Ogród ziołowy
Miejsce, w którym zielarze hodują zapasy ziół potrzebnych im później do wyrabiania przeróżnych specyfików.
Westchnął, podnosząc się spomiędzy kwiatów, które jednak przyjmowały się znacznie lepiej niż mógłby przypuszczać na początku. Rozejrzał się, słysząc jeszcze jakiś głos - jednego z młodych zielarzy, którzy kończył już pracę na dzisiaj. Nie odpowiedział mu, nie musząc zbytnio się silić na wychodzenie z własnej strefy komfortu, kiedy większość ne z którymi współpracował, i którym pomagał kiedy poprosili go o pomoc, zdawało się akceptować jego niechęć i bardziej cichą naturę.
Sam powinien już wrócić i odpocząć, choć prawdą było, że miał zamiar usiąść jeszcze do pracy, nawet kiedy wróci do domu. A może w szczególności przez fakt, że będzie w domu? Sam, nie musząc martwić się o przypadkowe wizyty. Zapali lampę, usiądzie do stołu i zaparzy coś przyjemnego do picia - a później skupi się na poprawie szwów na jednym z uniformów. Wciąż nie był zadowolony nad pracą, którą wykonywał, nawet jeśli już teraz jego twory robiły pozytywne wrażenie na innych rzemieślnikach, on wciąż był niezadowolony. Może brak jego satysfakcji z własnej pracy leżał gdzieś zupełnie indziej - a może wymagał od siebie zbyt wiele jak na to, do czego był zdolny?
Rozejrzał się w pierwszej chwili, słysząc swoje imię, zaskoczony. Czy jednak jeden z ne wrócił, żeby...
Widząc o głowę wyższego mężczyznę nie zdążył się nawet zastanowić nad tym, kim był - choć słysząc jego słowa o zdolnościach, był bliższy wiary że mężczyzna był zabójcą, a niżeli kakushi lub ne. Był zaskoczony jak wiele osób, które mógł określić swoimi klientami, rzeczywiście chętnie podawało słowo dalej na jego temat. Jak wiele osób o nim rozmawiało z innymi...
Była to kolejna, w jego odczuciu dość przerażająca, wizja. W końcu jedyne co robił to wykonywał swoją pracę. Było to tak niewiele, a może aż tak wiele? W końcu w pełni się jej oddawał - ale mógł zrobić chociaż tyle, skoro nie narażał życia podczas bezpośrednich starć z demonami. A na pewno nie celowo, nie będąc wysyłany na miejsca, gdzie za jego główny cel miałaby być walka z demonami. Nie ta bezpośrednia, nawet jeśli dzierżył u boku nichirin - przecież wiedział, że byli inni znacznie bardziej odpowiedni do tego zadania. On ich wyłącznie wspierał - tak jak miał teraz pomóc mężczyźnie, który znalazł się późno w ogrodach.
Pokłonił się lekko.
- Tak... zgadza się, nazywam się Fukurō. Wybacz, że nie znam twojego imienia - powiedział cicho, lekko przychrypniętym głosem, który wynikał raczej z długich godzin spędzonych na milczeniu niż czegokolwiek innego.
A nawet jeśli pora była już późna, to wcale nie tak, że Fukurō planował co innego niż pracę. Nawet jeśli odwrócił wzrok dość prędko, kiedy ten spotkał się z zabójcą, po chwili wykonał ruch dłonią, jakby zapraszał do budynku, który miał wciąż otwarte drzwi. Po tym już sam ruszył do środka, w pierwszej kolejności zapalając jeden z lampionów, aby dość niewielkie i z pewnością przepełnione różnorodnymi ziołami czy roślinami pomieszczenie było łatwiejsze do nawigacji. Po starym, zielarz zawsze był w stanie znajdywać na oślep to czego potrzebował - teraz wciąż potrzebował jeszcze nauczyć się tego, co dokładnie i gdzie się znajdywało.
