Spalona wioska
Wioska położona w dolinie pomiędzy szczytami gór Kii, którą spalono w grudniu 1653 roku.
the devils have gone crazy.
Było to jedno z wielu pytań, których Katsu nie zdążyła zadać swojej ukochanej opiekunce, zanim ta nie odeszła od niej, pozostawiając młodego smoka na pastwę losu i swojego chłodnego i w gruncie rzeczy równie nieobecnego ojca.
Przemierzając góry Kii ważyła własne motywacje, jakby próbowała dotrzeć do skrytego przed świadomością sedna swych poczynań. Bez względu na wszystko, miejsce to regularnie ściągało jej umysł do siebie, niczym niewidzialna siła, która domagała się uwagi.
Kiedyś szukała tu widma Stworzyciela, odbijającego się od spalonych murów; czegoś, co urzeczywistni koszmary, które nawiedzały ją za dnia i może rozgoni mgłę wiszącą nad obliczem tego, który przekazał jej swój nieśmiertelny dar. Zdawało się, że z tego również powodu ukryła w tej okolicy kilka ze swoich skrzyń, do których regularnie dokładała nowe znaleziska - aby mieć pretekst inny, niż niezrozumiały pociąg do przeszłości.
Teraz, wiedziała już, że to Yuta był jej ojcem, czas jednak pokazał, że nie czuła się dzięki temu bardziej nasycona, a on swoją osobą nie wypełnił ziejącej dziury w jej wnętrzu.
Spalona wioska wciąż ukazywała się obietnicą odpowiedzi na dnie jej umysłu, choć Katsu najwyraźniej nie potrafiła sformułować odpowiednich pytań.
Znajomy swąd wilgoci osadzonej na starym, spalonym drewnie dotarł do jej nozdrzy, pobudzając uwarunkowane skojarzenie z domem, bez względu na to, jakże żałosne by to porównanie nie było. Zapach był jednak znajomy i kojarzył jej się z początkiem świata - jej świata - była to więc najlepsza definicja domu, jaka przychodziła młodemu smokowi na myśl.
Musiała zajść w te znajome progi, obejść domy raz jeszcze i usiąść w tym miejscu, z którego pół roku temu zabrała ją szmaragdowo oka demonica. Jakby był to rytuał do odprawienia.
Im bliżej się znajdowała, tym jej umysł wyraźniej wyłapywał w otoczeniu coś jeszcze - obecność, lekko pachnącą solą i wiatrem. Ciało ludzkie, wpuszczające ciepły oddech do miasta duchów. W końcu usłyszała również i męski głos.
Nabrała głębiej powietrza, idąc za zapachem soli, aż w końcu dostrzegła postać siedzącą na jednym z dachów oświetlonych blaskiem księżyca. Sama trzymała się w cieniu budynków, znając to miejsce na pamięć, zdołała więc podejść bliżej, niezauważona.
Gdy w końcu wyszła spomiędzy ruin domostw, Ryōyū mógł zobaczyć ją w pełni jej demonicznej postaci, gdzie rogi połyskiwały lekko w świetle, a ogon poruszał się, niczym u zaciekawionego kota.
Samotny człowiek zdawał się ją zdecydowanie bardziej zaintrygować, aniżeli stanowić nieoczekiwaną obietnicę posiłku i nawet nie chodziło o to, że była tej nocy już najedzona. Nieznajomy kusznik był czymś nowym, elementem który mógł być kolejnym pytaniem, a może i odpowiedzią, na jedno z tych, nigdy niewypowiedzianych na głos. Ba! Mógł nawet nie być do końca prawdziwy, a jedynie stanowić wytwór jej wyobraźni, udowadniając smoczycy, że szaleństwo jej ukochanej matki pozostawało jednak zaraźliwe.
Jedno było pewne - nie mogłaby przejść obok niego obojętnie.
- Z kim rozmawiałeś? - spytała, unosząc na niego swoje złote spojrzenie i przekrzywiając lekko głowę.
the devils have gone crazy.
Coś w sposobie, w jaki zareagował na jej obecność zdradzało, że wiedział z jakim rodzajem stworzenia miał do czynienia. Mimowolnie umysł Katsu przyjął ten fakt niczym swoisty komplement.
Dotarły do niej jakieś słowa wypowiadane przez nieznajomego, była jednak w stanie stwierdzić, że nie zostały skierowane do niej, a do rozmówcy, którego najwyraźniej nie była w stanie spostrzec żadnym ze swoich demonicznych zmysłów.
Ciekawe.
Dumna odpowiedź spotkała się z jej zainteresowaniem. W miarę jak mówił, Katsu rozejrzała się po wiosce, która, jak to miała w zwyczaju, pochłonięta była żałobną ciszą, pustką miejsca obrabowanego z wszelkiej wartości, do którego w środku nocy nie zaglądałby nikt o zdrowych zmysłach. Mogło się też wydawać, że smoczyca rozważa jego słowa, dłużej niż potrzeba było, by zwyczajnie stwierdzić, że ma się do czynienia z wariatem. Wszak Katsu pozostawała młodym demonem, zaskakiwanym przez świat naokoło co rusz to nowymi faktami. Czyżby istnienie człowieka z grupą niewidzialnych kolegów nie było po prostu jednym z nich?
Rozważyła ten fakt przez krótką chwilę, aż nie dotarło do niej, że sugerował iż nieistniejący rozmówcy pochodzili z tego właśnie miejsca. Poruszyło to nią na tyle, że zapomniała o poddaniu pod wątpliwość istnienia tych, których istnienia nie potrafiła dowieść własnymi zmysłami.
- Jesteście więc stąd? - dopytała, jakby sugestia, że sam mężczyzna wpada tutaj jedynie w ramach odwiedzin, jak to sam określił, nie było wystarczającą informacją na ten temat. Jednocześnie na moment zignorowała jego pytanie o powód własnej wizyty, które ewidentnie minęło się z jej uwagą, krok za krokiem podchodząc coraz bliżej budynku, na dachu którego się znajdował. Coś w jej głosie sugerowało, że było to pytanie zadane z nieokiełznanej, smoczej ciekawości, a w złotym spojrzeniu nie było tej charakterystycznej fałszywej uprzejmości demona, który mógłby manipulować swoją ofiarą, mającą zaraz przerodzić się w kolejny posiłek.
- Czy jest ich wielu? - spytała, skręcając w stronę pustki, do której wcześniej się zwracał i nagle zatrzymując się i zerkając na Ryōyū z ukosa. - Nigdy wcześniej was tutaj nie widziałam. - Była to dość ostrożna uwaga niedoświadczonego smoka, który wolał użyć liczby mnogiej, aniżeli z góry założyć, że miało się do czynienia z jednostką posiadającą urojenia.
Skąd w końcu mogła wiedzieć, czy nieznajomy mówił prawdę, czy też nie?
Zmrużyła lekko oczy i uniosła podbródek ku górze, gdy ziarno wątpliwości zasiał w niej fakt, że jej matka przecież nigdy nie ostrzegała jej przed niewidzialnymi ludźmi.
- Nie próbujesz mnie okłamać? - spytała nagle, z bezpośredniością dziecka, które obawiało się stania obiektem żartów.
the devils have gone crazy.
the devils have gone crazy.
Skrzywiła się, czując, jak złość wzrasta w jej piersi, przez moment nie zastanawiając się nawet, z czego dokładnie wynikała. Odwróciła się gwałtownie w stronę Ryōyū, a machnięcie na odlew ręką wypuściło w jego stronę kulę ognia. Zdawało się jednak, że Katsu nie włożyła w ten atak zbyt wiele woli, pocisk bowiem przeleciał obok mężczyzny, dając mu jedynie odczuć gorąc na prawym policzku i lekkie mrowienie na skórze, od nagłej, drastycznej zmiany temperatury powietrza.
the devils have gone crazy.
Nie możesz odpowiadać w tematach