Urodził się w małej wiosce rybackiej, nieopodal Tōkai. Jego rodzina od pokoleń zajmowała się połowem ryb i nic nie wskazywało na to, by najmłodszy syn Terumiego miał pójść inną drogą. Od najmłodszych lat ciężko pracował, pomagając ojcu. Z początku do jego obowiązków należało odplątywanie i czyszczenie sieci po łowach oraz sprzedaż ryb potencjalnym kupcom. Z czasem zaczął wypływać wraz z ojcem. Wychodził z domu o świcie, by wrócić po zmroku. Miał wtedy może z 7 lat. Młody chłopak nie rozmyślał zbyt wiele nad swoją przyszłością. Nie znał innego życia. Przecież wszyscy jego znajomi żyli tak jak on, więc uznał, że tak musi być.
Lata mijały, a nasz młodzieniec zaczął nieco bardziej przypominać mężczyznę z krwi i kości, aniżeli małego, bezbronnego chłopca. Na jego ciele dało się zauważyć zarys mięśni, choć był on raczej efektem niedożywienia, aniżeli ćwiczeń. W domu się nie przelewało, połowy były coraz słabsze, a ojca dopadła choroba, która w krótkim czasie pozbawiła go życia. Ren został głową rodziny, choć najzwyczajniej w świecie nie był na to gotowy. Nie dbał o siebie, pracował dla swojej matki i młodszych sióstr, które uzależnione były od jego połowów. Chłopak coraz więcej czasu spędzał pośród fal oceanu. Niechętnie schodził na ląd. Nie potrafił wrócić do domu bez dobrych wieści, a o te było coraz trudniej. Często rozmyślał nad tym co może zrobić, by polepszyć los swojej rodziny, lecz za każdym razem dochodził do wniosku, że nie zmieni swojego pochodzenia i beznadziejnej sytuacji.
Pewnego lata w wiosce zaczęło dochodzić do dziwnych zdarzeń. Ludzie zaczęli znikać bez śladu. Czarnowłosy nie widział w tym nic nadzwyczajnego. Prawdę mówiąc gdyby tylko mógł to sam dałby stąd nogę. Miał jednak swój honor i obiecał rodzinie, że jej nie opuści. Przecież miała tylko jego. O ile nasz bohater dość sceptycznie podchodził do tematu, o tyle starszyzna wioski wzięła temat poważnie i zaczęła coś wspominać o demonach. Komuś takiemu jak Ren ciężko było uwierzyć w te opowieści. Przecież te istoty nie istniały, a nawet jeśli, to te, które rzekomo atakowały wioskę nie zostawiały żadnych śladów.
Któregoś ranka jak zwykle wsiadł na łódź i wypłynął na połów. Warunki tego dnia były naprawdę świetne. Ocean wydawał się łaskawy, a wiatr nie utrudniał mu zadania. Młodzieniec postanowił to wykorzystać i zamiast wrócić o zmroku, postanowił zarwać noc i w końcu się odkuć. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć. Gdy Słońce zaczęło wschodzić, Ren akurat dobijał do brzegu. Na jego twarzy dało się zauważyć delikatny uśmiech. Nie ma się co dziwić, sieci były pełne, a on w końcu dojrzał światełko w tunelu. Coś było jednak nie tak. Świtało, a wioska nie budziła się do życia. Szczerze wątpił, że wszyscy zrobili sobie dzień wolny, więc czym prędzej zeskoczył z łodzi i ruszył w kierunku swojego domu. Po drodze nie napotkał żywej duszy. Z impetem wpadł do domu licząc, że to tylko zły sen i za chwilę przywita się z rodziną. Nic z tego. Budynek był pusty, a po jego najbliższych nie pozostał nawet ślad. Czarnowłosy zaczął okładać się po twarzy, wierząc, że to jakiś koszmar i natychmiast musi się obudzić. Bezskutecznie. Po kilku godzinach doszedł do siebie i postanowił sprawdzić resztę wioski. Sytuacja była identyczna. Wyglądało to trochę tak jakby wszyscy wyparowali. Żadnych śladów krwi, żadnych zniszczeń. Nie potrafił sobie wybaczyć. Mógł przecież wrócić o czasie i spróbować to wszystko jakoś powstrzymać. Pomimo faktu, że nie miał pojęcia z czym przyjdzie mu się mierzyć, postanowił poczekać do zmroku i na własne oczy ujrzeć to, co ujrzeli mieszkańcy jego wioski. Nie był wojownikiem, nie potrafił walczyć, a jego ciało było wycieńczone. Czekał jednak aż Słońce schowa się za oceanem.
Gdy wioskę spowiła względna ciemność usłyszał kroki. Instynktownie odwrócił głowę i ujrzał stwora przypominającego mężczyznę. Do człowieczeństwa było mu jednak daleko. Bestia w mgnieniu oka zniknęła w cieniu, tylko po to by znaleźć się za nim. Demon złapał go pewnym chwytem i zaczął zanurzać się wraz z nim w ciemności. Ren był bezbronny, nie mógł nic zrobić. Teraz przynajmniej wiedział co spotkało jego rodzinę. Mógł odejść i spotkać się z nimi w zaświatach. Zamknął oczy i czekał na to co ma nastąpić.
-
Mizu no kokyū! Ichi no kata: Minamo Giri! - usłyszał krzyk, dobiegający zza jego pleców. W tym samym momencie poczuł również jak uścisk demona słabnie. Resztkami sił wyrwał się z uścisku i zrobił kilka kroków naprzód, by po chwili paść na ziemię. Nie wiedział co się stało. Przechylił głowę, by zerknąć na potwora, który na niego napadł. Zmierzył go od stóp do... no właśnie. Głowy jakby brakowało. Leżała kilka metrów dalej. Wtedy też ujrzał swojego wybawcę: starszego, dobrze zbudowanego mężczyznę odzianego w czerwone haori, który przedstawił się jako Fujiwara Nobu - filar wody.
Nobu postanowił przygarnąć czarnowłosego i przekuć jego gniew w siłę. Wytłumaczył mu, że pomimo jego straty wciąż może walczyć i zapewnić bezpieczeństwo innym. Filar wody nauczył go czytania, pisania oraz innych niezbędnych umiejętności. Głównie skupił się jednak na wyszkoleniu Rena na zabójcę demonów. Nie był on z pewnością jego najlepszym uczniem, ale nie można było odmówić mu konsekwencji i wytrwałości w dążeniu do celu. Trening zajął 3 lata, a w czasie jego trwania młodzieniec odkrył predyspozycję do władania oddechem wody, zupełnie jak jego mistrz. Żywioł ten towarzyszył mu przecież od samego urodzenia, więc nie mogło być inaczej. Ren z chudego szczura stał się dobrze zbudowanym mężczyzną gotowym podjąć się ostatecznej próby. Wraz z innymi kandydatami wyruszył, by potwierdzić swoją przydatność. Próba była trudna, odebrała życie kilku jego towarzyszom, lecz po niemal tygodniu czarnowłosy wraz z dwoma innymi adeptami wyszedł z niej zwycięsko, stając się jednocześnie pełnoprawnym zabójcą demonów.