Zazwyczaj po cichu porywał jedną osobę, której dopiero na miejscu podrzynał gardło i pożerał jeszcze żywcem. Oszczędzało mu to dodatkowych pościgów i mierzenia się z potencjalnym wsparciem dla jego posiłku oraz pozwalało zachować anonimowość. Tak długo jak nie wiedzieli z czym się mierzą, tak długo mógł powolnie się ich wyzbywać i zaspokajać głód. NIe musiał się martwić też strażą bądź rodzinami swoich ofiar. Nikt nie zawiadomi władzy o tym że bandyci ot tak po prostu znikają. Problemem było to gdy ktoś go zauważył. Wtedy musiał również natychmiast pochwycić tę osobę, by nie rozniosła wieści. Kiedy tak się działo, kończyło się to zazwyczaj w jeden sposób. W taki że do leża zaciągał nawet do trzech, czterech osób, które trzymał w niehumanitarnych warunkach przynosząc byle jakie jedzenie i wodę. Kiedy tylko robił się głodny, pożerał jednego z nich na miejscu na oczach całej reszty. Wywoływało to w nich nie mały stres, a wiadomo jak to było ze stesem.
Kiedy zestresowane zwierzę szło na ubój, jego mięso było twarde. A tak się składało że on naprawdę bardzo lubił twarde mięso. Było w jego guście i upodobaniach smakowych.
Jeśli obóz powoli stawał się wyludniony, ruszał dalej w tułaczkę szukając kolejnych żerowisk. Pojedynczych złodziejaszków i rabusiów również pożerał, kiedy był w drodze.
I chociaż jego względna rutyna była bezpieczna, to siłą rzeczy prędzej czy później wpadał na zabójcę demonów, który chciał wilkowi ściąć głowę nie pozwalając mu nawet dojść do słowa. Niektórych udało mu się sprać do nieprzytomności, z innymi remisował, a przed niektórymi musiał uciekać mając przy tym poranione ciało i przede wszystkim dumę. A w przeciwieństwie co ciała, jej nie dało się tak szybko wyleczyć.
Zima która nastała dawała mu wytchnienie sprowadzając długie noce i pochmurne, pozbawione słońca dni. Idealne do polowań. Korzystał więc z niej w każdym calu.
W końcu przechadzając się ulicami Edo dostrzegł sylwetkę uciekającą z targu. Był wieczór, ale sądząc po krzykach, to doszło do złodziejstwa. A dla niego… Do kolacji. Ruszył zaraz za sylwetką aż w końcu dotarł do ślepej uliczki, gdzie zastał widok inny niż się spodziewał. Dwoje dzieci. Sylwetka którą ścigał była jednym z nich. Chłopcem na oko starszym. A ukradł oczywiście jedzenie. W normalnych okolicznościach złodzieja porwałby i spożył w ustronnym miejscu, ale tym razem kiedy tylko postawił krok w ich stronę, dopadła go niespodziewana migawka wspomnień z tamtego życia. Nic konkretnego, ale wystarczyło by się powstrzymał przed bezmyślnym rzuceniem na przód i by przez chwilę się zastanowił. Wbrew swojej naturze rzucił w ich kierunku niewielkim mieszkiem pieniędzy. Było ich stosunkowo dużo, ale dla niego były niemal bez wartości. Rzadko kiedy musiał po nie sięgać, a składało się że jego ulubiony typ jedzenia często ma je przy sobie. Odszedł bez kolacji i z myślą że może za kilka lat wyjdą na prostą, a on nie będzie musiał pożreć żadnego z nich. Chyba wychodziło na to że nie był fanem spożywania dzieci.
Lato już tak przyjemne nie było. Słońce późno zachodziło i wcześnie wstawało. Z pomocą przybywały mu jedynie burze i paskudna pogoda. Zdarzało się że musiał czychać w budynkach, a nawet odkupywać od zdesperowanych ludzi krew. Przemieszczanie się pomiędzy miastami również było katorgą. Ale była to część rutyny. Tej, którą zima nieco zakłócił powstrzymując się od posiłku.
Los za to sprawił że w końcu trafił na okazję, których wiele nie było. Zaciągnięcie się na łódź której kapitanem był inny demon. Było wiele głosów w jego głowie, które krzyczały słowa sprzeciwu. Oznaczało to bowiem nic innego jak poważne zakłócenie swojej rutyny, która była sprawdzona od wielu lat. Do tego nie należy zapominać że nie powinien ufać innym demonom, bo było to w jego przypadku niemalże naturalne. W sumie nie tylko u niego. Niewiele demonów ze sobą współpracowało. Niektóre nawet toczyły walki o terytoria łowieckie i o zdobycz. Trzecią rzeczą był fakt że mimo wszystko znajdowaliby się na łodzi, która na otwartym morzu byłaby jedyną rzeczą chroniącą przed zgubnym wpływem słońca. Jednak wszelkie te wątpliwości i zdrowy rozsądek zabiła jedna jedyna rzecz. Jego własne słowa, które wymówił podczas starcia z młodym wodnikiem na moście nieopodal Osaki. “Czy naprawdę chciał spędzić swoje wieczne życie na spełnianiu jedynie podstawowych potrzeb?”. Bo w sumie tym okazywała się jego rutyna. Wychodziło na to że potrzebował odskoku w bok i uwolnienia się od niej przynajmniej na jakiś czas. Poza tym… Dobrze było co jakiś czas otworzyć do kogoś pysk bez ryzyka stracenia głowy.
Trenował jednak kiedy tylko mógł próbując opanować swoją demoniczną sztukę Krwi, która sprawiała mu całkiem sporo problemów. Robił to w ukryciu i zazwyczaj z dala od innych. W końcu była kontrowersyjna w każdy możliwy sposób. Zabójcy mogli uważać ją za marną podróbę, a demony za bezużyteczną umiejętność. Żadna z tych opinii nie była zbyt przyjemna. Dlatego im mniej osób o niej wiedziało, tym mniej musiał słyszeć opinii. A im mniej opinii słyszał, tym lepiej się czuł.
Między innymi dlatego wciąż nieustannie ukrywał swój wygląd przed innymi. Stężenie drwin z jakimi mógłby się spotkać byłoby dostatecznie duże, by na zawsze móc pochować jego godność. A przynajmniej z jego perspektywy. Jednak nad jednym ze zdań jakie zasłyszał na statku i było skierowane bezpośrednio do niego rozmyślał do tej pory. “Powinieneś wyjąć czasem kija z dupy”
Rozumiał poniekąd metaforę, jej cel i znaczenie, ale nie był pewien tego czy jest w stanie przestać być aż tak sztywny. Z jednej strony to zachowanie nigdy go nie zawiodło od czasu przekształcenia. Z drugiej coś w jego wnętrzu domagało się relaksu i beztroski, której niemalże nigdy nie mógł zaznać. A robota na tym statku mogla być rzeczą, która by mu zapewniła to chociaż w minimalnym stopniu. A jeśli się dostatecznie - jakimś niewytłumaczalnym cudem - z załogą zżyje, to może uda się im nieco poluzować ten kij w jego tyłku. Przynajmniej do stopnia w którym zacznie łazić bez ukrywania swojej mordy i brania niektórych rzeczy zbytnio na poważnie.
Lato minęło, a dni ponownie zaczynały się skracać. Czas wzmożonej aktywności demonów ponownie nadciągał. Oj, zabójcy będą mieć masę pracy.
Nie możesz odpowiadać w tematach