Była przepiękna pogoda, gdzie można było zobaczyć kolorowe liście na koronach drzew. Jeszcze było ciepło, gdzie resztki lata zostały na kilka dni. Miałam nadzieję, że to ciepło będzie trwać dłużej, abym mogła nacieszyć się ostatnimi chwilami, które spędziłam miło na treningach z wujem, poza posiadłością Date. Po rozejrzeniu się, zauważyłam stoisko z ciepłymi bułeczkami i podeszłam do jednego z nich, kupując kilka sztuk. Zaczęłam je wcinać wesoło, kiedy zauważyłam dziwną grupę, która coś taszczyła na plecach. Westchnęłam, widząc jak skręcają w dany zaułek. Niestety moja ciekawość przerosła rozsądek. Miałam nadzieję, że nie wpadnę w sidła osiłków i nie stanę się kolejną ofiarą, jak słyszałam w różnych opowieściach od mieszkańców o zasztyletowaniu z różnych powodów. Zaczęłam ich śledzić, ale bardzo ostrożnie, aby nie wyczuli, że mam ich na ogonie. Gdy dotarłam na miejsce, schowałam się za murem, skąd miałam bardzo dobry widok na sytuację. W międzyczasie zjadłam ostatnią bułkę, a papier zostawiłam wcześniej, żeby nie robić żadnych hałasów. Cały czas obserwowałam i wtedy zobaczyłam, jak rozpakowują worek, a w nim był człowiek, który prosił o litość. Widać, że kolejna ofiara zostanie wysłana do zaświatów przez Izanariego. Nie wiedziałam, co zrobić, bo widziałam uzbrojonych bandziorów, z sztyletami i jeden z nich miał broń przypominającą maczetę. Byłam mocno przerażona tą sytuacją.
Chciała się wycofać, co skutkowało odkryciem i kolejnym zabiciem w ich puli. Słyszała krzyki przerażonego mieszkańca, który mówił o biznesie, pieniądzach i długach, które zawisły nad nim przez tych bandytów. Pamiętała lekcje swojego mistrza, że jeśli spotka bandytów i wpadnie w pułapkę, musi cicho wydostać się z niej. Powoli zaczęła się cofać w kierunku, z którego przyszła. Miała nadzieję, że znajdzie pomoc w uratowaniu ofiary. Po chwili, gdy wstała, miała nadzieję, że nikt jej nie zauważył, ale jeden z bandytów, który pilnował terenu, ją dostrzegł i zaalarmował innych. W tym momencie nie miała już możliwości ukrycia się i zaczęła uciekać w kierunku wyjścia, gdzie nie było nikogo. Biegła jak najszybciej potrafiła, słysząc głosy jednego z nich.
- Stój, do cholery! - krzyknął mężczyzna machając maczetą. Hana była niezadowolona, że została zauważona przez tych idiotów, gdy mogła posłuchać swojego rozsądku i nie podążać za nimi. Nie lubiła takich sytuacji. Miała nadzieję, że ktoś jej pomoże i powstrzyma tych osiłków. Nie miała czasu na reakcję, zastanawiała się, gdzie się schować i ich zgubić. Pomyślała, że w tej okolicy są opuszczone i zniszczone domy, które najczęściej nie są zamieszkane. Miała zamiar się tam schować, ale to był jej jedyny plan, bo nadal miała nadzieję, że tamci odpuścią. Może ta ofiara, którą gonią, uciekła, bo nikt jej nie pilnował, więc może udało jej się uniknąć śmierci. W takim przypadku, Hana sama stanie się ofiarą, jeśli nic z tym nie zrobi. Cała banda biegła za nią, jak opętana, a ona jeszcze bardziej pilnowała gruntu pod nogami i swoich nóg, aby nie wpaść w taką sytuację.
- Co za szm... - krzyczał jeden z biegnących z boku, machając inną bronią.
- Ratunku! - krzyknęła Hana najgłośniej, jak tylko mogła, biegnąc jak najszybciej potrafiła, słysząc frustrację mężczyzn, którzy nie mieli zamiaru się poddać. Cały czas miała nadzieję, że ta sytuacja w końcu się skończy i ktoś ją uratuje.
Od porannej walki minęło już kilka godzin, a on spokojnie podróżował traktem. Dzisiejsza pogoda nie była zbyt męcząca, więc nie musiał robić zbyt wielu postojów. Okolica też była dość cicha. Nawet za cicha. Tachibana jednak nie widział niczego podejrzanego. Możliwe, że okolica wyludniła się z uwagi na demona, bądź na bandytów. W końcu nie wolno było zapominać o zwykłych ludziach, którzy też bardzo chętnie schodzili na drogę występku. Z takimi osobami było najgorzej, gdyż pomimo popełniania złych uczynków nie byli do kości przesiąknięci złem jak demony i należało dawać kolejne szanse. No właśnie, ale czy kolejna szansa należała się? To było doskonałe pytanie. Trzeba będzie znaleźć odpowiedź na nie później, gdyż coś się działo. Tachibana nie miał problemu z dostrzeżeniem młodej dziewczyny, która uciekała przed trójką mężczyzn. Jeden z nich trzymał w ręku ostrze.
- Pięknie – mruknął do siebie, a następnie się przygotował do tego co ma nadbiec.
- W porządku? – zapytał dziewczyny, która do niego dobiegła. Szybkim ruchem, wyszedł przed nią na powitanie nadbiegających zbirów. Dwóch chudych i jeden większy. Bardziej nabity. Możliwe, że szef. To on trzymał jakieś ostrze. Nie była to katana.
- Trzech mężczyzn na jedną młodą kobietę. Nie ładnie. Odejdźcie stąd, to może zachowacie życie i ewentualnie kończyny. Nie mam czasu na zabawy – powiedział ciemnowłosy i położył lewą dłoń na rękojeści swojego ostrza, które nazwał Inazuma.
- Ta szmata, znalazła sobie bohatera... powinnyśmy wcześniej ją zabić i nie byłoby tych świadków - odpowiedział poboczny, który wyglądał chudo i żałośnie, a drugi fuknął niezadowolenia z takiej sytuacji. A ich przywódca, miał dziwne wrażenie, że nie jest zwykłym człowiekiem ale mógł się mylić jak każdy. Szef bandy, lekko dygnął, dając znaki debilom którzy stoją z tyłu, że nie mają do czynienia ze zwykłym człowiekiem, jednakże bandyci nie mieli najmniejszej ochoty walczyć. - Dawaj dziewczynę, to odejdziemy w spokoju - odpowiedział machając ostrym narzędziem, pokazując na białowłosą.
Hana nie miała zamiaru nigdzie iść, chce w końcu zaznać większego życia niż przedtem. Ma plany, które pragnie spełnić i ratować społeczeństwo przed demonami. Naprawdę nie chciała tu umierać, nie po to została sprowadzona na świat w rodzinie Date, aby zginąć w takiej sytuacji. Westchnęła cicho, otwierając rubinowe oczy. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że przez bieg jej włosy rozpuściły się, jednakże zapięła je ponownie. Nie zgubiła swojej spinki, bo wisiała na dużym paśmie białych włosów, a byłaby bardzo niezadowolona, bo ceniła tę spinkę bardzo ze względu na sentyment rodzinny.
- Nie mam zamiaru umierać - odpowiedziała tym kretynom, a wulgarnych słów nie zamierzała używać, bo nie przystoi damie spoza dworu szlacheckiego. Na dobrą sprawę, czy byłaby z klasy takiej czy samurajskiej, nie robiłoby jej żadnej różnicy, tak czy siak by dokonała tego, czego najbardziej pragnęła.
- Mhm – powiedział Shoto, pomagając jej wstać, a następnie skierował swój wzrok na dobiegającą do nich trójkę. Dziewczyna zaś szybko schowała się za jego plecami. Tachibana westchnął i położył dłoń na rękojeści miecza.
- Szczerze mówiąc po tym co powiedział twój towarzysz, to nie dałbym wam nawet resztek mojego jedzenia – rzekł samuraj i dokładnie otaksował ich wzrokiem. Dwóch chuderlaków i jeden większy z ostrzem. Nie była to katana. Coś pośledniejszego. Ten z bronią prawdopodobnie był przywódcą patrząc po jego zachowaniu oraz tym, że tamci go słuchają. No i jako jedyny miał w ręku broń.
- Bądź cicho – odparł do białowłosej, która najwyraźniej miała więcej rezonu, posiadając samuraja w postaci tarczy przed sobą.
- Moje ostatnie słowo. Albo odejdziecie stąd teraz, albo jeden z was będzie musiał zanieść pozostałą dwóję, bo utnę wam nogi. Wasz wybór. Liczę do pięciu – powiedział, a następnie kciukiem wysunął delikatnie ostrze z pochwy. Promień słońca zabłysnął w ostrzu nichirin. Nie miał czasu na głupie przepychanie się. Jeśli panowie nie posłuchają głosu rozsądku, to z pewnością ból będzie dla nich doskonałym nauczycielem. Kikuty zaś przypominać im będą do końca życia o tym błędzie.
- Raz. Dwa.
- Przepraszam - powiedziała cicho do obrońcy. Nie miała zamiaru puścić ani słowa z ust. Jednak wolała zostawić mu całą tę sytuację, aby móc przeżyć, bo jeszcze jak usłyszy ród Date o pewnej śmierci dziedziczki, to będzie nieciekawie.
Bandyci nic nie powiedzieli już, jednak uznali, że nie ma sensu walczyć z nim, dlatego cicho wypowiedzieli słowa: "Chodźmy stąd, nic tu po nas". I tak poszli w kierunku, chcąc odnaleźć tamtą ofiarę, która pewnie im wisiała pieniądze z pożyczki danego biznesu. Hana zauważyła, że ich nie ma, wtedy odetchnęła z ulgą, poprawiając swoje włosy i kładąc je na bok.
- Dziękuję za pomoc, naprawdę. Niestety, widziałam za dużo w tamtej okolicy, gdzie byli, i pewnie stałabym się kolejną ofiarą, jak inni mieszkańcy tamtejszej dzielnicy - wypowiedziała przyjaznym tonem głosu do bruneta. Miała nadzieję, że nie skarci jej za to, co powiedziała, bo pierwszy raz się widzą w takiej niefortunnej sytuacji.
- Jestem Hana Date - odparła, przedstawiając się mu, aby nie być mu dłużna ani okazywać braku kultury osobistej.
- Trzy – kontynuował liczenie, a jego niebieskie oczy były wbite w lidera tej trójki. Jednocześnie Inazuma wysunęła się o kolejny fragment. Cicha groźba, najwyraźniej doskonale na nich podziałała. Zauważyli, że nie jest zwykłym człowiekiem, który ucieknie na ich widok, więc i ich pewność siebie zmalała. Podjęli dobrą, a przynajmniej najbardziej racjonalną w tym momencie decyzję.
- Słuszny wybór – powiedział chowając ostrze do pochwy. Poczekał jeszcze chwilę patrząc, czy przypadkiem nie będą próbowali go oszukać, lecz nie byli na tyle głupi. Oddalali się w dość szybkim tempie. Starcie z samurajską stalą nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Jednakże zagrożenie się zakończyło i dziewczyna mogła być spokojna.
- Mhm – powiedział, kiedy tłumaczyła mu jak doszło do tej sytuacji. Złe miejsce oraz czas.
- Tachibana Shōtarō. Przyjemność po mojej stronie – powiedział i skłonił się, pamiętając iż ród Date jest dość poważany w Imperium. To nasuwało więc kolejne pytania. – Co więc córka rodu Date robi sama w takiej okolicy i na dodatek jest ścigana przez podrzędnych bandytów. Nie powinna mieć panna towarzystwa?
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|