Zasady:
- Każdy może wybrać jedną rzecz z menu.
- Efekty utrzymują się kilka tur, ale nie narzucamy konkretnych wartości.
Menu - Napoje1. Szampan "Esprit"2. Pół słodkie wino "Garlo Mossi"3. Rum "Barbarossa"4. Wódka "Pan Tadeusz"5. Drink "Alice"
Menu - Przekąski1. Słone paluszki
2. Mózg w słoiku
3. Ciasteczkowe szkielety
- Ej, ty! Tak, do ciebie mówię pięknisiu. Zrób mi jakiegoś zajebistego drinka. Mogę ci w zamian dać… eee… stefki, pająk… nadgryziony hotdog… Chyba zgubiłam… A nie, czekaj, czekaj! - Wsadziła jedną z dłoni prosto w cycki i wyszperała stamtąd plik banknotów. - To powinno wystarczyć na parę drinków. Uzupełniaj proszę, jak tylko zobaczysz, że już nie mam co pić. - Obdarzyła Bartendera Juniora promiennym uśmiechem, podając mu zwinięte pieniądze.
Chwilę później siedziała wygodnie rozparta na siedzisku, popijając Alice i szukając wzrokiem znajomych twarzy.
#9b5e64
Jeden z pracowników studenckiego baru chciałby popisać się przed zebranym tłumem swoim popisowym drinkiem, jednak brakuje mu do tego kilku składników. Ogłosił więc, że w zamian za zestaw tych przedmiotów odda swoją jedyną kartę czekoladowych żab (bez żaby, gdyż tą zjadł). Rzeczy należy dostarczyć w komplecie do północy.
*Kirei oraz Inu znaleźli już jedną kartę, dlatego pozostają poza zabawą.
Nie zależnie od tego co się stało i czy za sprawą jakiś dziwnych gierek również stała się jego ofiarą przekroczyła pewnym krokiem próg baru. Chyba tego samego co wcześniej, ale wydawał się być jakiś inny...
Może dlatego że barman był inny. Tak to był ten powód. Kładąc na blacie 50 dolarówkę uśmiechnęła się słodko do barmana mówiąc:
- Jeden szampan Estir proszę.
Najdroższa rzecz dla jednej z bogatszych studentek w tej szkołę.
Słuchała problemów barmana na temat braku jakiś kluczowych składników do fajnego drinka. Miała w sumie odpowiednie przedmioty by go zadowolić. Jednak karta jaką oferował była już w jej kolekcji. Miała już jednego frajera z fletem, który wyglądał jak ta prawicza dziwną Rintarou. Dlatego bez mrugnięcia okiem zignorowała jego zmartwienia. Niech zaoferuje coś lepszego jeśli chce zdobyć jej uwagę. Byle to nie były kolejne pary majtek...
Rozglądając się po barze szybko dostrzegła tą ćpunke Inu. Która prawie uszkodziła jej twarz tym swoim gumowym bzykiem... Powinna jej za to złamać nos biczem. Jednak dalej ma dobry dzień i dobry humor. Dlatego zadowoli się luksusowym alkoholem udając że jej nie widzi. Może zaraz zjawi się Shoto i atmosfera poprawi się diametralnie. Zanim tą ćpunka zrobi coś co zmieni jej szczęśliwy nastrój diametralnie.
⠀— Pana Tadeusza proszę. Z czymś słodkim. Bardzo.
⠀Uesugi uśmiechnęła się zębicznie, dynamicznie przystępując z nogi na nogę. Wydawało się, że nie tylko alkoholu ale i cukru znalazło się w jej organizmie o wiele za dużo jak na jeden wieczór.
⠀Wyraz jej twarzy nie zmienił się ani trochę, gdy barman podczas przygotowywania jej napoju zaczął opowiadać o braku składników do kolejnego z nich. Niemalże podskakując już w miejscu zaczęła przeszukiwać trzymany w rękach niewielki plecak i wykładając wszystkie zdobyte tej nocy towary na blat.
⠀— Smacznego — powiedziała, przysuwając w kierunku mężczyzny różowe majtki oraz ciasto, którym chwilę wcześniej podzielił się z nią Suna. Nieco nadgryzione, bo nie chciała zrobić chłopakowi przykrości nie próbując go chociaż troszeczkę.
⠀Nie wnikała, dlaczego akurat te przedmioty były potrzebne do drinka. Grała w wiele gier komputerowych — bycie świadkiem dziwnych rzeczy przestało ją ruszać po Postal 2.
"I'll follow you down"
- W sumie sprzedawanie tych olejków to nie byłby zły pomysł, jak chcesz to możesz polecać - uśmiechnąłem się do Saiyuri, po czym z zdziwieniem na twarzy obserwowałem ją, kiedy odmówiła darmowej karty. - Nie potrzebuję nic w zamian, a jak chcesz to możesz mi się kiedyś odwdzięczyć kawą czy coś - to powiedziawszy wsadziłem jej kartę Kireia do ręki i resztę schowałem. Nie przyjmuję odmowy, jeśli spróbowała by mi ją oddać to odsunąłbym się kawałek, żeby nie mogła tego zrobić.
- Tak wrócę do kawiarni na weekendy, uwielbiam kawę i nie zamierzam na czas studiów przestawać tam pracować. Tylko ta przerwa to popsuła, a tak to powiedzmy, że to moje hobby? - zaśmiałem się i wymarzyłem sobie najlepszą kawę jaką można by zrobić, połączeniem różnych smaków i ziaren arabici. Ile bym dał teraz za kawę. Z marzeń wyrwał mnie śmiech kompanki, która rozbawiona skomentowała historię o zarysowaniu camaro. Może już mu przeszło i da mi spokój? Taką przynajmniej miałem nadzieję, zobaczymy co wymyśli nasz kochany dziekan. - Serio zrobili przeróbkę? To musi wyglądać nieziemsko, aż zobaczę jak wrócę, o ile będę w stanie - zaśmiałem się po czym spojrzałem jeszcze raz na strój policjantki, kiedy zaproponowała wymianę. - Możemy się później zamienić, aczkolwiek nie wiem ile da radę to zasłonić - strój był dość obcisły także ciekawe rysy mogłyby się robić, w niektórych miejscach.
Po skończonej rozmowie ruszyliśmy w stronę baru, według tego co mówiła dają tutaj dobre drinki. Kiedy weszliśmy do środka od razu zauważyłem, że zebrało się tutaj nie lada towarzystwo. Usiadłem obok towarzyszki przy barze i spojrzałem na barmana - jak to powiedział, kiedyś pewien mądry człowiek, pora się najebać. Barmanie daj najlepszego drinka z rumem "Barbarossa" jakiego masz dla mnie i mojej kompanki. Niech nas to zatrzęsie jak na łajbie! - kiedy podał nam już drinki, stuknąłem się szklanką z Saiyuri, a potem wziąłem jednego wielkiego łyka, w którym poczułem od razu smak, o którym to wszyscy piraci mogli sobie zamarzyć, coś pięknego.
but only a blind man can truly see
Efekty zamówionych i wypitych drinków.
Inu
Alice. Pośród kolejnych wydawanych drinków ten jest bardzo nietypowy. Mały kieliszek, a w nim naparstek wściekle różowego drinka. Słodki i gęsty w pierwszej chwili, palący gardło w drugiej. W trzeciej pijący orientuje się, że nagle skurczył się do wysokości dziesięciu centymetrów. Antidotum to wypicie zielonego drinka na drugim końcu baru. Tylko trzeba się do niego dostać. Chociaż życie skrzata może mieć swoje uroki...
Tatsu
Szampan Estir. Bardzo delikatny i słodki, a te buzujące bąbelki pieszczące język, aż się człowiekowi lżej na sercu robi. Dosłownie - postać zaczyna unosić się kilka centymetrów nad ziemią, a jak nabierze powietrza w usta, to nawet doleci pod sufit.
Kyoran
Pan Tadeusz. Wódka jakich wiele. Zimna jak lód, z dobrze wyczuwalną nutą ziołowych dodatków. Budzi w pijącym duszę wybitnego wieszcza i medium zarazem. Postać widzi duchy, mówi rymem a do tego czuje palącą niechęć do niejakiego Słowackiego.
Kamezo
Barbarossa. Właściwie to rum z colą i cytryną, ale kto by tam wnikał w szczegóły. Duży woltaż i wyrazisty smak potrafią postawić na nogi - nawet jeśli jedna jest drewniana a ziemia zaczyna się niebezpiecznie kołysać. Postać porusza się jak Jack Sparrow a do każdego zdania dodaje Arr, albo Ay-Ay. Słabość do czekoladowych monet i pojedynkowania się gratis.
Kamezo miał ten efekt na innych, że bardzo szybko potrafił poprawić komuś zjebany humor i cieszyła się że wpadła właśnie na niego po tej całej akcji, która miała miejsce w tamtym barze. Skinęła lekko głową na znak że będzie go w wolnych chwilach reklamować. Podała mu swój telefon, wcześniej sprawdzając czy nie ma jakiejś wiadomości czy nieodebranego połączenia. Ale ekran główny był nie skalany żadnym powiadomieniem. - Masz wpisz mi swój numer kontaktowy.. współpraca będzie o wiele prostsza niż widywanie się tylko w kawiarni co weekend.. - powiedziała z rozbawieniem. I gdy wpisał się jej w książeczkę adresową, to schowała swój telefon do mikro torebki.
"Nie potrzebuję nic w zamian, a jak chcesz to możesz mi się kiedyś odwdzięczyć kawą czy coś"
- Serio? - spytała dla pewności, biorąc w dłoń kartę Kireia, której jej brakowało do kompletu, po czym nachyliła się i cmoknęła do lekko w policzek. - Dzięki.. i jasne.. Kawa i Ciastko na mnie.. - powiedziała z zadowoleniem, chowając do torebki kartę, którą od niego dostała.
Skinęła lekko głową słysząc że znowu będą się widywać na weekendy żeby sobie dorobić trochę gotówki dla siebie. - To fajnie! - skomentowała z zadowoleniem w głosie. Na pytanie o przeróbkę, aż lekko zachichotała pod nosem, kiwając potakująco głową. - Koniecznie musisz to zobaczyć.. płaczę ze śmiechu za każdym razem.. - dodała idąc po schodach w dół aż się zatrzymała przed drzwiami do piwnicy. Gdy jeden ze studentów stojących obok złapał za klamkę i otworzył je przed nimi, weszła ze swoim kompanem do środka, wzrokiem namierzyła od razu bar, przy którym kręcili się różni ludzie. Im bliżej kontuaru, tym łatwiej było dostrzec kto przy nim był. Ametystowe oczy zatrzymały się na upadłej anielicy z kieliszkiem szampana w dłoni. DEJA VU jak nic kurwa. Zatrzymała się w miejscu oddalona o parę metrów od stojącej do niej bokiem, choć bardziej tyłem
Cała wiązanka obelg skierowanych do Yuiego na jej temat wróciła z miejsca i fakt że Sai chlusnęła jej w twarz swoim drinkiem. Kurayami zdołała ochłonąć i rudzielec poprawił jej przy okazji humor. A teraz stała przed dylematem. Obrócić się na pięcie i wyjść albo skonfrontować się z Tatsu raz jeszcze. Wzięła głębszy wdech i westchnęła ostatecznie kierując się w jej stronę.
Podchodząc do lady z Kamezo, zwróciła się w kierunku snobki i..
- Przepraszam.. za tamtego drinka.. przegięłam. - powiedziała ze spokojem w głosie. Wtedy nie żałowała tego ruchu i pewnie zapytana w stanie gniewu w jaki ją wpędzono, że zrobiłaby to samo in a heartbeat. Ale teraz, kiedy emocje opadły, postanowiła przeprosić. - Nie przepadamy za sobą.. z oczywistych powodów.. ale.. co powiesz na zawieszenie broni na ten wieczór..? - zaproponowała. Jaki w sumie był powód że się tak żarły ze sobą? Kto rzucił pierwszym kamieniem? Nie pamiętała, ale to się ciągnęło prawie od początku. Tatsu miała w sobie pewne cechy charakteru, których Sai nie cierpiała. I chyba to ją tak bardzo irytowało w snobce. - Faceci mają o wiele łatwiej w życiu.. leży im coś na wątrobie to dadzą sobie po mordzie i wszystko jest okey.. może my też powinnyśmy dać sobie po liściu i zakończyć tą wojnę.. sama przyznasz chyba że marnujemy na siebie nawzajem energię, którą można by spożytkować w o wiele lepszy sposób.. - dodała po chwili. Dała jej opcje, mogła wzgardzić propozycją blondynki albo ją przyjąć i zobaczyć w którą stronę to pójdzie. Przynajmniej nikt nie mógł jej zarzucić że chociaż nie próbowała tego zakończyć w jakiś pozytywny sposób. Shoto by zawału serca dostał jak by był świadkiem tej sytuacji.
"Barmanie daj najlepszego drinka z rumem "Barbarossa" jakiego masz dla mnie i mojej kompanki. Niech nas to zatrzęsie jak na łajbie!"
Słysząc zamówienie Kamezo uśmiechnęła się pod nosem. - Czy aż tak po mnie widać że miałam ochotę na drinka z rumem? A może wykształciłeś umiejętność czytania w myślach? - zaśmiała się lekko rozbawiona, przyjmując po chwili zamówionego dla niej drinka. - Przy okazji.. Poznaj Tatsu.. studiujemy razem prawo, choć idziemy w przeciwnym kierunku.. - powiedziała z lekko zadziornym uśmiechem. - .. a to jest Kamezo.. znajomy z kawiarni.. razem sobie w weekendy tam dorabiamy.. - dodała po chwili. No i nikt nie powie że się nie starała być miła. Wzięła swojego drinka w dłoń. - To co? Za nowe znajomości i kolejną, miejmy nadzieję.. lepszą część wieczoru? - spytała zerkając w kierunku Upadłej Anielicy.
Dostała od Kamezo brakującą kartę: KIREI
- Tatsuuu. Chyba się na mnie nie złościsz za ten latający obiekt? Przecież nie celowałam w ciebie! - Gadała jak najęta. - Poza tym ostatecznie nie oberwałaś. Napij się ze mną, będzie fajnie! - Zalewając studentkę potokiem słów, nawet nie zauważyła, kiedy piersi Tatsu urosły o kilka rozmiarów. W sumie… nie tylko piersi, ale w te akurat namiętnie się wpatrywała, nim zauważyła efekt działania Alice. Dlaczego wszystko było takie olbrzymie? Przerażona, milczała przez parę minut, tępo przyglądając się kolejnym osobom podchodzącym do lady, jednak zmrożona szokiem jakiego doznała nie potrafiła zrozumieć o czym rozmawiali.
- Ta-tsu? - Głosik miała piskliwy, jakby nawdychała się helu. Cóż, wtrąciła się w dialog między dwoma kobietami, ale halo - ona tu miała poważny kryzys tożsamości, była człowiekiem wielkości... Ekhem. - Już niczego więcej nie paliłam, przysięgam, jestem trzeźwa! Dlaczego wszystko wydaje się takie wielkie? Czemu cały świat nagle urósł? Tatsu, pomóż! - Zapiszczała, robiąc smutną minkę. - Ratunku, nie chcę być wielkości wibratora, jeszcze ktoś mnie z nim pomyli!!! Niech mi ktoś pomoże! Nie chcę umrzeć w ten sposób! - Wodziła wzrokiem między zebranymi, którzy byli na tyle blisko aby ujrzeć jej przemianę. Co tu się najlepszego wyprawiało? - Ktokolwiek, pomocy, ratunku!
#9b5e64
Zaczęła iść. Początkowo powoli, a później coraz szybciej. Schowała jednocześnie karty, wrzucając je po prostu do plecaka w kształcie trumny. Usiadła na nie zajętym stołku przy ladzie i spojrzała na nazwy - Garlo Mossi w dużej ilości. Kieliszek wina to za mało - i tym samym rzuciła banknotem przed siebie, nie myśląc nawet o reszcie. Kładąc głowę o drewno, myślała, jak wygrać. Przecież nie mogła przegrać. Zrobiła specjalnie kostium, pomogła przy plakatach. Coś za coś, tak? Westchnęła, przesuwając palcem i kręcąc nim kółka. Kij dawno odłożyła koło siebie. W końcu nie zamierzała strzelić kolejnego home run'a, a przynajmniej nie miała na to ochoty, nawet gdyby świat postanowił się skończyć.
- Oczywiście, że jestem zła. - odrzekła z wyraźnym chłodem na twarzy nie patrząc nawet w jej stronę - Przez ciebie ta rudowłosa mangoświruska będzie do końca wieczoru chełbić się, że uratowała moją twarz.
"A ten przeklęty Shotaro nawet nie zauważył, że ją uratowałam... Pewnie znowu mu dała bana na wspólne igraszki i robi wszystko by go odwołać..."
- To wolny bar, pij gdzie chcesz byle nie nad moim uchem...
Rzekła biorąc mały łyk tej przyjemnej bąbelkowej ambrozji. Po której poczuła się wyjątkowo przyjemnie. Nawet nie zauważając że już nie siedzi a lewituje na krześle.
Wtem usłyszała głos, na który chciała na temat obrócić się instynktownie i bić biczem, aż do pierwszej krwi. Gdyby nie fakt, że... nie. Na pewno nie przepraszała jej:
Obróciła się w kierunku policjanty i jakiegoś faceta przebranego za sushi? W sumie po stroju pokojówki Rintarou nie zdziwi ją jakiekolwiek plebiejskie przebranie. Może zwyczajnie dorabia reklamując jakiś bar.
- Przegrałaś kolejny zakład z Shotaro? Czy może to jeden z kolejnych jego dowcipów z ukrytą kamerą?
Rozglądała się uważnie po okolicy próbując znaleźć tego ciemnowlosego fotografa lub jego rudowłosą panią. Znajdujac tylko fankę mang gadająca z jakąś kobietą w oddali popatrzyła z wyraźną podejrzliwością w jej stronę:
- Za późno trochę, by prosić o rozejm na ten wieczór, który w połowie minął. Ale dobrze, nie będę mówić jak seksownie i kurewsko wyglądasz w tym stroju, który zamieniłaś w strój policjantki udającej supermana. I inne tego typu rzeczy.
"Zostawię to Shotaro jak mu Yona pozwoli tu przyjść..."
Słysząc słowa Tatsu westchnęła głęboko w lekkim gescie niedowierzania. Unosząc się nagle o parę centymetrów do góry:
- Faceci to idioci co myślą że przemocą i ich męskością można załatwić wszystko. Nasz konflikt od dawna był oparty na gniewie i nienawiści, aniżeli na zwykłej przepychance słownej. Przez to co zostało przerwane. Nim stało się czymś stałym.
Obróciła się ponownie po okolicy upewniając się czy nie ma tego idioty, w którym kiedyś się zadużyła. Dla którego straciła głowę na tyle, że pomimo wiedzy o tym jak lubi iść z dziewczynami do łóżka tylko na raz, poszła z nim, naiwnie licząc że z nią będzie inaczej. Że dzięki jej umiejętnością stanie się kimś na stałe. Jednak ta zabawa została przerwana przez Sai, wyzywającą ją od dziwek. Przez co faktycznie taką się stała. Była niczym te plebki, które Shoto wykorzystał i porzucił. Jedynie dzięki (jej zdaniem) pamiętliwym Bankiecie u Premiera i znajomości ich ojców mogła liczyć na jakąkolwiek przyjaźń z jego strony. Nigdy nie przyznając się do tego, że kiedykolwiek coś do niego czuła, uznając że chęć zabawienia się to jedyna rzecz, która uratuje jej twarz. Ciesząc się, że uczucie do niego przeminęło z wiatrem. Czego nie można było powiedzieć o nienawiści do Sai. Która od tego dnia z wyzywania siebie i rywalizacji opartej na karierze wujka lub ojca, zamieniła się w prawdziwą wojnę.
- Czy na serio uważasz, że dwa plaskacze załatwią sprawę?
Spytała uśmiechając się miłej niż zazwyczaj. Czując wyraźną lekkość w sercu, która na pewno spowodowana była otworzeniem się na Sai. A nie tym super alkoholem o przyjemnych bąbelkach.
".. a to jest Kamezo.. znajomy z kawiarni.. razem sobie w weekendy tam dorabiamy.."
- I pracuje również jako osoba reklamująca bar sushi. - zaśmiała się lekko witając się z Kamezo - Gdzie można zjeść takie dobre California Maki?
Oczywiście, że znała się na sushi. To przecież jedno z lepszych dań, które można zrobić szybko i jest niskokaloryczne. No i jak masz pieniądze by jeść je w luksusowych restauracjach. Żyć nie umierać...
Dołączyła się do toastu czując dalej tą podejrzaną lekkość w sercu. Spowodowaną byciem za pewne miłym dla innych. Jednak gdy tylko obróciła łaskawie wzrok w kierunku zaczepiajacej ją Inu, podniosła lekko brwi ze zdziwienia. Że ta hipiska w końcu przybrała wzrostu równym jej wartości. Zaś ona... latała. To musiał być sen. Chyba, że ta ćpunka faktycznie maczała palce w jej drinkach.
- Zaraz... ci pomogę. - rzekła lekko drżącym głosem biorąc głęboki wdech powietrza. Podnosząc się wyraźnie na pół metra. Niczym prawdziwy anioł. - Jaka szkoda, że nie mam pojęcia jak...
Odrzekła robiąc salto w powietrzu, tonem który lekko sugerował, że jej nie szkoda. Z uśmiechem kładąc się w powietrzu, czując wyraźnie że gdy mówi opada, starała się znaleźć odpowiedni balans dla jej nowych supermocy. Szybko zapominając o pytaniu dlaczego? Skupiając się bardziej na pytaniu co może z tym zrobić.
Tachibana przez chwilę szlajał się po kampusie. Robił zdjęcia atrakcji, ludziom, parą. Jak ktoś go poprosił to nie widział najmniejszego problemu. W końcu zdjęcia to najlepsza pamiątka. Szczególnie te odpowiednio wykonane, a nie przez kumpelę telefonem, kiedy rzygasz w krzakach. W końcu jednak trzeba było przejść się do tego tajnego, podziemnego baru studenckiego, o którym co poniektórzy mówili. Ciekawiło go kogo tam zastanie. Może Sai. Od szprycy na początku imprezy nie widział jej. Ciekawe czy doszły ją słuchy o tym jak zachowuje się pan rudy heros. Tachibana od zawsze wiedział, że jest to śliski typ, udający miłą i grzeczną osobę i jaki to on nie jest cnotliwy. Student Fotografii przynajmniej się nie krył ze swoim stylem i tym, że miał więcej niż wiele dziewczyn wcześniej. No nic. O palancie pomyśli później, a teraz trzeba zobaczyć co dla niego przygotowano.
Bar wyglądał całkiem nieźle. Widać, że samorządowi się powodziło. Kasa pewnie pochodziła ze wszystkich łapówek, które otrzymywali. No, ale nie ma co patrzyć darowanemu barowi w zęby, kiedy przed nim rozgrywała się arcyciekawa sytuacja. Saiuś i Tatsu rozmawiały ze sobą i jeszcze nie padło żadne wyzwisko czy nie poleciało krzesło. Cholera to trzeba było uwiecznić. Shoto szybko wycelował obiektyw aparatu w obie panie i cyknął kilka fotek. Oh te zdjęcia kiedyś będą warte miliony. O ile wcześniej go nie zamordują. One miały dziwnego hopla na punkcie fotek. Może ma im jeszcze je dawać do autoryzacji co? Blondyn podszedł raźnym krokiem do baru i położył banknot na stole. Chęć na picie na razie mu przeszła. Nie miał niestety popcornu, ale inne amciu się nada.
- Panie barman. Najlepsze słone paluszki dla mnie – powiedział z uśmiechem na twarzy i obrócił się. Kilka miejsc dalej dostrzegł swoją rudą damę. A więc to tu się ukryła.
- Coś ty taka smutna, jakby ci jakiś bohater tych twoich ryżowych historii umarł? – rzucił do niej, kiedy równocześnie obserwował zawieszenie broni. Jak chuj nie przetrwa to nawet kilku dni.
⠀Sięgnęła po nie, następnie wdrapując się na bar. Doskonale wiedziała jak wykorzystać swoją sytuację. Uniosła rękę ze wspomnianymi przedmiotami i zakrzyknęła:
⠀— Karty z Kireiem w mej ręce dwie,
może ktoś chciałby wymienić się?
Suiren i Goro ciągle poszukuję,
podczas, gdy na Słowackiego nagminnie... pluję.
⠀Ściągnęła brwi, analizując tekst, który właśnie wypowiedziała. Odnosiła wrażenie, że był on zupełnie inny niż ten, który planowała na początku. Kim w ogóle był ten cały Słowacki?
⠀Odwróciła głowę w kierunku zielono-przezroczystej postaci, która zaczęła klaskać.
⠀— Wspaniały wiersz — wzruszył się mężczyzna.
⠀Nie wiedziała jakim cudem, ale nagle uświadomiła sobie, że był to sam Mickiewicz (o którym do tej pory nawet nie słyszała, ale nagle znała cały jego życiorys). Zrozumiała także, kim był Słowacki.
⠀— Wymienię te karty, daj Boże, prędko,
i wyruszę wraz z tobą, odcisnąć swe piętno,
na nagrobku Słowackiego — gdziekolwiek jego miejsce,
by przypomnieć mu o poniesionej klęsce.
⠀Ukucnęła, aby razem z duchem zbić piątki, po czym wyczekująco rozejrzała się za ewentualnymi chętnymi do wymiany wspomnianymi kartami z wizerunkiem uderzająco podobnym do jej "ptasiego kolegi".
"I'll follow you down"
Barman nie ocenił stanu ciastka. Majtki wsunął natychmiast pod ladę i pojawiło się podejrzenie, że wcale nie poprosił o nie, aby urozmaicić smak tworzonego napoju. Kartę wsunął na blat szybkim, wyćwiczonym ruchem, zerkając przy tym na boki, czy inni nie interesują się zbytnio jego poczynianiami.
- Dzięki - zwrócił się do kobiety przebranej za jego ulubioną postać z gier czasów młodości. Rzucił jej uśmiech białych ząbków, ale Kyoran nie potrafiła zapomnieć, że jeszcze kilka sekund wcześniej miętosił różowe majciochy, jakby były dla niego najwyższej jakości zdobyczą. Potem odwrócił się i zabrał za przygotowywanie specjału, który miał niebawem pojawić się w ofercie baru.
Uesugi Kyoran otrzymuje kartę - Rintarou x1
KONIEC
Niedługo na pewno ruszę z większą produkcją olejków jeśli zacznie mnie reklamować. Zapisałem sobie jej numer i od razu wiedziałem, że nie tylko w celu olejków będę dzwonił. Kompan do picia też się przyda, a i znajomy na studiach po powrocie też będzie, dowiem się co mnie ominęło. Ciekawiło mnie w sumie jaka nagroda była też za karty, a jeśli ją odbierze to będę miał też pewność, że się dowiem. Do tego zyskałem darmową kawę i ciastko, takie coś zawsze warto przehandlować!
W barze obserwowałem jak Saiyuri podchodzi do jakiejś dziewczyny i ją przeprasza? A no tak, to o niej musiała mówić, ale z tego co mi się wydawało to chyba nie ona powinna ją przepraszać? Przez chwilę nie wiedziałem co ze sobą robić, więc wcisnąłem się obok i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Ogólnie to miało być zawieszenie broni, a potem propozycją było danie sobie po mordzie. Szybka zmiana zdania, na które druga rozmówczyni odpowiedziała wyzywając facetów. Czy miałem się poczuć teraz urażony? W sumie to nie musiałem, bycie sushi raczej nie liczy się do bycia facetem, chyba że o czymś nie wiem?
- Po Tobie od razu widać, że znasz się na rzeczy. Nie zapominając o tym, że każdy ma ochotę na drinka z rumem, ale nie każdego zawsze stać. A jak ktoś nie ma ochoty to powinien się zastanowić nad sobą - odpowiedziałem po czym zaczerpnąłem łyka zimnej "Barbarossy". Następnie spojrzałem na Tatsu i skinąłem jej głową, kiedy zostałem przedstawiony, a kiedy skomentowała mój strój, podniosłem tylko lekko prawy kącik ust w przechwalającym uśmiechu - jedynym i najlepszym taki miejscem jest moje mieszkanie, jeszcze nie spotkałem się, żeby ktoś narzekał na moje sushi - zaśmiałem się, po czym sięgnąłem po szklankę z rumem, drink był pyszny i zniknął w mgnieniu oka...
Fale lekko kołysały galeonem. Ciemniejsze dębowe deski skwierczały pod butami i palącym słońcem, płynęliśmy, ku nieznanemu, a czarne żagle były lekko szarpane przez wiatr, który pchał nas do przodu. Czego poszukiwaliśmy? Skarbów? Fortuny? Nieodkrytych krain? Płynęliśmy niesieni przez niezwykle bezgraniczny ocean. Szukałem rozrywki, czegoś co dostarczy tajemnicy do rozwikłania, bądź przygód do przeżycia, które zapiszą mnie na kartach historii. Włożyłem rękę do kieszeni w poszukiwaniu czegoś prostokątnego, kwadratowego, wyciągnąłem trzy mityczne rzeczy, które znaleźliśmy po drodze. Obejrzałem je, to były karty?...
Otworzyłem oczy i znalazłem się w barze, co u licha się stało? W ręce trzymałem trzy karty, jedną Kireia i dwie z Suiren. No tak wiem już co musiałem zrobić. Podniosłem się z ziemi i podszedłem do barmana, stojąc tuż przed nim dałem mu do ręki oszczędności pokrywające koszty i chwyciłem butelkę rumu spod lady. - Niniejszym przejmuje ten bar i dokonuj abordażu, powiedzmy, że ten rum będzie zapłatą za Twoje życie, ay-ay barmanie? - wyszczerzyłem zęby i poklepałem mężczyznę po ramieniu, a następnie chwiejnym krokiem podszedłem do stołu bilardowego. Chwyciłem za kij i wskoczyłem na niego, odkręciłem butelkę, zaczerpnąłem łyka i poczułem jak fala uderza o burtę, wtedy pod moją nogą pojawiła się bila. Pojechałem na niej kawałek, wyprostowałem dłonie w celu utrzymania równowagi i zgrabnie wylądowałem dalej na stole. - Ktoś to widział? Drugi raz raczej tego nie powtórzę! - zaśmiałem się i rozłożyłem karty na stole (Suiren, Kirei, Suiren). Następnie zrzuciłem jedną bilę na podłogę, żeby zebrać uwagę ludzi w środku. - Arrrr szczury lądowe! Słuchajcie mnie, bo to ja od teraz jestem kapitanem tego statku i postanowiłem oszczędzić wam życia, a z racji takiej, że mam dobry dzień, to chętnie podzielę się z wami tymi oto skarbami. Kartą Kireia lub Suirena. Karty Suirena są arrrrr, znaczy dwie. Jeśli komuś z was jakiejś brakuje, możecie się ze mną o nią pojedynkować. Chętnych zapraszam na pokład arrrrr! Zobaczmy komu dopisze szczęście i będzie mógł nazwać ten dzień dniem, w którym to prawie pokonał wielkiego kapitana Kamezo! - zaśmiałem się i machnąłem w powietrzu kilka razy kijem do bilardu. No to znajdzie się ktoś chętny?
but only a blind man can truly see
- Nie.. dostałam to od czarodzieja żeby trochę zakryć sobie tyłek tą peleryną.. - skomentował ze spokojem w głosie. Nie wiedziała na jaką reakcję ma liczyć, w końcu obie potrafiły być dość nieobliczalne. Ba! Nawet się spodziewała zawartości jej kieliszka w twarz z czystej zemsty. Ten jednak jeszcze nie nadszedł, choć nie wykluczała tej możliwości w niedalekiej przyszłości. Mentalnie była na to gotowa.
"Nasz konflikt od dawna był oparty na gniewie i nienawiści, aniżeli na zwykłej przepychance słownej. Przez to co zostało przerwane. Nim stało się czymś stałym."
Nie do końca rozumiała o co chodziło z tym przerwaniem czegoś. Jak właściwie zaczęła się ta nienawiść? Jak dobrze pamiętała to Tatsu była napuszona i patrzyła na wszystkich z góry od początku studiów za co jej nie lubiła. Ale jak wpadła na nią puszczającą się z Shoto w ich wspólnym mieszkaniu w salonie na wersalce to miarka się przebrała. Plus wtedy wyrobiła sobie opinię kurwy o snobce, skoro była kolejną dupą na jeden raz i dodatkowo tak samo łatwą jak wszystkie inne. A zasada była prosta, żadnych numerków w mieszkaniu, pogwałcenie tej zasady kosztowało Tachibanę niefortunnym praniem, gdzie wszystkie białe ciuchy jakie miał zabarwiły się na różowo od jej czerwonej koszulki i tygodniowym milczeniem ze strony jego psiapsi.
To też nie tak że próbowała stać się przyjaciółką Tatsu teraz i nie była tak naiwna żeby twierdzić że te jedne przeprosiny zażegnają tak rozległy i długotrwały spór. Ale też była tym trochę zmęczona już dzisiaj. Zwłaszcza że sama nie była pierwszą która zaczepiła anielicę, tylko była jej ofiarą od momentu kiedy ta otworzyła swoją niewyparzoną jadaczkę.
Teraz nie miała sobie nic do zarzucenia, próbując jakoś to zakończyć i może być na bardziej neutralnych warunkach niż wrogich. Ale czas pokaże.
"Czy na serio uważasz, że dwa plaskacze załatwią sprawę?"
- To tylko propozycja.. może byłoby dobrym początkiem zakończenia tej wojny między nami.. ale możemy też sobie je darować i spróbować jak cywilizowani ludzie.. - dodała wzruszając lekko ramionami.
Kobiecy głos przechodzący w pisk sprawił że Sai zwróciła się w kierunku osoby co brzmiała jakby nawdychała się zbyt dużej ilości helu. Przetarła oczy widząc jak Inu zmalała do wielkości lalki a raczej takiej figurki bardziej. Zerknęła na Tatsu, ale widząc że ta zaczyna się unosić, sama przykucnęła i wzięła w dłonie Inu. - Chodź.. zanim ktoś cię rozdepcze przez przypadek.. - to mówiąc z lekkim uśmiechem posadziła ją sobie na prawym ramieniu. - Stąd przynajmniej jesteś widoczna.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Po czym sięgnęła po swojego drinka, którego Kamezo jej postawił. Słuchając jak zaczyna reklamować swoje umiejętności kulinarne. - Brzmi jakbyś nas zapraszał do spróbowania tego słynnego sushi.. - powiedziała szturchając go lekko łokciem w bok.
Zaabsorbowana próbą pojednania się ze swoim wrogiem i towarzystwem Kamezo nie dostrzegła cykającego fot z oddali Shoto. Sama już się nieco rozluźniła dzięki wcześniejszemu alkoholowi a teraz upijając większego łyka "Barbarossa" poczuła jak rum zaczął dość dobrze rozgrzewać ją od środka. Drink nie był jakiś szalenie wysublimowany ale był smaczny. Jak się szybko okazało zdawał się dawać o wiele większego kopa niż by się spodziewała. Poczuła się dość gibka i lekka, ale bardziej jakby podłoga pod nią falowała. Zachwiała się konkretnie, łapiąc Inu żeby nie spadła z jej ramienia. - Ayy-Ayy..Tu chyba będziesz bezpieczniejsza.. - pociągnęła za suwak przy cyckach i lekko go osunęła w dół wkładając tam Inu i podciągnęła suwak, sprawiając że 10cm dziewczyna była wciśnięta między piersiami. Prawie jak prywatna kamerka która może alarmować właścicielkę policyjnego stroju że ktoś się jej patrzy w biust.
Widząc jak Kamezo nagle abordażuje bar i kradnie rum w butelce, podniosła zwiniętą pięść w górę dla wiwatu. - Do boju kapitanie.. Arr.. - widać było że dobrze się bawi. Obracając się za siebie, zobaczyła jak pomknął w kierunku stołu bilardowego i wdrapał się na niego z przemową skierowaną w kierunku wszystkich zebranych. Sama miała już od niego kartę za darmo więc nie musiała walczyć o nic więcej. Wtedy dostrzegła Tachibanę i Yonę przy barze tuż obok. - Ay-ay.. w końcu Cię widzę.. gdzie się podziewałeś..? - zawołała chwiejnym ruchem podchodząc bliżej niego, zanim to zrobiła to złapała unoszącą się nad ziemią Tatsu i pociągnęła ją za sobą delikatnie, starając się nie rozlać swojego drinka. - Patrz.. twojego stróża znalazłam.. arr.. - powiedziała z rozbawieniem, ale jakoś bez złośliwości w głosie. Ewidentnie miała o wiele lepszy humor niż podczas spotkania go w barze wcześniej tego wieczoru. Świeże powietrze, piwo i rozmowa ze znajomym dobrze na nią wpłynęły.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Efekty zamówionych i wypitych drinków.
Yona
Półsłodkie wino Garlo Rossi. Delikatnie cierpkie i krwisto czerwone. Po pierwszym kieliszku przychodzi ochota na więcej. Tylko butelka jest już pusta. Ale wokół jest dużo ludzi, każdy z ładnie bijącą, pełną słodyczy żyłą... Postać z pomocą ostrych kłów może wyssać z kogoś trochę krwi i spróbować przemienić nieszczęśnika w swojego sługę.
Shotaro
Słone paluszki. Nazwa jest nieco mylącą, bo dostaje się jednego bardzo grubego paluszka z solą. Po zjedzeniu w głowie postaci zaczyna odzywać się głos niejakiego króla demonów Muzana, który żąda znalezienia pozostałych 14 palców. Po zjedzeniu wszystkich rzekomo wróci na ziemię i w ramach wdzięczności uczyni ze swojego wybawcy prawą rękę. Niekoniecznie słoną. Poza dziwnym głosem postać czuje się wyjątkowo silna i szybka. Słowo klucz - czuje się.
Nie miała wiele czasu na smutki, bowiem wkrótce również się uniosła. Dopiero za moment zrozumiała, że - w przeciwieństwie do Tatsu - nie z powodu wypitego szampana. Była tak maleńka, że z trudem łapała równowagę na ramieniu Sai, popiskując przy każdym gwałtowniejszym ruchu dziewczyny. W końcu zamknęła oczy. Gdy je otworzyła, była…
- Czy ja umarłam? - I czy trafiłam do raju? Umościła się wygodnie między pełnymi piersiami, z ich poziomu lustrując barową salę. Właśnie wtedy dostrzegła w oddali mieniącego się odcieniami zieleni drinka, który niemalże do niej mówił: wypij mnie. Wskazała w jego kierunku.
- Tam! Na horyzoncie! - Zakrzyknęła, przebijając się cieniutkim głosikiem przez panujący w pomieszczeniu gwar. Najwyraźniej udzieliła jej się piracka atmosfera. - Cośtamcośtam, zakotwiczyć, odkotwiczyć, płyńmy cholera! Do boju!
#9b5e64
- Ej rymująca panno. Mam Suiren za szefa Kireia. Deal? – rzucił Shōtarō, obdarzając damę swoim uroczym uśmiechem. Miał tylko nadzieję, że się zgodzi, bo tylko jego mu brakowało. W oczekiwaniu na przyjęcie oferty przegryzał paluszka i przy okazji obczajał jej tyłek, kiedy się pochyliła. Ktoś tutaj trenował przysiady. Sam paluch był całkiem smakowity. Tak smakowity, że Shoto nawet nie wiedział kiedy pochłonął go w całości. Oblizał usta z soli i uśmiechnął się szeroko. Pan Muzan byłby dumny z niego gdyby go widział. Musi znaleźć jeszcze czternaście paluchów, aby wrócił na świat, a wtedy koniec ze studiami i niektórymi osobami. Ha. Nawet by zmusił producentów kart graficznych by obniżyli ceny. Tachibana obrzucił wzrokiem cały bar, jakby szukając godnego siebie rywala. Ten pijany pirat nie godny byłby toczenia z nim pojedynku. Przecież blondwłosy wojownik jednym ciosem posłałby go w objęcia morza.
Nim jednak został wyznaczony kolejny cel jego świetny słuch wyłapał zbliżającą się Sai. Oh tak. Blondynka świetnie nadawałaby się na jednego z jego poruczników. I nawet miała latającego stróża w postaci Tatsu.
- Tu i tam. Musiałem się udać na poszukiwania palców dla króla Muzana. Jeszcze czternaście i wróci na świat. A wtedy koniec z kolokwiami, egzaminami i ogólnie z sesją. W ogóle zajebisty balon. Gdzie takie dostać? – zapytał i delikatnie dźgnął latającą Tatsu.
- Tatsu zostałaś minionkiem Sai? - zapytał z urokliwym i nie dającym się odeprzeć uśmiechem.
Jednak przed podjęciem decyzji zobaczyła, jak studentka wdrapuje się i mówi wierszem, to co chciała usłyszeć. Miała kartę, której potrzebowała i sama chciała tego, co miała, aż nadto. Czyżby trafiła się wybawczyni? Ze zdecydowanym wyrazem twarzy podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do niej. Jednocześnie wyciągnęła przed siebie plecak i zaczęła szukać pożądanego Goro. " No pokaż się", wkurwiała się w myślach, przebierając między swoimi rzeczami.
- Rin, nie. Sui, nie. Duszek, to nie to - nie myśląc, powiedziała to na głos, aż wyciągnęła do góry jedną z trzech kopii - Mam! - krzyknęła triumfalnie, oczy kierując do tej, co pluła na Słowackiego. Kimkolwiek on był.
- O mądrości, czy ten panicz za Kireia Cię zadowala? - zapytała spokojnym głosem, nie wiedząc, czy właściwie nie powinna dostosować swojej mowy. Z ludźmi ewidentnie było coś nie tak, a ona wciąż czuła się normalnie. Jednak chciała jak najszybciej mieć to za sobą, stąd w obu dłoniach ukazywała wymalowanego Goro, aby wiedziała, iż ta nie chce jej obrabować.
Po ewentualnej wymianie, zamierzała powrócić do swojego kieliszka, który miał wszystko zmienić. Przebrana za morderczynię rodem z japońskiego filmu, spojrzała niepewnie na pozostałość substancji i szybkim ruchem dopiła resztę. Napój uzależniał, kazał jej, aby prosiła o więcej i więcej, ale... Barman jedynie pokręcił głową, pokazał pustą butelkę, co miała zrobić? Zdejmując maskę, spojrzała na szyję chłopaka, czy on zawsze miał tak widoczne żyły? Czy ten puls słyszała tylko ona? Po co im piraci, skoro mieli tyle... Krwi.
W tym samym momencie odwróciła się do najbliższej postaci, jaką był jej chłopak. Zbliżyła się do niego od tyłu, ignorując, że były tam jeszcze dwie inne osoby. Opatuliła pieszczotliwie jego ramiona i wspinając się na palce, nosem otarła się o skórę szyi. Poszukiwała najlepszego miejsca i gdy go znalazła, zamruczała z entuzjazmem, tuż przed wbiciem swoich kłów w jego szyję. Chciała tylko odrobinę, stąd po chwili zamierzała się odsunąć, oblizując usta i patrząc, czy któraś z pań nie chciałaby zostać... jej następną ofiarą.
- Aż tak... - Tatsu rzekła głośno w porę gryząc się w język by nie dokończyć jego końca
"... mu się nie podobał."
- Moją opinie co do stroju znasz. Dwukrotnie jej powtarzać nie będę. Stanik nie jest lekarstwem na wszystko.
W końcu trzeba umieć dobrze eksponować to co się ma póki się ma. Szczególnie jeśli nie ma się faktycznie chłopaka. Lub się o niego walczy. Gdyż niestety, Saiyaka nie należała zdaniem Tatsu do tych co mogłyby zaspokoić apetyt tego głupiego rudzielca. Inaczej nie wykorzytałby on z takim zapałem okazji, która nadarzyła się przy butelce.
Ciemnowłosa skrzywiła wyraźnie minę zauważając, że ta "głupiutka" blondynka kompletnie nie ma pojęcia, co złego zrobiła. Jakby jej niemal codzienną rutyną było psucie innym przyjemności...
- Cywilizowany? - odparła niewinnie, stopniowo podnosząc głos mówiąc - Bo tak bardzo cywilizowane jest niszczenie komuś nadziei, marzeń i przyjemności. Z czystej zawiści i zazdrości. Sama nie prób...
Przerwała wyraźnie zauważając Shotaro wchodzącego do baru. Zdając sobie sprawę, jak z ogromną lekkością prawie zdradziła publicznie jedną ze swoich większych tajemnic jej największemu wrogowi, lądując tymczasowo na ziemi. Przybrała ciężką minę niczym kamień, biorąc dużego łyka swego szampana. Starając się udawać, że nie powiedziała coś śmiertelnie istotnego.
"Saiyuri jest głupia. Nie domyśliła się wcześniej, nie domyśli się teraz..."
- Przechodzi od razu do sedna. - zachichotała niewinnie na rozmowę o mieszkaniu Kamezo mówiąc - Na tyle, że aż kusi, by ją przyjąć.
Dryfowała niczym bogini leżąc niewinnie bez cienia wstydu w powietrzu. Czując się wyśmienicie i wolna, jak nigdy wcześniej. Do czasu, aż Saiyuri, bawiąca się w pirata wraz z jej kolegą sushi, nie porwała ją w kierunku reszty barowiczów.
- Tu się podziała moja zguba. - zaśmiała się donośnie na widok Shotaro opierając się łokciem o blat baru, dalej leżąc w powietrzu niczym na wygodnej sofie - Muszę pilnować, byś znowu nie dostał latającym obiektem. Samemu nim zostając.
Mówiąc to zgięła jedno ze swoich kolan i niczym z katapulty, rzuciła swoim obcasem w tego pirata okupującego stół bilardowy. Chcąc przerwać jego jazgoczenie. Szybko zauważyła, jak głupi był jej pomysł, kiedy za sprawą trzeciego prawa dynamiki, zaczęła odlatywać w głąb baru. Tylko dzięki szybkiej reakcji, złapała się jego krawędzi i powróciła do swojej poprzedniej pozycji:
- Aua. - rzekła z lekkim wyolbrzymieniem, gdy Shoto dźgnął ją w ramie. Sprawiając, że odleciała parę centymetrów dalej. - Ja minionkiem Sai. O nie... Stało się coś znacznie gorszego.
Odpychając się od baru, poleciała za plecy Saiyuri. Obejmując gwałtownie jej szyje rękoma, opierając swe lekkie niczym piórko ciało na jej plecach. Świadoma że inaczej poleciałaby być może na drugi koniec baru. Daleko jej było dalej do opanowania perfekcji w jej ruchach.
- Stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Po serii obściskiwań i całusów. Mam nadzieje, że żadnego z nich nie nagrałeś?
Zaśmiała się niewinnie obserwując wyraźnie reakcję Shotaro. Która na pewno będzie jedną z tych gatunku niedowierzań i dziwów. Skoro nie musi przeznaczać energii na gnębienie Sai, może ją przeznaczyć na drobne poirytowanie Shotaro
- Ma ktoś z was może kartę Goru? Brakuje mi jej do osiągnięcia kompletu swej kolekcji? Nie żeby mi zależało jakoś mocno na nagrodzie...
To podobno jakaś przypinka. Jednak to przypinka dla zwycięzców... A ona chciała być zwycięzcą, w nawet tej drobnej rzeczy.
Zabawę przy barze przerwało dziwne szaleństwo Yony, która niczym wampir zaczęła gryźć Shotaro w szyje:
- Wiedziałam, że od tych mang prędzej czy później zeświruje.
Rzekła z lekko trwogą ciemnowłosa wpatrując się w to całe zajście:
- Trzymaj się od nas z daleka mangoświrusko!
Krzyknęła prawniczka strzelając odstraszająco biczem w kierunku Yony, centralnie nad uchem Sai. Ściskając szyje blondynki mocniej z każdym jego świstnięciem, by nie odlecieć nie wiadomo gdzie. Fizyka była od zawsze brutalna. Szczególnie w kwestiach, kiedy coś je łamało. Jak obiekt o ludzkiej sile o masie lżejszej od piórka, gdy cała energia była zależna właśnie od masy, jak świętej pamięci Einstein kiedyś rzekł.
- Nie chce Ci przerywać, ale zamiennym się kartami i wrócisz do tej pasjonującej zabawy. - Wyciągnąłem kartę z Sui i wymieniłem się z nią, nie chciałem jej przerywać tylko po prostu dokonać targu. W międzyczasie do mojego ucha padło ciekawe wyzwanie, ktoś chciał zagrać o karty i miał w nich egzemplarz, który bardzo potrzebowałem.
- No dobra kapitanie rozbija i zobaczmy, na co Cię stać. Jak przegrasz zabieram twojego Suiren i łajbę. - Podszedłem do stołu bilardowego i pokręciłem karkiem na boki, aby strzelić dyskami. Co prawda już nie miałem, na sobie niczego co można było nazwać przebraniem, a ciuchami codziennymi oby tylko mnie nie wyprosili z tej zabawy.
- Pokaż, jaki z Ciebie kapitan i czy w ogóle siejesz postrach na tym morzu. - Uśmiechnąłem się i zacząłem nacierać czubek kija kredą.
Wymiana. Ja daje Sui, Inu daje Goro.
Walka bilardowa: 17
albo ją przed sobą stworzę
Wtedy nadszedł i on, wylazł nagle z czeluści niczym kraken. Mężczyzna do pokonania miał płomienne włosy, czuć od niego było, że to będzie dobra zabawa. Obserwowałem go odkąd tu wszedł, najpierw zagadał do kogoś innego przy barze, a potem dotarł do mnie. Kiedy podniósł kij, uśmiechnąłem się i zeskoczyłem ze stołu z lekkim zachwianiem równowagi, jednak szybko udało mi się ja odzyskać. Pokuśtykałem do niego i obszedłem go dookoła przyglądając się mu uważnie.
- A więc w końcu znalazł się śmiałek do walki arrrr, głębiny znowu wysłały kogo kto pociągnie na dno największego kapitana na świecie! - wykrzyknąłem po czym natarłem czubek kija kredą, rozłożyłem bile i podszedłem do przeciwnika. Podając mu butelkę rumu rzekłem - A więc Suiren i łajba, pamiętaj też, że w moim fachu pirackim nie do końca zawsze wszystko idzie tak jak należy. Więc mogę być nieuczciwy, ale uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość, także powodzenia arrrrr - zaśmiałem się, ściągnąłem karty ze stołu i przyłożyłem się do uderzenia. Przymiarka chwilę trwała i w końcu biała bila rozbiła trójkąt na stole. Gra toczyła się wyrównanie, może i na końcu dostawałem srogie manto i nic nie wbiłem przez pierwsze cztery bile to i tak udało mi się jakoś odkuć. Musiałem przyznać, że gość był niezły, normalnie jakby Bóg zesłał nam mistrza bilardowego, albo był na tyle pijany, że mu lepiej szło, różnie to bywa. Mi natomiast szczęście nie sprzyjało, a do tego został ostatni łyk rumu. Otworzyłem butelkę, przytuliłem ją i przejechałem po nie powoli palcem - Csiii, spokojnie, wszystko będzie dobrze - wziąłem ostatniego łyka, zamknąłem butelkę i odstawiłem na stole obok. Wtedy to jakoś udało mi się trafić kilka bil, a została tylko czarna. No, więc ta bitwa może być przegrana, ale wojny nie wygrał! Oparłem się o kij bilardowy, jednak coś nie wyszło i mną znowu bujnęło, przetoczyłem się kilka kroków i niechcący na niego nadepnąłem powodując to, że się po prostu połamał. Spojrzałem na niego trzymając w obu rękach jedną i drugą część kija, po czym podszedłem do stołu. - Ay-ay szczurze lądowy, nikt nie przewidział, że te przeklęte kije bilardowe będą chciały mnie wykiwać, musimy dokończyć tę walkę kiedy indziej - w tym momencie wrzuciłem połamany sprzęt na stół, a ten spowodował poruszenie czarnej bili, chwyciłem ją i wrzuciłem do środka. - Jednak przyznać muszę, że przeciwnikiem byłeś godny, gdyby nie to, że jesteśmy morskimi wrogami to nawet przyjąłbym Cię jako swoją prawą rękę arrr. Jednak z racji takiej, że nikt nie wygrał to nie dostaniesz łajby, ale możemy zrobić inaczej, tylko nikomu nie mów - to powiedziawszy, wsunąłem mu do kieszeni kartę Suireia i zaśmiałem się. "Uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość". - Nazywam się kapitan Kamezo, a ty? - zapytałem, podając mu rękę na przywitanie.
Walka bilardowa: 17
Remis
Daje karte "Suiren" Yuichiro
but only a blind man can truly see
"Bo tak bardzo cywilizowane jest niszczenie komuś nadziei, marzeń i przyjemności. Z czystej zawiści i zazdrości."
- O czym ty mówisz właściwie? Czy ja Ci coś zrobiłam? - spytała nie do końca rozumiejąc o co mogłaby mieć pretensje. W końcu Sai nigdy nic jej nie zabrała, a przynajmniej nie przypomina sobie takiej sytuacji. Jasne zwyzywała Tatsu od puszczalskich, po tym jak ta od razu wskoczyła Shoto na 'rurę', ale takim mianem skończyła każda dziewczyna która od razu dała się Tachibanie. Wiedziała że Yona to ktoś wyjątkowy już po tym że jej BFF potrafił utrzymać przy niej swojego pytona przez kilka tygodni zanim wsadził jej rękę między uda. I to zdawał się być jebany rekord! Pewnie sama by przestrzegła Tatsu żeby nie rozkładała przed fotografem za szybo nóg jak chciała być kimś więcej. Ale nikt się nigdy nie pyta Kurayami o zdanie, choć ta zna Shoto całe swoje dotychczasowe życie i zdaje się być istną kopalnią wiedzy na temat rozpuszczonego kasą przystojniaka. Problem tylko w tym że Sai nigdy się nie dowiedziała że Tatsu miała jakieś głębokie uczucia zarezerwowane w kierunku jej przyjaciela od piaskownicy. Więc tym bardziej teraz nie potrafiła się domyślić o czym czarnowłosa mówiła.
"Przechodzi od razu do sedna."
"Na tyle, że aż kusi, by ją przyjąć."
- Prawda? To postanowione.. zaproszenie już mamy, tylko daj nam znać kiedy dla nas coś upichcisz.. - zadecydowała za siebie i Tatsu. Czyżby już zaplanowane spotkanie?! Teraz to nawet głupio by było odmówić..
Nic dziwnego że nie rozpoznała Shoto od razu, skoro zamienił swój strój na strój pokojówki. W takich chwilach tylko jedno się cisnęło na usta: Instant Karma.. Nie zamierzała jednak tego komentować. Sama by mu nie wybrała takiego okropnego stroju.
- Ay-ay.. Tobie to chyba wystarczy na dzisiaj alkoholu i bóg jeden wie co brałeś więcej do buzi wcześniej Sho.. - poklepała go lekko po ramieniu. Kiedy nagle Tatsu odfrunęła w bok, dźgnięta przez Tachibanę i nagle się złapała Sai od tyłu, obejmując ją ramionami, blondynka jedynie zerknęła z zaciekawieniem na anielicę.
"Ja minionkiem Sai. O nie... Stało się coś znacznie gorszego."
Zachichotała cicho pod nosem na słowa Tatsu. "Tak.. piekło zamarzło.. Niebiosa popękały.." dorzuciła w myślach na podsumowanie ich normalnej konwersacji.
"Stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Po serii obściskiwań i całusów. Mam nadzieje, że żadnego z nich nie nagrałeś?"
Parsknęła radośnie pod nosem po jej słowach. - Ay-ay.. Nadrobiłyśmy czułości za wszystkie te zmarnowane miesiące.. a było co nadrabiać.. - dodała z powagą w głosie, choć na ustach gościło czyste rozbawienie. Czyżby marzenia się spełniały i to wypowiadane przez Tachibanę podczas każdego zdmuchiwania świeczek z tortu w końcu się ziściło? Kto wie..
"Tam! Na horyzoncie!"
"Cośtamcośtam, zakotwiczyć, odkotwiczyć, płyńmy cholera! Do boju!"
Piskliwy głosik Inu spomiędzy jej piersi sprawił że pokierowała wzrokiem we wskazanym przez maleńką dziewczynę w kierunku stoły znajdującego się na drugim końcu baru. Prosto na szklankę z zielonym drinkiem. - Taaaa yeees! Arrr...- zasalutowała i zwinnym ruchem obróciła się tak że okręciła Tatsu w dość łagodny sposób tak aby poleciała na Tachibane. - Trzymaj swojego stróża kamracie.. moją małą koleżankę suszy.. Arr.. - wskazała palcem w kierunku zielonego drinka dla Inu. Zrobiła dosłownie kilka kroków kołysząc się od boku do boku. Ta cholerna podłoga nadal falowała jak morskie fale. Ani się obejrzała kiedy przed nią pojawił się nagle Kagami. - Oh.. - mruknęła zaskoczona jego naglą obecnością. Chłopak zwrócił się bezpośrednio do Inu, którą transportowała w dekolcie, wspominając coś o kartach. - Ay-ay.. Chyba musisz wrócić do swojego rozmiaru jak chcesz się na karty wymieniać.. - zwróciła się do miniaturki Inu, która była wielkości karty proponowanej przez Yuiego. - Ay-ay..Daj nam chwilę przystojniaku.. - Po czym zwinnie go wyminęła żeby dotrzeć do blatu na którym stał zielony drink. Sięgnęła dłonią po Inu i wyjęła ją, stawiając na blacie przed jej celem. - Do dna.. żebyś była duża i silna.. Arrr.. - zaśmiała się pomagając jej ze szklanką.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
⠀— Wdzięczność ma niezmierna, drodzy towarzysze,
bo chociaż z Kireia nastolatków bożyszcze,
tak tych kart w kolekcji mej długo brakowało,
co serce me głębokim smutkiem napełniało!
⠀Odetchnęła zmęczona i popatrzyła na Mickiewicza, który nerwowo przystępował z nogi na nogę. Ewidentnie spieszyło mu się do zgnębienia swojego nemezis przed wschodem słońca.
⠀Kyōran wskazała dłonią na mężczyznę, nieświadoma, że tylko ona go widziała i kontynuowała:
⠀— Teraz powrócę z mym nowym przyjacielem
chcąc wznowić dziś podróż z plagi niszczycielem
oraz chodzącą hawajską, niepokorną pizzą,
by u celu nazwać Słowackiego piz...
⠀Urwała, gdy jej usta zostały zablokowane przez dłoń Adama.
⠀— Nie tak głośno, bo jeszcze tu przyjdzie — jęknął, powoli zabierając rękę. — Chodź, wiem, co możemy zrobić.
⠀— Tym radosnym akcentem kończę nasze spotkanie,
obyśmy jeszcze kiedyś spotkali się na chlanie!
⠀Radośnie zeskoczyła z blatu i opuściła bar w towarzystwie wspomnianego "nowego przyjaciela".
[z/t]
"I'll follow you down"
Nie możesz odpowiadać w tematach