Siedziała na większym kamieniu ze stopami zanurzonymi w gorącym źródle. Posiadłość była naprawdę duża i bardzo często służyła za ośrodek ratujący zabłąkanych Zabójców. Gorąca woda przyjemnie kontrastowała z chłodnym, ostrym powietrzem. Obiecała tutejszemu medykowi, że nie będzie siedzieć za długo na zewnątrz. Opowiadał coś o przeziębieniu. W normalnych okolicznościach w ogóle nie przejęłaby się czymś tak błahym. Teraz jednak zdecydowanie nie chciała zacząć kaszleć. Na samą myśl o kaszlu i bólu żeber zbierało jej się na mdłości.
Uniosła lekko zraniony nadgarstek do góry. Rana zdążyła się już zabliźnić. Świeża, jasnoróżowa blizna szpeciła jej bladą skórę. Blizna po ugryzieniu demona. Miała wrażenie, że to miejsce wciąż pozostało wrażliwe i obolałe. Zawsze dawało o sobie znać. Była naznaczona przez własny wstyd. Przez to co zrobiła i przez to jak ta sytuacja się skończyła. Yatagarasu. Demon o długich ciemnych włosach i oczach w odcieniu pochmurnego nieba. Na samą myśl o niczym czuła ukłucie złości i bardzo niechciany dreszczyk emocji.
Miała szczęście, że znalazł ją kupiec i zawiózł ją do rodu wspierającego organizację, inaczej mogło być po niej. Krwawiąca noga, wiele maleńkich igieł wbitych w ciało, a także połamane żebra, które ograniczały ruchy ciała - cud, że mieli tutaj lekarza. Opatrzenie jej zajęło trochę czasu, podobnie jak posmarowanie mazią obolałych kończyn oraz tych wymagających specjalistycznych ziół - Przynajmniej nie jestem już jeżem - tłumaczyła sobie, opierając się o ścianę.
- Oprócz Ciebie mamy jeszcze jednego gościa - dowiedziała się niedługo później, co zaciekawiło ją do tego stopnia, że poprosiła o pomoc przy wstaniu. Później już sama dotarła do źródeł, wspierając sylwetkę na grubej gałęzi, owiniętej z góry dużą ilością materiału, co by nie wbijała się w pachwinę.
- Ciekawe czy byłaś smaczna? - zapytała spokojnym głosem, spoglądając uważnie na Rin - Kto Ci ją zrobił? - podeszła nieco bliżej, starając się utrzymywać na buzi łobuzerski uśmiech.
Docierając blisko źródła, przeniosła wzrok na taflę wody. Chciała do niej wskoczyć, ale wystarczyłoby, że puściłaby podporę i cały ból, ponownie by do niej wrócił - Kuso - wyszeptała pod nosem, odwracając szybko wzrok.
- Yona - przywitała się podnosząc wzrok na dziewczynę. Szybko schowała porozdzierany nadgarstek, jednak blizna i tak została zauważona przez drugą Zabójczynię. Rin przeklęła w myślach, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. Mogła się tego spodziewać, w końcu Yona była spostrzegawcza. Poklepała miejsce koło siebie. Chociaż nie było zbytnio wygodne przesunęła się lekko robiąc jej miejsce Skrzywiła się przy tym okropnie, bo połamane żebro bolało kurewsko.
Ciekawe czy byłaś smaczna?
- Au, też się zastanawiam - odparła ze szczerym śmiechem, bo odpowiedziała zgodnie z prawdą zaskakując nawet samą siebie. Ciekawe czy mu smakowało. Myślała o tym częściej niż by sobie tego życzyła. Chociaż czy gdyby mu smakowało bardziej chciałby więcej? Czy wypił by ją całą? A nie porzucił jak zepsutego śmiecia i zostawił. Wykazał się sporą samokontrolą czy zwyczajnie nie miał więcej na nią ochoty? Nie potrafiła rozgryźć, zwłaszcza, że od tamtego spotkania ich przepływ informacji znacznie ucierpiał. Tak jednak bywa.
Kto Ci ją zrobił?
- Cholerny demon - odparła zgodnie z prawdą, bo Yatagarasu był cholerny i był demonem. Nie zamierzała spowiadać się z okoliczności, w jakich zdobyła te ranę. Była to blizna jak każda inna. Jedna z wielu. - Też masz jakieś nowe? - Zagadnęła Yonę starannie zmieniając temat na bardziej wygodny.
- Widzę, że ktoś nieźle Cię poturbował. Było chociaż fajnie? - Zapytała z lekkim śmiechem, który momentalnie przeobraził się w syk bólu i niekontrolowany kaszel, który tylko wzmagał kłucie w boku. Rin wstrzymała oddech próbując się uspokoić, bo ból potęgował kaszel, a ten z powrotem ból. Przewalone - stwierdziła w myślach.
Słaby uśmiech pojawił się na jej buzi, kiedy dostrzegła, że Rin zrobiła jej miejsce obok siebie - Doceniam gest, ale dobrze mi tutaj - bez pomocy nie miała co liczyć na możliwość wylegiwania się przy źródle. Nie z przebitą niedawno nogą oraz połamanymi, teraz usztywnionymi kośćmi wewnątrz niej. Nie pozostało jej nic innego jak stanąć z boku i zająć umysł rozmową. Byleby chociaż na moment uwolnić się z okowów cierpienia.
- Demony to takie dziwne stworzenia. Stoją u szczytu łańcucha pokarmowego, a jednak część z nich udało się pokonać. Czy ten Twój też umarł, a może... Dalej żyje? - spojrzała na nią uważnie, chcąc nieco lepiej poznać koleżankę. Jakie wybory podjęła w przeszłości? Jak traktuje istoty, które im zagrażają. Spędziły ze sobą jedną misję, kilka sparingów, to za mało, aby lepiej się poznać. Jednak teraz mogły to nadrobić, zmniejszając dzielącą je przepaść.
- O dziwo, nie. Chociaż może na nodze pojawi się blizna. Tamten demon rzucił mną o budynek, ale nie pozostawił blizn. Inny nawet mnie nie drasnął, ten zrobił ze mnie jeża, ale udało mu się w ostatnim odruchu przebić nogę. Liczyłam na jakąś bardziej epicką pamiątkę. Co za rozczarowanie - pogrążyła się na moment we wspomnieniach. Tamta misja uświadomiła jej kilka rzeczy, ale i nauczyła ją, aby ostrożniej podchodzić do przeciwnika. Mimo wszystko, czemu nie wzięła pod uwagę, iż słaba istota mogła posiadać wsparcie? Chyba dostała nową lekcję na przyszłość - Fajnie? Chciałam zabić słabego demona, by nie urósł w siłę. Jednak w przeciwieństwie do mnie, zabrał kolegę z możliwością kontrolowania roślin. Nienawidzę choinek, a przynajmniej dzisiaj zaczęłam. A tak... bardziej karcę siebie za swoją nieostrożność, nie było w tym nic fajnego - odpowiedziała spokojnie, przejeżdżając wzrokiem po tafli wody - Czyżbyś czerpała radość z walki z nimi? - dodała po chwili, nie odrywając spojrzenia od pary wody, która delikatnie się unosiła ku górze - Osobiście lubię walczyć, ale nie sprawia mi to, aż takiej przyjemności.
-Ten, który przekuł mój bok nie żyje. Staram się dokończyć co zacznę, ale niestety nie zawsze jest to możliwe, a w twoim przypadku? - Zapytała spoglądając na Yonę ukradkiem. Jej odpowiedzi były szczere, jednak starała się dobierać odpowiednio słowa. Yatagarasu wciąż gdzieś dam dychał. Tak przynajmniej jej się wydawało. Od tamtego spotkania w okolicach Edo nie miała okazji się z nim spotkać i dobrze. Szczerze nie zamierzała nigdy tego powtarzać. Każe spotkanie było dzikie i nieprzewidywalne. A przede wszystkim głupie i niebezpieczne. Pisanie listów, żeby wymieniać się informacjami w zupełności jej wystarczało. Niestety był to zdecydowanie bardziej niebezpieczny sposób komunikacji. Ktoś zawsze mógł przechwycić ich listy.
Rin zaśmiała się na wzmiankę Yony o pamiątkach. Miała rację. Każda blizna przypominała im o co walczyły, co przeszły. Była pamiątką i ostrzeżeniem, jak kruche potrafiło być ludzkie życie.
- Może następnym razem - zażartowała, ale oczywiście nie życzyła tego Zabójczyni. Miała nadzieję, że Yona pozostanie w jednym kawałku. Czego innego mogłaby jej życzyć?
- Choinki rzeczywiście brzmią groźnie - zastanowiła się myśląc o okropnych igłach. - Mój pluł jakąś dziwną substancją, dlatego rana na moim boku tak wolno się goi - dodała przykładając dłoń do opatrzonego boku swojego brzucha. Rana wciąż lekko pulsowała, ale powoli się goiła. Zbyt wolno jak na gust Rin, ale nie mogła nic na to poradzić. Poczuła rozlewające się gorąco spod opatrunku. Wiedziała, że jeszcze długa droga przed nią, a przecież tak samo jak Yona chciała wrócić do treningów jak najprędzej.
- Tak. Ten dreszczyk emocji, zastrzyk adrenaliny. Dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę - odparła szczerze, chociaż tak naprawdę to ktoś jej to uświadomił. Sama do tego nie doszła. Pokiwała w zrozumieniu głową, bo walka była nieodłączną częścią ich zawodu.
