Wszystko było dla niej nowe. W obcym mieście, w innych czasach. Nikomu nie ufała. Bała się własnego cienia, chociaż przykrywała strach grubą warstwą złości. Zagubiona, a jednak wciąż szukająca tego czego pragnęła każdego cholernego dnia zmarnowanego w ciemnościach komnaty w opuszczonej posiadłości rodziny Kanoe niedaleko Osaki. Szukała wolności. Nie widziała jednak czym tak naprawdę wolność była i jak miała wyglądać.
Z zaciekawieniem wpatrywała się w parę zakazanych kochanków szepczących sobie czułe słowa przy jednym z wielkich drzew na obrzeżach wioski. Byli zbyt zajęci sobą, żeby dostrzec niewielką postać o długich liliowych włosach, napuszonych lisich uszach i ładnym śnieżnobiałym kimonie. Obserwowała ich zaledwie z odległości kilkunastu metrów. Czekała, chociaż do cierpliwych nie należała. W końcu jeden z kochanków pożegnał się i odszedł. Nie czekając od razu ruszyła w stronę tego, który wciąż niczego nie świadomy opierał się o pień starego drzewa. Noc była jeszcze młoda.
A on czuł się doskonale w nowej roli, którą otrzymał - nowej postaci, której do końca nie rozumiał, choć powoli zaczynał wyłapywać fragmenty. Musiał jeść, musiał pożywiać, ale oprócz tego był wolny, nawet jeśli musiał unikać słońca. Coś w środku rozpierało go z zachwytu, jakby nie mógł chcieć niczego innego - choć może oprócz jednej rzeczy, bo wizje tuż przed własną śmiercią wciąż go nawiedzały. Sylwetka, której nie rozpoznawał, a którą czuł, że powinien znać - to był ktoś, kogo znał. O kim wiedział i komu... ufał?
Jak mógł ufać komuś, kto go pożarł?
Wymsknęło mu się parsknięcie śmiechu, prędko stłumione, bo zwrócił uwagę na poruszającą się w pośpiechu sylwetkę - na człowieka jednego z zakochanej pary. Panna zorientowała się jak późna pora już była, śpieszyła się aby powrócić do domu zanim ktokolwiek by dostrzegł? Chociaż czy mężczyzna mógł wciąż ją dostrzec? Może powinien poczekać i śledzić młodą zakochaną...
Zamiast jednak przystąpić do ataku, poczekał, dostrzegając jakieś poruszenie nie tak dalekie od drzewa. Poruszenie, które już wkrótce okazało się być innym demonem - atakującym śpiesznie i łapczywie. A co mogło cieszyć bardziej niż darmowy posiłek? Upolowany przez kogo innego, zagarnięty dla siebie? Nie pamiętał nawet czy spotkał innego demona polującego w tej samej okolicy co on - poczuł przez to pewnego rodzaju satysfakcję i ekscytację na coś nowego.
Czuł się jakby było mu wolno wszystko - jakby nikt nie mógł mu niczego zabronić, bo jakie szanse miałby z nim zwykły człowiek? Ale demon stanowczo mógł stanowić wyzwanie - nawet jeśli nie znał go, nawet jeśli mógł być od niego silniejszy... Nie wiedział co mogło go spotkać w starciu i to jeszcze bardziej sprawiało, że znajdywał się coraz bliżej pożywiającej się sylwetki przypominającej stworzenie wyciągnięte z podań, które z pewnością mógł znać za życia - teraz wyłącznie pamiętał jakieś fragmenty i przebłyski. W końcu nie poświęcał w swojej demoniej formie tak wiele czasu na literaturę jak kiedyś.
Sylwetka wyróżniała się na nocnym, dziwił się aż jakim cudem nie została zauważona wcześniej, jednak ludzie byli najpewniej zbyt skupieni na sobie. Przecież miało to miejsce regularnie!
Wyprostowny, ruszył w kierunku demonicy. Z uśmiechem na wargach widział jak ta próbuje zabrać się do pochłonięcia bufetu, który pozbawiła życia, bo było w tym obrazie coś fascynującego dla niego. A może sam szukał bodźców, które miały zabawić go w pozyskanej przecież nie tak dawno temu wieczności?
Mógł zaatakować, mógł rzucić się na leżący przy drzewie posiłek, ale jego dłoń skierowała się zamiast tego na ucho demonicy. Nie ciągnął go, a jedynie zacisnął palce na futrze, chcąc zwrócić na siebie uwagę, samemu prosząc się niemalże o krzywdę, kiedy przeszkadzał wygłodniałemu pobratymcowi w posiłku.
dialog #8b8000
Teraz jednak zdecydowała się w końcu ruszyć ku swojemu posiłkowi. Chłopak zbyt zajęty sobą zauważył ją z opóźnionym refleksem. W końcu na nią spojrzał i jego zdziwienie wydało jej się prawie namacalne. Jak by zobaczył jedno z tych mitycznych stworzeń z rodzinnych opowieści. Nic dziwnego, jej jasna postać odznaczała się na tle ciemnego lasu. Do tego para puchatych lisich uszu nadawała jej tego nierealnego akcentu.
Chłopak otworzył usta, ale jej się zbyt spieszyło, żeby zaszczycić go rozmową. Zamachnęła się szponiastą dłonią z zamiarem ogłuszenia go, jednak wciąż nie potrafiła wykalkulować swojej siły, która rosła odkąd udało jej się wydostać z zamknięcia. Stawała się potężniejsza z każdym posiłkiem. Może właśnie dlatego jadła praktycznie nieustannie.
Głowa chłopaka całkowicie odparcelowała się od reszty ciała i z głuchym uderzeniem odbiła od leśnego podłoża. Krew trysnęła z jego otwartej szyi, a ciało opadło bezwładnie na ziemię. Na niewielkiej leśnej polanie zapanowała idealna cisza przerywana jedynie jej ukrywanym oddechem i tryskająca krwią z leżącego bezwładnie ciała.
- Oh nie - jęknęła męczeńsko uświadamiając sobie nagle co narobiła. A to widocznie nie miało wyglądać tak. Przytknęła dłoń do ust, jak by stała się okropna tragedia. Jednak nie zamierzała się poddawać. Jednym susem doskoczyła do ciała podnosząc je do siadu, niczym szmacianą lalkę, i opierając o korę drzewa. Potem chwyciła głowę w dłonie i ponownie wetknęła ją na swoje miejsce. Trochę nierówno i krzywo, ale nie miało to znaczenia. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą uklękając obok siedzącego trupa. Chwyciła w blade dłonie jego przedramię i wgryzła się w nie zachłannie. Wyrywając kawałek mięsa przeżuwała je dokładnie, bo smakowało najpyszniej na świecie.
I tak pewnie spałaszowałyby cały posiłek, gdyby nie nagły dotyk na jednym z lisich uszu, które drgnęło lekko w odpowiedzi. Minęły dwie sekundy zanim zorientowała się co się dzieje i nim zdążyła się powstrzymać pisnęła niczym prawdziwa niesforna i wystraszona dziewczyna na całe płuca. Zerwała się na równe nogi odskakując od potencjalnego napastnika. Odruchowo ułożyła dłonie na uszach próbując je uchronić, zamiast może przygotować się do walki. Jej oskarżycielskie spojrzenie spoczęło na nieznanym osobniku. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę z idealnie wyrysowanym niedowierzaniem. Mógł obserwować jak jej policzki się wydymają i czerwienieją, jak dłonie opadają wzdłuż ciała i zaciskają w pieści. Lisie uszy nastroszyły się znacznie, kiedy wzięła głębszy wdech.
- Czyś ty kompletnie oszalał?! - Wydarła się na niego oburzonym i odrobinę zbyt wysokim głosem.
Obserwował ją, kiedy starała się naprawić swój niewielki błąd - jeśli w ogóle była jakkolwiek w stanie go naprawić, skoro chłopak był już martwy. Nie żył, nie dało się go uratować, ale po co w ogóle trzeba było go ratować, jeśli miał skończyć jako posiłek? Jeśli nie jej, to jego - a może ich? Nie był pewny co do konceptu wspólnego polowania, może przez wzgląd, że nie miał do takiego jeszcze okazji. Ale czy zabicie bezbronnego mężczyzny można było w ogóle zaliczyć do wspólnego polowania? Nie musieli się skradać - nie bardziej niż aby ludzie ich nie zobaczyli, a szczególnie w nocy, większość z nich była zwyczajnie w świecie ślepa.
Może nawet tak zaślepiona jak pożywiająca się demonica, która zupełnie go nie dostrzegła? Nie mógł jej winić, w końcu wiedział jak zajmujący mógł być posiłek, szczególnie gdy doskwierał głód. Ale widząc podobną reakcję nie mógł się powstrzymać przed wypuszczeniem śmiechu spomiędzy warg - krótkiego, szczerego, jakby bawił się w tej chwili najdoskonalej pod całym księżycem. Trudno było mu odmówić dobrego humoru - ale równie trudno było szukać jego powodu.
Zajął miejsce przy nieboszczyku, sięgając po jego drugą rękę i odgryzając kawałek ciała. Przesunął wzrok z powrotem na uszastą demonicę, uśmiechając się jeszcze szerzej, kiedy widział jak ta reagowała.
Posiłek mógł poczekać. Były kwestie, które nie cierpiały zwłoki - bo jeszcze demonica zorientuje się, że byłaby w stanie go zaatakować z powrotem.
- Oszalałem? Nie. Dlaczego? - zapytał z niezrozumieniem, jakby rzeczywiście był zaskoczony podobną reakcją - tym bardziej, że znów znalazł się blisko demonicy, wyciągając zaraz dłonie w jej stronę. Jedną ułożył na jej policzku, ale drugą już znów skierował bliżej jej ucha. Palcami wykonał ruch, jakby chciał podrapać kota za uchem, pozwalając sobie stanowczo na więcej niż powinien. Był gotowy do wykonania odskoku - choć liczył, że to raczej demonica podejmie się znów ucieczki, niżeli zamachnie się na niego pazurami.
- Po prostu nie mogłem się powstrzymać. Kto by mógł? - zapytał, uśmiechając się łagodniej. W końcu posiłek mógł znaleźć ponownie - posiłki chodziły w nocy, prosząc się same do zostanie pożartymi. A jak często mógł zabić swoją nudę towarzystwem, którego nie było aż tak łatwo mu zabić? - Nie powiesz mi, że ci to przeszkadza?
dialog #8b8000
- Nie wolno się tak zakradać jak psychopata! Byłam zajęta! Nie ładnie tak komuś przeszkadzać w posiłku! I i i - krzyczała po nim nie kryjąc własnej irytacji. Z każdym słowem jeszcze bardziej się nakręcała, a jej twarz przybierała truskawkowy kolor. Zdecydowanie pozwalał sobie na zbyt wiele. - I totalnie mnie wystraszyłeś! Nie wolno… Oh - zamarła ściągając brwi w niezrozumieniu, kiedy znowu tak bezkarnie się do niej zbliżył. Otworzyła usta, jak by chciała zaprotestować, jednak szybko zamknęła je z oburzeniem, gdy dotknął jej miękkiego policzka. Mrugała zdecydowanie zbyt często totalnie zaskoczona. Bliskość kogoś innego była dla niej czymś zupełnie obcym. Popsuła się cierpiąc tyle lat w samotności i zamknięciu, że zbyt często nie potrafiła wyrzucić z siebie ani słowa. Zamknięta latami miała problemu z ułożeniem czegoś sensownego.
- Ty ty ty! - Piszczała o oktawę za wysoko. Jej ciało zdawało się nie do końca współgrać z chaosem myśli, który wywołał w jej małej główce. I nie pozostało jej nic innego jak panikować.
Jego druga dłoń ponownie dotknęła napuszonego lisiego ucha. Wszystkie jej mięśnie się spięły, jak by miała zamiar się odsunąć lub wręcz przeciwnie - skoczyć na niego w morderczym ataku. Zamiast tego lisie ucho ugięło się lekko pod naporem jego palców, jak by wyczekiwało dalszej pieszczoty. I nim zdążyła się powstrzymać, ledwie wyczuwalnie przymiliła się do jego dłoni własną skronią. Wszystko trwało zaledwie sekundę, bo przecież nie mogła pozwolić mu na takie bezkarne działania. Warknęła na niego przypominając wystraszone zwierze bardziej niż prawdziwego demona. Nie czekając na jego reakcję spróbowała odwrócić głowę i wgryźć się w jego dłoń. Jeśli się odsunął jej szczęki kłapnęły tuż obok jego skóry. Jeśli nie? Przydługie kły zacisnęły się z całej siły na jego kościach śródręcza i nie wyglądało jak by miała zamiar go puścić. Jej ciało pozostawało spięte. Dłonie wciąż zaciśnięte w pięści po bokach własnego ciała. Nic więcej się nie zmieniło.
- Wystraszyłem? - zapytał łagodnie, niewzruszony piskami uszastej demonicy. - Przepraszam, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Wydają się takie puszyste i są przyjemne w dotyku... Jak mogłem się powstrzymać? - powiedział siląc się na niewinny ton, choć jego uśmiech wyraźnie sugerował, że nie miał za grosz poczucia winy w tym, co tutaj miało miejsce i czego się dopuścił. Zresztą, jakby mógł?
Skupił się w pełni na jej uchu, prze ten ułamek chwili, który miał, a który poświęcił na drapaniu jej za nim. Jak mógł odmówić sobie tej przyjemności, ale i demonicy, wyraźnie nastawiającej się do takiej bliskości? I do stanowczo większej bliskości, kiedy kłapnęła na niego swoimi kłami - a on nawet myślał o odsunięciu ręki od niej. Skrzywił się tylko przez moment, czując wbijające się we własną skórę demonie kły, ale wiedział że nie mógł się odsunąć - nie, jeśli chciał uprzykrzyć ten wieczór demonicy.
- Och, smakuję ci? - zapytał, jakby gdyby wcale nie został w tej chwili ugryziony - i jakby w ogóle mu ten fakt nie przeszkadzał, nawet jeśli było to dość dalekie od prawdy. Wiedział przecież, że pogrywał w tej chwili z niebezpiecznym stworzeniem, bo i sam był demonem - wiedział, do czego sam był zdolny. Ale przede wszystkim, nie wiedział do czego do końca była zdolna demonica, która uczepiła się go nie pazurami, a kłami.
- Mogłaś powiedzieć, że chcesz mnie bliżej, nie musisz mnie gryźć i trzymać, nigdzie ci nie ucieknę - powiedział, na moment wstrzymując powietrze jakby w oczekiwaniu, podejmując swoje ryzyko - albo zostanie puszczony, albo ktoś wbije w niego mocniej kły.
Pociągnął dłoń, w którą demonica się wgryzła, chcąc ją przyciągnąć bliżej do siebie.
dialog #8b8000
- Wystraszyłeś! - powtórzyła za nim głośniej, żeby za karę zabolały go uszy. W myślach rozszarpywała go na strzępy zastanawiając się czy po zjedzeniu trupa leżącego nieopodal mogłaby także zjeść demona. Niby były nieśmiertelne i nie smakowały tak niesamowicie jak ludzie. Ale zdecydowanie mogłaby spróbować. Jej nigdy nie gasnący apetyt jedynie podsycał głód. Była starym demonem, który latami przetrwał jedynie na ludzkiej krwi i ochłapach. Brakowało jej siły, znacznie odstawała od swoich rówieśników. Przypominała bardziej ledwo przemienionego świeżaka, który był trochę bardziej niezrównoważony. Dlatego polowała i jadła. Sama ze sobą. Nie robiła nic innego.
Spięła się pod wpływem jego dotyku, który wprawiał jej ciało w lekkie drżenie. Rozchodził się ciepłem wzdłuż kręgosłupa. I nim zdążyła się powstrzymać przycisnęła głowę mocniej do jego dłoni.
- Nie wybaczam - odpowiedziała butnie w końcu przywołując swoje odruchy do porządku. Tylko po to, żeby w następnej sekundzie ugryźć go z całej siły.
