Yuwa
Yuwa to ukryty głęboko w puszczy sklep, przerobiony z dawnej rezydencji mieszkalnej. Przybytek otacza wiele legend, z których jedna opowiada o duchu dziewczynki, córki samotnej szwaczki, której biznes został wyparty z rynku za sprawą bogatej szlachcianki. Dziewczyna z zazdrości o najwyższej jakości tkaniny, na które było stać zamożną kobietę, podpuszczana dodatkowo przez własną matkę najpierw podpaliła budynek, a potem zamordowała uciekającą rodzinę za pomocą igieł i nici. Nikt nigdy nie był w stanie potwierdzić potwornej historii, jednak wiele lat po tym, jak rezydencja została opuszczona i zapomniana, zamieszkał w niej demon o wyglądzie ślicznej nastolatki, która gromadzi tu tkaniny i biżuterię zdartą ze swoich ofiar. W zamian za drobne przysługi demonica pozwala innym grzebać w swoich zbiorach, albo korzystać z odnowionej jej własnymi rękami rezydencji. Ponieważ sklep oddalony jest od wszelkich traktów i dróg handlowych, niewielu o nim pamięta. Na pierwszy rzut oka budynek wygląda dość zwyczajnie, a pracująca we wnętrzu dziewczyna doskonale odgrywa rolę niewinnej pracownicy, jeżeli jakiś człowiek odnajdzie wśród drzew jej sklep. Niewielu jednak wraca z tego miejsca żywym.
Będąc na trakcie, patykiem narysowała znak "TUTAJ" i z tego miejsca, zboczyła, w pospiechu przebiegając przez morze zieleni. Wzrokiem szukała miejsca idealnego, gdzieś w cieniu drzew, a zarazem usłanego słodkim zapachem kwiatów. Może i początkowo chyba przeceniła okoliczną florę, tak po jakimś czasie wypatrzyła miejsce, na które przez kurtynę z liści padały pojedyncze promienie słońca.
Podeszła po cichu za drzewo, gdzie przysiadła z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Dopiero wtedy nakazała Karasu, aby wzbił się do góry i wypatrywał nadejścia zabójcy - Pokieruj go z ukrycia, dobrze? - posłała ptaszysku promienny uśmiech, patrząc jak znika za drzewami.
Gdy została sama, odwiązała sayię z paska i położyła ją między nogi, samej opierając głowę o kolanach. W ten sposób, nawet jeśli zamknie oczy, tak była pewna, iż będzie gotowa wyczuć przeciwnika, a nawet stanąć szybko do walki - Oby nie przybył za późno - wymamrotała sama do siebie, przechylając głowę tak, aby opierać się policzkiem o zgięcie nogi. Nim jednak się zorientowała... Zasnęła otulona dźwiękiem lasu.
Kiedy dotarł na miejsce, gdzie mieli się spotkać to miał wrażenie, że znalazł się za wcześnie. Czemu właśnie tak myślał? No cóż. Był sam na środku taktu w samym sercu puszczy. Jedyną oznaką tego, że ma na kogoś oczekiwać był dość spory znak „TUTAJ”, który był prawdopodobnie świeżo narysowany. Więc, albo ktoś robił sobie z niego żarty, albo trafił w nie w to miejsce. Zaczął się rozglądać, trzymając lewą dłoń na rękojeści katany. Pomimo spotkania, to w dalszym ciągu trzeba było być uważnym. Demony potrafiły kryć się wszędzie. Po chwili usłyszał krakanie kruka, które pochodziło z lasu, i które co jakiś czas się powtarzało. Najwyraźniej ktoś chciał by go znaleźć. Tachibana westchnął cicho i ruszył w las na poszukiwanie zaginionej damy.
