TATSU
Zabójcy Demonówoddech kamienia174 cmWAGA
Data urodzenia 08/11/1628
Miejsce pochodzenia Hineomata
Miejsce zamieszkania Yonezawa
Klasa społeczna nietykalni
Zawód -
- Jej twarz jest niemal zawsze pozbawiona jakichkolwiek pozytywnych emocji, pełna chłodu i nienawiści, przy Mistrzach pełna pokory, podobnie jak jej głos.
- Sprawia wrażenie nie tylko osoby pozbawionej jakiegokolwiek uśmiechu, jednak również jakby nienawidziła go widzieć u jakiegokolwiek łowcy, szczególnie podczas misji.
- Lubi spędzać dużo czasu na łonie natury, medytując w ciszy.
- Spędzając czas w Yonezawie, z daleka od bólu mordowania na demony, bije się w plecy przy użyciu liny dwumetrowej liny i kilku gałęzi krzewów z kolcami. Uznaje się za osobę niegodną przeżycia chociaż jednego dnia, bez zaznania jakiegokolwiek bólu, dlatego przy pomocy tego narzędzia przypomina sobie o nim, wykorzystując je jako karę za swoje słabości.
- Traktuje z wyraźniejszym chłodem łowców pochodzenia samurajskiego i wyżej, uznając z góry, że zawsze będzie dla nich "tą gorszą".
- Swojego kruka nazywa Kugyō(苦行, pokuta), ponieważ tym są dla niej zadania łowców.
Jej ojciec Mankichi był grabarzem i opiekunem tego cmentarza. Jej matka Kuwa była córką garbarza, której nie przypadł zaszczyt poznania praktyk zawodu jej ojca, z powodu choroby, która zabrała go przedwcześnie. Rodzina otrzymywała jedzenie, w zamian za opiekę nad cmentarzem, żyjąc w niewielkiej drewnianej chacie, utrzymując jedynie kontakt z tutejszymi kapłanami. Reszta mieszkańców Hineomata trzymała się od nich z daleka. Ze strachu, z powodu coraz popularniejszych nauk religii shintō, czy też zwyczajnie nie chcąc mieć z nimi nic wspólnego.
Wykluczenie to spotkało również młodą Tatsu. Jednak sama nie wiedziała, o jego istnieniu. Spędzała całe dnie na rozległych terenach cmentarza oraz pobliskich zalesionych terenach, dostając od rodziców jasne instrukcje, by nie zaglądała do okolicznej wioski. Uzasadniając, że tutejsza okolica pełna jest niebezpiecznych ludzi. Posłusznie spełniała ich prośby, mimo ogromnej ciekawości świata. Oraz ogromnej ilości świateł, których nie sposób było zauważyć, szczególnie podczas długich zimowych wieczorów. Swoją ciekawość usilnie próbowała doświadczyć, zadając nie jedno pytanie przychodzącym kapłanom. Odpowiadali oni z rozwagą opowiadając o dobrodziejstwach okolicznych roślin, języku kwiatów oraz o istnieniu zielarzy umiejących leczyć przy ich pomocy. Z czasem jednak przestali, na prośbę jej ojca, który uważał, że wiedza może skłonić ją do zrobienia czegoś głupiego i będzie jej kompletnie niepotrzebna w zakopywaniu ciał.
W ten sposób minęło czternaście lat jej żywota. Aż w końcu podczas zimnej grudniowej nocy jej matka poważnie zachorowała. Zimne dreszcze opadały jej ciało, a jej mąż zamiast się nią opiekować, kopał grób na jej zwłoki. Tatsu nie opuszczała ją jednak na krok, spełniając każdą jej prośbę i zachciankę. Po kilku dniach choroby, ostatkiem sił Kuwa poprosiła córkę, by udała się do wioski i odnalazła tutejszego zielarza, nie mówiąc o niczym jej ojcu.
Tatsu bez wahania się, przemknęła się po cichu przez cmentarz, po raz pierwszy w jej życiu udając się do zbiorowiska ludzi. Znajdując grupę dzieciaków o kilka lat młodszych, niż ona zapytała grzecznie, gdzie może znaleźć zielarza. Ku jej zdziwieniu, uciekli w popłochu, zostawiając za sobą odmęty kurzu. Nie świadoma powodu strachu, szła dalej wiejskimi dróżkami, aż w końcu na jej drodze stanęła grupa wieśniaków. Nakazali jej wracać na swoje podupadłe cmentarzysko. Mówiąc, że musi znaleźć medyka, poczuła mocne uderzenie drewnianą pałką w jej plecy, które zwaliło ją na ziemie. Nazwali ją kegare mówiąc, że nie jest tu mile widziana. Z płaczem próbowała się podnieść, mówiąc że jej mama jest chora, jednak oni wydawali się być tym kompletnie nieprzejęci, kopiąc ją, by dać jej nauczkę. Jej cierpienia zakończył głośny głos mężczyzny, na którego dźwięk wszyscy chłopi zamarli. Dziewczyna powoli podniosła głowę z ziemi, a jej oczom ukazał się ciemnowłosy chłopak o bladej cerze i gładkich rysach, z ogromną kataną zwisającą na jego plecach. Nakazał się rozejść i zostawić ją w spokoju, mając gdzieś pojękiwania chłopów, że to burakumin.
Gdy mieszkańcy wioski z wyraźnym grymasem na twarzy udali się do swoich prac, chłopak zapytał ją, czy wszystko z nią w porządku. Ta lekko pokiwała głową, po czym od razu poprosiła o pomoc, w znalezieniu tutejszego zielarza...
Kobiecie udało się znaleźć tutejszego uzdrowiciela, który dzięki sowitej zapłacie od tajemniczego samuraja, pośpieszył natychmiast na miejsce. Grabarz z ogromnym grymasem wpatrywał się na swoją córkę, gdy zielarz badał jego żonę. Odpowiedziała mu tym samym, uznając jego akcję za tchórzowskie. Znachor po chwili westchnął głęboko, mówiąc że jest najprawdopodobniej za późno na jakiekolwiek działania. Dał odpowiednie specyfiki, które mogłyby pomóc, jednak wyraźnie stwierdził, że może być już za późno.
Nie pomylił się. Po kilku dniach Kuwa zmarła, a jej ciało niemal natychmiast znalazło się w przygotowanej przez Mankichiego dziurze. Córka nie potrafiła wybaczyć ojcowi jego bierności, mając gdzieś jego tłumaczenia, że nikt by im nie pomógł. Przez lata okłamywał ją o prawdziwym powodzie, dla którego powinna trzymać się od wioski z daleka. Robił wszystko, co w jego mocy, by ją tu zatrzymać. Najchętniej opuściłaby go, tak jak on opuścił ją matkę. Jednak nie miała serca zniżać się do jego poziomu...
Cała we łzach siedziała przy zakopanej dziurze w ziemi, nie posiadającej nawet nagrobka, kiedy poczuła ciepły dotyk na jej ramieniu. Był to ten sam samuraj, którego spotkała parę dni temu. Złożył kondolencje z powodu śmierci jej matki, pytając, czy może w jakiś sposób to wynagrodzić.
Samuraj przedstawił się jako Ohashi Masaki. Był on jedynym synem w rodzinie samurai średniego szczebla. Jego rodzice zmarli w "tragicznych okolicznościach", które przedstawił dziewczynie, jako te owiane tajemnicą. Na jego młode barki spoczął los zachowania przyszłości swojej rodzinie, jednak on sam nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać.
Tatsu i Masaki szybko złapali ze sobą wspólny kontakt, spotykając się ze sobą raz w tygodniu. Samuraj opowiadał jej o wielkiej Japonii, której nigdy nie dane jej było ujrzeć, przynosząc wiele drobiazgowych prezentów, jak chociażby butelka sake, czy drobny wisiorek, które dla dziewczyny były ogromnymi nowościami, które nie dane jej było nigdy w życiu poznać. On sam był zafascynowany jej prostym myśleniem, pełnym wolności od jakiś racji stanu, czy innymi problemami, uznając te cotygodniowe spotkania za ucieczkę od jego samurajskiego życia. Po kilku latach znajomości, ich nowym miejscem spotkań, stała się niewielka drewniana szopa. A historię Masakiego, Tatsu zaczęła słuchać w jego ciepłych objęciach.
Wszystko miało się zmienić w dzień przed jej siedemnastymi urodzinami. Kiedy w dzień przed siedemnastymi urodzinami zauważyła tajemniczy cień, który przywitał ją po jej imieniu. Drobny dreszcz przeszedł jej ciało i chciała obrócić się w jego kierunku, jednak ten kazał jej siedzieć cicho i nie obracać się dla jej dobra. Głos powiedział jej, że wie o jego znajomości z Ohashim. Oraz, że ta znajomość jest znajomość nieszczerą. Nim zdążyła krzyknąć "Kłamiesz" usłyszała w głosie pytanie, które sprawiło, że wyraźnie zaniemówiła. "Jeśli faktycznie cię kocha, czemu nigdy nie zabrał cię do siebie? Czemu nie przyzna się do ciebie i zapewni znacznie lepszy byt tobie i twojemu ojcu? Tylko obdarza cię tanimi przedmiotami, traktując cię jak byle kuruwę..." Słysząc ciszę, głos zaśmiał się głośno, po czym usłyszała jego obietnicę, że jest w stanie zapewnić jej tyle złota, że będzie mogła rozpocząć w spokoju nowe życie, z daleka od tego cmentarza. Wystarczy tylko, że podmieni jedno zawiniątko na jego szyi na drugie. Gdy zawiniątko upadło na ziemi, głos wyjaśnił, że chce odzyskać jedynie swoją "rodzinną pamiątkę". Po paru chwilach głos zniknął, a kobieta została sama ze swoimi myślami.
Kolejnego wieczora, gdy słońce zaczęło zachodzić, a Masaki przybył na cmentarz, obdarzyła go drobnym uśmiechem na widok bursztynowych kolczyków, jakie podarował jej na urodziny. Pytanie zadane jej noc wcześniej nie dawało jej spokoju. Wierzyła w dobroć swojego ukochanego, dlatego leżąc na prowizorycznym łóżku, by go sprawdzić, oznajmiła, że chce się stąd wynieść i zamieszkać z nim. Na twarzy Masakiego pojawiło się ogromne zakłopotanie. Po chwili namysłu powiedział, że może przygarnąć ją do siebie jako służącą, jednak nie może liczyć na coś innego. Dla dobra imienia, jej rodziców musi ożenić się z kimś pochodzenia co najmniej samurajskiego. Po raz pierwszy usłyszała takie zapewnienie z ust Masakiego, co wywołało na niej nie mały szok. Obracając się w przeciwną stronę podziękowała za jego dobroć, oczekując na jego uśnięcie. Przyznając głosowi rację i tłumiąc swój gniew na tchórzliwym kochanku, udawała sen. By w odpowiedniej chwili ściągnąć z niego wisiorek i go podmienić, po czym powolnym krokiem opuściła szopę udając się na poszukiwanie głosu.
Poszukiwała go przez kilkanaście minut, bez skutecznie. Gdy miała już się poddać usłyszała inny krzyk, dochodzący z szopy. Pobiegła tam czym prędzej, a jej oczom ukazała się potworna istota, wyjadająca wnęczności Masakiego. Na jej widok demon obrócił się w jej kierunku uśmiechając się złowieszczo dziękując na krew marechiego. Zacisnęła nerwowo pięści ruszając w jego stronę, gdy ten momentalnie wziął jego zwłoki i uciekł, jakby się jej bał. Na pożegnanie usłyszała tylko "siedź cicho i nie rób nic głupiego, a może cię oszczędzimy." Kobieta nie rozumiała znaczenia tych słów, dopóki nie usłyszała ogromnej ilości krzyków dochodzącej z wioski oraz jeden z jej drewnianego domostwa. Nie wiedząc kompletnie co zrobić, ze strachu położyła się przy ogromnej kałuży krwi, nie mogąc dowierzyć w to co się właśnie stało.
Gdy nastał świt, powolnym krokiem i wielkim niedowierzaniu przyjrzała się kataklizmowi, który nastał. Wioska, została kompletnie zrujnowana. Pozbawiona jakiegokolwiek życia. Ze łzami w oczach rozwinęła zawiniątko, spoglądając na jego zawartość. A w nim różowa roślina, którą nigdy w życiu nie widziała na oczy:
- Kwiat wisterii. Odstrasza demony. Być może uratował ci życie.
Usłyszała pozbawiony jakichkolwiek emocji głos mężczyzny. Obróciła się za siebie i zauważyła czterdziestoletniego mężczyznę ubranego w proste zielono-czarne kimono i bambusową kasę. Popatrzyła ponownie na kwiat wisterii i wybuchła ogromnym płaczem. Zdała sobie sprawę, że Masaki umarł właśnie przez nią. A po jego śmierci mogła zrobić coś więcej. Być może mogła zrobić coś więcej, by uratować mieszkańców wioski. By uratować swojego ojca...
Starzec ukucnął, zniżając głowę w jej stronę:
- Twój płacz nie przywróci życia zmarłym. Jedyne co możesz dla nich zrobić to ich pomścić. - powiedział chłodnym głosem mężczyzna odwracając się w przeciwnym kierunku
- Znam miejsce, gdzie możesz nauczyć się walczyć z tymi istotami. Wstępując ścieżkę pełną bólu i wyrzeczeń, tylko po to, by zmniejszyć ilość łez innych. Zaprowadzę cię tam. Jeśli przestaniesz ryczeć.
Dziewczyna otarła łzy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Ta cała masakra być może nigdy by się nie wydarzyła, gdyby nie zawarła "układu" z tym demonem. Gdyby nie zdradziła Masakiego. Jest równie winna tej masakrze, co te krwiożercze istoty, mimo iż nie przyczyniła się do niej palcem. Dlatego ból, który zazna na tej ścieżce, być może zadowoli tych, którzy umarli poprzedniej nocy. I pozwoli uniknąć go innym, poprzez zabicie tych monstrów...
Tak Tatsu rozpoczęła lata morderczych treningów w Yonezawie, pod okiem jednego z Mistrzów, dzięki rekomendacji tajemniczemu łowcy w kasie, który podarował jej podobne na pożegnanie. Nadrabiając w tym czasie ogromne braki edukacyjne, powstałe za jej życia. Każdy ból podczas treningów przyjmowała z pokorą, jako należyta dla niej kara, bez jakiejkolwiek obiekcji. Z czasem również zaczęła próbować kontrolować swoje emocje, zamykając je w skrupię swojego ciała. Ułatwiło jej to w znaczący sposób kontrolowanie swojego oddechu i wyczulenia swojego czułego zmysłu, przyśpieszając trening teoretyczny w znaczący sposób. Jednak jego część praktyczna w ogromnym stopniu spowolniła trening dziewczyny. Po raz pierwszy swoim życiu, widziała broń wykorzystującą łańcuch. Nie wspominając, że sama nigdy nie korzystała z jakiegokolwiek orężu. Po kilku latach bólu i nauki, udało jej się opanować ją w zadawalający dla Mistrza sposób, by po 4 latach nauki przystąpić do ostatecznego egzaminu. Miała za zadanie zgładzić demona grasującego w jednej z wiosek znajdującej się nieopodal Edo. Po dotarciu na miejsce, gdy zastała ją zimna, grudniowa noc, nie musiała czekać długo, by usłyszeć swój cel. Walka była długa i zacięta. Pełna bólu i nie udanych prób zablokowania ciosów w plecy znacznie silniejszego od niej demona, niedającego jej ani chwili. Cudem udało jej się wyjść zwycięsko, tylko dlatego, że po ogromnej serii celnych ciosów, po których łowczyni ledwo stała na nogach, demon wyraźnie stracił czujność, rzucając się wprost na jej szyje, pomimo łańcucha wprawionego w ruch. Jeden szybki cios, wycelowany w szyje wystarczył by zgładzić demona.
Łapiąc głęboki oddech, usiadła na ziemi, czując przeogromny ból na jej plecach. Wiedziała, że śmierć była tuż obok niej i wyraźnie po nią sięgała. Jednak nie jest godna takiej prostej ucieczki od bólu, po haniebnym czynie jaki dokonała kilka lat temu...
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 48 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach