Ichiro od paru tygodni błąkał się po lasach w północnej części Honsiu szukając swojego celu, jednego z szpiegów sioguna który to zidentyfikował paru członków jego klanu i zmierzał teraz by podzielić się swym odkryciem ze swym panem. Na jego nieszczęście członkowie klanu Fuuma zorientowali się o tym i wysłali kilku swych shinobi by go dorwali. Wśród nich znalazł się też sam Ichiro, patrząc na jego "wyjątkowe" zdolności wydawał się być do tego idealnym wyborem. W końcu jako demon miał zawsze przewagę nad zwykłym człowiekiem, nawet jeśli przeszedł jakieś szkolenie to fizycznie nie miał szans powstrzymać białowłosego. Jednakże jedno Ichiro musiał mu przyznać, umiał zacierać ślady i tylko to sprawiło iż jeszcze nie miał go w swych szponach. Dlatego też pozornie łatwe zadanie zaczęło się przeciągać co nie podobało się już shinobi, był bowiem niemal pewien że ktoś go obserwował. Oznaczało to niestety, że musiał przyśpieszyć swe łowy by następnie zastawić zasadzkę na osobę, która za nim podążała.
Choć wstyd było mu to przyznać to strach naprawdę potrafił zmotywować Ichiro do działania, pod wpływem presji udało mu się szybko odnaleźć szpiega. Ten ukrył się w jednym z zajazdów oferujących schronienie podróżnym na trakcie, to właśnie tam pod osłoną nocy lisi demon włamał się do izby swego celu i po krótkim przesłuchaniu odebrał mu życie w jak najbardziej bolesny sposób. Wszystko dlatego iż uległ swoim emocjom, wszystko dlatego że szpieg nie miał informacji wyłącznie o klanie Fuuma ale i kryjówkach samego Ichiro gdzie to szkolił przyszłą broń klanu. Jego szkoły Shinobi, a przynajmniej część z nich prawie zostały odkryte. To zaś wskazywała na obecność kreta wśród jego uczniów, co zmuszało go do dokonania pewnych czystek. Białowłosy nie kwapił się zbytnio tego bo oznaczało to, że jego czas został zmarnowany. Okres, który poświęcił na trenowanie swych podopiecznych sprawił iż sam nie urósł zbytnio w siłę, a teraz będzie musiał zabić większość z nich dla bezpieczeństwa.
Wpierw jednak musiał umknąć swemu prześladowcy, by to zaś uczynić potrzebował dywersji. Niezbyt dbał o ludzkie żywoty jeśli nie były one wierne jego sprawie i nie należały do klanu, stąd też decyzja o spaleniu zajazdu i jego mieszkańców nie była trudna do podjęcia. Pożar wzniecił w izbie swej ofiary by przy okazji pozbyć się dowodów, następnie gdy upewnił się iż ludzie prędko nie ugaszą tego pożaru opuścił zajazd korzystając z zasłony dymnej. Był przekonany o skuteczności swej sztuczki i pewnie miałby rację gdyby uciekał przed ludźmi. Go jednak ścigał demon, o czym przekonał się prędko. Poczuł się zbyt pewnie stąd opuścił gardę, bardziej przejęty był tym by wysłać listy do swych podopiecznych i do reszty klanu. Wtedy coś go zaatakowało, w jednej chwili jego lewa ręka została wyrwana. Nie potrafił ukryć szoku, który pojawił się na jego twarzy i cieszył się z tego iż napastnik nie widział teraz jego twarzy. Natychmiast zaczął biec przed siebie byleby uciec przed tym czymś. Nie wiedział ile tak biegł ale nie zatrzymywał się, nawet gdy księżyc ustąpił miejsca słońcu biegł pozwalając by słońce przypiekło nieco jego ciało. Zatrzymał się dopiero gdy już nie miał wyboru i wtedy niczym zwierzę schował się w krzakach na które nałożył swe ubrania by zapewnić sobie nieco cienia. Tym razem udało mu się ujść z życiem, ale wciąż odczuwał niepokój. Dlatego skierował się do jedynej osoby, która w tym momencie mogła zapewnić mu bezpieczeństwo. Musiał znaleźć Tamashii.
Znalezienie demonicy nie było ciężkie, w końcu utrzymywali ze sobą kontakt więc znalezienie jej w Kioto nie było problemem. Kobieta przyjęła Ichiro pod swe skrzydła i zapewniła mu prowiant by mógł zregenerować swe rany i dojść do siebie po tej napaści. Nie odbyło się to jednak za darmo i w zamian na czas pobytu musiał zostać sługą swej "przyjaciółki'. Nie mogła odpuścić mu tej dawki upokorzenia skoro znów potrzebował jej pomocy, a On nie miał zamiaru się z tym sprzeczać. Zbyt dużo jej zawdzięczał. Podczas jego rehabilitacji zorientował się niestety iż Tamashii znacznie przewyższyła go mocą co tym bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że źle uczynił skupiając się w pełni na sprawach klanu. Przez to właśnie skończył jako jej zwierzę, dlatego też musiał to zmienić. Gdy tylko wyzdrowiał w pełni i spłacił dług opuścił kryjówkę swej przyjaciółki i ruszył w drogę by urosnąć w siłę.
Pobyt u Tamashii oprócz upokorzenia z jej strony przyniósł mu też jeden dobry pomysł. Kobieta uświadomiła mu iż nie musi działać sam, nie musi polować samotnie by zyskiwać pożywienie. Może to połączyć z swą poprzednią działalnością, niech jego uczniowie karmią go i będą źródłem jego siły. Jego towarzyszka przypomniała mu o zaletach posiadania mięsa armatniego, jako Shinobi powinien zdawać sobie sprawę najlepiej z tego ile możliwości otwiera się dzięki zdekoncentrowaniu przeciwnika. To zaś jego uczniowie mogą zrobić w walce z każdym wrogiem, nawet jeśli nie dorównają fizycznie zabójcom czy demonem to przecież Ci nie zignorują takich bardziej irytujących niż groźnych ludzi. Z tą myślą zaczął szukać odpowiednich kandydatów na jego uczniów, za takich zaś uznawał dzieci z ulic czy inne sieroty.
Kolejne miesiące spędził na szukaniu odpowiednich osób, przemierzał Japonie wzdłuż i wszerz przygarniając dzieci lub odkupując je od rodziców których bieda do tego przymuszała. Czasem gdy dojrzał w kimś potencjał to sam zabijał jego rodziców lub wysyłał po to swych uczniów by zyskiwać coraz to lepszy materiał. Czuł się podczas tego jak kowal wybierający najlepsze kawałki metalu, z których powstanie jego ostrze. Zdawał sobie sprawę, że będzie to długi proces ale jeśli dzięki temu zyska w końcu idealne narzędzie swojej zemsty to był gotów na to poświęcenie. Zwłaszcza iż obecna partia jego uczniów była całkiem obiecująca, wśród niej znalazł się nawet inny demon. Sho, dzieciak który dopiero poznawał świat. Takich było najłatwiej ukształtować, przynajmniej tak Ichiro myślał dopóty nie spotkał się z tym osobnikiem. Sho był lojalny ale przy tym dziecinny i nadpobudliwy. To nie pomagało zaś w szkoleniu, mimo tego Ichiro wierzył iż Sho wyrośnie na jego prawą rękę.
Była jeszcze jedna kwestią, którą Ichiro musiał załatwić. W ostatnich tygodniach docierały do niego informację iż jego klan może niedługo się podzielić. Formalnie w końcu nie mieli przywódcy, działali z Cienia i choć Ichiro samozwańczo ogłosił się głową klanu to paru starych głupców nie chciało by dowodził nimi demon. Do tego dochodziły plotki jakby jeszcze ktoś z Dzieci Nocy będący również Fuumą chciał objąć władzę w klanie. Rok temu by to zignorował i skupił się na szkoleniu swych uczniów, teraz jednak zaczął badać te sprawę, ostrożnie zbierając informację o swych potencjalnych rywalach. Tym razem nie upadnie i dokona zemsty.