DATE RETSU
Ludzie163 cmWAGA
Data urodzenia 31/10/1633
Miejsce pochodzenia Kioto
Miejsce zamieszkania Kioto
Klasa społeczna szlachta spoza dworu
Zawód wyrodna córka
- Retsu - połączenie 烈 znaczące "violent, furious; extreme, intense" i 洌 znaczące "pure."
- Jedyna córka jednej z bocznych gałęzi rodu Date. Traktowana niczym diament w kolekcji. Śliczna, idealna i nietykalna. Bezużyteczna w porównaniu do wszystkich braci.
- Date Kōro został jej ochroniarzem, kiedy była małą dziewczynką. Wypełniał swój obowiązek wobec rodu, a ona traktowała go jak swoją własność. Przez kilka długich lat byli prawie nierozłączni.
- Rodzina od lat wysyła ją do różnych letnich posiadłości, żeby mogła "skupić się" na nauce; żeby nikomu nie przeszkadzała.
- Czasami udawało jej się wymykać niezauważona
- Uwielbia słodycze, chociaż rzadko kiedy pozwalano jej je jeść.
- Ma słabą głowę do alkoholu.
- They say he is morally grey. What can I say? Grey is my fav color.
Imię Retsu od zawsze oznaczało coś sprzecznego. Mogło zwiastować pecha tak samo mocno jak wielką fortunę. Było połączeniem dwóch całkowicie różnych od siebie znaków. Całkowicie sobie przeciwnych. Nie rozumiała, czemu ktoś dobrowolnie nazwałby tak dziwacznie swoje dziecko. Co stało się z ckliwym połączeniem miłości, kwiatów czy wody? Świętej pamięci babka rodu Dato wiedziała jednak lepiej. Często uważano ją za czarownicę. A jej słowa, że pierwsza wnuczka w rodzinie będzie nadawać się tylko na bycie Retsu, nie zostały zakwestionowane. Tak, więc obdarzono ją
Wielki klan Date. Znany ze swojego szanowanego daimyō, licznej rodziny, ogromnej sieci kontaktów i siły własnych członków. Każde nowo narodzone dziecko było powodem do szczęścia. Świadczyło o przedłużeniu linii rodu. Niosło ze sobą ogromny potencjał. Mogło stać się dumą rodziny.
Zadarła buzię w górę, bo chłopak stojący przed nią był przecież znacznie wyższy. Zmarszczyła mały nosek, wydęła pucołowate policzki i fuknęła krzyżując ręce. Wpatrywała się w niego oskarżycielsko. Westchnęła męczeńsko przewracając oczami i zblokowała ewidentnie niezadowolone spojrzenie z ojcem.
- Poprosiłam o kotka!- Pisnęła nie kryjąc oburzenia. Nie obchodziło ją nawet to, że zachowywała się jak typowa rozpieszczona księżniczka i że właśnie bez żadnego szacunku krzyczała na szanowanego ojca. - Nie o, nie o niego! - spojrzała ponownie na Shichirō z wyrzutem. Pewnie wyglądałaby upornie gdyby nie fakt, że przypominała zaledwie małego skrzata o długich do ziemi włosach. Była niewielka jak na swój wiek i chudziutka. Od zawsze wyglądała, jak by najmniejszy podmuch wiatru mógł pokruszyć ją na kawałeczki. Jej mahoniowe tęczówki zaszkliły się w akompaniamencie drżącej bródki. Tupnęła małą nóżką, a ojciec odkaszlnął.
- To już postanowione, Retsu.
Podeszła do swojej nowej własności, bo wmawiała sobie, że nie był nikim szczególnym.
- Niczego ci nie ułatwię - powiedziała mu tak, żeby ojciec nie dosłyszał.
Lata mijały praktycznie w całości spędzone na kształceniu przez wymagających nauczycieli, których mała dziewczynka często myliła z prawdziwą rodziną. Rodziną, którą tak rzadko widywała. Skrupulatnie wysyłano ją do odległych posiadłości, żeby "łatwiej" było jej się skupić; żeby nikomu nie przeszkadzała. Musiała być chodzącym ideałem, odzwierciedleniem perfekcjonizmu. Taką córką, której pozazdrościłby sobie sam shōgun. Obsesyjnie monitorowano jej rozwój w przeróżnych dziedzinach, od zielarstwa i medycyny po powszechne formy sztuki i muzyki.
Wszyscy bracia patrzyli na nią tak samo jak ojciec. Z tą cząstką podziwu, zachwytu i obawy. Jak by oni także widzieli w niej obiekt uwielbienia, który zdecydowanie łatwiej było unikać. Jak by mogli zrobić jej krzywdę samym patrzeniem. Od małego przyzwyczaiła się do tego specyficznego spojrzenia. Jednak złości, jaką prowokowało, nie udało jej się całkowicie wyplenić. Nie miała im niczego za złe, przynajmniej tak sobie tłumaczyła. Byli przecież jedną wielką rodziną, od której odizolowali ją świadomie. Czasami zastanawiała się czy bali się o jej zdrowie i urodę, czy po prostu bali się jej całej.
Długi stół rodzinny, kilometry drewna między siedzącymi członkami rodu. Góry wykwintnego jedzenia, litry drogiego, czerwonego wina. Nieśmieszne żarty, błahe tematy i udawane uśmiechy. Niewygodne ubrania, nieszczere komentarze i znaczące spojrzenia.
- Retsu zjedz dzisiaj całą sałatkę - wysoki głos matki odbił się echem po dużym pustym pomieszczeniu.
- Tak, Retsu. Musisz przestać wybrzydzać i jeść. Masz zjeść wszystko do końca - niski, tubalny głos ojca.
- Czy ona zawsze musi robić po swojemu? Retsu nie wypada, jak ty wyglądasz - wkurwiający głos ciotki.
- Dziecko, chociaż na coś się przydaj. Śliczna buzia i nic więcej. Ciągle nic nie jesz i nie śpisz. Zjedz te cholerną sałatkę do kurwy! - pijany, obrzydliwy głos spoconego wujka, który nachylał się nad nią zbyt blisko opierając tłustą ręką o jej krzesło.
Czuła jego wzrok na plecach, jak by wypalał w nich dziurę.
Krzyk, który przedarł się przez wszystkie głosy nie był prawdziwy. Ktoś wrzeszczał tylko w jej głowie. W rzeczywistości pozostała cicha. Z pozoru niewzruszona, chociaż w środku cała drżała. Trzask tłuczonych talerzy, czerwona rzeka rozlanego wina, nóż wbity w dłoń wujka, która przecież niechcący znalazła się na jej udzie. Krzyk i cisza, kiedy ruszyła w stronę drzwi, w akompaniamencie wrzasków rodziny. Stał tam. Spokojny i niewzruszony Date Shichirō. Zblokowała z nim spojrzenie na tylko jedną sekundę. Teraz wspominając tamtą noc żałowała, że nie poświęciła mu chociaż jednego oddechu więcej. Jednego mrugnięcia dłużej. Było to ich ostatnie spotkanie.
Wszystkie listy zaczynały się tak samo.
Najdroższy Date Shichirō,
Napisane idealnie wyćwiczonym ozdobnym pismem, bo przecież musiała być w każdym aspekcie idealna. Treść za każdym razem była inna. Raz dłuższa raz krótsza z ładnie skomponowanym podpisem
Nie miało to jednak większego znaczenia, bo chociaż każdy z listów zostawał idealnie zapakowany i zapieczętowany jej własną pieczęcią w burgundowym kolorze, nigdy nie zostały wysłane. Jak zawsze zadowolona ze swojego dzieła wpychała kolejne listy do jednej z szuflad, w której dołączały do reszty. Była to dla niej forma oczyszczenia. Opisywała w nich najgorsze rzeczy jakie jej się przytrafiły. Nie szczędziła słów pisząc o tych nocach, kiedy wymykała się z domu; leżała w spelunach zbyt pijana, żeby kontaktować. Pisała o obrzydzeniu i wstydzie. O tym jak bardzo pragnęła wolności, jak kochała się bać. W końcu tylko po to próbowała uciekać. Dla kolejnej dawki adrenaliny i lęku. Pisała też o tych dobrych momentach, kiedy czuła się wyjątkowa. Gdy poświęcano jej uwagę; kiedy podziwiano jej urodę. Opisywała euforię, pożądanie, smutek i żal. Zauroczenie do niego, jak i nienawiść, że ją porzucił. Opisywała wszystko wiedząc, że miał nigdy tego nie przeczytać.
Porównywała każdy kolejny dzień z tykaniem zegara wiedząc, że czas nie działał jej na rękę. Ojciec przeciągał to już i tak długo. Nie chciał stracić swojego cennego diamentu ozdabiającego drogą kolekcję. Nikt mu się nie dziwił, był w końcu cholernie samolubny. Jedyna córka od zawsze była tym zmartwieniem, którego nie potrafił się pozbyć, i którego nie chciał oddawać. Matka jednak nalegała coraz natarczywiej zdając sobie sprawę, że prawie zbliżały się jej dwudzieste urodziny. Z każdym dniem, z każdym tykaniem, nie stawała się młodsza. Musieli w końcu oddać ją w czyjeś ręce. Znaleźć kandydata na godnego małżonka. Kiedy odesłano ją ponownie do jednej z letnich posiadłości za miastem wiedziała, że mogła to być jej ostatnia samowolna wycieczka, na której pozwalała sobie na wszystko na co miała ochotę. Niszczyła siebie próbując im udowodnić, że nie była chodzącym ideałem. Karząc siebie, kazała ich za ten perfekcjonizm, który na niej wymusili. Wszystko ze świadomością, że jej dni wolności były policzone.
Tik tak, Retsu. Tik tak.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty tym samym zostałeś prawowitym mieszkańcem Kioto.
Co więcej, na start dostajesz 49 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach