Pokój Yuichiro
Siedziałem wygodnie w swoim pokoju i rozmyślałem nad tym, jak ugryźć tę nową technikę płomienia, ale jeszcze nie miałem na to pomysłu, próbowałem i próbowałem, ale ciągle brakowało mi czegoś, aby w końcu ją wykonać w prawidłowy sposób. Byłem ciekawy, jak szło innymi w ich doskonaleniu, bo sam tkwiłem w miejscu przez jakiś czas, jak długo będę mógł cieszyć się takim spokojem?
Siedziałem na podłodze, ramionami podbierałem się za plecami i wglądałem przez otwarte okno na rozgwieżdżone niebo. A gdy usłyszałem rozsuwające się drzwi i damski głos, odchyliłem głowę, aby bez obracania się spojrzeć na wejście. Czerwone włosy, które zdecydowanie był dłuższe niż wcześniej, oderwały się od czaszki i zaczęły wisieć, co prawda obraz był do góry nogami, ale nie przeszkadzało mi to. Była to Akoya mistrzyni miecza, która wykonała Hitetsu z grudki, którą otrzymałem po ostatecznej selekcji.
- Hi Akoya. - Przez moment się zastanawiałem, o co mogło chodzić. - Miecz od Ciebie stoi tam. - Dłonią wskazałem na Tachi, które stało oparte o ścianie, tak abym wychodząc z pokoju, nie zapomniał jej zabrać. - Nie jest chyba, aż tak zniszczone. Co prawda jeden głaz musiałem przeciąć, ale się nie połamało. - Mówiłem z lekkim przejęciem i szczyptą niepewności. Przypomniałem sobie sytuacje wtedy z jaski, gdzie wielki stalaktyt spadała na Kyoran. Jeżeli białowłosa postanowiła spojrzeć na ostrze swoich fachowym okiem, to na pewno nie znalazła tam rdzy, ale pełno różnych rysek czy mikro szczerbień na pewno.
albo ją przed sobą stworzę
- Była to niespodziewana zmiana profesji, ale Hitetsu i w tym przypadku poradziło sobie. - Nigdy nie miałem w planach rozbijać, czy rozcinać skał dla jakiegoś fleksowania się, czy chwalenia swoją siłą. Tego akurat wymagała sytuacja, w innym przypadku z Kyoran zostałaby mokra plama, a Hiroki nie miałaby małżonki i potomka.
- Wiem, że powinienem był przyjść z nim wcześniej, ale rzadko miałem chwilę wolnego. Kolejna rzecz do listy, jeżeli kiedyś będziesz miała pomysł na nową broń dla mnie, to chętnie się z Tobą wybiorę... Dziękuje. - Przechylałem głowę na boki, aby nieco zrelaksować mięśnie szyi, gdy Akoya zbliżała się w moją stronę.
- Nic się nie stało i tak nie spałem... Hm? - Zastanawiałem się przez chwilę, co to za plotka krążyła o mnie i o zniszczonym mieczu. Chyba musiało chodzić o miecz mistrza, bo innego zniszczonego miecza nie było przy mniej, najwidoczniej ktoś zapomniał jej dopowiedzieć pewnych ważnym informacji. Byłem zrelaksowany i nie czułem zagrożenia, czy potrzeby, żeby unikać czy powstrzymywać ją przed tylko delikatnym pstryczkiem.
- Będę miał to na uwadze, ale przecież nie robiłem tego specjalnie Akoya?.. Jedyny zniszczony miecz, który przyniosłem tutaj, to był zaginiony miecz mistrza. - Nie chciałem niszczyć miecza, który zrobiła dla mnie, ale jeżeli będzie częściej go niszczył, tym częściej się spotkamy.
- Dużo pracy i poszukiwań ostatnio miałem... A miejsce, w którym przyszło spędzić mi prawie rok, było wątpliwe bezpieczne. Wyspa Kiusiu, miejsce wielkiego pożaru, skąd demony rozpierzchły się na różne strony Japonii. Korpus chciał, aby grupa zabójców sprawdziła okolice i miejsce, w którym do tej pory gromadziły się demony. Liczyli na wiedzę, która została skradziona i nie pomylili się zbyt dużo. Na szczęście księżyców już dawno tam nie było, a w zgliszczach ostało się nieco informacji, które na pewno pomogą korpusowi... A jak Twoja technika w obrócę nichirin? - Opowiedziałem jej o najważniejszych założeniach tego przedsięwzięcia, ale bez emocjonalnego ciężaru i strat, które ponieśliśmy.
albo ją przed sobą stworzę
albo ją przed sobą stworzę
- Hitetsu nic nie brakowało, to bardzo solidne ostrze... Jestem ciekawy, jakie miecze będziesz w stanie wykuć, gdy osiągniesz ten mistrzowski poziom, o którym wspominasz... Chyba nie dasz się prosić o nową broń, kto wie, może to nawet będzie prezent z okazji jakiegoś awansu. - Siedzieliśmy sobie wygodnie na podłodze i rozmawialiśmy, ostatnio nie miałem takich okazji i czasu, aby po prostu posiedzieć bez celowo na deskach i prowadzić rozmowę, która wcale nie musi dojść do jakiegoś punktu. Snułem plany o osiągnięciu w końcu poziomu filara, ale ciągle była to bardzo odległa wizja. Jeszcze nawet nie byłem na tyle dobry, aby Tsuya się zmęczyła podczas sparingu, a gdzie, żeby z nią wygrać. Mimo że, już od dłuższego czasu nie mieliśmy okazji skrzyżować drewnianych mieczy, nie czułem zbyt dużego postępu, ale ciągle wychodziłem z każdego starcia zwycięską ręką.
- Wychodzi na to, że jesteś nie tylko dobrym kowalem... Ale też matką. Kiku, na pewno nie ma co narzekać, ale wcale to nie oznacza, że nie sprawi Ci wielu problemów... Sam byłem istnym utrapieniem. - Akoya mogła z zewnątrz wydawać się bardzo impulsywna czy gniewna, ale jej wnętrze było bardziej spokojnie i zdeterminowana na celu. Potrafiła czerpać radość z potomstwa, nawet jeżeli to nie chciałoby iść w jej ślady. Mój ojciec mógłby się wiele od niej nauczyć i nawet powinien.
- Staram się, żeby szło jak najlepiej, ale ciągle żadne takie słowa nie padły z jej ust... Nie podaje się, ale w końcu będzie musiała to przyznać... Chociaż może zrobi mi, nazłość i wybierze kogoś innego. - Spojrzałem na białowłosą, mój wzrok był zdeterminowany, chociaż nie miałem czym się pochwalić na tej płaszczyźnie. Robiłem coraz więcej dla korpusu i trudniejsze zadania, ale jeszcze takiego docenienia czy miłych słów nie usłyszałem.
- Miałabyś może ochotę wykuć dla mnie kilka zwykłych Kunai. Co prawda to nie pomoże Ci w doskonaleniu się, ale mogą być mi niedługo potrzebne. - Zwróciłem się z małą prośbą, mogła odmówić, jeżeli nie miała czasu. W takim wypadku po prostu poproszę innego kowala i będę liczył, że ten się zgodzi.
albo ją przed sobą stworzę
- W takim razie jeszcze miecz musi trafić do odpowiedniej dłoni... Jak tylko dostanę awans, który faktycznie będzie można się pochwalić, wtedy zawitam w Twojej kuźni. - Uśmiechnąłem się delikatnie w jej stronę, miło było zobaczyć, że pomimo mojego niedbalstwa i sprawdzania granic Hitetsu, ciągle miała ochotę wykuć nowy miecz dla mnie. Słyszałem, że niektórzy kowale potrafili odmówić, gdy ktoś źle traktowało ostrza, które wyszły spod ich ręki. Więc jeszcze nie było ze mną tak tragiczne, tachi ciągle było w jednym kawałku.
- Możesz mi wierzyć, warto mieć rodzica, który do niczego Cię nie zmusza i wspiera niezależnie od wyboru. Ja miałem innych, planowali mi życie i nie pozwalali samodzielnie decydować, dlatego jestem tu gdzie jestem... Opinia ogółu się nie liczy, liczy się tylko to, co czuje Twoja córka. - Ludzie lubili mówić innym, jak powinni żyć i że to, co robią jest złe, albo nie odpowiednie, tylko dlatego, że nie zgadza się to z ich wizją. Wspomnienie rodzicach prawiło mnie w krótko nostalgię, nie uważał ich za złych. Nie byłem niewdzięczny i nie chowałem żalu, jedynie żałowałem, że nie mogliśmy pogodzić naszych poglądów i dla świętego spokoju musiałem opuścić ich.
- Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa, nawet jeżeli teraz trochę mi odbiegnie, to prędzej czy później znowu zacznę deptać jej po piętach... Dziesięć zwykłych kunai na pewno wystarczy. Ile to będzie grudkę stali? - Mogłem jej przynieść potrzebny materiał do wykucia, skoro to ja prosiłem o te noże do rzucania, musiał tylko powiedzieć ile to dokładnie będzie.
albo ją przed sobą stworzę
- Jakby nie patrzeć to teraz przecież się przyznałaś. - Uśmiechnąłem się delikatnie. - Poza tym każdy ma jakieś wady, mniejsze czy większe to już kwestia tylko i wyłącznie spojrzenia... W takim razie potraktuje to jako wyzwanie równe przewyższenia filara płomienia. - Na chwilę melancholijna aura, ustąpiła cwaniackiemu uśmieszkowi. Wiedziałem, że na pewno nie o takie stracie jej chodziło, ale jeden cel mógł wręcz motywować i podsycać drugi.
- Masz czas, żeby się przygotować na okres bunty i sprzeciwu wobec świata... Nie ma za co. - Nie byłem Ojcem, nawet nie miałem młodszego rodzeństwa, więc jedynie mogłem patrzeć na to przez pryzmat własnych doświadczeń z dzieciństwa, ale nawet pomimo tego, jak się nad tym zastanawiałem, to nie powiedziałbym, że jest złą matką. Może nie jest idealna i jej córka może mieć różne potrzeby, to przynajmniej do niczego jej nie będzie zmuszać czy naciskać.
- Kiedyś będzie się musiała zatrzymać. W takim razie podrzucę Ci je niebawem, najważniejsze, żeby leciały prosto. - Nie kwestionowałem jej umiejętności, ale chciałem, aby były wyważone i leciały prosto bez zbaczania z obranego celu. - Raczej niewiele, rzadko tu bywam. - Odparłem krótko i wcale nie powstrzymałem jej od przeszukiwania pomieszczenia. Akoya mogła znaleźć kilka zestawów ubrań, samurajski zwykły miecz, który został porzucony w dojo przez demona. Kilka listów od różnych osób i tykwę z alkoholem.
albo ją przed sobą stworzę
- W pewnych okolicznościach na pewno, zwłaszcza jeżeli nie chce inny pokazać innym rzemieślnikom swojego błędu, który mogliby ocenić i zadrwić. Bycie uczniem to jeden z tych okresów, w których zabiega się o ciepłe słowa, aby zbudować pewność siebie. Jednak później te same osoby, mogą zburzyć wszystko przez negatywne komentarze. - Relacje między ludzkie były problematyczne, a gdy do tego dodać jeszcze dorzucić ambicje, pasje i zawziętość to wcale nie robiło się łatwiej. Duma i honor, które również pojawiały się w tym zestawieniu, jeszcze bardziej dokręcały śrubę, której gwint mógł się kiedyś zerwać.
- To ty chcesz ją czy mnie przygotowywać?.. Z drugiej strony chyba nie jestem wystarczająco odpowiedzialny, żeby kształtować młode umysły. Rodzice zbyt mocno mnie zniszczyli w tej kwestii. Raz strzaskana gurda, nigdy nie będzie pełna, zawsze gdzieś braknie jakiegoś kawałeczka. - Nie miałem zbyt dużego obycia z dziećmi, w końcu to ja byłem najmłodszy, a poza doglądaniem Yukino, która była niewiele młodsza ode mnie, to ciężko nazwać to jakimkolwiek doświadczeniem, które faktycznie mogłoby pomóc Kiku, co najwyżej moja cierpliwość, która ostatnim czasami wydawała się coraz większa.
- Jak na razie jestem na miejscu, więc lepiej się śpiesz. Nie wiadomo kiedy znowu zostanę gdzieś wysłany... Wparowałaś tutaj z miną, jakbyś miała zamiar mnie stłuc, to ciężko coś proponować do picia... Zresztą to chyba gość powinien przynieść coś ze sobą, aby nie wchodzić o pustych rękach do czyjegoś pokoju? - Odpowiedziałem jej lekkim przekomarzaniem, gdy ta postanowiła gromić mnie wzrokiem.
albo ją przed sobą stworzę
Zakończyła swoją myśl, sięgając po tykwę z alkoholem, którą wcześniej podniosła. Machnęła nią lekko w stronę Yuichiro, by ochlapać go sake.
- Może i masz rację, Akoya. - Powiedziałem, ocierając krople alkoholu z twarzy. - Może rzeczywiście potrafię być cierpliwy, ale cierpliwość to jedno, a odpowiedzialność za młode umysły to coś zupełnie innego. Chyba po prostu boję się, że mógłbym zawieść. Że nie będę w stanie ich ochronić przed błędami, które sam popełniłem. - Spojrzałem na nią poważnie, wiedząc, że może to zrozumieć. Jej słowa o małej Kiku pokazały, że i ona ma swoje obawy. Ale widziałem, jak bardzo zależy jej na córce, jak bardzo chce, żeby Kiku była silna, ale i miała miejsce na swoje słabości. To był rodzaj miłości, której nie zawsze doświadczałem, a jednak była mi znana. Pragnienie, by chronić tych, których kochamy, przed bólem i rozczarowaniem świata.
- Wiesz, Akoya, może to właśnie dlatego trzymam się z boku. Bo czasami wydaje mi się, że moje miejsce jest gdzie indziej. Nie z młodymi, pełnymi nadziei ludźmi, ale tam, gdzie mogę się skupić na swoich własnych bitwach. W cieniu gdzie nie dociera słońce. - Uśmiechnąłem się nieporadnie, próbując rozwiać powagę chwili. Sam tworzyłem mur, którego wcześniej nie było, ale nie miałem pojęćia, dlaczego to robiłem. Jej uśmiech, ten wyraz ulgi na twarzy, był dla mnie wszystkim, czego teraz potrzebowałem. Wiedziałem, że mogę liczyć na nią, a ona na mnie. Może nie byliśmy idealni, może nasze życia były pełne rys i pęknięć, ale w tych chwilach, gdy nasze dusze się spotykały, czułem, że to ma sens. Gdzie mogliśmy po prostu porozmawiać o pewnych troskach, które tkwiły gdzieś w środku.
- A więc masz zamiar mnie napoić? - zapytałem, podnosząc brew w udawanym oburzeniu. - Cóż, jeśli to jest twój prezent, to przyjmuję go z radością. Ale pamiętaj, że każdy prezent wymaga rewanżu. Może następnym razem to ja cię czymś obleję, kto wie? - Rzuciłem do białowłosej i wyciągnąłem otwartą dłoń w jej stronę, aby mogła mi podać sake.
albo ją przed sobą stworzę
Nie możesz odpowiadać w tematach