KARASAWA SAYAKA
Zabójcy Demonówoddech płomienia161 cmWAGA
Data urodzenia 31/10/1628
Miejsce pochodzenia Osaka
Miejsce zamieszkania Yonezawa
Klasa społeczna samurajska
Zawód -
- Jest oburęczna.
- Nigdy nie próbowała alkoholu.
- Nie lubi dymu papierosowego.
- Uwielbia słodycze, choć się do tego otwarcie nie przyznaje.
- Choć nie potrafi pływać, to też nie wpada w panikę w wodzie dopóki ma grunt pod stopami.
- Umie grać w Shogi, choć nigdy nie wygrała żadnego pojedynku ze swoim przyjacielem.
- Jest zawzięta, uparta i cholernie pomysłowa gdy czegoś chce.
- Choć często się ściera ze swoim rodzeństwem, to są to dla niej najważniejsze osoby na świecie. I wychodzi z założenia że tylko ona może ich obrażać jak już jej zajdą za skórę, każdemu innemu dałaby w mordę za psioczenie na swoich ukochanych braci.
- Starsza siostra była dla niej wzorem do naśladowania do momentu aż nie wyszła za mąż w zbyt młodym wieku i nie opuściła ich rodzinnego domu. Sayaka zawsze miała żal o to do rodziców, że wydali Yuu za wcześnie za mąż. I dlatego sama zapiera się rękami i nogami przed ożenkiem.
- Z zaskakującą skutecznością udało jej się odstraszyć wszystkich potencjalnych narzeczonych.
- Pamiętajcie kochani.. ta wiedza nie jest dla wszystkich.. - usłyszeli od swojej matki. Sayaka siedziała naburmuszona z nadętymi policzkami w ogrodzie. Dłoń starszej kobiety zgarnęła białe kosmyki wpadające do oczu w bok, za ucho córki. - Ale to niesprawiedliwe że tylko my wiemy o demonach.. nie rozumiem czemu nie mogę o tym nikomu powiedzieć?! - mruknęła odwracając twarz w bok, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Mikoto złapała nagle swoją obrażoną pociechę i przyciągnęła do siebie tak że Sayaka oparła się plecami o nią, podbródek Mikoto spoczął na ramieniu swojej córki. - Ludzie wolą żyć w błogiej nieświadomości kochanie.. nie są gotowi na tak okrutną prawdę.. większość i tak by nie uwierzyła, a pozostali przestaliby czerpać radość z życia.. zabójcy są od tego aby chronić wszystkich tych, co sami tego nie potrafią.. - szeptała łagodnym głosem i delikatnie ucałowała policzek dziewczynki zanim zaczęła nagle ją łaskotać po bokach. Śmiejąc się wniebogłosy wyrwała się nagle i skoczyła w bok potykając się o fragment kimona lecąc na brata. - Co robisz niezdaro?! - usłyszała jedynie. Ale zaraz złapała braciszka za poliki. - Kogo nazywasz niezdarą?! Siedzisz jak kłoda na przejściu! To twoja wina Hayase!..Puść! - warknęła czując jak brat ciągnie ją za włosy w odwecie.
Sayaka już od dziecka wiedziała kim zostanie jak tylko podrośnie. Wiedziała że pójdzie w ślady swojej matki, chciała zostać zabójczynią demonów. I choć ojciec z początku był przeciwny temu pomysłowi, to po długich debatach żona w końcu przekonała go do tego że dzieci będą o wiele bezpieczniejsze jeśli zostaną zabójcami jak ona niegdyś. Łapiąc już we wczesnej młodości zainteresowanie bronią białą, nie żeby miała jakiś inny wybór. Ojciec nie popuszczał swoim pociechom. Choć zdawało się że to Hayase był bardziej ciśniętym pomimo tego że był o rok młodszy od Sayaki. W pewnym momencie oboje byli uczeni pod okiem Mikoto. Nie ważne jednak jak wiele czasu poświęcali nad ćwiczeniem oddechu wody, nie potrafili tego wyczuć. Jedyne co pocieszało białowłosą, to fakt że jej ukochany brat ma tyle samo problemów z oddechem co ona. Oboje byli z natury żywiołowi a to zdawało się być główną przeszkodą podczas wielu treningów z Mikoto. W złotych oczach Sayaki nie raz czaiło się coś, czego nawet jej matka z wybitnie rozwiniętą percepcją nie potrafiła zinterpretować.
Białowłosa nie ma wcale łatwego charakteru, ale czy można jej się dziwić? Z dwójką tak rozwydrzonego rodzeństwa albo się jest zdeptanym, albo samemu się depcze innych. Ona zawsze była gdzieś tam pomiędzy w tym całym chaosie. Zawziętość i zdecydowanie to cechy które każde z nich odziedziczyło, tylko że z różną intensywnością. Dziewczynie nie brakuje pomysłowości i werwy. Choć ma w sobie gdzieś tą delikatną i czułą stronę, a przynajmniej tak twierdziła jej starsza siostra, której już nie ma z nimi. Wieść o jej śmierci wywróciła świat Sayako do góry nogami. Może pogodziłaby się z tą tragiczną stratą gdyby nie najmłodszy z braci, karmiący ją nadzieją że Yuu nadal żyje. Rozdarta pomiędzy tym w co wierzy Arata a cala reszta rodziny wcale nie ma lekko. Zepchnęła więc te wszystkie myśli na dno serca i stara się o tym nie myśleć.
Gdy dotarła do swoich limitów szkolenia przez matkę, czas było poszukać prawdziwego mentora. Hashira Płomienia Tsuya szybko wyłapała w białowłosej to czego nie potrafiła dostrzec Mikoto. Trzy lata pod skrzydłami jednookiej ognistej zabójczyni było tym czego Sayace brakowało w domowym dojo. Trenowana do upadłego każdego dnia bez wytchnienia, szlifowała swoje umiejętności aż Tsuya miała pewność że białowłosa zda swój ostateczny egzamin bez najmniejszego problemu..
1.06.1648
Odchyliła ostrożnie krzak dostrzegając dwójkę zapłakanych dzieci w obdartych szmatach splamionych starą krwią. Złote ślepia wbiły się w przerażone sieroty. Może ośmioletni chłopie i pięcioletnia dziewczynka z kucykiem z prawej strony. - Hej.. spokojnie.. wszystko będzie dobrze.. - powiedziała najłagodniejszym tonem głosu na jaki mogła się zebrać. Oczy zawiesiły się na licznych śladach na odsłoniętej skórze obojga. Zmrużyła niecoś ślepia i wpatrywała się w wystraszone dzieci poważniejąc na chwilę. - Chodźcie zaprowadzę was do domu.. - to mówiąc schowała katanę i wyciągnęła dłoń do wtulonego w siebie rodzeństwa. Dziewczynka przez chwilę się wahała ale po chwili wyrwała się z objęć i rzuciła się na Sayakę wtulając się w nią mocno. - Nie zostawiaj nas samych.. on tu przyjdzie.. już nas szuka.. - dukała przez głośniejszy szloch. Chłopiec podszedł bliżej łapiąc dłonią za sayę miecza podniósł wzrok na białowłosą. - Nasi rodzice.. oni.. czy on ich.. - nie dokończył pytania drżąc cały. Karasawa położyła dłoń na jego główce i zniżyła się, klękając na jedno kolano. - Nic się nie bój.. zaprowadź mnie tam skąd uciekliście a ja się już wszystkim zajmę. - wyjaśniła biorąc małą na barana. Chłopiec szedł po jej lewej stronie prowadząc zabójczynię w stronę skąd uciekli.
Złote oczy skanowały okolicę z każdym krokiem obserwując uważnie to co było przed nią. Młoda zacisnęła paluszki na barkach Sayaki i oparła podbródek na jej barku. Płacz zdawał się ją wycieńczyć wystarczająco żeby przysnęła będąc niesiona przez kobietę. Chłopiec złapał za czerwone haori i stanął jak wryty. - Słyszałaś? To on... to musiał być on.. - wydukał. Coś śmignęło jej z boku, dostrzegła kątem oka jak jakaś postać poruszyła się między drzewami. Lewą dłonią sięgnęła chciała złapać za sayę przy tsubie ale dzieciak nagle pochwycił jej dłoń. - Boję się! On tu jest.. nie pozwól nas skrzywdzić.. - powiedział zapłakanym tonem nerwowo się rozglądając po bokach. Prawa dłoń podtrzymywała dziewczynkę leżącą na jej plecach. Głośny, mroczny chichot rozniósł się po okolicy.
Nagle chłopiec zerwał się do ucieczki, wyrywając się z ręki białowłosej i pobiegł przed siebie. - Stój! - zakrzyknęła za nim i ruszyła przed siebie starając się nie zgubić go z oczu. Gdy przedarła się przez krzewy dostrzegła małą chatkę na uboczu przy strumieniu. Idąc w stronę budynku dostrzegła ślady krwi przed i na drzwiach. - Arya.. - szepnęła ale dziewczynka się nie odzywała. Nie mogła jej zostawić w tym miejscu samej. Cała ta sceneria nie pasowała jej od początku. Ruszyła przed siebie ostrożnie słysząc szlochanie dobiegające zza drzwi. Oparła dłoń o nie i lekko pchnęła je ze skrzypnięciem do środka. Odór zgnilizny sprawił że przytknęła prawy nadgarstek okryty tkaniną do twarzy. "Co za smród.." jeszcze nigdy nie czuła tak paskudnego zapachu jak teraz. W pomieszczeniu panował mrok, przecinany wpadającym przez szczeliny jasnym blaskiem księżyca. - Sota? - zawołała dzieciaka. - N.. nie tak głośno.. bo usłyszy..- głos dobiegł z rogu pomieszczenia. - Wszystko będzie dobrze.. nic wam nie zrobi.. nie pozwolę na to.. - powiedziała ze spokojem w głosie.
Złotym oczom ukazał się nie na nowo chłopiec skrywający się pod ścianą. - Ty nie rozumiesz.. nikt nie rozumie.. - jego drżące ręce oplotły podkulone nogi a twarz schował w kolanach. Zbliżyła się do niego nieco bardziej dostrzegając pod ścianą resztki rozkładającego się ciała. - Sota.. - szepnęła zanim drzwi przez które weszła uderzyły z hukiem i cichy chichot ponownie rozszedł się po pomieszczeniu.
Niemalże z miejsca się obróciła w stronę drzwi ale nikogo nie dostrzegła. - Dobrze.. dobrze.. oddzieliliśmy ją od jej brata.. dobrze dobrze.. teraz będzie łatwiej.. - z cienia wyłoniła się szkaradna postać odziana w zszarzałą yukatę, miejscami tak przebarwioną zaschniętą krwią że ledwo dało się zidentyfikować oryginalną barwę stroju. Krwiste ślepia wbiły się w zabójczynię. -.. my..? - szepnęła lekko zaskoczona łapiąc lewą prawą dłonią za rękojeść katany. Ale gdy tylko to zrobiła dziewczynka trzymana na plecach wbiła boleśnie palce w ramiona i wgryzła się w bark Karasawy. Chłopiec rzucił się łapiąc Sayakę za prawą rękę z chwilą gdy ta dobyła miecza. Wgryzł się w jej przegub aż do krwi powodując tym samym że upuściła broń na podłogę z brzękiem.
Zaskoczona atakiem dzieci odsłoniła się. Złote ślepia zarejestrowały ruch i w ostatniej chwili odskoczyła w bok. Łapiąc najpierw dziewczynę za kark lewą ręką ścisnęła w taki sposób aby odciąć dopływ tlenu do mózgu i pozbawić pięciolatki przytomności. Po czym szybko pociągnęła ją do przodu, przewlekając wiotkie ciało przez ranny bark i odłożyła ją na podłogę. Chłopiec zamachnął się dłonią na twarz zabójczyni ale ta pochwyciła jego rękę wykręcając ją na tyle w bólu zmusić go do puszczenia prawego nadgarstka.
Demon jedynie się uśmiechnął. - Wy zabójcy wszyscy jesteście tacy sami.. słabi.. naiwni.. widzicie zapłakane, wystraszone dziecko w lesie.. i jak po sznurku idziecie ślepo na rzeź.. - zaśmiał się demon. Dzieciak szarpnął się w mocnym uścisku, jak dzikie zwierze zmuszając białowłosą do spacyfikowania również i jego. Ugryzienia nie były poważne, ale upierdliwością. - Cwane.. żaden zabójca nie nie będzie podejrzewał że pracują dla demona.. bo to tylko dzieci.. - z tymi słowami złapała rzuciła się przed siebie prosto na demona. Robiąc niezdarny zwód gdy stopa poślizgnęła się na lepkiej cieczy. Zasłaniając się prawą ręką przed paszczą demona. Poczuła tylko jak kły bestii przedzierają się przez tkaninę jej ubrania, przebijają skórę bliżej już rannego nadgarstka. Zaparła się całym ciałem nie pozwalając się powalić. Łapiąc za prawe ramię demona podcięła go i ciskając go używając całego ciała, runęła na maszkarę. Czuła jak ostre pazury prawej ręki wbiły się w jej bok. Bestia otworzyła paszczę szerzej a Sayaka docisnęła przedramię bardziej w rozwarty pysk wroga, uderzając potylicą potwora o drewnianą podłogę. Złapała lewą ręką sprawnie swoją katanę i obracając ją wprawnie w lewej dłoni jakby to była własnie jej dominująca ręka. Uniosła ostrze w górę i wbiła je w kark, po czym gwałtownym szarpnięciem pociągnęła miecz w bok odcinając łeb.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 48 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach