SUIREN
Demony27 lat167 cmWAGA
Data urodzenia 29/03/1623
Miejsce pochodzenia Gujō-Hachiman
Miejsce zamieszkania Gujō-Hachiman
Klasa społeczna samurajska
Zawód -
✾ Starzec, którego spotkała po przebudzeniu nauczył ją o zmianach, które nastąpiły z jej ciałem, podarował jej także słomiany kapelusz z rondem, który samodzielnie ozdobiła woalami w celu ukrycia swojej tożsamości. Wbrew temu co pierwotnie sądziła i co powtarzali ludzie z okolicy, starzec nie był demonem, ale wykluczonym ze społeczeństwa kanibalem. Dla Suiren okazał się też pierwszym człowiekiem, którego ciałem zaspokoiła swój głód.
✾ Ponieważ jej życie polega przede wszystkim na jedzeniu, spaniu i wędrowaniu, kobieta pilnuje, by zawsze pozostać przy świadomości regularnie się pożywiając. Zawsze stara się wybierać starych i schorowanych ludzi, a z każdym z nich zapoznać się i spędzić trochę czasu, zanim zostanie przymuszona do ostateczności.
✾ Nie wykazuje wysokich potrzeb terytorialnych, najpewniej za sprawą niezwykle pokojowego charakteru jeszcze przed ponownymi narodzinami, po zyskaniu ciała demona okazała się pokorna i powściągliwa. Stara się schodzić innym demonom z drogi, a zabójców unikać. Nie inicjuje potyczek, chyba że dopadnie ją skrajny głód i utraci nad sobą panowanie. Poprzez swój sposób życia na krawędzi tolerancji obu stron, często podróżuje z miejsca na miejsce, aby nie ściągnąć na siebie uwagi.
✾ W przypadku utraty kontroli nad instynktami jej ręce pokrywają się długimi piórami w żurawich barwach bieli i czerni, zyskuje kilka dodatkowych centymetrów wzrostu, jednak do walki używa prostego parasola z ostrzem na czubku, a nie umiejętności swojego ciała, których jeszcze nie zdołała opanować. Te rzadkie sytuacje objawiają jej brutalną stronę, która wynika z buzującej w żyłach demonicznej krwi, a nie brutalnego charakteru.
✾ Nie posiada wspomnień ze swojego wcześniejszego życia, jednak niekiedy dopadają ją silne emocje, poczucie niewyobrażalnej hańby i obrzydzenia samą sobą, za to, że żywi się ludźmi. W innym wypadku nie wiąże ze sposobem swojego obecnego funkcjonowania żadnych silniejszych emocji.
⠀⠀Kocham życie - powtarzała wielokrotnie obserwując jak świat porusza się wokół niej samoistnie; doskonały organizm, którego miała szczęście być częścią. Mówiła tak zatrzymując się nad strumieniem by pooglądać błotne żaby, patrząc jak czaple kroczą przez wodę, jak szwaczki ozdabiają w misterne wzory kolorowe tkaniny, akrobaci tańczą z małpami, a promienie słońca przezierają przez jesienne liście wprost na drewniany podest rodzinnego domu. Kocham życie - powiedziało do niej odbicie w wodzie, którego w dniu swoich zaślubin nie potrafiła rozpoznać. Szybko uświadomiła sobie, że szczerze potrafi również pokochać obcego sobie mężczyznę, poważanego szeroko wśród ludzi wojownika Tokugawa, jakiego wskazał jej na męża sam daimyō. U jego boku miała przez resztę swojego życia niczym się nie martwić.
⠀⠀Pogładziła jedwab czując otępiającą rozpacz; drżącymi dłońmi uniosła tantō na wysokość twarzy i pewnie wysunęła ostrze. Znała je doskonale - podarowane zostało jej przez rodzinę męża jako prezent z okazji przymierza wraz z obietnicą, że nigdy nie musiała użyć go do obrony. Nikt jednak nie obiecywał, że nie wyceluje ostrza ku sobie.
⠀⠀W stali odbijały się wyraźnie czerwone od pasty z kwiatów sumaka usta. Kocham życie, pomyślała przepełniona nagle lekkością płynącą z desperacji. Zapłakała głośno i zerwała się z podłogi, trzymając w dłoni sztylet rzuciła się w podestu, a potem w dół, przez kamienny ogród. Jak najdalej od tego miejsca przepełnionego niesprawiedliwością, od hańbiących spojrzeń ojca i rodziny męża, od potrzeby honorowego pożegnania się ze światem.
⠀⠀Płakała długo i głośno, trzymając się za napęczniały brzuch biegła przez znajomy las, potem przez bagna i obce pola. Geta zgubiła dużo wcześniej, więc teraz odczuwała ból poranionych stóp nieprzywykłych do stąpania po leśnym poszyciu. Z żalem stwierdziła, że nikt za nią nie podążył, jakby ojciec już pożegnał się z córką, która zhańbiła go uciekając przed szlachetną śmiercią żony wojownika. Ludzie pracujący z polach patrzyli na nią z oddali, jak biegła i zataczała się na słabych nogach pozostawiając na ścieżce obfite plamy krwi. Dzień szybko zamienił się w noc i do przodu pchał ją już wyłącznie strach przed tym, co zostawiła za sobą. Przelewała łzy dla siebie, dla dziecka którego życie uciekało po jej udach wraz z gorącą, lepką krwią, dla męża który obrał złą stronę, bo darzyła go szczerą miłością, ale przede wszystkim płakała, bo musiała pożegnać się z życiem. Siły uchodziły z niej wraz z krwią, las był obcy i mroczny, czuła, że zwierzyna prowadzi ją głęboko w nieznajomą puszczę czekając, aż ostatecznie opadnie z sił, potknie się i nie zdoła podnieść.
⠀⠀Powietrze przepełniał niepokój. Pomimo pulsu pulsującego szaleńczo pod skórą wyczuwała delikatny zapach wilgotnych liści, błotnistego podłoża i zatopionych korzeni lilii. Było cicho, księżyc w formie sierpa nie dawał jej wiele światła, więc maszerowała na oślep. Wspominała słoneczne dni, smak zimnej wody ze strumienia, słodką woń dojrzewających persymon, który prawie była w stanie sobie wyobrazić. Chwilami miała wrażenie, że coś za nią podąża, jakieś duże zwierzę, którego ślepia nie odbijały od siebie światła. Nie czuła żalu do tego boskiego bytu, miało prawo żyć zgodnie ze swoją naturą, bo tylko ludzie mieli w zwyczaju się buntować. Uśmiechała się smutno widząc, że las wiruje jej przed oczami, a potem zdając sobie sprawę, że to nie trzęsienie ziemi porusza linią horyzontu, a jej nogi zaczynają uginać się z wysiłku. Jej ciało opadło do wody i zsunęło się w miękkie błoto; biała szata wybrudzona krwią zafalowała na powierzchni wody wśród zamkniętych kwiatów lotosu. Zamknęła oczy nasłuchując oddechu lasu, pohukiwania sowy, wrzasków lisa i miękkiego szelestu skrzydeł czapli.
⠀⠀Wydawało jej się, że leżała w lodowatej wodze przez wiele godzin, a śmierć nie chce nadejść. W rzeczywistości minęło zaledwie kilka minut, zanim znowu rozchyliła powieki widząc na tle atramentowego nieba rozmyty cień ludzkiej sylwetki. Pozbawiona siły wymacała tylko w mule pozbawione pochwy tantō i uniosła je w ciemność pewna, że ma przed sobą jedno z bóstw, do których zawsze żarliwie się modliła.
⠀⠀— Mój dar dla boga wojny Hachimana w zamian za życie mojego dziecka — oznajmiła zdecydowanym głosem córki wielkiego pana i żony wojownika co było ostatnim odważnym gestem, na który było ją stać.
⠀⠀W odpowiedzi las odetchnął głośno, drzewa zaszeleściły niosąc w powietrzu jedno słowo: Suiren. Kobieta w liliowej sadzawce, kobieta w wodzie. Suiren - zdawał się powtarzać jakiś nieznany jej głos, szorstko i drapieżnie.
⠀⠀Samotna kobieta stała na wzgórzu w bezruchu. Od długiego czasu patrzyła pozbawionym wyrazu spojrzeniem na kupkę gołej ziemi, gdzie pochowano dziecko, które urodziło się martwe. Nie rozumiała żalu, jaki ściskał jej gardło i żołądek. Do kogo należało?
⠀⠀Podświadomość nasuwała jej odpowiedzi, których nie mogła zaakceptować - nie wiedziała co jest prawdziwe, a w jakim stopniu oszukuje ją jej własny umysł. Czuła się skołowana, pozbawiona cząstki, która pomogłaby jej spojrzeć na to wszystko z dystansu.
⠀⠀— Suiren — Starszy mężczyzna, który znalazł jej bezwładne ciało na granicy lasu i zaopiekował się nią do momentu, aż odzyskała świadomość zawołał ją teraz z podnóża wzniesienia. Z kącika jego ust do podbródka ciągnęła się czerwona smuga. — Musisz nauczyć się z tym żyć.
⠀⠀Kobieta pociągnęła za sznurek przy podbródku poprawiając na głowie słomiany kapelusz. Bokiem dłoni dotknęła przypadkiem swoich ust co pozostawiło na jej skórze czerwoną smugę. Nie pachniała jak pasta z sumaka, którą kobiety smarowały często swoje usta.
⠀⠀Zdarzyło się coś złego, pomyślała z niepokojem, ale ponad wszystko czuła w sobie nieznajomego pochodzenia ulgę, że udało jej się przeżyć. Kochała życie i jakkolwiek miało ono teraz wyglądać, na pewno nauczy się jak przetrwać.
The silence is your answer.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty tym samym wstąpiłeś w szeregi Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 49 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach