Przypominała egzotyczny okaz zagrożonego gatunku kwiatu. Delikatnego, a jednak w swój własny, niestety bierny, sposób także buntowniczego. Zwłaszcza teraz, gdy leżała przed nim całkowicie odkryta pozwalając, żeby po prostu ją podziwiał. Rumieniec na policzkach rozlał się różanym odcieniem po łabędziej szyi aż na szczupły dekolt. Patrzyła się jak urzeczona w jego tęczówki, gdy orzech spokojnym okiem fachowca oceniał jej nagie ciało. A przecież chciała być podziwianą. Nie miała sobą nic więcej do zaoferowania niż niezaprzeczalną urodę. I status.
- Nie patrz się tak - burknęła w końcu nie potrafiąc wytrzymać tego dziwnego napięcia, jakie w niej budował samym swoim spojrzeniem. Miała dziwną ochotę wetknąć mu pałeczki w gałki oczne, żeby więcej nie musieć się tak czuć. Niczym uwięzione zwierzę w klatce oglądane przez swojego właściciela. Było to w pewien sposób poniżające, czemu jednak przeczyły dreszcze przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa. Ciało ekscytowało się perspektywą należenia do kogoś innego; jak by kompletnie nie należało już do niej. Jak by było jego własnością. W końcu od zawsze pragnęła wolności. Nie więzienia. Więc czemu tak idealnie odnajdywała się w roli więźnia? Tak ją wychowano.
Wstrzymała na chwilę oddech, gdy odsłaniał przed nią kolejne skrawki swojego pięknie zbudowanego ciała. Nie mogła zaprzeczyć mu urody. Miała dziwną ochotę dotknąć każdego pojedynczego skrawka, żeby sprawdzić czy aby na pewno było prawdziwe. Hamuj, idiotko - skarciła się w myślach, bo przecież były to tak niedorzeczne pomysły. A jednak osiadły na jej umyśle i nie chciały zniknąć.
Jak się czuła?
- Taka rozepchnięta - wyznała szczerze cokolwiek miało to obrazować. Wtuliła czoło i nos w dół jego pleców. - Nie mam na nic siły - Miała ochotę wysmarkać się w jego skórę z tej całej niemocy i zmęczenia, ale jakoś się powstrzymała.
- Czy tak - zaczęła cicho. - Tak to sobie wymyśliłeś? - Nawiązała do ich wcześniejszej rozmowy, gdy przyznał, że ten wieczór miał wyglądać inaczej. Sama nie wiedziała czemu zapytała i czy rzeczywiście chciała wiedzieć. W tym momencie niewiele do niej docierało. Leżała między snem a jawą. Zawieszona i gotowa odpłynąć w każdym momencie.
Spodziewał się, że zostanie potępiony, że Retsu wyrzuci go ze swoich pokoi, obrzucając wyzwiskami i śląc jakieś z całą pewnością malownicze groźby, które miały go przekonać, że już nigdy, przenigdy nie pozwoli mu dotknąć się choćby końcówką kija od szczotki…
Wtedy jednak, zupełnie się tego nie spodziewając, poczuł jak Retsu dotyka jego pleców, przylegając do nich lekko. Odwrócił się do niej, a na jego twarzy wymalowane było lekkie zaskoczenie. Skórę miała ciepłą, choć pokrytą szybko tracącymi temperaturę kropelkami wilgoci. Orzechowe spojrzenie bardzo szybko dostrzegło też wszystkie te miejsca, w których męskie palce chwyciły za drobne ciało zbyt gwałtownie, umysł jednak nie był w stanie poczuć obrzydzenia do samego siebie, po raz pierwszy tej nocy uświadamiając sobie jedynie ciężar tych wszystkich wydarzeń, które miały miejsce. Zmęczenie napierało nań z każdej strony, w miarę, jak adrenalina opuszczała naczynia, odbierając mięśniom nadprzyrodzonych zdolności i pozostawiając je ze wspomnieniem trosk towarzyszących im od samego rana i nawarstwiających się w miarę trwania tego szczególnie obfitującego w wyzwania dnia.
Na moment ogarnęło go to dziwne uczucie nierealnej świadomości, że tak wiele zdarzyło się w ledwie jedną dobę.
Odpowiedź, która padła z jej ust, była zaskakująco spokojna, zdradzając, że i ona czuła przyjemne otępienie doprowadzonych do skrajności mięśni, które miały powoli zacząć odzyskiwać utracone siły.
Akizou przesunął wzrokiem po jej ślicznej buzi, na której wciąż było widać ślady po w większości wyschniętych już łzach. Na razie czuła zmęczenie, bo wszystko inne znieczulone było pokłosiem spełnienia. Z każdą mijającą godziną jej ciało miało zacząć przypominać sobie o cenie, którą musiało za to zapłacić i o tym, w jak nieznoszący sprzeciwu sposób egzekwował ją jej własny, pozbawiony skrupułów mąż.
Miała przypomnieć sobie, że był jej wrogiem?
Sama przecież powiedziała, że nigdy mu tego nie wybaczy.
- To normalne - odpowiedział tylko, siląc się aby jego głos odzyskał nieco swojego naturalnego spokoju, zmuszając go do przybrania tej profesjonalnej barwy, charakterystycznej dla medyka mówiącego o skutkach ubocznych. Przesunął palcami po jej twarzy, odgarniając mokre kosmki włosów z policzków, nie mogąc się jednak zmusić do tego, aby gest ten zawierał w sobie choćby kroplę prawdziwej czułości. Zupełnie jakby przy własnej żonie jakimś cudem został wyprany z umiejętności jej okazywania.
Czy tak to sobie wymyśliłeś?
Dłoń drgnęła, zanim nie schowała ostatniego kosmka za małe, kształtne ucho, a on pozwolił sobie na moment zawahania, bo nie był pewien, czy sam znał odpowiedź na to pytanie.
- W pewnym sensie - mruknął, czując przemożną potrzebę do poczucia czegoś więcej, jednak jego umysł wypierał wszystko to, co było wyraźniejsze od bezpiecznego otępienia. Zupełnie jakby obawiał się, że dziewczę w każdej chwili zdoła odzyskać rezon i w końcu uświadomi sobie, że zostało skrzywdzone, choć jej ciało jakimś pokrętnym i całkowicie sprzecznym z naturalnymi odruchami sposobem zdawało się obdarzyć go mimo wszystko pewnym zaufaniem.
- Dasz radę wstać? - spytał, odsuwając się nieco od niej i oferując pomocną dłoń do zasugerowanej czynności. W dalszej części jej pokoi przygotowana była ciepła kąpiel, której potrzebowało jej dość szybko tracące temperaturę ciało. Sam Akizou oddałby wiele, za możliwość oddania mięśni w ciepłe objęcia onsenu, a umysłu w przyjemny uścisk opium, musiał jednak najpierw dopilnować, aby służba Retsu, której jeszcze tej jednej nocy nie zdążył wymienić na swoją własną, nie zobaczyła jej w takim stanie.
Jeżeli przyjęła jego dłoń i spróbowała wstać, pozwolił jej na te próby tylko do momentu, w którym zdradziła pierwsze oznaki nadciągającego bólu, który pojawić miał się prędzej czy później. Wtedy też powstrzymałby ją gestem, objął się kobiecym ramieniem za szyję i sam ostrożnie podniósł ją z łózka.
Pozostawiając za sobą wilgotną, zaplamioną szkarłatem pościel, zaniósł ją bez słowa do dalszych części pokoi, aż nie dotarli do prywatnej łaźni z niewielkim basenem, z którego unosiły się kłęby pary. Był w zupełności wystarczający dla jednej osoby, dwie również mieściły się w nim bez większego problemu.
Akizou wszedł do wody z Retsu na rękach, powoli zanurzając ich ciała, pozwalając by mrowiące ciepło rozlało się po skórze w przyjemnym rozluźnieniu. Posadził dziewczę na stopniu, wyplątując się z jej objęć i bez spoglądania w tę nieznośnie urodziwą parę dużych, mahoniowych tęczówek, sięgnął po gąbkę. Klękając między jej nogami sięgnął po jedną jej dłoń i zaczął zmywać z ramienia pozostałości po wydarzeniach tej nocy.
Jego ruchy były dalekie delikatnym, wyuczonym ruchom służby, która normalnie się tym zajmowała, bardziej przywodząc na myśl medyka, który pielęgnował zranione ciało, skupiając się na każdym jego skrawku.
