Wysmarowany czerwoną farbą napis na tablicy lekcyjnej głosi:
„Ona patrzy i słucha. Ona wie, kiedy kłamiesz. Dlatego lepiej tego nie próbuj”.
Wyznacznikiem zdawała się stojąca na jednej z pierwszych ławek pusta butelka.
Temat fabularny. Każdy uczestnik wchodzący do pomieszczenia wybiera numerek od 1-10 zawierając swój wybór w pierwszym poście. Rozgrywający kręci butelką (rzuca kostką k10). Wylosowany numer musi odpowiedzieć na pytanie bądź wykonać zadanie. Po wykonaniu wyzwania, osoba wylosowana kręci butelką (rzuca kostką k10), i tak dalej.
Szedłem korytarzem już nieco znużony, telefon miałem rozładowany, nawet nie wiedziałem, jaka jest dokładnie godzina. No ale co zrobić, tak jest jak się zapomina rano naładować komórki. Ziewnąłem przeciągle i dotarłem do schodów, na których siedział w pół mroku jakiś trap albo inny trans. Nie wiem, kto pomyślał, że to dobry pomysł tak się ubrać. Już miałem go minąć lekko zażenowany i zniesmaczony, ale zobaczyłem znajomą gębę, był to Rintarou.
- No No, nic dziwnego, że nie odbierasz, jak twoje drugie ja się uwolniło.... - Pochyliłem głowę w jego stronę i latarką sprawdziłem jego źrenice, które były wielkie jak pięć złoty. Musiał zdrowo popalić albo dać w nosa, ale już z niego powoli schodziło. Nie wiedziałem, czy to był jego pomysł ubrać się w coś takiego, mówił, że będzie krzykiem, ale chyba nie miał na myśli, że ludzie będą krzyczeć na jego widok. Zdjąłem u plamiony kitel i zarzuciłem mu na grzbiet, pod tym nikt nie zauważy tego stroju pokojówki. Sam zostałem w dżinsach i białej koszulce.
- Spokojnie to żółte to nie wymiociny, twoja kuzynka mnie dynią wysmarowała... Choć napijemy się kawy i zjesz coś ciepłego. - Wziąłem go pod ramię i zabrałem, go jak ćpuna na odwyk, aby bardziej zaczął odtajać. Jednak zrezygnowaliśmy z pomysłu jedzenia w kantynie, za dużo tam było szpiegów dziekana, którzy mogliby wsypać Rina, o ile już tego nie zrobili. Zajęliśmy miejsce w pustej klasie z motywem przewodni, usiadłem wygodnie na krześle, tak żeby jego oparcie mieć przed sobą i oprzeć się na nim ramionami.
- No to powiedz, co takiego robiłeś, że nie przyszedłeś na umówione spotkanie ze mną? -Pytanie było retoryczne, przecież wiedziałem, że spizgał się z kimś.
albo ją przed sobą stworzę
Już przysypiał. Oślepił go dopiero niezidentyfikowany blask, wymuszając gwałtowne wyprostowanie łopatek. Osłonił i zmrużył oczy. Próbował rozpoznać znajdująca się po drugiej stronie sylwetkę. Przez myśl mu nie przeszło, że trafił do nieba, bo po tych wszystkich odlotach, jakie zdawał się przeżyć, już dawno powinien się w nim znaleźć.
— Yui? — wybełkotał, a kiedy chłopak przestał mu świecić po oczach, westchnął głęboko, dotykając dłonią swojego czoła. — Jest źle...
Nie miał na myśli złego samopoczucia, a raczej następstwa, które wskutek tych działań nastąpiły. Zdążył już prawie wytrzeźwieć. I chociaż wypalony towar zdawał się ulotnić w znacznym procencie z jego ciała, tak pozostawił po sobie potężny głód i pulsujący w głowie gwóźdź, którego za nic nie zdołałby nawet wydrapać.
— Jakie drugie ja? — jęknął, chwiejąc na boki zawieszoną głową. Próbował się tłumaczyć. — Chciałem odebrać, ale jak widzisz, nie mam telefonu.
Ostentacyjnie rozsunął dłonie, aby pokazać mu, że nawet nie miałby gdzie w tym stroju go wcisnąć. Zaraz po tym, zerknął na niego niczym zbity pies, osłaniając się i tak skąpym rąbkiem spódniczki.
— Po prostu — Wziął głęboki oddech. — Nie pytaj.
Jak można było się domyślić, bez zastanowienia przyjął darowany kitel, owijając się nim ciasno. Podskórnie podejrzewał, że połowa szkoły musiała widzieć go w tym stroju, ale głupiutka nadzieja, wciąż podnosiła go na duchu, że cały ten czas mógł spędził tutaj — na ostatnim nieuczęszczanym piętrze. ŚPIĄC.
Kiedy weszli do sali, Raintarou zajął miejsce obok przyjaciela. Położył kubek parującej kawy i wszystkie ukradzione ludziom cukierki na ławkę. Wyłożył się na blacie i na wyciągniętych rękach wolno odwijał czekoladową przekąskę. Kiedy Yuichiro się do niego odezwał, uniósł wzrok.
— Nastąpiły... komplikacje. Zostałem zaatakowany i porwany — Spodziewał się reakcji swojego kumpla, więc od razu podniósł się na łokcie, aby dodać sobie autentyczności. — Ale naprawdę! To nie żart! Chciałem iść tylko do kibla, a znalazłem się w jakimś dziwnym świecie pełnych... brzęczących rzeczy. Była tam ta steamerka... ze swoją dziewczyną. Wiesz którą... — zniżył głos i wsunął między wargi cukierek. Mmm majajka, jego ulubiona. — Gdzie Ichi? Wszystko z jego strojem w porządku? Rany, miałem mu pomóc przebrać wózek. Na pewno mnie już nienawidzi. — Z rozżalenia wepchną drugą majajkę w usta. Nastąpiła długa chwila ciszy. — Dzięki, Yui.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Weszła do sali dziarskim krokiem, w stroju krzyku niewiadomego pochodzenia - bez maski, tę zgubiła jeszcze na początku imprezy. Prawdopodobnie wisiała gdzieś wysoko, na gałęzi jednej z rosłych wierzb porastających kampus. Po zbłądzeniu w piwnicach, nie była w stanie odnaleźć swojej dziewczyny, dlatego kręciła się po całym miasteczku w celu odnalezienia zguby. Właśnie tak trafiła do tajemniczego, zakurzonego pokoju.
- Ri-Rintruru! - Wskazała na mężczyznę owiniętego kitlem; jego widok rozbudził niewyraźne, pocięte wspomnienia ostatnich kilku godzin. Cóż, na pewno przypadkiem znalazł się w ich pokoju, ale później…? Bara…bar… dynie… Złotooka rozmasowała pulsujące tępym bólem skronie, uparcie przyglądając się ciemnowłosemu. Zajęła miejsce naprzeciwko niego, raz przybierając pełną trwogi minę i próbując sobie coś więcej przypomnieć, innym razem szczerząc się do niego głupkowato i chichocząc. Pozostawało jedno zasadnicze pytanie: jak wiele wiedziała?
