Informatorka zaś, zaciągnęła się wyraźnie swojej fajki wypuszczając delikatnie zaciągnięte powietrze w kierunku Yony, teatralnie zasmucając się mówiąc:
- Liczyłam, że nie dopytasz.
Stąpając delikatnie po drewnianej podłodze wróciła do swojego biurka mówiąc:
- To jaki mam w tym interes, powinno obchodzić cię tak samo, jak mnie obchodziło jaki interes macie z tymi samurajami.
Uśmiechnęła się delikatnie, będąc w pełni świadomości, że sama nigdy nie zapytała o cel ich poszukiwań. Kwestia ta sama padła za sprawą jednego niewinnego pytania:
- Chce tak jak przed chwilą, wyjrzeć za okno. I mieć pewność, że ich tam nie zobaczę w najbliższej okolicy przez bardzo długi czas. Nawet na wieki, jeśli tak wam łatwiej.
Rozkładając się swobodnie na swoim krześle, z niewielkim uśmiechem dała przetrawić zabójczynią ich oczekiwania, zaciągając się ponownie w tytoniowej rozkoszy:
- Tak jak ta szóstka, którą szukacie, zbyt szybko nie odwiedzi czegokolwiek związanego z Minamoto. Szczególnie ten rudawy osiłek, z dość okropną blizną na oku. Tak trudno ukryć ludziom rudzinę, w kraju gdzie niemal każdy ma ciemne włosy. Szczególnie, jak przebywają wszyscy w jednym miejscu.
Zawartość fajki informatorki zdawała się całkowicie wypalić. Paląca kobieta westchnęła z lekkim żalem, podnosząc się leniwie ze swojego siedliska.
- Wrócę za parę chwil. Zastanówcie się kochane w tym czasie, bo nie mam dla was całej nocy.
Znikając za zasłoną, informatorka zaczęła szykować nową fajkę tytoniu. Łowczyni kamienia niemal natychmiast obróciła się do Yony szepcząc jej do ucha:
- Następnym razem będę czekała na dole.
Nie podobała jej się ani trochę ta "przyjaciółka" Yony, jednak pomimo niechęci musiała przyznać, że znała się na swojej robocie. Był to niewątpliwie przydatny aset do posiadania, nie tylko dla Korpusu, ale też oddziału Cienia:
- Nie kłamała w niczym. Chociaż sprytnie zaginała prawdę. Jej opis pokrywa się z tym, co usłyszałam od lojalistów. Zaś ci na dole...
Łowczyni kamienia wsłuchała się w hałasy na dole, bez problemu wyłapując treści rozmów z zaułka:
- Sprzedają to świństwo, które pali. Najpewniej to jej jakaś nachalna konkurencja. Jeśli mamy ich tylko nastraszyć lub pobić to nie widzę w tym żadnego kłopotu.
Była teraz Cieniem, nie Zabójczynią Demonów. Jednak nawet jako Cień, trudno jej się byłoby przemóc do zabijania całkowicie niewinnych ludzi. Nawet jeśli bycie banitą sprzedającą narkotyki było dalekie od niewinności...
Informatorka po dłuższej chwili, wyłoniła się zza kotary ze świeżą porcją tytoniu w rękach:
- Już jestem. A więc, mam twoje zaufanie Zajączku? Bo ja zaczynam wątpić w moje zaufanie do was. Jakkolwiek można ufać tym, co przychodzą tu w maskach.
Odrzekła tupając lekko nogą w kwestii zniecierpliwienia. Każda sekunda, w której ci banici dalej sprzedają swój kiser była wyraźną stratą dla niej. Dlatego oczekiwała odpowiedzi i akcji dosłownie od zaraz.
- Mój człowiek odnajdzie was, jak skończycie. Jeśli będziecie wątpić, że pochodzi ode mnie zapytajcie go o imię.
Odrzekła kobieta ustawiając się tuż pod oknem, by podziwiać potencjalne widowisko. Które spodziewała się bez cienia wątpliwości zobaczyć, ze swej bezpiecznej pozycji.
Łowczyni kamienia nie miała obiekcji, co do potencjalnego planu. Szczerze to najchętniej nie odzywałaby się dzisiaj ani słowem, do czasu kiedy spotka poszukiwanych ludzi.
- Oby twój plan wypalił... Mam już dosyć oprychów na ten wieczór. Daj mi znać, kiedy mam zaatakować
Stanęła w cieniu, obserwując zza winkla zaistniały spektakl. Który już teraz zdawał się być dość chaotyczny. Jednak taki był jego cel.
Gdy tylko banici z wściekłością w oczach, Tatsu szybkim krokiem wbiegła za nimi. Mijając ćpunkę, rzekła do niej srogim głosem:
- Uciekaj, jeśli ci życie miłe...
Wyciągając swój dwumetrowy łańcuch, skróciła dystans dzielący ją, a goniącym Yonę banitów. Była gotowa powalić jednego z nich na glebę, zawijając brutalnie łańcuch wokół jego szyi, gdy tylko otrzyma sygnał od zaprzyjaźnionej zabójczyni płomienia.
Teraz jednak nie była Tatsu. Była niczym kostucha Izanami. Cicha, niewidoczna dla śmiertelników. Którzy beztrosko biegli przed siebie za rudowłosą, nieświadomi że śmierć może czekać tuż za rogiem.
Teraz
Nie trzeba było czekać zbyt długo na czyn. Pomimo iż szybkość Yony przewyższała szybkość Tatsu, ta zdawała się wyczuwać podświadomie idealny moment do ataku. Nieszczęśnik przytulony łańcuchem nie miał nawet szans na obronę, gdy łańcuch zawinął wokół niego jego szyi pętelkę i przyciągnął bliżej córki grabarza.
Córka grabarza skupiła się na tym kruchym umykającym ludzkim żywocie. Sercu watażki, które zaczynało bić szybciej. Jego desperackie ruchy, próbujące wyzwolić łańcuch. Nikłe błaganie o pomoc, które było ledwie słyszalne dla jej uszyska. Zaś tuż za swymi plecami poczuła zimny chłód i dreszcz wiatru. Czując jakby sama Izanama-sama zmierzała po ulatującą duszę. Czuła, jak jakaś cząstka jej chciała się cieszyć tą chwilą jak najdłużej. Jednak zdała sobie sprawę, że ciało ludzkie nie było w stanie je zbyt długo wytrzymać.
Najlepszy kat z Edo was osądzi, o ile nie spełnicie jego żądań
- Jej żądań. - odparła chłodno powracając z tego dziwnego transu - Izanami-sama czeka na was, tam gdzie handlowaliście tym duchliwym świństwem. Dziś łaskawie czeka, ale gdy zobaczy was w tym miejscu na nowo, nie będzie taka łaskawa.
Odpychając mężczyznę w kierunku klęczącego mężczyzny wykrzyknęła dość ostro i z nienawiścią:
- Nie chce was widzieć na tej ulicy ździry!
Jej łańcuch był cały czas w gotowości, jednak nie spodziewała się żadnych podejrzanych ruchów z ich strony. Ich serca były wręcza za głośne dla łowczyni kamienia. Nie można było pomylić to z jakąkolwiek emocją, która nie była strachem.
- Nie uwierzę, że całe Kioto kończy się wokół jednej ulicy. Ale dla was skończy się na tej jednej ulicy.
Odparła z chłodem, nie wypowiadając już żadnego słowa do bandziorów. Dla niej cała ta przepychanka była zupełnie o nic, pomimo iż zdawała się ulec lekkiej nienawiści, jaką darzyła ten cały półświatek. Zdawali się nie różnić niczym innym od samurajów, co wykorzystują swoją pozycję, by żyć w luksusach i opychu bogactwa.
- Mam to gdzieś. - odparła srogo zabójczyni kamienia, w odpowiedzi na pytanie Yony wzruszając ramionami - Wystraszyliśmy ich na tyle, że nie powinni być problemem, przez co najmniej tydzień. Szczególnie tracąc towar. Co się stanie za tydzień mnie nie interesuje.
Opadnięcie sakiewki z "trawiastą" zawartością, wydało dla zabójczyni kamienia charakterystyczny dźwięk.
- Skoro śmierdzi, to po co bierzesz. - odparła jedynie ruszając przed siebie do ich kryjówki. Debatując w ciszy nad kolejnym krokiem. Otrzymane informacje powinny ich zbliżyć do uciekinierów z Minamoto. Być może nawet otrzymają ich dokładną lokalizację. Przesłuchają ich, wyciągną potrzebne informacje. Jednak co potem? Cieszyłaby się, gdyby Kaga powiedziała otwarcie "znajdź, przesłuchać, zabić". Wtedy tylko wykonywałaby rozkazy przełożonej. Jednak teraz, cała decyzja leżała tylko i wyłącznie w jej rękach. Czy za ich działania w Minamoto zasługiwali na śmierć? Według obecnej wiedzy, nie miała co ku temu wątpliwości. Jednak czuła, że nie wszystko wiedzą o samych powodach ich zdrady. Czy to był faktycznie strach, czy może coś znacznie więcej?
Docierając do połowy drogi, spojrzała oceniającym wzrokiem na wysłannika informatorki, który na pytanie o imię uśmiechnął się szeroko mówiąc:
- Zajączku
Tatsu uśmiechnęła się niezauważalnie zza swojej maski oznajmiając neutralnym głosem:
- Nie mówiła, jakie imię poda jej wysłannik.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko w stronę Tatsu, jak nauczyciel, który usłyszał poprawną odpowiedź. By następnie obrócić się w stronę "Zajączka":
- Możesz zatrzymać to świństwo, jeśli tak bardzo je lubisz. Tak słabej jakości towar palą jedynie największe ćpuny i żebraki.
Po lepszej cenie, niemal pod ich progiem. Jednak mało kto patrzył na cenę, kiedy liczy się efekt. A jak nie działało tak mocno, to trzeba było kupić więcej tego słabego i taniego?
- Ale cóż liczyliśmy, na parę trupów, jednak jeśli zostawili to cenne dla nich świństwo, to znaczy że mocne je nastraszyłyście. - odparł wyraźnie uśmiechnięty mężczyzna, który zdawał się kompletnie nie bać zabójczyń ukrytych w maskach - Informatorka jest zadowolona, choć zawiedziona, że próbowałyście ukryć przed nią to widowisko. Jednak słowo się rzekło.
Mężczyzna oparł się pewnie o ścianę, wyciągając swojego "papierosa" i zapraszając ich do cichej alejki obok:
- Słyszeliście może co się stało z rodem Hinamori? - po dwóch sekundach ciszy odpowiedział sobie sam - Był to jeden z pięciu wielkich samurajskich rodów, którzy podczas zabójczego wyzwolenia Kioto mieli spiskować przeciw demonom. Ich spisek został łatwo wychwycony, ponoć na rozkaz jakiegoś grubego Kizukiego. Ale to nieistotne. Ważne, że po ich śmierci, ich posiadłość nad brzegiem jeziora Biwa została kompletnie opustoszała. Przynajmniej do ostatniego miesiąca. - mężczyzna puścił opary dymowe w kierunku Yony - Ta wasza szóstka teraz tam przesiaduje i się ukrywa. Praktycznie pozostali tam niezauważeni, do czasu, aż wynajeli jakiegoś ronina do ochrony. Ponoć niezły szermierz o celnym oku, ale o dziwo człowiek.
Wzruszył lekko ramionami wysłannik dodając:
- Mogę was tam zaprowadzić, jeśli nie wiecie gdzie to ma być. Jeśli nie, to pozostaje mi życzyć udanych łowów.
To mówiąc wysłannik przytulił się wręcz do ściany, wpatrując się na Yonę i oczekując na jej decyzje, będąc gotów ją popędził kolejnym dmuchnięciem dymiącej pary.
- Spoiler:
Rana 1 poziomu: draśnięcie kunaiem w ramię, lekkie rozcięcie skóry
Na szczęście nie była w normalnych okolicznościach, a jedynym pocieszeniem zdawał się dla Tatsu fakt, że ktoś by i tak dla tak potężnej persony jak Informatorka to zrobił.
Jeśli ktoś miałby stać się potworem, który wystraszy inne potwory to powinna być ona. Jeśli uda jej się zbliżyć dzięki temu, do tchnięcia nowej nadziei w Korpus po zabiciu zdrajcy Sendo, to nie będzie żałowała tej chwili ani na moment.