Był jednoczesny zdumiony i dumny. Zdumiony z faktu jak łatwo można utrudnić prostą czynność i dumny jak łatwo można utrudnić prostą czynność. Kierował się jedynie swoim wzrokiem oraz słuchem. Szum listy i krakanie kruka, które nakierowywało go, czy idzie w dobrą stronę. Przez chwilę miał wrażenie, że gdzieś źle skręcił, ale krakanie prowadziło go dalej. W sumie już pojedyncze dźwięki. Chyba oznaczało, iż jest blisko celu. I w sumie tak było, gdyż po kilku minutach zauważył postać opierającą się o drzewo z ostrzem między dłońmi. Dostrzegł poruszającą się równomiernie klatkę piersiową oraz dość charakterystyczne włosy. Czyli znalazł śpiącą królewnę. Shoto podszedł do niej i stanął przed nią. Z pewnością się zmieniła i to na wiele kwestii. Ciekawiło go jednak jak bardzo.
- Czy to bezpiecznie dla panienki tak spać samej w samym środku mrocznej puszczy? – zapytał Yonę z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Gorzej jeśli byłaby to ta, gdzie zły wilk pożera królewnę – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy, patrząc jak wraca do świata rzeczywistego po swojej drzemce. – Możliwe.
Nigdy tego nie sprawdzał, ale możliwe, że kilka centymetrów doszło do jego wzrostu. Wiedział na pewno, iż nabrał więcej masy mięśniowej. Zmiana treningu i prawdopodobnie wejście w odpowiedni wiek również miały tu coś do powiedzenia. Z tego co widział ona też raczej nie miała potrzeby narzekać.
- Tak. Słyszałem gdzieś o tej technice. Polega na tym, aby oczy na chwilę odpoczęły. To wcale nie jest sen – powiedział, choć wiedział doskonale jak takie drzemki potrafią być zdradliwe. Ktoś o nieczystych intencjach z pewnością wykorzystałby sytuację, gdy drzemiąca młoda kobieta znajduje się sama w środku puszczy.
- Zatem proszę – powiedział i nie zdążył niczego dodać, gdyż w następnej chwili doskoczyła do niego zamykając dzielącą ich przestrzeń, a jego samego w swoim uścisku. Był to bardzo zaskakujący i zupełnie nie sygnalizowany atak, więc Tachibana nie mógł nic z tym zrobić. Było to niespodziewanie miłe. Nie spodziewał się tego, lecz jakoś przyjemniej mu się zrobiło. Sam nawet nie wiedział kiedy sam ją delikatnie objął, oddając uścisk.
- Nie tak łatwo się mnie pozbyć. Dobrze cię widzieć Yona – odpowiedział szeptem, czując jak kładzie głowę na jego ramieniu. Nie widzieli się prawie rok, ale stali tak w ciszy. Gdyby ktoś zobaczył tę scenę z boku to mógłby stwierdzić, iż jest to spotkanie kochanków, którzy bardzo długo się nie widzieli i chłonęli swoją bliskość.
- Chyba, nie aż tak bardzo. Twoje są o wiele dłuższe i jakby bardziej wyraziste – powiedział, czując na swoich palcach jej włosy, które sięgały jej chyba, aż do samego pasa. Jego siostra byłaby wniebowzięta, gdyby mogła je zapleść w warkocz. Zaszła w niej zmiana. Delikatnie się napiął, kiedy jej dłoń dotknęła jego blizn. Niby to nie było nic złego, lecz w dalszym ciągu dziwnie się czuł z nimi. W końcu nie były one po cięciu czy pazurach. Ogień sprawił, że były dość nieprzyjemne. Zarówno w widoku, jak i odczuciu, a na dodatek musiał się przyzwyczaić do tego, że jego skóra jest inna.
- Jeśli by żyła to ja bym był martwy. Jednak zostawił po sobie pamiątkę – powiedział. To było wtedy jego być, albo nie być, chociaż i tak miał sobie za złe, że dał się na koniec podejść w tak banalny sposób. Powinien być bardziej ostrożny, no ale co się stało to się już nie odstanie. Z pewnością jednak czuł aurę mordu, która na chwilę otoczyła Yonę. Gdyby ten demon przeżył ich starcie to Tachibana miał wrażenie, że i tak skończyłby martwy.
- To bardziej moja własna nieuwaga i fakt, że mocno mnie złapał na koniec. Można powiedzieć, że chciał mnie pociągnąć za sobą – odparł Shoto, choć poczuł lekkie ciepło, kiedy mówiła te słowa. Było to miłe.
