⠀⠀⠀⠀Opryskliwy, zadziorny i w żadnym wypadku przyjemny. Rozmowa z takim demonem przypominała tarcie dłonią pod włos, a jednak to właśnie on z ich dwojga nieco bardziej przypominał swoim charakterem potwory, jakie widzieli w nich przerażeni ludzie. Tyle, że ona nie była człowiekiem i miała wątły płomyk nadziei, że jednak dogada się z włóczniarzem, a sprawę załatwią w kilku słowach.
⠀⠀⠀⠀Co mu szkodziło wyrazić skruchę. Nawet na pokaz?
⠀⠀⠀⠀— A cóż takiego mógłbyś mu zaoferować? — uniosła ton do pytania, spodziewając się, że po raz kolejny usłyszy jedynie górnolotne obietnice poparte wyłącznie niezachwianą pewnością siebie. Ale ktoś o charakterze Kagaia raczej nie rzucał słów na wiatr. Chociażby dlatego, że upokorzenie związane z niedotrzymaniem słowa musiał traktować jak gorsze od śmierci. Słabość wielkich indywidualistów - winę za porażki ponosili oni sami.
⠀⠀⠀⠀Z drugiej strony była zwyczajnie ciekawa. W dalszym ciągu, cierpliwie niczym czapla, próbowała wciągnąć go w rozmowę, która nie będzie polegać wyłącznie na podkreślaniu swojej odmienności. Różnili się od siebie diametralnie, więc trudno zakładać, że to co pasowało jej przypasuje również jemu.
⠀⠀⠀⠀Choć taka odpowiedź raczej nie osłabi irytacji Kizuki.
⠀⠀⠀⠀— Godność ma dla ciebie bardzo jałowy wymiar. Zwykle jest cechą naszych wrogów i śmiem sądzić, że to właśnie przez jej istnienie tak ochoczo kładą się trupem — mówiła, przenosząc wzrok ponad obramowanie mostu. Uczucia demonów przypominały płynącą w dole wodę. Istniały, ale nie potrafiły wytrwać zbyt długo w jednym miejscu, ciągle się zmieniały i kurczowe trzymanie się ich było wbrew naturze. Stąd też, choć pojmowała ogół idei, Suiren nie potrafiła zrozumieć dlaczego tyle wagi przykładał do tej jednej wartości. — Przy czym ich opłakują zwykle towarzysze broni. A tobie kto wręczy za to nagrodę? Zaklaszczesz sobie w samotności, kiedy do celu dojdziesz tą trudniejszą drogą?
⠀⠀⠀⠀Po trupach do celu. Względem kogo to powiedzenie sprawdzało się lepiej, jeżeli nie demonów?
⠀⠀⠀⠀Na odbite pytanie zareagowała rozkładając parasol. Papierowe zakładki zatrzepotały i kobieta skryła się w cieniu swojej ozdoby.
⠀⠀⠀⠀— W żadnym wypadku! — odpowiedziała radośnie tym oczywistym kłamstwem. — To tylko parasol. Nie wszystko ma takie głębokie znaczenie jak powody twojego nieposłuszeństwa.
⠀⠀⠀⠀Kiwnęła głową w kierunku świątyni na wyspie. Nie zakładała, aby Kagai miał powody jej tam potowarzyszyć, ale z drugiej strony nie zamierzała też tkwić na środku mostu jak jeden ze słupków.
The silence is your answer.
- Lojalność. - odparł i zmierzył ją od stóp do głów. Jego odpowiedź była w stu procentach szczera. - Nie oczekuję, że zrozumiesz. W końcu masz wielu Panów.. - dodał po chwili, a w jego oczach dało się zauważyć pogardę, której nie zamierzał kryć. Żył na własnych warunkach i nie miał zamiaru robić czegoś wbrew sobie. Nawet jeśli oznaczało to nieprzychylność Kizuki.
Zaśmiał się słysząc jej kolejne słowa.
- Być może, ale czy śmierć w imię swoich ideałów to coś złego? - spytał, tym razem spoglądając jej w oczy. Nie chciał usprawiedliwiać zabójców, ale każdy kierował się w życiu indywidualnymi wartościami, które nadawały mu sens. Demony nie były wyjątkiem. Ten prosty fakt sprawiał, że każda jednostka wyróżniała się na tle innych. - Dokładnie tak zrobię, skąd wiedziałaś? - spytał na przekór, unosząc lewy kącik ust w delikatnym, wymuszonym uśmiechu. Jak już zdążyła zauważyć był typowym indywidualistą. Do wszystkiego dążył sam, nie oczekiwał pomocy i nie chciał o nią prosić. Mógł podążyć drogą Suiren, która była prosta, łatwa i przyjemna, ale prędzej czy później ktoś upomni się o swoją należność. Złotooki nie miał zamiaru być nikomu dłużnym.
Przyglądał się jej małemu pokazowi bez większych emocji. Parasol jak parasol, ale czy na pewno? Nie dopytywał, gdyż pewnie i tak nie zdradzi mu prawdy.
Uniósł wyżej lewą brew.
- Czego Ty ode mnie oczekujesz? Że uklęknę? - podniósł nieco głos zadając to pytanie. - A może to Ciebie czeka kara za przyniesienie złych wieści? - zakpił sobie z niej, choć nie wykluczał tej opcji. Nie wiedział co łączy ją z Księżycami. Coś sprawiło, że się tutaj pojawiła. Posłuszeństwo? Strach? A może jedno i drugie.
Nie miał powodu by ruszyć wraz z czarnowłosą w kierunku świątyni, ale narastała w nim ciekawość. W końcu nie było możliwym by aż tak bardzo się od siebie różnili. Postanowił to sprawdzić i przytaknął. Ruszył pierwszy dość wolnym krokiem. Pozwolił, by kobieta nadrobiła dystans, a następnie znalazła się obok niego.
- Jest coś za co oddałabyś życie? Coś do czego nie mogliby Cię zmusić? - nawiązał do wcześniejszego tematu jak gdyby nigdy nic. Kątem oka zerknął w jej stronę. Wykonywała rozkazy, ale musiała mieć jakieś wartości. Nie liczył na to, że go zrozumie, ale miał nadzieję, że zauważy absurd w jakim się znaleźli.
⠀⠀⠀⠀— Wszyscy jesteśmy zaledwie jego częścią. Ja po prostu wybieram, z której ręki wolę danego dnia jeść — uśmiechnęła się do tej myśli, a potem do Kagaia. Bo wbrew napięcia obecnego podczas tej wymiany, frustracja, która przez nią przemawiała nie miała źródła w niej samej. Wykonywała rozkazy, była zaledwie posłańcem, nie spoczywała na niej odpowiedzialność większa niż to, aby wskazany cel odnaleźć i sprawdzić jak się miewa.
⠀⠀⠀⠀A miewał się najwyraźniej doskonale. Tak dobrze, że w każdym kolejnym zdaniu usilnie wyjaśniał, jak to świetnie mu samemu ze sobą. Tyle, że ostatecznie podążył wzdłuż mostu w kierunku świątyni, bo ciekawość była chorobą, którą odziedziczyli od swoich ludzkich odpowiedników.
⠀⠀⠀⠀— Ciekawość — powtórzyła na głos, wyławiając to słowo ze swoich rozmyślań. Była to jednocześnie odpowiedź na zadanie przez Kagaia pytanie. — Przyszłam tutaj z ciekawości. Nie czeka na mnie żadna kara. Nie mam oczekiwań. Powiedziano mi, że cię tutaj znajdę, bo na arenie nie było ku temu okazji. Zwróciłeś na siebie uwagę wielu spojrzeń. O ironio. Tam, na piachu dużo łatwiej byłoby się wtopić w tłum.
⠀⠀⠀⠀Wkroczyła na ścieżkę prowadzącą do głównej bramy kaplicy, ale tym razem zatrzymała się tylko przed wejściem. Ostatnim razem była tutaj żeby zapolować. Dzisiaj poza nimi na wyspie nie było żywej duszy. Czuła to wszystkimi zmysłami, pustkę nad wodą i na przeciwległych brzegach. Doskonale. Nie musiała zniżać głosu do szeptu, czy skrywać oskrzydlonych ramion.
⠀⠀⠀⠀Stąpała tuż obok, własnym tempem.
⠀⠀⠀⠀— Jedno życie już im oddałam — przypomniała z goryczą. Dostała drugą szansę i tej nie zamierzała zmarnować na bezmyślne podążanie przypisaną sobie ścieżką. Tylko czy demony rzeczywiście mógłby wyrwać się spod wpływów Muzana? Uciec jego wszechobecnej świadomości, która kontrolowała ich poczynienia i słowa?
⠀⠀⠀⠀Rash wierzył, że tak, ale jej daleko było od pozostania buntowniczką.
⠀⠀⠀⠀— Choć gdy teraz o tym myślę, to nie byłoby wcale źle, gdybyś jednak ukląkł — zakpiła, nie tylko z propozycjo, ale i oburzenia, z którym wcześniej zareagował Kagai. Rzuciła to w żartach, ale wspięła się na kilka schodów i odwróciła twarzą w kierunku demona. Fanatyk, stwierdziła w myślach z narastającą w przełyku gulą obawy. — Odniosłam wrażenie, że gardzisz takimi jak ja. Skąd w takim razie te pytania? Czyżbyś próbował spojrzeć na świat okiem innego demona? — Uśmiechnęła się półgębkiem. Wcale nie było jej do śmiechu. — Czy jest na tym świecie cokolwiek wartego umierania?
The silence is your answer.
Niespecjalnie też zrobiła na nim wrażenie jej przemiana. Teraz przynajmniej wyglądała jak prawdziwy demon. Choć sam nie posiadał cech, które musiałby ukrywać, niespecjalnie rozumiał zachowanie takich jak czarnowłosa. Wstydziła się tym kim była, czy nie chciała zwracać na siebie zbędnej uwagi? Uznał, że druga opcja jest bardziej prawdopodobna, choć nie był by specjalnie zdziwiony, gdyby ta pierwsza również okazała się prawdą.
- Widzę podążanie własną drogą jest czymś dziwnym dla większości z Was . - odparł bez większego zaangażowania w głosie. - Do tego stopnia, że postanowiłaś zobaczyć to na własne oczy. Schlebiasz mi, Suiren. - w tym momencie wygiął lewy kącik ust w delikatnym uśmiechu. Nie dało się ukryć, że mężczyzna lubił być w centrum zainteresowania. Nie przeszkadzał mu fakt, że owe zainteresowanie wynika z faktu jego "niesubordynacji". Liczył się efekt.
- Oddałaś życie? Chyba zaczęłaś żyć jego pełnią. - skontrował, patrząc przed siebie. Demony nie miały praktycznie żadnych ograniczeń, mogły robić co im się żywnie podoba. Wielu ludzi chciałoby znaleźć się na ich miejscu, a ona zwyczajnie nie doceniała daru jaki otrzymała. Kagai nie należał do osobników, którzy użalali się nad sobą, bądź rozpamiętywali przeszłość. Liczyło się tu i teraz. A teraz, jak już zdążyła zauważyć demonica, on miał się doskonale i nie zamieniłby tego życia na żadne inne.
Z uwagą przyglądał się poczynaniom swojej rozmówczyni, a następnie zatrzymał się w miejscu, przechylając głowę w prawo. Nie potrzebował zbyt wiele czasu na reakcję. Zaśmiał się i najzwyczajniej w świecie ruszył za nią.
- Nie żartuj. - skwitował krótko. Pani Żuraw z pewnością miała niejednego sługę, więc nie potrzebowała kolejnego. Zwłaszcza o takim temperamencie. Po co jej sługa, który nie wykonuje rozkazów? No, bo przecież od samego początku zdawała sobie sprawę, że nie klęknie, prawda?
Słowo fanatyk dobrze opisywało Kagaia. Z tą maleńką różnicą, że poza Muzanem, bardziej interesowała go siła Stwórcy i to jak wiele może dzięki niej osiągnąć.
- Raczej próbuję Cię uświadomić, że życie według własnych zasad jest możliwe. Jestem żywym dowodem. - tym razem to on stanął do niej twarzą i rozpostarł ręce. Przyjrzał się samemu sobie. Cóż, wyglądał na całkiem żywego i nie zapowiadało się, by coś miało naruszyć ten stan. Czy chciał ją zmienić? Raczej nie był w stanie, choć wydawało mu się, że kobieta chowa się pod swego rodzaju maską i nie do końca jest z nim szczera. - Baka~, pierwszy zadałem pytanie! - uniósł nieco ton i zmarszczył brwi. Nie miał zamiaru odpowiadać, dopóki nie zrobi tego Suiren. Ciężki typ.
