Dom Tomonoriego
"Musi tu być jakaś wiedza"
Słysząc otwierane drzwi nie obrócił się nawet za siebie krzycząc:
- Już po 16. Zapraszam do domu medyka.
Odrzekł butnie przewracając kolejne kartki swych notatek, stukając laską o podłoże. Wiedział, że coś przegapił, jednak nie mógł sobie jakkolwiek przypomnieć. Może zaraz uda mu się to zrobić...
Waiting for lightning to strike.
"Chyba może zaczekać.."
Obrócił się z wyraźną konsternacją spoglądając na obecną w domu małżonkę:
- Kurwa mać Meisho nie strasz mnie.
Odrzekł teatralnie łapiąc się za serce. Wracając czym prędzej do swoich zadań:
- Myślałem, że dłużej będziesz w terenie. Choć to w sumie lepiej, że już wróciłaś.
Powiedział uśmiechając się lekko spod jego wyraźnie podkrążonych oczu. Odkładając swój kij na miejsce podniósł ponownie obie fiolki oglądając je z bliska:
- Żadnych postępów. - odparł lekko ziewając Tomonori - Skóra nie wydaje się być dobrym tropem. Możliwe, że fragment mięśni byłby lepszym tropem. Jednak już widzę smakowca, który pozwoli sobie go wyrwać.
Wzdychnął lekko stukając nerwowo palcami, patrząc z lekkim zaskoczeniem na Meisho:
- Wysłałem go na przeszpiegi. Czy też integracje z innymi. Póki nie odkrywam nic znaczącego nie ma sensu, by tu siedział.
Chciał dać dzieciakowi odrobinę wolności i swobody. Z drugiej strony, bał się, że może skończyć tak jak on, Z chorych i dziwnych powodów może zostać kaleką albo został zabity. Tylko dlatego, że nosi jego nazwisko albo co innego walnie do głowy tym stukniętym szermierzom. Dlatego trzymał go głównie w domu o ile faktycznie nie potrzebował się skupić. Tak jak teraz...
Ponownie spojrzał na swoje probówki wierząc, że coś tam musi być. Tylko co? Wpatrywał się w nie przez kolejne kilkanaście sekund dopóki Meisho nie zajęła się jego balią:
- Była ciepła... wczoraj.
Odrzekł lekkodusznie spoglądając na swoją żone. Dopiero teraz dostrzegając niechlujnie zawiązane bandaże:
- Co za amator ci tak niechlujnie zawiązał bandaż?! - hunknął gniewnie schylając się po swoją proteze - Nazwisko, imie! Już ja się z nim policze!
Gniewnym ruchem zaczął zakładać swą "nogę" i gdy tylko Shibukawa zaczęła szykować wodę, on z hukiem szuflad i regałów zaczął szukać najświeższych bandaży. Stukając laską w ejdną i drugą stronę. Gdy tylko je znalazł, zaczął nerwowo tuptać zdrową nogą w oczekiwaniu aż wróci.
Waiting for lightning to strike.
- Nie, niespodzianką nie był twój powrót, tylko że ktoś niespodziewanie wchodził jak do siebie. - rzekł Tomonori patrząc przed siebie i machając ręką - Ale przecież jesteś niemal u siebie, więc nie ważne. Uznaj to za syndrom medyka, którego pacjenci próbują przymusić do nudnej roboty o każdej porze. Kiedy mają dom medyka za rogiem.
Przerwał swą mozolną frakcje słysząc o "dziwnych wyrwach":
- Tak to bardzo dziwne zjawisko. Na tyle dziwne i głośne, że cieszę się, iż jestem poza zasięgiem posłańców mojego szwagra, czy shoguna.
- Wręcz na swój sposób byłoby ciekawe. Gdybym się interesował każdym niepokojącym drżeniem ziemi. - odrzekł stukając lekko laską myśląc przez chwile - Ciekawe jest jednak to co się dzieje po tych wyrwach. Jakby demonia obecność dalej tam istniała. I gdzieś Muzan żyje wewnątrz ziemi.
