Sytuacja jednak miała też swoje ciekawsze strony. W tym pięknym bagnie nie siedział sam. W całą kabałę zostały również wciągnięte dwie demonice. (Technicznie rzecz biorąc był też jeszcze jeden demon, lecz jego los był Yamato nieznany.) Kitsune i Katsu, bo tak się nazywały były dosyć ciekawymi przedstawicielkami demonicznego rodu. Na pewno były bardziej okrzesane jak ciemnowłosy i wydawały się czerpać nieco mniej radości z szlachetnego zajęcia jakim było szerzenie rzezi niż sam demon. Cóż, mogło być to jedynie złudne wrażenie, jednak takie właśnie odniósł.
Po krótkiej przygodzie przy wybebeszeniu wioski, odzyskaniu szlachetnego wyglądu ułożonego mnicha i również ręki, którą stracił podczas walki. Cholerne wybuchy. Yamato tego wieczoru ulokował się w małej, ciemnej, acz przytulnej karczmie. Siedział przy stoliku sącząc powoli sake z kieliszka i leniwie rozpisywał nowe karty omikuji. Niestety wraz ze sporym fragmentem jego ciała zapas został zniszczony podczas zadania od siódmego. Cóż, przynajmniej jego liczba była szczęśliwa. Był to jakiś pocieszający omen.
Pchnęła mocno ciężkie, drewniane drzwi przed sobą i weszła do pobliskiej karczmy. Miała na sobie długą, śnieżnobiałą pelerynę. Kaptur zarzucony na jej głowę układał się trochę nienaturalnie na jej lisich uszach. Chciała ukryć swoją tożsamość? Teraz wszystkie ciekawskie spojrzenia w karczmie były utkwione w jej drobnej postaci. Szła prosto, przed siebie docierając do baru. Bose stopy wcale nie wydały jej się podejrzane. Przy każdym jej kroku peleryną odkrywała jasne kimono i długie lilowe włosy. Podeszła do karczmarzam który zaraz się do niej nachylił. Szepnęła coś, ale co? Potem rozejrzała się po zebranych. W końcu jej krwistoczerwone tęczówki odnalazły mnicha siedzącego nieopodal. Była to jedyna znajoma postać. Jej pełne usta wykrzywiły się w zadowolonym z siebie uśmiechu. Westchnęła idąc od razu w jego stronę. Usiadła na przeciwko bez zbędnych pytań dosiadając się do jego stolika.
- Wywróżysz mi przyszłość? - Rzuciła opierając łokcie na stole, a na dłoniach swoją brodę. Wpatrywała się w Yamato jak gdyby cały świat wokół nich nie istniał. Oczywiście chodziło jej o dziwne karty, jakie trzymał w dłoni. Dłoni, która odrosła. Takie szczegóły zdecydowanie jej nie umknęły.
Druga część skupienia Yamato luźno błądziła po wydarzeniach ostatnich dni. Powoli dochodził do wniosku, że skoro decyzje na temat jego przynależności do Kizuki zostały już podjęte, to nie było co wybrzydzać. Nie pozostawało nic innego jak wykorzystać całą tą sytuację na własną korzyść. Dla własnej siły. W końcu o to chodziło, prawda?
Demon nie zauważył więc gdy w karczmie nagle zrobiło się jak makiem zasiał. Nie zauważył też, gdy do właśnie jego stolika podeszła pewna zakapturzona postać i zapytała o możliwość odkrycia przyszłości.
- Chwilowo biznes zamknięty. - Odparł sucho nie podnosząc głowy od starannie pisanej karty. Po chwili jednak poczuł coś dodatkowego. Wraz z cieniem, który zasłonił mu dzieło, napłynęła do niego fala aksamitnego zapachu, który wydawał się znajomy. Powoli uniósł głowę i spojrzał w oczy wiszącej nad nim lisicy. - Ale coś mi się wydaje, że zrobię wyjątek. - Dodał po chwili kiedy zdał sobie sprawę kto go odwiedził.
Szybko dokończył malunek, nad którym w tym momencie pracował i sięgnął do reszty kart. Sprawnym ruchem profesjolnalisty przetasował serię wróżb, które jak dotąd udało mu się sporządzić.
- Co taką kobietę jak Ty, sprowadziło do takiego miejsca jak to? - Zapytał zaczepnie i zaczął nonszalancko rozkładać trzy przepowiednie tak, by nie dało się póki co odkryć ich treści. Sam nie wiedział co zawierały, ale przecież o to chodziło w całej rozrywce, prawda? - Niedosyt przygód po ostatnich dniach, hm? - Zakończył z półuśmiechem.
Dwie połówki uwagi mnich skupiły się w tym momencie na Kitsune, ale gdyby zdarzyło mu się rozglądnąć, to okazałoby się, że atmosfera w karczmie nie przestała być w żadnej chwili mniej gęsta. Ludzie podświadomie musieli wiedzieć, że przypadkowe spotkanie nie odbywało się pomiędzy zwykłymi śmiertelnikami.
- Świt - odparła z nutą smutku w głosie. Słońce było czymś co respektowały wszystkie demony. Chociaż były nieśmiertelne, mogły się pochwalić regeneracją. Tak naprawdę żadne z nich nie chciało przecież umierać. Lisica bała się świtu, ale czy można jej się było dziwić? Wciąż dzieliły ją od niego ze trzy lub cztery godziny, ale czy chciała ryzykować? Zdecydowanie bardziej wolała przebywać we
- Nie potrzebujesz ich trzymać, czy coś? - Zapytała zaciekawiona jego metodą. Czy wierzyła, że demon rzeczywiście widział przyszłość? Oczywiście, że tak! Zdecydowanie. Dlatego tak bardzo chciała usłyszeć jego wróżbę. Czy będzie szczęśliwa? A może stanie się silniejsza? Co z Takuyą? Co z małym dokiem na obrzeżach Osaki? Co z Kizukim, którego wspólnikami się teraz stali?
- Zabawy nigdy nie za wiele. A ty lubisz takie miejsca, Ya-ma-to?? - Odparła z cichym śmiechem. Był przyjemny dla ucha. Wszystko w jej wyglądzie i zachowaniu miało sprawić, żeby innych do niej przyciągnąć. Nic bardziej złudnego. Czy on też to czuł? A może oddziaływała tak jedynie na śmiertelników. Miała byś śliczna, urokliwa i niepozorna. Tylko po to, żeby chcieli ją poznać, podejść, a potem skończyć jako jej uczta. Tym razem była jednak wybredna. Wciąż obowiązywała ją umowa z Takuyą. Zabijała tylko tych, którzy na to zasługiwali. Zazwyczaj nie był to specjalnie wielki problem. Spora część społeczeństwa zamieszkującego Osakę była zepsuta do szpiku kości. Tym razem jednak nie było zbyt kolorowo. Głodna Kitsune bywała markotna. Póki co jednak skupiła całą swoją uwagę na demonie przed sobą. A gdzie rogi? - Cisnęło jej się na usta.
Nie potrzebuje trzymać czego? Kart? Dopiero po chwili skupił wzrok na zgrabnych, wystawionych do niego dłoniach. Odruchowo uniósł brew na ten widok i po chwili odparł.
- Nieszczególnie. To karty znają przyszłość, a nie ja. - Widział jednak, że nie do końca chodziło o rolę mnicha jako medium, a raczej o całe żartobliwe przedstawienie. W porządku. Zagrajmy w tę grę. - Ale skoro panience Kitsune to pomoże, to możemy i trzymać ręce. - Dodał i chwycił miękkie palce pomiędzy swój kciuk, resztę palców. Odruchowo przesunął pierwszym palcem głaskając dłoń, jakby sprawdzając jej gładkość. A była gładziutka jak mleko.
Tak jest. Bawmy się przybrał na twarzy milczący półuśmiech potwierdzający jej słowa.
- Szczerze powiedziawszy nie przepadam. - Odpowiedział, ujawniając jego preferencje w sprawie lokum. - Za głośno, cuchnie człowiekiem i niezbyt prywatnie. - Znowu zakończył z błąkającym się po ustach tym razem bardziej drapieżnym uśmiechem. - Cichy ogród, ciepłe dzikie źródło albo leśna kapliczka. Więcej miejsca na z a b a w ę. - zakończył powtarzając przeciągle wypowiedziane przez nie słowo.
- Losujmy. - Powiedział wskazując wolną ręką trójkę kart między nimi. Druga wciąż była zajęta jakże istotnym kontaktem z adresatką wróżby. Yamato również uważał, że w jego wróżbach jest fragment prawdy. Jednak kości zostały już rzucone. W które miejsce talli zostanie wtasowana ta, która będzie wybrana przez Kitsune. Sam fakt, że się spotkali w tej póki co smutnej karczmie. Sama decyzja wyboru jednej z trzech kart. To wszystko było w rękach losu. Skoro to wszystko się zgrało ze sobą, to jak wynik może nie być przesądzony, a w efekcie również przyszłość, którą będzie obrazował?
- Wydajesz się inny niż demony, jakie dotąd poznałam - dodała szczerze. Nie wyjaśniła jednak czy był to komplement czy nie. Tego Yamato musiał domyślić się już sam. - To maska, którą próbujesz wzbudzić moje zaufanie? - Zapytała zwyczajnie z ciekawości. Demony w jej oczach były przeokropnie wredne i w ogóle nie potrafiły się bawić. Brały sobie za punkt honoru niszczenie cudzych zabawek i deptanie wszystkiego swoim sarkazmem. W ogóle jej takie coś nie imponowało. Może i patrzyła na świat trochę inaczej, jednak czy można jej się było dziwić? Spędziła większość swojego demoniego życia w zamknięciu. Nic dziwnego, że czerpała z życia tyle ile się dało. Tak przynajmniej jej się wyrwało. Fakt, że praktycznie w ogóle nie opuszczała małego domku i nigdy dobrowolnie nie opuściła Osaki, był tylko nic nie znaczącym szczegółem w jej mniemaniu.
Zabawa. Słowo klucz w słowniku Kitsune.
- Zabawę? Jaką zabawę? - Zagadnęła spoglądając na niego krwistoczerwonymi tęczówkami. Dopytywała, bo oczywiście miała nadzieję, że kiedyś pobawią się wspólnie. Może w chowanego? W berka? O jakiej zabawie mówił demon? Nie wiedziała, jednak bardzo chciała się dowiedzieć.
Czy Yamato był inny od reszty demonów? Nie uważał się za takiego. Jedyne, co mogło go wyróżniać to nieco idealistyczne motywy jego poszukiwania większej mocy. Słyszac jednak to stwierdzenie ponownie już pozwolił sobie na uniesienie brwi jakby pytał “co przez to rozumiesz?”. Jednak nie spodziewał się prostej odpowiedzi. Przecież w taki sposób cała gra zostałaby bezwzględnie zepsuta.
- Kitsu! - Powiedział z udawanym wyrzutem, jednocześnie podnosząc kącik ust do góry. - Z kim Ty się zadajesz, że prosta, uprzejma rozmowa wygląda ci na jakąś pułapkę? - Zapytał kręcąc lekko głową. Jednocześnie wiedział, że takie podejście było całkiem rozsądne. Większość ludzi chciała ich śmierci, a dzieci Muzana były z natury samolubnymi gnidami. Kalkulacja była prosta, mógł spędzić dzień w ukryciu przed słońcem w miłym towarzystwie, lub obrażać się pół doby. Dla mnicha wybór był prosty. Dodatkowym szczegółem był kapryśny los, który połączył ich ze sobą. Oboje stali się w jakiś sposób naznaczeni przez Minoru. Współpraca w takim przypadku, wydawała się rozsądniejszym rozwiązanem.
- To z próbowaniem wzbudzenia zaufania, brzmi jakbym miał jakieś niecne plany. Niestety muszę cię zasmucić. Mój plan zakłada przeczekanie do zmierzchu w miłym towarzystwie. Póki co kompanię - Lekko pogładził kciukiem dłoń. - udało się znaleźć. Więc zostaje tylko czekać. - Zakończył odchylając się lekko do tyłu.
Następnie padło kolejne pytanie w sprawie zabaw jakich się oddawał mnisi demon. W odpowiedzi na pytanie uśmiechnął się tajemniczo. Przez jako swoją rozrywkę najczęściej traktował dobre polowanie. Najlepiej z dodatkowym wyzwaniem jakie na siebie nakładał. Ścigać ofiarę, dawaj jej iluzję ratunku i ucieczki by następnie zdeptać ją w proch. To były zajęcia jakim się oddawał rogaty w wolnym czasie. Lubił bawić się jedzeniem nieco jak koty, do których z nieznanych mu przyczyn czuł jakąś słabość.
- Może kiedyś zobaczysz. - Odpowiedział delikatnie drocząc się z demonicą. Bez przesady. Nie mógł przecież ujawniać wszystkich swoich kart od razu. Informacje smakowały znacznie lepiej gdy się na nie czekało. Z nieba to może co najwyżej deszcz padać.
Na koniec przyszła kolej na wróżbę, która przecież była tak istotnym elementem wieczoru. ciemnowłosy na początku spojrzał na dłoń, która była połączona z Kitsune i po chwili doszedł do wniosku, że za łatwo tej ręki mu nie będzie używać. Drugą dłonią sięgnął więc do wskazanej karty omikuji i odwrócił ją treścią do góry.
- “Pół-szczęście” - Odczytał Yamato. - Przeciętny wynik, ale to też dobrze. Oznacza, że przyszłość należy do ciebie. - Zakończył przesuwając kartę w stronę liliowowołsej. Co zamierzała zrobić z tą informacją, zależało od niej.
Kitsu!
- Rzeczywiście miłe towarzystwo - przyznała lustrując mnicha trochę dokładniej. Jego ubranie, jego dłonie, ręce, szyję i w końcu buzię. - Szkoda tylko, że w tak brzydkim miejscu - dodała trochę marudniej, jak gdyby nie mogła się powstrzymać. Karczma średnio przypadła jej do gustu i nie było co ukrywać.
- Opowiedz teraz, teraz i teraz! - Rozkazała uśmiechając się słodko. Zżerała ją ciekawość i sam mógł bez problemu stwierdzić, że nie grzeszyła cierpliwością. Kiedy czegoś chciała brała to od razu, bez zastanowienia i bez względu na konsekwencje.
W końcu jednak ich rozmowa zakręciła się wokół punku kulminacyjnego, czyli wróżby jaką mnich miał dla niej odczytać. Wybrała jedną z kart, a on odwrócił ję ukazując treść.
Pół szczęście.
- Nie podoba mi się - odparła momentalnie marszcząc brwi. Wydęła policzki i chyba niewiadomie ścisnęła dłoń Yamato z całej siły. Kitsu nie należała fizycznie usprawnionych demonów. Zajmowała się przede wszystkim walką z dystansu. Mimo wszystko na pewno to odczuł. - Zmień ją na inną - dodała spoglądając na niego gniewnie. Jej lisie uszy położyły się płasko na jej liliowych włosach. Nie wyglądała nawet na pół szczęśliwą.
- Następnym razem znajdziemy lepsze miejsce. - Powiedział żartobliwym tonem, ale było też w tym sporo prawdy. Raz, że Kitsune była zajmującą towarzyszką konwersacji. Dwa, ich los został połączony przez cholernego Minoru. A trzy, choć miała śliczną, niewinną buzię, to ciemnowłosy czuł w kościach, że słabizną nie była. Demon będąc istotą wielbiącą siłę, takiego argumentu nie mógł ignorować.
- Dobrze więc… - Roześmiał się głośno słysząc wielokrotne “teraz”. Powoli zdawał sobie sprawę, że w rozmowy z Lisicą będą oscylować pomiędzy dialogiem z morderczym potworem, a słodką dziewczynką. Cóż, taki był przecież urok dzieci Muzana. - powiedzmy, że podczas takiej zabawy mam coś wspólnego ze zwierzątkiem. Jak to było? - Zrobił krótką pauzę z udawanym zastanowieniem. - No tak! Zabawa w kotka i myszkę. - Zakończył z uśmiechem. Szczegółem mogło być to, że myszką był przerażony na granice wytrzymałości człowiek, a kotem było rogate bydle krążące wokół niego. Drobne detale.
Widząc wydęte policzki i czując uścisk, który zapewne pozbawiłby dłoni niejednego mężczyznę. Yamato tylko pokręcił głową.
- Tak to nie działa. - Próbował wytłumaczyć, a w duchu zastanawiał się jak daremna była to próba. Ciekawe która z obu stron liliowej monety zwanej Kitsune się teraz bardziej pokaże. Delikatnie minął wzrokiem twarz w którą jak dotąd się wpatrywał i pozwolił sobie na ocenę pobliskich ludzi. Kiedy zaczną się orientować, że coś się święci? - Kolejna wróżba nie skreśli tej. Ja bym kontrolą nad własnym losem nie pogardził. - Mruknął na koniec. Z jednej strony zastanawiał się, czy nie próbować jej jakoś uspokoić. Rzeź oznaczałaby kłopoty. Choć gdzieś czaiła się demoniczna złośliwość, która podpowiadała mu by sprawdzić co się może stać. Dwójka w mgnieniu oka mogła uczynić tu krwawą łaźnię jakiej dawno w okolicy nie widzieli i mnich rozważał, czy zmiana wystroju nie zrobiłaby temu nędznemu przybytkowi na dobrze.
Następnym razem.
- Huh - westchnęła przekrzywiając lekko głowę. Uniosła jedną brew lustrując go dokładnie. - Czyli zakładamy następne spotkanie. Wezmę to jako komplement - dokończyła zadowolona z obrotu spraw. Widocznie Yamato również cieszył się z jej towarzystwa. Uczucie było przecież wzajemne.
- Pobawimy się kiedyś razem? - Zapytała z wyczuwalną nutą prośby w głosie. Prośby, która chyba nie znała żadnego sprzeciwu. Nawet Yamato, ze względu na swoje rogi, nie mógłby jej chyba odmówić. Nie, jeśli chciał dalej wieść spokojnie życie drapieżnika polującego na niewinne, śmiertelne stworzenia i udającego porządnego mnicha. - W naszej zabawie możesz zostać moim kotkiem - dodała układając sobie w głowie plan zabawy. Nie za bardzo przejmowała się tym, że za myszkę miał robić w jego scenariuszu człowiek. Ona od razu zmieniła reguły podporządkowują je pod siebie. Zabawa z Kitsu miała jeden, drobny szczegół. Praktycznie zawsze była pozbawiona jakichkolwiek zasad.
- Niech będzie. Obiecasz, że następnym razem spróbujemy znowu? - Zapytała ponownie łapiąc jego dłoń w swoje dwie łapki. Wpatrywała się w nią kilka chwil, jak gdyby rozważała jakąś sprawę życia i śmierci. Następnie nachyliła się nad stołem przytykając nos i usta do wierzchu jego dłoni.
Będąc przy nienawiści do ograniczeń, mnich kiwnął twierdząco głową na zapowiedź kolejnego spotkania z Kitsune. Oczywiście nie myślał o złości do kobiety, a wobec Minoru, który niechybnie krążył gdzieś w okolicy spotkań trójki demonów. Nawet jeśli nie w osobie to w myślach. Zapewne część jego pobratymców potraktowałaby taki związek z Kizuki jako nobilitację. Dla świętego była to kolejne kajdany na jego żywot.
- A niby po co kolejne spotkanie. - Otrząsnął się z ponurych myśli i odpowiedział optymistycznie na zapowiedź wspólnej “zabawy”. Zawsze było to jakieś odbicie od wizji kolejnego spotkania z elegancką mendą.
- Tak? Będę kotkiem? - Zapytał z udawanym zdziwieniem. Nachylił się następnie lekko w stronę twarzyczki. - A kto będzie myszką? - Uśmiechnął się drapieżnie. Opcje były dwie, albo Lisica zostanie słodkim gryzoniem, albo drugą kocicą. Obie były równie kuszące. Yamato nie mógł się na ogół powstrzymać słysząc perspektywę ciekawego wyzwania, a czy to pościg czy rywalizacja się do tego zaliczała.
Widząc obrazę majestatu, kiedy mnich nie przystanął na żądanie zmiany wróżby, ciemnowłosy był bliski wybuchnięcia śmiechem. Jednak coś takiego grałoby w stronę “złych demonów”, które były złośliwe i cyniczne, a przecież Yamato taki nie był, prawda? Odchylił się tylko delikatnie do tyłu i ponownie wygiął swoje usta w lekkim półuśmiechu. Sto pociech było z tą Kitsune. Przynajmniej nigdy nie groziła mu nuda, która była jedną z najgorszych zmór demonów. Kalejdoskop emocji kręcił się bez końca, gdy moment później zbliżyła do jego ręki swoją twarz z pytaniem o kolejne odgadywanie losu.
- Kiedy tylko będzie na to dobra okazja. - Odpowiedział ciepło kładąc drugą rękę na jej kapturze. Po krótkiej chwili delikatnego muskania głowy i przy okazji lisich uszu. Mężczyzna sięgnął ponownie w stronę butelki z sake. Drobne przyjemności ubarwiały kroki po tym padole. Piękne koiety, alkohol i inne rozrywki. Czego chcieć więcej? Zapytał sam siebie sącząc powoli napój z czarki.
Zaklaskała w dłonie zadowolona z jego odpowiedzi. Nie odrzucił jej, chociaż mógł. Demony często lubiły psuć czyjeś plany czy marzenia. Ot tak, dla zabawy. Yamato wydawał się bardziej autentyczny, czy rzeczywiście taki był?
- Możemy się zmieniać. Jak w zabawie w berka - wyjaśniła swój plan na zabawę również pochylając się w jego stronę, jak gdyby wyjawiała mu jakiś bardzo ważny sekret. Jej uśmiech pogłębił się delikatnie, w końcu temat zdecydowanie jej odpowiadał. Chodziło tutaj o zabawę. Pościg i rywalizacja w jednym. Bez ludzkich ofiar, ale gonienie siebie wzajemnie było na pewno bardziej wymagające od zwykłego polowania. Kto wie, brzmiało fajnie. Przynajmniej według Kitsune.
- Tym razem Ci odpuszczę ze względu na rogi - wyjaśniła bawiąc się jego dłonią. Trąciła ją nosem, pomiziała policzkiem. Nagle poczuła ciężar jego dłoni na swojej głowie. Spojrzała na niego krwistoczerwonymi tęczówkami i bezceremonialnie zatopiła ostre kły w dłoni, którą miała w swoich łapkach. Trzymała ją w żelaznym uścisku swoich szczęk do momentu, aż przestał ją głaskać. Z drugiej strony przymilała się głową podczas muskania jej głowy, jak gdyby głaskanie sprawiało jej przyjemność. Jej akcje były sprzeczne. Jak gdyby chciała, żeby ją głaskał ale za równo nie chciała. Chyba sama nie była pewna. Kiedy zabrał rękę wyciągnęła ostre zęby z jego dłoni tylko po to, żeby delikatnie zlizać kilka kropel jego krwi, które zdążyły zabarwić bladą skórę jego dłoni.
- Brzmi kusząco, jednak widzę tutaj pewną komplikację. - Zaczął powoli. - Nie widzę siebie w roli uciekającej myszki. - Zakończył wzruszając ramionami, jakby wytłumaczył jakąś oczywistość. Na jego twarzy ponownie zagościł uprzejmy uśmiech. Nawet jeśli pierwotnie założyliby, że mnich jest ścigany, to z całą pewnością prędzej czy później odwróciłby się w stronę pościgu. Ucieczka, nawet w imię rozrywki, zwyczajnie nie leżała w jego naturze. Chyba, że chodziło o ucieczkę przed słońcem lub śmiercią, wtedy odzywała się hipokrytyczna część jestestwa i miał zasady w czterech literach.
- Och dziękuję. - Mruknął w odpowiedzi na łaskę jaką został obdarzony. Jednak skoro jedną ręką zabierał to drugą musiał coś dać więc szarpnął lekko głową na bok odsłaniając czoło z włosów. Następnie skórę przebiły dwa kościane rogi o popielatym kolorze. Póki co małe, kilkucentymetrowe, przecież nie chciał robić widowiska na karczmę. Potem zerknął z powrotem na Kitsune w obserwacji reakcji.
Ta jednak musiała być zajęta jedynie przez jakiś czas, bowiem po chwili bez wyraźnego powodu użarła Yamato w rękę. Widząc to na początku odruchowo się szarpnął ale po chwili przekrzywił tylko głowę patrząc na nią z niemym pytaniem “Poważnie?”. Kiedy w końcu puściła uniósł dłoń nieco bliżej siebie i się z wielką uwagą przypatrywał.
- Na przyszłość z łaski swojej ostrzegaj. - Powiedział z rozczarowaniem ale i echem ostrzeżenia w głosie. Następnie dopiero krótką myślą zasklepił rany. - Na wszystko musi być czas i miejsce. - Zakończył już spokojniej.
- No to będziesz tylko kotem niech będzie - westchnęła machając dłonią, jak gdyby odrabiała jakąś natrętną muchę. Przewróciła też teatralne oczami, tak dla efektu.- Ja będę uciekać, ale będziesz się musiał postarać - dokończyła z błyskiem w oku. Zabawa w berka brzmiała kusząco. Nie zamierzała ułatwiać mu całej roboty, Była szybka i chciała, żeby o tym wiedział.
- Nie mogłam się powstrzymać - odparła, jak gdyby jej odpowiedź miała być wystarczającym wytłumaczeniem gryzienia jego dłoni. Odpowiedziała, chociaż jej uwaga była już skupiona na parze rogów wystających z jego czoła. Wpatrywała się w nie niczym małe dziecko, które zauważyło nową ulubioną lalkę w sklepie z zabawkami. Jednym zwinnym ruchem podniosła się nieznacznie. Wylądowała kolanem na stoliku i wyciągnęła do niego dłoń, żeby dotknąć jego lewego rogu. Jeśli się odsunął, albo chciał jej to uniemożliwić, zamierzała wejść w całości na stolik, który ich dzielił, tylko po to, żeby pogładzić małe rogi. Oczywiście zamierzała wyegzekwować swoją nagrodę, choćby nie wiem co.
Rogaty demon był zaskoczony, że lisica tak szybko odpuściła negocjacje na temat permanentnej roli ciemnowłosego jako “kotka”. Spodziewał się protestów, negocjacji, tupania nóżką, zakładania rąk na piersi i innych powszechnie znanych gestów negocjacji. Nic z tego się jednak nie zdarzyło i doszło do ugody. Jeżeli coś się nie działo zgodnie z planem Yamato naturalnie węszył on coś niedobrego. Tak więc uznał, że gdzieś w tym była pułapka. Tak jest. Ta sama osoba, która chwilę temu dziwiła się z paranoi Kitsune, przejawiała identyczne rozumowanie. Podobieństwa to kolejna zapowiedź dobrej współpracy. Skoro jednak potencjalne niebezpieczeństwo zostało określone, po prostu należało na nie uważać i mieć to na względzie podczas rozrywek.
- Oj w to nie wątpię. - Przytaknął diablicy w nawiązaniu do wzmożonego wysiłku podczas pogoni. Całe szczęście, że rogi nie były jego jedynym atutem w takich zadaniach. Ściganie się, nawet jeśli nie w celu rzeczywistego mordu mogło być całkiem ciekawym doświadczeniem. Jakąś formą treningu nawet.
Następnie scena jaka zaczęła się rozgrywać spowodowała mimowolne podniesienie brwi przez demona. Rogi jakie się pojawiły na jego czole, były najwyraźniej czymś co trafiało prosto do dziewczyny. Ta widząc kostne wyrośla zaczęła się wpatrywać w nie jak dziecko w cukierek. Cóż, każdy miał swoje słabości. Na moment przez jego głowę przeleciała myśl o ponownej grze o rogi, jednak szybko zrezygnował. Już dość podrażnił dzisiaj Kitsu, więc zasłużyła na wspomniany cukierek. Skoro jedna ręka zabierała to druga musi dać. Równowaga musi być.
Tak więc z teatralnym westchnieniem, ale i z iskierkami w oczach Yamato zbliżył swoją kolczastą głowę tak, by łatwiej było sięgnąć do jego czoła. Ciekawe czy była świadoma, że mogły stać się większe.
- Wiem, że to Osaka, ale pół karczmy się gapi. - Mruknął lekko rozbawiony mężczyzna. Jednak powiedział to dopiero po chwili zabawy z wyroślami. Każdemu coś się z życia należało.
- Przebudziłeś się z nimi czy dorobiłeś je potem dla ozdoby? - Rzuciła w jego stronę, kiedy w końcu przestała przyglądać się jego rogom jak gdyby były nie z tej planety. Westchnęła na jego komentarz. - Jestem u siebie nie będę się hamować - fuknęła trochę ostrzej niż z początku zamierzała. Oczywiście nie chciała, żeby jakiś ludzki klient otworzył drzwi, wpuścił trochę słońca i ją spali; ale nie chciała się pilnować. Nie lubiła się pilnować. W końcu jednak dała za wygraną, opadła z powrotem na krzesło robiąc trochę niezadowoloną minkę. Jej krwistoczerwone tęczówki wciąż wpatrywały się w kolczastą głowę Yamato.
- Mam je odkąd pamiętam. - Wybił się z przeszłości wzruszając lekko ramionami. Niezbyt lubił wracać do tamtych chwil. Był to w końcu czas słabości. - Widzę, że się podobają. - Mruknął z lekkim uśmiechem. Prawdę mówiąc sam też był zadowolony z tego dodatku. Z pewnością nadawały swoistej godności.
- Oj nie hamuj się. - Yamato próbował ułaskawić półfochniętą Kitsune. - Po prostu… delikatnie zwolnij. Posmakuj chwili. - Dodał po chwili z łagodnym uśmiechem na ustach. Na swój sposób rozmowa z lisicą przypominała falowanie. Nastroje rosły i malały. Trzeba było po prostu dobrze trafić. Kolejna z wielu zabaw. Niewątpliwym plusem był brak nudy w dialogu z nią.
Zgodnie z tą zasadą moment po kapryśnym fuknięciu przyszedł czas na odwrócenie kalejdoskopu i dziewczyna zamieniła się w śpiące kocie…? lisie…? czy jak się tam nazywają te małe rude kulki? Uniosła ręce do mnicha z niemym żądaniem “zanieś mnie”. Przez twarz demona przeszło w moment kilka fal emocji. Konsternacja nietypową dla dzieci nocy prośbą. W końcu wymagało to garstki zaufania do drugiej maszyny do zabijania. Następnie teatralne westchnięcie jako komentarz. Lecz w końcu pogodzenie się z losem i obrót do Kitsune plecami. Niech sobie wejdzie. W najgorszym wypadku ugryzie go w szyję. Cóż, była grupa ludzi (i demonów), która by z całą pewnością zapłaciła by być ugryzionym przez nią. Dziwne to były rozrywki. Zawsze planem B było katapultowanie jej z pleców za pomocą rosnących skrzydeł. Choć po cichu liczył, że do czegoś takiego nie dojdzie. Ot paranoiczne rozważania demonów.
- Podobają. Nawet bardzo - przytaknęła, bo nie było co ukrywać. I tak sam doskonale znał prawdę, jednak Kitsune bez ogródek go zapewniła o swoim zdaniu.
- Nie umiem powoli. Wieczność jest dla mnie za krótka - odparła, jednak dała za wygraną. Yamato miał rację. Delektowanie się każdą chwilą było wyjątkowo kojące i piękne. Tak właśnie powinno przeżywać się swoje życie, kiedy było wiadomo, że nie miało ono limitu. Kitsune ciężko było jednak przestawić się, że jej czas na ziemi nie miał granic. Widziała ostrze Nichirin i słońce. Nie chciała umierać. Okropnie bała się końca. Zwłaszcza, że miała tak wiele jeszcze do zrobienia. Chociaż jej istnienie było bardzo monotonne i skupiało się głównie na jedzeniu i jej przyjemnościach, wciąż wydawało jej się, że z czymś nie zdąży. Może więcej czasu spędzonego w towarzystwie demona - takiego jak Yamato - trochę naprawiłoby jej skrzywione poczucie czasu? Przez to, że przebywała głównie w towarzystwie Takuyi lub samotnie, nabrała ludzkiego odruchu mierzenia czasu. Było to rzeczywiście kłopotliwe i bezsensowne. Ona nie miała przecież ograniczeń. Miała przed sobą całą nieśmiertelność, więc skąd ten pośpiech?
Mając na plecach drzemiący pakunek demon skierował się w stronę pokojów gościnnych. Prawdę mówiąc nie miał zielonego pojęcia jak działała taka karczma. W skrócie w otoczeniu tak dużej ilości ludzi czuł się nieswojo. Przyzwyczaił się do traktu. Nawet jeśli jego towarzyszka twierdziła, że tu nie chcę się hamować, dla Yamato całą Osaka była czymś dziwnym. Na swój sposób przywykł do statusu, gdzie każdy człowiek to potencjalna ofiara, tutaj miał wrażenie, że nieograniczony mord, spotkałby się z jakąś antypatią mieszkańców obu typów. Zasady poza miastem były prostsze.
Idąc po ciemnych korytarzach budynku w końcu trafił do pustego pokoju. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Lekkim ruchem barków potrząsnął słodkim workiem na plecach by się nieco przebudziła. Odwrócił się plecami do łóżka i pozwolił by się na nie zsunęła.
- Do spania, będę w karczmie. - Mruknął po cichu. Gdy ta się ułożyła skrobnął ją delikatnie po włosach z nieznanego sobie powodu. Może jakaś jego część chciała nieco więcej rozrywki w postaci użarcia zębami. Ot drobne rozrywki demonów. Wychodząc z pokoju obejrzał się po nim jakby sprawdzając czy nigdzie nie świeci nawet promyk światła. Po upewnieniu się, wyszedł.
Chwilę później wrócił do swojego stolika i poprzedniego zajęcia, czyli malowania wróżb. Coś mu jednak nie szło. Nie mógł odnaleźć skupienia. Złapał się na tym, że podejrzliwe reaguje na każdego, kto chociaż zbliża się do drzwi prowadzących w kierunki pokojów. W końcu westchnął, zamówił dodatkową butelkę sake i powoli ją sącząc spędził resztę dnia na rozważaniach życia i śmierci. No i obserwowaniu pewnego ciemnego korytarza.
- Oyasumi, Yamato - odparła ledwie słyszalnie, kiedy już kierował się w stronę drzwi. Czy dosłyszał jej słowa?
Koniec x2
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|