Milczał, obawiał się bowiem, że jego głos okaże się oschły, a słowa nieczułe, pozwalając by to gąbka zmyła większość z jego grzechów, pozostawiając jedynie te ślady na bladej skórze, które miały wymagać czasu, aby się zagoić.
To normalne.
Nic nie odpowiedziała, mógł jednak poczuć na własnych plecach ledwie wyczuwalne skinienie jej głowy. W innych okolicznościach, w innym czasie pewnie posiliłaby się na jakieś uszczypliwości. Pewnie zapytałaby go skąd mógł wiedzieć, albo czy on też tak właśnie się teraz czuł. Może nawet by go wyśmiała. Teraz jednak nie miała siły się kłócić. Nie miała też na nic ochoty. Była w pewnym stopniu błogo spełniona i niczego jej nie było trzeba. Z drugiej strony było to niepokojące zważając na stan jej ciała, ból, pot, lepkość i zmęczenie. Fakt, że niczego nie chciała powinien być alarmujący. Zdała sobie sprawę, że mogłaby teraz umrzeć. Nie byłaby to wcale taka zła obca. Chyba bała się jeszcze bardziej co miały przynieść jej kolejne dni, tygodnie. Traciła nadzieję na wolność, na własne życie. Wiedziała, że każdy kolejny dzień przyniesie jej tylko rozczarowanie i samotność. Teraz, gdy jej mąż już spróbował tego co mu się należało, pewnie powróci do swoich pokoi, do swoich kochanek. Tak było lepiej. Bezpieczniej. Mieszało się ulgą i jednocześnie poczuciem straty i zazdrości. Nie rozumiała sama siebie.
Nie dało się skrzywdzić kogoś, kto nie miał własnej woli; kogo ciało należało do kogoś innego. Jej właścicielem był teraz gospodarz tego domu, więc teraz to on decydował o wszystkim. Tak wpajano jej od dziecka. Urodziła się, żeby mąż mógł robić z nią wszystko. I nikomu nie było jej szkoda. Tak wyglądało życie młodej szlachcianki z bogatego domu. W ich oczach powinna była być mu teraz wdzięczna.
Spróbowała się podnieść. Szło jej raczej mozolnie. Kiedy tylko policzek uniósł się z miękkiej pościeli od razu zakręciło jej się w głowie. Akizou chyba również to wyczuł, bo nim się zorientowała trzymał ją na rękach. Nie miała siły wykłócać się, że mogłaby pójść sama. Po prostu nie mogła, nie dałaby rady. Jej nogi dyndały bezwładnie, głowa oparła się o jego ramię. Nie przeszkadzało jej, że nie miała ubrań. Nic jej już nie przeszkadzało. Przymknęła na chwilę powieki próbując zregenerować jakąś część utraconych sił. Ocknęła się dopiero, gdy ciepła woda obmyła jej ciało. Syknęła czując pieczenie. Zaraz potem przyszła też ulga. Nieświadomie westchnęła. Siedzenie w pionie wymagało od niej zbyt wiele, więc oparła się o schodek plecami. Uchyliła niepewnie powieki lustrując idealne ciało swojego męża. Krytycznie zdała sobie sprawę, że gdy ona ledwo oddychała, on wydawał się niewzruszony. Wyglądał jak by nic się nie stało. Do niczego nie zaszło. Fala obrzydzenia zalała jej żołądek aż lekko ją zemdliło. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, kiedy dla niej wydarzyło się tak wiele.
Posłusznie oddała się w jego sprawne dłonie. Nie ruszała się pozwalając, żeby dotykał po kolei każdej części jej ciała. Nie broniła się, ani nie protestowała. Było to nawet miłe. Całkiem przyjemne. Z każdym umytym skrawkiem ciała robiło jej się lżej. Jak by nie tylko on zmywał właśnie swoje zbrodnie. W końcu stworzyli tego potwora wspólnie, nawet jeśli to Akizou miał nosić jego brzemię. Jego zachowanie było tak bardzo inne od tego jak zachowywał się wcześniej. Delikatnie i opiekuńczo, nawet jeśli wyglądał przy tym na nieszczęśliwego. W końcu zajmowanie się nią nie było jego zadaniem. Miał od tego ludzi, więc czemu się trudził?
- Czemu nie zawołasz służby? - Zapytała smętnie śledząc każdy jego ruch. Każdy napinający się mięsień, każde jedno pracujące ścięgno. Jej wielkie odrobinę zaciekawione, głównie wciąż zamglone tęczówki wpatrywały się w niego uporczywie, jak by próbując zwrócić na siebie jego uwagę. - Nie musisz tego robić - przypomniała mu, bo wydawało jej się, że zapomniał. Wyglądał jak by coś go bolało, jak by zjadł coś starego i miał niestrawność. Aż prawie zaczynała mu współczuć, co było kompletną abstrakcją. - Poradzę sobie - dodała puste kłamstwo, w które żadne nie uwierzyło. Chyba mówiła bardziej do siebie niż do niego. Próbując odbudować utraconą tej nocy dumę i pewność siebie. Mówiła za wiele i niepotrzebnie. W końcu zdała sobie z tego sprawę milknąc ponownie.
Wielkie oczy jak u szczeniaka wciąż śledziły jego ruchy w końcu spoglądając na swoje ubrudzone uda. Woda nie dała rady zmyć wszystkiego za pierwszym razem. Sięgnęła w dół powoli, z widocznym wysiłkiem przejeżdżając palcami po poplamionej powierzchni. Roztarła w dłoni dziwną mieszankę krwi, zgadywała swojej własnej, i jeszcze jakiejś mazi. Nie myśląc za wiele wytarła palce w skórę jego ramienia, w którym trzymał gąbkę. - To twoje? - Zapytała głupkowato zanim zdążyła przetrawić wszystkie możliwe odpowiedzi. Dłoń szybko chwyciła się jego ręki, kiedy ponownie zakręciło jej się w głowie. Może to przez parę wodną, przez wilgoć i gorąc. Może przez wszystkie doznania, może ze zmęczenia. Pewnie dramatyzowała. Nic takiego przecież się nie stało, wystarczyło spojrzeć na Akizou. To wszystko było normalne. Przechyliła się niebezpiecznie do przodu opadając na niego czołem. Uchyliła usta, żeby mu powiedzieć, że było jej słabo. Żaden dźwięk jednak nie opuścił jej krtani. Mroczki zatańczyły jej przed oczami. Oddech nieco się spłycił.
Dowodem na słabość Retsu była jej całkowita bierność, gdy bez słowa sprzeciwu pozwoliła się zanieść do kąpieli, niezdolna choćby do tego symbolicznego oporu. Wolał nie zastanawiać się jakie emocje wywoływał w nim samym stan dziewczęcia, w obawie przed tym, cóż za odpowiedź znalazłby na dnie świadomości i jak pokrętnie mroczna byłaby satysfakcja oplatająca myśli i wyciskająca z nich resztki wyrzutów sumienia.
Gąbka w jego dłoniach skrupulatnie oczyszczała delikatną skórę Retsu, kawałek po kawałku, a jedynym dźwiękiem, który im towarzyszył, były uderzenia kropli wpadających do wody, za każdym razem gdy wyciskał z niej nadmiar wilgoci. Nawet jednak ta prosta czynność nie była w stanie wystarczająco skutecznie zahipnotyzować go, by pozbyć się z umysłu poczucia dziwnego ciężaru, który najwyraźniej odbijał się w jego spojrzeniu.
Jakże mogłoby to umknąć jej uwadze? Jakimś cudem dostrzegała tak drobne szczegóły wyraźniej, niż ktokolwiek inny? Być może tego właśnie uczono przykładnych żon - aby widziały nawet to, co usilnie próbowano przed nimi ukryć.
Czemu nie zawołasz służby?
Głos Retsu był słaby, niezdolny do przerwania ruchów Akizou, który nawet na nią nie spojrzał, świadom, że ona sama śledziła jego każdy ruch. Napięte mięśnie twarzy poruszyły się pod skórą na policzkach, żeby w końcu wymusić na sobie względne rozluźnienie, gdy Retsu znów zamilkła, poddając się słabości.
- Wolałabyś żebym zawołał służbę? - Zachrypnięty głos był pusty, ledwie zdolny do tego, aby nadać sobie modulacji potrzebnej do zmiany stwierdzenia w pytanie, w efekcie czego z ust Akizou wyszło coś pomiędzy jednym, a drugim.
Dopiero wtedy pomyślał, że chyba wcale nie chciał usłyszeć wypowiadanej na głos odpowiedzi. Czego oczekiwał?
Potwierdzenia, które dowodziłoby, że po tej nocy czuła jedynie ból i upokorzenie? Być może nawet nienawiść?
Czy zaprzeczenia, bo jego manipulacje jakimś cudem zdołały wypaczyć resztki jej woli?
Żaden scenariusz nie był przecież godny pochwały, w obu niezmiennie grał bowiem rolę potwora.
Poruszyła się powoli, a każdy mięsień napinający się pod bladą skórą zdradzał Akizou objawy bólu i zesztywnienia. Nawet jeżeli chciałby poczuć obrzydzenie do samego siebie, w jego piersi pozostawała dziwna pustka. Otępienie, uniemożliwiające poczucie czegokolwiek więcej. Zupełnie jakby wcale nie był prawdziwą osobą, a jedynie zamienił się w posąg przedstawiający samego siebie.
Kiedy to się wydarzyło? W ciągu ostatnich miesięcy, czy może jeszcze lata temu?
Nie był w stanie powiedzieć.
Gdy Retsu w pewnym momencie wytarła o niego swoje palce, ubrudzone mieszkanką wszystkich pozostałości po tej nocy, Akizou w końcu spojrzał na nią ze zrezygnowaniem, a gest ten zakrawał o opiekuńczo-karcący wydźwięk.
- Retsu… - zaczął, jakby chciał ją upomnieć żeby się z nim nie zgrywała, wtedy jednak poczuł, jak dziewczę chwyta się mocniej jego ramienia i zatacza lekko. Wypuścił gąbkę i chwycił ją w ramiona, gdy jej czoło lekko opadło na jego pierś. Sięgnął dłonią do jej policzka i uniósł drobną twarz ku sobie, spoglądając wprost na z wolna tracące pełne pole widzenia, mahoniowe oczy. Przeklął w myślach i bez słowa wyciągnął ją z wody.
Nawet mokra pozostawała na tyle lekka, że bez trudu zawinął jej ciało w ciepły ręcznik i zaniósł z powrotem do sypialni. Powstrzymał w sobie wyrobiony nawyk do medycznej czystości i tę ochotę do zerwania z materaca zabrudzonych pościeli, ślady po ich wspólnej nocy zakrywając jedynie świeżym materiałem. Był to ten dowód, który służba musiała zobaczyć na własne oczy, jeżeli nie chciał później zmagać się z jakimikolwiek plotkami na temat nocy poślubnej, które bardzo szybko nakarmiłyby arystokrację, a jemu samemu mogłyby niepotrzebnie utrudnić życie. Chłodna kalkulacja, którą jego umysł wykonał w przeciągu dwóch kroków, które dzieliły go od łóżka, zanim nie położył na nim Retsu i przysiadł obok niej, zakrywając czystą pościelą. Wierzch dłoni przyłożył do jej chłodnego czoła, przez krótki moment walcząc z samym sobą, aż w końcu nie zmusił się do oderwania od niej i wstania.
- Zawołam kogoś - zadecydował, wiedząc, że nie mógł zostawić jej samej. Nie w takim stanie. Sięgnął po czysty ręcznik, leżący niedaleko łóżka i owinął się nim nisko na biodrach po czym odwrócił w stronę drzwi, pozwalając na jedynie krótkie zawahanie. Zaraz jednak przełknął niewypowiedziane pożegnanie i ruszył w stronę wyjścia.
Służba czekała posłusznie po drugiej stronie. Były to dwie kobiety, nieznane mu, zapewne przesłane przez starą Date. Zmierzył je chłodnym spojrzeniem, gdy podskoczyły z zaskoczenia na widok jego nagiego torsu. Bez słowa pozostawił za sobą otwarte drzwi, a gdy służki pospiesznie weszły do pokoju spojrzał ponad ich głowami ostatni raz na Retsu pozostawioną w łóżku.
Co będzie czuła, gdy zobaczy go następnym razem? Niechęć? Odrazę?
Pozwolił żeby jego świadomość zaakceptowała taką możliwość, było to bowiem łatwiejsze, niż zidentyfikowanie cóż takiego mógłby poczuć on sam w odpowiedzi.
z/t x 2
Nie możesz odpowiadać w tematach