URASAWA SENKI
Zabójcy Demonówoddech kamienia178 cmWAGA
Data urodzenia 13/01/1617
Miejsce pochodzenia Otsu
Miejsce zamieszkania Otsu
Klasa społeczna samurajska
Zawód -
— Nadal mieszka w Otsu, ale z rodziną nie utrzymuje kontaktu. Powody takiego postępowania nie są nikomu innemu znane, a sam Senki zwykle zbywa pytania machnięciem ręki. Nie posiada własnej rodziny, od kiedy z żoną rozstał się w dość brutalnych okolicznościach.
— Często pracuje pod wpływem alkoholu. Nie żałuje sobie innych używek. Dla uspokojenia nerwów spożywa laudanum, albo przepala opium w fajce. Niewiele je, a mimo to posturę ma raczej przysadzistą.
— Jego broń „nichirin” ma formę Jie Bian o drobnych segmentach pozwalających na elastyczne używanie łańcucha do walki. Bicz zakończony jest zbitą, tępą rękojmią do zadawania ciężkich, obszarowych ataków, oraz sztyletem po przeciwnej stronie, który służy do zadawania mniej wyrafinowanych ran ciętych.
— W policji służył na karym koniu imieniem Miwa. Wierzchowca zabrał ze sobą po odejściu, aby w dalszym ciągu pomagał mu przy wykonywaniu obowiązku Zabójcy Demonów. Konno jeździł jeszcze w rodzinnym domu, więc umiejętność opanował niemalże do perfekcji. Często poluje na swoje ofiary nie zsiadając nawet z grzbietu zwierzęcia.
— Jedynie wprawne oko dostrzeże w nim cechy samuraja. Nie nosi się i nie zachowuje jak członek tej klasy. Podział hierarchiczny traktuje z przymrużeniem oka, do wyżej postawionych odnosi się z szacunkiem jedynie z przymusu i niechęci do rozjątrzania konfliktów.
— Blizny na policzkach pochodzą z czasów młodości. Lecz nawet w tym wypadku Senki niewiele zdradza. Na ciele posiada ich znacznie więcej, lecz skryte pod warstwami ubrań są niewidoczne dla osób z zewnątrz.
— Ma alergię na rozmowy o przyszłości i te dotyczące planowania. Zwykle działa spontanicznie i nie sięga myślami dalej niż na kilka kroków w przód. Zakłada, że jego dni na tym łez padole są policzone i śmierć niebawem się o niego upomni. Wyznaje zasadę by z życia korzystać i nie przejmować się zbyt wieloma rzeczami.
— W posiadaniu czerwonej maski Oni, która zasłania dolną połowę twarzy, łącznie z bliznami na policzkach. Zakłada ją podczas wykonywania zadań jako zabójca demonów. Opartą o udo, przywiązaną do pasa nosi bliźniaczą w kształcie, lecz czarną maskę.
Meakashi zajęli się oczyszczaniem domu. Mogli tu być od dziesięciu minut, a może niezauważona upłynęła cała godzina. Senki zatopił się we wspomnieniach i świat za plecami mógł równie dobrze przestać istnieć.
Przypominał sobie życie, zanim wszystkim jednocześnie odbiło. Nie sięgał pamięcią tak daleko, by zadrapać o rozczarowujące dzieciństwo i nie rozpamiętywał w kółko faceta, który chciał uciec z jego własną żoną, zanim oboje dopadł i „w imię boskiego prawa” rozpłatał w napadzie nieludzkiego gniewu. W gronie yoriki uchodził za nieco ekscentrycznego, lecz niezbyt akurat przez to różnił się od reszty. Każdy na swój sposób był pozbawiony rozsądku, a przy tym z rozkazu szoguna uzbrojony w sześć rodzajów oręża do czynienia krzywdy.
Sen podświadomie pogładził rękojeść siódmej, najdziwniejszej z jego wszystkiego broni. Ośmiometrowy łańcuch zakończony z jednej strony tępą rękojmią, niewiele mniej groźną od ciężkiego sztyletu na przeciwnym końcu, był jego „nichirin”. Namacalny dowód treningu, przez który musiał przejść, gdyż jakiś szaleniec zarzekał się widzieć potencjał w jego ciężkim spojrzeniu.
Dziwne, że udało mu się przeniknąć wzrokiem grubą warstwę zeschniętej krwi, którą przelał w swoim życiu wyrzutek Urasawa.
— Ostatni dzień roboty. Czuję się, kurwa, nawet nostalgicznie — wyrzekł tym swoim szorstkim, przepalonym głosem, gdzieś podświadomie wyczuwając, że poza pustookimi trupami znalazł się z nim w pokoju jeszcze jeden – żywy dla odmiany – człowiek.
Zawsze miał ten swój „instynkt”, nadwrażliwy zmysł. Nie musiał się nawet odwracać i nie chciał. Dym z kiseru piął się powoli wzdłuż twarzy, gdy dołączył do niego towarzysz tego nieszczęsnego oddziału. Przez chwilę zatruwali się razem w ciszy. Nigdy nie łączyło ich zbyt wiele, a wkrótce takich połączeń miało być jeszcze mniej.
— Nie nadaję się na szlachetnego wojownika — poskarżył się w eter, nie oczekując odpowiedzi.
Młodszy oficer z grzeczności nie potwierdził. Odłożył swoje torimono, przypadkowo szturchając leżącą na deskach odciętą rękę. Wcześniej w raporcie pojawiłoby się określenie „wyjątkowo brutalny zabójca, posługujący się bronią szarpaną”, ale teraz Senki nakreślił krzywe słowo „demon”. Zrobił to bez przekonania, nie dając umrzeć starym przyzwyczajeniom.
— Człowiek. Demon. Różnica jest raczej znikoma. — Dōshin wysypał zawartość fajki za okno i jako pierwszy przełamał sielankę na rzecz zabrania się do pracy. Odchodząc rzucił starszemu mężczyźnie nieodgadnione spojrzenie. — A przynajmniej w twoim przypadku Urasawa-san.
Egzamin był dla Senki zamknięciem pewnego rozdziału w jego wyboistym życiorysie. Dotychczas sądził, że termin przydatności ma już daleko za sobą, a teraz niczym zmęczony życiem kundel uczył się na nowo wykonywać polecenia i sztuczki.
I nie żeby bardzo mu to przeszkadzało. Brak ciężaru odpowiedzialności na własnych barkach był kojącym doświadczeniem, różnym wyraźnie od tego co znał.
Dostał proste w swojej formie zadanie i nieco zaledwie trudniejsze w praktyce. Należało zabić, pozbyć się potwora, zostać bohaterem wsi, nazwa jakiej do tego czasu zdążyła zniknąć już z jego poszatkowanej pamięci. A czy nie wykonywał podobnych zleceń przez ostatnie, ile, piętnaście lat? Cel do złudzenia przypominał człowieka, lecz gdy przeorało się jego tchawicę ostrym końcem broni, rozpadał się na wietrze w drobinki brudnego popiołu.
Widok tak różny od obrzydliwej ułomności ludzkich ciał wprawił go w ekstazę. Śmiał się tamtej nocy gardłowo przyglądający swoim wysłużonym dłoniom. Pomyślał wtedy, że może jednak wcale nie potrzebuje być „szlachetny” aby nową pracę wykonywać skutecznie.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 47 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach