Nakarmił ja. Zdała sobie w końcu sprawę idąc nocą, szukając schronienia. Oddał jej dobrowolnie swoją krew tak jak prosiła. Była nieustępliwa, a on w końcu się ugiął. Zbezcześcił wszystkie swoje zasady. Dla niej. Czemu zrobił coś tak bezmyślnego? Dla kogoś tak bezwartościowego? Dla własnego wroga. Czy rzeczywiście było warto aż tak się poświęcać? Chciała wiedzieć. Teraz to ona miała w głowie tysiące pytań bez odpowiedzi i zamierzała je odnaleźć. Następnej nocy ruszyła do domu, o którym wspominał. Nikogo tam nie zastała. Był pusty. NIe odważyła się jednak wejść do środka. Następnej nocy znowu nikogo w nim nie było. Chyba rzeczywiście podróżował, tak jak wspominał. Zabójcy Demonów nigdy nie siedzieli w jednym miejscu. Zawsze byli zabiegani, polowali, wysyłani w przeróżne zakątki świata, aby wyzbyć się plugawego zła. Trzeciej nocy wystarczyło rozbicie małego okna na tyłach domu, prowadzącego do piwnicy. Nic trudnego dla osoby z nadludzką regeneracją. Weszła do środka. Dom był schludny, jednak widać, że nie odwiedzany. Prosty i czysty. Zdecydowała się tam zostać, zaczekać. Tak naprawdę nie posiadała swojego innego miejsca. Chociaż sporo ludzi w Osace godziło się na obecność demonów i pewnie niektórzy przygarnęliby ją z otwartymi rękami, miała problem im zaufać. Nie chciała zostać uwięziona - ponownie. Nie miała jednak pewności, że Takuya wróci. Mógł przecież już dawno skończyć jako czyjaś kolacja i nie byłoby to coś niezwykłego. Mimo wszystko nie wierzyła, że to wszystko miało się tak błaho skończyć. Inaczej samo przeznaczenie by ich ku sobie nie pchało, prawda? Podobno nadzieja umierała ostatnia. Nadzieja na odpowiedzi, nadzieja na coś więcej.
Nocami często wychodziła, znajdowała sobie coś do jedzenia. Była ostrożna, nie chciała, żeby ktoś ją przypisał do tego miejsca. Dniami zaszywała się w jakimś ciemnym kącie przerażona promieniami słońca. Mimo, że zasłony były szczelnie zaciągnięte i światło nie docierało do środka, wciąż czuła się nieswojo. Była to pora doby, kiedy zdecydowanie stawała się ofiarą, a jej szanse na przetrwanie przeokropnie malały. Niestety nawet tak potężny drapieżnik jak demon musiał mieć jakiś słaby punkt. Czy Takuya wróci?
- Żegnaj, Takuya - tak mu wtedy powiedziała, kiedy uciekał w noc i zostawił ją samą w pobliżu opuszczonej świątyni Shinrin-yoku znajdującej się na obrzeżach Osaki.
W końcu ktoś wszedł do domu. Siedziała cicho nie chcąc zwrócić na siebie uwagi. Nie wiedziała kto przyszedł. Dopiero znajomy głos ją uspokoił. Wrócił, czemu ją to zdziwiło? Przecież był u siebie. Nagle zaczęły do niej docierać wątpliwości. Co jeśli wszystkie wypowiedziane przez niego słowa były jedynie przypływem chwili? Może zmienił zdanie i teraz najchętniej by je cofnął. Wtedy działał impulsywnie, może pod wpływem strachu? Nie było jednak odwrotu. Na zewnątrz paliły ostatnie promyki słońca, więc nawet jeśli chciała, nie miała dokąd odejść. Była całkowicie zdana na jego łaskę, co wzbudzało w niej okropny niepokój. Gdyby wrócił kilkanaście minut później znowu miałaby przewagę. W końcu to noc dawała demonom siłę. Działała na ich korzyść. Mimo wszystko poszła za nim. Zachowywała się cichutko, zważała na każdy krok. Czy w taki sposób polował prawdziwy drapieżnik, skradający się właśnie do swoje ofiary? Nie miała jednak tak nikczemnych zamiarów, chociaż nie odmówiłaby mu trochę kropli tej cudownej krwi. Tak dla posmakowania oczywiście. Poszedł się odświeżyć, więc ruszyła za nim. Oparła się biodrem o framugę drzwi.
- Okaeri - odparła z łobuzerskim uśmiechem. Jej czerwone ślepia z pionowymi źrenicami, jak u jaszczurki, wpatrywały się w niego uporczywie, nie kryjąc ciekawości. Chciała wiedzieć czy udało jej się go zaskoczyć. Czy właśnie się jej spodziewał? A może odwrotnie? Sam ją zaprosił, ale czy rzeczywiście mówił poważnie? Cóż pomieszkiwała w jego domu pod jego nieobecność. Mogła spodziewać się po prostu wszystkiego.
Miała na sobie ładne, lilowe kimono pasujące do jej długich, lśniących włosów. Kwieciste wzory pasowały do tych, jakie posiadała na własnej skórze. Bez problemu można było dostrzec, że nosiła na sobie coś drogiego. Uszytego specjalnie dla niej. W końcu Osaka okazała się niezwykle przychylna dla demonów. Niektórzy ludzie oddaliby cały swój majątek, wszystkie swoje rzeczy ku czci tych nocnych stworów. Inni trzymali się na uboczu, bacznie obserwując rozwój wydarzeń. Wystraszeni i niepewni. Czyli tacy jak w tym momencie Kitsune. Nie bała się Takuyi, wciąż przecież mogła z nim walczyć. Mimo wszystko miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. Grała pewną siebie, chociaż tak naprawdę niczego nie była w tym momencie pewna.
- Tak. Jestem jak u siebie - zażartowała, chociaż rzeczywiście była zadomowiona. Poznała już praktycznie każdy zakamarek jego domu. Co mogła innego robić pod jego nieobecność? Należała do tych ciekawskich istot, więc żadne drzwi nie stanowiła dla niej większej przeszkody. Kiedy Takuya zajął się sobą, postanowił przebrać, odświeżyć - w końcu wrócił do własnego domu po długiej podróży - nie opuszczała go ani na krok. Podążała za nim niczym cień. Jak mały kotek potrzebujący uwagi.
- Było ciężko? - Zapytała w końcu o jego „pracę”. Jej ton wydawał się neutralny, chociaż sama nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
- Tak, Twój. Tutaj się urodziłeś? - Odparła jak gdyby nigdy nic, kiedy zapytał o jej nowy pokój. Prawidłowa odpowiedź była tylko jedna. Wybrała swój nowy, ulubiony. Oczywiście mógł się zacząć z nią wykłócać, ale czy był ku temu sens? Słońce właśnie schowało się za horyzontem i nadchodziła ciemna, niebezpieczna noc. Dopiero przez jego pytanie zdała sobie sprawę, że potrzebował snu. Noc w końcu do tego należała, prawda? Chociaż jako Zabójca Demonów pewnie przywykł do „nocnej zmiany”, wciąż przez większość czasu była to typowa pora na spanie. Kiedyś musiał odpoczywać, ale czy byłby w stanie zasnąć wiedząc, że demon czaił się obok? Sama zazwyczaj przesypiała sporą część dnia, teraz tryskała energią. Nie zamierzała tak łatwo pozwolić mu się położyć. Przecież wtedy zrobiłoby się tak nudno…
- Próbowałam coś zjeść, ale przez Ciebie nic mi nie smakowało - odpowiedziała zgodnie z prawdą zdając sobie sprawę, że ją obserwował. Był to pewnie swojego rodzaju test. Nie zamierzała jednak przed nim niczego udawać. Nie było sensu. Chociaż z zewnątrz pewnie wyglądali jak gdyby rozmawiali o kurczaku z ryżem, tak naprawdę wiedział czego potrzebowała, żeby przetrwać. Wiedział o jej diecie. Nikogo jednak nie zabiła, tak przynajmniej jej się wydawało. Posiliła się może dwa razy pod jego nieobecność. Odrobinę. Była zbyt wściekła, że jej nie smakowało, aż nie wypiła wystarczająco, żeby zaspokoić swoje pragnienie. Przez to chodziła podminowana. Jak typowa, głodna kobieta. - To Twoja wina - dodała z lekkim wyrzutem w głosie, jak gdyby rzeczywiście go za to winiła. Jak gdyby zrobił to specjalnie, żeby uprzykrzyć jej życie. Założyła ręce na piersi niczym naburmuszona dziewczynka. Wiedziała, że zachowywała się absurdalnie, ale taka już była. Trochę uparta. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo miała ochotę właśnie na jego krew. Może przez tą dziwną, zakazaną więź jaka ich łączyła? Może z jakiś innych powodów, o których jeszcze nie zdążyła się przekonać. Tak czy tak picie krwi kogoś innego wydawało jej się niewystarczające, kiedy po głowie ciągle chodziła jej ta jedna. Ta zakazana.
- Przeniesiono mnie tutaj z Kyoto po przemianie - wyjaśniła wygładzając dłońmi fałdy lilowego kimona. Chociaż nie można było na nim dostrzec najmniejszego zgniecenia. „Przeniesiono” było ładnym określeniem. Pewnie porwano bardziej by tutaj pasowało. - Rodzina Konoe posiadała w tutejszych okolicach posiadłość, z której nikt nie korzystał. Idealne miejsce, żeby coś ukryć.
- Słyszałam o demonie, który zjadał tylko dzieci - odpowiedziała zdając sobie sprawę, że pewnie w jakiś sposób go to poruszy. Ludzie często posiadali większy sentyment do tych młodszych przedstawicieli swojego gatunku. Czy aż tak bardzo jej smakował? Tak, tak bardzo. - Może to jakiś sentyment do Ciebie? - Zastanawiała się głośno, chociaż tak naprawdę powinna była powiedzieć obsesja. Póki co jednak nie przeszło jej to przez gardło. Nie chciała specjalnie go wystraszyć, prawda? Jeszcze zmieniłby zdanie, a na to nie mogłaby sobie pozwolić .Wtedy ich relacja diametralnie by się popsuła.
- Potrafię być delikatna - dodała cichutko przejeżdżając palcami wolnej dłoni po wewnętrznej części jego przedramienia. Delikatnie, prawie niezauważalnie dotykając jego ciepłej i miękkiej skóry. Spojrzała na niego ukradkiem spod długich rzęs, a kąciki jej ust drgnęły w lekkim uśmiechu. Blizny chyba powinny być w tym momenciem jego najmniejszym zmartwieniem.
- Tak. Pewnie chcieli się mnie w jakiś sposób pozbyć - wyjaśniła z uprzejmym uśmiechem. Mówiła neutralnie, chociaż mocniej zacisnęła szczękę. Sama myśl o tamtej komnacie napawała ją gniewem.
- Co zamierzasz ze mną zrobić? - Zapytała w końcu. Było to przecież bardzo ważne pytanie.
- Nie masz pojęcia o czym mówisz - zakończyła i urwała temat. Rzeczywiście przez tyle lat udało jej się nikogo nie zabić. Jednak każdy demon musiał się jakoś odżywiać. Cała egzystencja w zamknięciu była wielkim nieporozumieniem. Dla niej, jak i dla wszystkich innych, byłoby znacznie lepszym wyjściem, gdyby jej brat - Zabójca Demonów - pozbył się jej zaraz po przemianie. Trzymanie jej przez tyle lat jedynie przysporzyło wszystkim cierpienia. Jej specyficzna, jak na demona, dieta była wyuczona. Stanowiła nic innego jak zwykłe doświadczenie, nawyk pielęgnowany przez dziesiątki lat. Nie była wyjątkowa, jak myślał Takuya. Była jak najbardziej zwykła. Z początku karmiono ją szczątkami ludzi. Musiały być świeże. Skąd rodzina Konoe je brała? Nikt nie zadawał zbędnych pytań. Pieniądze często mogły kupić więcej niż chciałoby się przyznać. Przetrwała wiele lat bez bezsensownego zabijania innych, przynajmniej niespecjalnie. Mimo wszystko jeden ze strażników, który ją pilnował, zginął. Musiała jakoś uciec, prawda? Wciąż miała przed oczami jego zwłoki, które dosłownie przeciągnęła przez niewielki otwór w drzwiach, żeby dotrzeć do klucza. Nie było jej z tego powodu przykro. Sam pisał się na pilnowanie demona zamkniętego przez dziesiątki lat. Znał ryzyko i przyszło mu przypłacić cenę. Nie zamierzała jednak opowiadać o tym Takuyi. Nie teraz i nie wiadomo czy kiedykolwiek. Nie była zw swoich czynów dumna, chociaż niczego nie żałowała. Czy demony potrafiły w ogół czegokolwiek żałować?
- Nie wiem - przyjęła z ulgą zmianę tematu. Była mu wdzięczna, że nie ciągnął ją za język i nie próbował wydobyć z niej więcej informacji. Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Zresztą który demon chciałby przemieniać się z powrotem? Chyba nigdy żadnemu nie przeszło to przez myśl. Dał jej nawet kilka chwil na ochłonięcie. Kitsune była raczej kiepskim źródłem wiadomości o demonach. Sama posiadał wiele pytań, na które nigdy nie uzyskała odpowiedzi. Wciąż miała w głowie ostatnie słowa Muzana: „czekaj na mnie”. Czekała, a on nigdy się nie zjawił. Czasami zastanawiała się czy tamto spotkanie to nie był zwykły sen. Czasami zapominała, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.
- Nie. Krew jest bardzo pyszna. Nie przełknęłabym niczego innego - wyjaśniła z lekkim uśmiechem na ustach. Wciąż obserwowała każdy jego ruch. Nawet teraz kiedy siedział przed nią i jadł przygotowany przez siebie posiłek. Starała się skupiać na tym co robił, jak trzymał pałeczki, co znajdowało się na jego talerzu. Odganiała od siebie wszystkie myśli o pożywieniu, o krwi. Chociaż sam temat i rozmowa o niej nie stanowiły dla niej większego problemu. Wciąż pozostawała głodna. Im dłużej czekała, tym bardziej głodna się stawała. Towarzystwo Takuyi okazało się nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza odkąd krew innych ludzi, których spróbowała w ostatnim czasie w ogóle jej nie podeszła. Ciągle pozostał ten niedosyt. Niedosyt i pragnienie.
- Warunki współpracy - powtórzyła za nim zastanawiając się co miał na myśli. Przekrzywiła lekko głowę nie do końca rozumiejąc. Czy w ogóle istniało coś takiego jak współpraca między demonem a jego zabójcą? - Czy to w ogóle możliwe? - Zapytała w końcu nie mogąc się powstrzymać. Nie musiał jej odpowiadać. Zdawała sobie sprawę, że pewnie sam nie poznał jeszcze na nie odpowiedzi. Nie wiedział co powinni zrobić, co było słuszne a co nie. Obydwoje czekali na to co mogła przynieść im przyszłość. Co było do zaoferowania. Jak miało się to wszystko skończyć. Zapytana zamilkła na chwilę. Sięgnęła po pałeczki, którymi jadł wcześniej, i zaczęła się nimi bawić w dłoniach. Jak ona to widziała? Nie była typem osobowości, która planowała wszystko z wyprzedzeniem. Wręcz przeciwnie, działała instynktownie, pod wpływem chwili.
- Bardzo chciałabym Cię zjeść - powiedziała cicho spoglądając w końcu na niego czerwonymi ślepiami. Lekki uśmiech nie opuszczał jej ślicznej buzi, chociaż jej głos był niepewny. Czuła się dziwnie nieswojo, była zdecydowanie skrępowana nerwowo bawiąc się pałeczkami. - Nie w całości oczywiście. Nie wiem co mam myśleć - dodała szybko, żeby przypadkiem jej opacznie nie zrozumiał. Przygryzła dolną wargę. Chciała pić jego krew. Była głodna i na nic innego nie miała większej ochoty. O to jej chodziło. Nie znała nic innego niż jedzenie, więc nie widziała przyszłości w innych barwach niż krwistoczerwone. Mimo wszystko wciąż siedziała w miejscu zamiast się na niego rzucić bez opamiętania. Zdobyła się na szczerość, bo tylko ona przyszła jej do głowy.
- Nie, oczywiście, że nie. Nie ma takiej opcji - odpowiedziała myślami błądząc już wokół kuchni. Chociaż tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiała. Nie dopuszczała do siebie takich myśli. Samo myślenie o takiej zachciance wydawało jej się złe, nie na miejscu i napawało ją strachem. Dokładnie tak, bala się słońca, dnia i bycia człowiekiem. Bała się zastanawiać na ten temat. Każdy demon był podwładnym swojego pana. Jednego i tego samego. Nie mogla wytłumaczyć tego Takuyi, chociaż chciała. Nie mogła o tym mówić i nie zamierzała. Nie chciała ściągać na siebie gniewu Muzana. Samo zadawanie się z Zabójcą Demonów pewnie zostałoby przez niego potępione. Z drugiej strony nie widziała go już tyle lat. Czy naprawdę istniał? Czy był prawdziwy? A może stanowił jedynie wymysł jej wyobraźni jak potwór spod łóżka dla małych dzieci. Jednego była pewna - nie zamierzała ryzykować jego gniewu. Chociaż demony z pozoru wydawały się twarde i nieśmiertelne, dla swojego pana były niczym kruche naczynia, które mógł niszczyć do woli. Tego jednego była pewna.
- Nie jestem Twoim zwierzątkiem domowym - odparła cicho, a na jej pełnych wargach zagościł śliczny uśmiech ukazujący ostre kły. Idealnie białe, mocne i silne, stworzone do rozrywania ludzkiego mięsa bez najmniejszego wysiłku. Brakowało im dosłownie dwóch milimetrów, żeby zaczęły jej przeszkadzać w mówieniu. Szpony, kły, lisie uszy i pionowe źrenice stanowiły jej demonie atrybuty. Chociaż potrafiła je chować, nie robiła tego chętnie. Wolała pozostawać sobą. Albo akceptował ją taką jaka była, albo nie. Szpony były raczej problematyczne w codziennym życiu, dlatego rezygnowała tylko i wyłącznie z nich. Cała reszta pozostała na miejscu. Jej odpowiedź nie stanowiła jednak ani tak, ani nie, ani nawet nie wiem. Była jedynie neutralnym komentarzem. Chciała, żeby zrozumiał, że nie będzie łatwo. Powinien zdawać sobie z tego sprawę, żeby się szybko nie rozczarować. Nie mogła mu niczego obiecać, przysięgnąć. Wciąż posiadała tę dziką naturę i nie wiedziała czy uda jej się zawsze nad sobą zapanować. Wolała dać mu do zrozumienia na czym stali, żeby potem się nie rozczarował. Będzie musiał uzbroić się w wielką cierpliwość i przygotować na mniejsze porażki po drodze. Jeśli jednak on był na to gotowy, to czemu ona miałaby nie być? - Spróbuję - powiedziała w końcu znowu trochę niepewnie. Zdawała sobie sprawę, że nie były to łatwe warunki. Czy uda jej się podołać? Czy sprawi, że się na niej zawiedzie? Tylko czas pokaże. Póki co jednak oddała mu pałeczki. Położyła głowę na stoliku przed sobą. Policzkiem o chłodny blat i zamknęła oczy. Tyle rozmów, warunków i problemów sprawiło, że poczuła się zmęczona. Nie miał przy sobie broni, więc mogła pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Czuła się bezpieczna w jego towarzystwie. Czy było to jedynie złudne odczucie?
-I nie będziesz. Na tym to chyba ma polegać. Będziesz samodzielną, osobną jednostką o własnej woli. Do niczego Cię przecież nie zmuszę, ale ostrzegam, że nie spełnienie tych warunków sprawi, że najprawdopodobniej staniemy się wrogami. To tak na prawdę jedyne o co Cię proszę w zamian za moją pomoc.- chciał postawić sprawę jasno odnośnie tego co się stanie w przypadku gdy coś pójdzie nie tak. Wiedział, że zwierzątko domowe to tylko mały pstryczek w nos, aby pokazać, że nie będzie się kajać przed kimś takim jak on, ale z drugiej strony chyba koniec końców zanosiło się na to, że tak poniekąd będzie, nieprawdaż? Obnażanie kłów nie zrobiło na nim zbyt dużego wrażenia. Cały czas miał dość zblazowaną i poważną minę. Nie wiedział jednak czego od niej oczekiwał. Przysiąg, które tak łatwo mogła złamać? Kłamstwa i zarzekania się, że nigdy nikogo na pewno nie zabije? No, w obronie własnej pewnie nie miałaby wyboru, ale to też tylko w określonych sytuacjach gdyby to ona została "napadnięta", jeśli tak to w ogóle można nazwać. Ku jego zdziwieniu jej odpowiedź wydała mu się bardzo wiarygodna. Na pewno była zdecydowanie lepsza niż te, które przyszły mu wcześniej do głowy. Z jakiegoś powodu nieco go to uspokoiło i dało jeszcze większą nadzieję na to, że ma to rację bytu.-Dobrze, zatem ustalone.- powiedział i znów zaciągnął się dymem, a następnie odebrał od niej pałeczki. Obserwował jak kobieta oddaje mu pałeczki, a później kładzie głowę na blacie. Była zmęczona? Znużona tą rozmową? Wytrąciło go to lekko z równowagi i przez chwile nic nie mówił nie wiedząc za bardzo co z tym zrobić. -Jak głodna jesteś w tym momencie? Wiesz ile jesteś w stanie wytrzymać bez jedzenia?- zapytał w końcu po dłuższej chwili i następnie zaciągnął się fajką po chwili wypuszczając chmurę dymu. W międzyczasie zdążył skończyć już swój posiłek, więc nie mógł dłużej zwlekać z rozmową o tym co wydawało się już chyba nieuniknione.
Oczywiście musiała mu się trochę postawić. Nie mogła ot tak zgodzić się na wszystkie warunki. Trochę marudzenia, negocjacji było tutaj na miejscu. Chciała go przestraszyć, a on w ogóle się nie przejął. O dziwo poczuła ulgę. Wzbudzanie w nim strachu może dawałoby je przewagę, ale nie mogłaby po prostu być sobą. Nie bał się jej, więc mogła traktować go na równi. Tak jak on ją testował, tak i ona testowała jego. Obydwoje badali jak daleko mogli się posunąć. Czy w tej relacji w ogóle istniały jakiekolwiek granice? Nikt nikomu nic nie obiecywał, jednak obydwoje zdeklarowali swoje stanowiska. Była to wielka próba, którą na siebie ściągnęli. Czy podołają?
- Jestem zawsze głodna, nigdy nie jest wystarczająco i nie lubię czekać - odpowiadała wesoło leżąc na blacie. Miała zamknięte oczy, oddychała miarowo. Nie były to nieprzyjemne tematy, jednak wiedziała, że odpowiedzi nie spodobają się Takuyi. Nie widziała jednak sensu w udawaniu kogoś innego. - Czasem jedna, czasem więcej osób na noc. Rzadko kiedy wcale. Nie próbowałam się hamować czy ograniczać. Wszystko co robię kręci się wokół jedzenia - kontynuowała. Oczywiście wiedziała, że teraz miało się to zmieni. Będzie musiała się hamować, dopóki nagroda była tego warta. Dlaczego godził się na takie wyzwanie? Sam był ciekawy nieznanego? Zdecydowanie łatwiej dla niego byłoby ukrócić ją o głowę. Ot tak koniec szeregu problemów.
- Chcę Cię kosztować codziennie - odpowiedziała cicho trącając nosem jego nogę. Naprawdę chciał jej zabrać jedyną przyjemność jaką posiadała? Jedyny powód jej egzystencji? Nie rozumiał, że nie miała w życiu nic innego? Nic innego nie miało znaczenia? Taką ją stworzono. Tylko ona i jej głód. - Chociaż odrobinę - dodała troszkę ciszej, jak gdyby sama myśl o tym, że miałaby wytrzymać bez jego krwi dłużej, sprawiała jej ból. Jeśli się odpowiednio wsłuchał, mógł usłyszeć tęsknotę w jej głosie. Tak. Bardzo tęskniła za tym smakiem. Szybko jednak się okazało, że Takuya nie do końca rozumiał jak działały demony. Może nie wszystkie, ale na pewno Kitsune. Miała zamknięte oczy, więc nie zwróciła zbytniej uwagi, kiedy wziął swoją katanę do ręki. Inaczej pewnie już dawno by się odsunęła i zaczęła strzelać jakieś fochy. Nie spodobałoby się jej, że bawił się ostrzem w jej towarzystwie. Tym jedynym, które mogło ją zabić. Nieśmiertelność demonów była krucha, kiedy ktoś posiadał przy sobie Nichirin. Słuchała jego słów nie do końca rozumiejąc co miał na myśli. Oświeciło ją jednak chwilkę później, kiedy ostry zapach jego krwi roztoczył się po kuchni. Jej oddech stał się płytszy, syknęła zaskoczona odsunęła od niego swoją buzię i zadarła nos ku górze, spoglądając na niego z zaskoczeniem wymalowanym na ślicznej buzi. Jej wzrok utkwił w ranie, nie wyglądała na zadowoloną. Znowu ją testował? Potrafiła się opanować na tyle, żeby kogoś nie zabić. Wymagał od jej jeszcze więcej? Taka samokontrola wymagała praktyki, lat doświadczenia. Wciąż było mu mało.
- Nie podoba mi się, że zabierasz mi tą przyjemność - warknęła po prostu na niego zła. Tego właśnie nie rozumiał. Nie chodziło tylko o sam smak jego krwi. Chodziło o jej zdobywanie. O miękkość jego skóry, kiedy jej długie kły się przez nią przebijały. O dźwięk rozrywanych mięśni, bliskość ciepłego, świeżego ciała. Dłonią roztarła zabłąkane krople krwi na jego udzie. Powolnym ruchem, patrząc na niego uporczywie, przyłożyła ją do swoich ust wdychając zapach swojego ulubionego jedzonka. Nie rzucała się na niego. Nie była ani agresywna, ani niebezpieczna. Przynajmniej na ten moment. Mimo wszystko nie zamierzała zmarnować jego krwi, skoro sam się już przeciął. Nie mogła sobie na to pozwolić. Każda kropla miała znaczenie. Ogromne znaczenie. Jeśli się nie odsunął sięgnęła po jego rękę. Powoli, wciąż się na niego patrzyła. - Jeśli tak bardzo chcesz mnie ograniczać pozwól mi przynajmniej samej się posilać. I nie pozwolę, żeby się zmarnowało - wyjaśniła i przyciągnęła jego rękę w okolicę swoich ust. Jeśli się wyrwał cóż, wielka strata. Wtedy pewnie wstała i odeszła w drugi kąt kuchni. Jeśli nie - przyłożyła ranę do swoich ust delektując się tym cudownym smakiem. Przez kilka chwil cały świat stracił znaczenie. Przymknęła powieki zlizując każdą kroplę jego krwi, co do ostatniej. Nie odważyła się jednak go ugryźć. To nie był ten moment. Nie tym razem. Po wszystkim odsunęła się od niego wciąż siedząc na ziemi.
- Nie zamierzam się dzielić jedzeniem. Jesteś mój i tylko mój - odparła w końcu jak gdyby jego pytanie było całkowicie absurdalne. Naprawdę spodziewał się, że pozwoli komuś innemu sobie pozwalać? Niedoczekanie. Nie zamierzała oczywiście krzywdzić innych demonów bez powodu. Nie było takie opcji. - Jeśli zaatakujesz jakiegoś demona i zginiesz - nie będę mogła Ci pomóc. Jeśli ktoś zaatakuje Ciebie - nie pozwolę, żeby zabierał to co należy do mnie. To chyba jasne - dokończyła cierpliwie, jak gdyby tłumaczyła podstawy matematyki małemu dziecku. Myślała, że zrozumiał i wiedział w co się wpakował pozwalając jej napić się swojej krwi ponownie. Shinrin-Yoku stało się jej ulubionym miejscem. Demony może nie potrafiły kochać, jednak potrafiły się przywiązać. - I po jakiej drodze? - Zapytała na koniec zagubiona. Całkowicie wybił ją z równowagi. Miał szczęście, że w powietrzu wciąż unosił się zapach jego krwi. Inaczej pewnie byłaby teraz wściekła. A tak wyglądała jak gdyby nie rozumiała co się działo.
- Inspiracja:
You said some shit that can't let go. So just stay tuned for the rest of the show.
Warknęła wściekła. Jednym ruchem skoczyła do pionu. Zamiast jednak go zaatakować zrobiła kilka kroków w tył wpadając plecami na pobliską ścianę. Jej kruche ciało gruchnęło w bliskim kontakcie z czymś tak twardym. Wszystkie jej mięśnie szykowały się do ataku, jednak nie zamierzała go krzywdzić. Była po prostu wściekła. Odwróciła wzrok wpatrując się gdzieś w bok. Oddychała głośno, ciężko, przez nos i przez usta. Zacisnęła dłonie w pięści raniąc szponami wewnętrzną ich część. Nawet nie wiedziała, w którym momencie się pojawiły.
- Specjalnie mnie prowokujesz. Szukasz powodu, Takuya-kun? - Zapytała walcząc wciąż ze sobą. Nie ruszyła się z miejsca. Stała niczym posąg. Jej wzrok przeniósł się na jego ostrze Nichirin. W pokoju zrobiło się jakby odrobinę ciemniej? Tak, chyba tak. Wiedziała, że to nie był jego cel. Chciał przetestować jej samokontrolę. Odwracała kota ogonem, ale była na niego po prostu zła. Używała własną złość jako tarczę przed smutkiem, który gdzieś tam się tlił. Może nigdy nie sprosta jego wymaganiom? Nigdy nie będzie wystarczająca? - Jesteś okrutny - dodała w końcu na niego spoglądając. Podobno to demony słynęły z okrucieństwa. Denerwowała się, że potrafił zrozumieć jak bardzo się starała. Wkurwiała się, że nie pozwolił jej się napić. Skoro już sam się przeciął. Widziała jak jej narkotyk właśnie się marnował. Down the drain. Był z siebie zadowolony? Ten mącący zapach jedynie jeszcze bardziej ją rozwścieczał. Musiała wyjść, uciec. Mówił o wspólnym podróżowaniu. Oczywiście, że tego chciała. Być blisko niego. Mieć w kimś oparcie, nie musieć zawsze oglądać się za siebie. Nie była to jednak opcja na ten moment. Widocznie było na to za wcześnie.
- Wychodzę - rzuciła w końcu przykładając zakrwawione dłonie do swojego nosa. Starała się odwrocić jakoś swoją uwagę. Zamaskować cudowny zapach jego krwi czymś innym. Ruszyła w stronę wyjścia z kuchni. Powietrze było za ciężkie. - Nie mogę oddychać.
- Nie potrafię! Zostaw mnie… - rzuciła coś między wrzaskiem, a jękiem rozpaczy. W tym momencie wolałaby, żeby rzeczywiście został po prostu zjedzony. Piękny, szybki koniec jej problemów. Takuya może nie zdawał sobie sprawy, ale przez te wszystkie lata w zamknięciu wymagano od niej tego samego co on. Idealnej samokontroli. Specjalnie dawano jej coraz i coraz mniej krwi, żeby ograniczyć jej rozwój, żeby nie potrafiła się uwolnić. Musiała przejść z ludzkiego mięsa na zwykłą krew. Każdy dzień wyglądał tak samo. Niekończąca się agonia, obezwładniający głód. Może i po części jej rodzina dopięła swego. Dzięki nim nauczyła się namiastki samokontroli i potrafiła się powstrzymać, względnie. Wciąż jednak kosztowało to ją naprawdę wiele. Dlatego właśnie miała taki uraz do zakazów i ograniczeń. Z drugiej strony nie potrafiła bez nich żyć. Nie wiedziała po prostu jak. Zostawiona samej sobie stawała się całkowicie zagubiona.
Nie możesz odpowiadać w tematach