Obchodzimy 3. urodziny forum! Limitowana odznaka, możliwość stworzenia własnej oraz urodzinowy jackpot.
12 listopada 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 października.
1 października 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 września.
1 września 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 sierpnia.
1 sierpnia 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca.
1 lipca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 czerwca. Ponadto w nowej aktualizacji znajdziecie informacje dotyczące zapisów na EVENT.
1 czerwca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 maja.
1 maja 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 kwietnia.
1 kwietnia 2024
Pojawiła się nowa aktualizacja! Zmiany przy tworzeniu postaci, lista NPC, usprawnione oddechy i inne.
14 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 marca.
1 marca 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lutego.
1 lutego 2024
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 stycznia.
1 stycznia 2024
Ostatni dzień naszego kalendarza adwentowego. Jest to również okazja, aby zdobyć odznakę!
24 grudnia 2023
Pojawiła się nowa aktualizacja! Nowy wpis do fabuły, wyjaśnienia w mechanice oraz zwiększone grono MG.
10 grudnia 2023
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 grudnia. Pojawił się także kalendarz adwentowy.
1 grudnia 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Przebudowa forum i nowości.
12 listopada 2023
Najnowsza Aktualizacja już dostępna! Zakończenie Halloween 2023 oraz o tym co dalej z Forum.
7 listopada 2023
Nabór na Mistrzów Gry!
5 listopada 2023
Ruszył Event Halloweenowy!
22 października 2023
Aktualizacja Fabuły!
25 listopada 2023
Festyn Washi!
8 kwietnia 2023
Nowa aktualizacja, ruszyły także rzuty na ocalonych i zabitych.
1 marca 2023
Nowa aktualizacja. Zmiany w funkcjonowaniu oddechów i zmysłów, więcej o mieczach nichirin i inne.
4 lutego 2023
Nowa aktualizacja.
21 stycznia 2023
Nowa aktualizacja. Poszukiwanie śnieżynek, więcej slotów fabularnych, zakończenie rozliczeń i inne!
24 grudnia 2022
Nadchodzące wydarzenia!
6 grudnia 2022
Forum w przebudowie.
13 listopada 2022
Nowa aktualizacja.
16 września 2022
Pojawił się temat z propozycjami.
12 września 2022
Nowa aktualizacja. Zakończenie eventu, zmiany w administracji i inne.
12 września 2022
Nowa aktualizacja.
17 sierpnia 2022
Ruszyły rzuty na ocalonych i zabitych! Trwać będą do 12 lipca. Ponadto oficjalnie rozpoczął się event.
1 lipca 2022
Ruszyły zapisy na event!
11 czerwca 2022
Nowa aktualizacja! A w niej, między innymi, nowe odznaki i formy zdobywania punktów.
12 maja 2022
Zmiana w administracji forum!
26 kwietnia 2022
Na forum pojawił się minievent! Szukaj wielkanocnych jajek i znajdź nagrody!
17 kwietnia 2022
Aktualizacja. Ingerencje, HD, listy gończe i zawody dla grupy Humans.
28 lutego 2022
Aktualizacja. Witamy nowych Mistrzów Gry!
20 lutego 2022
Aktualizacja dotycząca marechi i nabór na Mistrzów Gry!
14 lutego 2022
Pojawiła się nowa aktualizacja.
13 lutego 2022
Ankieta dot. nawigacji i rozmieszczenia działów.
10 lutego 2022
Aktualizacja tematu dot. śmierci postaci.
8 lutego 2022
Ruszył minievent dla grupy Humans!
17 stycznia 2022
Zmianie uległ temat rany, leczenie i rekonwalescencja, a dokładniej czwarty punkt dot. regeneracji demonów.
11 stycznia 2022
Pojawiła się kolejna aktualizacja, z której dowiedzieć się można o nowych rzeczach, jakie pojawią się na forum, a także przedstawieni zostali nowi MG!
10 stycznia 2022
Informacje dotyczące minieventu! Szukaj śnieżynek i każdego dnia zdobądź PO!
23 grudnia 2021
Wpadła nowa aktualizacja, z której możecie dowiedzieć się więcej na temat możliwości prowadzenia większej ilości wątków fabularnych!
3 grudnia 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca kruków kasugai, filarów i PO!
28 listopada 2021
Na forum pojawiła się nowa aktualizacja dotycząca PO!
15 listopada 2021
Zapisy na event! Przekonaj się razem z nami, że Wszystkie drogi prowadzą do Edo.
14 listopada 2021
Aktualizacja! Dowiedz się o zmianach na forum oraz o dodatkowej możliwości zebrania PO!
13 listopada 2021
Otwarcie forum.
12 listopada 2021
Latest topics
RZUT KOSTKĄDzisiaj o 7:23 amAdmin
Urodzinowy JackpotDzisiaj o 12:07 amAdmin
MostWczoraj o 10:46 pmOokami
Izakaya we wsi pod NagojąWczoraj o 10:42 pmSōsetsu
Odznaka - Rok SmokaWczoraj o 9:14 pmKonoe Nene
[ Zabójcy 3 ] - Cienka LiniaWczoraj o 9:06 pmSōsetsu
Spalona wioskaWczoraj o 8:23 pmMatsudaira Ryōyū
Ogród ziołowyWczoraj o 12:07 pmHanako
Z Tsurugi do pobliskiej wsiWczoraj o 9:18 amTokage Jin

PUNKTÓW
Murasaki
WIATR
DEMON SLAYER




Sakai Jin
23/02/1636, UJIYAMADA, PREFEKTURA MIE, SZLACHTA
Średniego wzrostu, dobrze zbudowany chłopak. O czarnych włosach sięgających ramion niedbale związanych w kok na czubku głowy. Ubrany w standardowe czarne hakama wykończone nie standardowymi fioletowymi haftami. Białą koszule ukrywa pod czarnym hanori z fioletowymi haftami wokół rękawów oraz znakiem własnego klanu na plecach. Ma śnieżnobiały uśmiech, zawsze wydaje się znudzony, a jego paznokcie pokolorowane są na fioletowo. Zarówno w rękach jak i nogach. Błękitne oczy. Brak blizn czy zarostu

OPIS POSTACI
Moje życie miało wyglądać całkiem inaczej, ale kto tak na prawdę ma wpływ na swoje życie?

 Miejsce urodzenia, kasta do której przynależymy, śmierć, pieniądze, los, decyzja kami. Te wszystkie aspekty i wiele innych wpływają na to gdzie i kiedy skończymy życie. Większość ludzi narzeka na swój los, wielu kończy życie przedwcześnie na własne życzenie zostając Łowcą Demonów, a jeszcze inni chcą przedłużyć swoją tułaczkę po tym padole łez zostając demonem. Ja nie planowałem obrać, ani jednej ani drugiej ze ścieżek wymienionych przed chwilą jednak przewrotny los wybrał za mnie, a może to po prostu taka była wola Kami Ognia?
Drugi w kolejności syn, średnio zamożnej szlachty z okolicy Ujiyamada która sama nie wiedziała co chce osiągnąć. Ojciec Yamato który całą miłość przelał w swojego pierworodnego, a mojego brata - Ichi'ego - sam nie wiedzący do czego zmierza. Większość dobytku przeznaczał na wspieranie tutejszych dwóch świątyń Ise Jingū, jednak nie ze względu swej pobożności, a nadziei że tutejsi duchowni wesprą przyszłość mojego brata i wyjdzie on na ludzi. Co do mojego brata, to wcale nie był lepszy od ojca. Cała miłość, pieniądze i nadzieje były w nim pokładane, a on mimo iż tego nie chciał podjął się wszystkich prób aby dostać się w szereg elitarnych wojowników. Treningi z ojcem, kapłanami, specjalnie sprowadzanymi trenerami wszelkiej maści chłopak szedł w stronę której nigdy nie chciał. Czemu tyle o nich wspominam? To proste, bo ze względu na ich relacje, cele i plany ja byłem totalnym wolnym duchem. Nie musiałem robić zbyt wiele, mogłem się oddawać temu co mnie satysfakcjonowało, co strasznie irytowało mojego starszego o kilka lat brata. Całe dnie spędzałem w lasach dookoła świątyń łaknąc piękno natury i pochłaniając książkę za książką które były dla brata, ale go nie interesowały.