- Nie wiem co dokładnie... słyszałeś o moich zdolnościach... ale proszę, nie oczekuj zbyt wiele. Jedynie przygotowuję leki, które również zabierają czas, aby przyniosły skutki, tak jak wszystko. Ale postaram się pomóc jak tylko mogę - zapewnił, mówiąc dość cicho, kiedy już mężczyzna dołączył do niego w niewielkiej pracowni, która bardziej przypominała składzik - i wcale nie było to złe skojarzenie. - Przepraszam... miałem zamiar przygotować napar. Masz smaki, które bardziej do ciebie przemawiają? Mogę przygotować odpowiedni - zaoferował znów, choć było po nim widać, że unikał jak ognia spoglądania na nieznajomego.
dialog #7d9360
Zapachy były inne w Tsurugi. Może za sprawą bycia na samej wyspie? Większa wilgotność, ale i chłód, szczególnie w zimowych miesiącach, był dużo bardziej odczuwalny, wpływając również na rośliny, które wyrastały. Naturalnym był fakt, że rośliny będą zmieniać się w zależności od pory roku, od klimatu - w końcu z tego samego powodu Fukuro sam wybierał się na podróż przez wyspę, aby nie tylko uzupełnić zapasy, ale znaleźć i rośliny, które mogłyby się znacznie lepiej nadać do specyfików, które on i inni zielarze przygotowywali na użytek korpusu.
Nie spoglądał na nowy garnizon z niepewnością czy lękiem, nawet jeśli powinien, bo istniały ogromne powody, przez które siedziba została przeniesiona. W duszy po prostu wiedział, że jeśli cokolwiek podobnego miałoby mieć miejsce ponownie - gdyby zdrajcy wciąż znajdywali się w ich szeregach, gdyby znów miał mieć miejsce atak...
Może właśnie dlatego podjął się kolejnego rzemiosła? Może dlatego chciał się nauczyć jeszcze kolejnych rzeczy, aby wykorzystać przy ewentualnym ataku. Nie chciał być bezużyteczny, tak jak wierzył, że był przez wszystkie lata przebywania w korpusie. Wciąż robił niewystarczająco, wciąż starał się szukać, gdzie mógł przydać się bardziej, w którym miejscu mógł być użyteczny i w jaki sposób. Zarwane noce nie były dla niego problemem, tak samo jak zmęczenie - w końcu to nie on walczył, a miał wspomóc tych, którzy byli narażeni na prawdziwe niebezpieczeństwo.
Widząc ukłon, zawahał się. Uniósł lekko rękę, jakby chciał zatrzymać mężczyznę przed podobnym gestem, jednak w ostatniej chwili nie zdecydował się na wykonanie żadnego ruchu.
- To... nie to... um... - zawahał się, nie będąc pewnym jak i czy w ogóle miał to przekazać, że przecież nie ponaglał mężczyzny do przedstawienia mu się. Raczej... po prostu... wolał przeprosić, że nie mógł się zwrócić do niego odpowiednimi słowami, odpowiednim tytułem... Nie wiedział jak powinien o tym powiedzieć.
Pokręcił delikatnie głową. Przeszkadzać jemu... w czym? W pracy, kiedy ktoś był w potrzebie? To zawsze miało priorytet w jego głowie, nawet jeśli nie przepadał za towarzystwem, nie mógł odmówić pomocy, co było jego przekleństwem. Jego życie byłoby prawdopodobnie znacznie spokojniejsze, a może i przyjemniejsze, gdyby rozmowy z ludźmi przychodziły mu łatwiej - gdyby potrafił komuś odmówić, gdyby potrafił się przeciwstawić.
Gdyby był użyteczny.
- Moją pracą jest pomoc zabójcom - powiedział, jakby to miało zapewnić mężczyznę o tym, że nie przeszkadzał. Jedna więcej osoba podczas herbaty nie była problemem - zazwyczaj, bo jednak Fukuro nie przepadał za podobnym towarzystwem. Może oprócz kilku osób...
Słysząc jednak słowa o tym, z czym zabójca potrzebował pomocy, skinął łagodnie głową. Nie było to dla niego czymś dziwnym, nie poczuł się zaskoczony, ani nie poczuł jakiś niechętnych emocji względem zabójcy. Gdyby tylko Hikaru wiedział jak wielu zabójców zmagało się z bardzo podobnymi problemami. Gdyby wiedział, że nie był jedyny - może i jemu byłoby łatwiej? Uspokoić się, uznać, że nie był przecież żadnym odmieńcem w tej kwestii. Nie był kimś słabym, a po prostu był taki jak inni.
A jednak zielarz nie dzielił się z historiami innych zabójców. Z tym, co mu zdradzali czy po jakie specyfiki się zgłaszali, szczególnie kiedy wyrażali niechęć do dzielenia się z podobną sprawą z innym członkami korpusu. Zamówienie oleju do walki zdawało się mniej wstydliwą sprawą, nawet jeśli niektórzy mogliby to uznać za kontrowersyjne podejście do walki, bo przecież niehonorowo było zniżać się do podstępnych sztuczek, tak dużo więcej emocji i plotek mogłaby wzbudzić potrzeba pomocy uporania się z własnymi lękami i snami. W końcu na koniec dnia w walce z demonami powinni sięgać po wszystkie dostępne środki - a lęki mogłyby sugerować, że ktoś niekoniecznie nadawał się do walki samej w sobie.
- Mam... kilka środków. I zaleceń. Zaczynając od naparów na sen, które powinny stopniowo z czasem polepszać jakość snu, przez sole do kąpieli relaksujące, po lekarstwo, które powinno być jedynie zażywane w bezpiecznym miejscu, a nie na trasie, bo trudno jest się wybudzić po nim, kiedy zapewnia tak silny sen... - przedstawił swoje opcje środków, których często przygotowywał na zapas. Momentami miał wrażenie, że gdyby zebrać wszystkich zabójców w garnizonie, okazałoby się że zaledwie kilku było w stanie przespać w pełni noc i stawić się wypoczętym na śniadanie. Może to wina przymusu pracy w nocy, a może... po prostu przeżyć? Po prostu przeszłości, która nawiedzała? Która nie dawała spokoju i chciała atakować w momentach, w których człowiek był najbardziej narażony na atak?
Słysząc jego pytanie, zawahał się, podnosząc wzrok na swojego rozmówcę. Był zaskoczony podobnym pytaniem? Może to wiązało się z czymś jeszcze innym?
Odwrócił wzrok prędko, zamiast tego przesypując kilka składników do osobnych misek. Nie powinien pytać, nie powinien się wtrącać. W końcu to nie była jego sprawa, prawda? On miał jedynie pomóc w kwestii, z którą Hikaru do niego przyszedł - z niczym innym.
A zamiast tego rozłożył kilka liściastych herbat w osobnych miseczkach na blacie, a do tego jeszcze różnych innych dodatków - suszone skórki yuzu, imbir w innej, w kolejnej jeszcze cynamon. W końcu mógł zmieszać wszystko w napar, kiedy w grę wchodził jedynie smak. Z tego samego powodu również w miseczkach znalazły się suszone kwiaty. Wolał gościć zgodnie z preferencjami nie swoimi, a tymi odwiedzających go osób - a kiedy przez rozmowę nie mógł dotrzeć do odpowiedzi, jaką herbatę zaserwować, zawsze mógł zdać się na węch gości, prawda?
- Jeśli... chcesz, możesz po prostu powąchać. I wybrać co ci odpowiada... - zaproponował, spod blatu wysuwając również prosty stołek, oferując go Hikaru. Po tym obrócił się, aby na niewielkim palenisku nastawić rzeczywiście wodę - w końcu potrzebna była do zaparzenia herbaty.
dialog #7d9360
Może bycie przydatnym, może bycie pomocnym było tak proste jak podejmowanie decyzji? Może podobnie jak akceptowanie zastanego stanu? Zielarz w końcu z łatwością mógłby przygotować trucizny - był to dla niego temat fascynujący, a i niektóre środki wykorzystywane do walki z demonami, których był autorem, mogły zostać wykorzystane na niekorzyść zabójców. A jednak Fukuro cały czas podejmował decyzję, aby nie szkodzić zabójcom - nie mógłby podjąć się czegoś takiego. Może przez własne poczucie winy, może przez utwierdzenie siebie samego jak niewiele znaczył, a jakakolwiek możliwość pomocy komukolwiek była jedynym rozsądnym wyborem w jego oczach?
A jednak ten wybór sparzył go już w przeszłości. Za każdym razem wyklinał się, za każdym razem kończyło się to lękiem i nieprzespanymi nocami, kiedy zarzucał sobie fakt, że nie potrafił po prostu zostawić kogoś w potrzebie. Może nie było to rzeczywistym wyborem, a przekleństwem? Skoro nie potrafił postąpić na odwrót - może nie miał wolności wyboru nawet w tak banalnej rzeczy. Nawet teraz nie czuł przecież się na miejscu, aby odsyłać Matsudairy i mówić mu, że nie jest w stanie mu pomóc. Czy komukolwiek był w stanie? Tylu zabójców cierpiało na problemy ze snem - przez koszmary, które ich nawiedzały czy przez lęk przed wrogiem. Podróże, wyczerpujące treningi, wyczerpujące walki - to wszystko musiało wpływać na ich ciało, ale i umysł. Jak miał leczyć umysł? Jak miał leczyć ciało? Nie był medykiem, daleko było mu od leczenia, mógł wyłącznie doradzać. Wiedział, które zioła mogły pomóc na które dolegliwości -ale nie był w stanie dokładnie przewidzieć i wskazać, co było cudzą dolegliwością. Jeśli ktoś przyszedł do niego, mówiąc mu o bolącym brzuchu, był naturalnie w stanie zadziałać i przygotować odpowiedni środek na to - ale jeśli bolący brzuch nie był problemem? Co jeśli to był wyłącznie objaw, którego zaleczenie nie mogło rozwiązać problemu? Co jeśli źródło pochodziło skądś zupełnie indziej? Jeśli podane lekarstwo mogło bardziej zaszkodzić niż pomóc?
Podobny lęk zawsze go paraliżował. Wizja popełnienia błędu mimo wszelkich starań - fakt, że jego umiejętności mogły być niewystarczające.
Widząc wybór Hikaru, skinął delikatnie głową, mając zamiar przygotować przynajmniej jedną z kompozycji, pozostałe powoli odkładając na bok, aby zachować na później. W końcu herbata miała przede wszystkim cieszyć - nawet jeśli niektóre napary oprócz tego, miały pomagać.
Przesunął wzrok, słysząc niedokończone pytanie, którego treści się spodziewał. Domyślał się wątpliwości co do działania środka, nie mógł mu się dziwić.
- Kiedy..? - powtórzył za nim, przesuwając dość prędko wzrok na palenisko. Nie wiedział, nie znał odpowiedzi na to pytanie, bo mogło równie dobrze brzmieć nigdy. Nie był cudotwórcą, żadne z jego środków nie były.
Sięgnął po fragment materiału, a dopiero po tym po uchwyt naczynia, w którym zagotowała się już woda, aby po tym rzeczywiście zająć się zaparzeniem naparu, jakby nie słyszał problematycznych pytań ze strony zabójcy. Nie mieli żadnej gwarancji, że zadziała - nie mógł go zapewnić o niczym podobnym. Mógł skłamać, ale jaki był w tym sens?
W ciszy analizował, jakby odkładał ten moment jak najdłużej mógł, zanim odpowiedziałby mężczyźnie. Pozwolił sobie zaparzyć pierw napar, rozlać go do dwóch czarek i podsunąć jedną dla gościa. Dopiero, kiedy odłożył naczynie z zagotowaną wodą, usiadł również przy stole, chociaż jego wzrok był raczej utkwiony w czarce, niż w rozmówcy.
- To... tylko napary. Mogą nie zadziałać - powiedział cicho i ostrożnie, niepewny przecież jak Matsudaira mógł zareagować na podobne słowa. Mógłby zacząć go oszukiwać o tym, jakie napary były cudowne i wspaniałe, i że nie miał o co się martwić, ale byłoby to dalekie od prawdy. Nie miał pewności - i nie chciał nikogo okłamywać. - Jeśli nie zadziałają, przygotuję inne napary. Jeśli nie zadziałają i one, mogę przygotować leki, które zapewnią ci sen. Jeśli te leki nie poskutkują, postaram się popracować nad czymś jeszcze innym... - powiedział, choć bez większego przekonania, sięgając po jedną z czarek, aby skosztować naparu. Właściwie to on sam miewał problemy ze snem - choć bardziej przez własny pracoholizm. Odpoczynek spychał na drugi plan, zupełnie ignorując to kiedy powinien się mu oddawać.
- Wybacz, wiem że to nie odpowiedź, którą chciałbyś usłyszeć... ale nie jestem cudotwórcą. Wiem, że składniki, które dobrałem, wspomagają zasypianie, pomagają się zrelaksować... i warto spróbować naparów przed sięgnięciem po coś dalej. Nie powinny... zaszkodzić. W przeciwieństwie do silniejszych środków - wyjaśnił, pamiętając zabójcę, który był obiektem testowym z własnej woli, leków nasennych, a przynajmniej ich pierwszej próby. Przerażony, będący pewny że w środku nocy coś przyszło go zaatakować - a jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Może dlatego zawsze oponował przed poleceniem leków, które upewnił się jednak, że już nie powinny przynosić podobnego efektu? Może ta niepewność i poczucie winy było zbyt duże, aby narażać innych zabójców na podobne nocne koszmary? - Daj sobie kilka tygodni, wyrób nawyk picia naparu przed snem i pozwól się sobie odpocząć na moment, nawet jeśli wiem że nie jest to zawsze najłatwiejsze, szczególnie podczas podróży...
dialog #7d9360
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|