- Nie. W dalszym ciągu jestem skazany na siebie – odparł z lekkim uśmiechem. Dziewczyna. Jak sobie przypominał słowa, które wypowiadał wtedy to były one naprawdę buńczuczne. Rzeczywistość była jednak zgoła odmienna i o wiele trudniejsza.
– Wiem. Pamiętam o tym i jestem wdzięczny i tam samo ja będę kibicował tobie. Chyba, że chcesz mi coś zakomunikować – odparł. Taka dziewczyna jak Yona z pewnością nie miała problemów z zapoznaniem interesujących osób. Jego wzrok obserwował jej sylwetkę, która poruszała się tanecznie naprzeciwko niego. Tak. Z pewnością nie miałaby żadnych problemów.
- Naprawdę? To muszą być naprawdę ślepi. Czasami ciężko dostrzec coś co się ma praktycznie przed sobą – rzekł, co było dość zabawne, gdyż sam właśnie tak się zachowywał. Nie potrafił się odpowiednio zachować i stracił szansę, nim nawet zdał sobie z tego sprawę.
- Obietnica – powiedział, a lekki wiatr zawiał poruszając ich włosami oraz ubraniami. Byli sami na tej polanie, lecz czuł jakby cały świat patrzył na niego.
- Wiele nad tym myślałem ostatnimi czasy i muszę cię na początek przeprosić. Byłem dość dennym narzeczonym oraz towarzyszem. Obiecałem, że będę dla ciebie tarczą i ostrzem, tak jak ty dla mnie, ale na zapewnieniach się skończyło. Zachowanie dzieciaka, a przecież już nimi nie jesteśmy – powiedział. Trzeba było w końcu dorosnąć – Dlatego jeśli dalej mnie chcesz to ponownie obiecuję ci być przy tobie i chronić cię. W ramach przeprosin zapraszam cię na przechadzkę po tym mrocznym i spokojnym lesie. – rzekł, a następnie wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Czy moja droga narzeczona uczyni mi ten zaszczyt? Z chęcią dowiem się co u ciebie się dzieje. W końcu minął rok – zapytał i uśmiechnął się do niej.
- Nie jestem pewien czy na takiego się nadaję, lecz z całą pewnością takie starcie mogłoby być interesujące do obserwowania – odparł. Odgrywanie roli złego wilka. Czy potrafiłby coś takiego zrobić? Nikt nie wiedział co będzie kiedyś. Z pewnością obecnie nie groził im żaden atak demona, chyba iż jakiś cudem nauczyli się działać w trakcie dnia, a słońce już ich nie zabijało. Podobno człowiek może się przystosować do wszystkiego, a demony kiedyś byli ludźmi. Gdzieś z tylu głowy błąkała się myśl, że mogą próbować tej sztuczki ze swoim technikami demonicznej krwi. Jeśli by im się to udało, to z całą pewnością byłby to olbrzymi atut w ich talii.
- Może ja. Może ty. Może żadne z nas. Wiesz jaki jest idealny sposób na sprawdzenie tego – odparł, wiedząc iż zrozumie o czym mówi. W końcu kiedy pierwszy raz się spotkali to już planowali odpowiednie poznanie się na placu treningowym, lecz z tego co pamiętał to za wiele z tego nie wynikło w tamtym czasie.
- Zważywszy na to z czym się na co dzień mierzymy, to mogę dać pewną dozę zaufania twym słowom, lecz w dalszym ciągu chciałbym usłyszeć twą historię, gdyż czegoś takiego nie słyszy się zbyt często – powiedział, będąc szczerze zainteresowanym tym co miała na myśli. Nie wiedział co dokładnie mogło wiązać się z jej słowami. Czy otarła się o śmierć, czy też chodziło o ich brak jakiegokolwiek kontaktu przez ostatni rok. Możliwości było bardzo wiele. Tak samo jak to, że kolor jej włosów nabrał innego odcienia. Wiele rzeczy zmieniło się przez ten rok i nie tylko te wiążące się z wizerunkiem obydwojga zabójców demonów.
