KIYOSHI
Zabójcy Demonówoddech wiatru169 cm75 kg
Data urodzenia 21/03/1630
Miejsce pochodzenia Osaka
Miejsce zamieszkania Yonezawa
Klasa społeczna wygnaniec
Zawód -
— Mimo, że teraz ma dostęp do normalnego jedzenia to wciąż jego ulubionym posiłkiem jest ludzkie lub demonie mięso.
— Zawsze miał "wrażliwe" podniebienie, czuł dokładne wszystko co zjadał i żądał coraz to nowszych smaków.
— Odkąd tylko po raz pierwszy przelał krew to uzależnił się od zabijania ludzi, gdy jednakże został zabójcą zmienił swój cel na demony, obiecując że nie zabije człowieka niesprowokowany do tego.
— Ma nawyk by próbować mięsa każdego przeciwnika jakiego pokonał, stąd też obiecał iż pewnego dnia gdy przerośnie Yoshiro to skosztuje jego mięsa.
— Zazwyczaj jest oschły w stosunku do innych, swą przyjazną twarz jest w stanie pokazać jedynie kilku osobom: Swojej siostrze, Yoshiro i swym zleceniodawcom z którymi dobrze mu się współpracowało.
— Nie potrafi czytać ani pisać i nie wyraża chęci nauczenia się tego.
— Nie żywi negatywnych emocji co do swojego kruka ale często w ramach żartu grozi mu że go zje.
Jego ojciec szybko zastąpił jego matkę nową kobietą. Nie przeszkadzało mu to ale jego siostrze już tak stąd nie raz podburzała Kiyoshiego przeciw niej. Nie było to specjalnie trudne, młody chłopak odkąd tylko stał się nieco bardziej kumaty to zrozumiał że ojciec nim gardzi i go nienawidzi. Stąd też naturalnym dla niego było to iż tymi samymi uczuciami darzył swego rodziciela. Kiyoshi nienawidził każdego, kto patrzył na niego z góry co nie było ciężkie patrząc na to kim był , dzieckiem w obozie pełnym zarozumiałych bandytów. Przywykł do tego że był tam popychadłem, choć za każdym razem okazywał swą pogardę wobec starszych mężczyzn, pluł na nich i obrażał ich tylko po to dostać od nich tęgie lanie. Mimo tego nigdy nie odpuszczał, to tylko wzmogło jego agresję i doprowadziło do tego iż nie miał żadnych hamulców jeśli chodzi o krzywdzenie innych. Nawet jeśli był tylko dzieckiem to i tak był już żądny krwi, zupełnie jakby tylko ona dawała mu ukojenie
1642
W wieku dwunastu lat zrozumiał iż jedynie zabijając jest w stanie poczuć spokój. Doszedł do tego gdy pewnego dnia o zmroku, wraz z swą macochą udał się do lasu z wiadrami by znaleźć wodę i wrócić z nią do obozu, robił kobiecie za tragarza i był przez to zmuszony słuchać jej narzekania. Co powoli doprowadzało go do szału, w końcu ile można było tego słuchać.
— Jesteś bezużytecznym śmieciem — Mówiła idąc przed siebie, dla niego było to kłamstwo bywał przecież przydatny. Kto bowiem podejrzewał że obdarte dziecko może być niebezpieczne i przynosi informacje bandytom. — Powinieneś umrzeć już dawno temu — Tym razem powiedziała prawdę, powinien stracić życie wraz z swą matką. Ale nie zrobił tego i nie śpieszyło mu się by odejść z tego świata. Miał cel do spełnienia, obiecał sobie i siostrze iż pozbędzie się tych, którzy z nich szydzili. Co za szczęście musiał mieć skoro jedną taką osobę miał przed sobą, a jego mała dłoń zaciskała się na rękojeści noża, to była idealna okazja by pozbyć się kobiety do której czuł obrzydzenie i pogardę. Czuł jak drżał na samą myśl o tym co będzie mógł w końcu zrobić. Pozbędzie się znienawidzonej kobiety, a przy okazji w końcu kogoś zabije. Nikt nie będzie mógł mu zarzucić słabości. Znaleźli się tuż przy strumieniu skąd mieli zebrać wodę, niczego nie spodziewająca się kobieta schyliła się by napełnić wiadro wodą. Klnęła przy tym pod nosem na Kiyoshiego, nic nowego dla niego, tyle już usłyszał na swój temat, tyle wyzwisk poleciało na niego że nie przejmował się tym już, właściwie to jedynie nakręcało go by to zrobić. Na jego twarzy zagościł uśmiech, chyba po raz pierwszy od dawien dawna czuł taką radość, w końcu zbliżył się do kobiety i podniósł nóż w górę. Świat wokół przestał się liczyć, jedyne co teraz widział to swój cel, jedyne co słyszał to odgłosy przez nią wydawane i przyśpieszone bicie własnego serca. Wbił nóż w plecy macochy i zaczął ją dźgać jak opętany. Kobieta upadła już po pierwszym ciosie i zaczęła krzyczeć co sprawiło iż chłopak uśmiechnął się szeroko. Po krótkiej chwili było już po wszystkim, Kiyoshi cały we krwi, zmęczony odsunął się od zwłok ciężko przy tym dysząc. Spojrzał na swe dzieło i roześmiał się na głos, nigdy wcześniej nie był taki szczęśliwy, czuł dumę i spełnienie. To że był cały we krwi, to że nie tylko zabił, a wręcz zmasakrował kochankę swego ojca powinno nim wstrząsnąć i zrobiło to ale nie w negatywny sposób. Wręcz przeciwnie czuł się dobrze odbierając życie, czuł się dobrze będąc ubrudzony krwią. Zlizał krew z ostrza i rozkoszował się jej cudownym smakiem, pierwszy raz skosztował czerwonej cieczy i wydawała mu się ona dobra, o wiele lepsza niż to co dostawał do zjedzenia w obozie. Kiyoshi podszedł do ciała i obrócił je na plecy, przyjrzał się przerażonej i wykrzywionej z bólu twarzy kobiety i otworzył jej usta. Chwycił za jej język i sprawnym ruchem odciął go, musiał wziąć trofeum, dowód na to że się jej pozbył. Idealny prezent dla jego kochanej siostry. Wziął głęboki wdech i odetchnął z ulgą, przestał być bezbronnym dzieckiem, ofiarą. Teraz mógł jak równy patrzeć w oczy reszty bandytów. Zmył z siebie krew korzystając z strumyku po czym wrócił do obozu swego ojca, tam skłamał iż macocha uciekła co tylko jego rodzica zmartwiło, pobił on więc Kiyoshiego i na tym się na całe szczęście skończyło. Bandyci ruszyli dalej by uniknąć złapania. Kiyoshi jedynie się zmienił, stał się brutalniejszy i zadbał o to by nikt bezkarnie nie mógł mu ubliżać.
1645
Przez następne trzy lata pozycja chłopaka w bandzie jego rodzica wzrosła, proporcjonalnie do nienawiści jaką darzyli się ojciec i syn. Młodzieniec przez ten czas podszkolił się w zabijaniu i walce tym co mu wpadnie w łapy, im więcej zaś zabijał tym bardziej kochał to robić, uzależniał się od tego czując iż to jedna z nielicznych rzeczy, które dają mu szczęście. Starał się zabijać na różne sposoby, chcąc odkryć jaka to metoda najbardziej przypadnie mu do gustu. Znalazł odpowiedź w miarę szybko, nie chodziło bowiem o metodę, a to co osiągał. Uwielbiał gdy jego ofiara bała się go przed śmiercią, pozwalało mu to czuć się lepiej, stąd zdarzało mu się nieraz obserwować wykrwawiającą się ofiarę z uśmiechem na ustach. Bandyci i jego ojciec bali się go przez to, jego siostra martwiła się, chciała wraz z Kiyoshim odejść i wieść spokojnie życie, myślała, że nie jest jeszcze dla nich za późno. Na jej nieszczęście młody mężczyzna już przepadł, nie widział siebie jako normalnego i nie chciał taki być. Tuż przed swoimi urodzinami pokłócił się o to z siostrą, wiedział, że ta chciała go jedynie chronić ale nie potrzebował tego, a przynajmniej tak mu się wydawało. Padło między nimi wtedy wiele gorzkich słów, które finalnie doprowadziły do tego że kobieta opuściła obozowisko i nigdy nie wróciła, mimo iż Kiyoshi wypatrywał jej każdego dnia. Po jej odejściu mimo wszystko stał się bardziej ponury i agresywniejszy do tego stopnia by nawet atakować innych bandytów. Jego zachowanie doprowadziło do tego że w dniu jego urodzin, ojciec postanowił się go pozbyć. Nie było w końcu nic go przed tym powstrzymywało. Starszy mężczyzna wziął więc syna i zabrał go do lasu pod pretekstem sprawdzenia terenu, tak na wszelki wypadek. Podczas drogi milczeli, nic dla Kiyoshiego dziwnego, tak wyglądały ich interakcję. Cisza lub wzajemne obrażanie się, personalnie wolał to drugie bo cisza była nieznośna i niezręczna ale nie miał ochoty zaczynać rozmowy podczas patrolu. Przez chwile rozważał czy to nie dobry moment na to by nie zabić swego ojca jak przed laty uczynił z macochą. Tym razem w dłoni miał pałke, z jej pomocą mógłby rozwalić czaszkę znienawidzonego rodzica. Na samą myśl o tym uśmiechnął się szeroko, wyobraził sobie to, słyszał jak drewno spotyka się z kością, czuł ten słodki zapach krwi i widział truchło swego ojca. Żałował jedynie tego że działo się to w jego umyśle. Pochłonięty tym nie zauważył nawet jak ojciec zaprowadził ich na skraj jakieś dziury.
— Podejdź Kiyoshi — Odezwał się mężczyzna nagle — Coś jest na dole, ale nie widzę dokładnie — Wyjaśnił starszy mężczyzna zaś Kiyoshi nie widząc w tym nic podejrzanego, podszedł do krawędzi i spojrzał w dół. Zdziwił się gdy niczego nie dostrzegł i gdy już miał odwrócił się by obrazić ojca za to że jest za stary i za głupi to poczuł jak jego rodzic popchnął go by ten spadł do dziury. Spodziewał się iż kiedyś dojdzie do starcia między nimi ale nie że teraz, w panice złapał za ramię swego ojca i pociągnął go ze sobą. Spadli razem prosto na dno dziury, podczas lotu Kiyoshi słyszał jak jego ojciec wyklinał go, rzucał bluzgami na lewo i prawo do czasu aż nie uderzyli o dno. Wtedy nastała ciemność. Kiyoshi obudził się kilka godzin później, czuł ból głowy, zaschniętą krew na karku. Z trudem podniósł się i rozejrzał się wokół, jedynym źródłem światła był blask księżyca i gwiazd, który oświetlił mu teraz jego ojca. Ten był w gorszym stanie niż On, złamana noga z której wystawała kość i chyba mocniej uderzył w ziemię bo jeszcze się nie ocknął. Słaniając się na nogach podszedł do niego i wyjął zza pasa nóż. Podszedł do swego ojca i odciął mu dłonie korzystając z stanu swego nieprzytomnego rodzica. Odsunął się z dłońmi ojca i usiadł w pobliżu, przymknął oczy w oczekiwaniu na to aż starszy mężczyzna ocknie się. Minęło kilka godzin, a jego ojciec wciąż się nie obudził, Kiyoshi zaś poczuł głód, nieznośny i uporczywy. Przy sobie nic nie miał, stąd zostało mu liczyć na to że człowiek, który go zrzucił miał coś przy sobie. Podszedł znów do mężczyzny i zauważył coś co go zaskoczyło, ten drań przestał oddychać. To wprawiło go w gniew, sam chciał go zabić, chwycił za głowę mężczyzny i zaczął uderzać nią o skały aż nie zamieniła się w krwawą papkę. Wstał i kopnął truchło, był głodny i zły, rozejrzał się wokół i znów kopnął w ciało mężczyzny. Nie wiedział jak miałby uciec z tego miejsca, usiadł na ziemi zrezygnowany i czekał, z każdą chwilą czuł jak robi się coraz głodny, a do jego nosa docierał ten słodki zapach krwi. Nie wiedział ile ze sobą walczył ale w końcu rzucił się na ciało swego ojca, wgryzł się w jego ramię i odgryzł kawałek mięsa. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś tak dobrego, pochłonięty jedzeniem ciała swego ojca nawet nie zauważył kiedy nastał świt. Cały był ubrudzony krwią, w końcu nie mógł zjeść więcej i oderwał się od ciała, spojrzał na swe dzieło i zaśmiał się jak szaleniec, którym chyba był. Jego ojciec zrobił mu prezent i ocalił jego życie, dał mu się wszak pożreć, jakoś wizja tego rozbawiła go. Teraz zostało mu jedynie uciec z jaskini, przesiedział kolejną godzinę myśląc jak to zrobi gdy usłyszał jakieś poruszenie na górzę. Zajęło mu chwile zawołanie pomocy i otrzymanie jej, jakaś grupa drwali pomogła mu wyjść z dołu przy pomocy liny, sznura którego potem użył do ich zabicia. Stojąc nad ich ciałami nie mógł się powstrzymać i odrąbał toporkiem rękę jednego z nich, nie mógł wrócić do bandy swego ojca, był pewien że jego niedoszli kompani zabiliby go. Chwycił pewniej za toporek, ugryzł kawałek ręki i ruszył na wschód. Nadeszła pora by zaczął żyć samodzielnie i by zarabiał na własny rachunek, nie miał zamiaru oczywiście podejmować się normalnej pracy. Kochał swoje dotychczasowe życie i zabijanie stąd dalej chciał być bandytą, takim którego bać się będzie w Japonii.
1648
Przez kolejnego trzy lata Kiyoshi przemierzał Japonie, mimo iż pierwotnie tego nie planował to w końcu kilka osób się do niego dołączyło. Nie była to najbardziej liczna szajka bandytów ale z pewnością byli jednymi z najbardziej brutalnych. Nie było w tym nic dziwnego, odkąd zabił swego ojca Kiyoshi odkrył iż ze wszystkich posiłków to właśnie ludzkie mięso najbardziej mu smakuje. Stąd też jego ludzie zostali zobligowani do tego by mu takowe dostarczać. To że ich nie złapano zawdzięczali temu jak sprytni byli, nigdy nie zostawali bowiem w jednym miejscu zbyt długo, czasem skończyło się na kilku napadach lub zleceniach bo takie też wykonywali. Kiyoshi nauczył się co nieco podczas swych podróży, dowiedział się choćby tego jak arystokraci mający nadmiar bogactw lubili je trwonić by tacy mordercy jak oni mogli robić to co robią najlepiej i przy okazji pozbywali się przeszkód na ich drodzę. Tak długo jak przynosiło mu to zysk, tak długo nie obchodziło go kto dawał zlecenia i na kogo. Czasem sam nawet wracał do takich pracodawców po więcej zleceń i nawet oferował im pracę za niższą cenę. Jedną z takich osób była jego ulubiona klientka w postaci pochodzącej z Osaki, Uesugi Kyōran. Nieco starsza od niego czarnowłosa kobieta, która miała sporą listę celów do zlikwidowania, a On miał chęci do zabijania. Współpraca dzięki temu układała się im bardzo dobrze i Kiyoshi nabrał do niej pewnej dozy szacunku, zwłaszcza patrząc na to że osobiście zlecała mu każde zadanie mimo jego reputacji mordercy, pożerającego ludzi. Był niemal pewien iż gdyby nie to, że zabijał także za dnia to ludzie wzięliby go za demona. Tego dnia Kyō jak nazywał czasem kobietę, miała dla niego kolejne zadanie, chodziło o zabicie jakiegoś samuraja, który to miał być bratem męża jej przyjaciółki czy jakoś tak, nie żeby go to zbytnio obchodziło cel to cel, a z racji jak dotychczas współpraca dobrze im szła to postanowił osobiście zająć się tym zleceniem by zapewnić swą klientkę iż zostanie wykonane, zaznaczył jedynie to że weźmie mniej pieniędzy ale w zamian podje nieco tego wojownika. Nie wiedział co czuła Uesugi gdy zgodziłą się na jego warunki, ale tak jak zawsze była nieugięta i chciała postawić na swoim. Obgadali szczegóły, takie jak choćby gdzie będzie mógł znaleźć swą ofiarę i ruszył od razu by zaczaić się na szlaku na samuraja. Czekał na niego może pół godziny gdy dojrzał sylwetkę wojownika, bandyta wyszedł ze swej kryjówki i wskazał kataną na swego rywala. — To nic osobistego samuraju, ale chce spróbować jak smakujesz — Rzekł, wypowiadając jedyne słowa jakie padły podczas ich walki, która mimo iż Kiyoshi był pewien siebie, w końcu to nie pierwsze jego starcie z tymi wojownikami to okazałą się być ciężką przeprawą. Kazama stawiał zaciekły opór i mocno ranił Kiyoshiego i zmasakrował mu twarz, trzy cięcia które oszpeciły prawą część jego mordy i pozbawiły go oka. W końcu jednak bandycie udało się zadać ten jeden szczęśliwy cios, który zabił Keitaro. Kiyoshi dysząc ciężko upadł na kolana i ugryzł szyje swej ofiary, musiał skosztować tak wspaniałego wojownika wierząc iż tym samym zyska choć część jego zdolności. Wstał z wielkim trudem i ruszył przed siebie, pierwszy raz czuł był w tak tragicznym stanie, po raz pierwszy chyba zaczął się obawiać tego iż umrze sam, wykrwawi się gdzieś na drodzę a jego truchło roździobią kruki. Czuł jak jego powieki same opadają, a on w końcu pada na ziemię. Usłyszał jedynie czyjeś wołanie, może ktoś go dobije i skróci jego cierpienia? Miał taką nadzieję.
Obudził się i pierwsze co czuł to ból, przy każdym najmniejszym ruchu jego ciało cierpiało, odczuł ulgę, oznaczało to bowiem jedno, wciąż żył ale zaraz pojawił się też niepokój. Czuł iż został opatrzony o czym świadczył choćby bandaż na jego twarzy. Żył ale nie wiedział gdzie jest, wątpił by jego ludzie go szukali czy też posiadaliby umiejętności by go opatrzyć. Nie, gdyby jego banda go znalazła to by go zostawili, sam ich w końcu tego nauczył. Długo nie był trzymany w niepewności, jego gospodarze odwiedzili go i ironio losu trafił do domostwa rodziny Keitaro Kazamy, na zadane mu pytania co go tak urządziło odpowiedział prosto, bandyci na szlaku. Dwa tygodnie spędził korzystając z gościny Kotarō i jego żony, potem przyszło mu opuścić ich progi, musiał w końcu odebrać nagrodę i znaleźć swoich ludzi nim się rozejdą na cztery strony świata. Kilka dni zajęło mu znalezienie obozowiska swoich ludzi, na początku przez bandaże na twarzy nie rozpoznali go stąd zdjął je i pokazał swą nową gębę. Osobiście podobały mu się te blizny, oddawały to jaki jest. Przeszli szybko do świętowania i chlania Sake, hałasując przy tym tak, że mogliby umarłego przebudzić. I może to właśnie się stało? Nawet nie zauważyli gdy nadeszła noc, bawili się w najlepsze gdy nagle jeden z nich wylądował w ognisku. Nie pamiętał co dokładnie się wtedy stało, pamiętał jedynie że uciekał przez las zataczając się. To co ich zaatakowało nie wyglądało zaś jak człowiek, a Kiyoshi wiedząc iż w swym stanie nic nie mógłby mu zrobić uciekł. Szczęście mu tym razem nie dopisało, trafił na stróży prawa, a to doprowadziło go do jednego miejsca. Więzienia.
