Nie sądziła że ten wieczór się tak zacznie.. pechowo. Do wioski miała kilka godzin marszu, ale gdy pojawił się ON, nie została spłoszona w las, z dala od głównego traktu. Nawet już nie wiedziała gdzie była i w obecnej sytuacji nie miało to żadnego znaczenia. Przecież nie wszystkie demony są złe, ale ten za nią do dobrych nie należał. Czy to zmęczenie wynikające z długiego (jak na jej możliwości) pościgu, głodu, ogólnego zmęczenia ciała po całym prawie dniu wędrówki.. powodów mogło być wiele a mogły się też na siebie nakładać i efektem końcowym było potknięcie się o korzeń drzewa, którego nie zauważyła. Pisk towarzyszący utracie równowagi i uderzenie ciała o ubitą ziemię z jęknięciem bólu. - Teraz jesteś moja! - usłyszała za plecami. - Obiecuję że nie będę delikatny.. mój mały śnieżny króliczku.. - dodał rzucając się w kierunku leżącej na ziemi dziewczyny, niczym zdziczała bestia, którą właściwie był świeży bękart Muzana. Czy to miał być koniec jej dość krótkiego życia? Czy los nie miał dla niej już nic w zanadrzu? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań już w następnym odcinku! Zostańcie z nami!
Some say in ice.
Sōsetsu w idealnie wykalkulowanym wręcz momencie wyskoczył z krzaków prosto na demona. Uderzając mieczem w kończynę, faktycznie zwrócił na siebie uwagę demona. - Kim ty kurwa jes.. khaaa..! - potwór nie był w stanie skończyć pytania bo cios zadany w jego bok skutecznie mu w tym przerwał, spychając go z dala od jego wybranej ofiary. Zabójca zwinnie wylądował na ziemi i strategicznie ustawił się między demonem a leżącą na ziemi białowłosą dziewczyną.
"Jesteś cała? Zostań za mną, osłonię Cię, pomogę Ci"
Dopiero jego słowa sprawiły że obróciła lekko głowę w bok zerkając przez lewe ramię na stojącego do niej teraz plecami młodzieńca. Szmaragdowe ślepko starała się wyłapać coś więcej. - Kim ty.. - widząc w dłoni miecz o kolorowym ostrzu zaparł jej dech w piersi na chwilę. - .. jesteś zabójca.. - dopiero po chwili się skapnęła że nie odpowiedziała na jego słowa. - ..j.. jestem cała.. dziękuję.. - dodała podnosząc się nieco z pozycji leżącej na klęczki. - Uważaj proszę.. jest szybki.. - dodała z troską w głosie, przykładając splecione dłonie do piersi, patrząc na sytuację malującą się przed jej oczami. - A ty gdzie się wpierdalasz?! - warknął bękart Muzana. - Nie widzisz że zajęty byłem moim małym śnieżnym króliczkiem?! Może kurwa z grzeczności byś poczekał na swoją kolej.. CO?!?!?! - zaczął się wydzierać w kierunku zabójcy. Pazury na dłoni demona wydłużyły się o dobre 20 cm, gdy staną w niechlujnej pozycji do ataku, posiadającej pełno luk do ataku. - Albo.. najpierw ciebie zeżrę a ją zostawię sobie na podwieczorek! To jest myśl! Jestem genialny! - po tych słowach rzucił się w kierunku błękitnowłosego chłopaka, ciskając dłonią na wysokości jego piersi w celu przebicia jego serca.
Some say in ice.
"..I jestem tutaj po to, by zabić demona."
- Nie chwal nocy przed świtem! - roześmiał się, szczerząc kły w kierunku swojej najnowszej przeszkody. Nie podobało mu się to że musiał walczyć z uzbrojonym zabójcą demonów. Nie podobało mu się że nie mógł po prostu sobie wziąć tego co uznał za swoje! Kim mógł być za życia? Tchórzem z nożem ukrytym w kieszeni, ale teraz jak został demonem to przecież miał regenerację i wszystkie te cuda i bajery stawiające go na szczycie łańcucha pokarmowego! Tak było, nie okłamywał sam siebie przecież. Ale to ostrze.. o nienaturalnej barwie z jakiegoś powodu sprawiało że włosy się mu jeżyły na skórze. Potrzebował więc chwili, na to co szykował na zabójcę demonów. Pozbędzie się go a potem będzie go czekać nagroda! Wspaniała nagroda w postaci miękkiego, soczystego mięsa marechi!
"Spróbuj tylko"
Skok na zabójcę i celowanie w serce wydawało mu się słuszne! Prostsze metody uśmiercenia nie przyszły mi do głowy, zapomniał jak kruche było ludzkie ciało. A może to niedocenienie przeciwnika miało zapoczątkować jego klęskę tej nocy? Widząc jak białowłosa wychyla się lekko w bok zza zasłaniającego ją młodzieńca z mieczem i te jej złote ślepie wpatrujące się w demona. To też mógł być powód dla którego bestia chciała pozbyć się Sōsetsu jak najszybciej.
Doskakując do zabójcy cisnął w niego łapskiem, ale szybki refleks chłopaka, sprawił że ostrze poszybowało w górę wrzynając się w kończynę i tylko gwałtowny ruch sprawił że ręka nie została odcięta a jedynie przecięta w takim stopniu że obie jej części rozeszły się na pół. Wtrącony ze swojego momentum ataku demon dostrzegł kątem oka nichirin nad głową i w ostatniej chwili odchylił się głową w tył. Ostrze ścięło kilka centymetrów czarnych włosów w procesie. Wtedy paszcza demona się rozwarła a z jej wnętrza wystrzelił długi cienki jęzor dopadając ciała chłopaka. Przedzierając się przez materiał yukaty. Błękitno włosy poczuł ukłucie tuż pod prawym obojczykiem. Przeszywający całe ciało ból sprawił że stracił cenne sekundy a demon wycofał język, wciągając go z powrotem do ust poza końcówką, która zwisała z jego dolnej wargi. Wtedy też Sōsetsu dostrzegł że jego końcówka przypomina kolec. Nie czekając na kolejne pociągnięcie miecza, bestia odskoczyła szybko w tył, łapiąc się za rozciętą w pół rękę aż po łokieć. Ściskając ze soną obie części zaczął regenerować kończynę. A zabójca? Ten poczuł nieprzyjemny ból promieniujący z miejsca ukłucia i powoli towarzysząca mu przy tym mrowienie tego miejsca. Demon się wyszczerzył z zadowoleniem.
Some say in ice.
Yukino słysząc o truciźnie, poruszyła się w stronę chłopaka z troską na twarzy, ale słowa błękitno włosego ją zatrzymały w dalszym ruchu.
"Nic mi nie jest, nie martw się..."
- ..ale.. - szepnęła tak cicho że prawie niesłyszalnie, ale dla Sōsetsu to jedno słowo było tak wyraźne jakby wyraźny szept był wypowiadany tuż przy jego uchu.
"Zaraz będzie po wszystkim."
Dziewczyna splotła ze sobą dłonie, dociskając je do piersi. Skinęła lekko głową na jego słowa, patrząc na plecy zabójcy którego miała przed sobą. Wolałaby sama umrzeć niż pozwolić żeby ktoś stracił przez nią życie. To było nie sprawiedliwe! - Proszę.. nie umieraj.. - szepnęła cichym głosikiem. Wolała żeby żaden z nich nie musiał umierać, ale ten demon nie różnił się niczym od prawdziwych złych bestii, ba był gorszy bo zabijał bardziej dla zabawy a nie tylko dla przetrwania jak zwierzęta miały w naturze. I gdyby demon nie był tak strasznie pewny swojego zwycięstwa, to może ta noc nie byłaby jego ostatnią. Może dostrzegłby to jak oddech Sōsetsu się nagle zmienił. Używając jednej z podstawowych technik oddechu spowalniając rozprzestrzenianie się szybko działającej trucizny po ciele na tyle aby móc wykonać swój popisowy atak z użyciem formy oddechu.
"San no kata: Ryūryū Mai"
Było ostatnimi słowami jakie usłyszał demon. Po wystrzeleniu do przodu, obracając się niczym wprawny tancerz na scenie pełnej przeszkód. Nabierając co raz to większej szybkości z każdym postawionym krokiem po ubitej ziemi. Odbijające blask księżyca ostrze nichirin pokryło się wodą a Zabójca doskakując do swojego przeciwnika zamachnął się pierwszy raz ostrzem i tylko fart pozwolił mu zachować łeb na karku na parę sekund więcej. Cisnął pazurami od boku z myślą że oszukał przeznaczenie po raz kolejny.. gdy nagle perspektywa demona się zmieniła. - .. Obrócił się?! - warknął zaskoczony spoglądając na Sōsetsu do góry nogami. Spojrzenie sunęło po stojącym w miejscu chłopaku. Widział szkarłat na jego prawym ramieniu po czterech szponach, ostrze nichirin ociekające krwią.. oczy demona się rozwarły bardziej gdy dostrzegł kątem drugiego oka zwalające się z hukiem na ziemię własne ciało a po chwili je go głowa opadła jakieś 2 metry dalej. - .. ty.. TY SKURWIELU! - wydarł się, rzucając nerwowo spojrzeniem w poszukiwaniu dziewczyny. Dostrzegając ją po chwili swoim jednym z otwartego pyska wystrzelił długi jęzor w stronę Marechi ale nim dosięgnął celu, miecz zabójcy przeciął go w ostatniej chwili.
Yukino tylko zdołała pisnąć zaskoczona, widząc jak demon ostatkiem sił próbuje dorwać się do swojej ofiary. Ten pisk właśnie sprawił że ręka zabójcy zadziałała instynktownie odcinając na koniec język paskudztwa. Forma oddechy wprowadzająca ciało chłopaka przyspieszyła nieco efekty trucizny a adrenalina buzująca w jego ciele zamaskowała je na ten jeden moment. Teraz gdy już było po wszystkim, dopiero poczuł jak ciężkie było jego ciało, jak nieznośna była temperatura, która zdawała się wciąż rosnąć. I nim się zorientował poczuł jak coś do niego się przykleiło, obejmując go. Jeśli spojrzał w tą stronę, dostrzegł rozmazującą się twarz, biel i odrobinę złotej barwy. Dotyk zimnej dłoni na jego czole był teraz najcudowniejszym uczuciem na świecie. - Nie umieraj.. nie możesz.. zabójco.. - wiedział czyj to był głos. Wiedział że mu się udało, że zabił demona i uratował niewiastę! Czy będą o nim krążyć opowieści jak to dzielny zabójca wody oddał swoje życie dla jednej, małej marechi?
Some say in ice.
Nerwowo się rozglądając, nie pamiętała skąd przybiegła i dokąd powinna dalej ruszać. Przycisnęła więc biedaka bardziej do piersi i już miała się rozpłakać kiedy przypomniała sobie słowa Yonhatsu, leciwej już kobiety, którą przygarnęła ją może z dwa miesiące temu pod swoje skrzydła. Czegoś ją przecież przez ten czas nauczyła. - Co zrobić.. co zrobić? Gorączka.. muszę zbić gorączkę.. nie.. trucizna.. najpierw trucizna.. - mamrotała do siebie spanikowana i położyła chłopaka na ziemi. Miał tylko dwie rany, zadrapanie na ramieniu i nieco krwi zabarwiało yukatę w okolicy obojczyka. Mocując się z jego ubraniem nieco, rozsunęła tkaninę aby przyjrzeć się ranie. Przełknęła ślinę, patrząc na krwawiącą ranę i pochyliła się. Przycisnęła usta miejsca, gdzie wbił się ostry szpikulec i zassała nieco krwi skażonej trucizną, uciskając miejsca na ciele w pewnej odległości od rany. Oczywiście wypluwając zawartość ust powtarzając proces kilkukrotnie nie wiedząc czy to wystarczy żeby przeżył. Potrzebowali schronienia. Objęła Sōsetsu w pasie i zaczęła go ciągnąć po ziemi, bo najzwyczajniej w świecie był dla niej za ciężki żeby go przewiesić przez bark. Rozglądając się na boki, szukała jakiegoś lepszego miejsca, jakiejś kryjówki gdzie mogli się schować przez resztę nocy. Jej spojrzenie dostrzegło jakieś skalne tereny i ku chwale nawet jakieś zagłębienie w ścianie się znalazło. Gdy już go tam dociągnęła solidnie zmachana, pobiegła w las. Ta okolica zdawała się trochę znajoma, udało jej się znaleźć strumyk, więc oderwała kawałek suchej kory jednego z pobliskich drzew, która posłużyła jej za prowizoryczne, bardzo płaskie naczynie w którym mogła przetransportować nieco wody do rannego.
Rozerwała swój rękaw z pomocą jego miecza chłopaka i pocięła go na kawałki. Jeden zmoczyła w wodzie ze strumyka i położyła na czoło. Pozostałe paski używał do opatrzenia mu ramienia. W między czasie pobiegła po chrust i przy zabójcy znalazła przybory do rozpalenia ognia, które też użyła żeby odstraszyć dziką zwierzynę i zapewnić nieco ciepła zimną nocą. Po czym wróciła do strumienia po świeżą wodę, zmieniając okłady zabójcy, chcąc zbić jakoś temperaturę, ale miała wrażenie że to nie pomaga za bardzo.
Kolejna runda nad strumykiem po kolejną porcję wody, gdzie dziewczyna potrzebowała przepłukać sobie buzię. Zza materiału swojej yukaty wyjęła woreczek z paroma kwiatami wisterii, które dostała od jakiegoś młodego chłopaka, którego spotkała w miasteczku z którego wracała. - A może.. - szepnęła. Ze strumyka wyciągnęła dwa nieco bardziej spłaszczone kamyki, jeden większy, drugi mniejszy i schowała za pas. Nabrała wody i ruszyła w stronę kryjówki, rozglądając się uważnie za jakimiś roślinami, które mogła już poznać. Udało się znaleźć coś co powinno pomóc przy gorączce, niczym manna z nieba.
W jaskini siedziała i rozcierała z pomocą dwóch kamyków znalezioną roślinę wraz z paroma kwiatkami wisterii, mieszając je ze sobą odrobiną śliny. Wtarła to co przygotowała w ranę chłopaka pod obojczykiem. Usiadła pod ścianą, przy ognisku i układając sobie jego głowę na swoich udach, zmieniła po raz kolejny raz zimny okład. - Kładąc zimne od wody dłonie na jego torsie i policzku, co jakiś czas sprawdzając czy musi zmienić okład na czole. Mamrotanie zabójcy po jakimś czasie ustało i oddech zdawał się uspokoić, co powinno być dobrym znakiem.
Some say in ice.
Nie miała przy sobie kompletnie nic! Cały kosz z zakupionymi przez nią produktami w mieście został zniszczony gdy demon się na nią rzucił ze szponami, zmuszając ją do ucieczki. "Yohatsu-sama będzie zła.. ale.. to nie ważne.. odpracuję to wszystko.." pomyślała żałując że nie ma nic czym mogłaby go chociaż okryć gdy zaczął drżeć. - Przepraszam.. że nie mogę zrobić nic więcej.. niż to.. - przetarła dłonią zbierające się w oczach łzy. Czuła się taka bezsilna teraz. Przysunęła się bliżej rozpalonego ogniska, podciągając nieco bardziej chłopaka, obejmując go żeby jakoś go ogrzać. Przynajmniej cześć jego ciała była oparta o nią, więc to ona zebrała cały chłód z podłoża za niego. A jego rozpalone od gorączki ciało w jakimś stopniu ją ogrzewało, gdy tak go tuliła do siebie, więc nie mogła narzekać na zimno.
Spojrzała w kierunku nieba, nie wiedziała ile już czasu minęło, ale nie zapowiadało się na szybkie nadejście dnia. Miała tylko nadzieję że nic złego już im się nie przytrafi tej nocy. Dostrzegając że woda do zmiany okładu się skończyła, wysunęła się spod zabójcy i ruszyła biegiem w kierunku strumienia, któryś już raz znała drogę na pamięć. Musiała się spieszyć, nie chciała zostawiać go w takim stanie samego. Kiedy wróciła leżał tak, jak go zostawiła. - Wybacz.. że kazałam ci czekać.. - powiedziała szeptem, wracając do niego i sprawdzając najpierw jak wygląda rana pod obojczykiem. Wszystko zapowiadało się na to że może wyjść z tego cało. Odetchnęła z ulgą przykładając dłoń do jego czoła. Dłonie miała zmarznięte i pomimo ulgi na jego twarzy, gdy go dotykała, ciężko było sprawdzić czy udało jej się zbić nieco tą paskudną gorączkę. Ale to co robiła do tej pory, musiało przynosić pozytywne efekty, już tak nie majaczył jak wcześniej.
Usadowiła się ponownie tak żeby jemu było wygodnie i położyła świeży okład na jego czoło, obserwując go cały czas pomimo zmęczenia, starała się zachować przytomność. Syknięcie z bólu sprawiło że się wzdrygnęła, nie wiedząc czy to z jej winy było czy nie. Ale złapała go w ostatniej chwili za dłoń, którą chciał się złapać za ranne ramię. Opatrunek był prowizoryczny i nie chciała żeby go w tym stanie naruszył. Widząc jak otworzył oczy aż wstrzymała oddech na chwilę.
"Czy ja umarłem? Ty… jesteś duchem?"
Odetchnęła z ulgą słysząc jego cichy głos. Opuszki lewej dłoni zabójcy musnęły skórę na policzku a po chwili poczuł jak oparła się o jego wyciągniętą w jej stronę dłoń. - Żyjesz.. - sięgnęła swoją lewą dłonią do jego i uśmiechnęła się ciepło, czując jak z radości powoli zbierają się jej w oczkach łzy. - Ale zostałeś ciężko ranny.. Opatrzyłam cię na tyle na ile potrafiłam.. najgorsze chyba za nami.. - zdjęła mu z czoła wilgotny kawałek swojej yukaty i pochyliła się opierając swoje czoło o jego. - Temperatura też powoli schodzi.. tak się cieszę.. - dodała odchylając się od niego i sięgnęła tkaniną, aby zmoczyć ją w odrobinie wody, która jej została. Położyła na powrót szmatkę na jego czoło. - Jak się czujesz.. bardzo cię boli? - spytała z troską w głosie. Nie miała nic przeciwko że tak na niej leżał, w końcu był ranny i potrzebował teraz opieki. A też podejrzewała ze walka z trucizną wyciągnęła z niego większość energii.
Some say in ice.
"Tak, boli… Ja… czekaj… jesteś marechi?"