- To dość długa historia. Myślę, że opowiem ci w trakcie spaceru. Można powiedzieć, że też balansowałem na linie i jeden zły ruch i znalazłbym się w otchłani – odparł, wiedząc że z pewnością będzie chciała o tym usłyszeć. Nawet się nie chwaląc to sama walka była interesująca i zmusiła go do naprawdę do uderzenia o swoje granice i nieszablonowego myślenia. To było starcie, które sprawiło, iż coś poczuł jeśli chodzi o swój styl walki.
- Dokładnie – rzekł. To był chyba jakiś odgórny przykaz, by w razie śmierci próbowały zabrać swoich przeciwników ze sobą.
- Sam nie wiem jak to ocenić. Możliwe, że była lecz sam byłem zbyt ślepy by to dostrzec. Możliwe też, że to nie był czas. Pewnym jest to, że powóz odjechał – powiedział, uśmiechając się kwaśnie. W dalszym ciągu nie wiedział jak ma się czuć z tą całą sytuacją z Suki. Coś w nim skrzywiało się kiedy o tym myślał, lecz czy to była miłość do dziewczyny? Nie wiedział tego.
- Chcesz się podzielić tym doświadczeniem? Możemy wspólnie ponarzekać – powiedział, choć szczerze mówiąc chciał posłuchać o tej miłości Yony. Ciekawiła go osoba, która mogła wzbudzić w tej dziewczynie takie uczucia. Jednocześnie miał wrażenie, że się wygłupił kiedy mówił o prawdziwej miłości. O szukaniu odpowiedniej osoby. Bo czym miała być ona? Może stryj miał rację? Nie. Takie myśli nie były odpowiednie, i choć czasami starały się wbić kły zwątpienia to on je odrzucał. Nie będzie pieskiem na smyczy.
- Mhm. Nie powiem, że rozumiem, ale utożsamiam się z tym. Ona mówiła, że mnie kocha, ale jestem niezdecydowany. Że porównuję ją do ciebie, a nawet ją wywyższam, gdzie chciałem uznać jej dobre strony. Stwierdziła, że muszę dorosnąć. Teraz jest z kimś innym. Nie powiem, że mnie to nie rusza, bo czuję się dziwnie z tym, lecz statek odpłynął. Zmarnowałem szansę, o której nawet nie wiedziałem. Dlaczego tak rzadko mówicie o co wam dokładnie chodzi? – zapytał Tachibana i na moment zmrużył oczy, kiedy promień słońca przebijający się przez gałęzie trafił w jego twarz. Kobiety były bardziej tajemnicze od demonów.
- Dwójka idiotów tańcząca obok sobie, ale nie ze sobą. Tak przynajmniej określił nas stryj, kiedy ostatni raz z nim rozmawiałem – odparł Tachibana. Może miał rację? Pomimo tego, że nie znali się, aż tak dobrze jak mogli, to dziwnym trafem całkiem dobrze się dogadywali i ufali sobie. Może podświadomie wiedząc, że ta druga osoba jest w takiej samej sytuacji nie mieli zamiaru zdradzać się? Lepiej stać wspólnie, niż osobno mierzyć się z falami.
- Słucham – patrzył na nią i wsłuchiwał się w jej propozycję. Wielokrotnie współpracował z innymi zabójcami, ale nigdy nie łączył się w żadne drużyny. Może kiedyś. Na początku. Z Sai. Lecz to było bardzo dawno temu. Czuł też, że ta drużyna będzie zupełnie inna. Zbadanie niezbadanych szlaków. Brzmiało interesująco.
- Może – powiedział i w tym momencie w jego niebieskich oczach mignęło coś złośliwego. Mocniej ją pociągnął do siebie, a następnie pocałował wierzch jej dłoni.
- Z chęcią utworzę z tobą drużynę – powiedział, a następnie ją wypuścił lecz w dalszym ciągu uśmiechał się lekko. Dlaczego to zrobił? Coś mu powiedziało, że tak może być zabawnie, a jednocześnie, iż było to odpowiednie. Poza tym nie tylko ona może robić tego typu rzeczy.
- Hmm. Czy wiązało się to z tym olbrzymim pożarem na Kiusiu? – zapytał. Kagami również opowiadał mu, iż był na misji. Może to było powiązane? – Myślisz, że to ostrze może dać nam przewagę?
On zadał pytanie, a ona zadała swoje. Było dość specyficzne.
- To bardzo trudna sytuacja. Z pewnością nie ma idealnej odpowiedzi na to pytanie, gdyż nigdy takich nie ma. Jeśli jednak to miałoby uratować te osoby to podjąłbym to ryzyko. Czasami trzeba wybrać to mniejsze zło. Nie walczymy z dobrymi osobami. Walczymy z ucieleśnieniem mroku. Widziałem do czego się posuwają i czasami sami musimy pewne granice przekroczyć. Co się wydarzyło na tej misji Yona?– zapytał i spojrzał na jej twarz. Takie pytania nie pojawiają się z niczego. Szli powoli, a las był cichy, jakby czekał na jej odpowiedź.
- Raczej nigdzie się nie spieszymy. Chyba, że za jakąś godzinę masz umówionego kolejnego narzeczonego w innej części lasu. Wtedy tak, możesz mieć trudności – odparł, choć taka koncepcja była dość zabawna. Wyobrażał sobie jak Yona notuje na mapie kolejne punkty spotkań, skrupulatnie upychając poszczególne osoby w całym lesie i jednocześnie optymalnie dostosowując ścieżkę poruszania się. Jednakże kiedy rozpoczęła swoją opowieść to słuchał jej uważnie. Nie przerywał. Nie komentował. Po prostu słuchał tego co ma do powiedzenia.
- Boskich istot? – zapytał, początkowo nie łapiąc co też może mieć na myśli. Ludzie różnie określali różne rzeczy, w różnych wierzeniach czy podaniach. Jednakże nie wyobrażał sobie, iż Yona spotkała kogoś na kształt Amaterasu czy Izanagi. Bogowie raczej nie chodzą po ziemi prawda? Poza tym byli zabójcami, więc równie dobrze mogła odnosić się do innych istot. Te z pewnością szwendają się po tym skrawku ziemi.
- Spotkałaś jednego z Dwunastu? – zapytał, chcąc się upewnić, iż dobrze rozumuje, choć cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, iż tak właśnie było.
- Naprawdę mam się obawiać tego spotkania za godzinę? – zapytał, starając się trochę ją rozchmurzyć. Była o wiele mniej krzykliwa niż zapamiętał. Stała się bardziej … dojrzała? Biła od niej inna aura. Nadal wyczuwał tą nutkę psotności, ale coś w jej zachowaniu uległo pewnej zmianie. W końcu rok to sporo czasu, więc to było nieuniknione.
- Oficjalnie tego nikt nie przyznał, ale pomiędzy słowami dano mi tak do zrozumienia. Nie jestem na tyle głupi i potrafię zrozumieć zakamuflowaną wiadomość. Poza tym nie odpowiedziała na żaden z moich listów, więc to jasny znak, że nie chce mieć ze mną kontaktu – powiedział. Pomimo, że był spokojny to jakaś część jego czuła się źle z tym. Że nawet jeśli nie było pisane im jedno, to mogli zostać przyjaciółmi. Dogadywał się z zabójczynią wiatru naprawdę dobrze, ale może to właśnie była odpowiednia droga.
- Tak wyszło – rzekł ciemnowłosy i po raz kolejny zrozumiał, iż jego słowa tamtego dnia były błędem. Coś co miało być uprzejmością i komplementem zostało bardzo źle odebrane, a wszystko przez to, iż nie wiedział dokładnie co mówi i czego tak naprawdę chciał.
- Tak to już chyba załapałem. Chyba wolicie jak o tej drugiej mówi się gorzej, bądź w ogóle. – odparł, a następnie spojrzał dokładnie na swoją narzeczoną. – Więc mówisz, że podstawą jest obserwacja tak?