⠀⠀⠀⠀Dlaczego dla tworów takich jak Raijin, który zapomniał o świecie ludzi stawia się kaplice, a Muzan, tak bliski im i namacalny Bóg miał kryć się w cieniu? Kiedy ludność zrozumie wreszcie, że jego obecność miała być dla nich błogosławieństwem? Tylko dzięki niemu mogli stać się nieśmiertelni. Za cenę tak małą, jak wieczne życie w mroku.
⠀⠀⠀⠀Ale kto potrzebował słońca?
⠀⠀⠀⠀Suiren wystawiła przed siebie dłoń, na którą opadła bezgłośnie kropla wody.
⠀⠀⠀⠀— Zaczyna padać — stwierdziła bezwiednie i wycofała się pod dach Raijingusan'airu. Spojrzała na Kagaia, odsuwając się wymownie, aby i on znalazł dla siebie miejsce w schronieniu przed drobnym deszczem. — Demony mają jeden cel — odpowiedziała z towarzyszącym słowom westchnieniem. To nie tak, że podążała ślepo tą drogą dla wygody. Nie miała innego wyjścia. Nie tylko strach, ale również wpojona głęboko wola ich Stwórcy czyniła z nich jedynie nieco bardziej inteligentne zwierzęta. Nie była specjalna, nie umiała się temu przeciwstawić. — Twoja wolna wola jest tylko ułudą. Tak bardzo w nią wierzysz...
⠀⠀⠀⠀Tak samo jak ludzie wierzyli, że cesarz niebios ochroni ich przed gniewem natury. Karmili swoją duszę kłamstwami, bo tak łatwiej było im brnąć przez życie. Musieli w coś wierzyć, więc wybrali wiarę w piękne kłamstwa.
⠀⠀⠀⠀Zakręciła parasolem i złożyła go płynnym ruchem. Może i była demonem, ale w dalszym ciągu na każdym kroku biła od niej aura szlachcianki. Szlachcianką jednak nie była, choć rodzina zapewniła jej odpowiednie wychowanie. Miała za zadanie dobrze się wydać, nic więcej. Nie należała do tych drapieżnych, ambitnych demonów.
⠀⠀⠀⠀Ostrze na czubku stuknęło o deski.
⠀⠀⠀⠀— I otrzymałeś moją odpowiedź. Nie mogę nic na to poradzić, że uznajesz ją za niewystarczającą. Nie przywykłam do opowiadania kłamstw. — Uśmiechnęła się dobrotliwie. W odróżnieniu od niego, jej ton od początku do końca był gładki jak mleko z miodem i pozbawiony zbyt wielu emocji. Mówiła tylko trochę żywiej od szmacianej lalki, której dziecko podkłada głos. Podobnie się z resztą czuła. Nie miała wielu własnych pragnień, własnych myśli. Życie toczyło się tuż obok. — Nie mam takich pragnień. Chcę żyć, nawet jeżeli tylko w tej formie. Z tego powodu nie oddałabym swojego życia dla nikogo i dla niczego... nie widzę sensu rozważania tego, w moim wypadku... — Zapatrzyła się gdzieś na bok, oddech stał się ciężki; przypominał o potrzebie miarowej wymiany powietrza, jakby było ono obowiązkiem. — Twoje... zasady, to nic innego jak dodatkowe łańcuchy, które sam sobie nakładasz. Tak właściwie to nieistotne którą drogę wybierzesz. Cel mamy dokładnie ten sam.
⠀⠀⠀⠀Spojrzała na niego spod zasłony kapelusza. Nie z triumfem, ani nie z pogardą. Po prostu spoczęły na nim jej oczy. Blade, pozbawione blasku.
The silence is your answer.
Zdjął z pleców włócznię, a następnie podszedł do ściany i odwrócił się do niej plecami by zwyczajnie się oprzeć. Broń postawił obok siebie. Sam zaś skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Może masz rację, ale nie mam zamiaru spędzić wieczności wegetując. Czas pokaże, która z naszych ścieżek okaże się tą "lepszą". - odpowiedział nad wyraz spokojnie, jak gdyby nie w swoim stylu. Nie chciał się z nią droczyć. W przeciwieństwie do niej miał cele i ambicje. Nie były one specjalnie wygórowane. Wszak zostanie jednym z Kizuki i pięcie się w hierarchii swojej rasy nie powinno być dla kogoś takiego jak on specjalnie trudne. Zabawny pozostawał fakt, iż kobieta przybyła tutaj za ich poleceniem i złotooki nie był tą sytuacją specjalnie zadowolony. Po co więc chciał stać się jednym z nich? Chciał coś zmienić, czy zwyczajnie znaleźć się na tyle wysoko by słuchać tylko Muzana?
Może i w jej oczach wyglądał na kogoś, kto karmi się pięknymi kłamstwami, ale on wierzył, że jest w stanie osiągnąć wiele. Każdy miał swój sposób na sukces, a Kagai wybrał ścieżkę, która nie podobała się pobratymcom, bo odbiegała ona od tej obraną przez większość.
Uważnie wsłuchiwał się w jej słowa. Nie potrafił jej rozgryźć. Zdawała się być zmęczona ich rozmową jak również otaczającym ją światem.
- Brzmisz tak, jakbyś została demonem za karę. Nie dostrzegasz możliwości, o których ludzie mogą tylko pomarzyć. - rzucił w jej kierunku i zatrzymał na niej swój przenikliwy wzrok. Przecież mogła wszystko. Nie ograniczał jej czas, ani kruche, ludzkie ciało. W czym więc widziała przeszkodę?
Mężczyzna nie traktował wartości, które reprezentował jako dodatkowych ograniczeń. Zresztą już o tym rozmawiali. Sam przyznał, że jeśli osiągnie swój cel sam zaklaszcze sobie w samotności.
- W takim razie uświadom mnie, Suiren. Jaki mamy cel? - spytał z zaciekawieniem w głosie, czując na sobie jej spojrzenie. Miał tylko nadzieję, że kobieta tym razem udzieli mu konkretnej informacji i przestanie prawić mu morały, które w chwili obecnej nie miały dla niego żadnego znaczenia.
⠀⠀⠀⠀— Lepsza ścieżka... — powtórzyła cicho, tylko po to, by na końcu cicho się zaśmiać.
⠀⠀⠀⠀Wszystkie prowadziły do zguby, do czegoś bezwzględnie okropnego. Pięcie się po szczeblach hierarchii oznaczało wyłącznie więcej cierpienia. Nie tylko tego, które jako demon miała czynić ludzkości, ale również czynionego względem własnej osoby. Awanse oznaczały wyrzeczenia, oznaczały pozbywanie się konkurencji, przymykanie oczu na niedolę towarzyszy.
⠀⠀⠀⠀Muzan pozbawiając ją emocji najwyraźniej zapomniał o empatii.
⠀⠀⠀⠀— Wiem, że nasze moce są czymś, o czym ludzie mogą jedynie pomarzyć. Coś, czego nie rozumieją i co ich przeraża — odparła twardo, dodatkowo kładąc nacisk na pierwsze słowo. Nie lubiła gdy ktoś postrzegał ją jako słabą i głupią, tylko dlatego, że własnego błogosławieństwa używała nie tylko do bezmyślnego mordowania. Z tego samego powodu zamiast rzucić się z pazurami na Kagaia, zwróciła się do niego z łagodnością krewniaka. Bo siła dawała ci wybór: ludzie mogą się ciebie bać, albo cię szanować.
⠀⠀⠀⠀A ona nie nadawała się do siania postrachu.
⠀⠀⠀⠀— A cóż to? Sądziłam, że ktoś taki jak ty doskonale rozumie wolę naszego Pana — odparła przekornie, unosząc brew w udawanych zdziwieniu. — Przepełnia mnie zdumienie, że w twoim postanowieniu bezwzględnej lojalności masz czas na bezowocne rozmowy. A może jednak w twoich poglądach znajduje się rysa, która tylko czeka, aż ktoś stworzy z niej wyłom? — Przechyliła głowę w kierunku ramienia z uśmiechem chłodnym jak poprzedzający wiosnę deszcz. — To takie proste... zabijaj, zabijaj i zabijaj. Byle kogo, byle gdzie. Siekaj, tnij, niszcz. — Palce Suiren zawisły przez moment w powietrzu. Zdawało się, że sięga w kierunku mężczyzny, ale minęła go i oparła dłoń na opartej obok niego włóczni. — Nie ma tam miejsca na myślenie, na indywidualność, na bohaterstwo nazwane twoim imieniem. A więc o co chodzi...? Czyżby jednak twoja lojalność naznaczona była prywatnymi korzyściami? Niewiele się ode mnie różnisz, Kagai — mówiła ciągiem, sunąć opuszkami po drzewcu. — Nikt szczególny. Taki sam jak wszyscy.
The silence is your answer.
Siedział więc oparty o ścianę kaplicy i wpatrywał się w nocne niebo. Będąc szczerym to od kiedy oddał Majonezową Księżniczkę swojemu klanowi, czuł różnicę. Nawet jeśli on sam wiele nie mówił, to zawsze przyjemnie było posłuchać czyjegoś gadania. No ale szczerze mówiąc oddzielona od niego zdecydowanie miała większe szanse przeżycia. O ile zdała ten pieprzony egzamin. Tak przynajmniej powinna się nauczyć walczyć, a gdyby została przy nim to prędzej czy później jakiś demon by się na nią rzucił albo zabójcy by się jej pozbyli biorąc ją za sługę.
Siedział więc spokojnie i podziwiał gwiazdy i księżyc, które stawały się na niebie coraz to bardziej widoczne. Gardy nie spuszczał, ręka nieustannie była w pobliżu miecza. Na wypadek gdyby jednak zaczaił się na niego jakiś zabójca.
-Nie, jedynie urządziłem sobie tu krótki postój. - Powstał, gdyż uznał, że niegrzecznie jest mówić do kogoś siedząc na podłodze. Nad królewskim kurczaczkiem górował dobre pół metra. - Wasza obecność mi nie wadzi. Szczerze mówiąc minęło sporo czasu od kiedy miałem okazję zamienić z kimś słowo. - Przynajmniej nie takiego, które nie zawierałyby gróźb rzucanych w stronę wilka, jakie często słyszał i od swojego pożywienia, jak i od zabójców demonów.
Wzrok skryty pod kasą i wstęgami powoli spłynął na modlącą się kobietę. Chwilę potem powrócił nim do Teruyukiego. Wybacz nakrycie głowy, ale szczerze mówiąc wolałbym nie siać niepotrzebnej paniki. - Powiedział tym razem widocznie przekrzywiając głowę w kierunku modlącej się kobiety. Zastanawiał się czy była świadoma prawdziwej natury swojego towarzysza podróży. Widział już ludzi, którzy służyli demonom, jednak nie zawsze Ci byli tego świadomi. - Można zapytać dokąd zmierzacie?
Słuchał słów drugiego demona, a na jego buźce pojawił się mały uśmieszek, którego oczywiście nie było widać przez jego nakrycie głowy. - Demon, towarzystwo i pan na zamku? Rzeczywiście szczęście Ci dopisało. - Na ukłon odpowiedział delikatnym ukłonem. Na szczęście razem ze wspomnieniami z jego głowy nie uleciała wiedza o manierach. - Możesz mnie nazywać Ookami. - W tym wypadku zdecydowanie wolał uniknąć podawania swoich dawnych personaliów, którymi przedstawiał się głównie ludziom i zabójcom. Między innymi dlatego że drugi demon jako szlachta mógł okazać się obyty w rodach szlacheckich i samurajskich, a jeśli chodziło o demony to wolał uniknąć zarówno powiązań, jak i ujawniania swojej sztuki krwi. Mocno kontrowersyjnej po obydwu stronach barykady. I Zabójczej, i Demonicznej. - Nie często można znaleźć ludzi, których takie rzeczy nie ruszają. - Musieli albo mieć powód, albo wybór. Sługa lub obiad. - Wolno mi spytać jakie to miejsca odwiedziłeś podczas podróży? - Sam z natury był wędrowcem, więc temat ten go interesował.
Mimo że kwestia jego imienia nie była dla niego szczególnie ważna gdy chodziło o same znaczenie, tak gdy chodziło o wyjawianie go trzymał się prostym schematem. Demonom przedstawiał się pod jednym imieniem, ludziom pod innym. I to tylko na wypadek potencjalnych plotek by zmniejszyć ryzyko powiązania. - Szczerze mówiąc sam je wybrałem. Nie żebym miał wybór. Sam z resztą wiesz jak to jest ze wspomnieniami w dniu narodzin. - Taka odpowiedź powinna się wydać w miarę logiczna. W końcu nie każdy miał osobę która by wyjawiła demonowi jego prawdziwe personalia bądź nie posiadał przy sobie dziennika który wszystko by posiadał spisane. - Całkiem spory kawałek drogi. Od Edo do Osaki. Z ciekawości spytam. Podróżowałeś też za dnia? W lektyce chociażby? - Sam się zastanawiał nad sposobem podróżowania w dzień. Chociażby z użyciem wielkiego drewnianego parasola. W końcu lepszy taki pomysł niż żaden, prawda? - Mnie? Z nikąd szczerze mówiąc. Włóczę się po kraju w tę i we w tę. Chociaż ostatnimi czasy sporo czasu spędzam właśnie w okolicach Osaki. Nieco Ciężej tu o zabójców. - Chociaż i na nich zdarzyło mu się ostatnio trafić. Wychodził z tych spotkań żywy. Tak samo z resztą jak zabójcy, ale o tym wolał już nie wspominać. Tak jak można jeszcze wytłumaczyć nie zabijanie ludzi jak leci, tak odpuszczanie zabójcom jeśli ma się ich okazję zabić, już znacznie ciężej. Zwłaszcza że Stwórca ma uszy wszędzie i dosyć kiepsko znosi niesubordynację. Co też ostatnio im zademonstrował... - Przepraszam, słyszałeś może o tym co się stało w Oguni?Dotarło do mnie kilka plotek, jednak żadne z nich solidne wieści.
"Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje" Na te słowa uśmiech sam wpełzł na wilczy pysk. W ryzykowaniu nie ma nic złego. Najważniejsze to wiedzieć kiery się go podjąć, a kiedy zrezygnować. - Tak to było właśnie z hazardem w każdej postaci. W końcu jednak temat spełzł na podróże wilka. Padło też pytanie o dom. Przypomniały mu się czasy gdy był zamknięty na cztery spusty w budowli i przez wiele lat pojono go krwią, by nie oszalał z głodu. Do tego codzienne rozmowy z dziewczyną przez zamknięte drzwi. Czy mógł nazwać tamto miejsce domem? - Prawda, chociaż mając stałe leże zdecydowanie łatwiej Cię zlokalizować oraz zaplanować atak... Życie w drodze nie jest też aż tak złe. Nasz kraj jest wypełniony wieloma wspaniałymi miejscami. - Ponownie jednak uderzyła go nostalgia. - Kiedyś jednak osiadłem w jednym miejscu na nieco dłużej. Nie było aż tak źle. Dobrze było mieć dom. - Nawet jeśli z niego uciekł. W sumie to mógłby... Wrócić. I dać się znowu zamknąć na kolejne bogowie wiedzą ile lat. Jednak bardziej kochał biegać bez smyczy, niż być zamkniętym w klatce.
Odnośnie Oguni usłyszał niemalże identyczne rzeczy, co od innych spotkanych przypadkiem demonów. - Czyli jednak to prawda... - Nie rozpaczał. Szczerze mówiąc odwiedził to miejsce jedynie parę razy. I ani razu mając pięciooką przy sobie. - Nigdy mnie nie ciągnęło do tej osady. Miejsce gdzie demony mogą żyć bez obawy przed słońcem i zabójcami brzmiało dla mnie zbyt... pięknie. - A wiadomo że jeśli coś było zbyt cudowne, to albo miało mroczną stronę albo nie mogło być prawdziwe. Szczerze to łyknąłby krwi do tej rozmowy, ale potrafił się pohamować. - Oby były to zmiany na lepsze. - Gdyby ich stwórca chciał, mógłby unicestwić każdego demona z osobna. Spalenie Oguni było więc niczym innym niż symbolem.
Wychwycił spojrzenie kurczaczka, które sprawiło że jedynie westchnął. - Nie przejmowałbym się słabiakami. Miałem jednak na myśli dużo silniejsze od ciebie demony, bądź jeszcze gorzej... Te podstępne zdolne do wbicia ci przysłowiowego noża w plecy. - W końcu byli demonami. Dźgać mogli się dla zabawy. A wbrew pozorom demon mógł zabić demona. Najczęściej wyrzucając go na słońce.
Z/T
Nie możesz odpowiadać w tematach