Jej życie toczyło się powoli swoim własnym tempem. Z dnia na dzień od świtu po zmierzch miała pełne ręce roboty. Z rana wyruszała do lasu w poszukiwaniu ziół i kwiatów posiadających lecznicze właściwości. Starsza kobieta Yohashi, która mieszkała na obrzeżach Edo przygarnęła Yukino pod swoje skrzydła i uczyła ją wszystkiego co sama potrafiła. Zaczynając od znajomości odpowiednich ziół. Więc białowłosa każdego dnia z rana szła po nowe zapasy dla swojej mentorki. Zbierając tylko to, co było jej zlecone. Potem pomagała z obowiązkami domowymi, wyręczając starszą kobietę ze wszystkich cięższych prac. Yohashi była miejscowym znachorem, potrafiła przygotować nie tylko odpowiednie leki ale umiała też wyleczyć chorego i nawet zając się poważniejszymi ranami, z jakimi przychodzili do niej ludzie zaatakowani przez bandytów. Aktywność demonów w okolicy dorzuciła więcej przypadków rannych wieśniaków, a przynajmniej tych, którzy zdołali jakimś cudem ujść z życiem.
- Wróciłam.. - poinformowała widząc młodego chłopaka w pomieszczeniu głównym, trzymającego się za przedramię, którego rękaw był cały zakrwawiony. - O nie! Jesteś ranny! Yohashi-sama! - zawołała, odkładając kosz pod ścianą i zgarniając jakąś skrzynkę drewnianą z pułki podbiegła do młodego chłopaka. - Podwiń rękaw.. trzeba oczyścić ranę.. żeby zakażenie się nie wdało.. - poinstruowała polewając kawałek czystego lnu zawartością glinianego pojemnika. - Yohashi-sama pewnie zaraz przyjdzie.. zajmę się tobą do tego czasu.. uczyła mnie co robić w takich sytuacjach.. - zapewniła młodzika, biorąc jego ubrudzoną dłoń w swoją wolną. - To może trochę szczypać.. z góry przepraszam.. - dodała po chwili, widząc jak chłopak podwija rękaw, pokazując cztery głębokie, krwawiące szramy po szponach demona. - To musi bardzo boleć.. - szepnęła z troską w głosie, powoli przecierając miejsce z rozciętą skórą. Na wzdrygnięcia i syczenie z bólu, pozwoliła aby jej tymczasowy pacjent zaciskał mocniej dłoń na jej ręce. Pochylając się niżej, dmuchała po pieczącym miejscu w nadziei aby choć odrobinę uśmierzyć ten nieprzyjemny ból.
Kobieta stając w progu, obserwowała całe zajście z delikatnym uśmiechem na ustach. - Teraz jest już znacznie łatwiej, prawda Yuki? Widok krwi.. cię już tak nie przeraża.. jak kiedyś. Pamiętam pierwszy raz kiedy zasłabłaś.. - skomentowała kobieta, podchodząc bliżej chłopaka i siadając przy nim. Obserwowała jak białowłosa starannie i delikatnie przygotowywała kończynę czarnowłosego do zszycia. - Wtedy było bardzo dużo krwi.. - szepnęła odsuwając się aby zrobić więcej miejsca znachorce. - Mhm.. to prawda.. - przygotowując wszystko i przejmując czynność starannego zszywania rany.
Flashback
- Yohashi-sama.. wróciłam z tymi ziołami o które pro.. - delikatny głos urwał się w połowie wypowiedzi, gdy wiklinowy kosz wypadł dziewczynie nagle z rąk. -..tt..tyle.. krwi.. - mruknęła białowłosa ledwo słyszalnym głosem, czując jak głowa zrobiła się cięższa, przed oczami pojawiły się mroczki, a po chwili obraz cały się rozmazał i ciało dziewczyny runęła na podłogę z hukiem. Pierwszy raz widziała tyle krwi na kimś. To mogło być za wiele dla jej delikatnego serduszka w tej jednej chwili.
Podała chłopakowi mały pakunek w dłoń, przed wyjściem. - To na uśmierzenie bólu.. dwie łyżeczki do herbaty, dwa razy dziennie.. jak podczas zmiany opatrunku coś cię zaniepokoiło to proszę nie lekceważ tego.. - poinstruowała go białowłosa, machając na odchodne. - To.. zrobił demon prawda? - szepnęła gdy były same. - Niestety.. ataki w okolicy znowu się nasilają. Ale to nie jest twoja wina Yuki.. świat jest pełen demonów.. - odezwała się kobieta, kładąc dłoń na jej ramieniu.
