Nigdy więcej nie znalazł się dla niej nowy kandydat, chociaż podejrzewała, że to jej rodziciel początkowo z szacunku dla poprzedniej rodziny, odrzucał ewentualne propozycje, a potem robił to tylko przez wzgląd na to, jak marne one były. Wciąż też miała czas - była młodą panną, która dopiero wkraczała w wiek gotowy do zamążpójścia i miała przed sobą dużo, dużo czasu na ewentualne rozmyślania o małżeństwie.
Była więc dobrą córką. Taką, która poświęcała się wskazaniom ojca i słowom nauczycielek, wprawiających ją we wszelkich sztukach, które określały przykładną żonę. Kiedy wreszcie jej ojciec zdecydowałby się ogłosić wieść o jej zamążpójściu, mogłaby stanąć na wysokości zadania.
Jednak mimo lat, które minęły, mimo licznych przygotowań do nowych ról i perspektyw, była w niej jakaś nieodżałowana strata odnośnie tego, czego nigdy nie dane jej było w pełni poznać i objąć rozumem.
Postać Teruyukiego wydawała jej się czymś bardziej z legend. Jakimś ulotnym elementem kryjącym się w jej zamierzchłej przeszłości, który jednak nie dawał jej spokoju. Czasem wyobrażała sobie, że chłopak wciąż jest obecny w życiu Tokugawów i jej, a przez to i fantazjowała na temat tego, jak wyglądałoby ich wspólne życie. Podobno był ślepy, tak przynajmniej jej mówiono, a mimo tego jej ojciec nie widział nic złego w ich związku. Początkowo więc, oddychała z ulgą, myśląc o tym jak wspaniale będzie się bawić z chłopcami, którzy będą mogli razem z nią oglądać świat. Potem jednak przyszły wątpliwości, dyktowane postępowaniem jej rodziciela i tym, że uważała go za nieomylnego. Skoro on sam przeznaczył jej taki związek, to najwyraźniej musiało znaczyć, że była dostatecznie silna by sobie z nim poradzić.
Kiedy więc jej rodzina otrzymała informację, że jej były narzeczony wciąż żyje, jej własne serce zabiło mocniej, jakby dawna zagadka miała wreszcie pojawić w świetle dziennym i rozwiązać na jej oczach. Jej ojciec, oczywiście, postanowił dotrzymać dawno zawartej umowy, a ona nawet gdyby chciała, nie miałaby nic do powiedzenia w tym temacie.
Podróż była nużąca, ale umilała ją sobie tym, co robiła najlepiej i sprawiało jej największą przyjemność - fantazjowaniem i planowaniem życia, które kiedyś zostało jej wykradzione, a teraz zdawało się na nowo malować w pełnych, jaskrawych barwach. Nie mogła doczekać się, by poznać swojego narzeczonego i wreszcie zobaczyć go po tylu latach. By wreszcie móc z powodzeniem zapamiętać jego twarz, a nie posilać się przede wszystkim rycinami i słowami innych osób.
Kiedy wreszcie dotarli, na przód wysunął się jej wuj, pod którego opieką znajdowała się podczas tej podróży. Przywitał się z Tokugawą ze wszelkimi wymaganymi grzecznościami, wreszcie odwracając się na nią i wskazując w jej kierunku zapraszającym geście, dając znać by wysunęła się zza niego. Tak też zrobiła, w paru krokach znajdując się obok wuja i pochylając się przed Teruyukim w grzecznym, wyuczonym do perfekcji ukłonie.
- To zaszczyt wreszcie mój cię spotkać, mój panie - powiedziała słodko, prostując się i uśmiechając do niego lekko z pełną delikatnością i tajemniczością należytą młodej damie.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Kłamstwem? Zabrzęczało w jej głowie natarczywie, zanim jeszcze Tokugawa zdążył dokończyć całe zdanie. Och nie ona tylko znajdzie tego, kto okropnie kłamał na jej temat i wprowadził jej przyszłego męża w jakikolwiek błąd. Co prawda ona zrobi z tym absolutnie nic, a przynajmniej w sensie wymierzania kary własnymi rękoma, ale już zadba o to, żeby winowajcy wcale nie uszło to na sucho.
Oh.
Spuściła na moment wzrok, niby to płochliwie, a policzki delikatnie poróżowiały jej w odpowiedzi na ten komplement. Ona sama nie posiadała jednak złudzeń - była przynajmniej przyjemna dla oka, żeby próżnie nie stwierdzić, że była ładna. Już matka zadbała o to, by prezentowała się jak najlepiej już od najmłodszych lat.
Ayame zerknęła na wuja, który przez moment wyglądał, jakby się zastanawiał. Podróż jednak była męcząca i mężczyzna szybko uległ propozycji Teruyukiego, z ochotą w głosie zgadzając się zarówno na udanie do własnych pokoi jak i zostawienie bratanicy pod opieką narzeczonego.
- Ależ oczywiście - uśmiechnęła się do niego znowu, lekko i ulotnie, sięgając do wyciągniętej dłoni by wesprzeć się na niej w nadchodzącym spacerze. Niezobowiązująco doszła do wniosku, że podobał jej się jego głos. Był miękki i delikatny, a przez to przyjemny dla ucha. Jakaś jej część podpowiadała jej, że był też wyćwiczony, ale przecież jej własna intonacja słów była częścią gry, którą było każde towarzyskie spotkanie.
- Pozwól mi mój Panie, że powiem iż ogromnie cieszę się z twojego powrotu. Twoje zaginięcie było tragicznym wydarzeniem i z ulgą przyjęłam informację, że jest cały i zdrów.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
— Zatem chwała jej za to. — dziewczyna pokiwała lekko głową. Jego słowa brzmiały nieco enigmatycznie, a przynajmniej takie wydawały się Ayame, ale nie zamierzała ich w żaden sposób kwestionować. Cześć jaką darzył swoją rodzicielkę była godna podziwu i mówiła o nim wiele. W głowie dziewczyny jednak, obraz matki Tokugawy wyglądał nieco inaczej. Przyjmował obraz tej samej kobiety, która tyle lat temu przyjmowała ją w ich rodzinnej posiadłości.
Posłusznie pozwoliła się kierować w stronę, w która poprowadził ją jej narzeczony. Lubiła ogrody - stwierdzenie to było trywialne, ale kontakt z naturą zawsze uspokajał jej myśli i koił zmysły. Kiedy mężczyzna wyciagnął w jej stronę rękę w której skrywał się zerwany właśnie kwiat, jej twarz wyraźnie złagodniała. Zniknęła z niej wyuczona grzeczność i przez dłuższą chwilę stała przed nim nie córka rodu Uesugi, a poprostu Ayame, delikatnie ujmująca w dłonie kwiat azalii i przyglądając mu się z miękkim uśmiechem czajacym się w kącikach ust.
— Dziękuję — wyszeptała nieśmiało, obracając pąk w palcach. — Nie mogłabym być szczęśliwsza, słysząc te słowa. Oczywiście, że tak. — uniosła na niego spojrzenie fiołkowych oczu, które było już nieco mniej delikatne i rozkojarzone własnymi myślami, ale wciąż kryjące w sobie sympatię. — Proszę, pytaj o co chcesz, ale pozwól mi, że najpierw... — uniosła dłoń ku górze, chcąc zwrócić jego uwagę na trzymany przez nią kwiat, który przed chwilą jej podarował. — Niech od tej chwili azalie będą symbolem łączącej nas więzi. Gdziekolwiek nie będziemy, nawet jeśli osobno, ich widok zbliżać nas będzie do siebie.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Tak samo jak jej ojciec dołożył wszelkich starań w jej edukacji podręcznikowej i sztuk pięknych, tak jej rodzicielka upewniła się po tysiąckroć, że Ayame nie będzie zawracać sobie głowy rzeczami, które nie wypadały młodej damie. Młoda Uesugi lubiła czytać, ale lektury które pochłaniała, nawet te w jej głowie uznawane za frywolne, wciąż były bardzo nieskomplikowane, jeśli chodziło wszelkie romantyczne uniesienia. Była jak ten kwiat, który trzymał przed nią Tokugawa, w swojej niewinności wręcz naiwna, licząc na to że w takiej formie przetrwa nawet najgorszą zimę. Dlatego też, kiedy odebrała od niego kolejny pąk, znowu oblała się rumieńcem - tym bardzo szczerym i całkiem przypadkowym.
Pochyliła twarz, uciekając od niego spojrzeniem i podążając w bok, za jego dotykiem, jakby nie do końca wierząc w to, że właśnie objął ją swoim ramieniem. Momentalnie poczuła, jak serce zaczyna mocniej trzepotać jej w piersi, jakby zaraz miało wyrwać się na wolność i uciec gdzieś - nie była tylko pewna czy dzieje się tak z radości, czy może jednak strachu, które zdawały się w tym momencie jednakowoż wypełniając jej ciało. Przypominało to jedną ze scen z jej książek, kiedy to młoda bohaterka doświadczała największych miłosnych rewelacji, a chłód nocy, blask księżyca i zapach otaczających ich kwiatów podsycał całe uczucie tajemnicy i bliskości. Dla Ayame właśnie kończyła się jawa, a zaczynał jakiś niezwykle słodki sen.
Z pewną dozą wstydu uświadomiła sobie, że Teruyuki coś do niej mówił, ale dokładne słowa zlały się tylko w ogólny sens, jakby przez moment słyszała go nie tuż obok siebie, a znad tafli wody. Na całe szczęście jednak, w porę zdążyła wynurzyć się w objęcia rzeczywistości na tyle, by wyłapać w pełni jego pytanie.
— Ja... — ze zdziwieniem odkryła, że też szepcze, mimowolnie dostosowując się do sposobu w jaki sam do niej mówił. Jakby dzielili jakąś ważną, przeznaczoną tylko dla nich dwojga tajemnicę. Przez moment wpatrywała się w otrzymane kwiaty, delikatnie obracając je między palcami. — Muzyka zawsze w jaki szczególny sposób koiła moje serce, a jednocześnie przepełniała je wielką radością. Lubię grać, szczególnie na shamisenie. I śpiewać... słowa podszyte muzyką wydają mi się szczególnie urokliwe, mój... Najmilszy. — Była w tych słowach pewna płochość, jakby nie do końca była pewna w szczególności tego ostatniego, ale jednocześnie dało się zauważyć psotliwą iskierkę, która zdawała się wymagać od niej niezwykłej ilości odwagi. O ile wcześniej jej serce tłukło się w piersi niczym opętane, teraz, mimo pozornego bezruchu jaki starała się zachować, miała wrażenie że wybuchło i ta chwila właśnie, będzie ostatnią w jej życiu.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Chwila, zaśpiewać? Ayame podniosła na niego oczy, na moment szeroko otwarte, jakby ta propozycja przeraziła ją bardziej niż powinna. Zwyczajnie jednak się jej nie spodziewała. Nie teraz i nie tutaj. Przed chwilą jeszcze szeptali i miała wrażenie, że wymówione teraz z pełną mocą słowo, a co dopiero śpiew, przeciąłby ten spokój i ciszę z siłą zbyt znaczącą. Jej twarz jednak szybko się opanowała i wrócił na nią spokój, naznaczony może tylko delikatną niepewnością.
Kiwnęła głową delikatnie, zgadzając się na jego... propozycję? Czy to właściwie była propozycja? Brzmiało bardziej jak wymiana towarów, bo chociaż faktycznie, kolejne słowa Teruyukiego tylko ją zachęcały, to przecież nie były potrzebne. Bo zwyczajnie nie mogła mu odmówić.
Zerknęła jeszcze raz na trzymane w dłoniach kwiaty i wzięła oddech, a potem zaczęła śpiewać. Początkowo cicho i nieco nieśmiało, jakby chciała przyzwyczaić się do własnego głosu, który szybko jednak zyskał na pewności. Śpiewała starą jak świat piosenkę, opowiadającą o przeznaczonej sobie parze kochanków, połączonych przez los czerwoną nicią, która wiązała ich ze sobą na zawsze. O przeciwnościach losu, które oboje musieli pokonać, tracąc się z oczu na lata. O miłości i przywiązaniu, które przetrwały ich rozłąkę, a podczas ich podróży rozkwitły nawet jeszcze bardziej. A w końcu i o chwili, kiedy znów znaleźli się razem, wpadając w swe ramiona i nie chcąc już nigdy odstąpić swojego boku.
Policzki zaróżowiły jej się nieco, chociaż nie była pewna czy było to wynikiem obecnej bliskości, samej piosenki czy może chłodu nocy, która ich otaczała. Wiedziała jednak, że Tokugawa miał rację - publikę miała niezwykle miłą, bo kiedy spoglądała na gwiazdy, piękne kwiaty, a w końcu i na niego, nie chciała znajdować gdziekolwiek indziej.
W końcu jednak piosenka się skończyła, na moment znowu zostawiając ich w ciszy i ukojeniu, jaki oferował ogród zamku Kameyama, a Uesugi zajrzała w oczy swojego wybranka.
- Czy pokazałbyś mi kiedyś swoje rzeźby? Bardzo chciałabym móc je zobaczyć - rzuciła niezobowiązująco, w jakiś sposób jednak licząc na to, że odwróci to chociaż odrobinę uwagę od jej występu. Jakaś część niej zwyczajnie wstydziła się swojej odwagi. Jakaś część, która wciąż była zagubioną dziewczyną, a nie dumną córką klanu Uesugi.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
W myślach, podobnie jak on, rozwodziła się nad przyszłością, ale nie tak daleko idącą jak on. Nie taką, która obejmowała całą wieczność, a taką rozsądnej długości, która kończyłaby się starością. Nawet jeśli jej siostra była czymś więcej, sama Ayame nigdy o to nie prosiła, nie mówiąc o tym, że zaakceptowała w pełni fakt, że niekoniecznie może było jej to pisane. Była gotowa spędzić zwykłe życie obok swojego męża i ze swoimi dziećmi, a potem i wnukami. Dla niej wydawało się to spełnieniem marzeń.
Zwróciła do niego twarz, a kiedy jej odpowiedział, uśmiechnęła się do niego delikatnie i kiwnęła głową. Tak, chciała je zobaczyć, nawet jeśli rodziło to wręcz ogrom wątpliwości. Bo zwyczajnie nie powinna. Nie przystoiło jej coś takiego, ale w jej głowie pojawiła się jakaś świętokradcza myśl, że przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć.
Jej cały świat zatrząsł się w posadach, kiedy Tokugawa pochylił się do niej, by złożyć pocałunek na jej czole. To było niczym feeria barw, która rozlała się pod powiekami, a potem przemknęła przyjemnym ciepłem, rozlewając się po całym ciele, aż po końce palców. Uniosła dłoń niemal automatycznie, chcąc zasłonić rozchylone w zaskoczeniu usta, ale zastygła jakoś w pół ruchu. Szarpała się sama ze sobą, z jednej strony mając część siebie, która paliła się ze wstydu, a z drugiej tę, która pragnęła by nie był to ostatni raz.
Spojrzała na Teruyukiego w nieodgadniony sposób, nie wiedząc co powinna myśleć. Do tego stopnia, że nawet nie zarumieniła się na kolejny komplement wystosowany pod jej adresem. Czuła tylko ciepło, które narastało gdzieś w klatce piersiowej i chciała by trwało. Nigdy się nie kończyło.
Sięgnęła dłonią do jego, przyjmując zaproszenie, by zbliżyć się bliżej wody. Nie miała przecież powodów by mu nie ufać. Tak samo jak nie chciała wzbraniać się od jego dotyku, nawet tego tak niewinnego jak pochwycenie dłoni. Tak samo też nie wzbraniała się przed wykonaniem kolejnej prośby, posłusznie przymykając powieki i czekając.
A kiedy ponownie je otworzyła, westchnęła.
Uświadomiła sobie, że ledwo wyłapywany trzask, który przed chwilą dało się słyszeć, pochodził z wody, która zamarzała gwałtownie. Czuła jego dłonie na swoich ramionach i nie chciała się odsuwać, ale ciekawość wygrała, bo kucnęła zaraz, sięgając dłonią, jakby chcąc sprawdzić, czy staw faktycznie pokrywa warstwa lodu.
Przesunęła palcami po śliskiej powierzchni, przez moment przyglądając się i jej, i swojemu własnemu odbiciu, tak jak ją prosił. A potem spojrzała na niego.
- Ja wiem. Wiem kim jesteś, Teruyuki. - powiedziała, jednak w jej oczach nie było nawet grama strachu. Ani krztyny zawahania. Zwyczajnie stwierdzała fakt. Dawała mu znać, że nie musiał tłumaczyć jej wszystkiego, bo spotykali się w połowie drogi, gdzie niektórzy byliby absolutnie zagubieni.
Why is my reflection someone I don't know ?
[theme]
When they do they end up tripping the wires
I never have a defense
Cus I always want more than less
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|