Niemniej nie spędzałem całego życia na czytaniu. Oprócz obywania się w naukach ogólnych jak matematyka, retoryka czy geografia, brałem czynny udział w rozwoju mojego starszego brata. Głownie robiłem za worek treningowy, ale nie przeszkadzało mi to - do czasu. Jednak po kolei. Z racji na moja pozycję i zastosowanie mogłem brać czynny udział w lekcjach i treningach organizowanych ku rozwojowi mego brata. Co dawało mi nie powtarzalną okazję do samorozwoju i wyłapywania tego co wydawało mi się istotne. Najważniejsze z kolei wydawało mi się to jak pokonać brata, tak więc skupiałem się na wyłapywaniu błędów wytykanych mu przez nauczycieli. Taką też metoda szybko wyprzedziłem w umiejętnościach swojego brata, ale też wszystkich jego rówieśników. Nie dałem jednak po sobie poznać, nie po to przeczytałem wiele książek o sztuce wojennej i walki mieczem by od razu pokazać swoją wyższość. Co to to nie. Dobry plan wymagał cierpliwości, a ja z racji na swoje lekko duszne podejście do życia miałem go sporo. Każdy trening, sparing czy zwykły test kończyłem mniej więcej w środku stawki. Tak by się zbytnio nie pokazywać, ale też żeby nie dostać po głowie za zaniżanie wartości rodziny. Strasznie mnie to bawiło, jednak konsekwencje realizowałem swój plan który znała tylko i wyłącznie jedna osoba na świecie, a przynajmniej tak mi się wydawało że wiedziała z racji że nigdy nie dałem po sobie poznać. Tak zgadliście.
Chodziło o moją mamę, jedyną osobę na świecie która kochała mnie najbardziej na świecie. Makomo, bo tak się nazywała była kobietą piękną, wyrozumiałą i nad wyraz przenikliwa intelektualnie. Zawsze mnie zastanawiało jak ojcu udało się zdobyć taką Boginię, która urodą i mądrością mogła bez problemu rywalizować z sama Amateratsu! Moja rodzicielka regularnie mnie wspierała, przynosiła mi jeść, przytulała i motywowała słowem co z racji na moją kolejność urodzenia nikomu nie przeszkadzało. Ot, drugi w kolejce, miękki, słaby, maminsynek który zostanie mądrym politykiem albo innym nauczycielem i nie będzie potrafił ocalić rodziny przed zagrożeniem jak jego ojciec. Ani zwyciężyć festynu który ogłosiła świątynia!
W całym mieście zawrzało, a duchowieństwo przystąpiło od razu do przyjęcia oraz festynu na cześć wydarzenia. Ojciec nie poskąpił pieniędzy, inni możni się dołożyli i można było organizować największą imprezę od lat w okolicach naszego domu. Jednak jak się miało okazać festyn były jedynie pretekstem. W pobliżu od dosyć dawna znikali ludzie, znikali oni w moim lesie bez mojej wiedzy mimo prowadzonych w pocie czoła śledztw. Wiedziałem że mam informacje których inni nie mają jednak jak to miałem w zwyczaju, nie zamierzałem oddawać ich za darmo.
Przyszedł dzień festiwalu i wielkiej próby dla mojego brata oraz wszystkich dzieciaków z okolicy. W tym młodych wyznawców Kami Ognia ze Świątyni którzy do testu podeszli bardzo poważnie. W ich oczach nie było widać przyjaźni czy chęci współpracy. Dla nich liczyło się tylko zwycięstwo i to za wszelką cenę. Po trupach do celu ku czci Amateratsu. Byli przerażający, jednak to za mało jak na mnie. Groźna mina nie załata braków w ich defensywie, a moja uśmiechnięta mina raczej wzmocni moją ofensywę. Wojna toczy się w głowie. Głównie w głowie!
Pierwszy etap składał się z walk, należało pokonać dwóch rywali po kolei aby dostać się do kolejnej części. To nie było zbyt trudne chociaż już wówczas domyśliłem się że coś jest nie tak. Starsze i bardziej postawne dzieciaki były ustawione w drabince tak by eliminować siebie na wzajem, z kolei gówniarze i chuderlaki w tym ja, statystycznie miały łatwiej, ba niektóre dzieciaki nie musiały stoczyć nawet drugiej walki, a przechodziły. Moi przeciwnicy byli skrajnie prości, nawet nie musiałem ukrywać swoich zdolności by wygrać. Pierwszy był grubasek z miasta niedaleko, syn karczmarza, drugi to niedawno przyjęty do świątyni sługa. Szybko przebrnąłem przez eliminacje i zameldowałem się w finale ku uciesze, tylko jednej osoby - Mamy.
Wiedziony wolą ognia Kami Amateratsu nie mogłem się doczekać kolejnych wyzwań i pokazania tego co ukrywałem przez tyle czasu. Czułem się jak by sama Bogini wlała we mnie część swej mocy, a jeżeli nawet ona we mnie wierzyła to kto mógł mnie powstrzymać? Drugi etap był prosty, przynajmniej dla mnie, jednak byłem nieco w plecy ze względu na ojca oraz brata. Kolejną częścią naszego egzaminu było dotarcie do oddalonej o ponad dziesięć kilometrów kapliczki gdzie będzie czekał na nas sam najwyższy kapłan. Pierwsza piątka która dotrze na miejsce miała doznać zaszczytu przystąpienia do specjalnego szkolenie. No i tutaj zaczęła się totalna wojna oraz mój brak wsparcia od 'najbliższej' rodziny. Mieliśmy sami zdobyć wyposażenie. O ile młodzi kapłani dostali podstawowe uzbrojenie ze świątyni, inne dzieciaki mniej lub bardziej dostały broń oraz zbroje po swoich rodzicach, a ja zostałem tak szczerze z niczym. Tutaj po raz kolejny dobroć mojej matki wyszła na wierzch, jednak tylko dla moich oczu. Potajemnie spakowała mnie, a ja z taką wyprawka znacznie zyskiwałem na sile. Woda, suchy prowiant, króciutkie tanto oraz metalowa żyłka i hak do niej przytwierdzony. Z początku nie wiedziałem jak go użyć i po co jednak szybko się okazało że to najpotężniejsza broń w moim ekwipunku.
Ruszyłem nieco spóźniony względem reszty jednak wiedziony błogosławieństwem matki oraz wiarą jak mi się wydawało Amateratsu, czułem się nie pokonany. Tak więc musiałem wygrać, wystarczyło się nie zatrzymywać i biec. Nic bardziej mylnego. Była późna godzina, ale wszyscy zapomnieli że zacznie się ściemniać. Ruszając w drogę i nie zabierając nic szybko się pogubili, zgłodnieli, a ich dziecięce psychiki pękały jedna za drugą im dalej w las. Co wytrwalsi zwęszyli okazję i zaczęli napadać na słabszych i okradać ich i w taki sposób pozbywać się konkurencji. Wtedy też zaczął przydawać się mój kombinowany sprzęt w postaci linki z hakiem. W chwili gdy natrafiałem na oponentów uciekałem przed nimi, a w mroku z użyciem haka mogłem znikać w koronach drzew niezauważony. Nie dlatego że się ich bałem, ale po to żeby oszczędzać siły i móc szybciej dotrzeć do celu mimo wszystko. Moja taktyka się sprawdzała, a ja nawet nie draśnięty pokonywałem kolejne kilometry i mijałem kolejnych konkurentów mniej lub bardziej agresywnie nastawionych.
Nieopodal wytyczonej mety spotkałem coś co wpłynęło solidnie na mój zapał oraz chęci. Znalazłem plamę krwi, ledwo bo ledwo w tej ciemności, ale jednak mi się udało. Poszedłem jej tropem wiedziony ciekawością, adrenaliną i strachem że jestem sam. To co zobaczyłem na końcu sprawiło że mnie zamurowało, brzuch chciał pozbyć się zarówno wody jak i suchych racji. Na końcu ścieżki natrafiłem na zdezelowane ciało jednego z uczestników. Znałem go, walczyłem z nim nie raz, a ponadto był jednym z pretendowanych zwycięzców. Jeden z najstarszych w świątyni, gorliwy, sumienny i silny. "U.. uciekaj!" dotarło do moich uszu i od tej chwili wszystko co pamiętam jest jak przez mgłę...
Słowa dotarły do mnie z jak mi się wydawało zwłok, jednak chłopak dalej żył, a ja chciałem mu pomóc, stety bądź nie ten odmówił i odpychając mnie swoją jedyną ręką uchronił mnie przed jak mi się przypomina śmiercią. Upadając na tyłek zobaczyłem jak coś przelatuje w miejscu gdzie sekundę, albo dwie temu była moja głowa. Nie wiedziałem co to, ale nie było to najważniejsze w tej chwili. Musiałem się ratować, a to wymagało wiele skupienia i chęci, czyli czegoś co nie było moją silną stroną. Zacząłem więc biec przez ciemność bez zastanowienia, mijałem kolejne ciała jęczące i płaczące z bólu, ale nie mogłem im pomóc. Musiałem mieć plan, zawsze mam plan, no i w tej chwili mi wpadł do głowy. Użyj haka, skacz po drzewach w kierunku kapłana, a on Cię uratuje. Do wioski masz za daleko. Dasz radę Amateratsu jest z tobą! No i podziałało, za pomocą haku łatwiej przenosiło mi się po drzewach i umykało zagrożeniu, a doganiające mnie dzieciaki skutecznie odwracały uwagę od moich poczynań. Nie mogłem ich uratować, a i sam nie chciałem zginąć więc kierując się oportunizmem zagłuszałem sumienie i moralność tylko po to by samemu nawet nie wygrać, ale przeżyć.
Zaczęło świtać, a las się uspokajał. Jęki i lamet ustawały, a w ich miejsce pojawiał się śpiew ptaków. Na horyzoncie było widać pierwsze promienie słońca, które swym ciepłem okrywały tak upragnioną kapliczkę nieopodal jeziora. Wtedy jednak przez zmęczenie cos we mnie pękło i popełniłem pierwszy i zarazem jedyny błąd podczas tej walki o życie. Stanąłem na suchą gałąź która pod moim ciężarem pękła, a ja w akompaniamencie łamanych gałęzi spadłem z wysokości pierwszego piętra na tyle niefortunnie że złamałem rękę. Pech chciał że złamałem tę pewniejszą prawą, co wydawało mi się egzekucją. Do moich uszu dotarł oddalony o kilkanaście metrów szmer i wiedziałem że coś strasznego pędzi w moją stronę. Dalej mnie goniło, a ja bez przerwy byłem zwierzyną tego czegoś. Coś co od dawna porywa mieszkańców, powybijało większość dzieciaków z wyścigu oraz najpewniej dalej będzie mogło terroryzować okolicę. Zerwałem się na równe nogi i zacząłem biec w kierunku kapliczki i jeziora do miejsca gdzie miał czekać mój ratunek który mam nadzieję ze był pewniejszy niż moja wiara w Amateratsu!
Nie zawiodłem się na mojej bogini i w tej samej chwili coś świsnęło nad moją głową z niebywałą szybkością i przeszyło to co mnie goniło. Usłyszałem głuchy dźwięk jakby coś przekoziołkowało z impetem po ziemi i zaraz po tym pojawił się ktoś kogo nie znałem. Samuraj w pełnej okazałości i swym majestacie. Czemu teraz, czemu tutaj, jak, po co, co mnie goni. Nie zdążyłem nawet pisnąć, a dotarło do mych uszu by się schować. Schowałem się w krzakach i oglądałem jak wojownik przygotowuje się do obrony. Jednak mój wzrok zawiódł mnie pierwszy raz i ledwie co zauważyłem co się dzieje, zaczął buchać oślepiający ogień, metaliczny dźwięk ogłuszał okolice, zapach krwi przyprawiał o torsje, a powietrze było tak ciężkie że nawet sama Amateratsu by go nie uniosła. To było straszne, fascynujące i piękne zarazem. W życiu tyle nie przeżyłem co wtedy, a moja rola w tym momencie znaczyła nic, ale miała zyskać na wartości za kilka może kilkanaście minut. Słońce było coraz wyżej, a promienie powoli zaczęły przebijać się prze korony drzew.
Wtedy do mnie dotarło co się dzieje i czego tak na prawdę jestem świadkiem. Zatraciłem się w tym co widzę albo mi się wydaje i wszystko zyskało ostrość. Jak bym widział wszystko w slowmotion, mimo iż to nie możliwe. Może po prostu mózg tworzył to co do niego docierało z innego źródła i konwertowało odbierane bodźce na wzrok? Samuraj walczył z głównym kapłanem naszej świątyni, jednak ten wyglądał inaczej. Jego skóra była ciemna, wzrok szalony, a całe ciało wraz z resztkami szaty które na nim zostały były przesiąknięte krwią - krwią dzieciaków z okolicy. Wszystko
zaczęło się łączyć w całość. Wszystkie zaginięcia i wszystkie moje tropy znikające przy bramach świątyni. To było tak nieprawdopodobne że aż realne..  
Pierwszy raz widziałem demona na oczy, nie wiedziałem czy ten jest silny, czy ten Samuraj jest wybitnie potężny i czy przeżyję. Wiedziałem tylko że demony nie znoszą światła, a nam powoli zaczynał się dzień. Co oznaczało że mogłem przeżyć, a co jeśli mogłem pokonać też demona. Zagryzając zęby wstałem i po raz kolejny posłużyłem się linką i hakiem tworząc z niej prosty potykacz. Pierwszy raz dobyłem miecza i stanąłem tak jak mnie uczono. Pewnie na lekko ugiętych nogach, jednak miecz trzymałem niechlujnie. Jedną ręką, która mi została. Musiało wystarczyć! Hej! Tu jestem, chcesz mnie? To sobie weź!' wydobyło się z moich ust, a nogi same z siebie zaczęły dygotać. Wydawało się że do moich uszu dotarł śmiech demona, i obelgi od samuraja. Nie dbałem o to, nie mogłem być bierny. Miałem wiedzę i umiejętności które musiałem wykorzystać!
Stwór ruszył w moją stron, a ja zamknąłem oczy samemu nie wiedząc po co. Jednak mimo wszystko wciąż go 'widziałem'? Dokładnie wiedziałem gdzie się znajduje, znałem też pozycję samuraja który stał za demonem. Byłem zdany sam na siebie, ale nie przeszkadzało mi to. Amateratsu bądź ze mną! Usłyszałem uderzenie nogi o moją linkę i wiedziałem że demon się tego nie spodziewał. Leciał w moją stronę wiedziony siłą rozpędu i nic z tym nie mógł zrobić. Mógł to tylko wykorzystać co niechybnie się stało. Wykonałem poprzeczne cięcie rozcinając jego głowę połowy swoim króciutkim mieczykiem, a ten przebił mi prawy bark na wylot swoimi szponami. Otworzyłem oczy i byłem pewny tego co się stało. Udało mi się padłem na tyłek plując przed siebie krwią, w dosłownie ułamku sekundy pojawiła się przy mnie postać samuraja  który pozbawił demona Duchownego głowy. Wtem olśniło mi co widzę, czuję i wiem, z wyłączenie tego że widziałem że moja prawa ręka nie działa. Moim oczom ukazała się ona, sama Amateratsu, w ciele Makomo - mojej kochanej matki.
Kolejne kilkanaście minut zmieniło całkowicie moje, ale nie tylko moje życie. Jak się okazał, mój ojciec nie był moim ojcem, a sama matka nie była matką. Opiekowała się mną po zmarłej siostrze, a sama była Filarem który od lat chciał zarżnąć demona który zajął świątynię jej kochanej bogini. Sam demon był nieuchwytny aż do dzisiejszej nocy. Co udało jej się ze mną - nie takim zwykłym dzieciakiem jak mi się wydawało. Byłem jednym z nielicznych potomków zapomnianego oddechu. Wiedza o nim już dawno znikła, a ja miałem odkryć ją na nowo. Podczas treningów z nią.
Nim zdołałem cokolwiek powiedzieć, albo zrozumieć już ruszyłem jej krokiem. Zapominając o ranach i zmęczeniu. Musieliśmy się ulotnić jak najszybciej. Wtedy przyjrzałem się ubraniu które nie wyglądało jak coś co widziałem dotychczas podczas codziennych okazji. Moja mama miała czarny mundur skrojony na nią na miarę, górę okrywało hakame pokryte płonieniami w kształcie serc. Nie wyglądało jak typowy ubiór jednak teraz już nic nie było takie same...

Obudziłem się na twardej bambusowej macie jak każdego dnia od kilku lat. Właśnie zmierzchało i żegnały nas ostatnie promienie słońca. Pora demonów, oraz moich treningów. Nie wiedziałem czemu matka wybrała taki tryb, ale mówiła że będzie dla mnie najlepszy. Wypiliśmy 'poranną' herbatę i zjedliśmy skromny posiłek. Po czym zabraliśmy się za trening który był głownie fizyczny. Codziennie słyszałem że jeśli wzmocnię swoje ciało dostatecznie mocno odkryję w sobie elementy których nigdy bym nie wymarzył mimo lubowania się w odpływaniu myślami do krainy fikcji. Tak więc trenowałem w środku nocy, w miejscach gdzie demony czuły się bezpiecznie, a ja wręcz przeciwnie. Mając przy sobie trochę wody, linkę z hakiem oraz prostą katanę której nigdy nie użyłem. Miałem zakaz walki, miałem udowodnić że jestem wyjątkowy, a po odkryciu tego mogłem dobyć broni w celu walki o dobro innych ludzi. To co było dla mnie pogróżką dla niegrzecznych dzieci stało się prawda z którą trzeba było się połączyć i ją pokonać. Spędziłem na treningu sporo lat, docierałem do 14 roku życia, a moje ciało zmieniło się niebywale. Włosy w nieładzie niechlubnie związane w kok, ręce i reszta ciała znacznie umięśniona, wzrok jak by nie obecny ale jasno ukazujący bezkompromisowego człowieka. W tym też momencie życia zostałem sam. Obudziłem się i zauważyłem że nikogo nie ma w domu. Został mi tylko list od tej która jako jedyną darzyłem uczuciem.

"Musisz skończyć trening sam, udowodnij że się co do Ciebie nie myliłam. Pokonaj swojego pierwszego demona gdy uznasz że to odpowiedni moment, a potem znajdź mnie. Szukaj Filarów, a one doprowadzą Cię do mnie! Kocham Cię. Twoja matka - Makomo. "

Zostałem sam, ale nie bałem się. Wiedziałem że muszę sobie poradzić i sprostać jej oczekiwaniom ponieważ ona zawsze sprostała moim. Umiałem wszystko, zdobyć pożywnie czy wodę, znaleźć przydatne rośliny i ograniczać kontakt z ludźmi do minimum i kontaktować się z nimi w ostateczności. Tak przeszkolony mogłem dalej przemierzać znane mniej lub bardziej mi rejony i polować na zwierzynę samemu unikać bycia upolowanym przez demona.
Po pół roku w samotności osiągnąłem dosłownie limity w każdej kwestii - byłem szybki, silny, przemądrzały i spokojny w każdej sytuacji. Nie dało się mnie wybić z rytmu. Wtedy mój los zmienił się przez moją decyzję, a przypadek lub przekorny los. Wstałem i piłem herbatę, zajadając się ostatnim onigiri z jagodami które kochałem nie mniej niż matkę. Ktoś zapukał i nie czekając na moje słowo wszedł do małej chatki którą okupowałem. Bez słowa rzucił się na mnie, a ja w jego wzroku nie widziałem nic prócz głodu i szaleńczej chęci mordowania. Z nauki wiedziałem że jest to ktoś przemieniony nie dawno w demona. Jeszcze nie ogarniał co się z nim dzieje, kierowały nim pierwotne instynkty. Wiedziony własnym instynktem użyłem haku zahaczając go o framugę okna i wyskakując przez nie. Jednak na to co się stało poza oknem nie byłem gotowy. Coś kopnęło mnie w głowę, a ja przetoczyłem się po ziemi kilkanaście metrów po ziemi w stronę głównej drogi. Nie usłyszałem? To nie możliwe.
To był mój test który przybył do mnie sam. Miałem stawić czoło nie lada wyzwaniu. Na dachu mojej chatki stała kobieta. Wysoka i o ciemnej skórze. Ewidentnie była demonem który chciał mnie zjeść. Ten w pomieszczeniu musiał być strażą przednią mającym mnie wpakować w pułapkę. Znała mnie, obserwowała, wiedziała kim jestem i jak funkcjonuję. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji że to przeciwnik przejrzał mnie na wylot, a ja nie wiedziałem nic na jego temat. Nie miałem jednak chwili aby zaplanować atak na nią gdyż przyjaciel z domku ruszył moim śladem. Przedarł się przez okno i szarżował na mnie z rękami wyciągniętymi przed siebie. Niedoczekanie, jednym ruchem dobrałem miecz i wypuszczając powietrze z płuc w ogólnie panującym spokoju wyprowadziłem szybkie cięcie dzielące jego ciało na pół. Wiedziałem że dalej żyje - miał głowę na miejscu. Jednak był zbyt słaby aby mi zagrozić. Od razu spojrzałem w kierunku gdzie stała kobieta, jednak już jej tam nie było. Usłyszałem świst i od ruchowo odskoczyłem w bok. Powierzę gdzie przed chwila stałem przebiły dwa ostrza, a ja zdezorientowany złapałem pewniej miecz. Rozejrzałem się jednak nic to nie dało. Jednak uszy mnie nie zawiodły znowu usłyszałem dźwięk i wiedziałem że w moim kierunku coś leci, przekoziołkowałem przez ramie i zająłem pozycję defensywną po raz kolejny atakowała mnie ONA z ukrycia. Sytuacja się powtórzyła, a ja rozczytywałem jej strukturę ataków. Ewidentnie atakowała mnie od tyłu, w taki sposób aby cel na moim ciele był stosunkowo jak najdalej od broni dzierżonej w jak jej się wydawało wiodącej prawej ręce. Była to moja jedyna szansa by ją zaskoczyć i pokonać? Przed kolejnym atakiem zająłem nieco inną pozycję, trzymałem mocno miecz jednak nie zamierzałem użyć go jak kilkukrotnie wcześniej tej nocy.  
Świst i wiedziałem skąd leci jaki atak i jaki jest jego cel. Przerzuciłem miecz do drugiej ręki i starałem się odbić lecącą broń miotaną, nie do końca wyszło i jedno z ostrzy przebiło moją lewą rękę, a ja teatralnie upuściłem miecz. Bezbronny? Nie, ale na tego demona to wystarczyło, wyskoczyła w ułamku sekundy wiedziona udaną próbą ataku. Myślała że jestem jak na patelni i umrę, wtem z prawej ręki w jej kierunku powędrował hak z przytwierdzoną linka. Dopiero w momencie lotu zauważyłem że mój rzut przybrał tor półksiężyca, czyli identyczny jak ten aktualnie wiszący na niebie. Hak sięgnął celu i zakręcił się wokół szyi mojej oponentki. Uśmiech znikł z jej twarzy, a w jego miejscu pojawił się strach. "Tak zginiesz!" mówił mój wzrok wbijający się w jej oczy. Szarpnąłem linką a ta pozbawiła demona głowy. Ostatnie co usłyszałem to "Kłamała, nie był słaby!" i jęknięcie gdy głowa się dematerializowała.
Znikąd pojawił się ogromny kruk który wylądował na dachu mojego domu. "Pora ruszyć jej tropem młody. Udowodnij że jesteś wyjątkowy!" Jak się okazało to mój nowy najbliższy towarzysz w drodze ku odnalezieniu matki i innych demon slayerów.  



CIEKAWOSTKI
  • Drugi w kolejności syn
  • Wygnany z domu przez ojca i brata
  • Kocha tylko Matkę oraz Kami Ognia Amateratsu (czasami mu się wydaję że to ta sama osoba)
  • Maluje paznokcie na fioletowo
  • Jako jedyny przeżył masakrę podczas festynu w Ujitachicho
  • Jego główne zainteresowanie to czytanie książek
  • Uwielbia jeść onigiri  
  • Jest oburęczny
  • Ukrywa swoje prawdziwe imię i nazwisko
  • Przedstawia się jako Murasaki





Murasaki
Ikonka postaci :
Sakai Jin Cq4JoOv
Klasa :
Zawód :
Wiek :
Wzrost :
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
PUNKTÓW
Murasaki
Poprawiona KP, czekam na ocenę
Murasaki
Ikonka postaci :
Sakai Jin Cq4JoOv
Klasa :
Zawód :
Wiek :
Wzrost :
Siła :
Wytrzymałość :
Szybkość :
Zręczność :
Hart Ducha :
Punkty :
0
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Zręczność
Hart ducha
Twoje zezwolenia

Nie możesz odpowiadać w tematach