SUNA
Demony18 lat167 cmWAGA
Data urodzenia 06/12/1615
Miejsce pochodzenia Yōkaichi
Miejsce zamieszkania Kioto
Klasa społeczna szlachta spoza dworu
Zawód -
— Nie posługuje się żadną bronią poza szpikulcem - trapezowym, krótkim sztyletem przypominającym w pewien sposób śrubokręt. Broń nadaje się wyłącznie do zadawania ran kłutych.
⠀— Pomimo raptownej, nieprzewidywalnej natury bywa równie urokliwy i wygadany co agresywny. Od momentu zamiany w demona jego charakter uległ zbalansowaniu. Jedyną emocją, która zdaje się przestała dla niego istnieć jest smutek.
⠀— O Sachim posiadanie bardzo zamglone pojęcie. Najczęściej towarzyszy mu przy tym ciepłe odczucie, stąd pomysł, że był to dla niego ktoś niezwykle ważny.
⠀— Powierzchownie jest kochliwy i uczuciowy. Zawsze szuka atencji, a przy tym również akceptacji. Niezależnie do rasy czy profesji, jego pierwszą reakcją na towarzystwo jak rozmowa, a dopiero potem ewentualna walka.
⠀⠀— Kto pozwolił decydować ci o losie? Kto... — Zatrzeszczało. Odgłos przypominał pękanie schorowanych kości. — ... pozwolił ci patrzeć na mnie z góry?
Wokół panowała nieskazitelna cisza. Nawet cykady umilkły. Ptaki przyczajone wcześniej wysoko na drzewach rozpierzchły się w popłochu. Gdzieś ułamała się gałąź; ktoś nie wytrzymał i przestąpił z nogi na nogę.
⠀⠀Mężczyzna podciągnął kolano pod brzuch. Jego czarne włosy zafalowały, kiedy wystrzelił podeszwą ku ziemi. Na dźwięk pękającej czaszki kilkanaście par ramion ugięło się mimowolnie. Tylko kuląca się na trawie postać nie drgnęła.
⠀⠀Nie mogła.
Czarne włosy rozpierzchły się na wszystkie strony. Czasami trudno było nad nimi zapanować, ugładzić w sensowny kształt z tyłu głowy. Teraz ściekała po nich gęsta, tłusta ciecz. W kosmyki zaplątały się resztki przypraw i kawałki warzyw.
⠀⠀— Zostaw. — Ręka wystrzeliła na bok, zatrzymując zbliżająca się bezgłośnie dłoń. Jakby bez patrzenia odczytał jej intencje, jakby dobrze ją znał. — Nie potrzebuję litości.
⠀⠀Mimo to palce wślizgnęły się w czarną plątaninę, delikatnie wyciągając resztki jedzenia. Nie miał nawet siły protestować. Kiedy miska poleciała w jego kierunku, zupa w środku była nadal gorąca. Wszystko parzyło. Powieki, wargi, nos, oczy... Te zaczęły łzawić za sprawą temperatury.
⠀⠀Na pewno nie płakał.
⠀⠀Bo niby dlaczego? Przez ojca? Dlatego, że jest skurwysynem?
⠀⠀— Sachi, musisz się go słuchać.
Cios. Powietrze uciekło z płuc jak za trafieniem rękojeścią miecza.
⠀⠀Szarpnął głową, otworzył usta, żeby krzyknąć, powiedzieć matce co o niej sądzi, lecz zamiast tego gapił się na jej malejące plecy. Z gardła wydobył się tylko cichy jęk; zaskomlał jak uderzony pies.
⠀⠀— Nigdy z nikim nie byłeś Sachi? — Opuszek palca prześlizgnął się gładko w dół nagiego torsu. Nawet tak drobny gest napawał go obrzydzeniem. Stłumił jęk niezadowolenia, lecz wyraźnego pąsu nie dało się równie łatwo ukryć. — Twój ojciec mówi, że jesteś... inny.
⠀⠀— Zadziwiające, że w ogóle o mnie wspomina... — Zgryźliwa odpowiedź z ledwością rozbrzmiała zza zaciśniętych warg. Coś, wstyd albo gniew, zaciskało mu szczękę. — Co takiego powiedział?
⠀⠀— Mówił, że jest was dwóch. — Słowa wyrzucone z drobnych, bladoróżowych ust z nutą kpiny. Wydawało jej się, że jest taka sprytna, taka... nietykalna. Chichotała jak głupiutkie zwierzątko.
⠀⠀— Ah. Chodzi ci o mojego brata. Bliźniaka.
⠀⠀Jeżeli czuł jakąkolwiek ekscytację, jak za pstryknięciem palcami wszelkie emocje ulotniły się z jego ciała w formie cichego syknięcia. Powinien być na to gotowy. Zawsze pytali. Nigdy nie chodziło o niego.
⠀⠀— Genialny, charyzmatyczny i utalentowany Suna... kochany braciszek. — Spojrzał w dół. Dziewczyna utkwiła w nim rozświetlone spojrzenie. Ludzie patrzyli tak na niego tylko i wyłącznie wtedy, gdy myśleli o Sunie. Z wyglądu byli przecież jednakowi: wysocy, przyjemni dla oka nawet bez odzieży, a może szczególnie bez niej. Długie, czarne włosy rozlewały się na ramiona - nie brakowało im blasku. Suna nosił się dumnie, z wypiętą piersią, przemawiał głośno i zawsze używał słów, które chciano od niego usłyszeć. Sachi przyłapał się na tym, że sam czasem wpatrywał się, jak usta brata poruszają się, gdy przemawia. Były... hipnotyzujące.
⠀⠀A on? Zgarbiona ofiara losu. Jedyne w czym był dobry, to opowiadanie innym o osiągnięciach Suny.
⠀⠀— Przyszedłeś prosić bogów o odmianę swojego losu, Sachi? — Głos był szorstki. Obcy, ale nie do końca. Podobną władczą nutę słyszał zawsze, kiedy głos zabierał Suna. Wszyscy wtedy milkli, większość nie śmiała nawet unieść głowy. On przyciskał czoło do kamienia. Dygotał. — Chciałbyś stać się Suną.
⠀⠀Zaszurał głową po podłodze, zgadzając się potulnie.
⠀⠀Bogowie przestali go jednak słuchać.
Z nosa sączyła się ciemna krew. To pierwszy raz, kiedy widział Sune w takim stanie. Brata pokrywały szkarłatne plamy, które nie pochodziły od jego własnych obrażeń. Był poobijany, jedno oko skurczyło się i schowało za opuchlizną, poruszał się z wyraźnym dyskomfortem. A mimo to szczerzył zęby jak ktoś niespełna rozumu.
⠀⠀"Co się stało?" zapytał Sachi. Albo przynajmniej wydawało mu się, że zabrał głos. W rzeczywistości usta ledwo drgnęły. Suna był jednak domyślny. Spojrzał w oczy swojego lustrzanego odbicia.
⠀⠀— Zabiłem matkę. Ojciec będzie następny.
⠀⠀Obie dłonie zaciskał kurczowo na króciutkiej rękojeści szpikulca. Przerażenie w spojrzeniu Sachiego wzdrygnęło nim. Powoli rozluźnił uścisk palców i sięgnął do twarzy drżącego brata. Przesunął kciukiem po zimnym policzku.
⠀⠀— Wytrzymaj jeszcze trochę Sachi. Uwolnię cię od tego.
Obojętność matki na pewno przyczyniła się do tego, że ojciec znęcał się nad Sachim. Nigdy nie pozostawiał widocznych śladów, syn musiał zawsze prezentować się schludnie. Nie przeszkadzało to jednak przetrzymywać głowy chłopaka pod wodą, upokarzać go przy służbie, przywiązywać go do drzewa i okładać uda kijem... Czasami tracił przez to poczucie czasu, dni znikały z jego pamięci, wszystkie wyglądały identycznie - ojciec wrzeszczał, a matka patrzyła beznamiętnie w kierunku ogrodów.
⠀⠀Tylko Suna dzielił z nim ten wstyd.
⠀⠀Genialny, charyzmatyczny, utalentowany Suna.
⠀⠀Kiedy podduszał ojca, a potem ciągnął go za włosy przez podwórko nie wyglądał wcale na opanowanego, inteligentnego przywódcę, którego czasami w nim widziano. Szczerzył zaciśnięte zęby i podrygiwał, jakby właściwy śmiech nie mógł uformować mu się w gardle.
⠀⠀— Suna, chłopcze. Przestań... — Czy widział na twarzy ojca strach? Rzeczywiście skurczył się w sobie, kiedy Suna odwrócił się do niego świdrując jasnym, rozpalonym wzrokiem? Kruchy, pomarszczony sześćdziesięciolatek. Z jego ceremonialnego stroju pozostały brudne, ciemnoniebieskie strzępki, które z ledwością zakrywały goliznę, wykręcone, chude nogi i poznaczony bliznami, obwisły brzuch. Malał, krył głowę między rękami, jak każdy, kto słuchał gdy przemawia Suna.
⠀⠀— Chociaż raz... chociaż raz zwróć się do mnie po imieniu! — krzyczał, a krzyk ten mroził wszystkim krew. Nikt nie ruszył się z miejsca. Zgromadzili się dookoła jak sępy.
⠀⠀— Suna, proszę... Suna. Suna, mój synu... — skowyczał, cieniej niż bity pies. Wargi mu drżały, nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł. — Suna, mówię do ciebie Suna... nie. Nie, to nie Suna. Prawda? — Przez moment wydawało się, że mężczyzna zapłacze, ale nagłe olśnienie wykrzywiło jego twarz w wyraz bezdennego obrzydzenia. — Nie jesteś Suna... jesteś Sachi.
⠀⠀Nawet przed śmiercią się go wyrzekł.
⠀⠀To bolało. Nigdy, przenigdy nie zaakceptował Sachiego.
⠀⠀Ciężko doszukać się w pamięci kto stworzył historię o bliźniętach. Matka? Czy miała w sobie chociaż odrobinę dumy, aby coś takiego wymyślić? A może ojciec, który czuł tylko i wyłącznie wstyd, kiedy okazało się, że jego jedyny syn jest inny. Że w rzeczywistości w jednym ciele jest ich dwóch?
⠀⠀Suna był lepszą wersją ojca, właściwie we wszystkim go przyćmiewał. Takiego syna z dumą prezentował na dworze. Jedyną wadą Suny był fakt, że pojawiał się sporadycznie. Może nie miał woli walki, może kłamał, mówiąc, że kocha Sachiego. Gdyby rzeczywiście tak było, to on, a nie wrażliwy, delikatny Sachi musiałby stawiać czoło rzeczywistości przez większość ich życia.
⠀⠀Sachi praktycznie do końca nie rozumiał, że to on jest Suną. To była łaska, w której objawiała się miłość lepszego z braci. Sachi mógłby nie przeżyć szoku. Z resztą kiedy domysł stał się dla niego faktem, rzeczywiście omal nie przypłacił tego życiem.
⠀⠀Nawet dla Bogów wartościowy był jedynie Suna. W szczególności dla jednego, który swoją ręką potrafił przekuć gorycz, gniew i chęć zemsty w manifestacje mocy. Nie było dla nich, dla bliźniąt, innego sposobu, niż pozwolić Sachiemu umrzeć.
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty tym samym wstąpiłeś w szeregi Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach