Ból wypełniał jego ciało i z każdą chwilą narastał, z pewnością nie pomagał fakt że w jego stanie wciąż próbował przeć naprzód. Nie mógł teraz się poddać, zwłaszcza gdy znów znalazł się w sytuacji gdzie mógł przysiąść że widzi śmierć wyciągającą do niego dłoń. Kilka lat temu nie poddał się i teraz też tego nie zrobił, musiał przeć na przód z nadzieją, że tak jak wtedy ktoś go znajdzie i ocali. Z całą pewnością był głupi myśląc, że wywinie śmierci drugi raz ten sam numer. Głowa kazała mu poddać się, tak byłoby prościej dla niego. Jednakże w jego zepsutym sercu, kryła się silna wola przetrwania. Jego instynkt, nie pozwalał mu od tak odpuścić. Dlatego czołgał się z kataną w dłoni i czekał na ratunek. Chciałby powiedzieć, że o niego wołał ale nie mógł wydobyć z siebie w tamtej chwili niczego co nie byłoby zwierzęcym warkotem. Zabawne, zawsze uważał się za dziką bestię i teraz skończył jak jedna z nich. Wykrwawiał się na jakimś zadupiu po tym jak przegrał starcie. Był pewien, że jego kruk świętował to wydarzenie. Sam przecież też by to robił na jego miejscu.
Usłyszał czyjś głos z jakże dobrą radą: "Nie ruszaj się", jakby jeszcze mógł. W końcu w gruncie rzeczy mogło jedynie mu się wydawać, że czołga się naprzód. Dlatego też miał rzucić jakże mądrą odpowiedź —
A miałem właśnie wstać i zacząć skakać z radości — Niestety nie był w stanie, z jego gardła wydobył się jedynie jakiś niezrozumiały warkot. Może to ta chędożona demonica wróciła wykończyć go, z tego w obecnej sytuacji może by się ucieszył. Szybko jednak jego nadzieje zostały pogrzebane gdy to osoba ta nieudolnie próbowała go podnieść, ostatnie co pamiętał to jej słowa:
"Jesteś zbyt ciężko ranny". Może jednak ponownie uśmiechnęło się do niego szczęście, być może znów zostanie ocalony przez ludzi którymi co do zasady gardził. Ponownie oszuka śmierć dzięki pomocy swojego pokarmu. Z tą myślą mógł się "poddać" nie musiał już dalej walczyć, jego ciało mogło w końcu oddać się cierpieniu.
Błoga ciemność wzięła go w swe ramiona, miał wielką nadzieje że ten stan utrzyma się do końca. Do momentu aż nie umrze albo nie obudzi się wyrwany ze szponów śmierci. Nadzieja jest jednak matką głupich, a Kiyoshi jak to zawsze sam twierdził: Do najmądrzejszych nie należał i dlatego mądrych pożerał by samemu nieco zmądrzeć. Jak widać, zjadł ich za mało. Jego umysł uwięził go w dole gdzie to zaczęła się jego historia kanibala, nie był to pierwszy raz. Często to miejsce odwiedzał w koszmarach gdy zasypiał na trzeźwo, teraz jednak coś się zmieniło. Po raz pierwszy był przykuty do ziemi, po raz pierwszy ujrzał ojca nie tak jak go zapamiętał ale jak go sam urządził. Niemal zjedzonego, za nim czaiły się zaś jeszcze dwie inne sylwetki. Jego ojciec podszedł do niego i złapał za jego szczękę.
—
Mówiłem Ci Kiyoshi, jesteś zwykłym śmieciem. Jesteś dokładnie taki jak ja i sczeźniesz tak samo, w dziurze na krańcu świata — Oznajmił jego drogi rodzic po czym spoliczkował Kiyoshiego powodując śmiech jednookiego —
Poczekaj aż te łańcuchy mnie puszczą, rozerwę Cię na strzępy! — Warknął blondyn w odpowiedzi szarpiąc się na próżno, żywy trup stojący przed nim zaśmiał się wtedy i klęknął przed swym synem by następnie zatopić zęby w barku Kiyoshiego. Początkowo Kiyoshi próbował nie krzyczeć, zaciskał zęby tak mocno jak tylko mógł ale gdy wyrwano kawał jego ciała to krzyknął jak ranne zwierzę. Wtedy to sylwetka jego ojca zniknęła, zastąpiona przez obraz jego macochy —
Mówiłam Ci, że powinieneś zdechnąć jak pies, tak jak twoja matka — Powiedziała kobieta z kamieniem dłoni, następnie uśmiechnęła się szeroko i zaczęła okładać Kiyoshiego po głowie. W końcu przestała i jej miejsce zastąpił Kazama Keitaro, samuraj którego zabił. Samuraj, który pozbawił go oka i ozdobił jego twarz . Keitaro szczędził mu słów, po prostu złapał za zmasakrowaną twarz bandyty i wcisnął palce w oczy blondyna w akompaniamencie jego krzyków.
Wtedy Kiyoshi wybudził się, otworzył powoli oko i próbował rozejrzeć się po pomieszczeniu w jakim się znajdował. Nawet najmniejszy ból obecnie powodował w nim ogromny ból, dlatego mężczyzna przymknął znów powiekę by zasnąć. Wtedy to jednak poczuł jak ktoś zaczął zmieniać jego opatrunki, pozwolił na to nauczony że lekarzom nie powinno się przerywać i zareagował jedynie gdy nieznana mu dziewczyna skończyła. Zebrał w sobie resztki sił i złapał ją mocno za nadgarstek. Może nawet zbyt mocno to zrobił, ale musiał przekazać jej że jest spragniony. Spróbował się odezwać jednak z jego gardła nie wydobył się żaden ludzki dźwięk, a jedynie warkot. Dziewczyna chyba zrozumiała mimo wszystko jego wiadomość bo rzeczywiście po chwili podała mu czarkę z wodą, wypił ją i odetchnął z ulgą. Wtedy to przyjrzał się po raz pierwszy dziewczynie i dostrzegł jej unikalną urodę. Chciał jej podziękować za pomoc, bo w zasadzie tak należało. Nawet Karasawie Yuu podziękował za pomoc gdy jej służba uratowała mu życie, nawet jeśli gardził wyżej urodzonymi. Dziewczyna po chwili wyszła, a jej miejsce zajęła inna kobieta. Starsza i bardziej doświadczona uzdrowicielka, kobieta zajęła się nim i dała mu listę rzeczy do jakich musiał się stosować jeśli chciał wyzdrowieć. Więc i Kiyoshi posłuchał.
Trochę czasu zajęło mu dojście do siebie, czas ten spędził u Yukino i Yohashi. Nie chciał wracać w tym stanie do Siedziby Korpusu, mógłby tego nie ździerżyć. Jedyne co to poprosił by ktoś przyprowadził mu jego wilczycę Sorę. Czas rekonwalescencji spędził więc u swych wybawicielek z trzech powodów. Jednym z nich była spłata długu poprzez pomoc kobietom, drugim był fakt że zauważył w pobliżu ślady świadczące o bytności bandytów w tym rejonie i chciał się nimi zająć. Tak by zapewnić kobietom bezpieczeństwo, trzecim powodem była Yukino. Czy tego chciał czy nie mógł powstrzymać się przed spotykaniem z nią, początkowo twierdził że to z wdzięczności, potem jednak zauważył że jej obecność koi jego nerwy. Tych zaś miał pewno po tym koszmarze jaki przeżył w swojej głowie. Złapał się na tym, że zaczął ją nawet odprowadzać do jej domu nawet gdy tego nie chciała to skradał się za nią by zapewnić jej bezpieczeństwo. Tłumaczył to sobie tym, że nie chce powtórki z sytuacji z Karasawą, ale w głębi czuł że to nie to.
Po kilku miesiącach gdy to spacerował wraz z Sorą w lesie wpadł na inną zabójczynie wiatru, miała rękę ze stali nichirin i jednooko zupełnie jak On. Przedstawiła mu się jako jego siostra co zaskoczyło Kiyoshiego, był wszak pewien że jego siostra nie żyła. Dlatego też żądał potwierdzenia przywołując historie z dzieciństwa, kobieta odpowiedziała na nie dzięki czemu uwierzył jej. Po tylu latach odzyskał siostrę i postanowił to wraz z nią uczcić, zabrał ją więc na pijacki wypad wypełniony sake i kobietami. Jego siostra jednak musiała wracać do łowów więc i Kiyoshi wrócił do swoich, wpadł bowiem na ślad bandytów.
Kiyoshi namierzył kryjówkę bandytów, był to obóz nad strumieniem gdzie to Ci głośno się bawili. Zapewne świętowali udaną napaść na jedną z karawan, Kiyoshiemu aż uśmiech się wkradł na twarz gdy to przypomniał sobie te czasy gdy też to go cieszyło. Teraz tylko musiał tam wejść i ich zabić, taki był plan ale przeznaczenie było chyba innego zdania co do przebiegu tej nocy. Jeden z bandytów udał się na stronę by załatwić swoje potrzeby, gdy wracał Kiyoshi pojmał go i zaciągnął nieco dalej by go przesłuchać. Nie spodziewał się jednak zobaczyć znajomej mordy, pojmał swojego byłego podwładnego. Mężczyzna też rozpoznał swojego byłego herszta i wymienili się informacjami co do losu szajki Kiyoshiego. Otóż po jego zniknięciu, szajka rozbiła się na trzy części. Jedna szalała gdzieś na południu, inni wędrowali tak jak pod Kiyoshim a ci tutaj zostali wchłonięci przez inną szajkę z brutalnym szefem. Choć nie takim jak Kiyoshi, jak to twierdził mężczyzna. Banita stwierdził, że Kiyoshi mógłby spokojnie przejąć te szajkę i wrócić do starego trybu życia. Jednooki jednak miał inne plany, poszedł więc do obozu i w bezpośredni sposób zaatakował herszta tej bandy. Był zabójcą więc mężczyzna nie miał szans, Kiyoshiego nawet nieco poniosło bo zaczął pożerać rywala żywcem by następnie zasiąść na jego korpusie i z zakrwawioną twarzą zwrócić się do reszty —
Teraz działacie dla mnie, będziecie moimi psami. Koniec z napadami w tym rejonie, mam dla was trzy zadania. Pierwsze, odnajdźcie reszte mojej bandy i znajdźcie sobie jakąś kryjówkę. Informacje o jej lokalizacji zostawicie mi tutaj, druga rzecz od teraz będziecie napadać cele wskazane przeze mnie. Trzecia, przynieście mi sake — Zawołał Kiyoshi, po czym oddał się ucztowaniu. Tego dnia przywrócił do działania swoją bandę i miał zamiar wykorzystać ją w wojnie z demonami, jeśli będzie trzeba to zostanie królem wszystkich bandytów by uprzykrzyć życie demonicznemu ścierwu. Dopiero gdy upewnił się, że jego ludzie opuścili teren to wrócił do Yukino by spędzić z nią parę dni nim przyjdzie mu ruszać dalej.