1625 - 1640Życie samurajskiej żony w czasach szogunatu znacznie różniło się od tego, które mogły wieść jeszcze kobiety w wieku babci Meishō; neokonfucjańska ideologia sprowadziła je do prostej roli opiekunki domu i wychowanki dla dzieci, dlatego młoda (chociaż najstarsza z rodzeństwa) Shibukawa w swoich dziecięcych latach wielokrotnie próbowała zmienić swoje przeznaczenie, obiecując, że nie będzie gorsza w wymachiwaniu mieczem niż jej młodszy brat, któremu wciśnięto do ręki pierwszy bokken niemalże zaraz po tym jak nauczył się chodzić.
Niestety. Historia najstarszej córki była napisana niemalże od początku do końca przez jej rodziców oraz zasady funkcjonujące w państwie. Sprowadzona jedynie do roli przyszłej matrony przez wiele kolejnych lat nie dostała pozwolenia na dzierżenie oręża, a nawet poziom jej edukacji był znacznie uboższy niż brata.
Meishō nie miała być wojowniczką i nie była nią nawet w stosunku do swojego losu; po kilku odmowach pogodziła się ze swoim przeznaczeniem, tym samym bardzo szybko dojrzewając, gdy dziecięce zabawy i spory o jakość przyszłości zostały wyparte przez pierwsze domowe obowiązki. Była idealistką, dlatego nawet, gdy czegoś nie lubiła, to pracowała nad tym aż do osiągnięcia poziomu bliskiego perfekcji - w ten sposób widziała przynajmniej jakąś rozrywkę dla siebie w postaci stawianych przed sobą wyzwań - ku uciesze jej matki, dla której takie zachowanie u najstarszej córki było spełnieniem marzeń, bo i dla niej oznaczało wywiązanie się z obowiązku.
W związku z szybkim opanowaniem obowiązków pani domu, postanowiono pójść jej na rękę ten jeden jedyny raz, kiedy we wczesnym nastoletnim wieku wykazała zainteresowanie kolejną męską aktywnością - graniem na bębnach taiko.
Będąc świadkiem kilku występów jednej z miejskich grup, w końcu zdecydowała się poprosić ojca o zgodę, a następnie o wstawiennictwo u założyciela. Mężczyźni zgodzili się na jej udział, lecz nigdy nie miała wystąpić przed publicznością, swoją obecność w trupie ograniczając jedynie do ich treningów. Ponadto, mogła uczestniczyć jedynie do dnia ślubu, a także groziło jej wykluczenie za nie bycie wystarczająco dobrą; koniec-końców gra wymagała nie tylko umiejętności, ale i dużych pokładów siły, z którą kobiety zwykle kojarzone nie były.
Przystała na te warunki, bo lepszych i tak by nie miała.
Spodziewała się, że początki będą trudne, lecz chyba pierwszy raz w życiu poczuła, że może czemuś rzeczywiście nie podołać. Była zaledwie dwunastoletnią dziewczyną pośród o parę lat starszych, silniejszych chłopców. Szczęśliwie, poza kilkoma wyjątkami, większość była do niej przyjaźnie nastawiona i dzielili się z nią wiedzą albo w przerwach powtarzali wspólnie trudniejsze fragmenty. Nieco paradoksalnie, poczucie rytmu wyrobiła w sobie znacznie szybciej niż siłę w rękach, dlatego przez prawie pół roku groziło jej wydalenie ze względu na niską wytrzymałość. Przez parę pierwszych tygodni po każdych zajęciach zakwasy wydawały się uniemożliwiać poruszanie ramionami, lecz nie poddawała się - chociażby po to, aby nie przyznać ojcu i mistrzowi racji.
1640 - 1642Miała zaledwie piętnaście lat, kiedy zadecydowano, że zostanie wydana za mąż za mającego już prawie czterdzieści lat wdowca. Ze względu na jej młody wiek, postanowiono, że ślub będzie miał miejsce dopiero za rok, a przez ten czas raz na parę dni była zapraszana przez narzeczonego na herbatę, podczas której mieli się lepiej poznawać na "neutralnym gruncie".
Nobu był człowiekiem bardzo uprzejmym i aż nad wyraz kulturalnym, co napełniło Meishō nadzieją, że przez resztę życia nie będzie musiała maskować śladów po uderzeniach. Bardzo często słyszała o agresywnych małżonkach, dlatego od dnia, w którym dowiedziała się o swoich zaręczynach, podchodziła do tematu sceptycznie. W pewnym momencie zapytał ją nawet o podejście do kobiecej samoobrony, a gdy usłyszał o jej zainteresowaniach z dzieciństwa, zaproponował, że zrobi z niej
onnę-mushę. Nobu wywodził się z klanu samurajskiego, który przez pokolenia uczestniczył w wielu bitwach, dlatego miał pewną słabość do kobiet dzierżących naginatę - w tej rodzinie większość matek potrafiła obronić swoje potomstwo i tego samego oczekiwał po swojej żonie nawet pomimo zmian w państwowej ideologii.
Jej ojcu nie wypadało odmówić przyszłemu małżonkowi jego córki, dlatego czym prędzej zorganizował dla niej naukę walki włócznią, aby w dzień ślubu mogła już pokazać się od oczekiwanej strony. Musiała jednak w tym celu zrezygnować z udziału w zespole bębniarzy.
Po ostatnich zajęciach, w których miała możliwość uczestniczyć, jeden z jej bliższych kolegów wyznał jej swoje uczucia. On także wywodził się z dobrego domu, lecz oferował jej po prostu wspólną ucieczkę od rodzin w celu życia tak, jak sami by sobie ułożyli. Jednak pomimo odwzajemnianych uczuć, odmówiła mu. Wychowana w obowiązku wobec klanu pozostała wierna narzeczonemu, z którym nie łączyły jej żadne uczucia.
Na niecałe trzy tygodnie przed ceremonią, zaręczyny zostały zerwane. Z niczyjej woli - Nobu zginął wskutek upadku z konia podczas jednej z rutynowych przejażdżek.
Los mężczyzny sam w sobie był dla Meishō obojętny; w końcu to nie uczucia stały za planowanym węzłem małżeńskim, a biznes i rozsądek. Co nie znaczyło, że nie było jej tej relacji szkoda - życie u jego boku wydawało się być przystępne, bo nie wydawał się być zaburzonym alkoholikiem, a w dodatku pozwolił (a nawet nakazał) jej nauczyć się posługiwania bronią.
Wiedziała, że w tym wypadku po prostu trafi w inne ręce, a to nasuwało od razu pytanie - jakie? Na ile będzie mogła pozwolić sobie jako dama kogoś innego?
Odpowiedź miała nadejść dość szybko.
Na pogrzeb nie jechali całą rodziną jednocześnie; Meishō udała się tam razem z rodzeństwem i przedstawicielami paru zaznajomionych familii. Kiedy zostali napadnięci przez bandytów, podebrała jednemu z walczących naginatę i stanęła w obronie bezbronnych razem z mężczyznami, którzy walki uczyli się od co najmniej dekady. Przypłaciła to utratą połowy palca, lecz w ogólnym rozliczeniu udało im się odeprzeć atak napastników, nie tracąc po swojej stronie żadnego człowieka.
Podczas, kiedy ona z pierwszego rzędu przyglądała się, jak ogień pochłaniał skrzynię z ciałem jej niedoszłego męża, za jej plecami już odbywał się przetarg na nowego partnera dla najstarszej córki Shibukawy.
Jeden z mężczyzn, którego uratowała podczas napadu, okazał się znać z przedstawicielami klanu Tokugawa i zaoferował jej ojcu nawiązanie owocnej relacji z krewnymi szoguna.
W ten sposób na chwilę przed swoimi siedemnastymi urodzinami, latem 1642 roku, tytułowano ją żoną Tokugawy Tomonoriego z gałęzi Owari.
