Na każdą myśl o tym przechodziły go ciarki i chyba tylko dlatego spinał konia do większego wysiłku. Starał się być w tej podróży rozsądny, nie chcąc zajeździć klaczy, jednak nie ukrywał - śpieszyło mu się. Zamek Hikonie nic dla niego nie znaczył, inaczej jednak było z jego mieszkańcami, a raczej z jedną konkretną osobą. Yōhime traktował jak siostrę, przyjaciółkę i kiedy tylko kruki przyniosły pierwsze raporty, niepokój zajrzał mu do serca.
Wybrał dzień, oczywiście. Promienie słońca pokrzepiały, tak samo jak i fakt, że zamek leżał na jako takim uboczu, przynajmniej od samego Kioto. Konia pozostawił w stajni jednego z zajazdów, który znajdywał się blisko posiadłości, chcąc żeby jak najdłużej mógł odpocząć. Sam natomiast udał się do ogrodów.
Prawdę powiedziawszy, nie powinno go tu być. W oczach swojego ojca był martwy, a to znaczyło ni mniej, ni więcej tyle, że stary Nishiōji na pewno podzielił się tym z Date, a ci pewnie swego czasu jeszcze złożyli mu kondolencje. Przyjaźń ich rodzin może nie była wybitna, bo do tego musiałyby się najpierw znajdować na tym samym poziomie, jednak Date lubili swojego wiernego wasala.
Misja była wręcz stosunkowo ciężka.
Zieleń ogrodu jak zwykle oczarowywała, pozwalając jednocześnie pozostać w miarę niezauważonym. Ayumu kluczył, z dość jasnym celem; albo wypatrzenia swojego ostatecznego celu, albo zaufanej służki. Wreszcie trafił na to drugie. Pamiętał kobietę, tak samo jak i ona pamiętała jego, nie dostrzegając w nim dzięki temu intruza i pozwalając zachować jako taką dyskrecje. Ruszyła więc po swoją księżniczkę, by przekazać jej wiadomość o wizycie i poprowadzić do ogrodu.
Ayy, don't be a stranger
'Cause I like high chances that I might lose
Miękkie kroki dziewczyny zakłóciły względną ciszę panującą dookoła, gdy wyłoniła się zza jednego z drzew w towarzystwie swojej służki. Yōhime nie potrzebowała jej pomocy w poruszaniu się zarówno po zamku jak i ogrodzie. Miała zaskakująco dobrą pamięć jeżeli chodziło o jej najbliższe otoczenie, dlatego też już po paru chwilach przyspieszyła, kiedy jej służka poinformowała, gdzie akurat stał Ayumu. Zatrzymawszy się tuż przed nim, uniosła obie dłonie i ujęła jego twarz, delikatnie i niespiesznie przesuwając miękkimi opuszkami kciuków po jego skórze.
- Ayumu! Jak się cieszę, że nic ci nie jest! - powiedziała cicho, jednocześnie obdarzając go szczerym uśmiechem. Jej dłonie przesunęły się dalej, wzdłuż kości policzkowych, zsuwając się na jego kark, aż wreszcie objęła go mocno wtulając się z drobną siłą, jaką posiadała w swych ramionach.
Ayumu był bliski jej serca i duszy.
I choć z boku mogło wyglądać to dość dwuznacznie i wydawało się, że dziewczyna obdarza go romantycznymi uczuciami, to rzeczywistość była zupełnie inna. Owszem, Yōhime kochała Ayumu, lecz była czysto siostrzana miłość, taka, jaką obdarza się rodzeństwo z krwi i kości. I chociaż nie byli spokrewnieni, to traktowała go jak starszego brata, którego chciała zawsze wspierać. I wierzyła, że i chłopak obdarza ją podobnymi uczuciami.
Wreszcie wypuściła go ze swego uścisku i odsunęła się na nieznaczną odległość, łapiąc go za dłoń, jakby w obawie, że ten lada moment rozpłynie się w powietrzu pozostawiając po sobie pustkę i rozmytą iluzję.
- Musisz koniecznie wszystko mi opowiedzieć! Co robiłeś, gdzie byłeś. Wydajesz się szczuplejszy od ostatniego naszego spotkania... Wyczułam twoje kościste ramiona! - mruknęła pod nosem delikatnie go karcąc za lekkomyślny styl życia, jaki prowadził.
- Ale najpierw... jesteś zapewne zmęczony po podróży. Sana, przygotuj proszę herbatę i coś do zjedzenia. - zwróciła się do stojącej obok służki, która posłusznie skinęła głową i bez zbędnego słowa oddaliła się pozostawiając ich samych.
- Mam nadzieję, że zostaniesz tym razem na dłużej?
Nie możesz odpowiadać w tematach