- Jakby to było takie proste. - odrzekł Tomonori łapiąc się lekko za głowe - By jednak im to szybko odrosło, muszą zjeść demonie mięso. A by zjeść demonie mięso, muszą być poza Tsurugi. Nawet poza posterunkiem. Chyba, że faktycznie znalazłbym jakiegoś śpiącego na froncie. Ci jednak budzą się zazwyczaj do Tsurugi.
- By jednak ruszyć z badaniami, potrzebuje pokaźniejszej próbki smakowca. Którą najłatwiej zdobyć w terenie, niż poza nim.
Podsumował swój wywód w jednym zdaniu, wiedząc, iż przyjdzie czas na "pobranie" potrzebnych próbek. Prędzej, czy później.
- Tylko ludzie są dziwni i niebezpieczni. Na szczęście tu mniej, choć zależy. Ostatnio nikt mnie nie wyzywał od przeklętych kalek, więc raczej nic mu nie grozi.
Odparł biorąc łyk wody z pobliskiego naczynia, obracając głowę w kierunku Meisho:
- Na szczęście miałem okazje go odwiedzić, nim zaczęło się to urwanie głowy. - odrzekł lekko od niechcenia, sięgając do szafki po bazgroły narysowane ołówkiem - Kazałem rysować mu ciekawe rzeczy, jakie zobaczy w pałacu. Na razie rysuje tylko to co za oknem. Ale może za niedługo nauczy się rysować coś bardziej użytecznego, co powie nam co dzieje się u krewnych..
- I tak trzeba je zmienić. A raczej je założyć. - odrzekł spokojniejszym głosem przyglądając się ranom. By po chwili podnieść lekko głos mówiąc - I nie ma mowy żebyś szła z tym do Domu Medyka! Szczególnie dziś, tam zmianę ma teraz Reiko. Jeden z jego ostatnich pacjentów skończył z gorszym stanem niż wszedł. Dużo siły, mało rozumu.
Odparł patrząc z lekkim zdziwieniem na Meisho:
- Przecież nie jest...
Rozpoczął Tokugawa czując kolejny nagły przypływ ziewnięcia. Mimo, iż zdążył zmusić się do zamknięcia buzi i zasłonięcia ust, dźwięk zmęczenia jest wyraźny:
- Dobra, może jestem. Ale od braku snu i bólu nogi nie umrę. Jedynie będę może bardziej nerwowy. Od zakażenia ty tak.
Odparł łapiąc się za głowę, zdając sobie sprawę z czego wynikać może niechęć Meisho do pomocy. Jej chęć poświęcenia dla niego była zawsze godna podziwu, ale nie teraz:
- Dobrze, zawrzyjmy układ. Ja pozwolę się zająć sobą, jak ty pozwolisz mi zająć się sobą. A skoro ja jestem gotowy, zaś woda dla mnie musi się ugotować. Pokaż, gdzie cię ten demon skurwol zranił. Czy cokolwiek tam było?
Waiting for lightning to strike.
- Byłoby to bardzo ryzykowne. Ufać innemu Tokugawie w dostarczeniu informacji do innego. - oparł się delikatnie o blat stołu szepcząc do Meisho- Gdyby jednak jakiś chciał pełnić role "pośrednika" będę musiał swojego kruka wysłać w bardzo daleką podróż. By powiedzieć, że przez to nie mogło się odpisać zbyt szybko.
- Możliwe.
Odparł delikatnym uśmiechem Tomonori pozwalając ciszy wypełnić sztucznie ciekawość małżonki:
- Powiedzmy, że ostatni pacjenci byli za bardzo wdzięczni, by się skarżyć. - odparł biorąc duży łyk wody - No i aura szacunku, aż ode mnie promienieje.
Po prawdzie miał drobne incydenty z pacjentami przez ostatni czas. Jednak nie były one na tyle duże, by plątać w to jego małżonkę. Dzień bez wkurwionego zabójcy to dzień stracony.
- Mam wrażenie, że im bardziej pewna pani kanoe pnie się po rangach Korpusu, tym bardziej ja i Yoshinori jesteśmy bezpieczni. Nie oznacza to jednak, że powinnaś podejmować jak największe ryzyko, by stać się od jutra Hashirom.
- Albo stanie się pożywieniem dla wilków. - odparł Tomonori z lekką trwogą w głosie - Czas pokaże. Na razie jest za mały, by cokolwiek mu groziło. Przynajmniej się realizuje artystycznie.
- Aż z chęcią zobaczyłbym jak sama próbowałaś założyć ten badaż.
- Nie tylko drasnął, ale też wszedł wewnątrz.
- Jakbyś nadziała się na katanę to coś by było po drugiej stronie.
- Tak to nie katana. Teren czysty.
- Wydaje się wolno regenerować. Najlepiej będzie to zszyć patrząc na głębokość.
Jednocześnie cofnął rękę po alkohol do dezynfekcji, nakładając go na sterylną szmatkę:
- O jestem na jakimś. - odrzekł zdziwiony, choć lekko zafascynowany narcystyczny Tomonori patrząc na obrazek - Ale... Gdzie...
Waiting for lightning to strike.
- Oczywiście, że mam lepsze. - przyznał Tokugawa stukając lekko nerwowo palcami - Ale nie w sytuacji tego gównianego kataklizmu! Na który nikt nie zna odpowiedź, ale wszyscy myślą lub liczą, że ja posiadam. Albo, że nie mam o tym pojęcia, bo niby sporo czasu tu siedzę, więc piszą listy, by mnie o tym uświadomić!
Po chwili złapał się lekką ręką za głowę przejeżdżając nią po twarzy, w celu rozbudzenia i uspokojenia swojego narastającego gniewu:
- Z bratankiem mam tak dobre relacje, jak on z każdym członkiem rodziny. Zrobi wszystko o co go poproszę i ojciec poprosi. Chce im pomóc, jednak póki nie mam pojęcia jak, a nie ma sensu zabierać im fałszywej nadziei. Mogę teraz zmarnować czas na wiadomość, że "nie mam pojęcia". Jednak, jak jutro lub pojutrze będę miał pojęcie to wysłałem posłańca z pustą wiadomością na darmo. A przez ten jeden lub dwa dni różnicy myślenia, że faktycznie nie mam pojęcia zrobią jakąś głupotę z myślą, że nawet ja nic nie wiem. Dlatego lepiej poinformować ich, że nie mam pojęcia, kiedy faktycznie nie mam pojęcia, a nie kiedy chcą wiedzieć, czy mam jakieś pojęcie.
Medyk wyjaśnił swą pokrętną logikę małżonce, wiedząc, że pewnie za niedługo nie wytrzyma i podejmie decyzje zgłoszenia się do jakiegoś oddziału. Jednak póki co, jego miejsce jest tutaj. Jak coś przyniosą ci zabójcy do zbadania to będzie mógł to zrobić. Choć znowu, nie przywożą już nic niebezpiecznego do Tsurugi. Więc i tak jest skazany na opuszczenie tego miejsca, gdy nastanie okazja.
- Nie wiem jakim cudem jeszcze do mnie wracasz.
Wzruszył lekko ramionami na wieść, że jego małżonka chce go nauczyć gry na instrumencie:
- Byle tylko nie wyrósł na babe Raishō. Potencjalne plany B muszą być gotowe na stanie się planami A.
Wzdychał lekko pod nosem, sugerując, iż sama myśl o tej opcji go niepokoi. Oczywiście nie planował w najbliższym czasie śmierci swego pierworodnego syna. Jednak tak samo nie planowali jego rodzice. I o to w tajemniczych dla całego rodu okolicznościach stał się najstarszym synem. Pewnie wielu może dalej uważać, że go zwyczajnie zabił z zazdrości. Jednak prawda zawsze będzie po jego stronie.
- Pogadamy o tym później.
Zląkł się lekko, czując jak Meisho nagle podskoczyła z miejsca. Dotknął swych rąk. Może faktycznie były zimne, jednak większy ból sprawi alkohol po dezyfekcji, czy igła podczas potencjalnego zszywania. No i nie chciało mu się wstawać, by ogrzewać swe ręce. Uśmiechnął się lekko widząc jej obolały uśmiech, jednak nie wiedział, czy i jak powinien jej ulżyć w cierpieniu. Mimo, iż rozumiał jej ból, był on stosunkowo niewielki, by podawać środki przeciwbólowe.
Oczywiście nie mogło jej się podobać zszywanie. Komu normalnemu, by się to podobało? Była to jednak najlepsza nadzieja na jak najszybsze zregenerowanie rany. Oczywiście wielu amatorów zdezynfekowałoby to tylko, nalożyło bandaż i czekało parę tygodni, aż się zagoi. Jednak on nie był amatorem. Był to najlepszy sposób na wyleczenie i oszczędzenie bólu na parę tygodni. Gdy tylko obróciła się w jego stronę i wypowiedziała pełne "wyrzutu słowa", uśmiechnął się pewnie, czując ja narasta go duma. Przyćmiony nią, bez zastanowienia podał jej ręce, czując się jakby ponownie złożyła mu przysięgę małżeńską.
- A więc zrobie wszystko, by nie zmarnować tego oddania.
Odpowiedział niewinnie, pozwalając pacjentce już bardziej świadomie na ogrzanie jego rąk. Jeśli miałoby to ją uspokoić przed szyciem to czemu nie. Choć prędzej, czy później trzeba to będzie zrobić, dlatego co chwila uciekał wzrokiem w kierunku nitki, igły oraz swej butelki z alkoholem do dezynfekcji.
Przyjrzał się bliżej temu rysunkowi, opierając głowę o jej ramie:
- Jak tak stawiasz sprawe... - odparł w zamyśleniu nie dostrzegając niewiele. Chociaż... - Te dwie gałęzie wyglądają, jak pewne warkocze.
Poruszył głową jeden z nich śmiejąc się:
- Jesteś pewien, że to nie jest twój rysunek? Przecież nie pomyliłabyś mężczyzny z kobietą na obrazie swojego syna...
Zachichotał lekko zastanawiając się, co odpowie jego małżonka.
Waiting for lightning to strike.
- Jest jednak w wieku, gdzie może sobie pozwolić na więcej zabawy, niż obowiązków.
- W takim wypadku liczę, na odwzajemnienie tej radości i wdzięczności. Gdy ja spocznę w twych ramionach.
Uśmiech nie znikał nawet, gdy kobieta ponownie się obróciła. Czuł, że teraz może przenieść góry! Aż nie mógł się doczekać, gdy zajmie się raną swej pacjentki.
- Czyli pozostało mi tylko oglądać dotykiem...
- Po tym wypadku... - odparł krzywiąc lekko usta - Chciałem tylko i wyłącznie zostać medykiem, by pomóc sobie. Przed...
Pozwolił sobie na chwile ciszy, gdy oblewał swe dłonie alkoholem. Wydając z siebie pojedyńczy śmiech, gdy przypomniał sobie swe dziecinne marzenie:
- Chciałem zostać posłańcem. - odrzekł przyjmując lekko marzycielską minę - Biegać w nieznane dotychczas wioski i krainy. Pokonywać zawrotne prędkości. Obwieszczać ważne wieści. Jednak najważniejsze - podróżować efektywnie i daleko, nie myśląc o bólu przy niemal każdym kroku. Tylko po tysiącu!
- Zaś ty pewnie nieraz myślałaś, by nie rzucić wszystkiego i nie grać do końca swych dni na tych bębnach?
Nie możesz odpowiadać w tematach