1652-1653
Czuła na sobie spojrzenie Fujiwary Nobu, gdy to oddalała się od niego, może mimo tego, że udzielił jej zgody na powrót do domu to uważał to za zły pomysł? W końcu nie było to tak odległe miejsce od siedziby jej męża. Może obawiał się tego, iż Ema mimo swych zapewnień nie ruszyła tam by odwiedzić bliskich, a poszukać śmierci z rąk swego oprawcy. Za wiele się nie pomylił, bo taka myśl rzeczywiście pojawiła się w jej głowie, ale tylko na moment. Tak naprawdę Shimazu chciała przeczekać zgiełk związany z przenosinami w bezpiecznym miejscu. O ile Satsuma była jeszcze takim, nie wiedziała, czy Dokugiri nie wziął sobie za cel jej rodziny po tym jak to uciekła z jego szponów. Do tej pory starała się o tym nie myśleć, wszak do jej uszu jeszcze nie dotarła wieść o tym by jej klan został zmasakrowany lecz mogły ucierpieć jakieś pojedyncze osoby. Byłaby to wtedy jej wina, w końcu dobra żona wróciłaby do męża. Nie bacząc na to, czy ten związek był zbudowany na jej cierpieniu. Kobietę czekała długa droga do portu gdzie to za przewodnika robił jej wierny Nao. Tam wsiadła na statek zmierzający na południe Kiusiu.
W zasadzie nie wiedziała ile czasu płynęła, bo czas dłużył się jej niemiłosiernie podczas tej piekielnej podróży. Kołysanie statku, hałas towarzyszący podróży sprawiał, iż czuła się okropnie. Dlatego też z wielką ulgą przyjęła wiadomość o tym, że dotarli do celu. Gdyby nie to, że była dobrze wychowaną damą i chciała sprawiać pozory opanowanej wojowniczki to w tym momencie wybiegłaby na suchy ląd by pocałować ziemie. Zamiast tego spokojnym krokiem opuściła statek i wystawiła ramię w górę by Nao na nim zasiadł —
Prowadź Nao, pora wrócić do domu — Rzuciła do kruka, który to zaraz opuścił jej ramie i wzniósł się w przestworza prowadząc zabójczynie do celu jej podróży. Po drodze, by uspokoić się wypytała miejscowych o to jak klan Shimazu się miał, dostała dwie wiadomości dobrą i złą. Dobra była taka, iż jej klan miał się dobrze, nikt nie zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Zła natomiast dotyczyła stanu zdrowia jej matki, według plotek miejscowi lekarze dali jej parę dni życia. Ta informacja wstrząsnęła Emą, nie bacząc na nic pobiegła do siedziby Shimazu.
Słońce już zachodziło, gdy dotarła do rodzinnej posiadłości, strażnicy początkowo nie chcieli jej wpuścić i nie dziwiła się im. Nie była już tą samą rudowłosą pannicą, która opuszczała te mury, by zapewnić klanu bezpieczeństwo. Była cieniem dawnej siebie, istotą skazaną na potępienie. Dopiero okazanie sayi z symbolem jej rodziną i interwencja jednego z jej braci pozwoliła jej na wejście do środka. Tam gdy upewniono się iż to na pewno ona, przywitano ją godnie i zaproponowano spotkanie z głową klanu. Jej starszym bratem Mitsuhisą, mimo że zaproponowano jej "cywilne" i bardziej odpowiednie ubrania to przystawała przy swoim odzieniu, który to zakrywał jej blizny. Gdy zaprowadzono ją przed oblicze jej brata, oddała należne mu honory i czekała aż ten odezwie się pierwszy —
Wyglądasz tragicznie Ema, to przez ten pożar? Dokugiri-san poinformował nas o ataku i o waszej przeprowadzce— Powiedział po chwili ciszy gdy to przyjrzał się jej uważniej, nie mogła się powstrzymać od prychnięcia śmiechem. Mogła się domyślić iż jej mąż nie przyzna się do tego, że mu uciekła —
To nieco bardziej skomplikowana historia, o której opowiem ci później. Na ten moment wystarczy Ci wiedzieć, że Dokugiri jest naszym wrogiem — Wyjaśniła ze spokojem Ema, choć w środku drżała gdy to przywołała swoje wspomnienia —
Co więc Cię tu sprowadza Emo? Nie było Cię tu tyle lat i nagle powracasz bez żadnej zapowiedzi. Jak już mówiłem, cieszę się z tego powodu ale jest to nieco dziwne — Spytał mężczyzna patrząc na swoją siostrę —
Ja, chciałam sprawdzić co u was. Chciałam to zrobić wcześniej ale dopiero teraz udało się mi do tego zebrać, po drodze usłyszałam też o chorobie matki — Odparła rudowłosa, jej brat pokiwał na to głową ze zrozumieniem —
Dobrze Emo, służba wskaże Ci twoją komnatę. Witaj z powrotem w domu — Rzekł Mitsuhisa, Ema skinęła głową w jego stronę i wstała by ruszyć ku wyjściu —
Jeszcze jedna sprawa, wiem że chciałabyś odwiedzić pewnie matkę ale na razie to nie możliwe. Ktoś Cię poinformuje gdy poczuje się na tyle dobrze by móc porozmawiać — Dodał jej krewny co kobieta przyjęła z spokojem po czym udała się do przygotowanej dla niej sypialni. Po takim czasie to miejsce wydawało się jej obce lecz wciąż mimo to czuła pewne ciepło z samego faktu iż wciąż był to jej dom.
