Tyle się wydarzyło ostatnio w jej życiu. Nigdy nie spodziewała się aż takiego chaosu wokół siebie spowodowanego przez innych. Przez nią samą jak najbardziej, często uważała że w płomieniach i zgliszczach człowiek przypominał sobie co tak na prawdę miało dla niego znaczenie. Dla niej nie było inaczej, zwłaszcza że żar strawił wszystko wkoło jeszcze przed rozpoczęciem się tego ostatniego roku.
Utrata kontaktu z Kiryu była bardziej bolesna niż chciała to przyznać nawet przed samą sobą. Nie mówiąc o nim, nie myśląc. A przynajmniej się starając. W końcu zniknął gdy potrzebowała jego wsparcia najbardziej. Więc jak to ona, wolała czuć gniew w jego stronę niż poczucie straty. Zwłaszcza że sukcesywnie traciła ludzi wkoło którzy byli dla niej ważni. Nie sądziła że po Yuu jeszcze ktoś odejdzie z jej życia. Ale najpierw zaginął Arata, potem urwał się kontakt z Hayase. Kiryu ruszył na misję aby uratować siostrę z rąk demona. Rozumiała to i pokładała w nim wszelkie nadzieje że wróci z tej wyprawy cały i zdrowy. Ale tak się nie stało. Płomienno włosy zabójca kamienia przepadł jak kamień w wodę. A podczas ataku demonów na Yonezawe została poważnie ranna. I kolejna strata w postaci śmierci Hanshina. Tego było już za wiele. Żałowała wielu decyzji.. Tego że nie trzymała braci krócej, tego że nie uparła się żeby iść z Kiryu na tą misję.. tego że była za słaba podczas ataku na siedzibę zabójców, tego że nie było jej przy boku bliskiego przyjaciela..
Poprzysięgła odkupić każdą złą decyzję i zemścić się za każdą stratę, której doświadczyła. Najpierw zajęła się intensywnym powrotem do zdrowia, a potem jeszcze bardziej morderczymi treningami. Najpewniejsze informacje miała na temat mordercy Hanshyina, więc stał się on priorytetem do odnalezienia. Podczas poszukiwań wpadła jednak na kogo, kogo spodziewała się dopiero spotkać po opuszczeniu tego świata. Spotkanie Yuu w wersji demonicznej było czymś co przewróciło jej świat do góry nogami. Złamało ją w jakiś sposób, bo przecież demony należało mordować, ale jak miała dopuścić się tak barbarzyńskiego czyny?! Jak miała pozbawić życia kogoś, za kogo oddałaby bez namysłu własne?! To był pierwszy demon, którego puściła wolno, biorąc na barki największe brzemię jakie zabójca demonów mógł dostać od parszywego losu.
TIME SKIP: 1.11.1652 - 11.11.1653
Wyruszyła w długą podróż z początkiem listopada. Pierwszym miejscem jakie było na jej liście, to rodzinna rezydencja. Gdy dotarła na miejsce, nie zastała swoich brach. Powinni sie tego dowiedzieć od niej, zwłaszcza parszywy Arata, który miał rację od samego początku.
- Sayaka przestań! - zawołała matka łapiąc ją za nadgarstek wolnej ręki. - Okłamywałaś nas tyle lat! Jak mogłaś! - warknęła wyrywając pochwyconą kończynę, ciągnąc w lewej ręce po ziemi wielki, ciężki młot służący do niszczenia kamiennych murów. - Nie możesz tego zrobić! - zawołała matka ze łzami w oczach, zakrywając usta gdy białowłosa uniosła ogromne narzędzie nad głowę. Złote spojrzenie padło na wyryte w kamiennej płycie "Karasawa Yuu". Czuła jak całe jej ciało sparaliżował jeden drobny impuls. Serce biło mocniej. Przypominając sobie wszystkie te chwile, gdy przychodziła tu aby porozmawiać z siostrą, której już nie mogła powierzyć swoich myśli i sekretów. Lewa dłoń zacisnęła się na trzonku młota, odbijając blask księżyca. - Sayaka.. błagam.. - odezwała się jej matka po raz kolejny ze łzami w oczach. - Czy ten gest cokolwiek zmieni.. córko? - odezwał się ojciec idący w kierunku swojej klęczącej na trawie żony, pomagając jej wstać. - .. ona.. Yuu.. - syknęła pod nosem czując się tak jak wtedy. Gdy podniosła ostrze na demona i nie potrafiła zrobić tego co powinna. - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - wydarła się z całej siły ciągnąć głownie ogromnego młota prosto na nagrobek siostry. Obrazy z młodości śmigały w zawrotnym tempie przed jej oczami, klatka po klatce. Zupełnie jakby czas zwolnił na ten jeden bezbożny moment. Matka schowała twarz w yukacie męża, wtulając się w niego najmocniej jak tylko potrafiła, czekając na odgłos pękającego nagrobka. Ale minęła chwila i nic takiego się nie stało. Młot zatrzymał się tuż nad krawędzią. Nawet teraz.. Sayaka nie potrafiła zniszczyć tego co było drobnym symbolem pamięci o Yuu.. Zrobiła chwiejny krok w tył, upuszczając z hukiem młot na ziemię. Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nie potrafiła teraz nawet spojrzeć swoim rodzicom w twarz.
Kolejne miesiące spędziła na poszukiwaniu demona, który zabił Hanshina, ale nie poprzestała na tym. Wykazując się skrajną okrutnością względem każdego demona, którego napotkała na swojej drodze. Wypytywała ich o swoich braci, wypytywała o zabójcę kamienia, który był Marechi. Większość tropów które zebrała, okazały się być zlepkami kłamstw, wymyślonymi z desperacji podczas walki.