Chciało mu się trochę śmiać na to stwierdzenie. Nie z uwagi, iż było zabawne. Wbrew wszelki pozorom jej słowa były naprawdę racjonalne. Bawiło go to, iż zawalił dość prostą zdaje się czynność. Czynność, której uczono go od dziecka. Czynność, do której miał naturalne preferencje z uwagi na jego zmysł. Chyba Saiyuri miała rację kiedy mówiła, iż pomimo dobrego wzroku jest naprawdę ślepy i nie dostrzega oczywistych rzeczy. Dlatego też zaczął patrzeć. Na początek mógł obserwować zachowanie pewnej rudowłosej zabójczyni oraz jej ruchów. To mogło być nawet interesujące w pewnym sensie. Szczególnie, iż zaczęła opowiadać swą historię. Patrzył na jej zachowanie kiedy opowiadała o tym innym. Widział jak na moment zacisnęła pięść, a przez twarz przeleciał jej grymas. Jednocześnie to było bardzo dziwne i niecodzienne uczucie. Kiedy słuchał jej to zupełnie jakby słyszał siebie. Może nie wszystko było takie samo, ale ogół i zakończenie również.
- Krótko mówiąc oboje zawaliliśmy w podobny sposób. Możliwe, iż to jest jakieś nasze przekleństwo – powiedział Tachibana, kopiąc pobliski kamień i z satysfakcją obserwując jak leci prosto w przed niego. Może to było dziecinne, ale naprawdę miał ochotę w tym momencie nie myśleć o tym co powinien robić. Jednocześnie coraz bardziej przekonywał się, iż ta dziewczyna idąca obok niego jest bardziej podobna do niego, niż się spodziewał, gdy pierwszy raz ją spotkał.
Rumieniec na jego twarzy może nie był doskonale widoczny, ale sam go świetnie czuł. To co zrobiła. Było to coś innego. Jednocześnie był to początek nowego etapu w tej relacji. Z pewnością było też drugie dno tego wszystkiego. Wiedział o wydarzeniach z tej nocy kiedy Sai straciła rękę. Nie wiedział kto tam był z nią, ale nie widział też Yony na Placu. Dziewczyna z pewnością miała swoje powody i swoje plany. Dlaczego chciał jej towarzyszyć w tej wyprawie? Może chciał zobaczyć gdzie go zaprowadzi, a może ze zwykłej ludzkiej ciekawości?
- Zwykły ludzki błąd. Nikt nie wie co by się wydarzyło, gdyby wykonać inny ruch. To już pozostaje w strefie domysłów – powiedział. Nie mógł jej pocieszyć, gdyż to było jej brzemię. Nie widział tego, nie przeżył tego. Jedynie mógł położyć dłoń na ramieniu w geście solidarności i podtrzymania na duchu.
- Na nic. To tylko odlew. To tylko rzecz. Tak samo nie ma niczego w chwalebnej śmierci. Śmierć to śmierć. Chwałą jest przeżyć. Ty to zrobiłaś – powiedział, a następnie skierował jej twarz na swoją – Przeżyłaś Yona. Wróciłaś. Jesteś silniejsza. Przezwyciężysz to. Poza tym teraz masz coś czego wcześniej nie miałaś – rzekł i zrobił dwa kroki w tył uśmiechając się lekko. Ten uśmiech był podobny do tego, który znajdował się na jego twarzy w dzieciństwie – Masz mnie.
- To zależy czy walka byłaby równa czy też musiałbym użyć kilku sztuczek, aby pozbyć się dodatkowego balastu – odparł Tachibana z lekkim uśmiechem, lecz krótki błysk w jego oku mógł świadczyć o tym, iż sztuczki którymi mógłby się posłużyć wcale nie byłyby tak czyste jak łza. – Chyba, że panienka wybrałaby go. Wtedy nie wypada się wtrącać.
W końcu to była ich pierwsza obietnica. Mieli się wspierać, lecz nie wchodzić w sobie w drogę. Pytanie jednak jak by zareagował widząc po raz kolejny tą samą scenę. Ciemnowłosy samuraj zacisnął, na krótki moment lewą pięść. Szybko jednak ją rozluźnił, kiedy jego narzeczona opowiadała mu o bliskim spotkaniu z czwartym Kizukim. Walka z najbliższymi demonami już sama w sobie była dość trudna do wyobrażenia, a jeszcze cięższa do przeżycia. Mało kto mógł pochwalić się tym, iż walczyło się przeciwko jednemu z tych potworów i przeżyło.