Moszcząc się wygodnie, pomachała do kolegi Rina i wróciła do świdrowania wzrokiem tego drugiego. Gapiła się uparcie, nachalnie wręcz. Jakby go chciała rozebrać wzrokiem, prześwietlić okalający go materiał, którym się tak szczelnie owinął i dojrzeć, co znajduje się pod nim. Dziwne przeczucie mówiło jej, że wie… Jednak wszystko to mogło okazać się dzikim snem, który wyśniła śpiąc w jakimś dziwnym miejscu.
W międzyczasie bezceremonialnie wsadziła sobie rękę pod ubranie i pogmerała w biustonoszu, sprawdzając czy kasa, dokumenty i inne ważne przedmioty nadal tam są. Ostatecznie wyjęła jednego cukierka, którego szybko spałaszowała. Zaczynała się gastrofaza, przykre następstwo wcześniejszych wyborów.
- Rimtoro, nie masz nic do jedzenia?
#9b5e64
Ciemnowłosa weszła do tej dziwnej "pseudo" nawiedzonej klasy śmiejąc się z głupot jakie ten samorząd myśli, że ktokolwiek uwierzy. Naprawdę, jakaś głupia nadprzyrodzona siła ma ich ukarać, gdy tylko skłamią. Że ta nawiedzona butelka ukarze ich za kłamstwo. Dobrze, że chociaż plebs wierzy w takie głupoty. Bo inaczej nie byłoby żadnej frajdy. Gdyby oni kłamali, a ona cały czas mówiła prawdę.
Dlatego zdecydowała się wziąć udział w tej zabawie. Wiedząc doskonale, że stanie się pewnie obiektem najbardziej drastycznych wyzwań i najgłupszych pytań, gdy tylko butelka na nią wypadnie. Jednak musi wpierw wypaść. Do tego czasu może bezkarnie śmiać się z każdego.
- Wow... - odrzekła wyraźnie sztucznym zdziwieniem mierząc wzrokiem każdego zebranych - Nie spodziewałam się, że znajdziesz sposób, by jeszcze bardziej ubrudzić swój kostium. Zapominając, że pomarańcz nie łączy się ani trochę z czerwienią. - rzekła spoglądając wyraźnie na Yuichiro, przenosząc wzrok na Rinatarou - Że znajdziesz sposób na osiągnięcie głębszego poziomu dna. Jednak w nawet najdziwniejszych snach nie spodziewałam się, że przebierzesz się za pokojówkę. Oraz... - rzekła patrząc srogim wzrokiem na Inu - że śmiesz jeszcze tu się pokazywać, po twym niedawnym zamachu!
Mówiąc to strzeliła biczem prosto nad głową Inu. Mierząc ją uważnie wzrokiem...
Yuichiro mógł wyraźnie zauważyć, że makijaż na twarzy Tatsu był znacznie mocniejszy, niż podczas ich "wspólnego" picia w barze. Jakby chciała coś pod nim ukryć? Albo po prostu uznała, że blade lico na twarzy będzie komponowało się z klimatem tej sali? Lub może zwyczajnie chciała lepiej wyglądać...
Numer 3 – Trójkę, Trójkę wybierz panie (Bo zabrali mi 7 )
Człowiek nie przeżyje na samym alkoholu, chociaż był to główny środek studenckiej diety. Trzeba było jednak doładować się czymś innym. Całe szczęście, że niedaleko kampusu była ulubiona przez wszystkich restauracja o złotych łukach, która wręcz zbijała majątek na głodnych studentach. Szczególnie takich na gastro, bądź alko fazie. Tachibana więc postanowił udać się po zakupy i teraz szedł zadowolony z torbą w jednej ręce, burgerem w drugiej ręce i aparatem na klisze na szyi. Kupił go na jakiejś wyprzedaży garażowej i pomimo faktu, że jakoś zdjęć nie powalała, to w dalszym ciągu przyjemnie się robiło fotki. Umówił się z Yoną, w którejś klasie, ale chyba po ciemku zgubił drogę. Serio? Jak już budowali klimat to przynajmniej mogli dać jakieś świecące tabliczki, aby człowiek się nie pogubił. Nie mógł poświecić komórką, gdyż żarcie było dla niego teraz znacznie ważniejsze, a na dodatek jego wzrok już się przyzwyczaił do ciemności.
- Gdzie do cholery jestem? – mruczał do siebie, choć bardziej to jego głos próbował przebić się przez bułkę i żurawinę, które miał w ustach. W końcu połknął kęs i stanął przed jakąś klasą. To chyba tutaj mieli się spiknąć. Było coś na temat jakiejś zabawy z butelką. Może być ciekawie. Shoto popchnął drzwi nogą i wszedł do środka. Jednak zamiast Yonki zobaczył innego rudego, dwójkę wariatów z baru oraz Tatsu, która chyba miała jakąś sprawę do Inu.
- Wy też na zabawę? – rzucił blondwłosy i klapnął sobie na wolne siedzisko w dalszym ciągu rozkoszując się burgerem Drwala z podwójnym kotletem i bekonem. Jedzonko z torby smakowicie pachniało w tej klasie.
Stało się. Była mocno pijana i pozwoliła sobie nieco odpłynąć. Walnęły z Yoną parę drinków, trochę poplotkowały. Jun udało się nawet pokiwać głową do muzyki, bo, mimo wszystko, o tańcu nie było mowy. Musiałaby być nieźle upodlona, żeby stracić resztki świadomości i godności, i się publicznie ośmieszyć. Niemniej była w rozkosznym nastroju.
W tak rozkosznym, że w drodze powrotnej z toalety zgubiła się, a im bardziej chciała odnaleźć poprawną trasę, tym bardziej z niej zbaczała. Nie była tym jednak specjalnie przejęta, procenty zrobiły swoje, więc wodziła między przystrojonymi salami, jak gdyby zwiedzała muzeum. W między czasie dorwała ze stoiska z żarciem hot doga, którego niezwłocznie zaczęła pałaszować. Pijacki głód siadł mocno. Z jednej z sal usłyszała znajome głosy. Przekonana, że wróciła do baru, weszła do środka.
Odczytawszy napis na tablicy i lustrując pomieszczenie wzrokiem ogarnęła, że nie w istocie nie jest w barze! Ups. Ale ostatecznie tutaj miały się chyba kierować? O ile obydwie dobrze się zrozumiały. A o to mogło być teraz ciężko. Postanowiła dokończyć konsumpcję drogocennej buły z parówką i rozkminić dalszy plan działania. Musiała tylko jeszcze dać znać Yonie. Rozsiadła się w jednej z ławek, znowu pozostając biernym słuchaczem.
Słysząc po raz drugi (jeśli nie trzeci) dziś wywody Tatsu, nie mogła powstrzymać się od przewrócenia oczami. Ile można gadać?
— Może powinnaś potraktować go jako prezent i skorzystać z wibrujących dobrodziejstw. Wyluzowałabyś się wreszcie. — zwróciła się do Tatsu, kiwając z zadowoleniem głową. Naprawdę spoko buła. Idealne proporcje musztardy i keczupu. A te pikle. Oh...
Po chwili do sali wszedł Shotaro. Znowu bez swojej połówki! Junko pokręciła z dezaprobatą głową, tak jakby sama nie zgubiła właśnie swojej przyjaciółki. Głos blondasa zwrócił jej uwagę w stronę butelki.
— Gramy w butelkę? — zapytała, zasłaniając ręką usta. Akurat musiała się nawpierdzielać jakichś gorących parów.
Przeleciała wzrokiem po obecnych. Seksi maido, mała mniszka, upadła anielica, niedopompowany Duke Nukem i ulubiony pan doktor... Poprawiła szarfę, żeby jej się prom queen wyprostowało.
Dziękuje pan alkohol, bez pana by mnie tu nie było.
Przemierzał samotnie korytarze uczelni szukając miejsca gdzie będzie mógł w samotności przespać to wszystko, to nie był najlepszy dzień. Wpierw zaspał i ubrudził jedną rękę czekoladą, potem spotkał Tatsu i nie znalazł Rintarou, a na dodatek mając jechać za Sai zgubił ją. Czy mogło być gorzej? Otóż jak najbardziej. Nie widząc nikogo znajomego po "incydencie " w barze postanowił zrobić to co umiał najlepiej iść spać. Wcześniej jednakże wyżebrał od innych studentów czekoladę i znalazł jakieś dobre miejsce na drzemkę, oczywiście musiał powtórzyć wcześniejszy błąd i zasnął nim zjadł brązowe słodycze. Gdy wstał smakołyki zdążyły się rozpuścić i pobrudził się nimi jeszcze bardziej, obydwie ręce, kółka od wózka i oparcia miały na sobie ślady czekolady, tak samo jego spodnie. Cieszył się jedynie z tego iż były w kolorze brązowym stąd może nie było to aż tak widoczne. W końcu zostawiając za sobą brązowy czekoladowy ślad dotarł do celu, wiecznie zamkniętej sali lekcyjnej gdzie miał nadzieje iż nikt nie będzie mu przeszkadzał w przespaniu tej nocy.
Pierwsze co zrobił po tym jak wjechał do środka to uderzył się w czoło, jego szczęście dzisiejszego dnia nie istniało. Co prawda ucieszył się na widok Yuichiro i Rintarou, który to nosił na sobie poplamiony kitel ale czemu musiała też tu być Tatsu i to z biczem w dłoni? Czyżby zniewoliła każdego z tu obecnych za pieniądze Tachibany? Było to możliwe, stąd rozważał wycofanie się z tego pokoju. Jednakże wtedy to padła z ust Junko propozycja gry w butelkę, a tego nie mógł przegapić stąd uśmiechnął się słabo do zgromadzonych i podniósł dłoń w geście powitania.
- Zagrajmy, tylko proszę. Niech nikt nie każe mi wstawać z wózka dobrze? - Powiedział po czym podjechał do Rintarou by się z nim przywitać, dłoni mu nie podał bo nie chciał go ubrudzić - Wszystko w porządku? Kiedy zostałeś lekarzem? - Zapytał przyjaciela
Zgubiła się. Poszła na wycieczkę do toalety, żeby poprawić swój idealny makijaż po tym jak się poryczała z powodu przecięcia na palcu. Albo dlatego, że jej dynia nie była aż taka ładna jak Rina i Inu? Pewnie to drugie, nie lubiła przegrywać. Nawet jeśli tak naprawdę nie brali udziału w żadnym konkursie. W końcu jedna popytała trochę i znalazła miejsce, którego szukała. TAK. Sala do eliksirów profesora Snape'a. Zawsze chciała tutaj wejść w innym momencie niż na lekcji. Jakimś cudem ją odnalazła. Słyszała, że to tutaj ukryli się jej przyjaciele. Pewnie robili coś nieprzyzwoitego. Podobno mieli grać później w butelkę. Myślała, że rozbieraną. Szkoda tylko, że oprócz jednoczęściowego kombinezonu i bielizny nie miała na sobie nic więcej. Była na przegranej pozycji nim się wszystko zaczęło. Westchnęła wchodząc do środka.
- HALO - zwróciła na siebie uwagę reszty. - Szukam zagubionych skarbów. HM?! - Rozejrzała się po pomieszczeniu mrużąc oczy w taki sam sposób jak nauczycielka, która zazwyczaj urzędowała w tej sali. Ofc zrobiła to specjalnie. Ale była także ciekawa co porabiali bez niej. Nie, żeby była zazdrosna. Wcale. Zazdrość przecież jej nie godziła.
Początkowo stała niepewnie na korytarzu, obserwując, jak kilka osób ją mija. Oprócz samego alkoholu, którego, aż nadto było przy barze, miała ochotę na coś lepszego. Jakiś dreszczyk emocji, gdzie mogła śmiało się obyć bez konsekwencji, no bo przecież piła. W środku zrobiło się cieplutko, to nie ona, prawda?
Oczywiście to było za mało, aby mogła ruszyć tanecznym krokiem - chwiejąc się lub robić piruety na środku drogi. Przykucając za rogiem, zauważyła swoją przyjaciółkę, a nawet wcześniej chłopaka. Ich kierunek był podobny, więc zlewając się z tłumem, śmiało ruszyła za nimi, napotykając odizolowaną klasę. Patrząc po samym wystroju, musiała być często nieużywana. Pajęczyny wyglądały na prawdziwe, więc pewnie gdzieś łaziły pająki. Nie należała do strachliwych, ale gdyby takie paskudztwo ala gąsienica na nią weszła, byłaby pierwszą, która zaczęłaby krzyczeć.
Przywitała się skinięciem głowy, no bo poza nią, zebrała się tutaj garstka różnych ludzi - tych znanych bardziej oraz takich, co jedynie mijała gdzieś na korytarzu. Z lekkim uśmiechem oparła się o pierwszą ławkę, zastanawiając się, w co będą grali. Padło hasło butelka - idealny sposób, aby coś przeskrobać i przy okazji nie oberwać - Shoto, wygląda ciekawie, nie? - rzuciła luźnym tonem do chłopaka, podchodząc tuż za niego. Sama usiadła kilka metrów dalej, bo przecież musiał wpaść na idealny pomysł, aby coś najpierw przekąsić - Masz frytunie? Daj jedną - poprosiła słodkim głosem, odkładając kij tuż obok siebie. Sama była gotowa złapać opakowanie, a nawet chwycić w zęby, ćwicząc coś, co niedawno próbowała z popcornem - Skarby? Mam baseball? Nada się? - rzuciła lekkim głosem do Kitsu, pamiętając, jak ktoś tak kiedyś do niej wołał.
- Skarbie! - Zapiszczała tonem zbitego psa na widok Kitsu. - Zgubiłam się w piwnicy, a teraz jestem głodna, a oni… - Tu raz jeszcze przejechała wzrokiem po tych nikczemnikach. - A oni jedzą i nikt się nie chce podzielić. Nawet nasz przyjaciel i kochanek Rintuwu, udaje że nas nie zna! - Wcześniejsze słowa Tatsu potwierdzały posklejane naprędce skrawki wspomnień, w których występowała męska pokojówka. Gestem zaprosiła swoją cudowną dziewczynę na miejsce obok siebie, żeby schować twarz w jej obfitych piersiach. Trwała tak do czasu rozpoczęcia gry w butelkę.
- Oookej, zaczynam! - Dwa razy zakręciła z taką siłą, że butelka zawirowała wokół własnej osi kilkanaście razy, ostatecznie na nią wskazując. Skrzywiła się, uznając, że sala na pewno jest nawiedzona i jakiś duch stroi sobie z niej żarty. Dopiero za trzecim podejściem wskazała kogoś innego. - Ojej, Rim! Wyzwanie, czy wyzwanie?
Mina jej trochę zrzedła, kiedy chłopak wybrał pytanie (a przecież nie dała mu takiej możliwości), lecz szybko grymas niezadowolenia zmienił się w perfidny wyszczerz.
- Dobrze, mam pytanie w sam raz dla ciebie. Uwaga, uwaga… Jesteś gotowy? Rintarou, czy jesteś prawiczkiem? - Jakimś cudem nawet nie przekręciła jego imienia.
#9b5e64
Naczynie zaczęło się kręcić. Chyba nie musiał wspominać, że nikt nie pytał go o zdanie? Rintarou rzucał pełne obawy spojrzenie w kierunku Inu. Pamiętał, że wszystko zaczęło się od ich felernego pokoju... czy dlatego tak się do niego szczerzyła? Kiedy po dwóch nieudanych próbach, butelka w końcu wskazała jego, miał ochotę rzucić się do okna i skoczyć.
— Pytanie.
No i wtedy się zaczęło. Jeśli na początku naprawdę sądził, że wybierając pytanie, stanie się bezpieczny, jego zbudowany w umyśle Edeński domek z kart, właśnie runął. Czy to tylko wrażenie, czy naprawdę wszyscy się na niego gapili?
— Co to niby za pytanie? — Przytknął palce do nasady nosa, przymykający oczy. — Oczywiście, że... — Miał ochotę zaśmiać się i skłamać, ale wymalowane napisy, sprawiły, że się zawahał. Zwilżył wargi, nie wiedząc kompletnie jak z tego wybrnąć. Zrobiło mu się ciepło, miał wrażenie, że pali go szyja. Cieszył się, że pomieszczenie spowijała ciemność, rozjaśniona jedynie kilkoma świecami. — Że... że... — zaciął się. Sprawa była przegrana. — Dobra, jestem. Tak, nie byłem z nikim! A teraz dawaj tę cholerną, przeklętą butelkę!
Serce dudniło mu w uszach. Nim ktokolwiek skomentował tę żenadę, zamaszystym ruchem zakręcił naczyniem. Yona. Uniósł spojrzenie na dziewczynę: „pytanie, czy wyzwanie?”, po uzyskanej odpowiedzi, usiadł wygodniej w krześle, wciąż okrywając się kitlem, jak kocem, dodając z pełną premedytacją:
— A więc wyzwanie... — Perfidnie zerknął na Tatsu. Musiał się odegrać za ten tekst o jego stroju. Jeszcze wszyscy się przez to o tym dowiedzą. — Daj naszej upadłej anielicy siarczystego liścia w twarz. — Uśmiechnął się uroczo.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Wyzwanie.
Nie wiedziała, czego ludzie, aż tak się bali, iż preferowali kategorię "pytania". Chciała się zabawić, przetestować pomysły towarzyszy. Nic dziwnego, że jak tylko powiedziano jej, co ma zrobić, ta od razu podniosła się ze swojego miejsca. Powolnym krokiem zbliżyła się do ich anielicy, aby po podejściu wyszeptać słodko - Ten jeden wisisz mi za wcześniejszy ratunek - sama jednak nie poprzestała na tym. Lewą dłonią złapała za rękę z biczem, a prawą uderzyła, tak jak kazano. Czy zrobiła to mocno? Może i nie była to pełnia siły, ale dziewczyna z pewnością odczuje, a skóra zabarwi się na przyjemny kolor ogrodowych róż.
Po wszystkim nie pozostało jej nic innego jak zabrać się za kręcenie. Może dla odmiany będzie to Shoto? Jun? Odsunęła się lekko na kolanach do tyłu i wtedy padło na puste miejsce - Pytanie, czy... Nie to nie zadziała, Ghostie - rzuciła z lekkim smutkiem w głosie, zakręcając naczyniem ponownie. Trafiła na Tatsu.
Wyciągając się na rękach do tyłu, wyklepała standardową formułkę i po odpowiedzi podzieliła się pomysłem - Aż żałuję, że nie ma tutaj Sai. No nic, zrób, proszę seksowany taniec przed... - wskazała palcem na Ichitaro - .. Ichim. - i powiedziawszy to, zrobiła z kciuka oraz palca wskazującego małe, koreańskie serduszko. Już nie mogła się doczekać, co takiego jej pokażą.
Rzut: 10
Jeśli jakikolwiek uśmiech zawitał na twarzy Rintarou, szybko on znikł pod naporem dwóch potężnych ciosów biczem wycelowanych prosto w jego głowę.
- Tchórzliwy prawiczek kryjący się z przebraniem pokojówki...
Nawet z zakryciem w postaci tego doktorskiego odzienia, jej wzrok odkrył prawdę zakrytą pod tym kitlem. Szczególnie że widziała w nim Yuiego. Oraz widziała już jeden strój pokojówki na tej imprezie. W niemal tak samo żenującym towarzystwie. Że też wcześniej nie rozpoznała jego właściciela!
Opuściła bicz wraz z przyjściem Yony. Nie utrudniając jej ani trochę wykonywanie jej zadania. Była tylko narzędziem. A jej tymczasowy właściciel poznał na własnej skórze jej furie. Plaskacz przebiegł całkowicie zgodnie z założeniem rudowłosej. Twarz ciemnowłosej stała się po jednej stronie różowiutka. Zaś ręka Yony blada niczym ściana. Od pudru stanowiącego element makijażu Tatsu.
Nie spodziewała się, że tak szybko stanie się częścią kolejnej rundy butelki. Z kamienną miną wysłuchując kolejne zadanie Yony. Uśmiechając się wyraźnie, na dźwięk zleconego przez nią wyzwania:
- W tak małym kółku? - rzekła z wyraźnym oburzeniem uśmiechając się po chwili zuchwale spoglądając na wszystkich - Do tyłu wszystkich o dwa metry! I chyba nie muszę mówić, że zgodnie z artykułem (tu jakiś paragraf który Tatsu zna) za nagrywanie innych bez ich zgody grozi do (dużo, skoro to Japonia?) lat więzienia! I mój tata cię przed tym nie ochroni. - rzekła ostatnie zdanie wpatrując się wyraźnie na Tachibane.
Nie zamierzała rozpocząć tańca, jeśli zobaczyła choć jedną osobę z komórką w ręku. Była również gotowa przestać, gdy tylko jakąś zauważy swoim wszystkowidzącym okiem.
Miała wrażenie, że Yona nie znała definicji seksownego tańca. Albo chciała być dla niej miła. Cokolwiek to było, cieszyła się z tego wyzwania. Pewnie czułaby się o wiele gorzej, gdyby musiała patrzeć podczas niego na Yuichiro. Ale dla takich przegrywów jak Rintarou, czy Ichitaro to była jedyna okazja by zobaczyć prawdziwy erotyzm w nie nagiej postaci. To jak rozdawanie miedziaków biednym, z których będą się cieszyć jak małe dzieci. No i nigdy nie odmówi okazji do tańca. Jeśli nie musi go tańczyć z kimś...
Gdy sala była gotowa, puściła muzykę i obracając się uwodzicielsko, zrobiła pierwsze kroki na szpilkach. Wykonując energiczne i pełne ekspresji ruchy. Podkreślające je górne i dolne walory. Po niemal 30 sekundach zaczęła ściągać swoje skrzydła rzucając je prosto na Shotaro. Wiedząc doskonale, że jeśli ktoś miał mieć tu ukrytą kamerę, to będzie to pan fotograf.
Skończywszy taniec po energicznych saltach z ziemi, podczas których można było zauważyć jej czarne majtki, podniosła się bez cienia wstydu mówiąc:
- Nie liczcie na żadne bisy!
Wyciągając swoją kosmetyczkę i grzebień, przekręciła butelką z lekkim niezadowoleniem, że wypadło akurat na Ichitaro. Nie zrealizuje on wyzwania jakiego chciała. Ale może nie być kompletnie bezużyteczny:
- W podzieńce za taniec, zdobądź dla mnie kitel, który ma na sobie Rintarou.
Rzekła niemal od niechcenia wracając do naprawy swojej fryzury (i odbierając swoje skrzydła, jeśli Shotaro zechce je oddać). Nie spodziewała się jakichkolwiek rezultatów po osobie, która siedzi na wózku. Ale cóż, może nie jest takim bezużytecznym kmiotem za jakiego go uważała. A jeśli tak to cóż. Trzeba będzie go wykluczyć z dalszej zabawy...
Zakręciła butelką i wypadło na niego, gorzej być chyba nie mogło. Przynajmniej tak myślał pirat myśląc czy może w razie czego szybko zastrzelić się zabawkowym pistoletem. Znów jednakże został zaskoczony gdyż to wyzwanie nie było jakieś dziwne ani trudne, czyżby jakiś duch opętał Tatsu? Jeśli tak to niech zostanie na stałe. Podjechał więc do swego przyjaciela i spojrzał na niego po czym wycelował w niego zabawkowym pistoletem.
- Oddawaj Fartucha Rintarou - Rzucił poważnym głosem po czym uśmiechnął się szeroko - A w zamian dostaniesz szabelkę do obrony. - Zaproponował wymianę po czym zamienił swój plastikowy oręż na pobrudzony kitel, który to rzucił Tatsu. Wywiązał się z zadania więc zostało mu tylko zakręcić butelką, musiał to niestety zrobić aż 3 razy gdyż ewidentnie butelka go nienawidziła. W końcu jednakże wypadło na Junko, nic do niej nie miał stąd nie miał zamiaru być złośliwy.
- Pytanie czy Wyzwanie? - Zapytał po czym po dostaniu odpowiedzi rozejrzał się po zebranych tu osobach, jego wzrok zatrzymał się na rudym małpiszonie który to zgubił gdzieś Sai. Po czym spojrzał na Junko - A więc wyzwanie, no dobrze, siedź przez trzy kolejki na kolanach Yuichiro - Rzucił i wrócił na swoje miejsce.
Pierwszy odpowiadał Rintarou. Właśnie dlatego nie znosiła pytań. Prędzej zaświeciłaby wszystkim zgromadzonym cyckami niż przyznała się przed nimi do takiego sekretu. No, chociaż w jej przypadku najpilniej strzeżoną tajemnicą był jej crush na Yuichiro. Zgroza.
Potem był policzek Yony. Swoją drogą cudowny widok. A za chwilę Tatsu wywijała przed Ichimi tym, czym ją bozia pobłogosławiła. Jego mina nie zdradzała wiele. Jun zastanawiała się, czy jest zadowolony, że to on dostąpił takiego zaszczytu. No, obiektywnie mówiąc, Tatsu ruszała się całkiem nieźle.
Następny kręcił Ichi. Zamarła, kiedy za trzecim razem butelka wskazała na nią.
— Wyzwanie. — powiedziała bez zastanowienia.
By za chwilę patrzeć na Ichiego, mordując go wzrokiem. Nie no, na pewno nie zrobił tego specjalnie. A ona nie mogła speniać. Zrobiła minę typu "wyjebane" i podniosła cztery litery. Poczekała aż rudy usiądzie w normalnej pozycji, żeby mogła spocząć na jego cudownych, umięśnionych udach... Oh. Tak. To wyzwanie to błogosławieństwo.
Najpierw jednak zakręciła butelką. Ichitaro.
— Trzy kolejki i jesteś wolny, sorczi. — usiadła z łomoczącym sercem, starając się zachować neutralny wyraz twarzy. Siedziała prosta jak struna, choć najchętniej rozluźniona opadłaby plecami na jego tors.
Zwróciła się do Ichiego.
— Pocałuj osobę, która najbardziej ci się podoba. Odpadają policzki, czoło i dłonie. — puściła mu oczko. Niech się chłopak zabawi.
- Spoko, takie zasady gry.... Mam nadzieje, że będzie Ci wygodnie. - Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy wykonywała swoje zadanie. Czyżby mój znajomy inwalida próbował mnie z nią wyswatać? Wszyscy byliśmy dorośli i zgodziliśmy się na grę, w której ktoś już zarobił liścia, musiał zatańczyć dla drugiej osoby, albo z nią uderzyć w ślinę. Ichi znowu zakręcił butelką i padło na moje miejsce, chociaż chyba bardziej pasowało powiedzieć nasze miejsce, skoro siedziała ona również na mnie.
- No to daj wyzwanie. - Pierwszy zabrałem głos, aby było wiadomo, na kogo wskazała butelka. Nie wiedziałem, co mu siedziało w głowie, ale nie zamierzałem przeciwstawiać się zasadom gry. Podrywając się do góry, podebrałem delikatnie Jun jak pannę młodą, żeby wnieść ją do środka, sama nie mogła zejść, skoro miała siedzieć mi na kolanach przez trzy kolejki.
- Wołajcie, jakbyśmy się zasiedzieli. - Rzuciłem, krótko i lekko szturchnąłem stopą uchylone drzwi, aby je otworzyć i ostrożnie wnieść ją do wnętrza pomieszczenia nauczyciela, zamknąłem drzwi, popychając je piętą. W środku jak to w środku takiego pomieszczenia, biurko, trochę regałów z różnymi przyborami i pomocami naukowymi, no i oczywiście wszędzie papiery.
- Nie masz nic przeciwko temu wyzwaniu? - Posadziłem jej jędrne cztery litery na blacie, dłońmi opierając się o drewnianą płytę tak, aby otoczyć Jun z obu stron. Spojrzałem jej pewnym siebie wzrokiem w jej oczy, aby sprawdzić, co tam się kryło, delikatnie zbliżając się do jej twarzy. Sprawdzałem, czy pojawią się jakieś obiekcje, czy odrzucenie w postaci liścia. Co prawda Ichitaro nie powiedział, co dokładnie mieliśmy tutaj robić, ale wszystko dało się wyczuć, z atmosfery, która panowała w poprzedni pomieszczeniu. Jeżeli zapytała mnie, czy mi to pasowało, to nie miałem żadnych przeciwwskazań, aby to zrobić. Nikogo nie zdradzałem, bo nie byłem w żadnym formalnym związku na wyłączność. Co już wcześniej sama Sai stwierdziła podczas awantury w barze.
- To co, masz jakiś pomysł, czy mam wystąpić z propozycją? - Nachyliłem się bliżej jej ucha i zacząłem szeptać, łaskocząc ciepłym powietrzem jej małżowinę. Lubiłem droczyć się z kobietami i sprawdzać, czy będą w stanie sięgnąć po to, czego chciały. Po tej krótkiej prowokacji postanowiłem sprawdzić, jak dokładnie się sprawy mają, złożyłem na jej ustach kilka drobnych całusów, tak jakbym próbował delektować się tą chwilą. Dłonią, powędrowałem na jej talie, żeby ją lekko, ale stanowczo chwycić. Gdy już rozsmakowałem się w niej, przyszedł czas na głębsze pocałunki pełne doznań, w których również i ona mogła wykazać się zaangażowaniem i inicjatywą.
Zabawa w składziku trwała na pewno nieco dłużej niż przydzielony czas i pierwsze wołania spełzły na niczym, aż w końcu nieco wymiętoszeni wrócili do sali, ona znów zajęła miejsce na moich kolanach, a ja mogłem zakręcić butelką. Obróciłem nią trochę tak jak od niechcenia i bardzo szybko zatrzymała się na Tatsu.
- Prawda czy wyzwanie? - Zapytałem szybko i błyskawicznie otrzymałem informację zwrotną, chciała wyzwanie i bardzo dobrze się składało, bo chwile wcześniej odebrała mój kitel przyjacielowi, który znowu był przez nią poniżany w oczach innych. - Zwróć kitel Rinowi. - Odpowiedziałem chłodnym tonem, nie lubiłem, jak ktoś próbował naigrywać się kosztem moich przyjaciół.
albo ją przed sobą stworzę
Nie oponowała, kiedy Yuichiro chwycił ją w ramiona i zaniósł do składzika bez pytania o zdanie. Rzuciła tylko bliżej nieokreślone spojrzenie Yonie. Sądziła, że nie lubi oddawać komuś kontroli, więc przyjemnie się zaskoczyła.
Podobało jej się, jak Yui nad nią górował i otoczył bez możliwości ucieczki (no prawie, duh). Dotychczas spięta, czuła jak stres ustępuje ekscytacji. Zapomniała też o fakcie, że rudowłosy był, de facto, zajęty. A przynajmniej tak jej się wydawało. Postanowiła oddać się zwierzęcym instynktom. Dni płodne czy coś. Z naturą nie wygrasz.
Na pierwsze pytanie odpowiedziała jedynie przeczącym kręceniem głową. Gdzież tam, nie ma nic a nic. Wodziła oczami po twarzy chłopaka, co rusz zatrzymując się w okolicy ust. Czując ciepły oddech muskający jej ucho, automatycznie nadstawiła głową, prosząc o więcej. Pozwoliła się przez chwilę prowadzić, odpowiadając jedynie delikatnymi muśnięciami.
— Mmmhh, propozycja... nie... do odrzucenia... — wyszeptała między całusami.
Ośmielona położyła dłonie na jego torsie, wędrując w górę, muskając szyję i kark. Jej plecy wygięły się w łuk pod stanowczym chwytem Yuichiro, a prawą dłoń wplotła we włosy chłopaka. Pociągnęła delikatnie, zmuszając go do odsunięcia głowy w tył i złożyła kilka pocałunków wzdłuż żuchwy, na szyi kończąc. Po chwili wróciła do ust Kagamiego i przyciągnęła go do siebie. Wyrwało jej się przy tym kilka cichych jęków, miała nadzieję, niesłyszalnych dla nikogo z zewnątrz. Delikatnymi ruchami badała jego ciało, oddając się prowadzeniu jego miękkich warg.
Doszło do niej co właśnie wyprawiała, kiedy spotkała się z zaciekawionymi spojrzeniami czekających w klasie imprezowiczów. Na szczęście była jeszcze trochę pijana, zamiast poczucia winy, czuła więc jeszcze resztki tego, czego doświadczała w składziku. Znowuż rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Yonie, mając nadzieję, że nie będzie jej oceniała przynajmniej do końca wieczoru. Jutro mogła ją ochrzanić za lizanie się z zajętym kolesiem. Dzisiaj morale Junko nie istniały.
Wróciła więc na miejsce, tj. na kolana rudowłosego. Tym razem wygodnie się rozsiadła, zachowując jednak resztki godności. Ze spuchniętymi ustami, nieco wymiętoloną kiecką i przekręconym diademem. Szarfa też jakaś bardziej poplątana. Ostatnia kolejka i będzie musiała wrócić na zimny stołek. I znowuż trzeba będzie opić smutki. Zerknęła jeszcze na Shotaro. Jeśli ktoś miałby coś teraz skomentować, to byłby to on. Niech tego lepiej nie robi. Błagam.
Nie rozumiała czemu akurat Yui został egzekutorem tortur Junko, ale w sumie to było dla niej bez znaczenia. Najwidoczniej Ichi chciał zrobić przyjemność koledze, a sam był pewnie prawiczkiem, jak Rin by zażądać to o co prosił. Pamiętając jak ta przestarzała królowa "dopingowała" jej "oprawców" przy barze podczas jej drobnej serii niepowodzeń, z szyderczym uśmiechem obserwowała jak na tą dłuższą chwilę ta niezależna buntowniczka staje się zależna. Od tego idioty Yuichiro. Ah jak uwielbiała grę w butelkę...
Gdy Ichitaro rozkazał tej dwójce udanie się do składzika z trudem powstrzymała się od śmiechu. Ten idiota miewa jednak od czasu do czasu przebłyski geniuszu. Jeśli coś ma się stać pomiędzy tą dwójką, stanie się to na pewno w odosobnieniu. Kątem oka spojrzała w kierunku Shotaro, zastanawiając się, czy znowu bawi się w te swoje ukryte kamery. Po których pewnie jej ojciec będzie musiał stawać na głowie. By obronić go przed tymi i podobnymi zarzutami. Tak długo, jak nie nagrał jej szlachetną osobę miała w sumie to gdzieś. A jeśli popełnił taką głupotę, odnajdzie wszystkie jego ofiary i wytoczy mu ogromny pozew zbrojowy!
Podczas tej przerwy jej makijaż oraz kostium powrócił do swego początkującego stadium. Nakładając jeszcze większą fale pudru niż wcześniej na swoją twarz, by ukryć "wypiek" na jej policzku. Oraz decydując się z nudów ubrudzić jeszcze bardziej to świńskie dzieło sztuki. Swą czarną szminką, wypisała wyraźnie imię Junko po jego wewnętrznej stronie. Z drobnym serduszkiem zapisując to wszystko na wewnętrznej stronie stroju. By jeśli kitel miałby wrócić do jego macierzystego właściciela, wprowadzi tym samym mały zamęt u tej słodkiej hipokrytki Saiyuri. Siedem minut minęło, a oni dalej nie wracali. A gdy w końcu wrócili Tatsu widziała wyraźnie, że nie grali podczas nich w króla ciszy. Jej uśmiech stał się znacznie większy i słodszy, wiedząc że Saiyuri będzie musiała się bardziej postarać jeśli chce utrzymać swojego niedoszłego chłopaka. Jednak pod tą warstwą szyderczego uśmiechu, czuła pewną złość nieznanego powodzenia. Czemu miała być w końcu zła, że Kagami zabawia się z dziewczyną inną niż Sai? Chyba nie dlatego, że...
Jej rozmyślanie przerwało wylosowanie jej osoby, na ofiarę wyzwania. Bo w końcu wyzwania są łatwiejsze od prawdy. Przynajmniej w jej wydaniu. Czując ogromną satysfakcje z chłodnego tonu Kagamiego niemal od razu odrzuciła kitel w kierunku Rintarou mówiąc niewinnie:
- Bez niego wyglądasz znacznie słodziej. Wielka szkoda, że zakrywasz swe wdzięki.
Uśmiechając się słodko przystąpiła do kolejnego kręcenia butelką. Która zatrzymała się ponownie na nieszczęsnej parze. Słysząc wyzwanie złapała się teatralnie za brodę mówiąc:
- Najchętniej kazałabym wam powtórzyć to co robiliście w składziku tutaj. Ale nie chcemy gorszyć naszej pełnej niewinności pokojówkę.
"Którą wyjątkowo nie jest Sai."
Prostując rękę przed siebie rzekła jedynie:
- Jesteście tak wspaniałą parą, że moim wyzwaniem będzie przedłużenie waszej zabawy o kolejne 3 kolejki. Ale żeby zwiększyć poziom trudności i sprawić, by to było wyzwanie również dla Yuiego.
Delikatnie ruszyła plecami do tyłu mówiąc:
- Junko musi cały czas opierać się plecami o tors Yuiego. Zaś on...
Położyła szybkim ruchem ręce na swoich piersiach mówiąc:
- Musi przez cały czas dotykać rękoma Junko. Obojętnie gdzie. Butelką musicie oczywiście zakręcić w takim wypadku nogami. Chyba że znajdziecie jakieś inne rozwiązanie nie łamiące tych zasad...
Uśmiechnęła się czule spoglądjąc na nową parę. Jakby była największą sojuszniczką tego imprezowego związku. Czując jak mimowolnie jej twarz staję się bardziej wściekła. Wraz z wykonywaniem rozkazu, który sama zadała. Nie rozumiejąc ani trochę tych abnormalnych emocji. Które czuła wpatrując się na tą dwójkę...
- Daj nam wyzwanie. - Odpowiedziałem krótko i przysłuchiwałem się uważnie temu, co mówiła Tatsu. Nie wiele to zmieniało w naszej aktualnej pozycji no może poza tym, że teraz mogłem, bezkarnie dotykać Jun gdzie tylko chciałem, bo w końcu tego wymagało zadanie. A ona mogła oprzeć się o mnie i jeszcze wygodnie się rozsiąść.
- Myślę, że jakoś sobie poradzimy z kręceniem butelką... Rin zakręcisz za mnie? - Dłonie położyłem na zewnętrznych stronach ud kobiety, która teraz siedziała na mnie jak na tronie. Głowę miałem przy jej prawy uchu, tak żeby widzieć, chociaż część towarzystwa, ale i przy okazji drażnić jej kark cały czas ciepłym oddechem. Gdy tylko Rin zakręcił przedmiotem wskazał on Yone.
- Prawda czy wyzwanie, rudzielcu? - Byłem ciekawy, co takiego wybierze, chociaż bardziej chciałem prawdę, żeby zapytać o ich sprawy z Tachibanom i go trochę podgryźć tak jak zawsze. No, ale los chciał, że padło na wyzwanie, więc musiałem coś wymyślić. Wpadłem na ciekawy pomysł, który bardzo chętnie wykorzystam.
- No dobra, w takim razie pomacaj przez sukienkę czule piersi Jun. - Powiedziałem z zadziornym uśmiechem, miałem chytry plan no i byłem w pierwszym rzędzie tego przedstawienia. Gdy Yona masowała jej piersi, ja skupiłem się na masażu ud, może runda w schowku się skończyła, ale nasza gra trwała dalej.
albo ją przed sobą stworzę
Podziwiała kocie ruchy Tatsu, napad na Rina z zabawkową bronią, buziaczki, kwitnący romans jej przyjaciółki, który szczerze mogła dopingować, o ile Sai się o nim nie dowie. Poza tym w tym stanie Jun była pijana, dało się to wybaczyć, chyba. W każdy razie, kiedy starała się o tym nie myśleć i odwracać skutecznie wzrok została wywołana do tablicy, aby uczestniczyć w kolejnym diabolicznym planie.
Nie spodziewała się, że miała postępować agresywnie. Turlał Yuichiro, właściwie to Rintarou, ale nie zmieniało to osoby, która wymyślała dla niej wyzwanie. A skoro o nim mowa, to mogła się spodziewać czegoś, co sprawi przykrość Tachibanie albo przynajmniej go lekko zaboli, tudzież zagotuje.
- To tylko Jun - wyszeptała do samej siebie, choć podejrzewała, iż jej boya to usłyszy. Celowo po zadaniu usiadła bliżej niego, aby móc zapobiec pewnym sytuacjom i czuć się o niebo bezpieczniej. Nie zwlekając, wstała ze swojego miejsca i podeszła do słodkiej Carrie. Dłońmi delikatnie objęła sutki i zaczęła je masować, lecz tylko przez krótką chwilę - Takie rzeczy się określa czasowo - powiedziała z łobuzerskim uśmiechem, wracając do zakręcenia butelki. Jak miło, wypadło na niego.
- Daj mi chwilę - i specjalnie wyszła przed klasę, łapiąc jakiegoś świeżaka z nietkniętym alkoholem - Zadanie jest proste, Yui - podeszła do miłosnej dwójki i wylała zabarwioną na czarno margaritę na ramiona oraz klatkę Junko - Zliż to z niej, niezależnie z którego miejsca, jednak musisz to robić, aż następna osoba odpowie na pytanie lub wykona zadanie. Have fun - i po tych słowach odłożyła "Czarną magię" na najbliższy stół, a sama usiadła koło Duke'a.
Rzut: 7
- Przygotuj się na więcej Jun. - Szepnąłem bardzo cicho przy jej uchu i spojrzałem na Yone. - No, to jakie ciekawe wyzwanie dla nas masz? - Spytałem kontrolnie, a ona zniknęła na chwile z pokoju i wróciła z drinkiem, który polała skórę swojej koleżanki i kazała mi ją dokładnie wylizać. - Okej, ale zanim zaczniemy Rin, czyń swoje honory. - Znowu poprosiłem kolegę, by zakręcił magicznym przyrządem i tym razem padło na Ichitaro, który również wybrał wyzwanie.
- W takim razie porwiesz Inu na swój pojazd, zabierzesz ją do składzika i zafundujesz jej 7 minut przyjemności. - Pamiętałem jak w wyzwaniu od Junko wybrał Inu, więc mu się podobała. Taki mały prezent ode mnie dla niego, żeby i on mógł miło wspominać tegoroczne halloween, kto wie, jak dobrze to rozegra, to może nawet da się ona porwać do domu.
Odprowadziłem ich wzrokiem do pomieszczenia, niech kaleka ma coś od życia, skoro na co dzień ciężko było go namówić na takie kontakty. Sam skupiłem się na swoim zadaniu, które ochoczo chciałem wykonać. Jeszcze przed rozpoczęciem, szepnąłem jej na ucho itadakimasu i zabrałem się do starannego, powolnego i czułego zlizywania z niej trunku, zacząłem od ramion, aby powoli kierować się w stronę dekoltu. Zamierzałem delektować się tą chwilą, dlatego specjalnie dałem Ichiemu tyle czasu, żeby samemu również mieć go jak najwięcej.
W tym całym procesie, w jednym miejscu na obojczyku zostawiłem jej małą malinkę od intensywnego i przykładnego sprzątania. Po wszystkim jeszcze na deser zostawiłem jej delikatnego całusa na ustach, aby i ona mogła spróbować tego drinka.
albo ją przed sobą stworzę
- Teraz nikt nam nie przerwie… - Rzuciła, co zabrzmiało prawie kusząco. Prawie. W rzeczywistości trochę powiało grozą, ale w końcu było Halloween, nieprawdaż? - Mam nadzieję, że jesteś gotowy. Robiłeś to już kiedyś? - Głos przeszedł w konspiracyjny szept, jakby dziewczyna obawiała się, że ktoś może podsłuchiwać. Sięgnęła w dekolt luźnego, czarnego stroju krzyku, który w teorii należał do Rintarou i chwilę mocowała się z zablokowanym zamkiem. Coś upadło na podłogę.
- O, skręcik! - Złote ślepia błysnęły zawadiacko. - Właśnie tego szukałam. Paliłeś kiedyś? Zresztą, nieważne. - Wyciągnęła zapalniczkę i odpaliła znalezisko, moszcząc się wygodnie na kolanach nowego kolegi. Wypuściła pierwszy obłok, by znów się zaciągnąć. Niemal od razu odwróciła głowę i delikatnie musnęła usta Ichitaro. Dym przepłynął swobodnie, kiedy ich wargi złączyły się w pocałunku.
- I jak? - Podała mu skręta, błyskając zębami w uśmiechu. Wyglądała na dumną z siebie, jak zawsze, gdy sprowadzała prawilnych studentów na złą drogę.
#9b5e64
Gdy to znaleźli się w schowku, podniósł brew w górę na widok tego jak Inu zamyka ich tutaj. Został z nią sam na sam, a do obrony miał jedynie zabawkowy pistolet i "zatrutą" chustę od Tatsu. Aż dreszcz go przeszedł gdy to ta wspomniała iż nic im nie przerwie, zwłaszcza iż strój zabójcy z krzyku mógł okazać się nieprzypadkowy. Przełknął ślinę i w końcu odezwał się- Gotowy na co? - Rzucił w odpowiedzi po czym patrzył jak Inu mocuje się z swym przebraniem, do czasu aż nie wypadł jej skręt.
Przyjął ją z powrotem na swe kolana i patrzył to na nią, to na skręta. Objął ją delikatnie w pasie by nie spadła po czym uśmiechnął się szeroko. - Oczywiście, że paliłem. Mocne to? Zmiecie mnie z wózka? - Spytał po czym pocałował drugi raz tego dnia Inu, tym razem to on przeciągnął ten pocałunek.
Ichitarō odebrał tego skręta i wziął jeszcze bucha po czym uśmiechnął się błogo. Musiał zapytać po wszystkim Inu skąd miała towar i czy ma go więcej. - Jest zajebisty, masz więcej? - Odpowiedział, czuł iż będą tu siedzieć dłużej niż siedem minut. Zwłaszcza iż musiał przyozdobić wózek. Z pomocą Inu, miotły, taśmy i czarnego worka na śmieci zrobił sobie banderę. Miotłę przyczepił do wózka taśmą, po czym zawiązał na końcu worek by powiewał niczym flaga, to wszystko z pomocą Inu.
Gdy to okręt piracki opuścił schowek, przyszła jego kolej na kręcenie. Miał co prawda problemy by dojechać prosto do celu ale w końcu udało się i butelka wskazała na Tachibanę. Spytał go czy wybiera wyzwanie czy prawdę i ucieszył się gdy Shōtarō wybrał jedyną słuszną formę tej zabawy czyli wyzwanie.
- No dobrze, zamień się strojem z ... - Zacznie Ichitarō patrząc po zgromadzonych aż jego wzrok nie padnie na Rintarou, co prawda obraz już miał nieco rozmazany stąd nie wiedział nawet na kogo wskazuje. - Z tą pokojówką - Powiedział po chwili wskazując na biednego Rintarou.
Nie możesz odpowiadać w tematach