1642 - 1644Pierwsze dwa lata spędzili niczym obcy sobie ludzie - którymi z resztą byli i nie wydawało się, aby miało się to zmienić. Tomonori zajmował się swoimi sprawami, a ona ogniskiem domowym. Sprzątała, gotowała, podawała herbatę, wszystko jak na przygotowywaną do tej roli od dzieciństwa żonę przystało. Nie zadawała także zbyt wielu pytań, jedynie raz na jakiś czas próbując zorientować się w planach i postępach małżonka na tyle, na ile chciał jej o tym mówić. Kiedy już czymś się dzielił, słuchała uważnie i próbowała wesprzeć nawet, gdy niewiele rozumiała - a tak właśnie zazwyczaj było.
Różnica wieku między nimi była znacznie mniejsza niż między nią a Nobu, ale atmosfera z jej perspektywy proporcjonalnie cięższa. Dlatego na rękę jej było, że mężczyzna raz po raz informował ją o swoim kolejnym wyjeździe, "bo sprawy szoguna". Pod jego nieobecność skąpiła sobie wygód, aby nie tracić czasu, który przeznaczała później na treningi walki naginatą lub grę na taiko.
Z początku zdarzało jej się patrzeć z zazdrością na innych mężczyzn. Szczególnie na początku swojego związku z Tokugawą nie potrafiła przeżyć jego kalectwa, dlatego w głębi siebie była niezadowolona, że to właśnie z nim zmuszona była się związać. Częścią jej powinności było urodzić mu dzieci, więc nieświadoma jeszcze historii jego wypadku obawiała się, że wisiała nad nim klątwa, która następnie przejdzie na ich potomstwo.
Nigdy nie powiedziała jednak nic głośno na ten temat, ani, tym bardziej, nie próbowała zainicjować żadnej głębszej interakcji z nikim innym. Z czasem zaakceptowała każdą wadę swojego męża, bo miała do wyboru to lub strofowanie się nimi do końca życia.
A prowadzone przez niego badania zaczynały wydawać się jej coraz bardziej intrygujące - jakkolwiek źle by to nie brzmiało, to ciekawiły ją najbardziej te potencjalnie najbardziej kontrowersyjne aspekty.
1644 - 1647Dwa lata dzielenia posiadłości poprawiły ich relacje do wystarczającego stopnia, aby Tomonori opowiedział jej dokładniej o swoich badaniach, a także o swoich wyjazdach "dla szoguna", które okazały się nie mieć nic wspólnego ani z nim, ani z - jak czasami podejrzewała - kochankami. "Po prostu" jej mąż udzielał się w Korpusie Zabójców Demonów i... zażyczył sobie tam także
jej obecności.
Oferta przyłączenia się do Korpusu Zabójców jako wsparcie dla Tokugawy, jego badań oraz kompanów podzielających nienawiść do demonów wydawała się zarówno słuszna, jak i nie do odrzucenia; przynajmniej dla niej, zgodnie z od dzieciństwa wpajanymi nawykami ślepo podążając wytyczaną przez mężczyznę ścieżką. W momencie poznania swoich przyszłych przełożonych wciąż niewiele wiedziała o funkcjonowaniu w garnizonie, dlatego świadoma swoich praktycznie wątpliwych umiejętności bojowych nie widziała dla siebie szansy na nic bardziej ambitnego niż droga kakushi; "zwykłego" pracownika pozbawionego broni ale wiernego korpusowi równie mocno, co ona szlachcicowi.
Z tego też powodu próby oddechów z jej perspektywy wydawały się formalnością, bo dlaczego techniki pozwalające na zabijanie demonów miałyby objawić się akurat u kogoś, kto na poważnie walczył jedynie raz, tracąc przy tym pół palca?
Ponieważ potrafiła posługiwać się naginatą, zaczęto od tych, do których tę mogłaby wykorzystywać. W pozostałe wątpiła tym bardziej, aż w końcu trzymane przez nią nichirin przybrało złoty kolor. Tym samym trafiła pod skrzydła Daisuke, który przyjął na siebie wyzwanie nauczenia jej nie tylko dzierżenia katany, ale i podstaw
iaijutsu, aby ze zwykłej opiekunki domu mogła stać się łowczynią demonów.
Filar wykazywał się wyjątkowym zrozumieniem dla uczennicy, dla której dzierżenie broni - chociaż w dzieciństwie wydawało się marzeniem - nie było drogą życia. A ona, motywowana zarówno własną zawziętością, jak i chęcią wywiązania się z obietnicy złożonej Tomonoriemu, poświęcała znaczną część wolnego czasu na kolejne treningi.
Tym sposobem po niecałych trzech latach uznano ją za gotową na końcowy egzamin. Sam jego przebieg nie był szczególnie odkrywczy, ponieważ standardowo wysłano ją na odnalezienie i dekapitowanie demona terroryzującego pobliską wieś. Pewność siebie niekoniecznie jej dopisywała, przez co z początku role były odwrócone i to przeciwnik gonił ją przez uliczki osiedla. Dopiero zapędzona w kozi róg, nakręcona adrenaliną, sięgnęła po broń. Bała się nie śmierci samej w sobie, ale niehonorowej klęski. Bała się zawieść męża, rodzinę i Filara. Być może to właśnie przez to podjęła się ostatniej próby utrzymania się przy życiu, jaką było użycie jednej z technik oddechu pioruna.
Walka trwała znacznie dłużej, niż by pomyślała. Na chwilę przed świtem głowa demona przetoczyła się po ziemi, lecz Meishō także nie była w stanie ustać o własnych siłach. Była ranna ciężko, ale nie śmiertelnie, dlatego na odebranie swojej własnej katany w zestawie z tantō była w stanie pójść już o własnych siłach.
1647 - 1654Leczenie i rekonwalescencja przebiegały sprawnie, tym bardziej, gdy czas w Yonezawie i tak spędzała głównie w obecności medyka z klanu Tokugawa; tym samym znajdując się pod całodobową opieką. Do czynnej służby wróciła więc niedługo później, lecz wbrew swojemu przekonaniu z dzieciństwa i treningów, wcale nie było jej łatwo przystosować się do nowej rzeczywistości. Prawie z każdego starcia wracała poobijana, z mniejszymi lub większymi ranami, dlatego medycy mieli z nią wiele roboty w tym okresie.
Wszechobecna bliskość śmierci sprawiła, że któregoś dnia Shibukawa odważyła się wreszcie otwarcie zażądać czegoś od Tomonoriego - ponieważ już od piętnastego roku życia jej byt był skoncentrowany na obowiązkach, zaczęła odnosić wrażenie, że zupełnie pominęli swoją młodość, a w jej sytuacji mogła zginąć jeszcze tego samego tygodnia. Tokugawa wciąż wydawał jej się obcy, dlatego zażyczyła sobie po prostu swobodnego, wspólnego wyjścia z dala od spraw Korpusu, badań i rozlewu krwi. Tym samym wreszcie udało jej się go poznać od innej strony niż spokrewnionego z szogunem naukowca.
Obecność medyka u boku nie przydawała się jedynie, kiedy doskwierały jej skutki braków umiejętności bojowych. To, co sama z początku uznała za zatrucie, a potem za jakąś śmiertelną zarazę przenoszoną demoniczną Sztuką Krwi, okazało się (co musiał uświadomić jej właśnie Tomonori, kiedy z płaczem zaczęła się dzielić wszystkimi wymyślonymi w międzyczasie teoriami) pierwszymi objawami ciąży. Przywykła już do myśli, że, być może nigdy nie mieli zostać obdarzeni potomstwem (co by się zgadzało z jej teorią odnośnie klątwy mającej nad mężczyzną wisieć), dlatego zupełnie nie brała takiej możliwości pod uwagę, ale z ulgą przyjęła. Zawieszono jej udział w walkach, dzięki czemu mogła spędzać cały wolny czas z Tokugawą, który zaczął stawać na rzęsach, aby wszystko przebiegło pomyślnie. Tym samym doczekali się pierworodnego syna w 1648 roku.
Zostanie matką z jednej strony napełniało ją spokojem związanym z wywiązania się z obowiązku, lecz z drugiej dawało bardzo silną motywację do walki o przetrwanie, zamiast dotychczasowego skłaniania się ku wizji honorowej śmierci na służbie. Wiele wysiłku włożyła w treningi podjęte przed powrotem, aby być lepiej przygotowaną i nie wracać do garnizonu poturbowana po każdej jednej walce. Tym samym nawet podczas starć na ulicach Edo na przełomach lat 1650 i 1651 udało jej się dekapitować kilku przeciwników, a samej wyjść jedynie z kilkoma zadrapaniami.
Nie dane jej było natomiast wykazać się w Kioto, gdzie poległo kilku jej bliskich znajomych, podczas, gdy sama wyczekiwała drugiego porodu, który miał miejsce właśnie późną jesienią 1651.
Mimo kolejnych wyczerpujących treningów przed ponownym powrotem do walk z demonami, a także praktycznego rozwoju w terenie i znacznego rozwinięcia ciała i ducha, Meishō nie była w żaden sposób przygotowana na atak demonów na Yonezawę. Szczęśliwie, synowie byli akurat w Edo, dlatego mogła w pełni oddać się zwalczaniu wrogów oraz ochronie męża - w końcu zwyczajowo powinni byli zginąć razem, a taki koniec na ten moment jej nie odpowiadał.
Co nie znaczyło, że to cokolwiek zmieniało w praktyce.
Jako dawna kandydatka na
onnę-mushę chciała walczyć ramię w ramię z Tokugawą, jednak będąc jednocześnie pełnosprawną użytkowniczką oddechu, czuła się wręcz zobowiązana do wzięcia na siebie więcej. Tym bardziej, że znała swoją sytuację wyśmienicie - bez męża i tak nic nie znaczyła, więc równie dobrze mogła zginąć razem z nim, albo, w lepszym wypadku, zamiast niego, żeby ich synowie nie zostali w pełni osieroceni.
Stawiając wszystko na jedną kartę rzuciła się na demona, nie weryfikując wcześniej jego siły ani umiejętności, bo jej jedynym celem było utrzymanie przy życiu Tokugawy. Ostatecznie udało jej się spowolnić przeciwnika wystarczająco, aby kolejny z Zabójców mógł go dobić, jednak samą Meishō napastnik przebił na wylot kataną zabraną leżącemu nieopodal nieboszczykowi. Chociaż sama była pewna, że w tym momencie kończyła się jej historia, dzięki szybkiej pomocy specjalistów po tygodniu niepewności jej stan zaczął się poprawiać, a Shibukawa powoli wracała do żywych.
Pełna rekonwalescencja zajęła jej kolejne pół roku, które spędziła głównie towarzysząc Tomonoriemu, gdy ten zarywał kolejne noce nad badaniami. W międzyczasie, szczególnie, gdy nie mogła trenować, asystowała mu przy leczeniu innych; dzięki nabytemu w ten sposób doświadczeniu po powrocie do aktywnego zwalczania demonów kilkukrotnie wspomogła siebie i swoich towarzyszy podczas oczekiwania na profesjonalną pomoc.
Jednakże zgoda na powrót do wysiłku fizycznego równała się z ponownym skokiem ambicji Shibukawy - o ile wcześniej nieco zlekceważyła konieczność osiągnięcia perfekcji w szermierce, spotkanie twarzą w twarz ze śmiercią ponownie rozbudziło w niej tę potrzebę. Tym sposobem jej umiejętności od czasu przeprowadzki do Tsurugi rozwinęły się na większą skalę niż odkąd dołączyła do Korpusu.