- Gdzie on jest! - warknęła przydeptując podeszwą buta ciało demona bez ręki do ziemi. - N..Nie wiem.. - odezwał się przez łzy przeciwnik. - Nie pierdol że nie wiesz.. - warknęła wbijając rozżarzone nichirin w ciało między łopatką a kręgosłupem. Słysząc okrzyk bólu, powoli zaczęła ciągnąć ostrze w dół, ciało bestii aż skwierczało, poddając się jej mieczowi bez większego oporu. - Błagam ja nie wiem.. On może być wszędzie! - wydarła się jej ofiara, ale Karasawa nie słuchała. Rozcinała jego ciało na kawałki, niczym rzeźnik, rozdzielający elementy ubitego wieprza na równe części. Wrzaski i błagania trwały aż do świtu, gdy promienie słoneczne ukróciły męki bestii. Wytarła miecz o swoje ubranie i ruszyła przed siebie. Nie zamierzała spocząć aż nie odnajdzie tego co tak zawzięcie poszukiwała.
Każdy trop jaki znalazła, sprawdzała niemalże od razu. Nie miało znaczenia czy ufała w jego prawdziwość, musiała mieć pewność że nie przeoczy czegoś. Nie wybaczyłaby sobie kolejnego błędu. Kagami pewnie by nazwał ją dzikim kundlem, który zerwał się z łańcucha i ruszył siną w dal za oprawcą swojego właściciela. Mogła wyglądać jakby miała klapki na oczach. Jedna informacja jaką zdobyła, przykuła jej uwagę bardziej od pozostałych. Wieści o czerwonowłosym Marechi, który został schwytany przez demony. Im więcej drobnych detali dostała, tym wyrwa w jej sercu bardziej rosła na myśl że to mógł być faktycznie Kiryu. Gdy dotarła na miejsce, gdzie miał być przetrzymywany, to co zobaczyła sprawiło że jej wnętrzności zbuntowały się przeciwko niej. Padła na kolana na widok zgniłych fragmentów ludzkich ciał, rozlanej po pomieszczeniu krwi, która zdołała wsiąknąć w kamienne płyty. Nie była w stanie zachować zawartości żołądka. Nie wiedziała co czuła bardziej.. gorycz, frustrację czy nienawiść. Musiała przegrzebać niektóre ziała, żeby chociaż odnaleźć jakiś ślad pod nim, żeby mieć pewność że faktycznie te skurwysyny go pożarły.
Gdy każdy trop, jaki miała zawiódł, bądź urwał się w martwym miejscu, nie pozostało jej nic innego jak powrót do nowej siedziby zabójców. Oczywiście miejsce to zostało przeniesione na wyspę co jak nigdy wkurwiło Karasawę na potęgę. Rozumiała czemu w takie miejsce, ale jej strach przed utonięciem teraz okazał się być prawdziwym kolcem w dupie! Miała wrażenie że los powoli robił jej na złość i to już na potęgę. Wróciła więc do Yonezawy z desperacji i tam spędziła cały miesiąc na zbieraniu energii do dalszych poszukiwań. Pod koniec marca dostała kruka od Yoshimatsu z prośbą o pomoc w staniu się silniejszym. Jako że po Kagamim wszelki słuch zaginął, to zaproponowała żeby przybył do starej siedziby. Gdy ją zobaczył, dostrzegł sporą zmianę w zabójczyni. Wyglądała nieco bardziej mizernie, oczy miała podkrążone, zupełnie jakby nie spała od kilku dni, albo zbyt długo w ciągu każdej doby. Cały kwiecień i maj zleciał jej na szkoleniu Ishidy w formach oddechu, całkowitej koncentracji i podnosząc jego siłę. Trening zdawał się być bardziej morderczy niż podczas szkoleń z Hashirą. Sayaka nie przebierała w środkach i sama siebie popychała do większego wysiłku. Jasno dała do zrozumienia że musi załatwić sprawę mordercy Hanshina i widać było jej zawziętość każdego dnia podczas treningów z drugim zabójcą.
Zmiana przyszła gdy jej kruk przyniósł jej pozytywne wieści na temat jej celu. Jeden z tropicieli dobrze się spisał i złapał trop demona. Wtedy ruszyła w dalszą podróż z nadzieją że w końcu będzie mogła zrobić choć jedną rzecz, pomścić swojego bliskiego przyjaciela. Trop, który zdobyła okazał się jedynie połowicznie wiarygodny. Co spowodowało że jej poszukiwania się przedłużyły o kolejne tygodnie, przechodząc w miesiące. Podróż była męcząca ale zarazem dość owocna, patrząc po trupach jakie ścieliła za sobą Sayaka przemierzając całą Japonię. Ostatecznie sposób jakiego używała nic nie dał, więc postanowiła zmienić strategię pod koniec września. Polowała nadal na demony i pastwiła się nad nimi tak jak wcześniej, ale ostatecznie puszczała je przed świtem, aby znalazły Tego, którego ona nie była w stanie odnaleźć. Co było lepsze w końcu od martwego demona w tym momencie? Przerażony demon, który wiedział że jeszcze kiedyś na nią wpadnie. To już lepiej było nasłać na nią Yamato, którego i tak szukała od prawie roku. Zostawiła każdemu z nich informację gdzie i kiedy będzie czekać na mordercę Hanshina..
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Nie możesz odpowiadać w tematach