Przyciągnięta bliżej w końcu odzyskała władzę w rękach. Uniosła je ku górze, jak by miała zamiar go odepchnąć. Niewiele myśląc jednak chwyciła pewnie za nadgarstek jego dłoni, którą obecnie gryzła. Nie chciała dać mu możliwości wyszarpania się. Uczepiła się jego kończyny niczym własnej zdobyczy i nie zamierzała jej oddając. Z początku zaparła się bosymi stopami o trawę nie chcąc podejść chociażby o krok. Warczała cicho pod nosem. Nie szarpała się, żeby nie wyrwał ręki, tylko siłowała się z nim mocno zaciskając zęby i palce. Stała tak przez dobrą chwilę i dopiero, kiedy miała pewność, że nie było innej możliwości dała za wygraną. Podreptała w jego stronę grzecznie, żeby przypadkiem nie wyrwał jej dłoni. Była pewna, że taki miał zamiar. W końcu sprawiała mu ból prawda? Karmazynowe tęczówki patrzyły na niego z ukosa. Szeroko otwarte, pełne niezrozumienia i lęku. Nie wyglądała jak by zamierzała go wcale puścić. Wręcz przeciwnie warknęła na niego ponownie, poprawiając uścisk dłoni na odsłoniętym nadgarstku. Zacisnęła odrobinę mocniej szczęki czując posmak jego krwi na spierzchniętych ustach. Jej długie kły przyjemnie gruchotały ścięgna mięśni. Przypominała małego kotka, który nie chciał za nic na świecie oddać swojego posiłku; swojej zabawki.
- Nije upfam ciii - spróbowała skomentować z buzią pełną jego ręki. Nie ufała jego zapewnieniom, że nie zamierzał uciekać. Była w końcu przerażającym demonem. Na pewno nieustannie myślał o ucieczce.
Chociaż czy już się nie wymknęła, kiedy jego ręka była w potrzasku? Kiedy nie tylko zęby, ale i ostre pazury zaciskały się na jego skórze. Popełnił błąd? Nawet jeśli, nie mógłby się do niego przyznać - bo nie popełniał przecież błędów. Bawił się. Coś mogło wymknąć się spod jego kontroli. Ale nie mógł popełnić błędu - nie w tej chwili. Tak samo jak nie mógł wprost przyznać się do tego, że to co robiła, rzeczywiście go bolało. Nie, nie da jej tej satysfakcji, musiał zachowywać pozory, że niczego nie odczuwał - i że wszystko było dokładnie zaplanowane. Chociaż co właściwie miało być zaplanowane? Przeszkadzanie przypadkowym demonem w posiłku?
Nie wyrywał się, liczył na to że demonica silniej uczepi się jego ręki i wcale dużo się nie pomylił, kiedy starał się ją przysunąć do siebie - nawet jeśli czuł jak krew będzie później widoczna na jego ubraniu, po prostu ukradnie coś innego na przebranie. Może powinien podrzucić do jakiegoś domu zakrwawiony strój? Och, z pewnością zamęt, który by wtedy zapanował, byłby cudowny...
- Nie słyszałem, musisz powtórzyć - powiedział z uśmiechem, jakby podpuszczając ją do poluzowania jej uchwytu szczęki - zachowując się zbyt pewnie jak na ból i zacięcie, z jakim ten ból mu sprawiała, ale nie chciał odpuścić. Nie powinien, nie mógł sobie na to pozwolić, skoro już rozpoczął swoją gierkę z nieznajomą demonicą - nie mógł jej przegrać w takim wypadku!
- Ale widzę jak bardzo mi ufasz. Nie boisz się, że też mam ostre kły? I pazury? - zapytał, chcąc zmienić taktykę i spróbować również ją nastraszyć. - A może za bardzo lubisz drapanie za uchem? - dopytał, tym razem samemu zbliżając się do niej o jeszcze jeden krok, uznając że ciągnięcie przy pomocy potraktowanej jak zabawki własnej ręki, było bardziej bolesne od własnego podejścia do niej - wciąż czuł dokładnie jak mocno próbowała w niego wbić kły, jakby nie mogąc zdecydować się czy chciała spróbować go pożreć, czy nie, ale przynajmniej nie był to aż tak ciągnący ból.
Ułożył dłoń na jej policzku, głaszcząc po nim. Dwóch rąk na raz mu nie ugryzie, prawda? - Łatwiej się drapie jak będę miał obie dłonie wolne, wiesz?
dialog #8b8000
- Mooje sią ostrzepfjsze - wymamrotała z pełną buzią mimowolnie rozluźniając lekko uścisk mocnych szczęk. Stróżka jego krwi mieszała się z jej śliną i spływała w dół po brodzie. Nie ufała mu ani trochę, a jednak ochota wygrania tej małej potyczki była dla niej zbyt silna, żeby go puścić. Nawet jeśli narażała się przy tym niepotrzebnie.
Na jego bezwstydną wzmiankę o drapaniu za uchem zmrużyła lekko czerwone ślepia patrząc na niego z wyrzutem. Przełknęła nerwowo ślinę, co pewnie mógł wyczuć na własnej skórze. Posmak jego krwi odbijał się słodkością na jej podniebieniu. - Nije - wymamrotała gorączkowo, chociaż lisie ucho, które od zawsze żyło własnym życiem, napuszyło się lekko jak by w wyczekiwaniu na napomnianą pieszczotę.
Pod dotykiem chłodnej dłoni mógł wyczuć gorącą fakturę różanego policzka przyozdobionego rumieńcem spływającym aż w dół jej szyi. Oddychała płytko przez nos. Kiedy lekko pogładził jej skórę poluźniła nieznacznie uścisk dłoni na jego nadgarstku. Wciąż jednak nie zamierzała przestać go gryźć.
- Yhyyym - zaprzeczyła próbując odwrócić się do niego tyłem, jak by nagle była obrażona. Nie przeszkodziło jej to wcale w dalszym gryzieniu jego skóry. Spróbowała szarpnąć jego dłoń ze sobą. Widocznie nie chciała więcej na niego patrzeć. W c a l e.
- Jesteś pewna, że nie chcesz mnie pilnować? - zapytał ze słyszalnym rozbawieniem, które mogło zadziałać jeszcze silniej na nerwy, bo w końcu to on był gryziony, a nie na odwrót. W czym ktokolwiek musiał pilnować swojej ofiary?
Zniżył łokieć, nie zabierając dłoni spomiędzy kłów demonicy, ale bardziej przysunął swoją rękę do jej ciała, starając się niemalże ją objąć - choć wyglądało to bardziej pokracznie przez ograniczone ruchy. I wciąż boleśnie, kiedy starał się w jakikolwiek sposób zmienić bardziej pozycję, nawet jeśli wyraźnie uszasta nieco poluzowała swój uścisk. Niewygodnie się jej odpowiadało? A może trzymanie go w jeden sposób nie było wygodne.
Odsunął dłoń z jej policzka tylko po to, aby odgarnąć jej włosy z karku, kiedy obróciła się do niego tyłem. Znów wykonał krok bliżej, tak że mogła wyraźnie poczuć jego obecność na swoich plecach - a chwilę później i jego ostrzejsze zęby, kiedy przesunął nimi po odkrytej szyi, gotowy w każdej chwili do wbicia się w nie.
- Chcesz sprawdzić czy moje nie są ostrzejsze? - zapytał, podle się z nią drażniąc, kiedy nagle zaczął się zachowywać jakby to ona była wystawiona na pięknym talerzu na posiłek dla niego, a nie na odwrót kiedy to sam Yuusei miał przegryzaną dłoń.
Napiął przedramię, przez moment mogło się wydawać że będzie chciał spróbować się wyrwać z uścisku, ale zamiast tego spróbował przyciągnąć rękę bardziej do siebie - a co za tym szło, i demonicę, która tak usilnie starała się na jego ręce posilić. A może po prostu unieruchomić? Chociaż wyraźnie obie kwestie nie przynosiły zamierzonego efektu.
Druga ręka Yuuseia wylądowała znów na jej dużym i puchatym uchu, pierw na jego brzegu delektował się miękkościom, aby po chwili przesunąć palce bardziej do jego podstawy. W końcu aby się wyrwać, musiałaby puścić jego rękę - ale jeśli by puściła, to on mógł się nią wgryźć, bo zęby wciąż zaczepnie krążyły po jej skórze karku. Nie musiał się obawiać przegranej, kiedy zabezpieczył się na kilku frontach. A może był zbyt pewny siebie, zbyt śmiały w swoich ruchach, nawet jeśli śmiało mógłby powiedzieć, że niczego wielkiego w tej chwili nie robił. Co najwyżej bronił się przed utratą ręki, aby zmniejszyć czas, w którym ta wróci do stanu używalności.
- Pss pss - powiedział ze słyszalnym rozbawieniem, jakby przywoływał do siebie zbłąkanego na ulicy kota. Nie odsunął się od niej, przez co mogła poczuć ciepły oddech na swoim karku. - Możesz się przyznać, kiedy coś lubisz...
dialog #8b8000
Jego rozbawienie działało jej na nerwy. Warczała na niego nieustannie i pewnie gdyby nie jego dłoń między jej szczękami, na pewno zaczęłaby zgrzytać zębami. Miał się bać. Był przecież jej ofiarą, więc czemu tak ś w i e t n i e się bawił? Wkurzało ją to, bo chciała uchodzić za groźną. Odwróciła się do niego tyłem, bo była po prostu obrażona jego zachowaniem. Jak on mógł. Czując jego obecność na plecach spięła się odrobinę, chociaż powinna była to przewidzieć.
Chcesz sprawdzić czy moje nie są ostrzejsze?
- Nije wolno. Zostaffw - wybełkotała z każdym słowem mocniej zalewając się śliną. Ponownie przełknęła ją razem ze słodką krwią. Mogłaby wziąć jeszcze kilka łyków, może by nie zauważył? Przełknęła jego krew ponownie. Dla wygody, mocniej przykleiła się do jego dłoni. Tak na wszelki wypadek. Miała nadzieję, że w końcu mu odpadnie.
Nie zdała sobie nawet sprawy, w którym momencie odgarnął jej długie, liliowe pukle. Jęknęła cicho, w odróżnieniu od warczenia, jakim nieustannie go obrzucała. Zamarła praktycznie przestając oddychać, gdy gorący oddech omiótł odsłonięty skrawek jej alabastrowej skóry. Spięta całkowicie ucichła, a w miejscu gdzie błądziły jego ostre kły pojawiała się gęsia skórka. Myślała kurczowo co mogłaby zrobić. Jak zaradzić tej sytuacji. Opcja wyszarpania mięsa z jego dłoni nagle wydała jej się tak kiepska, kiedy jego ostre zęby znajdowały się tak blisko jej odsłoniętego obojczyka. Chociaż uwielbiała niespodzianki, na pewno nie takie. Zdecydowanie lepiej odnajdywała się, kiedy to ona panowała nad sytuacją. Jego oddech na odsłoniętym karku doszczętnie uniemożliwiał jej dalsze myślenie. Wszystkie mięśnie jej ciała spinały się jeden po drugim, jak by szykowała się do ugryzienia. Do jego jawnego ataku, na który przecież musiałaby jakoś odpowiedzieć. Tylko jak?
Myśli bardzo szybko zniknęły jedna po drugiej, kiedy poczuła ciężar jego dłoni na swoim lisim uchu. Ogarnęła ją dziwna pustka, a wszystkie pomysły odpłynęły razem z pieszczotą, która w c a l e jej się nie podobała. Ponownie syknęła pod nosem, chociaż ucho ugięło się lekko pod jego dłonią opadając delikatnie w bok.
- Nije lubię - zaczęła poluźniając lekko uścisk silnych szczęk, żeby łatwiej było jej coś powiedzieć. - Wcfale - dodała, chociaż z każdą sekundą spięte ciało rozluźniało się odrobinę bardziej. Nim zdążyła pomyśleć, oparła się plecami o jego tors. Nie wiedzieć czemu, ten gest nie wydał jej się w żaden sposób alarmujący. Odetchnęła głośniej, jak by ze zmęczenia kładąc na jego ramionach większość swojego własnego ciężaru.
Mogli trwać w tej chwili, w tej sytuacji i w tej pozie, bo oboje nie mieli wcale tak wiele do stracenia. Jeśli zostaliby w tym miejscu do świtu, sytuacja mogłaby stać się dość nieprzyjemna... ale mieli jeszcze dobry kawałek nocy na swoje przepychanki i drażnienie, na próby dominacji jednego nad drugim, choć zdawało się, że w tej kwestii Yuusei był o dwa kroki do przodu. Nie bał się przecież utraty ręki, dlaczego miałby?
- Zresztą, to byłoby tylko fair... ty ugryzłaś to i ja mogę, prawda? - dodał znów, drażniąc się z nią i starając się wodzić za nos logiką oburzonego dziecka, którym żadne z nich nie mogło się nazwać, a przynajmniej nie powinni. W końcu Yuusei mógł zachowywać się niczym rozwydrzony i znudzony dzieciak, szukając zaczepki i zajęcia w każdej sytuacji, choć był znacznie bardziej irytujący w tym niż jakiś podlotek. Był dużo bardziej świadomy, jego działania choć napędzane znużeniem, nie były przypadkowe, a precyzyjne i pewne siebie.
Przesunął wzrok nieco wyżej, na jej ucho które wyraźnie układało się pod jego dotykiem. Nie przyznawała się, chociaż mógł poczuć jak szczera się robiła, kiedy się oparła o niego, rozluźniając. Przecież widział jak się poddawała, jak akceptowała to co miało miejsce. A mimo to nie próbował wyrwać dłoni spomiędzy jej kłów. Nie chciał ryzykować, nie chciał budzić jej instynktów, które podpowiadały jej, że znajdywała się w niebezpieczeństwie.
Ostrożnie, jakby nie chcąc budzić w niej niepokoju, pociągnął ją coraz to niżej, prowadząc niczym szczeniaka nie chcącego oddać zabawki, którą się właśnie bawił. Usiadł w końcu na ziemi, pozwalając jej dale oprzeć się na nim samym. Skoro już tak mu zaufała, mógł pozwolić sobie na odrobinę więcej, prawda?
- Potrzebuję tej drugiej ręki... - szepnął, choć swojej pierwszej nie odsuwał od jej puchatego ucha, powoli i delikatnie masując je. Palce przesuwały się powoli i nieśpiesznie, drażniąco niemalże. Był nadal ostrożny, nawet jeśli coraz bardziej się rozgaszczał w jej przestrzeni. - Bądź grzeczna... - poprosił, kiedy jego nos przesunął się drażniąco po jej karku i skierował bardziej na ramię, drażniąc skórę. - Jeśli puścisz... Obiecuję, że nie ugryzę... - mówił cicho, choć nie musiał za bardzo się starać, aby być słyszalnym. Nie, kiedy znajdywał się tak blisko, ani kiedy jego rozmówczyni posiadała wyraźnie dwie pary uszu. - Dostaniesz nagrodę... - skłamał, jakby to miało ją przekonać do puszczenia w końcu jego dłoni. Nie był pewny, co miałby zrobić gdyby demonica rzeczywiście zaczęła domagać się obiecanej nagrody, ale mógł coś wymyślić. Posiłek? Mógłby to wykorzystać, bo w końcu jeden niedokończony leżał niedaleko nich. Może coś jeszcze innego... Więcej dotyku? Skoro wydawała się go domagać, przynajmniej na samych uszach, mógł być doskonałą kartą przetargową.
Jego dłoń pomiędzy szczękami demonicy w końcu się poruszyła, choć nie wyrywał się na siłę. Jego kciuk spróbował przesunąć się po jej podbródku, jakby chciał przetestować własną teorię. Może dotyk ogółem się jej podobał? Uspokajał? Nie tylko ten na uchu.
- Już, już... gdybym miał cię ugryźć, już bym to zrobił, prawda?
dialog #8b8000
- Jija mogfę. Tyy ne - wypaplała oburzona w ogóle jego pomysłem. Gdzieś z tyłu głowy pamiętała, że miała do czynienia z krwiożerczym demonem. Potencjalnie silniejszym od niej samej. W końcu na tym etapie przypominała dopiero raczkujące dziecko nocy. Słabe i trochę nieporadne, które na nowo uczyło się bycia demonem, ale nie przejmowała się tym faktem za bardzo. W końcu to ona górowała. Pyszna i pewna siebie, a jak by inaczej.
Bądź grzeczna.
Warczała na niego ponownie.
Delikatny dotyk na uchu wytrącał ją z równowagi. Nie była już tak stanowcza, gdy odruchowo oparła się o niego plecami. Im niżej ściągał dłoń, tym sama się pochylała. Krok za kroczkiem. Powoli, ale stanowczo. Nie zdała sobie nawet sprawy, w którym momencie całkowicie usiadła na trawie między jego nogami oparta o twardy tors. Słuchała jego słów jednym uchem. Ich sens niby do niej docierał, niby nie do końca. Wyłapywała tyle ile chciała. Tak naprawdę to co mówił nie miało dla niej znaczenia. Nie ugryzła go wystarczająco, żeby móc swobodnie pić jego krew, a jednak próbowała ją smakować ssąc lekko poranioną skórę. Tak z czystej ciekawości. Gorący oddech na jej karku pozostawiał na nim gęsią skórkę. Zrobiło jej się dziwnie ciepło czując niemal dotyk jego nosa na w części odsłoniętym ramieniu. Była w porównaniu z nim tak okropnie nieostrożna.
I wtedy padło słowo klucz.
Dostaniesz nagrodę.
Jej wolne ucho nastroszyło się pionowo w górę. Odruchowo wypluła jego dłoń z typowym ble, bo nagle straciła nią zainteresowanie. Wystarczyło coś lepszego, coś ważniejszego. Wystarczyła odpowiednia zachęta i motywacja. Nagroda. Oblizała łapczywie zabarwione jego krwią usta rozsiadając się wygodniej. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby chociaż jedna kropla słodkiej posoki tak po prostu się zmarnowała. Nie dorównywała smakiem tej ludzkiej, ale wciąż była przyjemna. Oparła o jego tors cały ciężar własnych pleców. Położyła tył głowy na jego barku spoglądając na niego z ukosa. Czerwone tęczówki wpatrywały się w niego z tą dziecięcą ciekawością.
- Jaką nagrodę? - Zapytała uśmiechając się szeroko. Podwinęła nogi lekko w kolanach. Dłonie puściły jego dłoń, opadając bezwładnie po bokach jej ciała. Zachichotała pod nosem. - Chcę nagrodę - dodała wciąż pełna entuzjazmu, a jednak z tą nutą ponaglenia. Jak by sprzeciw nie wchodził w grę. Jak by mogła zmienić nastawienie ze szczęśliwej na wściekłą w jedną sekundę. W jedną złą odpowiedź.
A może nie chciała atakować? Może bała się? A może również była... ciekawa? Tak jak on? Nie był pewny do końca, gdzie leżała prawda, ale wykorzystywał jej uległość w swoich powolnych ruchach i sprowadzaniu jej na ziemię. Cierpliwość podobno była opłacalna w wielu sytuacjach, a ta tutaj była właśnie jedną z nich.
- Nagle skłonna do rozmowy... - rzucił cicho, wyraźnie nie martwiąc się tym czy uszata go dosłyszy. Trudno by było, aby nie zrozumiała jego słów, kiedy znajdywała się tak blisko i samej chętnie się o niego opierała.
Sam podkulił jedną nogę, zaraz opierając się łokciem o kolano, a na dłoni ułożył policzek. W ten sposób nie tylko zrobił dla uszastej więcej miejsca do oparcia się na drugim ramieniu, ale i w swobodniejszy sposób mógł się jej nieco lepiej przyjrzeć.
Odsunął od niej dłoń, w którą ta dopiero się wgryzała, choć trudno było określić to nerwowym ruchem czy popłochem. Wygodniej ułożył ją na trawie.
- Musisz zgadnąć jaką nagrodę - powiedział w pewnym momencie, widząc jak bardzo przekupna była, ale również grając na własny czas - nie znając dokładnie demonicy, trudno było mu ocenić czym byłaby zainteresowana do stopnia, gdzie nie podjęłaby się kolejnej próby ataku na nim, tym bardziej że mieli czas... I mogli trochę się wzajemnie zabawić i zmarnować czas, którego mieli tak dużo. - Powiedzmy, że masz... trzy szanse na zgadnięcie - kontynuował, kierując się zasadą, że łatwiej było pozwolić innym mówić samym, czego by ewentualnie chcieli, niż próbować odgadnąć ich myśli. - Dopiero po tych trzech próbach powiem ci czy zgadłaś, czy nie. A jeśli nie zgadłaś... to niespodzianka zostanie niespodzianką, dopóki jej nie otrzymasz - powiedział, przedstawiając zupełnie niesprawiedliwe zasady gry, do której zapraszał uszastą. Ale czy to mogło w ogóle mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, kiedy dostała właśnie obietnicę tajemniczej i niespotykanej nagrody? Raczej wątpił.
- Więc jak? Co myślisz, że dostaniesz? - zapytał, zachęcając ją do prób odpowiedzi, luźno przesuwając niedawno zaatakowaną dłoń na jej pas, luźno ją obejmując - choć bardziej miał w myśli to, aby w wypadku próby ataku z jej strony, mieć sposobność na odwdzięczenie się w podobny sposób. Musiał być ostrożny, jakby oswajał zdziczałego kota gotowego do ataku przy najmniejszym ruchu, który uznałby za nieodpowiedni w stosunku do swojej osoby.
dialog #8b8000
Teraz jednak siedziała grzecznie na chłodnej trawie. Bliskość demona zaczynała jej ciążyć odrobinę mniej. Jeśli miał zamiar ją zaatakować pewnie zrobiłby to już dawno. Bardzo szybko doszła do wniosku, że był zwyczajnie słaby. Może i słabszy od niej. Dlatego tak bardzo się spouchwalał. Czyżby w taki sposób próbował kontrolować sytuację i uchronić się przed jej gniewem? Niedoczekanie! A jednak. Wtedy zaczął ten cały temat z nagrodą i nagle zapomniała o wszystkim co wcześniej zaprzątało jej myśli. Usadowiła się wygodniej opierając bardziej o jego bark. Odchyliła głowę w tył kładąc ją na jego ramieniu; patrząc na niego z ukosa. Podwinęła nogi w kolanach swobodnie kładąc bose stopy na ziemi. Zaczęła nerwowo szarpać za materiał swojego kimona w okolicach ud, mnąc go nieświadomie.
- Zgadnąć? Zgadnę! - Rzuciła zmotywowana. Chciała się od niego odsunąć i odwrócić przodem, gdy jego dłoń owinęła się wokół jej talii. Syknęła cicho wiercąc się, jak by było jej niewygodnie. Uścisk był jednak na tyle delikatny i luźny, że zdecydowała się go na ten moment zignorować. Jeszcze kilka sekund wpatrywała się w jego dłoń jak by co najmniej ta żyła własnym życiem; pokrywały ją dziwne wzory albo przypominała kocią łapkę. W końcu jednak westchnęła i jej humor ponownie wrócił do tego pełnego zainteresowania. Spojrzała na niego podejmując wyzwanie.
- Pałac! - Rzuciła wpatrując się dwie sekundy w jego pokerową minę. Widząc brak potwierdzenia od razu przeszła do dalszych prób. - Albo albo nowe kimono! Takie jedwabne, liliowe w piękne kwieciste wzory i ozdobne drogocenne kamienie… Nie? - Jej uszy nagle zwiędły widocznie naprawdę chciała dostać kimono. Zaczęła maltretować policzek od środka. I wtedy ją olśniło. - Już wiem! Wioskę. Wioskę pełną ludzi, których będę mogła zjeść - wyrecytowała praktycznie pewna swojej wygranej. Yuu jednak grał zbyt dobrze i nie dawał po sobie zbyt wiele poznać. Nie zamierzała ryzykować przegranej, bo ograniczył się tylko do trzech prób, a ona nigdy nie potrafiła grać według reguł. Bardzo szybko podjęła decyzję. Potrzebowała karty przetargowej. Jej dłonie niby od niechcenia zjechały po materiale na jej udach w dół. W jednej chwili spróbowała chwycić jego dłoń, odciągnąć od swojej talii i ponownie wgryźć się w to samo miejsce co przedtem niczym w soczyste jabłuszko. Karta przetargowa.
Mógł w końcu dla niej coś ukraść. A mógł zapomnieć o podobnej obietnicy. Może nigdy nie byłoby potrzeby jej zrealizowania tak naprawdę? Trudno było określić w tej chwili, kiedy demonica wyraźnie była bardziej zdziczała od niego samego i bardziej trudna do nawiązania chociażby rozmowy, nie mówiąc już o niczym innym. Relacja? Przyszłe spotkanie? Może nawet byłoby łatwiej, gdyby to tutaj było pierwszym i ostatnim?
A jednak bez większego znaku na twarzy, uśmiechał się do niej i obserwował. Nie dawał po sobie wyczytać, nie pozwalał odgadnąć własnych myśli ani tego, co właśnie planował. Ale dał odciągnąć dłoń, którą obejmował ją w pasie, początkowo nie rozumiejąc, co też demonica miała w zamiarze. Widząc jednak, że ciągnęła jego dłoń w stronę własnych warg, zbliżył się ustami do jej szyi. Bez większego zawahania przesunął zębami po jej karku, tylko delikatnie przygryzając jakby chciał uszczypnąć.
Druga ręka objęła demonicę w pasie, tym razem mocniej, jakby miał zamiar ją przytrzymać gdyby chciała się wyrywać.
- Jesteś pewna co chcesz zrobić? - szepnął tuż przy jej skórze na szyi, znów przesuwając zębami po jej skórze. Miał zamiar ją wystraszyć, sprawić aby widziała że i on może ją ugryźć, jeśli chciała grać w podobną grę. Dlaczego miałby się powstrzymywać? Co go powstrzymywało w tej chwili? Może oprócz niezdrowej chęci zabawy i badania, gdzie leżały granice. Mogli walczyć, czuł się na siłach w najgorszym wypadku, choć wątpił aby umysł demonicy był na podobnych siłach, kiedy wydawała się być zagubiona w tym, kiedy wykonywał poszczególne ruchy. W końcu sam sprowadził ją do pozycji łatwiejszej dla niego do potencjalnej obrony - naturalnie czuł, że mógłby sobie pozwolić na znacznie więcej w tym wypadku. Może był nawet silniejszy? Choć tego wolał nie sprawdzać. Nie chciał wiedzieć, bo fakty mogłyby się okazać bardziej brutalne niż by sobie tego życzył. Może właśnie dlatego raczej odnosił się do sztuczek i nieczystych zagrań niż rzeczywistej agresji?
- Jeśli to zrobisz, nie dostaniesz nagrody... - szepnął, zaraz po tym zaciskając mocniej dłoń wokół jej talii. Sama się w końcu na nim ułożyła, sama pozwoliła aby miał tak łatwy dostęp do niej i ewentualnie był w stanie się obronić przed jej próbami ataku. Również jego zęby mocniej zacisnęły się na skórze szyi, na tyle aby próba wyrwania się, była bolesna i mogła wiązać z raną lub kilkoma. I tak był łaskawy, patrząc po tym w jaki sposób ona traktowała jego dłoń - a przecież nie wyrządził jej najmniejszej krzywdy swoim zachowaniem! Nie poniżył, nie zaatakował. Może nie nastraszył, ale nie był to czyn zasługujący na podobne traktowanie!
dialog #8b8000
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|