⠀⠀⠀⠀Rash nie potrzebował szczegółów ani dodatkowej zachęty do wyruszenia w drogę. Rozkaz był prosty, a demon nie zamierzał go roztrząsać. Skoro Niwa chciała znowu sprawdzać jego możliwości - niech i tak będzie. Droga z Oguni na stały ląd minęła bez komplikacji - w końcu dzieci Muzana pokonywały tę trasę wielokrotnie. Prawdę mówiąc na lądzie też było spokojnie - jeśli Rash chciał (albo potrzebował) się posilić - nie miał problemu ze znalezieniem dla siebie ofiary.
⠀⠀⠀⠀Tak oto dreptał rogaty demon dzielnie przed siebie, z każdym krokiem zbliżając się do celu. Aż do momentu, gdy przemierzając trakt wiodący przez las dostrzegł przed sobą przewrócony wóz. Pozbawiony dachu czy zdobień, dla ludzi biednych, ale nie tak biednych by dobytek życia zabierać na plecach. bez dachu, najpewniej zaprzęgnięty w woły które już uciekły. Jego bok i jedno z kół było zniszczone, jakby uderzone z wielką siłą.
⠀⠀⠀⠀Wiatr zawiał od wozu, przynosząc więcej wieści. Zapach krwi przyjemnie go otrzeźwił. Posoka już zaczynała krzepnąć, ale jej ślad niósł się między drzewa. Patrząc po samych śladach - rany z wypadku nie były śmiertelne. Ale tropy dużych i ciężkich odcisków idących za rannymi ludźmi drastycznie zmniejszały ich szanse przeżycia. Wszystko wskazywało na to, że nieszczęśnicy trafili na demona. Jakby na potwierdzenie tej teorii spomiędzy drzew poniosły się krzyki - jedne, wysokim, damskim tonem, drugie niski, gardłowe, przypominające warkot bestii.
⠀
Czas na odpis: do 72h
Dodatkowe informacje: W razie pytań - Kirei
Szlak przed nim otulony przez wysokie, strzeliste drzewa wiódł go do Otsu. Wiatr wzbierał na sile, a z mocniejszym porywem niósł nowy zapach. Zapach słaby na początku, wręcz ledwie wyczuwalny, jednak pokonując długie kroki, zbliżał się do miejsca przesiąkniętego intensywnością krwi. Posoka pieściła jego zmysły, dokopując się do najgłębszych demonicznych pragnień. Zwodnicza natura stałe próbowała szeptać o więcej, domagać się i kontrolować jego wolę. Rash z biegiem lat nauczył się ją temperować, nauczył się żywić regularnie, nie pozwalając wymknąć się prawdziwej bestii na nocne światło.
Zbliżył się do wywróconego wozu. Przykucnął, palcami dotykając widocznych w ziemi śladów — ciężkie, duże. Nie przypominały zwierzęcia. Wzrokiem powiódł po drzewach, po krwawych śladach na nich zaznaczonych.
Trwał w bezruchu, nasłuchując czy demon zdążył dopaść swoją ofiarę, lecz jej krzyk potwierdził wolę życia. Kobieta próbowała się ratować, łapać lękliwie kruchego życia. Spoglądał ze spokojem przed siebie, w miejsce skąd dochodził krzyk.
Czy powinien reagować? Czy chciał ratować człowieka, bydło hodowlane?
W końcu wstał z kucek. Naciągnął obszerny kaptur mocniej na głowę, ruszając przed siebie. Miał już skręcić w odnogę, kiedy znowu ją usłyszał.
Kobieta ponownie wydała z siebie krzyk, zatrzymując go w pół kroku.
Stał twardo. W końcu warknął pod nosem, zawracając i ruszając w stronę hałasu. Jego kroki najpierw wolne, stawały się z każdą chwilą szybsze, aż w końcu rzucił się biegiem. Krew prowadziła go niewidzialną ścieżką do właścicielki.
⠀⠀⠀ Rash z każdym krokiem nabierał prędkości, zbliżając się do źródła zamieszania. Krzyki nasilały się, aż w końcu rogacz wpadł na polanę, gdzie pośród złamanych drzew walczył trzy postacie. Choć słowo walczył jest na wyrost, biorąc pod uwagę, że demon miał ponad trzy metry wzrostu i nienaturalnie długi ręce. Dwie postacie próbujące dalej unikać jego ciosów wyczerpały swoje szczęście. Pierwsza przez las poleciała kobieca sylwetka. Trafiona w bok sama trafiła w drzewo, uderzając w nie z brzydkim plaśnięciem. Nie spadła, nabijając się na ułamane wcześniej gałęzie.
⠀⠀⠀ Starszy mężczyzna zdążył w tym czasie wbić swój krótki miecz w nogę demona, ale zwykłe stal nie była w stanie zrobić mu większej krzywdy. Długa ręka trafiła go w klatkę piersiową, wgniatając w ściółkę. Wysoki demon nachylił się nad schwytanym człowiekiem ale zamarł i odwrócił głowę, patrząc uważnie na Rasha. Jego złote ślepia zwęziły się, a z dziwnie "psiego" pysku poniosły się gardłowe słowa.
⠀⠀⠀ — W-wynocha. To moje. — wyszczerzył kły, czekając na reakcję Rasha. Nie zauważył jeszcze, że pod dłonią przyciskającą mężczyznę coś zaczęło delikatnie... Świecić?
⠀
Czas na odpis: do 72h
Dodatkowe informacje: Do demona masz kilka metrów. Do kobiety kilkanaście, w drugą stronę. W razie pytań - Kirei
Rash stanął w bezruchu, lecz nie ze strachu przed ogromnym demonem, który nawet jego wzrost bił na głowę, ale przed rozwojem sytuacji. Kobieta z plaskiem odbiła się od drzewa, upadła stękając. Żyła.
Demon znieruchomiał wraz z pojawieniem się Rasha. Odwrócił głowę w stronę rogacza i zacharczał.
— Nie zamierzam ci ich zabierać[/color] — odparł, dostrzegając niewielką, dzieląca ich różnice w dystansie.
Po co tu przyszedł? Czego więc w takim układzie chciał? Przecież obraz malujący krwawe żniwo był dla niego oczywisty, więc czemu mimo wszelkiej logice przybiegł na polane. Nie potrafił odpowiedzieć sobie ani tym bardziej tamtemu demonowi.
Warknął pod nosem, wściekły na swoją głupotę. Zapominał, że demony polowały — zabijały tych, których mogłoby być żal.
Spojrzał na dociśniętego do ziemi mężczyznę, walka zdawała się przesądzona. Użycie większej siły przez psowatego zmiażdżyłoby mu klatkę piersiową w parę chwil. Rash cofnął się, chcąc najzwyczajniej w świecie odpuścić. Nie miał po co tu się znajdywać — miał chronić ludzi? Chronić przed demonami? Nie należał do altruistów, nie był empatyczną gospodynią zajazdu. Sam z własnej woli czuł opór przed pomocą tym nieszczęśnikom, lecz z drugiej strony pewna część w jego ciele wręcz nakazywała mu wykorzystanie swojej siły.
Myśli walczyły ze sobą. Dwie natury ścieramy się — demoniczna Rasha i ludzka, zmarłego w nim Itaro.
Otrzeźwił go jakiś dziwny błysk. Mimowolnie powędrował wzrokiem pod łapę demona, dostrzegając migotanie.
Co to było?
⠀⠀⠀ Rash szybko rozeznał się w sytuacji i doszedł do prostego wniosku - nic tu po nim. Nie miał po co ratować kobiety czy włazić między demona a jego ofiarę. Ale mimo wszystko gdzieś w głębi jakaś dawno zapomniana i odrzucona część chciała jeszcze dać o sobie znać i pomóc ludziom. A może stał na skraju polany dlatego, że tliła się w nim ciekawość co będzie dalej? Akihiro przecież nie ucieknie - w końcu go odnajdzie. Tymczasem wydarzenia tu i teraz mogły dostarczyć mu czegoś. Nowych emocji, doświadczeń...
⠀⠀⠀ Demon widząc, że rogacz nie próbuje się mieszać z powrotem pochylił się nad pochwyconym mężczyzną. Ręka zacisnęła się mocniej na korpusie w akompaniamencie kruszonych kości. Blask wydobywający się spod dłoni przygasł, stając się prawie niewidocznym. A może od początku był tylko ułudą? I wtedy dłoń i ręka demona stanęły w ogniu. Zaskoczony i widocznie cierpiący potwór rzucił się w tył, a mężczyzna - który powinien być martwy - podniósł się i rzucił w stronę ciężko rannej kobiety. Na demona nawet nie spojrzał, machnął jedynie rozkrwawioną dłonią, posyłając w jego stronę kolejną falę płomieni. Albo nie zauważył Rasha, albo uznał, że ten dalej nie będzie się do tej sprawy mieszał. Płonący demon starał się ugasić pomarańczowy ogień, ale bezskutecznie. Mało tego, płomienie pięły się w górę, zajmując kolejne części ręki, barku i boku demona. Mężczyzna dopadł do rannej kobiety, ściągając ją z gałęzi. Twarz miał skupioną, a ruchy pewne, ale we wszystkim czuć było pewną nerwowość.
⠀
Czas na odpis: ile potrzebujesz, pogoń mnie w razie ciszy radiowej
Dodatkowe informacje: przepraszam za obsuwę
Łowca demonów.
Przemknęło mu przez myśl.
Wzrokiem wrócił na mężczyznę, który powinien mieć pogruchotane kości od siły naporu demona, lecz on wydawał się całkiem żwawy w swoich działaniach — ściągnął kobietę, lecz jego ruchy były niesamowicie nerwowe.
Rash widząc, jak łowca go nie zauważył, odszedł w tył i kilkoma susami wskoczył na drzewo. Przykucnął na grubej gałęzi. Okryty w czarny płaszcz z kapturem, zlewał się w pierwszej chwili z bujnymi liśćmi.
Nie lekceważył go, mimo iż Rash miał manierę obojętności, którą często odbierano jako arogancję i lekceważenie. Podejrzewał, że jeśli próbowałby się do nich zbliżyć, to najpewniej człowiek zechciałby i w jego stronę przypuścić ognisty atak, a on nie miał ochoty na potyczki.
Powierzone zadanie wymagało pośpiechu, chciał to mieć za sobą, aby odpiąć z szyi niewidzialną smycz i znowu być wolnym.
Z góry obserwował zdarzenie, jego rozwój. Nie wiedział, czego mógł się spodziewać po tej dwójce, może powinien się wycofać i zostawić im pole?
⠀⠀⠀ Rash wycofał się i z góry obserwował dalsze wydarzenia. Mężczyzna nie spojrzał nawet w jego stronę, całą uwagę poświęcając umierającej albo już martwej kobiecie. Szybkimi ruchami odsłonił przebite miejsca, pozwalając odsłoniętej ranie po raz kolejny trysnąć krwią. Nie szukał bandaży ani innych opatrunków - zamiast tego przyłożył dłonie do ran a jego ciało zajaśniało po raz kolejny, by po dłuższej chwili ciało kobiety stanęło w płomieniach.
⠀⠀⠀ Ogień buchnął gwałtownie i wysoko rozświetlając polanę ale zdawał się nie czynić krzywdy ciału. Mężczyzna zdawał się być zupełnie niewzruszony sceną, przesuwając dłońmi po kolejnych ranach. Żar stopniowo przygasał a pojedyncze języki płomieni tańczyły tylko w paru miejscach, malejąc powoli. Po ciężkich obrażeniach nie było śladu - na ich miejscu były tylko jasne blizny i drobne, niekrwawiące rany. Klatka piersiowa kobiety uniosła się raz i drugi - płytko i krótko, ale to i tak było cudem biorąc pod uwagę jej stan jeszcze przed chwilą.
⠀⠀⠀ Dopiero w tym momencie mężczyzna podniósł się ciężko i rozejrzał dookoła szukając w pobliżu zagrożenia - obraz Rasha znikającego między drzewami nie wyparował mu jeszcze z pamięci. Teraz albo udawał, że nie może go znaleźć, albo kryjówka demona okazała się nad wyraz skuteczna.
⠀⠀⠀ — Odejdź albo pokaż się demonie, nie w głowie mi kolejna walka czy gonitwa po lesie. — zawołał podnosząc się na równe nogi. Nie chciał w tej chwili odstępować swojej towarzyszki nawet o krok.
⠀
Czas na odpis: ile potrzebujesz, pogoń mnie w razie ciszy radiowej
Dodatkowe informacje:
Nic go tak nie poruszyło od długiego czasu, jak fascynujący pokaz umiejętności ludzkiej istoty. Wpatrywał się ze zdumieniem, z dziecięcą wręcz fascynacją na tańczące języki ognia na skórze kobiety. Rany zaczęły się zabliźnić, a nieruchoma klatka piersiowa, odzyskała oddech. Czy można było to nazwać inaczej niż cudem?
W końcu głos mężczyzny go otrzeźwił. Odzyskał rygor. Zamknął emocje w pudełku.
— Nie zamierzam cię atakować ani z tobą walczyć — odezwał się w końcu, lecz nadal pozostając na gałęzi drzewa. Był ciekaw czy sprawne oko mężczyzny dostrzegło go wśród liści. Na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że jego kryjówka jest idealna, ale czy na pewno?
Mężczyzna był wycieńczony, a obrażenia, jakie otrzymał od demona, mogły utrudniać mu poruszanie się. Rash nie przybył na polane z zamiarem zabijania. Bez obaw zeskoczył z drzewa, wychodząc z cienia. Opuścił kaptur z głowy, spotykając się z nim wzrokiem.