- Ciekawe kiedy znowu spotkamy się na misji. Nie wiesz co u Takuyi? -Zapytała niby od niechcenia odwracając się w stronę Yony. Wcale nie wspominała tej nocy z Takuyą kiedy zapili w trzy dupy i spali w jednym łóżku przytuleni. Ale t y l k o tyle! Co i tak dla Rin istniało w kategorii: zbyt wiele. W końcu jawnie zlustrowała Yonę wzrokiem. - Rzeczywiście wyglądasz jak siedem nieszczęść.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
- Dwójka zabita, choć z trudem. Na koniec nie wiele widziałam, ale nie po to, otrzymywałam te wszystkie rany, aby mi uciekli. Właściwie to nie wiele demonów zdążyło mi zwiać... No może poza Kiyo, była wtedy za silna - wspomniała swoją małą wycieczkę do Osaki, gdzie na terenie świątyni miała okazję spotkać sławną Uesugi, tą, co broni jej domu i stoi im na przeszkodzie. Gdyby tylko nie ona... Nie musieliby się przedzierać przez Kioto.
Mogliby od razu tam pójść, ale kult religijny, rzesze niewinnych ludzi - stanowili niemały kłopot.
- Oby nie - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, powstrzymując naturalny odruch, żeby się zaśmiać. Nagły ruch przyniósłby więcej cierpienia, niż pożytku, zwłaszcza, iż zwykłe uniesienie kącików ust wychodziło jej dość krzywo, niemal karykaturalnie.
- Toksyna? Ma jeszcze jakiś efekt? - zapytała lekko zmartwiona, choć w rzeczywistości już nic im nie groziło. Obie zostały opatrzone, a to oznaczało, że musiały tylko dojść do siebie. Tylko... Brzmiało to tak prosto, a jednak miną tygodnie, zanim osiągną pełną sprawność - Przynajmniej nie były zatrute, inaczej różnie mogłoby się to potoczyć - dodała po chwili cichym głosem, jakby nie chcąc się przyznać, że przez krótki moment patrzyła śmierci prosto w oczy.
- Stało się wtedy coś szczególnego? A może spotkałaś kogoś znacznie silniejszego? - musiała przyznać, ale walka z kimś silnym, nawet i ją by ożywiła. Taka istota była dla niej idealnym sprawdzianem, niezależnie od tego, jak wielkie niebezpieczeństwo za sobą niosła. Poza tym miała powoli dosyć przebijania się przez chmarę słabszych demonów. One nie zadawały Muzanowi takiego ciosu jak jego ukochane dzieci - Kizuki. Co prawda, może i nie miała do nich podjazdu, ale kiedyś na pewno będzie miała okazję, aby przyjrzeć się im z bliska i ocenić jak wielka przepaść ich dzieliła.
- Spotkałam go niedawno w Edo. Goniłam wtedy złodzieja, a że nie znam tego miasta tak dobrze, zdążyłam kilka razy go zgubić w mniejszych uliczkach oraz tłumie. On mi trochę jak z nieba spadł. Był wtedy po misji, w trakcie rekonwalescencji. Byliście wcześniej razem? W sensie na wspólnym zadaniu? Nie miałam okazji go zapytać, z kim poszedł - zapytała z czystej ciekawości, bo istniało prawdopodobieństwo, gdzie ta dwójka spotykała się znacznie częściej. Może nie prywatnie, ale na misji. Sama nie miała szczęścia, żeby zostać z nimi ponownie dobrana. Ot jedno zadanie, jeden przeciwnik mogący wchodzić do koszyków, a tak to zwykle działała sama, zbierając informacje. Może śledztwo ją zbliży do lokalizacji kogoś ważniejszego lub tych powiązanych bezpośrednio z Edo. Miała wszakże pomóc przy tablicy Takashiego.
- Mogłabym wyglądać lepiej, gdybyś mi pomogła z usiąść przy źródle. Może to ukoi moje rany - rzuciła słodkim głosem, nie namawiając dziewczyny wprost. Ot luźna propozycja, na którą może się skusi, a może nie...
Toksyna powinna była zniknąć razem z demonem, który już dawno wyparował, kiedy Rin bezceremonialnie i bez skrupułów odcięła mu głowę. Czy tak jednak było?
- Wydaje mi się, że nie. Gospodarz też uważa, że kwestia wyleczenia ran siedzi tylko i wyłącznie w mojej głowie - wzruszyła lekko ramionami, jak gdyby rozmawiały o pogodzie. Rin uważała, że nie miała wpływu na szybkość z jaką goją się jej rany. Medyk, który je oglądał posiadał jednak odmienne zdanie. Uważał, że Zabójczyni musiała rzeczywiście chcieć wyzdrowieć, a nie bez wyrazu wpatrywać się w swoją nową bliznę na nadgarstku po ugryzieniu Rintarou. Kiedy stała się tak słaba? Umysł miał wielki wpływ na ciało. Nie dało się temu zaprzeczyć.
- Dałam się trochę zaskoczyć i jak zwykle nie byłam wystarczająco ostrożna. Sama wiesz jak to jest - zaśmiała się cicho lustrując koleżankę. - Nie było to nic innego niż zwykle, chociaż czasami mam wrażenie, że demony nie próżnują i są coraz bardziej podstępne - zauważyła, bo misje stawały się coraz bardziej wymagające, a przeciwnicy coraz silniejsi. A może zwyczajnie obydwie dziewczyny rozwijały swoje umiejętności i naturalnie stawiały czoła demonom wyższej rangi?
Rozmowa zeszła na temat Takuyi. Rin wydawał się, że był to zdecydowanie bezpieczniejszy temat, na który mogły swobodnie rozmawiać. W końcu czarnowłosa nie chciała wzbudzać żadnych podejrzeń. Była przykładną Zabójczynią korpusu. Zabijała demony i tyle. Co z tego, że nie wszystkie w imię Zabójców Demonów. Co z tego, że nie wszystkie były zleceniami przekazanymi przez kruki, a jedynie informacjami zdobytymi na własną rękę, prawda? Liczyły się efekty, a Rin była naprawdę skuteczna.
Wystarczyło jedynie byliście wcześniej razem, które zapytała Yona, żeby policzki dziewczyny przybrały szkarłatny kolor, który rozlewał się aż po szyi.
- Mhm - odparła nienaturalnie wysokim tonem wstając na równe nogi i krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Ruch był nieostrożny i zdecydowanie zbyt gwałtowny. Podeszła do Yony starając się jej pomóc usiąść i asekurować, gdyby jej potrzebowała.
- Nawaliliśmy się w jednej spelunie - wypaliła nagle.
- Chciałabym, by i moje rany były tylko problemem siedzącym w głowie. Gdyby sama myśl wystarczyła do naprawy żeber oraz uda... Cóż, nie myślałabym o niczym innym - dodała lekko rozbawionym głosem. Medyk nakazał jej odpoczywać, pozwolić procesowi, aby ten z czasem przyniósł owoce. Nie pozostało jej nic innego jak oddać się chwili relaksu, skupić na sobie i myśleć, że niedługo będzie po wszystkim.
- Nie ty jedna - w końcu i ona dała się podejść, nie myśląc o tym, że te poczwary było stać na pracę zespołową. Zwykle spotykała indywidualistów, ale czasy się zmieniały, a one tak jak powiedziała Rin szukały bardziej podstępnych metod do zwabienia zabójców - Nie pozostało nam nic innego jak ruszyć głową i wybijać ich w intelektualny sposób - puściła Rin oczko, bo może i one nie należały do grona zabójców, którzy rozstawiają pułapki i wszystko planują, tak małe wyzwanie by się im przydało. Sprawdzian wiedzy i umiejętności, chyba nigdy nie ekscytował Yony do tego stopnia. Aż nie mogła się doczekać swojego pierwszego, słodkiego zwycięstwa.
Czyżby coś się stało?, pomyślała pospiesznie, próbując przeanalizować swoje wcześniejsze słowa. Była pewna, że sprostowała, co by nie wyszła na zbyt wścibską, a tutaj... Zastała ją niemała niespodzianka. Obserwując poczynania Asano oraz jej naturalne reakcje nie potrafiła zdusić śmiechu. Z czerwonym było jej do twarzy, bo wyglądała znacznie słodziej i niewinniej w oczach rudej.
- Wybacz mi dobór słów, nie chciałam Cię wyprowadzić z równowagi - powiedziała miękkim głosem, co by zapewnić ją o szczerych intencjach. Zwłaszcza po tym, jak beztrosko się roześmiała, nie mogąc wytrzymać zastanego widoku - Stało się coś szczególnego? Nie musisz mówić, jeśli Cię to... dręczy - podkreśliła ostatnie słowo, nie mogąc pozbyć się przypływu dobrego humoru. Ból jej towarzyszący był nieznośny, ale uważała, że w tym konkretnym momencie było warto.
Z pomocą zabójczyni przysiadła na skraju źródła. Zanurzyła w nim stopy, dłońmi podpierając się o ciepłą posadzkę - Tego mi było trzeba - wymamrotała cichym głosem, na moment zamykając oczy.