Wysłannik wziął worek od Yony, ze zwłośliwym uśmiechem wypisanym na twarzy. Jakby spodziewał się od początku, że "Zajączek" mu to zielsko odda. Nieumknęło to uwadze Tatsu, jednak nie zamierzała się już ani trochę wtrącać w tą dziwną dla niej wymianie wiedzy za przysługę. Szczególnie, kiedy powiedziała otwarcie, że nie będzie brała w niej udziału.
Słuchała w spokoju zebranych informacji, które wydały się dla łowczyni kamienia... nieprawdopodobnie dokładne. Jakby faktycznie ta cała Informatorka i jej podwładni znali się na swoim fachu. Albo to było idealne kłamstwo:
- Jaką mamy pewność, że to nie jest zasadzka? Albo dobre kłamstwo?
Zapytała otwarcie, przyciągając na siebie wzrok mężczyzny:
- Czy na serio zrobiłyście tak wiele, wątpiąc w jej słowo?
Mężczyzna zaśmiał się lekko dodając:
- Możecie popytać kogo chcecie, jednak renoma Informatorki w kwestii prawdziwości informacji jest niezachwiana.
Nie w moim interesie jest ją reklamować, skoro i tak nasza umowa została domknięta, a wam pozostaje jedynie sprawdzić to sami.
Zgniatając peta ukłonił się lekko, zmierzając do wyjścia z zaułku:
- A jeszcze jeden mały szczegół. - zatrzymał się po chwili - Ponoć nikt z nich nie wystawia nosa z tej posiadłości od tygodnia. Gdyby nie co chwile przeganiani szabrownicy, możnaby uznać to miejsce za całkowicie martwe.
Po tych słowach niemal natychmiast ulotnił się, ruszając tylko w sobie znaną stronę.
Odkopując zakopaną w ziemi Kusarigamę, łowczyni kamienia kiwnęła lekko głową na plan Yony:
- Musimy dopilnować, by nikt nie uciekł. - odrzekła z neutralnym chłodem w głosie - Nie możemy dopilnować, by jakieś demonie posiłki przybyły, nim dokończymy robotę.
Docierając do bramy głównej, zamaskowana kobieta dobyła swego oręża. Brama do posiadłości zdawała się być zamknięta, co było zdecydowanym plusem całej tej sytuacji.
"Nikt stąd nie ucieknie, o ile nie przeskoczy płotu..."
Rzekła do siebie z łatwością pokonując mur, wykorzystując do tego ogromny łańcuch oręża. Znajdując się po drugiej stronie, zauważyła drzwi do budynku, do których bez najmniejszego wachania podeszła. Chcąc sprawdzić, czy są otwarte nim zdecyduje się na zabawę ze wspinaczką.
Nim jednak zdążyła rozsunąć wrota, usłyszała szybki świst powietrza, lecący w jej stronę. Zabójczyni kamienia z łatwością odbiła lecący w nią kunai, nie dostrzegając jak kolejny wbił się w jej ramie. Dwóch napastników czekało na zabójczynie kamienia, z pięter, wykorzystując okna jako idealną osłonę.
Jeden z nich był jednak wyraźnie szybszy od drugiego. Na tyle, że nie spodziewanie kolejny świst zawitał w powietrzu...
Rana 1 poziomu: Płytka rana kuta na prawym barku.
- Spoiler:
Rana 1 poziomu: draśnięcie kunaiem w ramię, lekkie rozcięcie skóry
Tatsu z grobową miną obserwowała upadek samuraja, który na swe nieszczęście upadł głową na kamienną podłogę. Sprawdzając, czy dalej oddycha wsłuchała się w najbliższe otoczenie. Słysząc drobny, choć stabilny oddech, swą uwagę przeniosła na wnętrze posiadłości. Jej drugi przeciwnik zdawał się wycofać do wnętza posiadłości, pewnie na skutek trwającego tam harmideru. Pomimo którego nikt nie próbował jeszcze uciec...
Nie mając powodów, by robić to wszystko po cichu, wywarzyła drzwi do posiadłości, rozglądając się po jej wnętrzu. Yona coś plotła o schodach na górę, jednak zabójczyni kamienia nie widziała sensu w ich korzystaniu. W końcu nienaliczyła jeszcze siódemki, czy też szóstki agresorów. Łowczyni kamienia, nie wiedząc ilu dopadła Yona, zaczęła badać dalej parter, słysząc nagły ruch, w prawym korytarzu. Łapiąc za końcówkę łańcucha z kulą, stanęła tuż za odpowiednimi drzwiami i gdy tylko otwarły się z hukiem z drugiej strony, uderzyła nim prosto w głowę samuraja, eliminując z walki drugiego z nich.
Łowczyni kamienia skupiła swój zmysł, by nasłuchiwać dalsze hałasy z posiadłości, upewniając się, że parter jest czysty, nim dołączy do trwającej walki na piętrze.
- Rany:
Rana 1 poziomu: Płytka rana kuta na prawym barku.
Rana 2 poziomu: Rana kuta na plecach z wbitym kunaiem.
- Spoiler:
Rana 1 poziomu: draśnięcie kunaiem w ramię, lekkie rozcięcie skóry
Rana 2 poziomu: wbity kunai w górną partię pleców
" Sześciu uciekinierów plus ronin plus Yona. To chyba... osiem?"
Niepewna wyniku córka grabarza wychwyciła walczącą dwójkę. Reszta głosów zdawała się znacznie trudniejsza do wychwycenia. Ledwie słyszała oddech ogłuszonego przez siebie mężczyzny, na drugim końcu pomieszczenia. Serce osoby śpiącej, czy też nieprzytomnej biło słabiej. Nie wydawało z siebie żadnych głosów. Podobnie, jak te, które zdawała się gdzieś dostrzec na górze. I chyba jakieś było na dworze z drugiej strony. Wystarczy, że się skupi i...
"To na czym stanęliśmy? A tak... Na Twoim nieszczęściu... Przygotuj się... Też dołączysz, prawda?"
Zacisnęła nerwowo łańcuchem słysząc jak zabójczyni ognia mówi o wszystkim, tylko nie o liczbie osób jakie zdołała ogłuszyć. Było to irytujące, jednak patrząc na harmider jaki powodowali tą dziwną formą samurajskich zalotów, prędzej dowie się o ilości ogłuszonych samurajów, gdy sama ją o to zapyta.
- Ichi no kata: Jamongan - Sōkyoku
Rozpędzona kula wwierciła się z impetem w sufit, tuż pod nogami walczącego ronina, przy okazji dotkliwie łamiąc jego nogę. Dezorientacja upadkiem wystarczyła, by córka grabarza gwałtownie zmniejszyła dystans i uderzyła brutalnie ledwo stojącego ronina "tępym" końcem swej kosy. Powtarzając ruch wielokrotnie, gdy ten już leżał, by upewnić się, że jego wizja stała się senna.
- Jeśli skończyłaś te swoje zaloty, to pójdź po tych swoich ogłuszonych przyjaciół i zgromadźmy ich w jednym miejscu. - rzekła twardo do znajdującej się wyżej Yony, gdy podniosła się znad wykrwawiającego się powoli ronina - Jeśli chcesz to go opatrz, ja idę po swoją dwójkę.
- Rany:
Rana 1 poziomu: Płytka rana kuta na prawym barku.
Rana 2 poziomu: Rana kuta na plecach z wbitym kunaiem.
- Spoiler:
Rana 1 poziomu: draśnięcie kunaiem w ramię, lekkie rozcięcie skóry
Rana 2 poziomu: wbity kunai w górną partię pleców
- Nie mam czasu na samurajskie zabawy.
Dalej nie otrzymawszy informacji od rudowłosej, na temat ilości ogłuszonych przez nią samurajów, pozostało jej liczyć, że faktycznie dopadła czwórkę zbiegów. Odetchnęła dopiero z ulgą, gdy zobaczyła całą siódemką związaną i zakneblowaną, gotową do przesłuchań.
- Trzeba się upewnić, że żaden z nich nie ucieknie.
Zgodziła się na pomysł Yony z torturami, jednak zamiast głównego holu, z wywarzonymi już drzwiami zaproponowała swoją bardziej sadystyczną wizję.
- Będą więzieni, jak ludzie w spiżarce Sendo. Przynieś ogrom liny.
Przeniosła wraz z zabójczynią ognia wszystkich zebranych do najciemniejszej izby w posiadłości. Wiążąc ich dokładnie tak, jak przetrzymywani ludzie w spiżarce. Jeśli nikt nie uciekł, nic ich nie popędzało. Mogły bez problemu wykorzystać czas, na upewnienie się, by żaden promień słońca nie był widoczny w miejscu ich przetrzymywania. Zaś sami związani byli nadzy, ze skrępowanymi nogami i rękoma, związani ze sobą, niczym mięso, które wędziło się w wędzarni.
Łowczyni kamienia nie śpieszyła się z przywołaniem pierwszego porwanego. Wsłuchując się dokładnie w każdy wdech i wydech, wybrała jej zdaniem najsłabsze ogniwo. Które jako pierwsze zostało zaproszone do izby obok. Jaśniejszej, choć nadaj złowrogiej i ciemnej:
- Nie zasługujesz na litość. - odparła srogo zabójczyni kamienia - Zdrajco ludzkości i Minamoto. Ale jeśli będziesz pomocny, to może jakąś otrzymasz. Może ujrzysz jeszcze kiedyś Słońce, które odebrałeś niejednemu przyjacielowi i bliskiemu.
Pytała o wszystko, co mogło się okazać pomocne. O samego Kaito. Jak i czemu przejął władzę w posiadłości? Co stało się, z jej poprzednimi właścicielami? Jakie jego były plany na najbliższe tygodnie i gdzie mógł się ukrywać? Kolejne pytania były poświecone samemu Sendo, wykorzystując wiedzę otrzymaną przez Mori. Tatsu chciała wiedzieć, jak mógł wejść w posiadanie tego "żetonu wdzięczności" i co on właściwie oznaczał? Nie omieszkała również zapytać o tą przerośniętą gorylice, która nazywała Sendo ukochanym. Jeśli miała stanowić największy problem, musiała dowiedzieć się jak najwięcej o tej potworzycy i o sile ich "współpracy". Każdą, nawet z pozoru głupią, choć prawdziwą wiedzę przyjmowała z przytaknięciem głowy, by na koniec zadawała najważniejsze pytanie, do której odpowiedzi przykładała jak największą wagę:
- Gdzie teraz przebywa Sendo?
Ciemnowłosa wsłuchiwała się w każde słowo porwanych. Będąc w stanie z łatwością wykryć kłamstwo, dzięki swojemu czułemu słuchowi, dawała przyzwolenie Yonie na jej tortury, gdy więzień zdawał się być nie skory do współpracy. Licząc, że potencjalne krzyki zmuszą resztę do współpracy.
Gdy ostatni odpytywany został wyprowadzony, wsłuchiwała się w pomysł Yony, kręcąc lekko głową:
- Prosta śmierć jest wybawieniem. Niech spotka tych, którzy na nią zasłużyli.
Wytypowała dwóch najbardziej współpracujących i skruszonych więźniów, których zgodziła się zabić w łatwy sposób. Reszta miała spłonąć żywcem. Przysparzając chociaż w ostatnich chwilach cierpienia tym, którzy na nie szczerze zasługiwali. Ukrywając się w cieniu upewniła się, że każdego spotkała śmierć, szykując raport z dzisiejszej nocy.
- Rany:
Rana 1 poziomu: Płytka rana kuta na prawym barku.
Rana 2 poziomu: Rana kuta na plecach z wbitym kunaiem.
zt x2
Lubiła odgłos ugniatanego pod podeszwami butów śniegu, to specyficzne 'chrupanie' czy tam 'skrzypienie' wprawiało ją w dobry nastrój. Obłoczki białej pary wydobywające się z każdym wypuszczeniem ciepłego powietrza spomiędzy ust dawało ciekawy kontrast temperatur. Ale musiała przyznać że było dość zimno. Bielusieńkie płatki sypiące się z nieba, topniejące w kontakcie z ciepłą skórą, wzdrygnęła się aż. - Przydałoby się napić czegoś ciepłego.. - mruknęła sięgając dłonią do blond włosów, strzepując z nich śnieżny puch. Idąc uliczkami Kioto wracały wspomnienia, te przyjemniejsze oczywiście. Widząc jak z baru wytoczyło się dwóch mężczyzn z czerwonymi nosami i sporymi rumieńcami na buziach to aż się zatrzymała w miejscu. -.. albo czegoś co po prostu dobrze rozgrzeje od środka.. - dodała pod nosem, ruszając w kierunku baru. Pochwyciła rosłego typa, który zdawał się potykać o własne nogi z ilości alkoholu jaki spożył ze swoim kompanem. - Przepraszam panienkę.. - odezwał się jego kolega, ściągając ciężar spitego mężczyzny na siebie. - Nic się nie stało.. dobrze że ma takiego dobrego kompana, który pomoże mu dość do domu w jednym kawałku.. - skomentowała dopomagając niezdarnemu pijaczynie z lekkim rozbawieniem. Minęła obu strzepnęła z ramion nadmiar nazbieranego śniegu, zanim weszła do środka i zdejmując swoje granatowe haori, odwiesiła ja przy drzwiach.
Rozejrzała się po pomieszczeniu i ruszyła do ostatniego wolnego stolika w rogu pomieszczenia. - Ciepłe sake.. - odezwała się gdy tylko młody chłopak podszedł do jej stolika żeby zebrać zamówienie. W oczekiwaniu na swój alkohol sięgnęła za materiał bordowej yukaty po trzy zalakowane listy gotowe do złamania pieczęci i przeczytania zawartości, albo do nadania. Westchnęła cicho pod nosem, jeden z nich wyglądał jak by już swoje przeszedł, pomimo nadal nietkniętej pieczęci z wosku i to na nim zdawała się zwrócić najbardziej uwagę do momentu aż ktoś nie wyrwał jej z zamyślenia dość stanowczym, ale znajomym głosem. Zdecydowanie zbyt znajomym żeby go zignorować. Podniosła więc ametystowe ślepia na mężczyznę, który znalazł się przy jej stoliku znikąd. - To ty.. - odezwała się z lekkim rozbawieniem w głosie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Ciepłe sake to dobry wybór w taką zimową noc - odezwał się Kagari, zatrzymując się przy jej stoliku. Jego spojrzenie było intensywne, a uśmiech zdradzał pewność siebie. – Wiedziałem, gdzie szukać kogoś do dobrej zabawy. - Usiadł naprzeciw niej, zachowując dystans, ale jednocześnie emanując pewną formą bliskości. Nie byłby to pierwszy raz, gdyby postanowił się upić w towarzystwie tej kobiety.
Młody kelner podszedł z cichym ukłonem, gotów przyjąć zamówienie. Samurai spojrzał na Saiyuri i skierował swój wzrok ku niemu.
- Ciepła sake dla mnie, a dla pani... cóż, coś, co sprawi, że zimowy mróz stanie się tylko wspomnieniem. – wypowiedział zamówienie wiedząc, że zawartość jej naczynia za niedługo pewnie zniknie. W trakcie rozmowy alkohol szybko przelewał się przez wargi. Gdy kelner się oddalił, Kagari znowu skoncentrował swoje spojrzenie na Saiyuri, z oczami badawczo przenikającymi każdy ruch na jej twarzy. – Co cię tu sprowadza w taki zimny wieczór? - zapytał, unikając bezpośrednio zdradzenia własnych powodów pobytu w tym miejscu.
Przechyliła lekko głowę w bok w odpowiedzi na jego słowa. - Też tak mi się wydawało.. - odezwała się odpowiadając niemalże identycznym, delikatnym uśmiechem na ustach, niczym lustrzane odbicie. Choć jej był zdecydowanie nieco łagodniejszy, może spowodowany chłodem, którego miała teraz dość a może przytłumiony melancholia na widok korespondencji.
"Wiedziałem, gdzie szukać kogoś do dobrej zabawy."
Łagodny wyraz twarzy kobiety delikatnie się podrasował. Ciepły uśmiech teraz wpadał w nieco bardziej arogancką manierę. - .. w takim razie ja wiedziałam gdzie być odnalezioną.. - roześmiała się szczerze, dość radośnie. No przecież skoro zaczął od zaczepki, to czemu miałaby mu nie wtórować jak ostatnio. Dobrze wspominała ich przypadkowe spotkanie w jakimś przydrożnym barze. Gestem dłoni wskazała mu wolne miejsce przy stoliku i schowała listy za pazuchę yukaty. - Ostatnio prowadziłam cię uliczkami Nagoi, czyżby było nam dane tym razem zwiedzić uliczki Kioto.. Kagari dobrze zapamiętałam imię? - napomknęła jak ostatnio go przepiła a potem oddelegowała do jego rodzinnej posiadłości, zostawiając w rękach służby. I tyle ją widział. Ale musiała przyznać że dobrze się z nim bawiła przy sake tamtego wieczoru, więc nastroiła się na mile spędzony czas i tym razem.
Słuchając jego zamówienia, pochwyciła za gliniane naczynie, z którego napełniła swoją czarkę resztką parującego sake. - .. dla mnie to samo.. sake macie pyszne.. i dobrze grzeje.. i może coś słodkiego do tego.. mochi i dango? - uniosła czarkę z ciepłym alkoholem do ust i opróżniając naczynie, oblizała górną wargę z cieczy, zanim uśmiechnęła się ciepło do kelnera.
"Co cię tu sprowadza w taki zimny wieczór?
- Ewidentnie to samo co Ciebie.. - przechyliła lekko głowę w bok, odsuwając puste naczynie na bok. - ..coś co rozpali ciało od środka w tą paskudną pogodę.. - dodała uważnie mu się przyglądając. - Widzę że stoczyłeś kilka.. ciekawych pojedynków.. - palcem wskazującym dotknęła swojej twarzy w miejscach gdzie blondyn miał blizny po starciach. Jak na siebie wpadli wtedy, jego twarz nie miała tyle pamiątek jeszcze. - .. ale taka droga samuraja.. - uśmiechnęła się dotykając po chwili tym samym paluszkiem końcówki blizny na policzku i sunąc po całej jej długości aż do ametystowego oka, które patrzyło na niego z zainteresowaniem. Aż oderwała dłoń od swojej twarzy. Po chwili młody chłopak przyniósł naczynko na sake Kagariemu i dwa gliniane naczynie z ciepłym alkoholem. Przy Saiyuri wylądował talerzyk ze słodkimi kuleczkami nabitymi na patyczki i osobno leżącymi między dango, kolorowymi mochi. Sama sięgnęła za naczynie i zgrabnie polała najpierw jemu a potem dopiero sobie. - To za przypadkowe spotkanie i wszystko to co ze sobą przyniesie.. - zaproponowała toast, delikatnie dotykając jego czarki swoją, zanim wypiła zawartość naczynia.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Kioto? - wycedził z niewielkim uśmiechem, jednocześnie kiwając głową. - Widać, że masz dobre wspomnienia z tamtego wieczoru. - Słuchając jej odpowiedzi na pytanie o powód obecności w tym zimowym miejscu, Kagari westchnął cicho. Gdy przyniesiono zamówienie, podniósł kubek na toast, obserwując ją uważnie. - Za przypadkowe spotkanie, a może za to, co przyniesie nam ta noc - rzekł, wznosząc kubek i przystawiając go do ust. Jej delikatny uśmiech, choć nieco bardziej łagodny niż jego własny, wzbudzał jego niezadowolenie. Zdawała się być inna, a jednocześnie tak bardzo podobna – zimny odbłyśnik, który odbijał oczekiwania i niepewności.
- Blizny to tylko wspomnienia - powiedział zimno, opierając dłoń na jednej z nich na swoim policzku. - Ta na przykład... to pamiątka po walce z demonem, który zdecydował się przekroczyć granicę między światami. Był niewidzialny dla zwykłego oka, ale obecność czuć było w każdym poruszeniu powietrza. Walczyłem z nim w jednym z zamkniętych pomieszczeń, gdzie zwykli ludzie nie wiedzą, co dzieje się na drugiej stronie. Był szybki i sprytny, ale za każdym razem, gdy go przewidywałem, czułem, że jego obecność wdziera się we mnie, jakby chciał pożreć duszę. - Jego spojrzenie odbiegło w dal, zanurzone w wspomnieniach, a potem znów skierował wzrok na Saiyuri, jakby sprawdzając, czy jego słowa dotarły do niej. - Zdobyłem tę bliznę wtedy, gdy demon próbował wbić mi swoje pazury w twarz. Udało mi się go pokonać, ale nie bez ceny.
Po chwili milczenia, w której samurai wpatrywał się w przeszłość poprzez swoje blizny, podniósł kubek sake, wznosząc go lekko ku ustom. Kilkoma łykami odgonił wspomnienia, czując, jak gorący płyn rozchodzi się po ciele.
- Tak więc, demon był szybki, sprytny, ale ja byłem sprytniejszy. To on pozostał zraniony, a ja z tą blizną na twarzy - dodał z lekkim smakiem ironii. Odstawił kieliszek na blacie i przesunął go w stronę Saiyuri, unikając bezpośredniego spojrzenia na nią. - Wiesz, sake smakuje lepiej, gdy się nim dzieli. - Powiedział to jakby podsuwając naczynie, sugerując, że też powinna się napić. - Co z tobą, Saiyuri? Skoro mówimy o bliznach... - Jego wzrok utkwił w jednej z nich na jej twarzy. - Ta na twoim policzku to też wspomnienie po walce?
- Oj tak.. masz szczęście że nie byłeś wtedy taki ciężki i jeszcze pamiętałeś jak poruszać nogami.. - puściła mu figlarnie oczko. Nie pamiętała kiedy ostatnio dobrze bawiła się dobrze przy sake z kimś. Chyba ostatnio z Yuim, ale to było dawno i końcówka trochę zamazana. Uśmiechnęła się do niego kącikiem usta na wzmiankę o nocy. W końcu słońce już zdołało zajść i rozpoczynała się godzina 'duchów'. - .. więc za nieznane i ciekawe przeżycia.. - dodała do toastu.
"Ta na przykład... to pamiątka po walce z demonem"
Akurat zbliżała czarkę do ust, gdy to usłyszała. Ametystowe ślepia uniosły się znad czarki z parującym sake, prosto na samuraja. Czuła intensywny zapach ciepłego alkoholu, gdy słuchała uważnie jego opowieści o starciu z demonem. Nie upuściła naczynka, nawet nie zrobiła wielkich oczek na tą opowieść. Słyszała ich już tak wiele, a przeżyła jeszcze więcej że ciężko było ją tym zszokować. Ale jedna rzecz ją zaskoczyła trochę, choć może wcale nie tak bardzo jak się spodziewała. Miała przed sobą zabójcę demonów, który wtedy był zwykłym samurajem, gdy ona była tuż przed swoją Selekcją Ostateczną. A teraz, po tak długim czasie znowu na siebie wpadli i tym razem oboje byli po tej samej stronie barykady.
"Tak więc, demon był szybki, sprytny, ale ja byłem sprytniejszy."
- Najważniejsze że przeżyłeś. Blizny to pamiątki po błędach w walce, po momentach okazania słabości, nie wystarczającym doświadczeniu w walce.. po silniejszych przeciwnikach.. uczą nas czego nie robić.. - mówiła z uśmiechem, napełniając jego czarkę ciepłym alkoholem.
"Wiesz, sake smakuje lepiej, gdy się nim dzieli."
- To prawda.. dlatego siedzimy przy jednym stoliku i pijemy z jednej gurdy.. Kagari.. - odpowiedziała, podnosząc gurdę wyżej, żeby zwrócił na naczynie uwagę, po czym napełniła swoją czarkę po brzegi, tak samo jak jego przed chwilą. - No chyba że chcesz pić z jednej czarki.. - rzuciła zaczepką. Po czym, tak jak on, wzięła w dłonie swoje naczynko.
"Co z tobą, Saiyuri? Skoro mówimy o bliznach..."
- Hmm? - mruknęła dostrzegając jego intensywne spojrzenie na jej twarzy w miejscu blizny pod lewym okiem. Przywykła już do tak nachalnych spojrzeń. Niemniej jednak, było to trochę peszące, gdy ktoś tak intensywnie się gapił. Kącik ust mimowolnie drgnął.
"Ta na twoim policzku to też wspomnienie po walce?"
Sięgnęła dłonią w skórzanej, czarnej rękawiczce do policzka. - Pamiątka po Ostatecznej Selekcji.. było ich dużo.. demonów.. jeden był wyjątkowo szybki.. nie spodziewałam się.. uchyliła w ostatniej chwili.. prawie straciłam oko.. ale żyję.. - w głosie nie było złości, irytacji, żadnych negatywnym emocji. - Kto by pomyślał.. że po tych paru latach znajdziemy się po tej samej stronie barykady.. oboje w szeregach korpusu.. oboje ze swoimi małymi bagażami, rzuceni w wir walki o.. tak na prawdę losy świata.. - uniosła swoją czarkę do ust, mocząc w cieczy górną wargę. Wychyliła po chwili swoją zawartość alkoholu, odstawiając czareczkę na blat i nalała obojgu ponownie do pełna. Po czym złapała za patyczek z 3 kuleczkami słodkiego dango i zsunęła wilgotnymi od sake jedną z nich. - To jaki oddech? - spytała zafascynowana faktem że blondyn jest silniejszy od przeciętnego samuraja.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Przeżyłem - przyznał z łagodnym uśmiechem, doceniając fakt, że mógł podzielić się tą historią z kimś, kto zdawał się to zrozumieć. - Tak, blizny uczą nas cennych lekcji. O tym, co jesteśmy w stanie znosić, a także o naszych ograniczeniach.
Jej toast był dla niego nie tylko zwyczajnym ceremoniałem, ale także przypomnieniem, że są tutaj, w tej chwili, by dzielić się ze sobą nie tylko sake, ale i życiem. Gdy podsunął naczynie w jej kierunku, odwzajemniając gest, zauważył spojrzenie Saiyuri, którym obserwowała jego blizny. Jej słowa były jak balsam dla egoistycznego samuraja, który od dawna nie miał komu dzielić się swoimi doświadczeniami.
- Dziękuję - odezwał się, unosząc czarkę. — Za to, że jesteś tutaj i dzielisz ze mną tę chwilę. To jedno z niewielu miejsc, gdzie przeszłość nie ciągnie za mną jak duch. Za to miejsce i za towarzystwo, Saiyuri. - Przez chwilę patrzył na nią, a potem sięgnął po naczynie, które wcześniej wskazała. - W takim razie, na zdrowie - rzekł.
Gdy poruszyła temat jej blizny, Kagari skoncentrował się na jej opowieści. Zdawał sobie sprawę, że w świecie demonów i walk, każda blizna nosiła ze sobą historię. Na jej pytanie o oddech, spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Zawsze wiedziałam, że mam w sobie naturę wiatru. Delikatny i zmysłowy, a czasem gwałtowny i porywczy. A więc wiatr - Sięgnął po dango z jej ręki, nawet jeżeli nie zamierzała go częstować. Wsunął kulkę do ust, nie skupiając się na smaku, a przy tym nie odrywał od niej silnego spojrzenia. - Ktoś taki jak ty dał cię zranić? Jeżeli walczysz choć w połowie tak dobrze, jak pijesz, to na miejscu demonów poddawałbym każdą walkę z miejsca. Ale nie jestem demonem - zauważył, wypijając wszystko to, co nalała po czym teraz to on napełnił czarki – a naszym polewam walki jest „tylko” jakiś bar, bronią - sfermentowany ryż. Chcesz sprawdzić ile ciosów dasz radę przyjąć tym razem, Kurayami?
Policzki zaróżowiały mu od spożytego już alkoholu, ale póki co trzymał się bez żadnego problemu. Korzystając z okazji podwędził jej patyczek z ostatnią kuleczką dango i ostentacyjnie wsuną ją sobie w usta, pozostawiając wykałaczkę między zębami.
- Za wolno. Jesteś pewna, że walczysz z demonami dłużej ode mnie? Póki co dajesz się ogrywać zwykłemu samurajowi, bo nie czuję się jakoś szczególnie lepszy niż jeszcze rok temu. – Zaśmiał się nisko. – Chyba, że zawsze miałem do tego predyspozycje.
Skinęła delikatnie głową, mogła powiedzieć to samo. Sake zawsze smakowało lepiej w towarzystwie niż w samotności. Zwłaszcza jak się piło z kimś, kto wiedział jak się dobrze bawić. Zbliżyła naczynko do ust upijając większego łyka. Przyjemne ciepło rozlewające się po przełyku, nagrzewało powoli małymi kroczkami ciało od środka. W tak zimną noc, nie było chyba nic lepszego. No może poza relaksująca kąpielą w onsenie. Ale to miejsce też było dobre.
"W takim razie, na zdrowie"
Uniosła naczynko wyżej. -.. Twoje i moje.. - dodała zanim przechyliła czarkę całkowicie już. Odstawiając ją na blat stołu podsunęła gliniane naczynko zabójcy, żeby teraz on je napełnił po brzegi. Intensywne spojrzenie jakim ją obdarowywał podczas opowieści o tym skąd nabawiła się blizn na buzi, wcale jej nie peszyło.
"Delikatny i zmysłowy, a czasem gwałtowny i porywczy. A więc wiatr.."
Uniosła brew zaciekawiona jego słowami. Przechyliła lekko głowę w bok, łapiąc się za podbródek lewą dłonią. Przez chwilę się mu uważniej przyglądała. - No.. nawet do Ciebie pasuje.. wierze ci na słowo z tym.. barwnym i szczegółowym opisem.. - stwierdziła z lekkim rozbawieniem w głosie. Nie miała jednak żadnych złych intencji, może bardziej w formie zaczepki.
Już miała zbliżyć patyczek z dwoma kuleczkami do ust, gdy jej towarzysz skradł jej jedną kulkę, bezczelnie patrząc jej przy tym w oczy. "Prowokacja?" pomyślała unosząc jeden kącik ust w wyrachowanym uśmiechu. - Lubisz igrać z ogniem.. - skomentowała jego zuchwały gest, ale widać że bardziej ją tym rozbawił niż zirytował. Miał plusa za arogancję.
"Ktoś taki jak ty dał cię zranić?"
- No cóż.. mam swoje mocne strony.. ale nie jestem niezniszczalna.. jak widać.. - skomentowała wsłuchując się w dalszą część wypowiedzi. Szczerze się roześmiała na to stwierdzenie. - To byłby wyczyn.. mordować demony pijąc sake.. haahhahha.. cudowne.. - dodała, sięgając palcem wskazującym do prawego oka, zgarniając słoną kropelkę, która pojawiła się w kąciku z rozbawienia.
"Ale nie jestem demonem"
- Zdecydowanie.. - skinęła lekko głową na to stwierdzenie i słuchała propozycji picia do upadłego. - Jasne Minesawa.. ciekawe ile więcej niż ty.. - puściła mu figlarnie oczko z tymi słowami. No przecież nie odmówi mu wyzwania! Zwłaszcza takiego ciekawego! Widząc lekkie rumieńce na jego polikach czuła się pewnie! Z chwilą gdy podebrał jej patyczek z ostatnią kuleczką aż rozdziawiła usta zaskoczona że się odważył.
