Trening pod okiem Hashiry nie należał do najlżejszych. Tsuya nie była jednak nauczycielem, który wiecznie obserwował ucznia. Mimo tego Jin nie wykorzystywał samotnych treningów do lenistwa, a wręcz przeciwnie. Każda chwila samotności pozwalała mu jeszcze bardziej się skupić i dać z siebie jeszcze więcej. Oczywiście obecność filara była równie motywująca, co do tego nie ma wątpliwości. Gdy Hashira płomienia nie mogła zaszczycić swoją obecnością młodego ucznia wysyłała czasem zastępstwo. Tak też miało być dnia dzisiejszego. Już podczas posiłku Tokage otrzymał wiadomość o nieobecności swojej przełożonej. Wiedział, że wykorzysta ten dzień na indywidualny trening i od razu po posiłku zacznie działać. Szybko jednak otrzymał drugą wiadomość o zastępstwie. Jeden z zabójców, korzystający z oddechu płomieni właśnie znajdował się w mieście i został przez Tsuye poproszony (lub oddelegowany?) o zerknięcie na trening Jina i wsparcie. Kandydat na łowce demonów przyjął ten komunikat z radością bowiem uważał, że każdy nowy nauczyciel może wnieść coś nowego oraz nauczyć nowych, ciekawych rzeczy.
Sala, w której zabójcy spożywali posiłki świeciła pustkami. Mało kto wstawał tak wcześnie jak Tokage. Poranny ptaszek lubił wstawać skoro świt i spożywać posiłek w samotności. Tak też było tego dnia. Od razu po zapełnieniu żołądka pełnowartościowym posiłkiem udał się na miejsce treningu. Wcześniej zahaczył o magazyn, z którego wziął drewniany miecz, a następnie ruszył przed budynek. Pole, na którym trenował było dość sporej i znajdowało się na nim sporo przyrządów, które pomagały w treningu takie jak na przykład stojaki bambusowe. W późniejszych porach z tej przestrzeni korzystała większa ilość wojowników jednak tak wczesna godzina pozwalała na trening w samotności. W oczekiwaniu na nieznanego mu do tej pory zabójcę demonów, wykonał podstawowe sekwencje, których nauczył go ojciec a pomogła udoskonalić Hashira. Z czasem zaczął wykonywać coraz to bardziej skomplikowane sekwencje. Między nimi próbował wykonać techniki związane z oddechami. Nie znał ich jeszcze zbyt wiele oraz miał problemy z wykonaniem ale od czasu do czasu udawało mu się wykonać coś, co przez filara było nazywane „płomyczkowym oddechem” bo do pełnego płomiennego oddechu sporo brakowało.
Czas mijał a Jin nadal trenował sam. Nie było to dla niego zaskoczeniem bo mało kto był w stanie wstawać tak wcześnie jak on. Po dłuższej chwili treningu chłopak zdecydował się na krótką przerwę w celu ugaszenia pragnienia. Zbliżył się do engawy a następnie usiadł, sięgając jednocześnie po wcześniej przyniesioną gurdę z wodą. Odłożył drewniany miecz obok siebie po czym wziął kilka oddechów i zapatrzył się w niebo.
Chwilę czasu zajęło mi zlokalizowanie go, na szczęście spotkałem kilku innych uczniów i zapytałem, jak się nazywają, aż w końcu jeden wskazał mi kierunek, w którym powinienem się udać. Tak też zrobiłem i po kwadransie dojrzałem siedzącego młodziana, który wpatrywał się w niebo. Podszedłem spokojny i cichym korkiem, aby przypadkiem mu nie przerwać. Zaczekałem chwilę, nim coś powiedziałem, ale jego błądzenie w chmurach zdawał się nie mieć końca.
- Odpowiedz, tam raczej nie znajdziesz... Nazywam się Kagami Yuichiro i miałem dzisiaj się przyjrzeć Twojemu postępowi i posłużyć Ci radą na prośbę Hashira płomienia. - Powiedziałem spokojnie i dokładnie zmierzyłem go złotymi ślepiami, tak jakby doszukiwał się jakiś mało widocznych plamek albo innych skaz, gdy w rzeczywistości oceniałem jego budowę, dłonie i samo spojrzeniem. - Jesteś gotowy, żeby zacząć, czy może chcesz o czymś porozmawiać, czy najpierw coś zjeść. - Wyciągnąłem miecz z sayią za czerwonego grubego sznura i położyłem przeciwlegle do siebie, po czym przysiadłem.
albo ją przed sobą stworzę
- Tokage Jin, miło mi Cię poznań Kagami-dono - po tych słowach się ukłnoił aby okazać szacunek osobie z wyższą rangą. Z drugiej strony ciężko porównywać rangi w sytuacji, w której Jin nie należy nawet pełnoprawnie do korpusu ale jest zaledwie uczniem. Uznajmy zatem, że był to szacunek w kierunku do tymczasowego nauczyciela.
- Dziękuję za tę możliwość oraz liczę na owocny trening - dodał niemalże po chwili. Następnie się wyprostował i również zerknął w oczy osoby stojącej na przeciw. Niektórzy zabójcy demonów mieli w sobie coś ciekawego. W ich oczach było widać wyższość nad innymi ludźmi, ale nie taką... "statusową" a bardziej wyższość... ewolucyjną? Wymieniając się z nimi spojrzeniami można było dostrzec, że Ci ludzie są w stanie osiągnąć więcej i stać się o wiele silniejszymi niż zwykli ludzie. Nie było jednak tak z każdym i należało to raczej do rzadkości. Tsuya była kimś takim. I on. Stojący naprzeciw Jina Yuichiro także miał w sobie coś takiego, co sugerowało, że w przyszłości może stać się kimś silnym, ważnym i wartym aby posiadać go po swojej stronie. Tokage nie zamierzał jednak sprawić wrażenia ani przestraszonego, ani słabego. Patrzał pewnie swoimi niebieskimi ślepiami w Kagamiego próbując mu w ten sposób pokazać, że on, pomimo tego, że jeszcze nie jest oficjalnym zabójcą demonów, również osiągnie wiele.
- Dziękuję. Już jadłem śniadanie więc na ten moment nie jestem głodny - odpowiedział dość szybko po czym kontynuował - mogę zaczynać jeśli to nie problem. Chętnie nauczę się czegoś od bardziej doświadczonego zabójcy. - dodał niemalże natychmiastowo mając nadzieję, że Kagami pokaże coś ciekawego.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- W takim razie możemy iść w pewne miejsce. - Skoro nie był głody, to mogliśmy ruszyć do jego miejsca, które znajdowało się Yonezawie. Mianowicie na sam szczyt góry, która leżała niedaleko. Wstałem i wyprostowałem się, aby następnie wsunąć miecz w sayi na swoje miejsce, zrzuciłem na niego porozumiewawczo wzrokiem i zrobiłem pierwszy krok z wielu, które dzisiaj będzie trzeba postawić.
- Nie to nie problem, po to tu jestem. Chociaż najbardziej doświadczonymi zabójcami są filarzy, więc nie dostałeś najlepszej z możliwych opcji, ale gdyby było to coś złego, to ona nie po prosiłaby o to. - Odpowiedziałem Jinowi, który szedł niedaleko mnie. Nie musieliśmy iść zbyt daleko, aby teren zaczął się robić bardziej pagórkowaty, pewnie nie raz tędy biegł, gdy filar płomienia organizował te maratony dla żółtodziobów, ale to zadanie nieco wybiegało poza podstawowe ćwiczenia podczas szkolenia.
- No to teraz kierunek szczyt, ale za nim ruszy zaczekaj chwilę. - Podszedłem do powalonego pnia, który leżał tu jakiś czas, wyciągnąłem miecz z pochwy i szybkim, silny atakiem znad głowy odciął kawałek drzewa, które powinno być dla niego w sam raz. Następnie schowałem ostrze z powrotem do sayi. Wyciągnąłem sznur spod białego Haori i obwiązałem pień, aby zrobić dla niego prowizoryczną uprząż, dzięki której będzie mógł założyć go jak plecak. - Weźmiesz ten kawałek pnia na górę, sprawdź, czy możesz go podnieść. - Była to lekka improwizacja szkolenia, chciałem poprawić jego kondycję i siłę, która zdecydowanie jest kluczowa w oddechu płomienia. - Możemy ruszać, jak tylko będziesz gotowy. Tempo zależy od Ciebie, ja po prostu będę się przyglądał i sprawdzał różne rzeczy. - Spojrzałem na młodego chłopaka, przed którym postawiłem pewne wyzwanie, raczej nie mógł się on spodziewać tego, co zaraz przyjdzie.
albo ją przed sobą stworzę
- Może i nie jesteś filarem ale zawsze miło poznać kogoś nowego z korpusu korzystającego z tego samego oddechu. Faktycznie, Hashira może i ma największe doświadczenie ale sposób jego przekazywania nie zawsze idzie za tym w parze także takowa odmiana to dość ciekawa rzecz – skomentował wypowiedź Yuichiro gdy ten zasugerował, że na jego miejsce były lepsze opcje. Stwierdzenie to co prawda było prawdziwe, ale tak jak powiedział Tokage, czasem nauczyciel po prostu nie potrafił przekazać wiary. Gdy tak się nad tym zastanowił to zdał sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć jak krytyka w kierunku nieobecnej w ich towarzystwie Tsuyi. Natychmiast po zorientowaniu się zaczął się tłumaczyć aby nie zostało to negatywnie odebrane.
- Oczywiście Hashira Płomieni jest świetną nauczycielką, nie to miałem na myśli! – powiedział gestykulując rękoma mając nadzieję, że nie zostanie uznany przez swojego tymczasowego senseia za dwulicowego, który za plecami obgaduje najsilniejszego na ten moment szermierza z oddechem płomieni. Oczywiście podczas tej całej sytuacji Jin podążał za Kagamim. Gdy się zatrzymali, przyglądał się mu i jego działaniom. Gdy pień został ścięty chłopak powoli zaczął orientować się co będzie tutaj grane. Słyszał o takich treningach siłowych ale nigdy nie brał jeszcze w takim udziału. Opowieści, które dotarły do jego uszu były jednak wyolbrzymione bo Yuichiro zorganizował sznurek dzięki czemu całość prezentowała się o wiele łatwiej niż to wyglądało. Młodzieniec zbliżył się do pnia, któremu się powierzchownie przyjrzał. Wziął głęboki oddech po czym kucnął aby założyć tornister z podręcznikami na plecy. Gdy to zrobił przyjął pozycję, która była jak najbardziej zdrowa dla jego pleców po czym najpierw wykonał delikatny ruch jakby podnoszenia się. Miał on na celu sprawdzenie ciężaru pnia. Gdyby nagle zerwał się z czymś zbyt ciężkim to mógłby sobie zrobić poważną krzywdę. Po próbie podnoszenia, gdy był zorientowany, że da sobie radę, wykonał szybki ruch podnoszenia się, przenosząc większość wysiłku w tym zabiegu na nogi. Gdy już stał, złapał szybko wytrzymałość i zrobił dwa kroki do przodu aby wyczuć balans. Całe szczęście pień był na tyle symetryczny, że nie bujał chłopaka w żadną stronę.
- Dam radę – powiedział a następnie niczym lokaj ruszył z ciężkim bagażem na górę. Wiedział, że trasa, którą podróżują jest długa i biegnięcie z takim pniem będzie bardzo wymagające toteż zdecydował się na wchodzenie zamiast wbieganie. Po drodze zagadał do Yuichiro
- Kagami-dono, długo już jesteś zabójcą? Zakładam, że Ciebie również trenowała obecna Hashira płomieni? – zagadał mając nadzieję, że podczas tej długiej i ciężkiej podróży umilą sobie czas miłą pogawędką.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Co prawda nikt tutaj nie przeprowadzał takiej ćwiczenia, ale myślę, że na pewno pomoże Ci to potrafić koordynacje, wytrzymałość i siłę. Gotowy? - W trakcie wypowiadania tych słów, ulotniłem się z bliskiej okolicy Tokage i skryłem za roślinnością, co rusz przemieszczając się między krzewami i zaroślami, mógł usłyszeć tylko szelest liści.
- Wyciągnij swój boken. Ćwiczenie jest bardzo proste. Biegniesz na szczyt, a w międzyczasie musi odpierać nadlatujące kamienie. Lepiej uszy i oczy miej szeroko otwarte. - Mój głos rozbijał się echem o drzewa i leżące konary, młodszemu towarzyszowi na pewno nie łatwo było mnie zlokalizować, a co najważniejsze mieć pewność, z której strony nadleci pocisk. Dałem mu czas na przygotowanie się i wyjęcie imitacji miecza, miał być przygotowania, nim na dobre zacząłem ciskać w niego kamienia, rzuty nie były przesadnie silnie czy wymierzone w czułe punkty. Po prostu miały go trafić w klatę piersiową, tak aby odczuł fakt, że nie udało mu się obronić przed atakiem. Musiał nauczyć się płynności, jeżeli chciał być przygotowany na każdą ewentualność i odpowiednio reagować na czynniki losowe, które mogłyby być zasadzką.
- Nie radze Ci się ociągać, im bliżej szczytu, tym więcej kamieni będę miał. - Dodałem po chwili, gdy pierwsza seria ostrzegawcza już poleciała w jego stronę.
albo ją przed sobą stworzę
Całkiem niespodziewanie Yuichiro zaczął zbierać kamienie co było nie lada zaskoczeniem dla młodzieńca. Nie miał najmniejszego pojęcia co planuje z nimi dalej zrobić jego nauczyciel jednak już teraz wiedział, że nie będzie to należeć do najprzyjemniejszych. Słysząc sugestię o wyciągnięciu miecza treningowego uczynił to natychmiast. Pień, który niósł zaczynał mu powoli ciążyć i przypominać o sobie. Dopiero co rozpoczęli trening a przed nimi jeszcze sporo drogi. Mimo to Tokage nie zamierzał się poddawać i uważnie wysłuchał dalszej części wypowiedzi. Góra na którą zmierzali była już mu znana więc wiedział ile jeszcze został do dotarcia na szczyt. W oparciu o te wiedzę Jin podjął odpowiednie tempo biegu aby mieć pewność, że dotrze tam. Zbyt szybki zryw byłby równy z szybkim zmęczeniem a co za tym idzie porażką – a ta na misji oznaczała śmierć. Oczywiście nie zamierzał ograniczyć się do rytmu, który pozwalał mu na swobodne wbiegnięcie więc dał z siebie więcej i po prostu uparcie podążał dalej. W międzyczasie skupił swój słuch aby spróbował wyłapać skąd leci kamień i gdzie się kręci Kagami. Mając wiedzę, gdzie jest jego tymczasowy przeciwnik stosujący ataki dystansowe, Tokage mógł próbować ocenić skąd nadleci kolejny kamień, a następnie w oparciu o próbował z użyciem broni blokować zbliżający się cios. Gdy miał świadomość, że nie da rady się zasłonić, wykonywał ruch, który miał mu pozwolić na uniknięcie oberwania. W międzyczasie zastosował zagrywkę, która miała mu lekko ułatwić robotę.
- Ciekawy trening. Wcześniej też ktoś tak Cię trenował? – zapytał mając nadzieję na uzyskanie odpowiedzi. Dzięki temu byłoby mu o wiele łatwiej określić gdzie znajduje się Kagami a następnie mógłby próbować cały czas śledzić jego pozycję poprzez słuch oraz ewentualnie wzrok. Poruszanie się między drzewami, konarami i krzakami nawet pomimo uwagi było głośne, tym bardziej, że Yuichiro musiał biec aby utrzymać tempo młodzika.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
- Nie nikt mnie tak nie trenował. Miałem tylko dwóch nauczyciel, jeżeli chodzi o walkę, ale zarówna, nauczyciel wybrany przez mojego Ojca, jak i Filar płomienia, nie stosowali takich metod. To po prostu pomysł, które powstały w trakcie walki z demonami. Rzeczy, które warto wyćwiczyć, gdy demony potrafią ciskać znaczniej mocniej niż którykolwiek człowiek. Kilka lat trenowałem, nim mogłem dołączyć do pełnoprawnych członków korpusu, - Teraz odpowiedziałem młodszemu koledze i znowu zapadła cisza, w okolicy dało się tylko usłyszeć szelest liści i śpiew ptaków, dla których nie byliśmy zagrożeniem. Znowu poleciały w jego stronę dwa kamienia tym razem z innej strony, nie ułatwiałem mu zadania, dlatego pociski wylatywały z różnych kierunków, aby sprawdzić, czy jego zmysły w ogóle był w stanie się dostosować.
- A Ciebie kto trenował wcześniej? Długo już uczysz się tej sztuki? - Rzucił w jego kierunku dwa pytania, a im bliżej byliśmy szczytu, to zwiększałem częstotliwość rzuconych kamieni, aby pod koniec dokręcić mu śrubę i zmusić do większego wysiłku. Aby wiedział, że to, co tutaj robił, miało duże znaczenie, w końcu każdy niezablokowany cios dość wyraźnie zaznaczał się na jego ciele. To miała być motywacja, aby był szybszy, lepszy i działa bardziej instynktownie.
- Już niedaleko, także nie zatrzymuj się. - Rzucił do niego na zachętę, aby go zmotywować i zachęcić do rywalizacji, która tutaj mogła mieć miejsce, nawet jeżeli nasz poziom był zdecydowanie różny, to przecież niewielka szczypta zawsze była mile widziana.
albo ją przed sobą stworzę
- Wcześniej trenował mnie ojciec, Tokage Soichiro. Trenuje od kiedy tylko pamiętam. W wieku dziesięciu lat dowiedziałem się o demonach i wtedy mój trening skupił się na przygotowaniu do zostania Zabójcą. Gdy miałem czternaście lat zostałem wysłany pod opiekę Hashiry Płomieni i tak już od roku jestem pod jej skrzydłami. – Odpowiedział prezentując w skrócie swoją historię, jednak poza treningiem na Tokage czekało coś jeszcze – ostateczny egzamin. Z jednej strony chciał zapytać Yuichiro jak to wyglądało w jego przypadku aczkolwiek obiło mu się o uszy, że pierwsze zadanie zawsze jest pełne krwi, śmierci i rozpaczy więc wolał na razie zadusić w sobie ciekawość.
Każdy kolejny krok był coraz cięższy. Młodzieniec niby wiedział jak długa jest ścieżka. Niby byli już dość daleko jednak mimo to nadal spora droga przed nimi. Pomimo zmęczenia, bólu i wewnętrznego głosu, który mówił aby się poddać, Jin nie zamierzał rezygnować. Każdy metr był dla niego ogromnym sukcesem, każdy odbity kamień ocalonym życiem, a każda rana, którą otrzymał po drodze porażką, która prowadziła go do śmierci. Nie odbierał tego jako rywalizację, odbierał to jako moment, w którym daje z siebie wszystko albo i więcej i walczy na śmierć i życie z demonem, który po pokonaniu zabójcy zamorduje dziesiątki ludzi i to właśnie na barkach Jina spoczywała odpowiedzialność aby te istnienia ocalić. Myśl ta uderzyła w podświadomość przyszłego członka korpusu, a ten skupił się jeszcze bardziej. Zaczął brać oddechy zgodnie ze sztuką, którą przekazała mu Tsuyia, za każdym razem próbując nabrać jak najwięcej tlenu. Kamienie, który nadlatywały w jego stronę natomiast były sporadycznie blokowane poprzez sekwencje, które były technikami oddechu płomienia. W ten sposób Tokage wyobrażał sobie jak walczy z demonem, który chowa się w krzakach i próbuje go pokonać z ukrycia bojąc się otwartej walki.
Wielokrotnie słyszałem, jak inny zabójcy mówili o swoich celach czy planach, o tym, jak zgładzą wszystkie demony, albo Muzana. Czy ja podzielałem ich wizję? Najpierw wybrałem sobie bardziej przyziemny cel, który było przerośnięcie swojego nauczyciela, dopiero później przyjdzie czas, aby obrać pierwszego demona na celownik. Wydawało mi się to bardzo logiczne, w końcu, jeżeli nie będę silniejszy od aktualnych filarów, to jak będę mógł pokonać kogoś, kogo oni jeszcze nie pokonali. Imię jego ojca niestety niewiele mi mówiło, pewnie dlatego, że nie przebywałem zbyt często w siedzibie i większość część czasu polowałem na demony w samotności, wyjątkami był misje zlecone odgórnie.
Przez chwilę panował spokój, nie rzucałem nowych kamieni, dałem mu czas, aby mógł się zebrać do kupy przemyśleć pewne rzeczy i przede wszystkim pokonać trochę dystansu nim na nowo zacznę go atakować. Zrównanie go z ziemią czy zakończenie jego treningu po tak krótki czasie nie miałoby sensu, zwłaszcza że im dłużej będzie w nim trwał, tym lepiej przyswoi wiedzę, którą chce mu przekazać.
- Co robisz, gdy w końcu Tsuya pozwoli Ci pójść na ostateczną selekcję? - Chwilą przerwy, aby poznać jego motywacje i cele. Nie zamierzałem ich oceniać czy krytykować, tylko po prostu byłem ciekawy. Czy on też był jednym z tych mścicieli, którym demon odebrał kogoś bliskiego czy ukochanego? Wstrzymanie ognia trwało jeszcze chwilę, bo musiałem nieco się przemieścić, aby nie mógł sugerować się moją wcześniejszą pozycją, dodatkowo specjalnie robiłem więcej hałasu przy poruszaniu się i dodatkowo rzucałem wabiki w postaci gałęzi w krzaki, aby go nieco zmylić. Kolejne pięć kamieni zostało ciśniętych w jego kierunku, musiał szybko reagować, aby poprawić swój wcześniejszy wynik.
albo ją przed sobą stworzę
Jakim chcesz być zabójcą? Co zrobisz, gdy zaczniesz prawdziwie zajmować się zabijaniem demonów? Po co to robisz i co chcesz osiągnąć? Nie jednokrotnie słyszał te pytania. Mimo całkiem innej treści ich sens zawsze był taki sam i ograniczał się do jednego – powodu i celu, dla którego jest się zabójcą. Podobnie było z pytaniem Kagamiego, który zapytał o ostateczną selekcję i działania młodzieńca.
- Często się nad tym zastanawiam. Sam fakt selekcji jest trochę… straszny. Słyszałem o wielu przypadkach, gdy z selekcji wracała jedna osoba na kilka albo i kilkanaście. Czasem myślę o grupie, w której będę w takim przypadku – czy wrócę czy może też nie. – Zaczął odpowiadać, chociaż nie do końca precyzyjnie. Szybko jednak ponownie podjął temat. - Gdy dostanę pozwolenie to na pewno pójdę na selekcję. Chciałbym przede wszystkim przeżyć i zostać zabójcą, inaczej to całe poświęcenie – moje, Twoje, Tsuyi i mojego ojca pójdzie na marne. Każdy trening będzie bez znaczenia, jeśli nie przetrwam. - Kontynuował. Ponownie lekko wstrzymał swoją wypowiedź, chwilę się zastanowił, podrapał po głowie i znów zabrał głos. - Jeśli natomiast chodzi o przyszłość po selekcji, to chciałbym aby mój ojciec był ze mnie dumny. Mamy tylko siebie i nie chciałbym go zawieść. Nie wyrywam się do zabicia króla demonów bo to cel, który jest daleko poza zasięgiem – chociaż mam nadzieję kiedyś się to zmieni. Na ten moment po prostu chciałbym być silnym zabójcą, na którym będą polegali towarzysze i bliskie mu osoby. – Po wypowiedzeniu ostatnich słów delikatnie się uśmiechnął pod nosem i cichutko zaśmiał. - Nie jest to zbyt ambitne, ale myślę, że na początek wystarczy. A Ty Kagami-dono? Co chcesz osiągnąć? Czemu jesteś zabójcą i po co to robisz? Co Tobą kieruje i sprawia, że nadal się nie poddałeś? - Zapytał.
W międzyczasie samolot myśliwski model Kagami wersja Yuichiro załadował pociski i ponownie zaczął strzelać w Jina. Po swojej wypowiedzi młodzieniec troszkę opuścił gardę co było ogromnym błędem. Pierwszy trafił chłopaka w brzuch, szybko uświadamiając go, że rozmowa w trakcie treningu czy też walki to zły pomysł. Tokage jak najszybciej skoncentrował się na walce i obronie przed kamieniami. Pozostałe cztery kamienie, ku jego zaskoczeniu zostały odbite, bądź uniknięte. W przypadku pierwszego (drugiego z pięciu) młodzieniec wykonał unik. Następny kamień został powstrzymany formą drugą płomiennego oddechu poprzez cięcie prostopadłe od dołu. Kolejny kamień, który nadleciał niemalże po chwili został wbity w ziemię poprzez kontynuacje kombinacji za pomocą trzeciej formy, cięciem znad głowy. Przedostatni kamień również został uniknięty poprzez lekkie, nagłe i dość dynamiczne schylenie się. Gdy ostatni kamień leciał w kierunku Jina, ten zauważył go niemalże od razu. Wcześniejsze formy, które użył do obrony były jedynie kombinacjami ruchów, nie zostały użyte tutaj bezpośrednio oddechy. Inaczej sytuacja się miała na końcu. Chłopak wziął głęboki oddech i wykonał szybki wypad w kierunku kamyczka. Na drewnianym mieczu pojawił się delikatny płomień a broń treningowa odepchnęła pocisk w bok za pomocą pierwszej formy. Po tym Tokage zatrzymał się na moment i wziął głębszy oddech aby się uspokoić oraz pohamować swój entuzjazm, bowiem był dumny z tego jak to wyszło. Delikatnie skwitował całość uśmiechem po czym ruszył dalej biegiem na górę z uśmiechem na ustach i ogromną radością w sercu.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Ciężko było mi wyobrazić sobie to podejście, bo żebym to ja dostał słowa uznania i dumy, musiałbym robić coś wbrew sobie, na przekór własnym przekonaniom i potrzebą, aby tylko wypełnić wole ojca i zaspokoić jego pragnienie i ambicie. Cel mojego rodziciela daleko odbiegał od tego co ja chciałem robić w życiu. Nie chciałem być dworskim uczonym, generałem czy doradcą cesarza. Nic z tych rzeczy nie było dla mnie, zwłaszcza że moi bracia miel już takie role i nie było potrzebny ich powtarzać. Byłem najmłodszy i po prostu miałem być dobrą partią do zawarcia sojuszu z innym rodem.
- Jeżeli boisz się, że się wywrócisz, to najlepiej już się połóż... Nie ma nic złego w kwestionowaniu czy zadawaniu pytań, ale jeżeli zwątpisz w samego siebie, to nikt już może nie dać rady wyciągnąć Cię z tej otchłani. - Odpowiedziałem mu krótko i nie oceniałem jego wyboru, jedynie poinstruowałem go jakie myśli powinien odrzucić i nie spożytkowywać na nie czasu.
- Spotkałem już kilku zabójców, którzy stracili pewną część siebie i nie potrafili już jej ponownie odnaleźć. Taka przestroga. - Niewielu z nas potrafiło się po prostu odciąć od takich myśli i nie zwracać uwagi na panujące dookoła cierpienie, gdy nie udało nam się powstrzymać demona. Wielu się złamało pod naporem własnego brzemienia, do którego nieustanie dokładali kolejne cegiełki.
- Nie mam zbyt wielkich marzeń, czy osiągnięć do zrealizowania. Może powiedzieć, że jestem zabójcą z przypadku i strachu... Ale głównie z przypadku, gdyby ktoś tak usilnie nie próbowałbym mi wybić tego pomysłu z głowy, to pewnie nigdy bym tak uporczywie do tego nie dążył... A tak teraz ma ciche rywala, który tylko czeka, aby przejąć jej stołek filara. - Nie oddałem nic więcej do swoje wypowiedzi, wydawało mi się, że temat został wyczerpany. W moim głosie nawet można było odczytać drobne rozbawienie na wspomnienie o przejęciu stołka.
albo ją przed sobą stworzę
- W takim razie przede mną stoi kolejny rywal. – Zażartował jakoby zamierzał również kandydować na stołek hashiry. Oczywiście nie planował tego, bo nie odczuwał takiej potrzeby. Oczywiście świadczyłoby to o jego ogromnej sile jednak mogłoby również oznaczać śmierć lub emeryturę Tsuyi co byłoby niekoniecznie dobrą wiadomością. Walka, którą toczyli była nie równa i każdy członek korpusu, nawet ten najsłabszy był na wagę złota.
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Więcej kamienia nie rzuciłem w jego kierunku, nie było w tym już za dużego sensu. Nie chodziło o ich szybkość czy siłę, bo byłem w stanie rzucać mocniej, ale przed nimi Jin nie zdołałby wykonać uniki i spowodowało mocne rany na jego ciele. Nauczył się działać bardziej instynktownie i nie szablonowo, bo w końcu dotarła do niego ukryta lekcja, że nie tylko miecz służby do obrony, ale również jego całe ciało musiało się bronić wraz z mieczem.
- Gratuluje dotarcia tak daleko, ale teraz nie będzie wcale łatwiej... Bo teraz będziesz musiał przejść mnie. - Stałem i czekałem, nim wyłonił się z krzaków i rzuciłem krótkie oświadczenie w jego stronę. Nogą zrobiłem linie na ziemi i po kilku krokach w jego kierunku zatrzymałem się. Stałem z opuszczonymi ramionami i nie sięgałem po ostrze, które spoczywało za pasem. - Nie przejmuj się i rób wszystko, co musisz, abyś ty i pień przekroczyli te linie, nawet jakbyś miał połamać mi ręce. Jestem twardszy, niż wyglądam, ale nie potraktuje cię ulgowo. - Rzuciłem w jego kierunku, nie zamierzałem dawać mu forów przez to, że był zmęczony, musiał zapracować sobie na to, aby wejść na szczyt.
albo ją przed sobą stworzę
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Pozwoliłem mu na zbliżenie się i wyprowadzenie ciosu, gdzie sam szybko uszedłem w bok, złapałem go za nadgarstki zamaszystym ruchem po kole, obróciłem i nogą podciąłem, aby jego stopy straciły kontakt z ziemią. Mógł się poczuć jak w zwolnionym tempie, gdzie cały jego plan w moment zmienił kierunek o sto osiemdziesiąt stopni. Świat zawirował mu nieco, mógł w tym krótki locie zobaczyć przez ułamek sekundy błękitne niebo przebijające się przez korony drzew. A je przekierowałem jego pęd w bok, tak aby upadł i przetoczył się kilka kroków w tył. Tak jak wcześniej nie zamierzałem robić mu dużej krzywdy, ale lądowanie z pniakiem na plecach na pewno nie należało do przyjemnych.
- Szarża na silniejszego przeciwnika nie skończy się dobrze... Przecież nie mówiłem, że nie będę się bronił. - Dałem mu chwilę, aby mógł się pozbierać do kupy, w końcu kopanie leżące czy przydeptanie nie było czymś, co chciałbym robić, chociaż niektórzy bywali tak twardo głowi, że na pewno przydałoby im się nieco twardsza ręka, aby coś do nich dotarło. Jak tylko podniósł się, przeszedłem do ofensywy, skracałem dystans i wyprowadzałem ataki dostosowane to jego tempa, aby mógł je dostrzec. Bardziej zamierzałem do zaganiać do tyłu i nie pozwalałem na minięcie mnie, gdzie za każdy razem, gdy próbował to zrobić, chwytałem go za ramie i sprowadzałem do parteru. Jin nie mógł tego wiedzieć, ale w tym starciu nie chodziło o to, czy mu się uda, sprawdzałem co innego i tak długo, jak tego nie zobaczę, tak za każdy razem zostanie obalony i sprowadzony na ziemie.
albo ją przed sobą stworzę
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
On i tak już przed startem był mocno wymęczony i obolały, a teraz musiał jeszcze przetrzymać praktycznie niezmęczonego przeciwnika. Hamowałem się z siła uderzeń, nie chciałem załamać mu kończyn, ale na pewno odczuwał pieczonce ślady, a pod ubranie czaiło się sporo siniaków. Uważnie cały czas go obserwowałem i mimo jego najszczerszy chęci, nie był w stanie za mocno mnie zwodzić, nawet widziałem, że w jego dłoni był piasek, ale w końcu powoli docierała do niego jedną z tych lekcji, honor w walce z demonem nie sprawi, że wróci tego wieczoru do domu. Musiał być gotowy, aby sięgnąć, po najróżniejsze sztuczki, aby pokonać demona, który robił wszystko, na co tylko miał ochotę i nie liczyły się z nikim. Pozwoliłem, aby jego plan wypalił, ale tylko w pewnej części, cisnąłem mi piachem w oczy, a ja w tym samym czasie sprezentowałem mu uderzenie otwartą dłonią w splot słoneczny, chociaż bardziej było to pchnięcie niż faktyczny cios.
- W końcu coś zrozumiałeś samuraju. - Zrobiłem kilka kroków w jego stronę i przecierałem oczy z ziarnek piasku, po czym złapałem go za łachy i podniosłem ku górze. - Nie możesz kierować się honorem w walce z przeciwnikiem, który nie ma honoru. Zapamiętaj to sobie, bo demony niejednokrotnie będą chciały to wykorzystać... Nie musisz odwracać się od potrzebujących, ale nie zapominaj, że po każdym ktoś będzie płakał. - Szedłem z nim w stronę linii, aż w końcu przekroczyłem ją z nim. - Tak samo jak nie musisz nieść całego brzemienia przez samego siebie. -
albo ją przed sobą stworzę
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Przyłożyłem wolną dłoń do jego ust i docisnąłem tak mocno, aby nawet nie był w stanie rozdziawić tej obrzydliwe paszczy, w tym samym czasie również gwałtownie z impetem przyłożyłem go do ziemi i docisnąłem otwartą dłonią do pieńka na plecach tak mocno, że nie mógł nawet nabrać powietrza do płuc. Mógł połknąć te rzygowiny, albo się nimi udusić wybór należał do niego.
- Otwórz oczy i nie atakuj na oślep dzieciaku. Było to kreatywne, ale obrzydliwe i samego Ciebie osłabił. Doceniam fakt, że się starasz, ale musisz też znać granice własnego ciała i na pewno nie porywać się z motyką na słońce... Chyba mnie nie doceniasz skoro, myślisz, że mógłbyś ze mną wygrać w takim stanie... Ta linia to był tylko cel, aby sprawdzić Twoje podejście. - Próba dobiegła już końca, dałem mu jeszcze chwilę, aby mógł przetworzyć wszystkie informacje i zrozumieć co się działo, puściłem jego twarz i zwolniłem dłoń z jego mostka, następnie się odwróciłem i rozprostowałem ramiona. - Wracasz czy jeszcze sobie tutaj poleżysz? - Rzuciłem do niego gdy zbierałem się do powrotu, to był koniec ćwiczeń na dzisiaj i tak trwały jak dla nie go zbyt długo, możliwe, że prześpi kolejny dzień w pełni.
Z/T
albo ją przed sobą stworzę
- Poleżę chwilę i wrócę zaraz. Odpowiedział, chcąc złapać oddech i przez moment odpocząć. - Dziękuję za trening i do zobaczenia. – Dodał po chwili. Gdy Kagami odszedł, Tokage poleżał jeszcze chwilkę. Gdy wypoczął, wstał i ruszył z powrotem do wioski. Oczywiście wziął ze sobą pień, planując kontynuować ten trening w samotności. Co prawda nie miał wiele sił, jednak podobno najlepszy trening to ten, który jest wymagający a nie ten, który przychodzi z łatwością.
z/t
- Kod:
[color=#ff6666][b]- Tekst[/b][/color]
Nie możesz odpowiadać w tematach