- Useugi Kiyo - powtórzyła znane imię potakując nieznacznie, żeby dać rozmówczyni do zrozumienia, że już wiedziała o kogo jej chodziło. Znane nazwisko, znana postać. Przynajmniej na terenach Osaki. - Była silna? - Zadała podstawowe pytanie spoglądając na Yonę. Oczywiście, że mierzyła demony jedną miarą. Jak silne były i jak ciężko było je pokonać.
- Kto wie, może następnym razem ponownie spotkamy się w walce - zauważyła. Była chętna do walki u boku Yony. Mogła na nią liczyć, a to najczęściej okazywało się najważniejsze wśród sojuszników i towarzyszy. Wzajemne zaufanie. Chociaż były od siebie tak różne, to jednak wiele je łączyło. Ogień i woda, a dobrze się dogadywały. Kto by pomyślał? Niby nie znały się bardzo dobrze w sferach prywatnych, Rin ufała koleżance. Może przyszedł właśnie ten moment? Może miały się o sobie więcej dowiedzieć?
Temat Takuyi spadł niczym grom z nieba i Rin dziwiła się sama sobie, że zdecydowała się go zapoczątkować. Teraz, kiedy już obydwie siedziały wygodnie mocząc nogi w gorącej, parującej wodzie; czarnowłosa tłumaczyła sobie, że to para wodna zaczerwieniła jej policzki. Nie nic innego. Oczywiście wiedziała, że Yona nie miała nic takiego na myśli. Nie była wścibska ani ciekawska, ale temat zwyczajnie sam z siebie wypłynął, a może Rin potrzebowała kogoś, z kim mogłaby w końcu porozmawiać o tamtej nocy w karczmie?
- Nie nie, to nic takiego - zaczęła machając lekko dłońmi w lekkim zakłopotaniu - Nie stało się nic szczególnego. Po prostu się spiliśmy i spaliśmy na jednym łóżku - zaczęła opowiadać nie dlatego, że Yona zapytała. Zwyczajnie chciała jej powiedzieć. Może potrzebowała jakiejś innej opinii? - Wiem, że to nic takiego.. po prostu kandydaci na męża, których wybrała moja rodzina nie dotrwali do ślubu. Na razie mi odpuszczono, bo jestem w korpusie, ale wiem, że wkrótce mnie to niestety czeka. Nie staję się coraz młodsza - kontynuowała wpatrując się uporczywie w taflę wody przed sobą. Rin nie umiała sobie wyobrazić małżeństwa. Na samą myśl o rodzinie, dzieciach i siedzeniu w domu aż ją skręcało. Była wojowniczką i nie chciała tego tracić. Chociaż małżeństwo niekoniecznie musiało oznaczać koniec jej przygód, tego się obawiała. Na samą myśl o kolejnym kandydacie wybranym przez ojca Asano aż ją skręcało. - I nigdy nie byłam z nikim tak blisko, jak wtedy z Takuyą - dokończyła spoglądając niepewnie na Yonę.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
Jeśli zabójczyni znacząco się poprawiła, to z białowłosą mogło być tak samo. Nie wiedziała, ilu zabiła, a nawet czy i jej wygląd się zmienił. Nieszczególnie śledziła losy demonicy, bo głównie przebywała na terenie Edo oraz Nagoi. Na terenach względnie bezpiecznych, chciała popracować nad sobą, ale i upewnić się, czy nie padną ofiarą dzieci Muzana.
- Może góra dostrzeże, że dobrze do siebie pasujemy, ale do tego czasu liczę, iż wspólnych misji będzie więcej, niż mniej - nie wiedziała, w jaki sposób zabójcy są wybierani do poszczególnych zleceń. Sądziła, że jest to jakoś powiązane z ich ogólną siłą oraz predyspozycjami. Jednak, czy mogło być coś jeszcze? Nieczęsto miała okazję widzieć Rin na wspólnym zadaniu. Głównie ten jeden raz, a potem... No właśnie. Jednak wierzyła, że nadejdzie dzień, w którym udowodnią współpracą, iż tworzą dobry zespół. Niezależnie od dzielących kobiety przeciwieństw.
- To chyba nic takiego, nie? - chciała jakoś uspokoić Rin, bo machanie łapkami już świadczyło o lekkim wytrąceniu z równowagi. W teorii powinny zachować spokój, ale z doświadczenia wiedziała, iż niejednokrotnie emocje potrafiły wziąć w górę.
Jednak temat toczył się dalej i nic nie wskazywało, że miały go w najbliższym czasie zakończyć. Odchyliła głowę do góry, wydmuchując ciepłe powietrze z ust. Co powinna zrobić? Niby temat miłostek i pochodnych nie był jej obcy, ale nikomu wcześniej nie doradzała. Z kolei, gdy doszło do tego poruszenie spraw związanych z przyszłymi małżeństwami, aż się wzdrygnęła.
- Taki nasz los - powiedziała z widoczną rezygnacją, bo sama miała za dużo nieciekawych przejść związanych z tymi "spotkaniami" - W większości mamy do czynienia z niedobranymi partnerami, widmem tragicznej relacji i niespełnieniem oczekiwań rodu. Sama to przerabiałam i mam tak, jak ty wolne z powodu zabijania demonów. Jednak, skoro byliście blisko... To coś czujesz do niego? - na koniec zwróciła oczy w stronę Asano, posyłając jej przyjazny uśmiech. W razie czego mogła na nią liczyć, nawet jeśli to oznaczało, że czasem posłucha jak Yona ponarzeka na tego typu sprawy - Niektórzy określają to motylkami w brzuchu. Nie w złym znaczeniu, bo nie wymiotujesz od tego, ale dużo się myśli o takiej osobie, chcę dla niej jak najlepiej. Zresztą... Proste pytanie. Kim jest dla Ciebie Takuya? - starała się nieco wyjaśnić, o co jej chodziło. Sama przez to przeszła, cierpiąc na koniec, ale znała piękno, jakie kryje się za tym uczuciem. Jednak, aby najpierw dowiedzieć się, czy to jest to... Musiała wiedzieć nieco więcej, a jak dużo się dowie, zależało tylko od Rin.
- Ważne, że nic Ci się nie stało - dokończyła szczerze, bo spotkania z demonami bardzo często kończyły się tragicznie. Zwłaszcza dla młodych i niedoświadczonych Zabójców. Chociaż i Yona i Rin wciąż nie miały sporej ilości doświadczenia, na pewno były silniejsze niż na samy początku obranej niebezpiecznej ścieżki, na której bardzo często narażały swoje życie.
- Oby - zgodziła się, bo Rin także nie miała pojęcia jak dobierali Zabójców do siebie. Czy chodziło o swoje umiejętności, o to kto gdzie się w danej sytuacji znajdował czy zwyczajnie ciągnęli losy. Kiedy czasami słyszała bzdury jakie jej kruk wykrakiwał nawet ta trzecia opcja wydała jej się okropnie prawdopodobna.
Temat Takuyi zagościł na dłużej, bo Rin jeszcze bardziej zaczynała się plątać. Nic nie mogła na to poradzić. Wszystko przez totalny brak jakiegokolwiek doświadczenia w sferze międzyludzkiej. Pewnie kupka piasku miała więcej wyczucia niż nasza sztywna Asano. Uspokoiła się jednak znacznie słysząc, że Yona także przeszła podobny proces szukania niepotrzebnych kandydatów do małżeństwa. Było to coś normalnego dla każdej panny z lepszego rodu. Nic nowego, nic innego, a jednak wciąż wprowadzało wielkie poruszenie. Zwłaszcza dla kobiet, które skosztowały wolności, jaką dawało zabijanie demonów i podróżowanie po świecie.
Zamyśliła się na chwilę wspominając ostatnie spotkanie z Takuyią. Czy czyła motylki, o których wspomniała właśnie Yona? Czy czuła coś innego niż zazwyczaj?
- Mogę na nim polegać. Ufam mu i łatwo się z nim dogaduje - zaczęła wyliczać na palcach z bardzo skupioną miną co najmniej jak gdyby rozwiązywała jakieś mega ciężkie równanie matematyczne. - Czyli tak jak z Tobą - dodała po chwili posyłając Yonie lekki uśmiech. - Chyba to taki zalążek przyjaźni - zdecydowała kiwając w zrozumieniu głową, jak gdyby w końcu poznała odpowiedź.
- Byłam zakłopotana całą tą sytuacją, ale pewnie nie byłoby inaczej w przypadku kogoś innego niż Takuya - wzruszyła nagle ramionami zdecydowanie się rozluźniając. Yona pomogła jej znaleźć odpowiedź. Przy Takuyi czuła się inaczej niż przy Masanorim. Była zdecydowanie bardziej wyluzowana. Tak jak przy Yonce.
- Twoje aranżowane małżeństwo nie doszło do skutku czy jednak ród wygrał? - Zdecydowała się na bardziej odważne, osobiste pytanie. Rin była doskonale świadoma, że zamążpójście wciąż na nią czekało. Wiedziała, że stary Asano jej nie odpuści, nawet jeśli zdecydował się trochę opóźnić cały proces. Ciekawiło ją jak widziała to Yona.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
Kwestia Takuyi rozwinęła się na dobre i Yona coraz to bardziej chciała usłyszeć więcej. Emocje zabójczyni ujrzały światło dzienne, a ruda obserwowała to wszystko z leniwym uśmiechem na buzi. Sama powiedziała chyba wszystko, co mogła jej przekazać. Czy powinna dodać coś jeszcze? Chyba o wszystkich "symptomach" ją poinformowała. Chyba...
Gdy wyliczała po kolei, co się działo między nią a nim, spojrzała w stronę palców, myśląc, do ilu doliczy. Wystarczyło jednak, aby wspomniała o niej i z dziwieniem wskazała na siebie. Nawet Yona nie wiedziała, co właśnie sobie pomyślała, ale wystarczyło krótkie sprostowanie, by zaśmiała się niezręcznie. No tak, przecież to o to chodziło!
- Jeszcze chwila i pomyślałabym, że do mnie coś czujesz - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem, zapominając o myślach, które na moment zagościły w jej głowie.
- Nigdy nie wiesz. Miłość... to dość skomplikowane uczucie. Co byś jednak zrobiła, gdyby ktoś Tobie wyznał uczucia? - zapytała głównie z ciekawości. Skoro na ten moment, nic do nikogo nie czuła, a przynajmniej tak to rozumiała na ten moment... To co z osobami, które ośmieliły się przemówić do niej prosto z serca? Dobrze by było, aby zauważała takie rzeczy, co by nie ranić zakochanych w niej osób. A skoro temat zawitał na dobre, kim byłaby, gdyby nie mogła, chociaż odrobinę pomóc Asano w rozumieniu takich rzeczy.
I tutaj pojawiły się schody. Hiryuu nie czuła się dobrze, opowiadając o swojej przeszłości. Nie była skomplikowana, ale czuła się niekomfortowo, gdy miała odtwarzać tamte sytuacje. Niemniej z cichym westchnięciem, spojrzała w stronę zabójczyni z lekkim wyrazem zmieszania - Nie wygrał, nie przegrał. Wiele spotkań nie doszło do skutku, wielu odtrącono. Jedno dalej jest wstrzymane i do tej pory, nie wiem, co się stanie dalej. Tachibana jest miły, ale nie czuję do niego tego, co się określa miłością. Raczej chciałabym, aby sam znalazł szczęście u boku kogoś, ja raczej się do tego nie nadaje - szczera odpowiedź, zabarwiona smutkiem i nieszczęściem, które ją spotkało. Nieodwzajemnione uczucia, wybór partnerki jej wybranego... To dalej bolało. Gdyby to nie była Sayaka, może zniosłaby to lepiej, ale tak... miała jeszcze trochę drogi przed sobą, aby wyjść na prostą.
- Przyjdzie ten dzień - zgodziła się z rozmówczynią. Osaka pozostawała na ten moment odległa, ale kiedyś przecież musiała zostać odbita. Nie wiedziała czy uda jej się dożyć tego dnia. Nie wiązała z Osaką praktycznie żadnych wspomnień. Miasto jak każde inne. Wierzyła jednak w sukces ludzkości, jak każdy Zabójca.
Leniwy uśmiech Yony wcale nie pomagał. Rin czuła się jeszcze bardziej nieswojo. Wydawało jej się, że rozmówczyni wie coś czego ona nie wie. Jak gdyby znajdowała się poziom wyżej w kontaktach międzyludzkich, w których Rin była tak świeża i niedoświadczona. Słuchała jej uważnie, starając się zapamiętać wszystkie wskazówki. Kiedy próbowała się tłumaczyć wszystko komplikowało się jeszcze bardziej. Policzki Rin pozostawały gorące i oblane zdrowy karmazynem, a niewinny żarcik Yony wcale temu nie pomógł.
- Ja nie - zaczęła plącząc się i patrząc na koleżankę wielkimi źrenicami jak 5 Ryo. Była zmieszana i zawstydzona i nie potrafiła tego nawet ukryć. Ta sama nieustraszona Zabójczyni, która co noc narażała własne życie w walce z demonami, przypominała teraz niewinne, małe kocię. - Jesteś śliczna, ale ja nie myślałam nigdy o Tobie w taki sposób - kontynuowała pogrążając się z każdym słowem niczym ciężki kamień opadający na dno. Zamilkła w końcu oszczędzając chyba siebie i Yonę.
Co byś jednak zrobiła, gdyby ktoś Tobie wyznał uczucia?
- Chyba bym umarła - odpowiedziała natychmiastowo bez żadnego zastanowienia. Jej totalna szczerość była rozbrajająca, bo naprawdę chyba by po prostu zdechła. Straci bracia Asano bardzo skrupulatnie odganiali jakichkolwiek zainteresowanych młodzieńców od siostry. - A ty?
Słuchając słów Yony nie chciała dalej ciągnąć tego tematu. Odrobina smutku w jej głosie była wystarczającą odpowiedzią. To co ją spotkało było jej wspomnieniem. Rin nie miała prawa wtykać nosa gdzie nie było trzeba. Nie zamierzała.
- Rozumiem - zakończyła jedynie, bo sama przecież do wielu rzeczy się nie nadawała. Na przykład do małżeństwa i związku. Zbyt łatwo narażała własne życie, żeby zagościć w czyimś sercu na dłużej. Nikomu nie życzyła takiej partnerki. - Musimy kiedyś wypić za te wszystkie wspomnienia - dodała próbując jakoś rozładować atmosferę.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
Co by zrobiła, gdyby wyznano jej uczucia? Naturalnie, chyba powinna je odrzucić, w jakiś miły sposób. Tylko, kto teraz odważyłby się na taki krok? Gdy sięgała wspomnieniami wstecz, nie znalazła nikogo, kto byłby zainteresowany nią w taki sposób. Niemniej sama przecież wyznała komuś swoje uczucia i została odrzucona na rzecz innej. Tym samym postąpiłaby tak samo bez potrzeby umierania, jak to odpowiedziała jej Asano - W zależności od sytuacji, ale raczej skłaniałabym się ku odrzuceniu takiej osoby. Aktualnie do nikogo nie czuję miłości, poza tym raz sama komuś powiedziałam, co czuję. Odrzucono mnie, więc nie chciałabym, aby ktoś przechodził przez to samo. Myślał, że ma nadzieję, gdy ich nie ma... To naprawdę paskudne uczucie - powiedziała widocznie przygaszona. Jej głos niemal zszedł do szeptu, a dawny promienny uśmiech zniknął, zastąpiony przez brak jakiegokolwiek wyrazu. Bursztynowe ślepia, iskrzące w świetle księżyca pociemniały, kiedy otwierała przeszłe rany.
Wypić? Rozejrzała się za czarką, ale przecież takich przedmiotów nie zostawiono nieopodal gorących źródeł. Westchnęła ciężko. Teraz naprawdę chciała się napić. Nie musiało to być jej ulubione shochu, teraz wypiłaby cokolwiek, co ma w sobie procenty - Zrobiłaś mi smaka. Aktualnie wzięłabym czarkę i polała nam, ale nie wiem czy wstanę - zaśmiała się gorzko, wiedząc, iż w aktualnej sytuacji ledwie mogła chodzić - Jednak w przyszłości? Wyślij kruka, a zastaniesz mnie trzy dni później, jak nie wcześniej.
- Jeszcze - odparła śmiertelnie poważnie, tylko po to, żeby za chwilę zacząć się śmiać. Żartowała, raczej. Przynajmniej próbowała. Szczerze już jej było wstyd za namiastkę żartu. Starała się! Trzeba przecież docenić chęci. Obydwie miały swoje problemy, swoje koszmary i zmory. Obydwie były ranne, bo walczyły zaciekle z wrogiem. To właśnie te krótkie, ulotne chwile swobody trzymały je jeszcze przy życiu, albo chociaż przy zdrowych zmysłach. Tak uważała.
Odrzucenie było okropne. Potrafiło ranić bardziej niż najgłębsze rany. Bolało bardziej niż najgorsze cięcia. A mimo to bycie odrzuconym nie bolało aż tak bardzo jak odrzucenie kogoś innego. Tak przynajmniej wydawało się Asano, bo w końcu nie miała w tym temacie za wiele do powiedzenia. Skinęła jedynie głową analizując słowa Yony.
- Szczerość, chociaż ciężka, jest chyba najlepszym wyjściem - zgodziła się. Niestety zdecydowanie łatwiej było o tym rozmawiać niż rzeczywiście znaleźć się w takiej sytuacji. Życie nie było proste, a uczucia jeszcze bardziej zagmatwane. To właśnie z nimi miała problem i nie próbowała tego nawet ukryć. Jej świat był okropnie zero jedynkowy, tak ją wychowano. Powoli coraz to nowsze, poznane osoby i coraz głębsze, różne relacje, poszerzały jej horyzonty. Proces szedł jej jednak opornie, bo przecież była okropnie uparta. - Mimo wszystko gratuluję odwagi.
W końcu przyszedł ten moment. Westchnęła podnosząc się powoli do pionu. Miała wrażenie, że zajęło jej to całą wieczność, chociaż ból z każdą chwilą malał. Widocznie ziółka i herbatki gospodyni rzeczywiście działały cuda. Zdrowiała, czy tego chciała czy nie. Zastanawiała się czy mogłaby przywyknąć do takiego spokojnego życia gdzieś na obrzeżach większego miasta w Japonii. Odpowiedź była prosta: absolutnie nie.
- Wezmę to za obietnicę - powiedziała z uśmiechem. Ich wspólny czas powoli dobiegał końca. Musiały się jeszcze wyspać i odpocząć. - Przejdziemy się do środka czy zostajesz tutaj jeszcze trochę?
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|