Pierwsza noc w starym domu nie okazała się niestety przyjemna, dopadł ją okropny koszmar. Znalazła się w nim w rzece, a przed nią stał najbliższy jej sercu mężczyzna. Hisakichi. Widziała go takim jakim go zapamiętała, z czasów gdy była jeszcze dzieckiem. Sama też zdziwiła się tym, że widziała. Rudowłosa wystawiła w jego stronę dłoń, ten wtedy to uśmiechnął się do niej i miał już ją chwycić gdy to na jego ciele pojawiły się rany. Przerażona tym Ema cofnęła się krok, gdy to w końcu jej mentor zanurzył się w wodzie w pełni. Kobieta stała jak słup nie wierząc iż znów musi znosić jego stratę. Wtedy to rzeka wzburzyła się i przemieniła krew, w jej stronę mknęła zaś ogromna szkarłatna fala. Shimazu została przez nią porwana, czuła jak się topi jak powoli odpływała i nagle...wstała z krzykiem. Odczuła ulgę gdy upewniła się, że to tylko koszmar ale zaraz to pojawiło się w jej głowie jedno pytanie. Dlaczego teraz? To coś co nurtowało ją przez większość poranka, nim to pojawiło się dla niej zajęcie. Jej brat doniósł jej o ataku na północy prowincji. Znaleziono paru brutalnie zamordowanych wieśniaków, gdyby znaleziono jednego to pewnie zrzucono winę na dzikie zwierzę i zapomniano o sprawie. Skoro jednak pewnym było, że to demon to jej brat postanowił wykorzystać to że Ema była zabójczynią. Rudowłosa opuściła rodzinną posiadłość i ruszyła na północ by zbadać sprawę. Kilka dni zajęło jej wytropienie demona, mimo jej usilnych starań nie udało się go zabić ale przegnać z ziem jej klanu już jak najbardziej. Chciała ruszyć za nim w pogoń lecz dotarła do niej wiadomość , która to doprowadziła do rychłego powrotu Emy do domu. Mitsuko Inoue, jej kochana matka opuściła ten świat. Jej pogrzeb był kolejnym ciosem w serce Emy, zwłaszcza że nie zdążyła się z nią nawet pożegnać. Tamtego dnia miała ochotę odebrać sobie życie, gdy tylko nastała noc zabrała nóż z kuchni i udała się do ogrodów. Tam nacięła swe ramię dla próby i dotknęła wypływającą krew, powrócił wspomnienia które tylko pchnęły ją do tego by ciąć głębiej. Nim jednak zdołała to uczynić, poczuła silny uścisk na swym ramieniu, a zaraz to usłyszała głos swego brata każący jej żyć. Następnie czuła jedynie jak traci przytomność.
Gdy się ocknęła była już opatrzona i leżała w swojej sypialni, przy niej czuwał jej brat. Zmusił ją do opowiedzenia swej historii i zrugał ją jakby był jej ojcem. Gdy mu nie odpowiedziała to uderzył ją w twarz by przywołać ją do porządku. Krzyczał na nią przypominając, że nie była tylko zabójczynią. Była Shimazu, ma iść przed siebie z podniesioną głową. Nie ważne w jakim jest stanie. Mimo iż zrobił to brutalnie to odwiódł ją od samobójstwa i wykorzystał nadając jej cel na najbliższe miesiące. Miała chronić ich prowincję przed wizytami demonów, a przy okazji zapomnieć o swoich samobójczych zapędach. To też czyniła, patrolowała okolice i przeganiała demony chcące naruszyć spokój ziemi jej brata. Stało się to dla niej rutyną, przestała liczyć ile czasu minęło odkąd przybyła tutaj i skupiła się w pełni na tych zadaniach. Pozwalały jej zapomnieć o koszmarach, które nawiedzały ją regularnie i doprowadzały ją do płaczu. Przybyła tu rok temu by odnaleźć spokój ale jak dotąd jedynie pogrążyła się w smutku. Być może stała się przez to silniejsza fizycznie, ale psychicznie była wrakiem na dnie ciemnego morza.