Skinęła powoli głową na ostatnie dwa słowa. - Niestety.. - szepnęła z żalem w głosie ale po chwili uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. -.. ale dzięki Tobie nic mi nie zrobił.. nie mam ani draśnięcia na ciele.. za co bardzo jestem Ci wdzięczna.. - przyznała z radością w głosie. Dostrzegając jak zabójca próbuje się podnieść, chciała go powstrzymać ale jego ciało samo odmówiło posłuszeństwa i jak poderwał się na chwilę tak równie szybko wrócił na nią. - Rana na ramieniu nie jest na szczęście zbyt głęboka, ale będziesz musiał oszczędzać rękę przez jakiś czas, wtedy szybciej się zagoi.. - powiedziała nieco ciszej i poprawiła prowizoryczny opatrunek na jego ręce. - Więc proszę nie forsuj się niepotrzebnie.. - dodała po chwili, gdy zauważyła że trochę rozluźnił spięte ciało, leżąc tak jak wcześniej.
"Przepraszam…"
- Nie przepraszaj.. nie mam nic przeciwko.. - z tymi słowami sięgnęła dłonią do błękitnych włosów, delikatnie je przeczesując i poprawiając okład na czole, który lekko się zsunął podczas próby wstania młodzieńca. Cieszyła się że odzyskał przytomność, ale wiedziała że potrzebował snu żeby jego ciało nabrało sił, które straciło na walce z trucizną.
"..powiedz mi proszę co się stało, pamiętam tylko jak przez mgłę. "
Nie była jakoś specjalnie zaskoczona tą prośbą. Za to moment w którym odwrócił wzrok, lekko drgnęła zdając sobie z powodu dla którego tak się zachował i zamknęła prawe oko, chowając złotej barwy tęczówkę. - ano.. nie opiszę ci walki z demonem, przez jej większość miałam zamknięte oczy ze strachu.. pamiętam jednak że jak odciąłeś demonowi głowę to jest próbował mnie sięgnąć swoim długim językiem.. ale przed tym też mnie obroniłeś. - zaczęła opowiadać, wpatrując się w profil twarzy chłopa. - Zaraz po walce się przewróciłeś.. Byłeś rozpalony, ciężko oddychałeś i drżałeś.. demon wspominał o truciźnie, więc ją wyssałam.. nie całą.. ale tyle ile potrafiłam.. - mówiła ze spokojem jak by opowiadała o najzwyklejszej czynności. - Jak próbowałam cię zaciągnąć w bezpieczne miejsce to znalazłam tą wnękę w skale.. Pożyczyłam twojego miecza żeby zrobić prowizoryczne opatrunki z mojego ubrania.. za co bardzo przepraszam.. że bez pozwolenia dotykałam twoją katanę.. - w głosie dało się słyszeć skruchę. - Byłeś cały rozpalony od gorączki, ale znalazłam nie tak daleko stąd strumyk.. i zioło mające pomóc walczyć z gorączką.. wtarłam je wymieszane z kwiatami wisterii w twoją ranę pod obojczykiem.. nie wiedziałam czy to pomoże, ale skoro demony się jej boją, to miałam nadzieje że trucizna na demony zadziała jak lek trochę.. nie wiedziałam co więcej mogłabym zrobić.. - tłumaczyła mu ze spokojem w głosie. - To chyba tyle.. tak w skrócie.. - obróciła głowę w bok, zerkając swoim szmaragdowym okiem w kierunku błyszczącego na niebie księżyca. - Możesz się przespać.. będę czuwać.. - uśmiechnęła się do niego ciepło, spoglądając już tylko jadeitowej barwy okiem. Biorąc w dłoń kilka suchych gałązek, które wcześniej nazbierała i dołożyła je go ogniska przy którym byli dla ciepła.
Some say in ice.
Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa. Było miło usłyszeć to od kogoś w końcu. Nie to żeby każdy ją obrzucał błotem, słysząc o byciu Marechi ale zdarzały się różne reakcje ludzi, nawet te dość nieprzyjemne. Cieszyła się że był jedną z tych osób, które jej nie winiły za tą specjalną krew, jaką miała od urodzenia.
"Nie będę się forsował."
- Cieszy mnie to.. bo szybciej wyzdrowiejesz. - odpowiedziała z radością w głosie. Pomimo tak przerażającego przeżycia jakie miało miejsce wcześniej i strachu jaki czuła gdy był w ciężkim stanie to teraz gdy z nim rozmawiała, sprawiała wrażenie odprężonej. Jakby jego odzyskanie świadomości zrzuciło ogromny głaz z jej barków. Mogła odetchnąć z ulgą, że jego życiu już nic nie zagrażało, a przynajmniej takie wnioski wyciągnęła po spokojnej rozmowie. Dostrzegając jednak nieco intensywniejszy rumień na twarzy chłopaka, przyłożyła obie, nadal chłodniejsze dłonie do jego policzków. - Chyba temperatura ci wraca.. - w głosie dało się usłyszeć troskę, gdy zabrała szmatkę z czoła i zebrała resztki wody z kory drzewa. Bo przecież nie podejrzewałaby że zmiana kolorytu na jego twarzy była spowodowana jej śmiałością.
"Nie martw się, pomogłaś mi. Uratowałaś mnie, zniszczyłaś swoje ubranie dla mnie... katanę można naprawić, naostrzyć."
- Jak mogłabym ci nie pomóc, po tym wszystkim co dla nie zrobiłeś.. narażając swoje własne życie w obronie kogoś kogo nawet nie znasz.. nie mogłam cię tam zostawić.. - wyjaśniła swój punkt widzenia. A przynajmniej taki zdrowy, który każdy człowiek powinien mieć. "Czy to nie było normalne? Pomóc osobie, która tobie pomogła?" przeszło jej przez myśl gdy dostrzegła grymas bólu na twarzy zabójcy, spowodowany gwałtowniejszym ruchem. Przyłożyła dłoń do jego policzka, gdyby mogła to zabrałaby cały ten ból. W końcu z jej winy był ranny.
"Dziękuję. I... na imię mi Sōsetsu."
- ..Sōsetsu.. - powtórzyła szeptem imię bohatera, który teraz leżał bezbronny z głową na jej udach. - Miło mi cię poznać.. jestem Yukino.. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Przez cały czas wpatrując się w niego tylko tym szmaragdowym okiem.
"Kwiat wisterii jest w mojej ranie? "
Pokręciła lekko głową na boki. - Musiałam go rozetrzeć używając śliny żeby miał taką papkowatą konsystencję.. tak jak się maści robi z roślin.. ale zapach jest przez to trochę bardziej intensywny chyba.. więc może posłuży jako odstraszacz na demony.. - skomentowała nachylając się nieco nad nim i zaciągając się zapachem z okolicy jego obojczyka. -..pachniesz prawie jak ja.. - uśmiechnęła się do niego radośnie.
"Czyli nie jesteś duchem..."
Pokręciła lekko głową na boki, ale tego gestu nie mógł już dostrzec, skoro zamknął oczy. Siedziała grzecznie w dość wygodnej pozycji gdy zabójca się poprawiał, pozwoliła mu się tak ułożyć aby było mu wygodnie. Cieszyła się z całego serca że czuł się odrobinę lepiej. Że ta najgorsza temperatura została jakoś poskromiona, że dreszcze i majaczenie ustało i wystarczyło teraz nieco snu żeby nabrał sił. I choć brakowało jej doświadczenia i większej wiedzy w ratowaniu kogoś, to już wiedziała że to była słuszna droga dla niej. Że tym chciała się zajmować. Ale wiedziała kogo poprosić o pomoc z tym, gdy tylko wróci do wsi w której Yohatsu ją przygarnęła pod swój dach. Zanim jednak młody zabójca zdołał odpłynąć, z jego ust padło kilka słów, które wprawiły marechi w zakłopotanie.
"A oczy ma jakby była jakimś bóstwem.."
Przez chwilę się wpatrywała w jego twarz z niedowierzaniem. Sięgnęła dłonią do zamkniętego prawego oka czując ciepło na własnych policzkach. Pierwszy raz słyszała od kogokolwiek takie porównanie. Gdy była mała, dzieci ją szykanowały za heterochromie, wyzywając od demonicznych pomiotów. Uchyliła lekko prawą powiekę, teraz patrząc na śpiącego zabójcę już normalnie. "Więc nie dlatego odwrócił wzrok.." przemknęło jej przez myśl, czując jakąś wewnętrzną ulgę, że jej wygląd nie jest odstraszający. Z poczuciem że chłopak z tego wyjdzie sama nie wiedziała kiedy przysnęła przy odgłosach delikatnego trzaskania i nocy, kładąc jedną z dłoni na jego torsie. Chciała czuwać całą noc, ale widocznie i ona potrzebowała odrobiny wytchnienia.
Some say in ice.
Tej nocy jedyne co nawiedzało jej sny, to te miłe wspomnienia z dzieciństwa, więc gdy ciepłe promienie słońca przedzierające się przez gęste konary drzew, padały na delikatną skórę jej twarzy, przyjemnie ogrzewając a nawet i drażniąc przymknięte oczy, cichy pomruk zasugerował że białowłosa wróciła z krainy snów. Delikatnie poruszyła się, sięgając wolną dłonią do twarzy i przecierając zaspane oczka, po czym zbliżyła ją do ust i ziewnęła cichutko. Jej spojrzenie pomknęło na zabójcę, którego twarz zdradzała błogi spokój.. a przynajmniej tak wyglądał. Wzrok pomknął na dawno przygaszone ognisko. Dotrwali do świtu bez większych problemów, odetchnęła z ulgą. Dostrzegając że chłopak trzymał swoją dłoń na jej, uśmiechnęła się delikatnie. Pochyliła się niżej, drugą dłonią zgarniając jego włosy z czoła i zaczesując je w tył aby oprzeć swoje czoło o jego, sprawdzając jego stan ciepłoty. Trwała tak przez chwilę, ostatecznie dochodząc do wniosku że stan zabójcy znacznie się poprawił. Oderwała się od jego czoła i wyprostowała z uśmiechem. Z jednej strony nie chciała go budzić, patrząc jak spokojnie leżał, ale nie samym leżeniem człowiek żyje, ciche burczenie w brzuszku dające o sobie znać w dość bezlitosny sposób sprawiło że złapała się za to wołające o atencję miejsce na jej ciele z cichą nadzieją że nie obudzi tym zabójcy demonów. Jej intensywne spojrzenie wbiło się w jego twarz czując jak lekko się rumieni z zażenowania tak prostą ludzką rzeczą jak głód. Jeśli faktycznie to spowodowało że otworzył oczy to uśmiechnęła się lekko zakłopotana. - A no.. etto.. dzień dobry.. mam nadzieje że dobrze ci się spało.. - powiedziała, starając się odwrócić uwagę od tego krępującego odgłosu sprzed chwili, zagadując go zwyczajnie w świecie. - Czujesz się na siłach żeby przejść się ze mną nad strumień? - spytała i sięgnęła wolną dłonią (tą, której nie trzymał swoją) do jego twarzy. Delikatnie przesuwając opuszką kciuka po jego dolnej wardze. - Pewnie chce ci się pić.. po całej nocy walki z gorączką musisz być też odwodniony.. masz trochę suche usta.. - zauważyła. - Ale jak nie masz siły, to ja nam przyniosę trochę wody do picia.. - dodała po chwili, dając mu w ten sposób opcje.
Nie dziwota, że nawet podczas jego czasu spędzonego z Yukino przynajmniej kilkukrotnie poczuł się dość niezręcznie, ale… odczuwał szczerość, w zachowaniu prezentowanym przez dziewczynę. Po prostu wzięła odpowiedzialność za to co się wydarzyło, że został ranny i robiła co mogła, by mu pomóc.
Some say in ice.
Słysząc jego odpowiedź w akompaniamencie uprzejmego uśmiechu, odpowiedziała wręcz tym samym. - Cieszy mnie to Sōsetsu.. - przyznała szczerze przed chłopakiem. Drobny gest, który wykonała miał na celu zwrócenia uwagi na jego obecny stan. Czy posunęła się zbyt daleko? Czy była zbyt śmiała względem zabójcy? Każda osoba stojąca z boku pokiwała by głową zgadzając się z tymi twierdzeniami. Ale dla niej to było takie naturalne, takie proste zachowanie że nie widziała w tym nic złego. Może gdyby ktoś złapał ją za rękę i skarcił za taki ruch, to by wiedziała żeby tego nie robić, po którymś razie przynajmniej. To też nie krępowała ją żadna bliskość, a Sōsetsu mógł tylko bogom dziękować że był nieprzytomny jak bardziej inwazyjnie zajmowała się jego ranami, zwłaszcza tą pod obojczykiem.
"Emm… tak, tak, dam radę."
Skinęła lekko głową na jego słowa. - Jak coś, jestem tu przy tobie.. - powiedziała ciepłym głosem, dając mu tyle czasu ile potrzebował żeby się zebrać. Gotowa była go asekurować, gdyby jego ciało odmówiło nagle posłuszeństwa.
"Wybacz."
Przechyliła lekko głowę w bok, ewidentnie zaskoczona tym co powiedział, gdy zabrał dłoń z jej i oparł się nią o podłoże. - Niby za co? Przecież nic złego nie zrobiłeś.. - upewniła go w tym że nie było czego wybaczać. Nie wiedziała nawet czemu się tak teraz zachował, skoro nie zrobił jej przecież krzywdy niczym. Uśmiechnęła się do niego radośnie i gdy chłopak tylko poderwał się nieco, po chwili poczuł jej obie dłonie na swoich plecach. Podtrzymywała go i pomagała podnieść się z pozycji leżącej do siadu w taki sposób żeby nie musiał opierać całego ciężaru na lewej ręce. - Jestem wypoczęta.. a przy tym cała i zdrowa.. więc nie musisz mi dziękować.. jeszcze nie spłaciłam długu wdzięczności, jaki u ciebie wczoraj zaciągnęłam Sōsetsu.. - klęcząc tuż za nim, podtrzymując jego plecy o które się oparła lekko rękami i górna częścią ciała dla lepszej asekuracji zabójcy, mogła mówić nieco ciszej, bo gdy odwrócił głowę w jej stronę, ich twarze znalazły się nagle znacznie bliżej niż mógł się tego biedak spodziewać. - Więc.. tak szybko się mnie nie pozbędziesz.. i na prawdę, nie musisz mi za wszystko dziękować.. prosiłam cię w nocy żebyś nie umierał.. i spełniłeś moją prośbę.. więc teraz będę prosić żeby się nie przemęczał i wyzdrowiał.. - dodała po chwili łagodnym tonem, uśmiechając się go niego radośnie.
Widząc jak zaczął się nagle zasłaniać, skapnęła się że zostawiła go takiego nieco roznegliżowanego, ale tylko po to żeby mieć łatwy dostęp do opatrunków. - Przepraszam.. musiałam sobie utorować drogę do twoich ran.. żeby mieć je na widoku.. ale widzę że będzie trzeba zmienić opatrunki. - skomentowała łapiąc ostrożnie za krawędź jego yukaty przy prawym barku i delikatnie sunąc po odsłoniętej skórze, naciągnęła materiał jego ubrania tak aby czasem nie sprawić mu bólu. Po czym widząc jak z trudem podniósł się na równe nogi, to nagle wsunęła się pod jego lewe ramię, stając się jego podporą. Może nie była zbyt silna, była bardzo słaba w porównaniu do zwykłego młodzieńca w jej wieku a co dopiero do takiego nawet świeżo upieczonego zabójcy. Ale to w zupełności wystarczyło mógł się na niej oprzeć. - Ostrożnie.. ciało jest osłabiona o ciężkiej walce z trucizną, i pewnie nadal jeszcze się z nią męczy.. ale będzie dobrze.. - powiedziała ze spokojem, powoli go prowadząc w kierunku strumienia.
"Czy wiesz, może czy jest tu jakaś wioska blisko?"
- Ciężko powiedzieć, cudem znalazłam strumyk, ale jak jest woda to nie wykluczone że niedaleko znajdziemy jakieś siedlisko.. - poinformowała go, doprowadzając go do strumienia. Pomogła mu usiąść na większym kamieniu i nabierając wody w dłonie, ostrożnie doniosła ją chłopakowi, przysuwając złączone w miseczkę pod jego twarz. - Ty pierwszy.. - zachęciła go łagodnym uśmiechem, czekając aż się pochyli nieco i napije się tego co mu przyniosła.
Some say in ice.
Słuchała go uważnie gdy nagle zaczął się plątać nieco w swoich własnych słowach, choć bardziej wyglądało jakby walczył sam ze sobą względem tego co chciał powiedzieć tak na prawdę. Nie próbowała go ciągnąć za język przecież, samo tak wyszło jakoś. Uśmiechnęła się więc do niego ciepło. Pomoc w podniesieniu się zabójcy była czymś tak oczywistym. Ale w trakcie tego, nagle znalazła się o wiele bliżej niż chyba wykalkulował. A może nawet się nie spodziewał i obracając twarz lekko tknął jej nosek niemalże z miejsca się odchylając. Czy powinna jakość zareagować na tą sytuację? Może powinna się speszyć tak samo jak on, ale to nie on zainicjował tą bliskość.. tylko białowłosa. I chyba tylko dlatego nie czuła się przyparta do muru tak jak on w tej chwili. Cała ta sztuka jej opanowania właśnie na tym polegała, o czym sama Yuki nie miała bladego pojęcia że była tak zaprogramowana od małego. Ona sama po prostu wpatrywała się w jego błękitne oczy ze spokojem.
"Yukino, pomogłem ci, ty pomogłaś mi… jesteśmy kwita. Naprawdę."
- Wiesz.. to nie do końca tak.. będziemy kwita jak zagoją ci się twoje rany.. chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić.. zaopiekować się Tobą do czasu aż nie będziesz mnie już potrzebował.. wtedy będziemy kwita.. czy przystaniesz na takie rozwiązanie.. dla mnie? - spytała z poważną miną, wpatrując się w jego oczy nieco intensywniej niż do tej pory. Mógł mieć wrażenie że wpatrywała się tak bardzo że aż się przysunęła w stronę jego twarzy o parę milimetrów z nadzieją że się zgodzi. I gdy to tylko zrobi, to białowłosa się uśmiechnie promiennie w odpowiedzi.
"A co do tego dziękowania. Mogę się na to zgodzić, jeżeli Ty przestaniesz przepraszać."
- Dobrze! Nie będę już przepraszać za wszystko.. - przytaknęła mu choć wiedziała że to wcale nie będzie łatwe. Ale postara się, skoro ją o to poprosił.
"Nie potrafiłbym nie być Ci za to wdzięcznym."
- Więc tym bardziej potrafisz zrozumieć jak ja się czuję.. - rzuciła z powagą wymalowaną na twarzy, ale po chwili się uśmiechnęła.
"Mówiłem, żebyś nie przepraszała."
Już otworzyła usta żeby za to przeprosić ale w ostatniej chwili ugryzła się w język. - To.. trudniejsze niż myślałam że będzie.. - powiedziała nieco zakłopotana, czując jak lekko się zarumieniła zawstydzona że już musiał ją o to upominać. Zauważyła że się wzdrygnął delikatnie gdy pomagała mu z jego ubraniem. Przeniosła spojrzenie z jego torsu na jego twarz i wbiła wzrok w jego oczy. - Zabolało cię? - spytała badawczo mu się przyglądając. Skąd mogła wiedzieć co poczuł skoro nie potrafiła czytać w myślach.
"Dz…"
Wskazała na niego palcem wskazującym. - Ha! Prawie! - w głosie wyraźnie słyszał ekscytację. Prawie go przyłapała na tym na czym on ją wcześniej. - Będę cię miała na oku.. - powiedziała żartobliwym tonem pokazując palcem wskazującym i środkowym na swoje oczy i potem na jego w bardzo prostym geście, uśmiechając się przy tym radośnie.
"Po drodze mijałem jakieś domostwa, ale to było kawał drogi stąd… może by się udało znaleźć coś bliżej. Można by tam było dostać coś do jedzenia i w ogóle…"
Skinęła głową. - To powinniśmy coś znaleźć.. - powiedziała z przekonaniem w głosie.
Obserwowała go jak powoli się pochylił nad jej dłońmi, ujmując je od spodu w swoją. Delikatnie drgnęła, gdy musnął jej przegub czubkiem noska, ale na ustach gościł cały czas ten sam, delikatny uśmiech. Skinęła głową i podeszła do strumienia, gdzie klęknęła i sama napiła się trochę wody, po czym przepłukała nieco swoją twarz i wyprostowała się. Wróciła do zabójcy i pomagając mu się podnieść, znowu wsunęła się pod jego lewe ramię, obejmując go ręką za prawy bok dla lepszej stabilizacji. Ruszyli wzdłuż strumienia aż nie dotarli do bardziej wydreptanej ścieżki. Stamtąd wystarczyło obrać kierunek, który prędzej czy później doprowadzi ich do jakiejś większej wioski.
Godzinka marszu i chłopak usłyszał odgłos kopyt i skrzypienie drewnianego powozu. Po czasie dostrzegli jakiegoś wieśniaka na wozie z sianem, który zatrzymał się obok nich. - O kurde.. wszystko w porządku? Twój chłopak nie wygląda najlepiej.. - usłyszeli zmartwiony głos mężczyzny w podeszłym wieku. - Zaatakował nas demon w nocy.. czy daleko stąd do najbliższej wioski? - odezwała się białowłosa. - No.. panienko.. z 2 godzinki lekko.. ale ja też w tamtym kierunku przejazdem.. wsiadajcie na wóz.. podrzucę was.. - zaproponował wskazując kciukiem tył wozu. - Dziękujemy bardzo.. - rzuciła entuzjastycznie i podeszła z młodzieńcem do tyłu. Yuki pierwsza się wspięła na wóz i łapiąc jego lewą rękę w swoje obie próbowała mu pomóc wejść. Zaparła się stópkami o belkę i z całej siły go pociągnęła. Lekki nie był o czym już wiedziała a ona taka słabiutka. Problem dla Soska był taki że gdy był w połowie wchodzenia, wóz nagle ruszył i przejeżdżając jednym kołem po jakimś większym kamieniu dopomógł mu w utracie równowagi. Co skutkowało wylądowaniem na biednej Yukino, dociskając jej drobne ciało do siana, na którym była. Mężczyzna zerknął przez ramię i się roześmiał mamrocząc coś w stylu: "haahha.. dzieciaki.. tylko mnie tam grzecznie z tyłu!" rzucił z rozbawieniem do młodzików z tyłu wozu.
Some say in ice.
Na całe szczęście mężczyzna na wozie spadł im dosłownie z nieba w momencie gdy potrzebowali pomocy najbardziej. Białowłosa ucieszyła się że Sōsetsu będzie mógł odpocząć podczas dalszej podróży. Gwałtowne ruszenie wozu w trakcie wdrapywania się na pakę zabójcy postawiło go w dość.. niezręcznej sytuacji. Przyciśnięta Yukino była zbyt słaba żeby pomóc mu się podnieść. Ale chłopak sam podparł się na rękach i uniósł górną część ciała wystarczająco aby zdjąć z niej swój ciężar. Złote i jadeitowe oczy wbiły się w wiszącego nad nią zabójcę, wpatrując się w jego błękitne oczy.
"Nic Ci się nie stało?"
Pokręciła delikatnie głową na boki. - N.. nie.. nic mi nie jest.. a ty? - spytała dotykając odruchowo jego klatki piersiowej. Wzrokiem rzuciła kontrolnie niżej, wsuwając dłoń pod materiał jego yukaty, delikatnie odsuwając materiał. Dostrzegła jak karmazyn przebijał się przez prowizoryczny opatrunek. Zapewne napiął mięśnie górnej części siała kiedy poleciał na nią i podnosił się z niej. To zaalarmowało ją bardziej, bo podpierał się na obu przedramionach. Od razu sięgnęła dalej dłonią, pod materiał jego ubrania. Zsuwając je z jego barku na tyle aby dostrzec że rana na ramieniu również zaczęła krwawić. - O nie.. będę musiała ci zmienić opatrunki jak dojedziemy do wsi.. - skomentowała zabierając dłonie z jego torsu, poprawiając jego ubranie, wróciła wzrokiem do jego twarzy. - Odpocznij Sōsetsu.. - szepnęła z delikatnym uśmiechem, kładąc mu dłoń na policzku. - Jak dojedziemy to cię obudzę.. - dodała z radosnym uśmiechem na ustach.
Some say in ice.
- Tak się cieszę.. - odpowiedziała mu niemalże od razu, gdy patrzyła w jego oczy. Trochę martwiło ją to że jego rana znowu zaczęła krwawić. Całe szczęście że udało jej się jakoś oddzielić ranę z pomocą tkaniny, żeby żadne zakażenie się nie wdało. Ale nie chciała żeby stracił więcej krwi, to by go jeszcze bardziej osłabiło a już i tak był w złym stanie. Tak bardzo chciała zrobić dla niego coś więcej, pomóc mu bardziej! Tylko obecnie nie była w stanie, bo nie miała środków. Nie miała przy sobie nic, nawet pieniędzy, bo te wydała na produkty, które przepadły wraz z atakiem demona. Ale to nie był problem, ona potrafiła sobie poradzić ciężką pracą.
"To jak dojedziemy do wsi."
- Wszystkim się zajmę.. - obiecała z uśmiechem, patrząc jak z trudem się obraca i kładzie w sianie obok niej na swoim lewym boku. Obróciła się niemalże od razu w jego stronę, układając się też na boku. Sięgnęła paluszkami do jego błękitnych włosów, czule je przeczesując, zgarniając kosmki z oczu. Uśmiechnęła się do niego łagodnie, zabierając swoją dłoń kiedy poczuła jak lekko przesunął swoją dłonią po jej przegubie, ujmując jej delikatną dłoń w swoją. Nie buntowała się przeciwko temu gestowi.
"Jak tylko dojedziemy, dobrze? Nie mogę ciągle spać.."
- Sen jest dobry.. pomaga uzbierać sił potrzebnych do walki z chorobą.. ale obudzę cię gdy już dojedziemy na miejsce - uśmiechnęła się do niego delikatnie, wpatrując się w jego oczy do momentu aż nie zamknął ich. Gdy oddech się unormował, wskazując na to że zabójca usnął, uśmiechnęła się delikatnie. Widok śpiącego Sōsetsu miał w sobie coś kojącego. Może dlatego że miała wrażenie że nie czuje takiego bólu. - Hej paniusiu.. zaraz będziemy na miejscu.. tylko taka dobra rada.. to złote oczko to musisz czymś zakryć.. taki widok może być różnie odebrany.. prości ludzie tu mieszkają.. rozumie panienka? - odezwał się nieco głośniej woźnica. - Tak.. dziękuję za uprzedzenie.. - odezwała się do mężczyzny i wolną dłonią próbowała obudzić zabójcę ze snu. Położyła dłoń na jego torsie tak żeby nie dotykać rany pod obojczykiem. - Sōsetsu.. dojechaliśmy.. Sōsetsu? - starała się zrobić to delikatnie. Gdy mijali pierwszy z paru budynków, Yukino zamknęła prawe oko. W momencie gdy wóz się zatrzymał, zeszła jako pierwsza i pomogła zabójcy, pozwalając aby się na niej oparł znowu. Pomachała woźnicy, który ruszył po chwili przed siebie. - O mój boże.. ten chłopak jest ranny.. chodźcie dzieci.. mam izbę.. możecie u mnie się zatrzymać. - odezwała się starsza kobieta z miotłą, nawołując ich w kierunku swojej chatki. - Odpłacimy się.. obiecuję! - Yukino pochyliła głowę w dół przed babinką. Starsza kobieta zaprowadziła ich do siebie i przyszykowała posłanie przy palenisku. Yukino pomogła się młodzieńcowi usadowić na wygodnym posłaniu. - Czy mogę trochę wody.. - spytała białowłosa. - Tam stoi wiadro, studnia jest za domem.. weź tyle ile potrzebujesz.. - powiedziała babinka dokładając chrustu do paleniska.
Dziewczyna wyszła z pustym drewnianym wiadrem i po jakimś czasie wróciła z pełnym. Odstawiła je pod ścianą i nieco nalała do miski, podchodząc do błękitnowłosego. Dostała lnianą szmatkę i zamoczyła ją w wodzie. Po czym ostrożnie dopomogła zsunąć jego yukatę z górnej części ciała aż do pasa. - Masz.. - usłyszeli oboje głos starszej pani, podającej drewnianą skrzyneczkę. W środku były świeże bandaże, maści i jakiś płyn o intensywnym ziołowym zapachu. - Możesz tego użyć.. zostawię was samych.. jak skończysz będę czekać na ciebie na zewnątrz. - odezwała się z uprzejmym uśmiechem. Yukino klęcząc, obróciła się w stronę starszej kobiety i ukłoniła się przed nią, dotykając czołem dłoni ułożonych na podłodze. - Bardzo pani dziękuję.. - odezwała się i prostując plecy obróciła się do chłopaka. Zmoczyła szmatkę w wodzie i wyzbywając się nadmiaru cieczy przyłożyła ją do skóry chłopaka przy torsie, obmywając go z brudu, potu i krwi. Po czym ostrożnie pozbyła się zakrwawionych tkanin i przemyła rany. - Teraz może trochę zapiec.. - ostrzegła gdy zaczęła przecierać miejsca płynem odkażającym. Pochyliła się bliżej zabójcy i dmuchnęła z małej odległości na miejsce pieczenia, żeby załagodzić to nieprzyjemne uczucie. To samo zrobiła z jego ramieniem. Po czym użyła maści i bandażem najpierw zawinęła jego ramię. A potem zajęła się raną na torsie, tylko że tutaj podczas owijania Sōsetsu, musiała go momentami obejmować na wysokości torsu, żeby podawać sobie bandaż z ręki do ręki na plecach chłopaka. Kończąc cały proces opatrywania, schowała pozostałe rzeczy do skrzyneczki i odłożyła ją na bok. Oczywiście pomogła mu się położyć na plecy i sprawdziła mu temperaturę czołem jak wcześniej to robiła. - Jesteś trochę gorący.. - z tymi słowami wzięła kawałek szmatki, mocząc ją w świeżej wodzie i położyła mu na czole. Przy palenisku w chatce było ciepło. Miecz leżał obok jego posłania. - Twoja Yukata jest brudna od krwi.. czy możesz ją zdjąć? Wypiorę ją.. - dodała wyciągając dłonie przed siebie. Odwróciła oczywiście wzrok w bok, żeby nie gapić się jak zabójca się rozbiera. Prawe oko miała zamknięte odkąd wjechali do wioski za radą miłego woźnicy.
Nie możesz odpowiadać w tematach