Przedzierając się przez gęstwinę w poszukiwaniu konkretnych kwiatów, potrzebnych do zrobienia leczniczego naparu, musiała się udać trochę bardziej w głąb lasu tym razem. Gdy przeszukiwała listowie usłyszała jakiś warkot zza krzewów. Brzmiało jak ranne zwierzę. Odstawiła więc wiklinowy kosz na bok i powoli ruszyła w kierunku niezidentyfikowanych odgłosów. Przedzierając się przez krzewy, między drzewami dostrzegła młodego mężczyznę leżącego na brzuchu, cały był pocięty, zakrwawiony i ledwo żywy ale w dłoni kurczowo trzymał rękojeść zielonej katany. Widziała jak poruszył się z warkotem odrobinę do przodu, nie odrywając twarzy od ziemi, po której sunął zostawiając za sobą krwawy ślad na szlaku. - Nie ruszaj się! - odezwała się spanikowana, podbiegając do niego. Próbowała go jakoś podnieść, ale była zdecydowanie za słaba żeby zaciągnąć ciężkiego blondyna do znachorki. - Zaraz wrócę.. proszę nie ruszaj się.. jesteś zbyt ciężko ranny.. - poinstruowała go, ale wątpiła żeby ją usłyszał, bo po chwili ponownie zacharczał pod nosem, próbując się przesunąć do przodu. Yukino pobiegła co sił w nogach i tchu w płucach po pomoc. Na szczęście nie musiała długo szukać. Wpadając na młodzieńca, któremu pomogła parę tygodni temu. Brunet był bardziej niż skory do pomocy w przeniesieniu rannego zabójcy do jej mentorki. Gdy Yukino doprowadziła go do blondyna, oboje przez chwilę myśleli że już może być za późno. Ranny się nie ruszał, nie wydawał żadnych odgłosów, ale po bliższych oględzinach okazało się że jeszcze jakimś cudem żył. Udało im się go przetransportować do chatki Yohashi.
- Mój boże.. wygląda jakby go sfora dzikich bestii dorwała i próbowała pożreć żywcem.. - skomentowała starsza kobieta. Od czasu zajęcia się jego poważnymi ranami minęły trzy dni, pod czas których, blondyn się nie obudził ani razu. Przez ten cały czas, Yukino zmieniała jego opatrunki, obmywała go z potu i pilnowała żeby jego stan się bardziej nie pogorszył. - Kiedy się obudzi? - spytała wchodząc do pomieszczenia z koszem ze świeżo zebranymi ziołami tego poranka. - Był ledwo żywy.. jego ciało potrzebuje czasu żeby poradzić sobie z tym wszystkim przez co przeszło.. obudzi się gdy jego stan się trochę poprawi.. - odezwała się kobieta, zabierając kosz z dłoni Yukino.
Właśnie skończyła zmieniać opatrunki i już chciała się podnieść z klęczek gdy poczuła gwałtowny i dość bolesny uścisk na swoim przedramieniu. Pisnęła bardziej z zaskoczenia niż strachu. Obracając twarz w stronę leżącego blondyna wpatrywała się w niego swoimi dwukolorowymi ślepiami. - Obudziłeś się.. - odetchnęła z widoczną ulgą. Warknięcie jakie padło spomiędzy ust zabójcy sprawiło że położyła dłoń na jego ręce, tej którą mocno ją trzymał. - Nie forsuj się.. jesteś w bezpiecznym miejscu.. twoje rany powoli się goją.. poczekaj.. podam ci trochę wody.. pewnie jesteś bardzo spragniony.. - przed dłuższą chwilę jeszcze ją tak trzymał zanim w końcu puścił rękę białowłosej. - Spałeś prawie sześć dni.. musisz być bardzo głodny.. zaraz ci coś przygotuję.. - dodała, nalewając świeżej wody do czarki. Podeszła bliżej i wsuwając dłoń pod jego głowę pomogła mu się napić.
- Wszystko będzie dobrze.. musisz odpocząć.. - to mówiąc uśmiechnęła się do niego delikatnie i odstawiła pustą czarkę na bok. - Yukino.. zajmiesz się tymi bandażami? Trzeba je wyprać i wyparzyć.. - odezwała się starsza kobieta wchodząca do pomieszczenia. - O no proszę.. mówiłam że niepotrzebnie się martwisz o niego.. zabójcy demonów są twardsi niż się wydają.. - uśmiechnęła się lekko rozbawiona, podchodząc bliżej i podając na stoliku spory kosz z brudnymi bandażami i lnianymi szmatkami. - Zajmij się tym Yukino a ja sprawdzę w jakim stanie jest mój pacjent.. - zakomunikowała podchodząc bliżej. Białowłosa zgodnie z poleceniem wyszła, zakładając dość ciężki jak mogło się zdawać kosz na plecy. A przynajmniej ciężki dla niej.
Parę następnych dni zdawało się wyglądać nieco lepiej dla stanu zdrowia Kiyoshiego. Yukino doglądała kilka razy w ciągu dnia, przynosząc ciepłe posiłki, zmieniając jego opatrunki, podając mu leki przygotowane przez znachorkę. Z początku zabójca był dość małomówny, odzywał się tylko kiedy musiał, a nawet i wtedy zdarzało mu się bardziej burknąć coś pod nosem niż powiedzieć wyraźnie. Po dwóch miesiącach dochodzenia do siebie po tych ciężkich ranach, Kiyoshi nadal kręcił się po okolicy. Spytany o powód koczowania w okolicy, upierał się że wykonuje tylko swoją pracę jako zabójca demonów i pilnuje tego miejsca, bo przecież tyle demonów było w okolicy. Z czasem co raz więcej czasu spędzał w towarzystwie białowłosej, pomagając z noszeniem prania nad rzekę, zbierania drewna na opał, noszeniu wody ze strumienia czy nawet eskortowania Yukino po lesie podczas zbierania ziół dla znachorki. Z czasem znikał na parę tygodni wysyłany na zlecenia korpusu, ale za każdym razem wracał, mniej bądź bardziej ranny. Całą swoją rekonwalescencję przekoczował u Yukino, która życzliwie udzielała mu gościnności na cały okres jego każdorazowego pobytu.
Nie możesz odpowiadać w tematach