Zaczęła niewinnie od rozgrzewki. Wyznaczyła sobie w myślach trasę wokół pola zwyczajnie zaczęła truchtać. Co jakiś czas zaczynała okrężne ruchy ramionami, żeby pobudzić zaspane po nocy kończyny. Chociaż na dworze panował półmrok doskonale czuła się w takich warunkach. Słońce coraz bardziej zbliżało się do horyzontu, jednak wciąż pozostawało schowane. Końcówka nocy, ciemność. To były właśnie warunki w jakich pracowała. W końcu zabijanie demonów wtedy właśnie smakowało najlepiej.
Po kilku okrążeniach czuła się lepiej. Wykonała jeszcze parę skoków i wyskoków, w końcu jednak podeszła do pobliskiego samotnego drzewa. Wyciągnęła z torby bandaż i zaczęła starannie obwiązywać swoje dłonie, palce do połowy i nadgarstki. Oczywiście mogła od razu przejść do trenowania technik swojego oddechu, jednak gdzie w tym byłaby zabawa? Stanęła w niewielkim rozkroku na przeciwko drzewa. Ugięła lekko nogi w kolanach i podskoczyła raz delikatnie, jak gdyby sprawdzając podłoże jak i swój własny ciężar. Była gotowa. Przyjęła lekceważącą pozę, do której już dawno się przyzwyczaiła. Wzięła głębszy oddech próbując się uspokoić - na daremno. Wymierzyła pierwszy cios pięścią w drzewo. Głuchy odgłos uderzenia rozniósł się po pobliskiej pustej przestrzeni, zakłócając ciszę tuż przed wybudzeniem całego świata. Ponownie podskoczyła odsuwając się lekko. Następnie ponownie przyjęła swoją pozę do walki i ponownie się zamachnęła. Tym razem włożyła w cios więcej mocy z całej siły uderzając w pień. Przy okazji obróciła swoje ciało specjalnie przenosząc ciężar na przeciwstawną nogę, żeby nie stracić równowagi. Przy okazji napięła wszystkie mięśnie brzucha, żeby pogłębić uderzenie oraz wypuściła całe powietrze zgromadzone w płucach, aby wykorzystać maksymalnie swoją siłę. Bardzo precyzyjnie pracowała nad swoją techniką. Starała się wykorzystać atuty swojego drobnego ciała i zneutralizować braki, jakie posiadała zwyczajnie dlatego, że była tylko...
- Co taka kobieta robi tutaj? Ssssama? - zapytał dziwnie syczący głos kilka metrów za nią. Zaklęła w myślach, bo zwyczajnie dała się podejść. Była zbyt skoncentrowana na treningu, żeby zwracać uwagę na otoczenie. Niedobrze. Znajdowała się daleko od pobliskiej wioski. Na dworze wciąż było jeszcze ciemno, a dziwnie świszczący i rechoczący głos wskazywał na to, że nieznajomy nie był wcale człowiekiem. Nie bała się. Czy w ogóle wiedziała co to strach?
Odwróciła się na pięcie spoglądając na potwora stojącego w ostatnim blasku księżyca. Był od niej trochę wyższy. Pionowe źrenice przyglądały jej się z nieukrytą ciekawością. Ręce potwora były zakończone kolczasto podobnymi wytworami, ogon jak od jaszczurki pasował do zielonej, łuskowatej skóry. No i ten paskudny, przydługi jęzor, przez który seplenił. Demon wyczekiwał jej odpowiedzi. Uśmiechnęła się pod nosem mierząc swojego przeciwnika.
- Źle trafiłeś - odparła ponownie przybierając tą samą pozycję co przed chwilą. Nie wyglądał na silnego, a ona jak zwykle bagatelizowała niebezpieczeństwo.
- To ssssię jeszcze okaże - zarechotał ponownie tym razem śliniąc się przy tym obleśnie. Widząc jej bojową postawę zaśmiał się głośno. Dlaczego nie sięgnęła jeszcze po miecz? Sama nie wiedziała.
Demon ruszył w jej stronę. Jego ruchy były płynne, jednak bez problemu mogła je odczytać. Nie był zbyt szybki. Kiedy tylko dała mu podbiec na odpowiednią odległość zamachnęła się zwinnie ponownie przenosząc ciężar na przeciwległą nogę. Jej pięść boleśnie wbiła się w gadzi policzek. Z satysfakcją mogła obserwować jego zaskoczenie. Słyszała gruchot jego uderzonej szczęki i na koniec zobaczyła kilka gadzich zębów, które biedka musiał wypluć.
- Ty mała! - Wrzasnął od razu rzucając się do kontrataku. Zwinnie wykonała unik, jednak znajdował się zbyt blisko, żeby całkowicie udało jej się odskoczyć od jego ataku. Kolce wystające z ramienia powiększyły się w ostatniej chwili orając brzydko jej ramię. Syknęła, bo ból rozrywał jej skórę. Uśmiechnęła się, bo ten sam ból sprawił, że poczuła, że w końcu żyła. Był to moment, w którym odruchowo sięgnęła po swoje ostrze Nichirin ukryte za haori. Demon zamarł widocznie zdziwiony. Nie miał jeszcze okazji spotkać się z Zabójcą? Pechowo.
Rzucił się do ucieczki. Jak bezczelnie. Poczuła dziwne ukłucie zawodu, bo jej przeciwnik był zwyczajnym tchórzem. A podobno demony były nieśmiertelne? Rzuciła się za nim szybko go doganiając. Kiedy się zamachnęła próbował zasłonić się szponiastymi rękami. Dwa cięcia później jego głowa wylądowała na trawniku nieopodal. Był młodym demonem. Może całkiem świeżym?
Szybko jednak wróciła do treningu. Rzuciła swoje Nichirin nieopodal, jak gdyby było nic nie warte. Ramię krwawiło zalewając jej rękę, jednak była to jedynie powierzchowna rana. Nie zamierzała się nią teraz przejmować. Wróciła do dalszej części treningu, bo następnym razem zamierzała wyłamać demonowi szczękę, nie jedynie ją obić. Wybite zęby nie były wystarczajaco satysfakcjonujące. Wykonywała uderzenie raz po razie nie przestając. Co jakiś czas poprawiła swoją postawę, podskoczyła kilka razy, żeby ponownie wyczuć teren pod stopami i wracała do treningu. Motywację miała całkiem sporą. Połamanie demona przecież nie było takie łatwe. Wykonywała kolejne uderzenia. Ból coraz częściej rozlewał się od jej i promieniował na całe przedramię. Nie przestawała. Pot skraplał się na jej plecach i spływał po zgrabnych plecach. Oddech już dawno przestał być tak równomierny. Słyszała w głowie głos Hashiry. Mówił coś o umiarze, że nawet najcięższy i najlepszy trening powinien się kiedyś skończyć. Nigdy jednak nie słuchała go zbytnio. Kolejne uderzenie, kolejny wydech, kolejna fala bólu. I tak do skutku. Nie trenowała przecież dla siebie. Trenowała dla zemsty. Była ona znacznie ważniejsza niż jej zdrowie. Niż ona cała. W którymś momencie uderzyła mocniej niż wcześniej, pień drzewa się zachwiał i pękł odrobinę w miejscu zetknięcia a jej pięścią. Coś chrupnęło, a jej dłoń wygięła się pod dziwnym kątem. Wrzasnęła z bólu i od razu przyciągnęła do siebie obolały zwichnięty nadgarstek
- No kurwa chyba nie - zaklęła kopiąc w ziemię wkurwiona na maksa. Był to koniec na dzisiaj. Nie zwróciła nawet uwagi, w którym momencie słońce wzeszło nad horyzont i zaczęło wędrować dalej. Powoli dochodziło południe, a ona musiała opatrzeć zwichnięty nadgarstek. Zabrała swoje ostrze z trawy i rzuciła ostatnie spojrzenie na ugniecioną trawę, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej znajdowało się ciało demona. Przypominało jej o tym, że nikt nie był jednak nieśmiertelny.
45/300
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 45 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Zaczęła od kilku okrążeń, żeby się rozgrzać. Podczas prawdziwej walki może nie było na to czasu. Teraz jednak pozwoliła sobie na lekki trucht, okrążenia ramionami, żeby rozgrzać zastała pe nocy mięśnie. Podskoczyła jeszcze kilka razy i w końcu wyciągnęła swoje ostrze Nichirin. Zaczęła od ćwiczenia na sucho. Wykrok w przód, przeniesienie ciężaru ciała na lewą stopę oraz zamach mieczem i powrót. Była to absolutna podstawa, jednak nie spieszyło jej się. Chodziło o pamięć mięśni, tak przynajmniej zawsze powtarzał jej sensei. Ponownie wykonała wykrok w tym samym czasie tnąc ostrzem przestrzeń przed sobą oraz ponowny powrót. Cały czas uginała lekko nogi w kolanach, żeby zapewnić sobie odpowiednią mobilność podczas ćwiczeń tak, jak gdyby była to prawdziwa walka.
Następnie przeszła do łączonego ćwiczenia. Było odrobinę bardziej skomplikowane, jednak doskonale jej znane. Powtórka nie powinna sprawić jej większego problemu, ale stanowiła dobre przygotowanie do bardziej zaawansowanych ćwiczeń. Shei ponownie wykonała wykrok z cięciem ostrzem Nichirin z prawego do dolnego rogu, tylko po to, żeby bardzo szybko obrócić się wokół własnej osi i ponowić cięcie, a następnie odskoczyć w tył. Walka przypominała jej taniec, taki bardziej niebezpieczny. Takie kombinacje również powtórzyła kilka razy. Wykrok, cięcie, obrót i odskok.
W końcu jednak przyszedł czas na użycie swojego oddechu. To on miał wzmocnić jej skuteczność w walce. Był pewnym rodzajem pomocy, która mogła przesądzić o jej zwycięstwie. Zanim jednak zdecdowała się użyć oddechu wiatru przymknęła powieki biorąc kilka uspokajających oddechów. Starała się w pełni skupić, żeby dalsza część treningu nie była stracona. W końcu używanie oddechu wymagało od niej nie lada koncentracji. Podczas walki wszystko musiało przychodzić jednocześnie i bardzo płynnie. Teraz mogła sobie pozwolić na stopniowe zagłębianie się w trening, tylko po to, żeby zwiększyć jego skuteczność. Rozbijała każde ćwiczenie na więcej części, żeby poznać dokładnie technikę. Była raczej niepozorna, czasami brakowało jej siły, dlatego musiała nadrabiać swoimi umiejętnościami. Posiadała talent, ale to nie było wystarczająco.
Po kilku minutach ćwiczeń oddechowych przyszedł czas na prawdziwy trening. Shei wzięła oddech,a z jej pełnych ust wydobyło się charakterystyczne syczenie. Tak dobrze znane Zabójcą. Zacisnęła dłonie mocniej na rękojeści miecza czując jak otacza je oddech powietrza.
- Ni no kata: Sōsō - Shinato Kaze - powiedziała do siebie wykonując wykrok w przód, przenosząc ciężar ciała na przednią nogę - tak jak ćwiczyła wcześniej - oraz wykonała horyzontalny zamach mieczem z jednej strony na drugą, a powietrze otaczające jej katanę stało się namacalne i opuściło jej ostrze Nichirin w formie szponów przecinających przestrzeń przed nią. Wyszło jej całkiem nieźle, ale była daleka od ideału. Nie czekając za wiele podskoczyła dwa razy rozluźniając spięte mięśnie i przeszła do powtórki. Ponownie wzięła oddech w pełnej koncentracji, skupiła się na swoim ostrzu Nichirin i wykroczyła w przód w tym samym momencie uwalniając powietrzne szpony, które ruszyły do przodu tnąc wszytko na swojej drodze. Właśnie to lubiła w swoim oddechu. Czystą ofensywę, idealnie do niej pasowała.
Zdecydowała się jeszcze powtórzyć naukę i ćwiczenia drugiej formy oddechu wiatru kilka następnych razy. Oczywiście zaczynała odczuwać zmęczenie, ale nie był to koniec. Zaplanowała sobie trening jeszcze jednej formy tego dnia, więc nie mogła na tym poprzestać. Chciała spełnić swoje zamiary, nie miała czasu na opóźnienia. Spojrzała na jabłko, które zabrała ze sobą w formie obiadu. Jej żołądek ponownie zwinął się w supeł co świadczyło o tym, że dzisiejszy dzień Shei spędzi bez jedzenia. Znowu. Szybko odgoniła zawroty głowy ponownie skupiając się na treningu.
Po krótkiej przerwie zdecydowała się przejść do ćwiczeń trzeciej formy oddechu wiatru. Była to użyteczna technika idealnie nadająca się podczas ataku, jak i obrony. Była bardzo elastyczna, więc Shei doceniała jej przydatność. Stanowiła urozmaicenie drugiej techniki, dlatego Zabójczyni postanowiła trenować je jedną po drugiej. Ponownie rozpoczęła od ćwiczeń na "sucho". Zaczęła od cyklicznych zamachów mieczem w lini horyzontalnej. Starała się wykonywać precyzyjne długie cięcie z lewego do prawego boku. Powtarzała je kilkanaście razy cały czas starając się, aby byłu długie, jednak zwiększając tempo ćwiczeń. W końcu chciała wykonywać je jak najszybciej. Kiedy już była wystarczająco zadowolona ze swojego rezultatu przeszła do kilku głębszych wdechów. Czuła zmęczenie w rękach. Jej mięśnie były coraz bardziej ociężałe, ale nie zamierzała przestawać.
Wzięła głębszy wdech skupiając się na oddechu wiatru, który momentalnie owinął się wokół jej ostrza Nichirin.
- San no kata: Seiran Fūju - zaczęła wykonując horyzontalne cięcie mieczem, tak jak wcześniej ćwiczyła, tym razem skupiła się na podkręceniu wiatru i jego odległości, jaką miał przebyć. Wiatr otaczający jaj katanę poddał się cięciu i został podkręcony tworząc niewielką trąbę powietrzną. Wyszło jej całkiem nieźle, jednak daleko brakowało do ideału. Nie czekając więc wzięła ponowny oddech skupiając się na swoich ruchach. Zamachnęła się kataną ponownie próbując wypchnąć powietrze przed siebie i je podkręcić w formę cyklonu. Powietrze, ostre niczym brzytwa, mogłoby zranić nie jednego przeciwnika, ale także zniwelować inne ataki. Wytworzony atak poszybował kilka metrów w przód. Nie było to daleko, ale mogło nieźle zaskoczyć przeciwnika, który nie miał wcześniej do czynienia z Zabójcą z oddechem wiatru. To właśnie dystans i odległością jaką pokonywało powietrze, miały spore znaczenie.
Shei nie kończyła, chociaż jej ciało coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa. Chciała spróbować, wręcz musiała. Postanowiła połączyć ze sobą te dwie formy. Zaczęła od trzeciej formy biorąc zamach mieczem i tworząc trąbę powietrzną jako formę tarczy tylko po to, żeby w następnej sekundzie wykonać wykrok w przód i przeciąć przestrzeń przed sobą wystrzeliwując ostre powietrzne szpony, żeby wykończyć swojego przeciwnika. Kombinacja udała się doskonale, a Shei poczuła ukłucie triumfu. Dokładnie o to jej chodziło. Niestety nie była w stanie zrobić nic więcej. Ramiona zapiekły po raz ostatni, a katana opadła wraz ze zmęczonymi rękami. Była wykończona.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
90/300
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 45 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Kiedy już skończyła pierwszą część podeszła do dużego drzewa rosnącego na ubocz pola treningowego. Drzewo było już całkiem obite, jego kora odpadała w niektórych miejscach. Widać, że sporo Zabójców lubiło tutaj trenować. Twardy pień idealnie nadawał się do ćwiczeń kopniaków czy też właśnie machania mieczem. Nie każdy miał przecież swojego ulubionego partnera do sparingów i ćwiczeń. Niektórzy trenowali w samotności tak jak i Shei. Kiedy już znalazła się pod drzewem jeszcze kilka razy wykonała okrężne ruchy rękami próbując je rozruszać. Podskoczyła w końcu chwytając się jednej z tych większych gałęzi. Podwinęła nogi w kolanach, żeby ułatwić sobie zadanie, i zaczęła się podciągać. Jej ruchy były powolne, żeby jak najwięcej zwiększyć napięcie w mięśniach rąk. Napięła do tego głębokie mięśnie brzucha i podciągała się, aż przestała czuć dłonie, a ramiona i przedramiona zaczęły piec niemiłosiernie. Wtedy dopiero zeskoczyła ponownie rozluźniając ręce.
Kiedy rozgrzewka w końcu dobiegła końca mogła przejść do tej prawdziwej części treningu. Wyciągnęła ostrze nichirin ważąc jego ciężar w swojej dłoni. Znajomy chłód dodał jej odwagi. Jak zawsze zresztą. Śliczna zieleń połyskiwała na słońcu, którego zawsze brakowało podczas jej walk. Kolor ostrza wyglądał zdecydowanie bardziej złowrogo, kiedy na niebie widniał księżyc. Przeszła do prostych ćwiczeń. Zaczęła od zwykłych zamachów ostrzem. Nic szczególnego, mogło się wydawać, a jednak było to bardzo ważne. Każdy jej ruch musiał być pewny, wyuczony i precyzyjny. Pamięć mięśni była wszystkim. Instynktem, który mógł przecież przeważyć o jej zwycięstwie w walce z demonami, albo o porażce. Ćwiczyła pozycję i zadawanie różnych ciosów. d zwykłych zamachów, po bardziej skomplikowane. Wykrok i cięcie, albo zamach z obrotem i odskok. Każda seria przypominała rodzaj wyjątkowego tańca, który nawet bez muzyki robił spore wrażenie. Bo czy właśnie tym nie była walka? Tańcem na śmierć i życie. Machanie mieczem, na sucho bez przeciwnika. Oczywiście walka w zwarciu z inną, żywą istotą była czymś zupełnie różnym, na pewno cięższym i bardziej nieprzewidywalnym, jednak sama technika zadawania obrażeń pozostawała taka sama. Po ponad godzinie powtarzania tych samych ruchów w kółko. Raz po raz bez zniechęcania się zdecydowała się przejść do dalszej części treningu.
Opuściła miecz luźno przy swoim udzie ruszając trochę zastałymi od ciągłego napięcia ramionami. Wzięła kilka uspokajających oddechów i zamknęła powieki. Przyszedł moment skupienia. Starała się wyciszyć całe otoczenie, wszystkie dźwięki, ,wszystkie bodźce. Liczyła się tylko ona i jej oddech. Nic więcej nie miało znaczenia. Oddychanie u Zabójców było bardzo ważne. W końcu u to właśnie ta technika różniła ich od zwykłych, słabych ludzi. To przez nią mogli tak znacznie zwiększyć swoje możliwości. Na początku nic się nie działo. Dziewczyna stała w bez ruchu zwyczajnie oddychając. Jej ramiona unosiły się równomiernie, a klatka piersiowa powiększała i zmniejszała swoją objętość z każdym wdechem i wydechem. W końcu z jej ust wydobyło się charakterystyczne dla Zabójców syczenie. Zwiastujące wzrost siły. Skupiła się na jego przekazie, na jego drodze. Przesłała swoją energię z płuc do kończyn. Do rąk i nóg. Starając się jak najbardziej precyzyjnie zmniejszyć ilośc zużywanej ilości energii po drodze. W końcu chciała wykorzystać ją w pełni. Otworzyła szeroko oczy i podskoczyła kilka razy próbując się rozluźnić. Była to forma krótkiej przerwy, tylko po to, żeby zaraz ponownie wrócić do ćwiczenia. Zamknęła oczy i znów powróciła do ćwiczenia oddechu i pełnej koncentracji. Ponownie oddychała miarowo, uspokoiła się i starała się śledzić własną energię przepływającą przez jej ciało. Kluczem była precyzyjność, ale także szybkość. W końcu taki proces miał trwać nie więcej niż zaledwie ułamek sekundy. Miał być czymś nieświadomym, czymś oczywistym. W walce nie mogła sobie pozwolić na jakikolwiek opóźnienie, ani żaden moment zawahania. Koncentracja miała być częścią jej ciała. Shei zdecydowanie sporo brakowało do osiągnięcia takiego poziomu, ale była na dobrej drodze. Nie zniechęcała się, ćwiczyła skrupulatnie. Treningi były nielicznym zajęciem, którego nigdy sobie nie odpuszczała. Mogła nie jeść. Mogła nie spać, ale trenowała zawsze.
Na zakończenie przeszła do trenowania pierwszej, podstawowej formy oddechu wiatru. Skończyła już ćwiczyć sam oddech, koncentrację i machanie mieczem "na sucho". Była gotowa, żeby przejść do ostatniej części treningu.
- Ichi no kata: Jin Senpū - Sogi - powiedziała cicho biorąc głębszy wdech i wypuszczając powietrze z charakterystycznym sykiem. W następnej sekundzie odbiła się z całej siły od ziemi ruszając do przodu. Podczas biegu wykonywała serię precyzyjnych cięć. Nie powstrzymywała się, używała swojej pełnej siły i pełnej szybkości. Zatrzymała się już po chwili na drugiej stronie pola treningowego, ledwie hamując przed pobliskimi drzewami. Wzięła głębszy oddech starając się uspokoić. Odwróciła się i nie czekając ruszyła ponownie do przodu z pełną szybkością. Cięcia nabrały na intensywności z każdym jej kolejnym krokiem. Nie poddawała się, chociaż miała wrażenie, że jej płuca w końcu eksplodują. Kontynuowała trening pierwszej formy. Z każdym kolejnym cięciem jej ramiona piekły, jak gdyby ktoś je podpalił. Nogi stawały się coraz cięższe, a oddech niemiarowy. Była zmęczona, a mroczki tańczące przed oczami zwiastowały rychły koniec treningu. Shei nie byłaby jednak sobą, gdyby tak zwyczajnie przestała. Jej dzisiejszy trening dobiegł końca po kolejnych kilku próbach. W momencie, w którym przestała cokolwiek widzieć i słyszeć, a okropny ból przeszył jej twarz kiedy runęła nią na ziemię. Było to ostatnie co udało jej się zarejestrować zanim straciła przytomność.
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 46 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry.
Trening jak zawsze rozpoczęła od rozgrzewki. Kilka okrążeń dookoła polany, na której zamierzała dzisiaj trenować. O dziwo, nie sama. Chociaż zazwyczaj robiła wszystko w pojedynkę, tym razem do treningu dołączył Hiro, który władał oddechem wiatru. Znali się od lat, trenowali czasami wspólnie. W końcu obydwoje uczyli się pod okiem Hashiry Wiatru. Shirei jednak ruszyła własną drogą. On również przyłączył się do rozgrzewki biegnąc obok.
- Będę rzucał, a ty spróbujesz zrobić te swoje czary mary - zdecydował.
- To żadne czary mary. Po prostu staram się zwiększyć na tyle szybkość, żeby bez problemu… - zaczęła tłumaczyć.
- Tak, tak - przerwał jej. - Te twoje czary mary.
Nie odpowiedziała, ale kąciki jej ust uniosły się nieznacznie.
Po rozgrzewce przyszedł czas na trening. Była to najcięższa technika, jaką próbowała dotychczas się nauczyć. Wymagała ogromnego skupienia i idealnej pracy nóg. Koordynacji ciała i sprawnego oka. Wymagała wszystkiego czego dotychczas się nauczyła.
- Gotowa? - Rzucił Hiro przygotowując większe kamienie. Zdecydowanie nie chciała takim oberwać. Skinęła głową stając luźniej na nogach. Skupiła się na oddechu, który zdecydowanie się pogłębił wraz z charakterystycznym sykiem typowym dla Zabójców. Shirei skupiła się na swoim ostrzu Nichirin, które z czasem kompletnie porzuciło zielony kolor i stało się mleczno białe. Jego klinga odbijała światło w dziwny, stonowany sposób. Mgła zaczęła pojawiać się wokół katany rozchodząc dookoła; barwiąc powietrze wokół niej i powoli zakrywając jej sylwetkę.
Hiro zamachnął się i rzucił. Shirei spróbowała wykonać rodzaj skoku, ale była za wolna. W następnej sekundzie oberwała kamieniem prosto w ramię.
- Ty kurwo! - Syknęła robiąc krok w tył pod naporem uderzenia. Hiro od zawsze miał dużo siły.
- Sama chciałaś! Pośpiesz się! - Odkrzyknął widocznie rozbawiony. Nie udzielił się jej jednak jego humor. Miała dziwną ochotę wbić mu katanę w brzuch i patrzeć jak zabarwiała się dla odmiany na czerwono. Był to zaledwie początek. Z każdą kolejną próbą obrywała trochę mniej. Wciąż brakowało jej tej szybkości, tego prawie skoku, który miał być unikiem idealnym. Męczyła się zbyt szybko i zbyt wolno reagowała.
Nikt jednak nie był idealny. Każdy wymagał pracy i zaangażowania. Zabójczyni nigdy nie była wybitna. Miała po prostu swój cel. Swoją zemstę, którą musiała osiągnąć. Na tym polegała cała jej egzystencja. Istniały na tym świecie dwa demony warte tych wszystkich treningów. Obydwa miały zginąć z jej ostrza.
- Jutro do tego wrócimy? - Zapytał chłopak, gdy Shirei praktycznie leżała na trawie zipiąc niczym lokomotywa. Trening nie był łatwy. Już miała mu powiedzieć, że mogą spróbować raz jeszcze, kiedy mięśnie odnowiły jej posłuszeństwa. Nie była w stanie się podnieść.
Następnego dnia powrócili do tego samego. Jak i każdego kolejnego, bo to systematyczność była tutaj najważniejsza. Dzienny trening przynosił z czasem swoje efekty.
- Tym razem mnie tym nie dotkniesz - poinformowała go wskazując palcem na kamień. Hiro jedynie uśmiechnął się nikczemnie, widocznie miał inne plany. Powrócili do tego samego treningu. Chłopak rzucał, a ona robiła uniki. Szło jej coraz lepiej. Coraz łatwiej było jej wtopić się w mgłę, tak że Hiro nie był w stanie dostrzec jej następnego ruchu i kierunku, w którym zamierzała uskoczyć. Wiedziała już, że musiała skupić się przede wszystkim na pracy mięśni nóg, żeby z większość swoją szybkość do maksimum. Równomierny oddech był też wyjątkowo pomocny. Z każdym dniem stawała się coraz lepsza, chociaż wciąż czegoś brakowało. Czegoś…
- Brakuje ci motywacji, Shirei - stwierdził Hiro drapiąc się po brodzenie. Odłożył kamienie - Widocznie miał już dość bezsensownego rzucania, skoro od dobrych kilku dni nie trafił jej ani razu. - Zawalczmy.
Westchnęła, podświadomie wiedząc jednak, że miał rację. Musiała coś zmienić, żeby rozwinąć się jeszcze bardziej. Stanęli na przeciwko siebie, mierząc się wzrokiem. Nichirin Hiro pobłyskiwało ładną zielenią, gdy jej pozostawało mętne. Chłopak ruszył na nią z atakiem nie czekając na jakikolwiek start. Bez ostrzeżenia. Shirei prychnęła robiąc unik w bok. Wymienili się kilkoma kolejnymi ciosami raz blokując raz unikając swoich ataków.
W końcu Shirei skupiła się na oddechu, a powietrze wokół nich zaczynało gęstnieć, stawać się mniej przezroczyste.
- Shichi no kata: Oboro - szepnęła i gdy była gotowa z ogromną prędkością ruszyła przez mgłę nie rozpraszając jej przy tym. Jak w zwolnionym tempie widziała, że Hiro próbuje za nią nadążyć, ale nie był w stanie. Ukłucie triumfu zakiełkowało w jej martwym i zimnym sercu. Każdy lubił przecież wygrywać. Sekundę później pojawiła się za jego plecami chłopak nie zdążył nawet zareagować. Nic się jednak nie wydarzyło nie zaatakowała. W momencie w którym Hiro odwrócił się za siebie już jej nie było wykonała ponowny skok szybkie kroki, żeby ponownie skoczyć za jego plecy, otoczona mgłą niczym prawdziwa zjawa. Był po prostu zbyt wolny, jego reakcje były za słabe.
- Pośpiesz się - zaśmiała się tuż za jego plecami w momencie w którym jej katana ruszyła wprost do jego szyi zatrzymując się w ostatnim momencie milimetry od naskórka. Chłopak wstrzymał oddech i wyraźnie zaskoczony.
- No no - Zagwizdał zdumiony. - Chyba rzeczywiście brakowało ci motywacji.
I w taki sposób trenowali kolejnych kilka dni. Technika, chociaż dokończona, wymagała sporo pracy. Doskonalenie umiejętności nikt nie było łatwe. Zwłaszcza uczenie się nowego oddechu oddech mgły chociaż pasował jej znacznie bardziej niż oddech wiatru wciąż pozostawał czymś nieznanym, czymś obcym. Chociaż nauka sprawiała jej radość, potrzebowała sporo czasu. Oczywiście nie był to koniec. Pomiędzy. Nauką nowej techniki i powtarzaniem poprzednich technik oddechu mgłę. Zajęci ciągłymi sparingami. A czy zbliżyli się też do siebie?
- Nichirin:
- Shiroi Kiba, 白い牙 - Długie białe ostrze z rękojeścią w tym samym kolorze, do której została przyczepiona biała wstążka. klik
Ocena treningu
343 / 700
Nie możesz odpowiadać w tematach