1649
Pobyt w więzieniu był dla Kiyoshiego najtrudniejszym okresem w życiu, pozbawiony został możliwości jedzenia ludzi, prowadzenia swojego życia tak by ocierać się o niebezpieczeństwo. Koszmar na jawie, a przynajmniej tak by było gdyby nie to że w więzieniu poznał pewnego człeka o imieniu Yorinobu, w dość krótkim czasie mężczyźni zaprzyjaźnili się ze sobą. Z racji na los jaki ich czekał dzielili się też sobą swoimi sekretami co też przełożyło się na to iż bandyta pośrednio poznał część przeszłości Yorinobu, a jego towarzysz historie Kiyoshiego, choć tych zdecydowanie nie było za dużo. Los jednak sprawił mu psikusa, Yorinobu szybciej opuścił więzienie, coś co nie miało spotkać blondyna gdyby nie to że pociągnął za odpowiednie sznurki i wydostał się z więzienia. Praca dla arystokratów w końcu przyniosła mu coś więcej niż pieniądze. Znów był na wolności i tak jak przed laty, gdy zabił swego ojca nie miał niczego, ani ludzi, ani perspektyw na zmianę swego życia. Zostało mu jedno, ruszyć przed siebie. Po paru dniach udało mu się zyskać broń w postaci noża, który zdobył włamując się do chaty jakiegoś chłopa, będącego jego pierwszym porządnym posiłkiem od kilku miesięcy. Ledwo co nacieszył się posiłkiem, a usłyszał krzyk z oddali, a potem ryk bestii, jak poparzony wybiegł z chaty i poszedł to sprawdzić. Ujrzał wysokiego mężczyznę z przepaską na oku i zielonym ostrzem, stał naprzeciw rogatej bestii, a za nim krył się jakiś młodzieniec. Kiyoshi schował się w krzakach i obserwował bacznie to starcie, nie wierzył iż mężczyzna da radę obalić tą bestie. W ciągu paru sekund zmienił zdanie, wyskoczyli na siebie i głowa demona poszybowała ku niebu gdy ostrze wojownika trafiło cel. Bandyta upadł z wrażenia na swoje cztery litery i obserwował jak starszy nieznajomy odprowadza gdzieś człeka, którego ocalił. Młody mężczyzna zaczął ich śledzić z prostej przyczyny, chciał być tak silny jak jednooki wojownik, a żeby to zrobić…musiał go pożreć. Szermierz z zielonym ostrzem odprowadził młodego chłopaka do innych ludzi i ruszył dalej w drogę, aż nie zatrzymał się gdzieś na uboczu na odpoczynek, usiadł pod drzewem i wydawało się bandycie że jego cel zasnął. Kiyoshi wyszedł wtedy ze swej kryjówki, chwycił pewniej za nóż i podszedł do niego, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wzniósł broń w górę z zamiarem zabicia starca gdy to nagle został wbity w ziemię. Jego niedoszła ofiara stała teraz nad nim i przyłożyła ostrze do jego szyji, z jego ust padło krótkie pytanie — Dlaczego? — Zapytał mężczyzna, zaś na twarzy Kiyoshiego zawitał paskudny uśmiech — Nic osobistego, chciałem cię tylko pożreć by być tak silny jak ty — Odpowiedział mu jakby była to najzwyczajniejsza rzecz na świecie, być może zdziwił tym mężczyznę, który zabrał ostrze i wyciągnął ku Kiyoshiemu dłoń — Są na to prostsze sposoby — Odparł gdy to bandyta wstał z jego pomocą. Zamienili ze sobą kilka słów dzięki czemu blondyn poznał człowieka na, którego podniósł ostrze był Hashirą Wiatru, Yoshiro z korpusu zabójców demonów. Tego dnia odbył on długą i szczerą rozmowę z Kiyoshim, postanowił nadać nowy cel życiu mordercy. Dalej miałby zabijać, ale demony i wyłącznie je. Jednooki był na to gotów, dla niego liczyło się tylko to by móc odbierać życie innym więc przystał na te warunki i przysiągł Yoshiro że teraz będzie mordował wyłącznie demony, ludzi nie zabije niesprowokowany. Tego dnia złożył też drugą przysięgę, pewnego dnia stanie się na tyle silny by pożreć Hashirę Wiatru, starzec odpowiedział na to z uśmiechem, mówiąc iż czeka na tą chwilę. Gdy to mieli obgadane, ruszyli w w podróż w nieznane by Filar dalej mógł kontynuować swą pracę, gdzie po drodzę Yoshiro wyjaśnił Kiyoshiemu z czym wiąże się zostanie zabójcą demonów i rozpoczął nauczanie byłego kanibala.
1651
Dwa lata, tyle zajął mu morderczy trening w korpusie nim uznano go za gotowego by sprawdzić swe umiejętności w ostatecznej selekcji. Dwa lata podczas, których odkrył to że posiada ten sam oddech co człowiek, który go w to wszystko wplątał. Podczas tego czasu unikał kontaktów z innymi, wciąż bowiem ludzkie mięso było jego ulubionym, a od długiego czasu nie mógł napełnić nim brzucha. W końcu obiecał iż nie zabije człowieka. Podczas tego okresu poznał kilku zabójców, choć nie na tyle by się z nimi zaprzyjaźniać. Czasem otworzyli do siebie gębę i tyle, nic dziwnego patrząc na to jak Kiyoshi był trudny w obyciu, zwłaszcza że był nijako na odwyku. Czasem kusiło go by uciec, wrócić do starego stylu życia ale jakoś nie chciał chyba zawieść Yoshiro, mężczyzna w końcu nie oszukał go i rzeczywiście już teraz Kiyoshi czuł się silniejszy, a był dopiero na początku swej drogi, o ile nie skończy się ona podczas ostatniego testu. Jego i paru innych wysłano by zapolowali na demona, który od tygodnia dręczył jedną wieś. Według opisu wieśniaków, demon ten posiadał głowę modliszki i odgryzał ludziom łby. Polowanie wydawałoby się więc łatwe, w końcu ciężko przegapić takie bydle. Ruszyli w czwórkę do wskazanej wioski i rozpoczęli o zmroku poszukiwania. Rozdzielili się by przeszukać większy obszar, co w końcu mogło pójść nie tak… No kurwa wszystko, minęło może dwadzieścia minut gdy usłyszał pierwszy krzyk, nie przejął się tym i ruszył szukać dalej. Drugi i trzeci krzyk, dopiero zwróciły jego uwagę i pobiegł w stronę wzgórza skąd docierały te odgłosy. Dotarł na miejsce i ujrzał jak z trzech jego towarzyszy to tylko jeden jeszcze żył, choć patrząc na jego stan to długo to nie mogło trwać, miał w końcu dziurę w brzuchu. Kiyoshi uśmiechnął się szeroko, to było w końcu jego pierwsze starcie z demonem i jeśli je wygra to wokół były ciała, które czekały na zjedzenie. Miał motywacje do walki więc i rzucił się na wroga, walczyli kilkanaście minut. Wynik walki mógł być tylko jeden, Kiyoshi był co prawda ranny i jako jedyny przeżył, ale to mu nie przeszkadzało. Po raz pierwszy skosztował demoniego mięsa i był bliski bu pierwszy raz od dawna znów zjeść trochę ludziny ale powstrzymał się, nie wypadało w końcu by zjadł coś czego sam nie upolował. Mięso demona było dla niego jak ambrozja. Coś czego chciał skosztować ponownie, z tą myślą zabrał bronie swych towarzyszy jako dowód iż jako jedyny przetrwał i ruszył w drogę powrotną do Yonezawy.
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 48 punktów, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach