Pierwsze miesiące treningu w Yonezawie nie należały do najlżejszych, poza całodniowymi długimi biegami trzeba było wciąż odbyć trening miecza, osobiście przypadał mi bardziej trening miecza niż samo bieganie, ale oba były konieczne aby stać się zabójcą demonów.
Wstawanie o świcie po kilku tygodniach już nie było problemem dla Yoshimatsu, po porannej sesji rozciągania i szybkiemu śniadaniu od razu był gotowy do długiej sesji biegania która jak zwykle zajmie mu pełny dzień. Nie marnując czasu wziął przygotowaną wcześniej kłodę i zaczął bieg w odosobnionej części terenu należącego do siedziby zabójców demonów. Cały trasa biegu była pełna przeszkód i pułapek w postaci wilczych dołów, sam bieg pod górkę nie należał do najłatwiejszych, dodają do tego chłodne poranne powietrze z tej pory roku które powodowało szybsze wymęczenie i kłucie w płucach, ale sama zabawa zaczynała się przy schodzeniu, kiedy ciężar kłody która chwile temu utrudniała wchodzenie teraz z wielkim impetem ściągała adepta w dół stromego zejścia. Sam trasa była dość długa jednak najgorsze było to że trzeba było ją powtarzać, monotonia trasy treningu nie był czymś co Yoshimatsu normalnie mógł znieść, przez co często wybierał różne trasy chcąc się choć na moment z niej uwolnić. Dziennie Yoshimatsu robił z około 15 powtórzeń co było wystarczające aby sprawić że tracił cały ranek i kawałek popołudnia.
Po powrocie, spocony i z obolałymi stopami Yoshimatsu musiał się jeszcze poddać treningowi aby rozruszać swoje ciało, rozciąganie które nigdy nie były częścią jego planu treningowego w młodszych latach, co dało mu się bardzo we znaki. Po powrocie wstąpił na stołówkę zjeść szybki, późny obiad, po czym ruszył na sale treningową aby ćwiczyć szermierkę.
Tym razem był to zimny, późny wieczór na początku Shōsetsu, w sali treningowej poza głośnymi odgłosami rozcinania powietrza wywołane przez intensywne machanie mieczem nie było słychać czegokolwiek, kiedy wszyscy inni adepci poszli już spać w sali treningowej stała już tylko jedna osoba, która dopiero po długiej sesji dzisiejszego biegania zaczynała swój dzisiejszy trening walki mieczem jak i rozbudowy górnych partii ciała.
-JEDEN, DWA, TRZY...
Za każdą wypowiedzianą liczbą krył się jeden potężny, poprzedzony pojedynczym krokiem w przód wymach znad głowy wykonany strasznie długim jak i ciężkim mieczem, po całym dniu biegania, był to zarazem kolejny ból, choć zamiast nóg cierpiały dłonie które z każdym treningiem stawały się coraz twardsze, skóra na nich rogowaciała a przez ramiona z każdym wymachem przechodził ból. Jednak Yoshimatsu wiedział że dzięki temu że teraz cierpi będzie mógł uniknąć tego cierpienia później a co ważniejsze sprawić że inni nie będą musieli go doznać. Yoshimatsu nie był osobą która stroniła od treningów w dojo w którym uczyła się kenjutsu, jednak wymagania do korpusu o wiele przekraczają to czego do tej pory się nauczył. Jego zmęczone ciało dawało o sobie znać tak w nocy jak i za dnia, jego aktualny nauczyciel stwierdził że potrwa to tylko rok, po tym ciało będzie się przystosowywać coraz bardziej.
-Dwieście trzydzieści cztery, dwieście trzydzieści pięć,...
Kolejne liczby a po nich kolejne wymachy nie tracące od początku na sile. Pomimo tego że Yoshimatsu jest tutaj sam, nie przeszkadza mu to, jego miecz jest o wiele za duży do treningu grupowego, do tego nie chciałby nim kogoś przypadkowo zranić, jednak to mu pasowało, mógł w pełni skupić się na swoim treningu który nieprzerwanie kontynuował. Intensywność, skupienie się, pot na całym ciele, to były dla Yoshimatsu znaki że się starasz. Z każdym krokiem w przód, czuł że ból stóp po bieganiu się odzywa, lecz wciąż nie przestawał. Normalnie kontynuował odliczanie aż tu w końcu...
-Dwieście czterdzieści osiem, dwieście czterdzieści dziewięć... Pierwsza forma: Nieznany Ogień!
W momencie, w którym Yoshimatsu miał wykonać dwieście pięćdziesiąty zamach zamiast wymachu z nad głowy zmienił trajektorię na poziomą wykonując wręcz prostą linię z której powstaniem pojawiły się ciemno czerwone płomienie. Po tym uderzeniu Yoshimatsu wziąć głęboki wdech i po momencie wstrzymania się od jakichkolwiek działań wrócił do swojej postawy kontynuując wymachy z nad głowy.
-Trzysta pięćdziesiąt dwa, trzysta pięćdziesiąt trzy...
Jego całe ciało było już w pełni spocone, duże ilości potu które z niego ciekły spowodowały że mały kąt w którym trenował był cały mokry, zaś lakier na deskach został lekko starty od jego ciągłych powtórzeń kroku w przód przed każdym uderzeniem które pomimo długiego czasu nie traciły na intensywności. Pomimo tego że ciało czuło zmęczenie jego umysł był niezmącony, przypominając sobie swoje początki w szkole kenjutsu do której uczęszczał.
-Czterysta dziewięćdziesiąt osiem, czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć... Druga forma: Wschodzące palące słońce!
Po czterysta dziewięćdziesiątym dziewiątym wymachu, ostrze zamiast zostać ponownie podniesione nad głowę, powędrowało za lewy bok adepta, aby następnie z dużą prędkością wystrzeliło pod ukosem w górę zostawiając za sobą smugę ciemno czerwonych płomieni które formowały się w pionowy okrąg wokół Yoshimatsu, po raz kolejny wziął głęboki wdech i ceremonialnie na znak skończenia treningu schował miecz do sayi która była oparta o ścianę kilka metrów od niego. Wyszedł przed salę aby zaczerpnąć powietrza zauważając że na zewnątrz już jest ciemno, promienie słońca które jeszcze były na początku zniknęły. Biorąc głęboki w dech i ocierając się z potu który pozostał po całym dniu treningu. Wpierw jednak zanim poszedł zrobić cokolwiek innego wrócił do swojego miejsca ze szmatą i wytarł cały pot który po nim pozostał, po tym mógł odetchnąć z ulgą i ruszyć na stołówkę gdzie zjadł ostatni posiłek dnia, który był dość skromny aby nie mieć trudności ze snem z przejedzenia, po czym ruszył do łaźni aby po ciężkim dniu wziąć już zaplanowaną, codzienną, gorącą kąpiel, nie ciepłą lecz naprawdę gorącą, zdaniem jego nauczyciela pozwoli mu to lepiej dostosować swoje ciało do oddechu płomienia którego używa. Wchodząc do gorącej wody Yoshimatsu przypominał sobie początki tej czynności w której nawet nie mógł tego zrobić przez temperaturę wody, teraz jednak patrząc na całodzienne zmęczenie i stan jego zmęczonego ciała, mało go to obchodzi i uznaje to za ukojenie po całodniowym treningu. Po obmyciu zakłada nowy zestaw ubrań i przed spaniem rusza do kapliczki aby pomodlić się za swoich rodziców i poległych do tej pory łowców, po czym rusza do spania w pokoju grupowym. Tak wyglądała jego rutyna, codziennie robił ten sam trening wzmacniając swoje i tak już wytrenowane ciało.
46/300
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 46 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Trening miesięczny - 1002 słowa
- Pierwsza forma... Nieznany płomień! Zakrzyknął, wykonując szeroki zamach od lewego boku, tworząc poziomą, ognistą smugę przed sobą.
Ocena treningu
94 / 300
Ocena treningu
140 / 300
Nie możesz odpowiadać w tematach