Rozmyślania trwały w najlepsze, kiedy od strony ulicy usłyszałem krzyki i lekkie zamieszanie. Czemu tu jest taki hałas, ja tu próbuję się skupić, czy oni nie mogą się zamknąć chociaż na chwilę! Wtedy do uliczki wbiegł ubrany na czarno facet, trzymał jakieś zawiniątko, śledziłem go wzrokiem, aż usłyszałem krzyk. To był bardzo, ale to bardzo krzyk pełen nienawiści. Nim się obejrzałem i zdążyłem sprawdzić kto to krzyczy, to nagle przede mną przeleciała skrzynka. Tak skrzynka, sam nie mogłem w to uwierzyć. Zasłoniłem twarz rękoma w razie jakbym miał dostać odłamkami. Tak brawo, może jeszcze dostałbym jakimś metalowym zawiasem i poharatałoby mi mordę i ewentualnie uszkodziło oko. Ma szczęście, ma bardzo duże szczęście, że nic mi się nie stało, bo inaczej to by nie skończyło się zbytnio dobrze. Oparłem rękę o podłogę i powoli zacząłem podnosić się z ziemi, kiedy to mignęła przede mną część czerwonego stroju, to nie była zwykła czerwień. Podobna do mojego haori, które też było mniej więcej tego odcieniu, takie jakby karmazynowe, przypominające kolor krwi. Stałem zdumiony, dalej nie mogąc uwierzyć co się tutaj dzieje, nagle jakiś typ wbiega do zaułku, a zanim jakaś kobieta rzucająca skrzyniami, ten dostaje i odlatuje na kawałek. Co tu się odpierdala?
Oczywiście nikt mi tego nie wytłumaczy teraz, bo sam sobie na własne myśli nie odpowiem. Wróciłem wzrokiem na mężczyznę, który sięgnął w tym czasie do kieszeni.
- Uważaj! - jednak na to było trochę za późno, złapałem kimono i przyciągnąłem do nosa, żeby zakryć drogi oddechowe. Następnie z sakiewki wyciągnąłem kawałek tkaniny i zawiązałem sobie nią oczy, zawsze się przydawała na krwawienie, teraz niech przyda się na ochronę przed dymem. Wstałem czym prędzej z ziemi i podbiegłem do tej kobiety, na szczęście trochę prześwitywało przez opaskę, która dosyć dobrze chroniła. W sumie to była zwykła bomba dymna z mąki i pieprzu, nic szczególnego, jednak mogło wywrzeć nieprzyjemne uczucie. Jeśli mąka z pieprzem dostanie się do oka to zapiecze i ciężko będzie się tego pozbyć bez wody, chyba że w końcu samo wyjdzie z łzami. Do tego wrócimy zaraz, teraz akcja ratunkowa. Kiedy w końcu jej dosięgłem to starałem się odsunąć razem z nią jak najdalej dymu, wchodząc dalej w zaułek. Kiedy byliśmy już bezpiecznie, ściągnąłem opaskę z oczu i uwolniłem nos jak, i usta. Mogłem spokojnie oddychać, jednak jeszcze z nią był problem. Pora się sprawdzić w roli zielarza.
- Usiądź pomału i nie oddychaj tak szybko, bo możesz dostać hiperwentylacji i stracić przytomność, dodatkowo może pozbędziesz się dzięki temu resztek dymu - to powiedziawszy przycisnąłem jej ramię na znak, że może tu usiąść i rozejrzałem się po zaułku. Mam nadzieję, że ten typ nas nie obserwuje i nie spróbuje zaatakować. Trzeba zachować czujność.
Pierwsze co to sięgnąłem do sakiewki przy pasie. Tam zawsze znajdowały się jakieś zioła i wywary w małych flakonikach. Tak samo jak miałem też pojemniczek z wodą jakby chciało mi się pić, tym razem się przyda. Wyciągnąłem rumianek i nożyk, oderwałem kawałek kimono, położyłem na nim zioło po czym zacząłem je miażdżyć w dłoni, żeby wtarło się w tkaninę. Następnie namoczyłem ją wodą i po chwili wyrzuciłem rumianek. Przybliżyłem się do niej i położyłem rękę na ramieniu.
- Teraz spokojnie, przemyje Ci oczy, przez co szybciej przejdzie, tylko proszę nie rzucaj we mnie skrzynką tak jak w tamtego gościa - mam nadzieję, że nie przywali mi lada moment, bo to się może nie skończyć na kilku siniakach. Wolną rękę położyłem na jej twarzy, próbując otworzyć jej oko.
- Może być troszkę nieprzyjemne - następnie próbowałem je przemyć za pomocą wody, a następnie wytrzeć szmatką z rumiankiem, który dobrze działał na pieczenie oczu. Tą samą czynność powtórzyłem z drugim okiem. - Zrobiłem co mogłem, zaraz powinnaś czuć się lepiej, jak dalej będzie piekło to staraj się przez jakiś czas stosować okłady z rumiankiem, raczej pomoże - uśmiechnąłem się i wstałem. Gość coś krzyczał o zabójcach, czyżby chodziło o tych co polowali na demony? W sumie to dość celnie rzuciła tą skrzynią, może jest jedną z nich.
- Ci goście są z jakiejś sekty, nie lubią zbytnio zabójców. Czemu go w sumie goniłaś? - miałem dużo pytań w głowie, ale lepiej nie zalewać jej nimi teraz, bo uzna mnie za jakiegoś natręta albo mnie pobije i sobie pójdzie. Kto wie co jej siedzi w głowie, równie dobrze może mnie wziąć za jednego z nich, skoro siedziałem w tym zaułku jak gdyby nigdy nic. - Ale muszę przyznać niezły rzut skrzynią, oceniam go na dziewięć punktów, byłoby dziesięć gdyby nie to, że mogłem dostać jej resztkami. - zaśmiałem się i spojrzałem dalej w uliczkę, chyba już nie wróci, nikogo raczej nie było.
- Jak coś to nazywam się Kamezo - spojrzałem na nią i wyciągnąłem rękę, żeby pomóc jej wstać. Ciekawiło mnie, kimże jest ta miotająca przedmiotami panienka?
but only a blind man can truly see
Ostrzeżenie padło, choć na reakcję było niestety nieco za późno. Dym zdołał pokiereszować wyczulony wzrok białowłosej dziewczyny. Miotając się z zaciśniętymi powiekami nie do końca orientowała się w położeniu. Ale gdy poczuła dłoń na ramieniu, cała się spięła. Już była gotowa zaatakować na oślep gdyby młodzieniec się nie odezwał w ostatniej chwili. Pozwoliła się poprowadzić pod ścianę i gdy poczuła ucisk na ramieniu, usiadła we wskazanym miejscu. To co mówił miało nawet sens, starała się więc nieco uspokoić oddech.
Zdana trochę na łaskę obcego typa, próbowała uchylić jedną z powiek ale nie była nadal w stanie. Lewa dłoń zacisnęła się mocniej na zawiniętym w szmaty długim przedmiocie. Jeśli chłopak próbowałby czegoś to mógł liczyć na bezlitosne użycie siły.
"Teraz spokojnie, przemyje Ci oczy, przez co szybciej przejdzie, tylko proszę nie rzucaj we mnie skrzynką tak jak w tamtego gościa."
Spięła się nieco na jego planowaną akcję. Nie podobało jej się to że ktoś kto nie był medykiem zamierzał jej majstrować przy oczach. - Nie rób niczego co mogłoby mi zaszkodzić a włos ci z głowy nie spadnie.. - odpowiedziała poważnym tonem. Widać było że jeszcze do końca się nie uspokoiła po akcji sprzed momentu. Lekko się wzdrygnęła gdy położył jej dłoń na twarzy. Całe białko było mocno zaczerwienione z podrażnienia. Łzy leciały tak obficie że aż fuknęła pod nosem z niezadowolenia na obraz nędzy i rozpaczy jaki sobą teraz reprezentowała. Jedyne co ją teraz względnie pocieszało to fakt że inny zabójca jej w tym stanie nie widzi.
Coś tam syknęła podczas przemywania ślepi, ale kiedy chłopak przestał to odchyliła głowę w tył i zaczęła intensywnie mrugać, dopomagając sobie w dalszemu wypłukiwaniu resztek pyłu z oczu. Na pytanie o pościg za typem przeniosła złote tęczówki na młodzieńca. - Bo mnie skurwiel okradł.. jak by jeszcze się szarpnął na pieniądze.. ale ten debil połasił się na mój nichirin.. - warknęła zbliżając wolną dłoń do twarzy i przecierając łzy z polików.
Złote ślepia utknęły w stojącym nad nią chłopaku i powoli się podniosła na równe nogi. To nie zmieniło zbyt wiele bo typ nadal był od niej wyższy.
- Ten rzut to nic takiego.. miał na celu go spowolnić a nie zabić.. - skomentowała łapiąc za szmatę w którą był opleciony przedmiot. Jednym szarpnięciem, zdarła materiał ze schowanej w sayi katany. - Kamezo.. miło mi.. ja jestem Sayaka.. - odpowiedziała podczas mocowania czarnej sayi przy pasie. - Dzięki w sumie za pomoc.. niefortunnie w moim przypadku dostać po oczach.. zwłaszcza że to mój najbardziej wyczulony zmysł.. - skomentowała z westchnieniem. W chwilach takich jak ta zazdrościła innych zmysłów zabójcom. - Jesteś jakimś miejskim medykiem? Ile się należy za usługę? Nie chcę mieć długów.. - wyjaśniła sięgając za pazuchę yukaty po pieniądze.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Jak się okazało gościu ją okradł. Jak ja tych ludzi nienawidziłem, przeważnie ubrani na czarno, czy śnieg czy deszcz, albo ogromne upały oni dalej ten sam krój stroju i polują na cenne rzeczy. Najczęściej na zabójców, oni ich nienawidzą. Czyli znowu będzie trzeba się przejść do pewnego miejsca. A dopiero co mi się kostki zagoiły i znów trzeba je kaleczyć. Chociaż w imię tępienia skurwysyństwa to wydaje mi się, że jest to nawet wskazane.
- To jest jakaś chędożona sekta, która plugawi ulice tego miasta i okrada ludzi. Dość normalny przypadek, który po zmroku prawdopodobnie sam, jakimś magicznym sposobem się rozwiążę. Pewnie już nie będą Cię więcej nękać - wyszczerzyłem zęby w dość tajemniczym, lekkim uśmiechu. No i takie początki tygodnia to ja rozumiem, przynajmniej da się rozładować złość na kimś, ale gościowi od ziół się poszczęściło.