— Co to było? To co jej zrobiłeś? Ten ogień. — zapytał, gdyż żaden dotąd spotkany człowiek nie miał podobnych zdolności. Czym był ten mężczyzna, jaką wiedzę posiadał. Czy był łowcą? Miał zbyt wiele pytań.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: przejęte przez Sui
Zapach krwi nieco drażnił nos demona, lecz nie na tyle, aby stracić wszelką kontrolę nad własnym instynktem. Rogacz żywił się na tyle regularnie, aby stany otępienia nie zawładnęły nim.
— Ciekawość. Wasze krzyki trudno było zignorować — odparł, samemu obserwując sylwetkę zabójcy. On również chłonął wszelkie informacje o nim. Nie lekceważył jego stanu, zmęczenia czy wieku. Wielokrotnie przekonał się o tym, że łowcy byli gorszymi wrzodami niż pijawki przyklejone do pleców po kąpieli w mętnym jeziorze.
— Daj spokój. Te wasze podniosłe przemowy stają się już nużące. Idąc tym tokiem myślenia, wy również nie powinniście istnieć. Wy, ludzie, również nie jesteście pożądani na tym świecie — na ziemi zwierząt, które były tu przed wami, a jednak jesteście. I, o zgrozo, zabijacie je, aby przeżyć. Więc czym, drogi łowco, się różnimy? — zapytał. Lekko przekrzywił głowę w bok.
Zabójcy posiadali jedną uniwersalną mantrę, którą motywowali się podczas każdego spotkania z demonem. Rash przez chwilę zastanawiał się, czy przechodzą specjalne szkolenia, dzięki którym ich psychika nie ulega rozpadowi podczas starcia z fizycznie silniejszym gatunkiem.
— Tak jak mówiłem wcześniej, nie zamierzam was zabijać, ani walczyć. Byliście tylko chwilowym odbiciem na trasie. Opuść miecz.
Zsunął z głowy obszerny kaptur, spod którego wyłoniła się biała w gęste długie włosy głowa. Wiatr zatrzepotał kilka kosmyków wraz z przytwierdzonym do jednego z nich piórem.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: -
— Bo nie możemy odejść na własnych zasadach — Spojrzał w niebo, jakby próbował dojrzeć na nim znaku jakiegokolwiek Stwórcy. Poza niebem obsypanym w gwiazdy nie dostrzegał żadnej boskości. Niech szlag trafi tych wszystkich bogów.
— A śmierć z waszych rąk wydaje się bardziej kretyńska niż twoje postrzeganie świata — Nie mogli umrzeć, nie mogli się zabić. Jedynym możliwym sposobem była śmierć przez miecz nichirin. Nie wyobrażał sobie ugięcia karku, to wiązałoby się z hańbą na jego dumie. Wewnętrzna cząstka Itaro wręcz nakazywała mu wykazywać niektóre cechy dawnego samuraja. Rogacz z dużą niechęcią godził się na dualizm, lecz dzięki temu nie pozostawał zwierzęciem.
— Naprawdę powinni was w tym korpusie trochę częściej wypuszczać do świata i mniej karmić patetycznymi słowami — Zabójca wydawał się zagorzałym zwolennikiem nienawiści do wszystkiego, czego się obawiał, zapominając, że wielu ludzi nie pozostawała krystalicznie czysta.
— Skoro ci wspaniali ludzie, tak z wdzięcznością i godnością traktują siebie, przyrodę i zwierzęta, to dlaczego w waszych wioskach dochodzi do zabójstw, gwałtów i kradzieży? Czemu? Skoro jesteście lepsi od nas? — W oczach Rasha ludzie nie różni się od demonów, różniły się jedynie czyny, jakie dokonywali.
Skrzywił się nieznacznie — grymas niezadowolenia przeciął obojętną twarz; dopiero teraz można było zobaczyć w nim krztę emocji. Słowa zabójcy na początku spowodowały zrezygnowanie, lecz kiedy do jego nozdrzy dotarł intensywny zapach, wiedział, że to może potoczyć się całkiem w innym kierunku, niż założył.
Odruchowo cofnął się, jak gdyby to miało pomoc w czymkolwiek. Zapach tej krwi potrafił ogłupiać, odciąć do utraty kontroli — nie zamierzał do tego dopuścić. Nie zamierzał być jak reszta jego gatunku. Miał wybór. Chociaż w tej kwestii.
— Niech was szlag... — wyrzęził przez zęby, dłonią zasłaniając nos. Oczy nabrały mocny, intensywny kolor, a długie szpony mimowolnie zacisnęły się na jasnej twarzy demona. Ślina nabierała się w usta niczym woda u tonącego. Zmysły wolno wariowały, ostrzegały, aby zbyt długo nie zwlekał z podjęciem decyzji — a przecież ona była prosta. Chciał odejść. Niestety, stopy twardo trzymały się gruntu. Oddech zwolnił, a mózg wchodził w tryb drapieżnika.
Rusz się.
Rozkazał w myślach, lecz ciało nijak słuchało się poleceń. Instynkt był niezwykle silny, głośny i głodny. Pojawiały się myśli o sile, o jednym kroku bliżej celu.
Idź stąd. Natychmiast.
Walka wydawała się nierówna. Wiedział, że mógł ją przegrać w ułamku sekundy. Nie tylko z samym sobą, ale również ze zmęczonym łowcą. Świadomość własnego braku kontroli wiązała się z brakiem logicznego myślenia, analizowaniem sytuacji na polu walki i przewidywaniem ruchów przeciwnika.
Cofnął się ponownie. A potem znowu i znowu. W końcu zniknął z pola widzenia łowcy. I jeśli ten nie zatrzymywał go, to wrócił na główną drogę, z której zboczył pierwotnie.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: -
Oddech demona zwolnił niesamowicie, a serce przestawało nieraz bić. Płonął żywym ogniem, podobnym do tego, w którym do niedawna trawił się jego pobratymiec. Słowa zabójcy dochodziły do niego z opóźnieniem, stając się dla niego jedynym źródłem otrzeźwienia w nierównej walce.
Ślina wezbrała się w ustach Rasha, a zaciśnięte w pięści dłonie, pękały od ostrych szponów. Krew ulatywała między palcami.
— Nie porównaj mnie do nich — wyrzęził przez zęby, podnosząc wściekłe zielone spojrzenie. Można było przysiądź, że chwilę temu nie były tak intensywne, jak w tym momencie.
Mózg starał się odzyskać kontrolę. Resztki świadomości demona krzyczały, aby ten się wziął garść. Ciało pomimo ciężkości, w końcu wprawiło się w ruch. Nogi cofały się, aż w końcu uporczywy zapach znikał.
Rash znajdując się na głównej drodze, łapał oddech, jak gdyby właśnie wydostał się na powierzchnię wody. Wpadł z impetem na drzewo, łapiąc jego pień ręką i wspierając się, starał się nie przewrócić w przód.
Dusił się powietrzem i paranoicznie próbował uspokoić skołatane serce. Szeroko rozwarte oczy zastygły w bezruchu. Im więcej czuł bezsilności i uległości wobec krwi, tym nienawiść rosła, a jego serce na nowo gorzkniało.
Strach nad utratą kontroli i głód tylko otrzeźwiał go. Nienawiść, pogarda i wstręt do własnych słabości budził inne demony.
Zacisnął mocno zęby i oddychając nosem. Wypluł nadmiar śliny z niemym przekleństwem i goryczą.
Spojrzał przez ramię w gęsty las, z którego musiał uciec przez własnym instynktem. Zabójca miał wiele szczęścia.
Siedział w jakiejś opuszczonej jaskini. Ciepłe powietrze muskało jego chłodną skórę. Na wpół oparty o kamienną ścianę z przymkniętymi oczami, trawił głód, który tylko na chwilę ucichł. Wiedział, że kiedy tylko noc nadejdzie — będzie musiał iść zapolować.
W głowie obrał trasę do najbliższej wioski, w tej, w której miał uzyskać informacje o zabójcy zwanym Akihiro, lecz nagły podmuch chłodu wzbudził w nim czujność. A kiedy usłyszał jej głos, ostrożność wzrosła. Dotyk wbrew pozorom łagodny zmusił go do spojrzenia na postać kobiety. Dzięki temu wydarzeniu wiedział, jak bardzo musiał być ostrożny w swoim działaniu i jak bardzo Niwa śledziła jego ruchy.
— Niczym szczególnym, Piąta — odparł spokojnie, starając się ważyć słowa — Nie mam przyjemności z zabijania rannych, a walka z nim tylko spowolniłaby mnie w związku z moim celem — wyjaśnił. Nie widział w jakim stopniu jego słowa, zostaną przyjęte.
W zamian za przypomnienie sobie jednej rzeczy z przeszłości (sprzed przemiany) Rash zapomni o jednej rzeczy z jego demonicznej egzystencji - jedno i drugie jest do twojego wyboru, lecz nowsze wspomnienie musi dotyczyć konkretnej, odbytej w całości fabuły.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: termin płynny, bo jak widać mnie też schodzi długo przy pisaniu U_U
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|