- Coś po twojej wypowiedzi każe mi wnioskować, że nie udało się go usiec. Przyjdzie jeszcze na niego czas – powiedział Shoto. Widział, że nie za bardzo chce ona ciągnąć ten temat i on same nie miał zamiaru naciskać. Niektóre rzeczy należy czasami przemilczeć, by może wrócić do nich po pewnym czasie. Tamte wydarzenia odcisnęły piętno na wielu z zabójców. Porównując do tamtego czasu, mały spacer może wydać im się nawet nudny, ale czasami w życiu potrzebna była chwila takiej nudy.
- Nie wiem czy mnie nienawidzi. Próbowałem kilka razy, ale za każdym razem brak było jakiejkolwiek odpowiedzi. Ciężko było ją zlokalizować i sam przez ostatni rok podróżowałem. Może starałem się to wszystko poukładać. Nie wiem jak to będzie wyglądało, ale chciałbym wyjaśnić sytuację. Nawet jeśli mi powie, że nie chce mnie więcej znać. Wtedy będę przynajmniej wiedział na czym stoję – rzekł użytkownik oddechu pioruna. Dyskusja na temat Suki była dość dziwna. Nawet nie chodziło o to, że walczył o nią. Chciał porozmawiać i wyjaśnić całą sytuację, lecz nawet to nie było mu dane. Zupełnie jakby wymazała go ze swojego istnienia. Jeśli tak to chciał przynajmniej móc to usłyszeć od niej. Wszystko było lepsze od tego milczenia.
- Możliwe. Jak wiesz nie jest mi po drodze z tym wszystkim, ale staram się uczyć. Nawet stryj mnie pochwalił, że nie jestem tak toporny jak wcześniej. Oczywiście nie omieszkał przy okazji zapytać czy to twoja zasługa – powiedział i spojrzał na nią, a ich oczy spotkały się w tym momencie. Nieboskłon spotkał się z czystym bursztynem. Kiedyś lubił patrzeć przez bursztyn prosto w niebo po burzy. Refleksy były nieziemsko piękne.
- Wyciągnąłem, ale czy są one słuszne. Powiem ci po piątej wpadce – rzekł i uśmiechnął się lekko. Z pewnością było to zabawne. Druga. Trzecia. Piąta wpadka. Czy los dawał tyle szans? Wątpił w to. Wątpił czy Suki była jego szansą. Może rzeczywiście będzie jej lepiej z kimś innym? Ciężko mu było określić jaką ostatecznie mieli relację? Przyjaciół? Towarzyszy? Znajomych? Kogoś innego?
- Zawsze gdy stajemy do walki z demonami kładziemy nasze życie na szali. Równie dobrze mogliśmy się już nie spotkać, a przynajmniej nie na ziemi – powiedział Tachibana i poczuł jak lewa ręka odrobinę go piecze. Wiedział, że to jedynie ból fantomowy. Coś co dawno przeminęło, lecz czasami miał odczucia, jakby demoniczne płomienie ponownie smagały jego ciało. Głupio było tak umrzeć. Lepiej żyć niż głupio umrzeć. Po zmarłych nie ma już pożytku. Żywi mogą jeszcze wiele zrobić. Jego mistrz to zawsze powtarzał. Dlatego też nie chciał by się zamartwiała tym co się stało. Wiedzieli na co się pisali. Pamięć o zmarłych była dobra, lecz nie należało się przez to katować.
On sam nie widział jej jeszcze w takim stanie. Była inna. Jakby bezbronna i delikatna niczym kwiat, który może zostać łatwo zgnieciony. Wiedział, że za chwilę wróci do siebie, ale teraz mógł być dla niej opoką. Dostrzegł lekkie zmatowienie jej oczu. Czy dostrzegł coś ciemnego tam? Ciężko powiedzieć. Każdy miał swoją ciemność, z którą walczył. Za każdym uśmiechem czaił się jakiś ból. Nie osądzał tego.
- Mówisz, że może nas coś tutaj napaść? W sumie to może być interesujące – odparł Tachibana i ruszył z nią na małą wycieczkę.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|