Kiedy kobieta wstała i wytarła łzy z polików, mogłem jej się uważnie przyjrzeć. Dość niska, chyba typowe w tych stronach, jako jeden z niewielu byłem wyższy od wszystkich. Miała białe dość długie włosy i złote oczy, nieziemskie, jeszcze chyba nigdy nie widziałem, żeby ktoś takie miał. Do tego ładnie komponowały się z włosami i karmazynowym strojem. A jeśli mowa o stroju to pewnie będę musiał go gdzieś zanieść jeśli da się zszyć ten podarty rękaw, ale przynajmniej dzięki niemu uratowałem jej wzrok. To się nazywa poświęcenie, do tego pomogłem w odzyskaniu broni, co z tego, że nic nie zrobiłem tylko ją uratowałem z tego dymu. "Ten rzut to nic takiego... miał go spowolnić, tak tak nic takiego. Tylko trochę ważąca skrzynka trafiła typa, który przeleciał kawałek na ziemi. W niej chyba lepiej mieć przyjaciela niż wroga.
W zawiniątku schowana była katana i to nie byle jaka. Nichirin mógł mierzyć do około siedemdziesięciu centymetrów długości, ten jeszcze był koloru ciemniejszego karmazynu. Tsuba przedstawia dwa płomienie w formie yin i yang, tak jak na moim naszyjniku. To ostrze było piękne, dość zadbane i najwidoczniej naostrzone. Wyciągnąłem powoli rękę z chęcią przytrzymania rękojeści, ale po chwili się zawahałem i zatrzymałem dłoń. Czułem, że jak posunę się za daleko to mi upierdoli palce, ale tego nie chcemy. - Cudowne, chyba nigdy nie widziałem tego ostrza z bliska, tylko o nim słyszałem. Bardzo dobry gust kolorystyczny, karmazynowe ostrze pasuje do Twojego ubioru, jak i świetnie się komponuje do białych włosów. Piękne, zadbane i naostrzone. Podobno mówi się, że nazwanie swojego ostrza przynosi szczęście i ułatwia posługiwanie się nim. Nazwałaś je jakoś? - czerwone oczy, aż zabłyszczały z zachwytu, czułem się jak małe dziecko patrzące na czary. Chciałbym kiedyś być przy stworzeniu tego cuda.
Pytanie o to czy jestem medykiem lekko mnie rozbawiło, nie ukrywam dobry żarcik. Uśmiechnąłem się i spojrzałem prosto w jej oczy.
- Możesz dać mi całusa i będziemy kwita... - zaśmiałem się pół serio, pół poważnie, żeby nie bardzo dało się wyczuć żartu, minęła chwila zanim kontynuowałem. - A tak serio to nie, nie jestem medykiem. Jaki medyk siedzi sobie jak gdyby nigdy nic w ciemnym zaułku? Uczyłem się trochę od wujka o ziołach, a później samemu próbowałem opanować działanie wykuwanie broni, więc trochę zaczerpnąłem z tego wiedzy. - wyjaśniłem, po czym sięgnąłem do sakiewki z ziołami, gdzie był tojad i trochę lulka czarnego. Dało się też zauważyć pod spodem trochę bielunia. - Nie uczyłem się tego, żeby nim zostać. Przeważnie interesowały mnie te trujące rodzaje, a wiedza o broni przyda się do mojego celu. - szczerość. - Chcę spróbować zrobić trującą maź i połączyć ją z kwiatami wisterii, żeby jakimś sposobem zatruć demony. Jeśli wisteria je osłabia to może taka trucizna na nie zadziała. To powinno mi pomóc się zemścić na tym skurwysynie. - złość. Można by powiedzieć, że te czerwone oczy zabłysnęły od płomienia, który powstał przez iskierkę zemsty, a może to była tylko iluzja? - Poszukuje go od dwóch lat, pewnie nie mam szans, ale przynajmniej zginę próbując, za dużo ludzi zginęło tamtego dnia, moja rodzina i ten samuraj - wspomnienia, których unikałem przez cały czas wróciły, zawiesiłem się na chwilę jakby przypominając sobie dzień, w którym coś się zmieniło. - Nie ukrywam jestem szalony i dość pojebany próbując sobie wmówić, że dam radę samemu pokonać demona, ale no cóż będzie jednego debila mniej - uśmiechnąłem się i znowu spojrzałem na nią. To co chcę zrobić jest trochę desperackie, ale ten kto to zrobił zapłaci za swoje czyny, nie pozwolę mu się dalej panoszyć po tej ziemi.
- A co Ciebie sprowadziło do tego miasta?
but only a blind man can truly see
"Pewnie już nie będą Cię więcej nękać"
Ostatnie słowa zwróciły jej uwagę. Spojrzenie zdawało się nieco zintensywnieć. - A skąd ta pewność? Myślisz że to jedno solidne trafienie zagwarantuje mi święty spokój? Czy może jest coś czego nie wiem a czym chętnie się podzielisz? - tu lekko przechyliła głowę w bok, jakby doszukiwała się czegokolwiek w tym jego tajemniczym uśmieszku. Może wzrok był nieco zamazany przez wcześniejszy atak napastnika, ale nadal była wystarczająco blisko żeby wyłapać cokolwiek.
"Cudowne, chyba nigdy nie widziałem tego ostrza z bliska, tylko o nim słyszałem."
- hmmm.. słyszałeś o nichirin? - szepnęła nieco bardziej zaskoczona. Kolejne słowa jednak nieco ją rozbawiły, efektem czego cichy chichot wyrwał się z ust białowłosej. - Oh skarbie.. - z tymi słowami sięgnęła do rękojeści swojej katany i wydobywając ją z sayi uniosła ją nieco wyżej. Prezentując ciemne, karmazynowe ostrze. - To nie tak ze można sobie wybrać kolor.. on zależy od oddechu zabójcy.. Na przykład dla zabójcy z oddechem pioruna nichirin barwi się na złoty kolor.. zabójcy z oddechem wody mają niebieskie ostrza. Ja mam oddech płomienia.. dlatego moja broń ma taki kolor. Nichirin zabarwia się tylko dla właściciela.. - to mówiąc obróciła kataną w taki sposób aby chłopak mógł pochwycić jej broń w dłonie. I gdy jej dłoń puściła katanę, karmazynowa barwa wypłowiała całkowicie, przybierając barwę zwykłej stali. - Mój miecz.. "Karmazynowy księżyc w pełni".. - podała mu pełną nazwę swojego nichirin. Pozwalając mu dobrze się przyjrzeć temu arcydziełu, zanim odebrała je od chłopaka na powrót. Wtedy też ostrze na nowo przybrało swoją ciemną, karmazynową barwę. Sayaka wsunęła miecz na powrót do pochwy.
Była gotowa zapłacić za pomoc jaką chłopak jej udzielił. Już podrzucała sakiewkę z monetami w powietrzu gdy padła cena podana przez chłopaka.
"Możesz dać mi całusa i będziemy kwita..."
Aż upuściła skórzany woreczek na ziemię zaskoczona jego propozycją. - Chy..chyba żartujesz! - burknęła czując jak się lekko peszy gdy się schyliła po sakiewkę. - Skoro.. skoro nie chcesz pieniędzy.. to wymyśl sobie inną formę zapłaty.. - mruknęła starając się pozbyć namiastki różu z buzi.
Słuchała z uwagą jego wyjaśnień. "Trochę zielarstwa i kowalstwa.. to przydatne umiejętności.." przemknęło jej przez myśl.
Oparła się plecami o ścianę uważnie się mu przyglądając. - Nie jesteś zabójcą demonów.. ale brzmisz jak jeden.. - nie kryła zaciekawienia w głosie, ani na moment nie odwracając od niego wzroku. Był dość ciekawym, młodym człowiekiem. - Masz rację.. nie masz szans.. a przynajmniej nie jako zwykły cywil co na boku eksperymentuje z ziołami.. bez odpowiedniego wyszkolenia będziesz tylko kolejną zabawką albo przekąską dla niego. - skomentowała już nieco spokojniej.
"Nie ukrywam jestem szalony i dość pojebany próbując sobie wmówić, że dam radę samemu pokonać demona, ale no cóż będzie jednego debila mniej.."
Na te słowa uderzyła go zwiniętą w pięść dłonią w tors. Nie było to lekkie pacnięcie, zdecydowanie zostanie mu po tym siniak na pamiątkę. - To za bzdury, które przed chwilą powiedziałeś.. - wyjaśniła. - Każdy kto chce przyczynić się do wytępienia demonów jest na wagę złota.. zwłaszcza w tych czasach.. gdy zwykli ludzie opowiadają się po stronie tego ścierwa.. - po tych słowach złapała delikatnie za skrawek jego haori i odchyliła je nieco. Po czym bezczelnie zmierzyła go wzrokiem od góry w dół i wróciwszy zatrzymała złote oczy na jego czerwonych. - Dobry materiał na zabójcę.. szkoda byś się zmarnował przedwcześnie.. - uśmiechnęła się zadziornie do niego.
- Edo jest przychylne zabójcom.. tak samo jak Nagoya.. w sumie to rozglądam się za jakimś lokum na dłuższą metę. Łatwiej będzie wyruszać na misje stąd.. - puściła w końcu fragment jego haori, które cały czas trzymała między palcami.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Jestem w tym mieście już jakieś dwa lata. To wystarczyło, żeby rozeznać się co, gdzie i jak. Pewnie działają w grupie, złodziejaszki przeważnie są organizacją i działają pod kimś. Nie wyglądał na zwykłego opryszka skoro miał taką bombę dymną. Jak dobrze pójdzie to Twój problem rozwiążę się do jutra, a jak to się stanie? Powiedzmy, że tajemnica zawodowa - strzeliłem palcami u rąk i uśmiechnąłem się. Po prostu ich znajdę, odwiedzę i kulturalnie przekażę, żeby znowu z nią nie zadzierali.
- Czy słyszałem? Nawet taki widziałem. Wiesz dwa lata temu... - przerwałem zagryzając zęby. Kurwa, znowu wróciłem wspomnieniami. Nie mogę sobie tego przypominać, od razu łzy pojawiają się w oczach. Odwróciłem głowę na bok, próbując to zakryć. Mrugnąłem kilka razy, przeciągnąłem się i lekko ugryzłem w język. Spokojnie, oddychaj. Wdech, raz... dwa... trzy... cztery..., wydech raz... dwa... trzy... cztery...
- No więc dwa lata temu, w dzień moich urodzin. Pamiętam to jak dziś, było dość chłodno, końcówka zimy. Wracałem do domu, wiał lekki chłodny wiaterek, było dość ciemno. Zapach dymu i jego tekstura zostały wyryte w moim węchu. Na zawsze to zapamiętam. Palił się dom, w tle było słychać dźwięki ostrza. Kiedy przybyłem na miejsce widziałem jak demon walczy z łowcą. Jednak to była końcówka walki, niestety przegrał, demon wziął ciało mojej matki i uciekł. Nie wiem czy ją zjadł, czy tak jak słyszałem, że jest to możliwe, przemienił w demona. Nie wiem. Zabójca walczył podobną bronią, więcej o nich dowiedziałem się w trakcie podróży do Edo, a co spotkałem w domu? - zrobiłem wydech, żeby się rozluźnić. Nie wiedziałem co zaraz mną zapanuje, złość czy smutek? - Ciało siostry było przepołowione, tata już konał obok stolika, na którym stał tort i prezenty. Spakowałem potrzebne rzeczy i ruszyłem w drogę, ale... to było dawno, nie mogę tego rozpamiętywać, bo może mnie to zgubić, już i tak byłem wrakiem na początku, nie wiedziałem co robić. Teraz kieruje mną zemsta - zaśmiałem się i spojrzałem na ostrze, które zostało rozpakowane. Zniosłem to wspomnienie lepiej niż myślałem. Katana przybrała kolor karmazynowy. Piękność. Koloru jak się okazuje, nie dało się wybrać, on wybierał zabójcę zależnie od oddechu. Ona miała oddech płomienia. Cokolwiek to znaczyło, o oddechach nie słyszałem, czyli co zieje ogniem? W sumie mogłaby, śmiesznie by było.
Następnie obróciła katanę, podając ją mi. Chwyciłem ostrożnie broń i kiedy ją puściła, kolor zniknął. Zwykła stal. Nosiła nazwę "Karmazynowy księżyc w pełni". - W sumie nazwa adekwatna do broni - powiedziałem troszkę ciszej, jakby pod nosem. Prawą ręką trzymałem za rękojeść i obróciłem broń poziomo, żeby przyjrzeć się ostrzu. Przejechałem po nie ostrej powierzchni ręką, była zimna i przyglądając się widziałem różnicę od zwykłych katan. Ostrze jak widać było równo i prawie idealnie naostrzone. Niezwykła dbałość o broń. - To nie jest robione z zwykłej stali prawda? Zwykła stal nie byłaby idealnie gładka, w sensie ciężko jest to odróżnić jak się nie ma zbyt często styczności z bronią tak od zera, ale wygląda i czuje się ją inaczej, do tego jest bardzo nieźle naostrzona - wyjaśniłem dalej przyglądając się ostrzu. Ciekawe co to za materiał, jakie ma właściwości, jak reaguje z innymi czynnikami, czy jest twardy, kruchy. Dużo pytań, czy ona na nie odpowie? Nie wiem, nie wiem. Oddałem katanę właścicielce i zobaczyłem jak woreczek upada na ziemię. O ktoś tu się zawstydził. Zaśmiałem się i zamyśliłem, czyli całus odpadał.
- Wydaje mi się, że taka zapłata byłaby dobra i tania, nie kosztowałoby to dużo, ale nie to nie. Mówi się trudno - rozbawiło mnie to, aż byłem z tego dumny, że żart się udał. - W sumie to może miałbym prośbę. Nie wiem jak zostać zabójcą, ale podejrzewam, że nie jest to najprostsze zadanie, a przydałby mi się ktoś kto mógłby mi w tym pomóc. Oczywiście zrozumiem jak się nie zgodzisz, prawie mnie nie znasz. Więc jeśli nie całus to drugą opcją jest pomoc w osiągnięciu celu. Będę wdzięczny i jeśli będziesz kiedyś czegoś potrzebować, to zawsze będę do twojej dyspozycji. - trzeba jej przyznać, umiejętności podsumowała dobrze. Zielarstwo i kowalstwo były uniwersalne i można je było użyć w szerokim zakresie. Często się przydawały, znajomość broni, żeby ocenić w jak wielkim niebezpieczeństwie się jest, oszacować zasięg, bądź stan. W codziennym życiu to miało użytek, jednak sama wiedza nie pomagała w używaniu ostrza. Do tego jak potem ujęła, brzmię jak jeden zabójca... - Brzmię jak kto?
W sumie to wiedziałem, że nie mam szans z demonami jako cywil co umie posługiwać się ziołami. Zabójca nie dał rady z jednym to czemu mam ja dać? Co nie zmieniało mojego podejścia, nie poddam się. Kiedy wspomniałem o tym, że jednego debila będzie mniej, to nie wiem czemu ale po chwili poczułem ucisk w korpusie. Zabolało, aż się zwinąłem. Tak to na pewno będzie siniak, najwidoczniej nie spodobały jej się moje słowa. Wyprostowałem się i pomasowałem bolące miejsce, oj to bolało. Wtedy złapała za moje haori i zmierzyła mnie od stóp do głów. Czyli jednak całus? Niee tylko zwykły komplement, ale i tak zrobiło się miło, kiedy usłyszałem, że jestem dobrym materiałem na zabójcę. Może kiedyś się jednak przydam, najchętniej to wytępiłbym wszystkim tych przebrzydłych demonów. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jakby się tak przyjrzeć to w sumie była dość ładna, chociaż ta myśl przyszła mi na początku widząc jej dobór kolorystyczny.
- Jeśli szukasz lokum to polecam udać się do Matsudo, tam da się znaleźć coś dobrego za dość niską cenę i następnym razem jak będziesz spacerować po Edo to polecam mieć oczy dookoła głowy. Nie wiem czy następnym razem uda mi się Ciebie uratować. Chociaż często robię obchód po mieście, jak i po pobliskim lasach w sumie - wtedy wpadłem na dobry pomysł i sięgnąłem do sakiewki. Miałem tam jeszcze jeden flakonik, a dokładniej dwa, jeden i drugi był koloru jasnoczerwonego. Teraz, który to był, który. Potrząsnęła obydwoma i przyjrzałem się uważnie. Następnie otworzyłem flakoniki i powąchałem. Przy jednym skrzywiłem się i schowałem szybko do sakiewki, a drugi podałem Sayace - Trzymaj, wywar z kaliny. Jest dość słodkie i nietrujące. W tej drugiej była ta bardziej gorzka i niebezpieczna w dużych ilościach wersja. Przyda mi się do eksperymentów, a tą można pić. Jest dość dobra, został mi ostatni flakonik. Taki prezent, żebyś pamiętała, że uratowałem Ci wzrok.
but only a blind man can truly see
"Czy słyszałem? Nawet taki widziałem. Wiesz dwa lata temu..."
Może zwykły człowiek by nie zauważył. Ale Sayaka już tak. To że miała lekko podrażnione oczy nie pogarszało jej percepcji gdy miała chłopaka na wyciągnięcie dłoni. Zmrużyła lekko powieki gdy ten pozbywał się dowodów na nie kontrolowaną produkcję łez. Więc był jednym z tych, którzy byli po ciężkich przejściach. Ktoś napędzany nienawiścią do demonów bo stracił sens swojego życia w ułamku sekundy.
"No więc dwa lata temu, w dzień moich urodzin. Pamiętam to jak dziś, [...]"
Słuchała go z uwagą, ani na moment nie próbując mu się wciąć w zdanie. Złote oczy ani na sekundę nie przestały wpatrywać się w jego twarz.
"Teraz kieruje mną zemsta.."
Lewą dłonią sięgnęła w górę, powoli, bez gwałtownych ruchów. Jakby próbowała dotknąć rannego zwierzęcia, zagonionego w kąt. Opuszki musnęły delikatnie pasmo czerwonych włosów, łapiąc je między środkowy i wskazujący palec. - Podobno każda motywacja jest dobra, do póki nas pcha w odpowiednią stronę z odpowiednią siłą.. nie mi oceniać czy twoja motywacja jest dobra czy zła.. - mówiła ze spokojem w głosie. Rozumiała go w pewien sposób, czuła jego ból na jednej płaszczyźnie. Choć nieco inaczej niż chłopak. Palce przeciągnęła po jego paśmie w dół, aż się zsunęły z czerwonego kosmka.
- Bo to nie jest zwykła stal.. katana jest wykonana z rudy nichirin.. ma specjalne właściwości. Tylko bronią wykonaną z niej jesteś w stanie zabić demona.. poprzez odcięcie mu głowy. Jeśli zetniesz demonowi głowę zwykłym stalowym ostrzem, to się zregeneruje. Ale jeśli odetniesz ją nichirinem, to demon umrze bezpowrotnie.. - wyjaśniła ze spokojem w głosie odbierając miecz gdy skończył się mu uważniej przyglądać.
Sama nie wiedziała czemu się zawstydziła na propozycję całusa. Była w stanie skraść całusa podczas zakładu i zrobiła to bez skrupułów. Więc czemu teraz tak zareagowała? Jedyne logiczne wyjaśnienie, to wziął ją z zaskoczenia! I tej wersji będzie się trzymać!
Rozchyliła lekko usta zaskoczona prośbą związaną z zostaniem zabójcą. Choć czy aby na pewno ją aż tak tym zaskoczył? Cała jego historia sprzed chwili już ją przygotowywała na to w którą stronę się potoczy ta rozmowa. - Twarde negocjacje co do zapłaty.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. Zrobiła krok w jego stronę i lewą dłonią sięgnęła do jego prawego policzka. Opuszki zahaczyły najpierw o linię szczęki, delikatnie sunąc po policzku aż oparła o niego wewnętrzną stronę dłoni. Przybliżyła twarz do jego lewego ucha. - Masz rację.. zostanie zabójcą wcale łatwe nie jest.. nie mogę dać ci stuprocentowej gwarancji że nim zostaniesz.. a ja nie lubię być dłużna, więc.. - szepnęła mu na ucho i po chwili przyłożyła delikatne usta do jego lewego policzka. - .. niech to będzie moja zapłata za twoją pomoc.. - dodała po chwili i odchyliła się od niego, zsuwając dłoń z prawego polika. - A co do bycia jednym z nas.. zobaczę co da się zrobić.. mogę się za Tobą wstawić u moich przełożonych.. ale.. same chęci nie będą wystarczające.. będę musiała cię sprawdzić osobiście.. żeby zweryfikować czy się nadajesz.. nie jeden człowiek próbował zostać zabójcą demonów.. ale na stu chętnych tylko kilku ma w sobie to Coś.. - wyjaśniła ze spokojem. Teraz był ten moment aby się deklarować. Mógł się rozmyślić i nie miałaby mu tego za złe.
- Jesteś uroczy myśląc że potrzebuję ochrony.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. On na prawdę nie zdawał sobie sprawy z tego jaka przepaść dzieliła zwykłego człowieka a zabójcę demonów. Może kiedyś mu to pokaże, jeśli zdecyduje się zostać jednym z nich. I jeśli korpus postanowi go przygarnąć.
Wzięła do ręki fiolkę, wpatrując się w nią z zaciekawieniem. - Wiesz Kamezo.. raczej tak łatwo Cię nie zapomnę.. a to? Jak to działa? W sensie, kiedy mam tego użyć? - spytała z zaciekawieniem przypatrując się fiolce. - Bo to chyba nie jest żaden środek odurzający, nie? Jak teraz wypiję to nie obudzę się chyba przykuta do ściany w twoim lochu? - złote oczy wbiły się w jego czerwone, ale nie była w stanie zbyt długo utrzymać powagi i parsknęła po chwili śmiechem.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Domyślam się, że potrafisz o siebie zadbać, ale skoro podobno panujesz nad sytuacją to następnym razem nie będę pchał się w dym, żeby Cię wyciągać - na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, każdy potrzebuje czasem pomocy. - Warto co jakiś czas polegać na innych, tylko trzeba uważnie dobierać sobie do tego ludzi, kto wie, może kiedyś znowu będzie mi dane Ciebie uratować. - Po tym zaśmiałem się jeszcze bardziej, ale coś czuję, że to może ona będzie mi musiała pomóc następnym razem.
Kiedy opowiadałem historię, ona słuchała uważnie. Podejrzewam, że każdy miał swój motyw do pozostania zabójcą, ciekawe co ją do tego nakłoniło, ale nie wiem czy chciałem pytać. Poczułbym się nachalny, jeśli by chciała to podzieliłaby się tym ze mną prawda? Więc wolałem to przemilczeć i normalnie skończyć historię. Na koniec, odetchnąłem i poczułem jak znowu sięga mojej twarzy. Musnęła włosy, nie wiem czemu, ale humor polepszył mi się jeszcze bardziej, mogłem to z siebie wyrzuć i miałem kogoś obok siebie. Po co jej się zwierzałem? Dobre pytanie, może poczułem, że mogę jej zaufać? W końcu nikomu o tym nie mówiłem, przyjaciół po tamtym nie spotkałem, jedyne co mi po nich zostało to ten prezent - wisiorek. Jej słowa dodały mi otuchy i wprowadziły mnie w stan myślenia. "Każdy motyw był dobry dopóki pcha nas w odpowiednią stronę z odpowiednią siła", wydaje mi się, że miała rację. Motywacja dodawała nam siły i pozwalała nam zrobić pierwszy krok, to tak jak idziesz pod górkę, ale na początku jest Ci ciężko i chcesz się poddać, a potem wiatr zawieje Ci od pleców i będzie łatwiej iść dalej, przez co nadejdzie nadzieja, że może dotrzemy na koniec drogi. W końcu trzeba dotrzeć do szczytu, potem będzie z górki, jednak nawet idąc w dół, można iść w stronę wyżyn, pod górę. To są trudności jakie napotykamy i byłem pewien, że napotkam ich dużo i będę świadkiem wielu rzeczy, ale na razie stałem dopiero u podnóża góry, poszukując w oddali szczytu. Jednak jeszcze go nie widziałem, ale było coś co pozwalało mi iść w jego stronę, czułem, że jestem na dobrej drodze. Wtedy jej palce zsunęły się z włosów i dalej zaczęła tłumaczyć.
Więc katana była wykonana z rudy nichirin, czyli nazwa ostrza pochodziła od nazewnictwa rudy, ciekawe, trochę jakby pójście na łatwiznę, ale nie mi oceniać. Ułatwiała zabicie demona, odciąć mu głowę tą bronią i będzie po nim, jednak coś czuję, że to dalej nie było takie proste. - Czy jakby na zwykłą stal nałożyć wywar z wisterii to miała by podobne działanie co do nichirin? W końcu te kwiaty mają osłabiać demony, czy może ich efekt byłby zbyt krótkotrwały, żeby umożliwić ich zabicie? - kolejna zagwozdka, którą chciałbym rozwiązać, w końcu jakby tak w całym mieście porozsiewać gdzieś tą roślinę to może demony unikałyby miasta? Kto wie, ciekawe czy na to też znałaby odpowiedź, ale może jak na teraz za dużo pytań. W końcu ona mogła je zabijać, nie wiem czy myślała kiedyś o takich rzeczach.
Wracając do tematu zapłaty, zareagowała inaczej niż się spodziewałem, rozchyliła lekko usta, może jednak wybrała całusa? W sumie spodziewałbym się tego, przecież spotykasz kogoś, znasz go przez krótką chwilę, a ten już prosi o awans. Jednak nie chciałem marnować tego czasu, był zbyt cenny. Ale miała rację, negocjacje faktycznie były dość mocne, nie owijałem w bawełnę i wolałem postawić na swoim. Nie chciałem też za bardzo, żeby mi się jakoś odwdzięczała, można by rzec, że była to bardziej prośba. Nie chodzi o całusa, to było żartobliwe, ale jednak. Zrobiła krok w moją stronę i sięgnęła mojego policzka, wtedy szepnęła mi, że zostanie zabójcą nie jest takie proste. Nie chciała być dłużna i ostatecznie dostałem całusa. Zamurowało mnie i trochę się speszyłem, łooo... tego to się nie spodziewałem. Przez chwilę nie wiedziałem co zrobić, zaskoczyła mnie, nie wiedziałem co ze sobą począć, aż w końcu wyrwały mnie z tego jej słowa.
Zobaczy co da się zrobić, żeby mi pomóc. Nie jeden próbował i pewnie garstce osób się udało. Nim skończyła swoje słowa, od razu odpowiedziałem. - Możesz mnie sprawdzać do woli, będę próbował tak długo, aż dam radę, choćby zabrakło mi sił, choćbym miał się czołgać i nie móc się dalej ruszać to zbiorę w sobie wszystko, nawet nie wiem, pobiorę energię ze słońca, żeby przeć przed siebie. Nie zamierzam się poddawać, jak ciężkie by to nie było, jeszcze zobaczysz, że nie pożałujesz pomocy. Wyplenię każdego pojedynczego demona, zemsta nie ograniczy się tylko do jednego. Nie chcę, żeby ludzie dalej ginęli, stawali się źli i mordowali rodziny, przyjaciół jako potwory. Jakoś to wszystko się zapoczątkowało, a ja zamierzam przyczynić się do zakończenia tego mordobicia. Nie jestem byle jakim nie jednym człowiekiem co spróbuje, nie chcę tylko spróbować, osiągnę swój cel i zrobię wszystko, żebyś pewnego dnia mogła powiedzieć, że jesteś dumna z tego, że mi pomogłaś i przyczyniłaś się do powstania tak zdolnego zabójcy. Moje umiejętności powinny się przydać w waszych szeregach. Dlatego, proszę Cię o pomoc Sayako - moja mina stała się poważna, to nie były zwykłe słowa rzucane na wiatr. Byłem chyba najbardziej upartym człowiekiem w Edo i zawsze dążyłem do celu, choćby nie wiem co stało mi na drodze. Jeśli myślała, że się rozmyślę to bardzo się myliła. Może i byłem zbyt pewny siebie, ale lepiej, żebym rzucał się na demony z ostrzem, które może je zabić, niż swoimi eksperymentami. Pozabijam je i zrobię wszystko, żeby żadne dziecko nie musiało płakać po stracie rodziców, żeby jak najmniej ludzi spotkała krzywda przez te stworzenia. Tak sobie postanowiłem i tego będę się trzymał.
Fiolkę z Kaliny wzięła ode mnie bez pytania, a nie jednak było pytanie. Kiedy może tego użyć. Nie, żeby miało to jakieś specjalne właściwości... Na wzmiankę o obudzeniu w lochach zaśmiałem się złowieszczo, przykuta do ściany. Nie mogę, zaraz wybuchnę śmiechem. - Tak, tak o niczym innym nie marzę jak zamknąć Cię w lochu i wykorzystać - no i wybuchłem śmiechem, żeby mnie jeszcze było stać na loch. - To jest podobnie jak z herbatką, pijesz kiedy chcesz. Jednak sama produkcja tego jest trochę ciężka, w sensie wiesz, trzeba znaleźć krzew, zebrać owocki i potem robiąc wywar, przerobić podczas obróbki termicznej, przy dużej temperaturze pozbywasz się tego, że to jest trujące i gorzkie. Teraz jest słodkie i możesz pić kiedy chcesz i ile chcesz, powinno być dobre, ostatnio robię tego coraz więcej i coraz lepiej smakuje. Jeszcze od tego nie umarłem, więc powinno być dobrze - była dość urocza, kiedy się tak śmiała i droczyła. Na początku widząc ją wkurzoną, nie spodziewałem się, że może być taka zadziorna i żartobliwa. W sumie była chyba dobrą osobą do zaufania, wydawała się sympatyczna i jeśli chodziło o sprawy typu zostanie zabójcą, potrafiła zachować powagę sytuacji. Dobra Kamezo uspokój się, bo się zakochasz, odpierdala Ci trochę, więc weź się w garść. Ale jak na razie serio była chyba jedyną osobą, której mogłem powierzyć życie, takie przynajmniej miałem odczucie.
but only a blind man can truly see
Delikatny rumień na twarzy chłopaka nie umknął jej zmysłowi i bezczelny uśmiech który mu posłała w odpowiedzi miał go tylko upewnić w tym że widziała to czego rudzielec mógł nie chcieć jej pokazać.
- Nie prosiłam cię o ratowanie mi tyłka.. ale skoro już to zrobiłeś to nie pozostaje mi nic innego jak podziękować. Ale tak, następnym razem lepiej nie wtrącaj się, dla własnego bezpieczeństwa. - to mówiąc poczochrała jego czuprynę. - Szczerze wątpię żebyś miał jeszcze kiedyś sposobność by mnie ratować, prędzej to ja Ciebie obronię przed zagrożeniem.. - dodała uśmiechając się zuchwale. Nie miał pojęcia co potrafiła i chyba tylko dlatego jeszcze przed nią nie uciekał.
"Czy jakby na zwykłą stal nałożyć wywar z wisterii to miała by podobne działanie co do nichirin? W końcu te kwiaty mają osłabiać demony, czy może ich efekt byłby zbyt krótkotrwały, żeby umożliwić ich zabicie?"
Splotła ręce pod piersiami i pokręciła lekko głową na boki. - Nie zabijesz demona wisterią.. możesz go osłabić, spowolnić jego regenerację ale go nie zabijesz.. - ich najlepsi zabójcy Ne jeszcze nie stworzyli trucizny mogącej zabić demona. - Tylko słońce i nichirin.. - podała mu sposoby pozbycia się demonów, te jedyne dostępne dla zabójców demonów.
Zmieszanie na jego twarzy nie umknęło jej uwadze, kącik ust lekko drgnął w rozbawieniu. Czyżby był po prostu mocny w gębie a jak przychodziło co do czego to okazywał się być wstydziochem? Ta myśl ją lekko rozbawiła. Ale miał za swoje, jeśli żartował to może teraz przemyśli każde słowa zanim wypowie je na głos. W końcu każda akcja ma swoje konsekwencje a Sayaka nie była osobą, którą należało pod tym kątem lekceważyć. Potrafiła zaskakiwać w najmniej oczekiwanym momencie. No i robiła to bardzo chętnie.
Przechyliła lekko głowę w bok słuchając jego monologu. Jedno musiała mu przyznać, był uparty i miał gadane. Była ciekawa czy poza tym całym szczekaniem będzie w stanie jeszcze kogoś ugryźć. - Pomogę Ci.. nasza organizacja potrzebuje takich zabójców jak ty.. ale uprzedzam że to nie będzie łatwa droga.. - zaczęła dość poważnym tonem. - Najważniejsza zasada, której masz się trzymać.. to słuchanie moich poleceń jeśli ci takie już wydam. Ja jestem narwana, impulsywna.. ale ja mogę sobie na to pozwolić.. ty za to masz możliwości zwykłego człowieka póki co.. więc jak będzie sytuacja, gdzie każę Ci się nie wpierdalać do sytuacji, to masz się mnie słuchać. Nie ważne jak bardzo będziesz chciał mi pomóc w pewnych sytuacjach.. będziesz musiał stać z boku i skupić się na obserwowaniu.. prostych powodów. Po pierwsze będziesz mi zawadzał, po drugie.. chcę byś widział od boku jak pewne sytuacje będą wyglądać.. to też jest nauka, tylko mniej aktywna.. ale pomoże ci zrozumieć pewne mechanizmy, które będziesz musiał z czasem wyćwiczyć.. z czym ci pomogę.. - kontynuowała wyznaczanie mu pewnych granic.
"Tak, tak o niczym innym nie marzę jak zamknąć Cię w lochu i wykorzystać"
- No to okazja przeszła ci koło nosa.. trzeba było mnie ogłuszyć jak miałam problem z otwarciem oczu.. - dodała po chwili żartobliwym tonem. Słuchała jego wyjaśnień odnośnie substancji, którą dostała w fiolce. - Huh.. ciekawe, więc nie ma jakiś specjalnych właściwości.. ale to miłe z twojej strony że dzielisz się swoim prywatnym zapasem. - to mówiąc schowała za pazuchę yulaty podarowaną fiolkę. - Chodźmy stąd.. to nie jest dobre miejsce na dalszą rozmowę.. a skoro znasz to miasto tak dobrze to może nas zaprowadzisz gdzieś, gdzie można zjeść coś dobrego.. - to mówiąc splotła palce rąk ze sobą i położyła je na karku, idąc z nim ramię w ramię w kierunku głównej ulicy Edo.
Kamezo & Sayaka z tematu
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Rozejrzała się pospiesznie, starając się zwracać uwagę tylko na to, czego aktualnie potrzebowała. W konsekwencji nie spojrzała na staruszka prowadzącego kram pełen staroci, ani na dwie kobiety proponujące przechodniom świeże owoce. Bursztynowe oczy utkwiła w piekarni, a konkretniej nad drzwiami do niej. To właśnie tam znajdował się mniejszy dach, na który bezproblemowo mogła wskoczyć. Specjalnie napięła mięśnie ud, skupiła oczy na swoim celu i pobiegła z całą prędkością, aby w ostatniej chwili wybić się do góry. Wylądowała z lekko ugiętymi kolanami, wypatrując osoby, która jej zniknęła.
Zanim weszła wyżej, przemierzała mniejsze alejki, jedna po drugiej, widząc ledwie koniec jego nóg. Dopiero gdy przestała zauważać cokolwiek, a jedyną poszlaką okazał się skrawek ubrania, musiała znaleźć inny sposób. Tylko, gdzie on mógł być? Spojrzała na zachód, bo głównie to w jego kierunku biegli i tam go znalazła - w zatłoczonej uliczce, próbującego uciec. Zacisnęła obie dłoni w pięści i wyrwała do przodu, pokonując odległość pomiędzy budynkami za pomocą pojedynczych skoków.
Kiedy dotarła do ostatniego, skoczyła na dół, a następnie popędziła przez tłum ludzi. Omijając mieszkańców, nie przewidziała tylko jednego - pułapki. Gdyby tak jak inni spacerowała po mieście, prawdopodobnie nigdy by nie nadepnęła na gromadę śliskich, metalowych kulek. Powoli tracąc balans, postanowiła zaryzykować, łapiąc się najbliższego ramienia dla odzyskania równowagi - Dziękuję - powiedziała w miarę spokojnie, jednocześnie przygryzając w złości dolną wargę. Chciała nicponia zatłuc, nie... Pragnęła zadać mu tortury, jakich jeszcze nie doznał. Tylko, gdzie on pobiegł? Zniknął? Straciła go? Nie, to niemożliwe. Musiała go znaleźć, w końcu tak długo go goniła.
- Przepraszam za problem, potrzebuje... kogoś znaleźć - powiedziała na odchodne, zabierając dłoń z jego odzienia i wtedy stanęła jak wryta. W jednej chwili ze zdumienia otworzyła oczy, a dłonie złączyła razem w głośnym klaśnięciu - Perfekcyjnie wyczucie czasu. Potrzebuje Ciebie do znalezienia pewnego jegomościa, takiego, co okradł niewłaściwą osobę. To jak, chętny? - wyszczerzyła się w niecnym uśmieszku, ciesząc się nagłym obrotem sytuacji.
-Yyy...- wcięło go na chwilę widząc zupełną zmianę zachowania, gdy dotarło do niej z kim ma do czynienia. -Peewnie. Wytłumacz mi wszystko po drodze. Ruszajmy.- oznajmił wtykając fajkę w usta i biorąc z niej kolejnego bucha i wskazując jej ręką, aby ta prowadziła. Od razu dostosował swoje tempo do towarzyski. Przed chwilą pomagał nieznajomemu Mizunoto, więc dlaczego miałby odmówić pomocy komuś kogo znał już całkiem nieźle. Nawet jeśli były to głównie spotkania biznesowe.
Zatrzymując się na moment, dała sobie chwilę na pomyślenie, co powinni teraz zrobić. Zabójca chciał zostać wtajemniczony w aktualną sytuację, więc postanowiła zacząć od tego. Jednocześnie ruszyła szybszym tempem, sprawdzając, czy po tamtym czasie ciemnowłosy rozwinął się pod pewnymi względami - No to tak. Niedawno przybyłam do miasta i zobaczyłam, jak młody mężczyzna okrada staruszkę. Miał mniej więcej metr siedemdziesiąt - wskazała nad sobą, aby lepiej zobrazować, dokąd sięgał i kontynuowała - Nie dostrzegłam koloru oczu, ani włosów, ale jest odziany w czerń. W sensie miał zasłoniętą twarz, takim postrzępionym, szarym szalem. Reszta ubioru to głównie kimono oraz hakama, ale nie nosił jawnie oręża - opisała zgrabnie jegomościa, próbując sobie przypomnieć, czy w biegu lub w pierwszej chwili dostrzegła coś jeszcze. Dopiero w tym momencie sobie przypomniała, iż powinna wskazać, co ukradł - Zabrał starowince woreczek, taki różowy z kwiecistymi wzorami, ciężko powiedzieć, co w nim było.
W końcu nie podeszła do okradzionej, a jedynie pognała za podejrzanym. Samowolka w jej wykonaniu nie była właściwie niczym nowym. Wystarczyła szybka decyzja, aby ciało samo się zaczęło ruszać. Możliwe, iż skacząc od dachu do dachu, zwróciła na siebie niepotrzebną uwagę, ale miała na to sensowne wytłumaczenie - robiła coś słusznego i chyba tyle lokalnym władzą powinno wystarczyć. Zwłaszcza, iż nie zniszczyła niczego po drodze, a to było u niej sporym sukcesem.
- Goniłam go przez jedną, może dwie dzielnice. Jednak skubaniec zna to miasto bardzo dobrze. Poruszał się każdym możliwym skrótem, prowadząc mnie jak dziecko przez pomniejsze alejki. Gdyby to był prosty dystans, myślę, że nie byłoby problemu. No i ten tłum. Jeśli porzucił wyróżnianie się, to zgaduje, iż jest niedaleko. Powinien być piętnaście, może dwadzieścia metrów przed nami. Przypomnij mi raz jeszcze, jak działa Twój zmysł? Chyba nigdy o to nie dopytałam - starała się mówić wyraźnie i na tyle głośno, aby dało się ją usłyszeć. Pora dnia nie sprzyjała im, przez co w głównej dzielnicy znajdowało się poza nimi sporo osób. Zwykle to był czas, aby ruszyć na zakupy, wykonać pomniejsze zlecenia, a nawet wybrać się z rodziną do jednej z knajpek w celu posilenia się. W konsekwencji zamiast pory nocnej, czy też porannej mieli południe z pięknym, mlecznoniebieskim nieboskłonem oraz złotą kulą, rzucającą światło na szeroką ulicę.
W swoim wywodzie nie zapomniała, jednak, żeby zapytać szermierza o podstawowe informacje, a raczej wykazać zainteresowanie jego osobą. Jak zostało wspomniane wcześniej, nigdy nie znalazła dobrego momentu, żeby dobrze go poznać - A ty, co tutaj robisz? Sama zamierzałam wykonać kilka pomniejszych zakupów, zjeść coś, bo zapomniałam o śniadaniu i może odwiedzić rodzinę, jeśli się uda - wyjaśniła własne powody przybycia do Edo, co by nieco dać od siebie. Gdyby chciał drążyć temat lub dopytać ją o cokolwiek, nie wahałaby się, żeby uchylić nieco informacji na własny temat. W międzyczasie skupiała się na otoczeniu, starając się coś wyłapać, a także złapać zapach ze skrawka odzienia, który trzymała w lewej dłoni. Jednak mieszanka aromatów dochodząca z barów oraz różne perfumy tutejszych kobiet, nie pozwalały jej na znalezienie głównego celu. Właściwie sama nie miała za wysokich szans na powodzenie, lecz razem? Byli praktycznie nie do zatrzymania.
Poszukiwanie tajemniczego jegomościa mogło być problematyczne. Pierwsze wypowiedziane słowa zabójcy doprowadziły do myśli, Co teraz? Skoro przebywali w tłumie ludzi, nic dziwnego, iż nie potrafili go wychwycić. Całkowicie to rozumiała, bo w tym aspekcie nieco siebie przypominali. Aktualnie zmagała się z własną słabością, nie potrafiąc wychwycić konkretnego zapachu. Próbowała przebić się przez niewidzialną zaporę, ale póki co nieskutecznie.
- Możesz określić tempo drgań? Czy któryś odbiega od reszty? Na przykład jest szybszy od reszty? - zagaiła na początku, próbując dokładnie rozeznać się w tym zmyśle. Nie miała z nim za wiele styczności, a przynajmniej nie znalazła okazji, aby dobrze o niego wypytać.
- Myślałam, że już jesteś na wolności - zaśmiała się w odpowiedzi, jednocześnie zakładając niesforny włos za ucho - Z kim się mierzyłeś albo z czym? Wiesz, różne enigmy biegają po tym świecie - starała się zażartować na swój dziwny sposób. Nie miała nic przeciwko, aby wykorzystać chwilę do luźnej rozmowy. Przynajmniej dopóki nie trafi im się jakaś poszlaka lub kierunek, którym mogliby podążać.
- Problem polega na tym, iż cały czas próbuję. W takim tłumie ciężko coś pochwycić. Nawet z tym, wymaga to nie lada sztuki, aby podążyć za jednym z wielu zapachów - wyciągnęła przed siebie dłoń, w której trzymała skrawek odzienia - Mogłabym odnaleźć za to Ciebie, bo jesteś tak blisko - parsknęła, lekko trącając ramieniem jego bok i wtedy, gdy się przybliżyła do niego, pojawiło się coś na horyzoncie - Ty też to widzisz? - przechyliła się do przodu, aby lepiej spojrzeć, nie ograniczając w tym czasie jego wizji.
W przestrzeni pomiędzy ludźmi na ziemi leżał worek, o którym wcześniej wspominała. Niezależnie, kto go pierwszy podniósł, poprosiła o niego lub zwyczajnie uniosła go do nosa.
- To ten worek - powiedziała w pierwszym odruchu, zanim później uniosła go do płatków nosa. Te jak na zawołanie rozchyliły się, odznaczając, że zamierza raz jeszcze spróbować. Uniosła po chwili głowę do góry, spoglądając na przestrzeń wokół nich, szukając odpowiedniego kierunku. W tym czasie Takuya wyraźnie poczuł, że jedno z wielu drgań porusza się z dala od tłumu. Na ulicy, gdzie się znajdowali, w promieniu dwudziestu metrów była tylko jedna boczna uliczka - Oddala się, aromat, który czuję, jest jakby słabszy. Ledwo go rozróżniam. Kuso - przeklęła pod nosem, zaciskając dłoń na worku. Aromat był dość silny, pachniał czymś ostrym, ale jednocześnie powoli zaczynał się zlewać - ginąć w tłumie osób - Powiedz, że coś masz - dodała niemal błagalnie, nie chcąc stracić swojej zdobyczy. Oczywiście, w każdej chwili była gotowa pobiec i użyć pełni swojej szybkości.
-Tempo jak najbardziej, ale jest ich tutaj... od groma.- oznajmił skupiając się mocno i rozglądając jednocześnie po okolicy. Wydawało mu się, że nikt w okolicy nie biegł, ale mogło to być mylące zważywszy na ilość ludzi w okolicy. -Za dużo bodźców i ciężko jest się skupić na jednym rytmie, bo co chwile pojawia się nowe albo dwa zlewają się w jedno.- oznajmił jednocześnie wzdychając.
-Czy którekolwiek z nas kiedykolwiek może powiedzieć, że jest na wolności? - odparł z lekkim, ironicznym uśmieszkiem na twarzy. Chyba żadne z nich nie mogło tak powiedzieć. Co chwilę misja, co chwilę demon, to szturm na miasto, a jak nie to to ciągły trening. -Jakiś podrzędny demon, ale miał na siebie pomysł. Na moje szczęście to nie wystarczyło.- odparł w tym samym tonie co jego rozmówczyni. Lekkie konwersacje były czymś czego czasem zdarzało mu się odczuwać brak przy długich, samotnych polowaniach. Zdarzało się to sporadycznie, ale jednak.
-Mi to mówisz?- jego zmysł doskonale sprawdzał się, gdy w okolicy nikogo nie było. Wtedy nawet jakkolwiek ktoś próbował zamaskować swoją obecność to drgań ziemi, czy powietrza nie mógł zamaskować, w tym przypadku, gdy ktoś nie wykonywał jakichś gwałtownych ruchów to jego zmysł był zupełnie bezużyteczny. Spojrzał z lekkim zainteresowaniem gdy jego ramię zostało trącone. -Tak? To w takim razie czym mój zapach się wyróżnia?- zapytał, a na jego twarzy pojawił się lekki, cwaniacki uśmieszek. Niemniej jednak akcja szybko potoczyła się dalej, gdyż rudowłosa odnalazła worek, którego poszukiwali, niestety bez jego przechodniego posiadacza. Skinął jej głową i podążył momentalnie w jego stronę. Gdy zabójczyni starała się złapać trop, wyczuł jak ktoś w szybszym tempie oddala się od ich pozycji.
-Ktoś szybko się przemieszcza. Za mną. - tym razem nie czekał na swoją towarzyszkę i pobiegł przodem starając się jak najszybciej dostrzec ów jegomościa. Wbiegł do jedynej bocznej uliczki dojrzewając swoją ofiarę. W zawrotnym tempie znalazł się tuż przed nim, a niczego nie spodziewający się młody rzezimieszek odbił się od niego zatrzymując się momentalnie.
-Dokąd tak Ci śpieszno?- zagadnął od razu, gdy ten jeszcze dochodził do siebie po zderzeniu z nagłą przeszkodą. Był to też czas, w którym Yona mogła nadgonić stracone metry, w końcu było to jej dochodzenie.
- Rozumiem - skwitowała krótko, układając sobie w głowie informacje, jakie otrzymała. Czy gdyby popracowała dłużej nad zmysłem, mogłaby zdziałać więcej? Ile zajęłoby jej, aby ustalić dobrze kierunek oraz przypisać go każdej napotkanej osobie? Gdy ktoś stał blisko lub spotykał się z nią w pojedynkę, nie było to wcale tak trudne, lecz na kolejnej misji mogło to nie wystarczyć.
- Masz rację. Po zabiciu wszystkich potworów dopiero wtedy będziemy wolni - przyznała z lekkim uśmiechem, dobrze wiedząc, o czym mówił. Jej wolność nie opierała się tylko na byciu niezależną wobec rodu. Reprezentując Hiryu w Yonezawie miała dodatkowe obowiązki, które wiązały ją z życiem zabójcy. Nie istniało coś takiego jak wolne, niezależnie od tego, co by sobie wmawiała. Zawsze byli gdzieś potrzebni, tak długo jak istniało zagrożenie ze strony dzieci Muzana.
- Dobrze wiedzieć, że nic Ci się nie stało. Jak poważnie oberwałeś? - mimo wszystko nikt nie wychodził bez szwanku po spotkaniu z demonem. Ten zwykle musiał być dużo słabszy, aby na zabójcy nie pozostała ani jedna rysa. Gdy spojrzała na niego, dobrze wiedziała, iż nic mu nie ubyło, lecz czy gojące się rany pod spodem były aż tak trywialne?
Na jego pytanie odruchowo zasłoniła buzię, aby się nie roześmiać i nie przykuć tym uwagi. W tym momencie, zupełnie niczym się nie różnili - Tytoń i mieszanka przypraw, aż dziwne, że ktoś posługujący się oddechem, tak siebie ogranicza - rzuciła żartobliwie, bo właściwie nie miała nic przeciwko palaczom. No, chyba że Ci robili to tuż przy niej, wtedy nie wahała się, przed chronieniem swojego czułego nosa. Kiedy zwróciła się w stronę worka oraz przekazała informację, pospiesznie zerknęła na niego. Coś się zmieniło. Konkretniej to znalazł ich ofiarę.
Całe ciało nagle się spięło, kiedy ruszyła w pogoni za nim. Nie krzyczała, żeby się zatrzymał, zwyczajnie narzuciła sobie najwyższe tempo, aby znaleźć zaraz po nim w bocznej alei.
Nie pamiętała, jednak kiedy w jej dłoni znalazła się rękojeść katany, a ona spuściła głowę ku ziemi. Oczy niemal całkowicie zmatowiały, przypominając bardziej miedź, niż bursztyn. Cała złość eksplodowała w jednej chwili, a z jej ust wyrwało się jedynie - Gomen nasai, Takuya. - jednak nikt w tej chwili nie stracił życia. Poruszając się z prędkością widoczną jedynie dla zabójcy, zraniła opryszka w dwóch miejscach. Pierwsze miejsce przy zgięciu nóg, zaś drugie u nasady szyi. Nie były to poważne obrażenia. Prawa noga na jakiś czas nie będzie mogła nadążyć za drugą kończyną, zaś przy karku miejsce boleśnie szczypało, zaś niewielkie kropelki spływały po jasnej skórze. Materiał chroniący głowę opadł na ziemię, ujawniając młodzieńcze lico o bujnej, blondwłosej czuprynie na górze. Ruda nie zamierzała przepraszać, dlatego w chwili upadku ofiary jedynie wytarła ostrze i schowała je z powrotem do sayi. Następnie chwyciła go pod pachy i uniosła ku górze, blokując własnym ciałem, aby odciąć mu możliwość ucieczki - Przeszukasz go dla mnie? Oddamy własność babcinki lokalnym strażom - zwróciła się do ciemnowłosego głosem nad wyraz spokojnym, choć dało się w nim wyczuć, iż ledwo panowała nad sobą - Tobie nie radzę krzyczeć, inaczej zrobię Ci coś dużo gorszego - dodała śmiertelnie poważnym tonem, po którym rzezimieszek przełknął głośno ślinę, wbijając błagalnie ślepia w tego, na którego wpadł.
-W sumie to niezbyt, ale wymagało odpoczynku i leczenia, jak wspominałem już jestem w pełni sprawny, a jestem tutaj zaledwie drugi czy trzeci tydzień. - odparł zgodnie z prawdą. Odnoszenie ran było dla nich codziennością, więc w tym wypadku żadne z nich nie musiało unosić się dumą tak jak robiła to pewna zabójczyni, której swoją drogą też już spory czas nie widział. Oczywiście nie mógł niczego odjąć sprawnej pomocy medyków NE, którzy świetnie się spisali pomagając wrócić mu do stanu używalności. Zawsze był pod wrażeniem tego co byli w stanie zrobić z człowiekiem, aby ten wrócił do pełni sił.
-Huh.- spojrzał z lekkim zainteresowaniem na Yonę. - Spodziewałem się czegoś ciekawszego.- odparł zerkając raz jeszcze w kierunku czerwonowłosej. Zawsze zastanawiało go co warunkowało wyczulone zmysły zabójców i jak dokładnie one działają. Miał nadzieję na ciekawszą interpretację jego osoby na podstawie zapachu, ale było to tak naprawdę to co miał po prostu przy sobie. Sam też nie bardzo mógł rozpoznawać osoby po tym jakie wibracje zostawiały, ale wiedział, że niektórzy byli w stanie to robić, być może i zabójczyni ognia kiedyś będzie mogła mu powiedzieć nieco więcej na temat jego osoby i tego jak jest odbierany na podstawie woni jaką z siebie wytaczał.
Kurokaze zupełnie nie spodziewał się tak płomiennej(huh, chyba jednak powinien się spodziewać) reakcji po jego towarzyszce, która zamiast normalnie dokonać "obywatelskiego" zatrzymania to rzuciła się momentalnie z kataną na biednego złodziejaszka. Nie był jednak z tych praworządnych, więc jedyne co zrobił to przyglądał się całej scenie. W razie czego o przecież nie on będzie się tłumaczył. Rachu, ciachu i już ukazała im się tożsamość pana przestępcy. Rudowłosa momentalnie pochwyciła chłopaka i uniosła go ku górze. Takuya jedynie lekko rozłożył ręce po prośbie Yony.
-Pewnie.- rzucił krótko przystępując do przeszukiwania młodzieniaszka znajdując przy nim jakieś graty, do których należała pewnie zguba babcinki. Na błagalne spojrzenie mężczyzna tylko lekko się uśmiechnął. -Ja radzę Ci się jej słuchać, bo chyba podpadłeś.- oznajmił rekwirując nie jego własność i spojrzał w kierunku iskrzącej Yony. - To co teraz? Zwracamy własność wraz z chwilowym jej posiadaczem, czy planujesz co innego? Słyszałem, że gdzieś tam karali kradzież ucięciem dłoni.- oznajmił nad wyraz spokojnym i beznamiętnym tonem, z resztą jak zawsze nie okazywał żadnych emocji i spojrzenie w tym samym tonie posłał młodzieniaszkowi.
Chciałaby powiedzieć coś więcej o jego zapachu, ale na to było zdecydowanie za wcześnie. Jednak to nie zmieniało faktu, że czuła się ograniczona, gdyż nie myślała, że kiedyś będzie potrzebowała bardziej szczegółowej specyfikacji. Mocne aromaty tłumiły słabsze, a brak znajomości kierunku, cóż... Przez to nie mogła wskazać, gdzie trzymał te wszystkie pachnidła. Przyglądała mu się uważnie, starając wyłapać coś jeszcze, lecz skończyło się to porażką. Po chwili odwróciła głowę, ciężko przy tym wzdychając - Przyjdzie to z czasem. Jednak wtedy przygotuj się na dokładniejszy opis - powiedziała cichym głosem, ukrywając swoje podekscytowanie. Sama nie wiedziała, jak to do końca działało, ani, co więcej, mogłaby z tym robić. Stanowiło to zagadkę, którą była gotowa rozwiązać, lecz potrzebowała do tego praktyki i przede wszystkim dobrego nauczyciela.
To była tylko chwila. Oszołomiona wbijała wzrok w podłogę, utrzymując ciało złodzieja w równej płaszczyźnie. Nie szamotał się, nawet nic nie mówił. Zamilkł, gdy zrozumiał, że ostatnia deska pomocy, stała po stronie tej, co go unieruchomiła. Yona, która walczyła z przejawami gniewu, próbowała się uspokoić. Powoli oddychała, pozwalając zabójcy, aby ten odebrał własność babci. Gdy jednak miała podjąć decyzję, co dalej, wypuściła chłopaczka z objęć. Nie chcąc mieć z nim nic wspólnego - Już mnie nie obchodzi. Ty - zwróciła się bezpośrednio do młodego przestępcy - Zrób to jeszcze raz, a nie będzie kolejnego, rozumiesz? - rzuciła szorstkim głosem, odwracając się w stronę ulicy, z której przyszli - Chciałeś coś zjeść, prawda? Znam niedaleko dobry lokal, ja stawiam - powiedziała delikatnym głosem, powoli ruszając w stronę centrum - Tylko oddajmy to najpierw strażom - wskazała dłonią na zawartość jego rąk i zgrabnie rzuciła mu worek, aby mógł to tam schować.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
It was an exceptionally productive day for a young, promising swordmaster. Sent by the head swordmaster of the demon slayer village with a mission to acquire high-quality tools, Ryujin did an excellent job. The day was coming to an end, and the moon was shining brightly, creating a cozy atmosphere filled with the warmth of the city's beating heart.
The city tempted the young man with promises of pleasure and sin, quick and intense, but not necessarily cheap. However, Ryujin wasn't really looking for such adventures. Instead, he calmly walked back to his room in a rented inn, hoping to get some rest before returning to his hometown. The sweetness of the air was tainted only by the bitter smell of tobacco emanating from the tip of his pipe. It was a very enjoyable sensation for the young swordsmith since smoke, metal, and fire were his only true loves - this, and the money he hoped to accumulate while becoming an exceptional craftsman.
Like him, many other men and women of all ages and statuses were traveling to their own destinations. Some of them, though, were lying on the streets in the shadows - either intoxicated from excessive drinking, dying of starvation, or simply homeless - a sad sight indeed. For most people, though, they were simply undesirable and better to be eradicated.
Somewhat tired of it all, Ryujin took an alternative path to the inn, not necessarily a shortcut, but much less crowded. There was a pile of empty crates on his left side. He decided to jump on them and take a seat, just on the top one. The whole structure was about 4 meters tall. He took off his backpack and then pulled out a brand new hammer. It might be just an ordinary hammer for anyone else, but not for him. That was a very well-made tool, and he had great plans for it.
"Oh damn, together we're gonna make some goood shit, babe!" Once he said that, he started casually tossing the hammer in his hand up and down, clearly enjoying the moment. After many years of struggle, the prospect of a great career illuminated both his life and heart. He was genuinely happy and had a sense of purpose. That was the greatest gift the demon slayer society had to offer him. Nothing was going to stand in his way.
Ubrana w czarne hakama, których nogawki sięgały jej do podłoża, zasłaniając bose stopy. Do tego granatowe yukata, z czarnymi wykończeniami na rękawach i przy krawędziach z pasującym do tego pasem. Włosy miała takie jak zawsze, kruczo-czarne z białymi pasmami, przebijającymi się tu i ówdzie. Jedynie oczy, oczy miała inne niż za czasów bycia człowiekiem. Czasami wracała do tej barwy, ale większość czasu manipulowała ich kolorem, żeby zaintrygować, zwabić ofiarę w swoje sidła. Ogon miała póki co schowany, tak samo jak i rogi. Wyglądem nie różniła się od zwykłych ludzi, o to przecież chodziło.. prawda?!
Nie potrzebowała długo żeby zbałamucić jakiegoś podpitego, młodego chłopaka i pozwolić mu się zaciągnąć w pierwszy lepszy zaułek, z dala od świadków. Gdzie planowała upić mu trochę tej zepsutej krwi, żeby pomóc mu się stać lepszą wersją siebie! Tak przynajmniej lubiła sobie wmawiać gdy nie było pod ręką zepsutych jabłek, których nie było nikomu szkoda. Młodzieniec chyba miał kilka czarek sake za dużo z kolegami tej nocy, bo z przyjemniaczka bardzo szybko pokazał jej to zuchwałe oblicze. Złapał mocno za przedramię i siłą wciągnął między budynki. Z głośniejszym odgłosem cisnął Seiyusi o ścianę domostwa, dociskając ją własnym ciałem do twardej powierzchni. - Mamy chwilę.. będzie fajnie.. tylko nie drzyj się za głośno.. - rozochocony złapał za poły yukaty i bez namysłu czy jakiegoś ostrzeżenia, zdarł ją z dziewczyny, obnażając górną część jej ciała. Nie zdołała nawet zareagować, gdy złapał ją za włosy i szarpnięciem za nie, odchylił głowę bardziej pod kątem. Łapiąc jednocześnie za obnażoną pierś. Gdyby była na jakiś obrzeżach wygwizdowia to już by pewnie deptała jego truchło za takie zachowanie, zwłaszcza że był tylko słabym człowiekiem. Ale w Edo nie mogła sobie na to pozwolić. Nie potrzebowała rozgłosu w mieście gdzie było zbyt dużo zabójców jak na jej gust.
Szybko zeskoczył ze skrzynek i pośpiesznie ruszył w odpowiednim kierunku. Ledwo dostrzegł cień ciała mężczyzny, który wydawał się próbować obezwładnić kogoś, prawdopodobnie niewinną kobietę. Jego sylwetkę nieznacznie oświetlał blask księżycowego światła. Sam ten widok wzbudził w nim falę gniewu, a z nią obudził się jego wewnętrzny instynkt mściciela. Ścisnął młot mocniej w dłoni, a kiedy cel znalazł się w zasięgu, rzucił go z wielką precyzją - celując prosto w głowę z siła zdolną unieszkodliwić napastnika jednym uderzeniem.
Jego broń trafiła dokładnie tam, gdzie miała. Słychać było tylko ciche łupnięcie w czaszkę, trysnęła ciepła krew, plamiąc przy tym zarówno dziewczynę, jak i ściany. Chociaż chętnie wysłałby drania prosto do piekła, to niezależnie od swojej nienawiści do tego typu 'ludzi', nie chciał zabijać. Dlatego ograniczył się tylko do znokautowania go, co nadal było niezmiernie satysfakcjonujące. "Nie ma za co, gnoju" rzucił gniewnie, spluwając na bezwładne ciało. Następnie spojrzał na biedną dziewczynę. Jej ubranie było zniszczone, więc bez zastanowienia zdjął swój podróżny płaszcz i wyciągnął go w jej stronę w pomocnym akcie. Wciąż jednak nie widział wiele w zasłonie nocy, więc jej wygląd pozostawał tajemnicą. Niemniej jednak jej ciemna sylwetka w pewien sposób sugerowała mu, że dziewczyna jest nadzwyczajnie urodziwa.
"Następnym razem, bądź bardziej rozważna przy wyborze towarzystwa, bo może mnie nie być w okolicy, żeby cię obronić przed staniem się mięchem do rżnięcia" jego ton nie był zbyt ani trochę uspokajający, bardziej przypominał naganę. Opanował nieco swoje emocje i westchnął. W jego oczach przejawiła się zwyczajna ludzka troska.
"Czy jesteś ranna? Mogę cię odprowadzić do domu, jeśli chcesz."
"Nie ma za co, gnoju"
Spojrzenie przeniosło się na wyższego młodzieńca wyłaniającego się z mroku zaułka podchodzącego bliżej. Widziała jak splunął na zwłoki. Sięgnęła dłonią do piersi, zasłaniając się przed nim. Nie dlatego że czuła wstyd, ale dlatego że każda inna niewinna kobieta by tak pewnie zrobiła. A teraz grała niewinną kobietę, która potrzebowała wybawienia.
"Następnym razem, bądź bardziej rozważna przy wyborze towarzystwa, bo może mnie nie być w okolicy, żeby cię obronić przed staniem się mięchem do rżnięcia"
Zaskoczył ją tymi słowami. Przecież nie potrzebowała bohatera! Ale.. Coś w nim było. Przechyliła lekko głowę w bok, dostrzegając teraz ten piękny karmazyn jego tęczówek. Stał tak że blask księżyca, miejscami padający na jego postać, dawał to poczucie tajemniczości. Wyłonił się w końcu z mroku i nie był zbyt delikatny względem cywila. Niczym demon, któremu ktoś próbował podprowadzić zdobycz. Zacisnęła dłoń mocniej na piersi gdy zaproponował jej swoje haori. Wolną dłonią je przyjęła i z początku dociskając do ciała, pod osłoną nocy przyglądała mu się uważnie. Nie był demonem. Jego zapach był.. ludzki. Ale siła z jaką cisnął tym żelastwem z dystansu była dość imponująca. Opatuliła się, narzucając jego haori na siebie. - Wszystko dobrze.. idealne wyczucie czasu i miejsca.. bohaterze.. nie tttfjm- powiedziała przykładając drżącą dłoń do ust. Nie drżała ze strachu, choć to mógłby pomyśleć. Jedyne co teraz czuła to.. ekscytację. Młodzieniec był cholernie przystojny! Czyżby los się uśmiechnął do niej tej nocy? - Chętnie dałabym Ci się.. odprowadzić.. ale nie jestem stąd.. jestem tylko przejazdem.. - powiedziała nieco ciszej, robiąc krok w przód, wyłaniając się z cienia padającego na jej twarz do tej pory. Czarne włosy, miejscami białe prześwity, upięte wysoko jakąś spinką. Intensywne niebieskie oczy wpatrywały się w niego z fascynacją. - Bogowie mi Cię zesłali tej nocy.. miłą rekompensata po byciu okradzioną ze wszystkiego i prawie zgwałconą na koniec dnia.. - powiedziała nieco zakłopotanym głosem.
- Ja jestem Seiyushi.. a ty.. jak mogę się do Ciebie zwracać.. mój wybawco? - spytała uśmiechając się kącikiem ust w jego stronę gdy zrobiła kolejny krok w jego stronę, prawie się z nim stykając.
"Po prostu cieszę się, że pomogłem" odpowiedział wzruszając lekko ramionami. "Żaden tam ze mnie bohater, ale jeśli chcesz mnie tak nazwać, to kto ja jestem, żeby Ci się sprzeciwiać?"
Dalej nie widząc jej twarzy, odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę młotka. Następnie podniósł kawałek szmaty z ziemi, który niedawno była częścią jej ubrania. Po krótkim traktowaniu młot był nadal w porządku, z wyjątkiem plam krwi. Przypomniało mu to krótko starą legendę o starożytnym kowalu, który kując swoje największe dzieła, używał nie wody, ale krwi. Po tym jak zrobił co chciał zrobić, ponownie skierował się ku niej.
"Nie ruszaj się. Pozwól, że się tym zajmę." Był bezpośredni jak zawsze, ale również delikatny, kiedy próbował wytrzeć kilka plamek krwi z jej twarzy. Gdy skończył, zabrał się do oczyszczenia narzędzia z krwi. "Nie ma sprawy" powiedział. "A tak swoją drogą, jestem Ryujin."
Jej odpowiedź była dla niego dużym zaskoczeniem. Nawet jeśli była podróżniczką, musiała zostać gdzieś w jakiejś karczmie lub przynajmniej stajni. Ale niestety okazało się, że teraz ma już pieniędzy.
"Ale gnój" pomyślał. "Wygląda na to, że będę musiał się tobą trochę bardziej zaopiekować."
Wziął głęboki oddech i wypuścił tytoniowy dym w powietrze. "Powiedziałbym, że dzisiaj bycie tobą jest do bani, ale skoro już się spotkaliśmy, to mogę Ci zaoferować nocleg w tej samej karczmie, w której ja się zatrzymuję. Wymienię szybko zalety: jest... tanio. Są jeszcze wolne pokoje, więc ten dla Ciebie będzie na mój rachunek."
Tymczasem, kiedy zbliżała się do niego coraz bardziej, zobaczył jej pełne oblicze po raz pierwszy. Niemal upuścił fajkę, gdy jego usta rozwarły się w szoku. To spojrzenie... tak bardzo przypominało mu jego dawną miłość, Asuko. Podobieństwo było niezrównane, z wyjątkiem jednego znaczącego szczegółu - jej oczy nie były jadeitowe, lecz niebieskie. Pomimo tego, były równie czarujące - nawet bardziej niż pamiętał, co było jednocześnie ekscytujące i przerażające. Ta łudząco podobno dziewczyna obudziła w nim małą iskierkę nadziei, że może ją zobaczy ponownie. Ryujin potrzebował dobre kilka sekund, aby się otrząsnąć.
"To jak, wchodzisz w to?"
"Po prostu cieszę się, że pomogłem"
Skinęła lekko głową na te słowa. Kolejny wybawiciel uciśnionych jej się trafił. Ale kolejne słowa sprawiły że uniosła lekko lewą brew w geście zdziwienia.
"Żaden tam ze mnie bohater, ale jeśli chcesz mnie tak nazwać, to kto ja jestem, żeby Ci się sprzeciwiać?"
Jedno, tak proste zdanie. Tak banalne i tak oczywiście wskazujące że nie ma do czynienia z rycerzem w lśniącej zbroi. Ego tego typa zdawało się być większe niż było to po nim widać. Intrygująca i cholernie pociągająca cecha charakteru jej zdaniem.
"Nie ruszaj się. Pozwól, że się tym zajmę."
Drgnęła gdy przyłożył materiał do jej twarzy, ścierając z delikatnej skóry ciemno-czerwone plamki. Dotyk był tak delikatny że nie miała nic przeciwko, gdyby zjechał nieco niżej, ale przecież mu tego nie powie tak wprost. A przynajmniej jeszcze nie teraz. Obserwowała jak sięgnął po narzędzie, którym rzucił w bydlaka. W błękitnych oczach pojawił się drobny błysk, ale zniknął równie szybko co rozjaśnił jej ślepia.
"A tak swoją drogą, jestem Ryujin."
- Ryujin.. zapamiętam.. - powtórzyła niemalże od razu po nim. Młodzieniec zdawał się być prawie tak ciekawy jak Tadashi, o ile nie ciekawszy! Przynajmniej dobrze rokował już w tych pierwszych chwilach. Nie dało się nie przykuć wagi do precyzji rzutu narzędziem kowalskim. Tak! Nie wiedziała do końca skąd wie, ale znała przeznaczenie narzędzia zbrodni. "Czyżby młody kowal?" pomyślała zaciekawiona. "To by tłumaczyło siłę rzutu.. w jakimś stopniu.. ale.." urwała myśl, gdy się nagle do niej odezwał. Przechyliła lekko głowę w bok słuchając jego ciekawej propozycji. Czy on faktycznie oferował jej załatwienie pokoju?! Był zdecydowanie bardziej hojny niż by się mogło wydawać.
"Wymienię szybko zalety: jest... tanio. Są jeszcze wolne pokoje, więc ten dla Ciebie będzie na mój rachunek."
Przyłożyła dłoń do ust zastanawiając się nad jego ofertą. Czy był aż taki bezinteresowny teraz? A może liczył że coś ugra tym ratunkiem? Moment kiedy wyłoniła się z mroku sprawił że zainteresowała się nim jeszcze bardziej. Nie tylko dlatego że był bezczelny i przystojny. Ale reakcja była bezcenna. Sięgnęła dłonią do jego twarzy u pochwyciła końcówkę kiseru, zanim to się wysunęło całkowicie z jego rozwartych szerzej ust. W ułamkach sekund zastanawiała się czemu taka reakcja. Czy wiedział z kim miał do czynienia? Widział ją w akcji, gdy rozszarpywała jakiegoś bandytę aby posilić się jego mięsem? A może była aż tak urodziwa w jego oczach.
Sekundy zdawały się wiecznością.
"To jak, wchodzisz w to?"
Delikatnie, wsunęła mu do ust ten element Kiseru, który się wysunął za bardzo aby utrzymać fajkę samymi wargami. - Chętnie Ryujin.. choć.. - urwała nagle, przesuwając delikatnie opuszkami palców po całej długości jego fajki, aby zabrać dłoń zanim palce kobiety dotknęły jego buzi. -.. nie musisz się na mnie wykosztowywać.. kawałek podłogi wystarczy w zupełności.. - powiedziała nieco ciszej, ale wystarczająco aby ją dobrze usłyszał, gdy dłoń delikatnie otarła się o jego tors, zanim zrobiła krok w tył, oddając mu jego przestrzeń prywatną. Wpatrywała się przy tym z uwagą w jego oczy, było w nich coś.. Nie potrafiła tego opisać, ale miała wrażenie że taki odcień tęczówek był zbyt wyjątkowy aby był pospolity, a jednocześnie dziwnie znajomy..
Dawne wspomnienia i uczucia do NIEJ skrywał gdzieś za zamkniętymi drzwiami, bez zamysłu otwierania ich kiedykolwiek - w ten sposób było mu łatwiej pójść dalej. Teraz tajemnicza nieznajoma staje na jego drodze i otwiera je bez jego zgody. Wydawać by się mogło, że pochłonie go nostalgia i tęsknota za utratą bliskiej mu duszy, tymczasem zaś poczuł niebiańską ulgę, widząc oczami jej delikatne oblicze, dokładnie takie jakie wyryło się w jego pamięci. Było tak samo nieskazitelnie piękne - i dlatego też nic nie mogło zapobiec temu, aby się w nim zakochać.
Nie zdał sobie nawet sprawy, że całym tym wirze myśli i uczuć jego usta mimowolnie się rozchyliły, niemal upuszczając jego fajkę. Seyuishi wyciągnęła ku niemu swoją dłoń delikatnym ruchem kołysającego się na wietrze wiśniowego drzewa, i zatrzymają ją, nie dopuszczając do jej upadku.
"To nie jest zwyczajna dziewczyna, co? " pomyślał "Oczywiście, że nie jest, kretynie. Popatrz na nią. Przez nią nie potrafisz być nawet sobą, i dobrze wiesz dlaczego. N-nie pozwól jej odejść!" krzyknął w swojej głowie. I taki właśnie miał zamiar.
"Ejj dziewczyno, nie daj się tak prosić. Nie ma szans abym dał ci spać na podłodze po tym co ci się dzisiaj przytrafiło!" Jego ton był męski i zdecydowany, a wyraz twarzy wydawał się dość poważny. "Nie martw się o moją kieszeń, naprawdę na to zasługujesz."
Jakkolwiek bardzo chciał ją przy sobie zatrzymać, to jednak nie chciał się jej narzucać. Mimo to, zaoferowanie jej ciepłego posłania i dachu nad głową było słuszne, bez względu na to jak się potoczą sprawy. Utrzymywał kontakt wzrokowy z nią i dostrzegł coś w jej oczach - to nie było zwyczajne spojrzenie. Wyraźnie była zaintrygowana. Musiało to być nietypowe kolor jej oczu, prawda? On patrząc w jej oczy najchętniej dałby się im oczarować i jego serce nawoływało go do tego. Na jego twarzy pojawił się subtelny uśmiech, i pewnie sięgnął po jej dłoń z pewnością siebie. Głęboko w sercu życzył sobie, żeby przyjęła jego ofertę, przynajmniej żeby mógł porozmawiać trochę z nią w drodze powrotnej do tawerny. Chciał dowiedzieć się o niej więcej, nawet jeśli miała zniknąć na zawsze jutro. To nie miało znaczenia, bo było warto choćby spróbować.
"Wiesz, moja oferta jest jednorazowa" - powiedział, próbując ją przekonać - "Gdybym był tobą, nie zastanawiałbym się dłużej, przysięgam, tej nocy nie stanie ci się już nic złego. I... gdybyś czegoś potrzebowała, wystarczy, że mnie o to poprosisz."
Nie możesz odpowiadać w tematach