"Za wolno. Jesteś pewna, że walczysz z demonami dłużej ode mnie?"
Oparła się łokciami na blacie, pochylając nieco w jego stronę po tych słowach. Splotła ze sobą dłonie na wysokości twarzy i oparła podbródek na nich uważnie słuchając dalszej prowokacji z jego strony. - A może daję ci po prostu fory.. bo słodko wyglądasz jak myślisz że masz przewagę, której możesz tak na prawdę nie mieć.. mój drogi Samuraju.. - mówiła ze spokojem, ale intensywne ametystowe spojrzenie i towarzyszący jej słowom perfidny uśmiech, sugerowały że nie zamierza pozostać jego zaczepkom dłużna.
Rozplotła dłonie i sięgnęła dłonią w kierunku jego twarzy, łapiąc w palce zwinnie patyczek, który mu ostrożnie wysunęła, nabiła na niego jedno z mochi i się nim poczęstowała, zsuwając z patyczka ustami słodką ryżową kuleczkę z łagodnym uśmiechem.
Sięgnęła po czarkę i stukając się nią z blondynem, wypiła do dna, sama napełniając oba naczynka po brzegi, aż w gurdzie nic nie zostało. Podniosła dłoń za młodzikiem szlajającym się po pomieszczeniu z zamówieniami. - Jeszcze sake! Bo się skończyło. - zawołała z uśmiechem.[/u]
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Spojrzał na Kurayami z charakterystycznym, półuśmiechem, który zdradzał ukrytą przyjemność. Obydwoje siedzieli przy stoliku w pijalni sake, a atmosfera była nasączona zapachem ciepłego alkoholu i delikatnym szmerem rozmów w tle. Bez czekania na odpowiedź, Kagari szybko sięgnął po jeden z patyczków z dango, jakby próbując zrobić to zręcznie, tak, aby Saiyuri nie zauważyła. Jego dłonie były zwinne, a ruchy precyzyjne, jak u doświadczonego łotra.
- Masz całkowitą rację, lubię igrać z ogniem. W końcu życie to nie tylko walka i poważne rozmowy. - W jego oczach pojawiła się migawka psotnego blasku. - W końcu ile można się opierać smakom ulubionych przysmaków, prawda? – zapytał, wrzucając do ust ukradzioną sprytnie zdobycz. To pchnęło rozmowę dalej. Spojrzał na Saiyuri z jednoczesnym zaciekawieniem i lekkim zaskoczeniem. Jej odpowiedź była równie sprytna, co jego własna próba zaczepki. Uśmiechnął się szeroko, doceniając jej pewność siebie. Uniósł kieliszek sake w szacunku, niemal jak toastując z nią za jej odwagę i spryt. Jego spojrzenie utkwiło w kobiecie, jakby podziwiał jej determinację. - Myślisz, że nie mam przewagi? - podniósł kolejne sake do ust, a jego spojrzenie utkwiło w Saiyuri. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, jakby czerpał przyjemność z chwili. Wypił zawartość z płynnym, precyzyjnym ruchem, bez żadnych oznak, że alkohol miałby na niego jakiś wpływ. Po odłożeniu pustego naczynia spojrzał na nią z charakterystycznym błyskiem pewności siebie. Jego postawa pozostawała niezmieniona, a spojrzenie było nadal ostry i wyczulone. - Wiesz, Saiyuri - zaczął, obserwując jej reakcję - alkohol to dla mnie jak kolejne wyzwanie. I musimy się na koniec podzielić zapłatą… coś czuję, że trochę nam tego wyjdzie.
Przyszedł w momencie kiedy ludzie się rozchodzili dlatego skorzystał z okazji i usiadł sobie na zewnątrz. Wyciągnął swoją fajkę, wsadził do ust i odpalił a następnie zaciągnął się dymem by po chwili wydmuchać go powoli przez usta. Wchodzenie do środka mógłby się skończyć najwyżej guzem na własnej głowie czego w sumie wolał uniknąć jeśli można. Te domy nie były przystosowane na jego wzrost więc jeśli tylko mógł, to korzystał z okazji i siadał na zewnątrz gdzie jego czoło jest bezpieczne od drewnianego progu,.który tylko czeka by zaczaić się na jego życie gdy straci czujność.
Westchnął cicho pod nosem jednocześnie wydmuchując z nosa dym. Nie wyglądało na to aby chwilowo ktoś tu coś zamawiał, a sam nie wiedział na co ma ochotę. W sumie lubił proste dania więc po chwili takie również poprosił. N pewno mają coś takiego w swoim menu.
Kiedy myślał że ten dzień go już bardziej nie zaskoczy, pomylił się. Poczuł mocne szarpnięcie o własną stopę, a potem jak ktoś leciał jak długi. Zamyślił się? pomyślał a jego ciało zareagowało szybciej niż myśli zdążyły przejść do jego szarych komórek. Złapał nieznajomego jegomościa w tali, wolną ręką oparł się o stół i podniósł się do góry w lekkim zaskoczeniu jak i chyba oszołomieniu. Nie sądził, że ktoś może się potknąć o jego nogi. Cóż.
- Hej. Wszystko w porządku? Zamyslileś się? - W jego głosie pobrzmiewała głównie troska i lekkie zaniepokojenie całą tą sytuacją. W sumie gdy był pewny że człek stać już mógł, puścił go nie chcąc go bardziej niepokoić. A sam zdążył się zlęknąć, bo sam zdążył się w tym czasie zamyślić. Poprawił się na siedzisku i gdy wyciągał fajkę z ust to wydobył się powoli kłąb dymu po chwili odsłaniając jego twarz. W trakcie akcji ratowania nieznajomego nie zauważył że kapelusz mu spadł na ziemię lecz gdy się zorientował zaczął go szukać wzrokiem aby go podnieść z ziemi.
@sekomura
- Spoiler:
- Wysoki, postawny facet mierzący sobie 195 cm wzrostu, dokładając do tego kapelusz, ma ponad dwa metry wzrostu, w ustach najczęściej widnieje u niego fajka typu kiseru.
Nichirin: łańuchy -> ich wygląd https://i.imgur.com/xXP8Sau.jpeg
- Kod:
[color=#996600] tekst [/color]
Nie możesz odpowiadać w tematach