Popijała drinka, kontemplując sens dzisiejszego wieczoru i niefortunne spotkanie w barze. No, spotkanie to za dużo powiedziane. To po prostu przebywanie w tym samym miejscu o tym samym czasie. Nic osobistego. Tylko po co? Była już wystarczająco nie w humorze! Skrolowała Instagrama w poszukiwaniu materiału z imprezy do pośmiania się.
Z lektury wyrwał ją głos Tatsu, zerknęła w bok. Nie znała jej osobiście, choć wcale nie było takiej potrzeby, żeby wiedzieć, że jest królową zołz. Musiała jednak przyznać rację jej komentarzowi na temat samorządu, choć w przypadku anielicy był to po prostu pretekst do zaczepki niewinnych imprezowiczów. O co chodzi, że im więcej kasy masz, tym większe jest twoje ego? Gdyby to chociaż był jej własny hajs.
Nim czarnowłosa zdążyła cokolwiek powiedzieć, barman postawił przed nią dwie szklanki. Zawstydzona podziękowała, zdecydowała się jednak nie mieszać w rozmowę. Właśnie dlatego nie lubiła takich bogatych gnojów! To próba pochwalenia się hajsem czy jakieś dbanie o PR? W głębi duszy czuła jednak, że Yui jest po prostu koleżeński. Whatever. Co ją to właściwie obchodzi!
Chwilę później do małego zgromadzenia dołączyła Sai. Co jak co, ale po opowieściach Yony nie spodziewałaby się, że blondynka zdecyduje się na taki strój. Cicha woda brzegi rwie, ekhem. Dotychczas czerwona jak cegła i poddenerwowana obecnością crusha Junko, całkowicie zeszła nad ziemię widząc dwa flirtujące ze sobą ptaszki. Przewróciła oczyma tak, żeby nikt jej nie widział i wróciła do drinka. On jeden jej nie zawiódł. Cieszyła się, że jej logiczna strona wzięła górę, a zauroczenie uleciało z niej w jednej chwili. Przynajmniej na tę chwilę. Jeśli rudzielec gustował w takich laskach, to Jun nie miała w ogóle podjazdu. No cóż.
Zamyślona swoimi rozważaniami, kompletnie nie słyszała wymiany między panią policjant a anielicą. Dopiero kieliszek w twarz Tatsu zwrócił uwagę Junko. Parsknęła głośno, wydając z siebie ostentacyjne "uuuuu". Drama tak szybko? Nie trudno było się jednak domyślić, kto mógł zawinić.
— Talk shit, get hit. — ok, musiała skomentować.
Jej uwaga szybko przeniosła się jednak z Tatsu na nową buzię. Ciężko było nie zwrócić na Shotaro uwagi. Wlazł do baru jak do siebie. A to znaczy, że przyszło też jej wybawienie i jedyny promyk nadziei!
Rozpromieniła się i skierowała w kierunku Tachibany.
— Hej, Shoto. — przywitała się i zrobiła wokół niego kontrolny obchód w poszukiwaniu rudego kurdupla.
Padła ostentacyjnie na krzesło, po raz 128029842897 sprawdzając telefon. Upiła łyk trunku, opierając policzek na dłoni i czując się jak główny bohater filmu, który przychodzi do baru po ciężkim dniu, żeby wyżalić się barmanowi. Tylko, że "jej" barman nie był zainteresowany rozmową. RZYCIE.
— Yonkaaa! — wykrzyknęła zadowolona. — Nareszcie, gdzieś ty była? Umierałaaaam tu. — westchnęła głęboko. Przebywanie samej w miejscu pełnym ludzi było naprawdę męczące. — Jak chcesz ze mną opijać smutki, to musisz mnie podgonić, jestem na czwartym? — chyba ta — drinku. — rozkokosiła się w fotelu, widok znajomej buzi ją rozluźnił i dopiero poczuła calutkie wypite procenty. — Swoją drogą, super wyglądasz. Sama szyłaś? Mejkap jest mega! A ta pałka? Da się nią kogoś uszkodzić? Na przykład policjanta? — nawiązywała tutaj do Sai oczywiście, choć mówiła to oczywiście w żartach Z drugiej strony, czuła delikatne ukłócie na wspomnienie jej flirtu z Yuichiro... Różne są sposoby radzeniem sobie z odrzuceniem. Miała jednak nadzieję, że Yona nie wyłapie aluzji. — Widziałaś w ogóle tę dramę? Tatsu dostała od tej... jak jej... Sai? kieliszkiem Long Island w twarz. — z jakiegoś powodu uważała, że nazwa użytego drinka miała kolosalne znaczenie dla tej sprawy — Boże, czemu ona jest taką suką? Lecimy o zakład, że ktoś jej do końca wieczora te piórka oskubie? — cichaczem łypnęła w stronę Tatsu.
Miała ochotę się dzisiaj upić. To był chyba jedyny rozsądny sposób na przetrwanie tego wieczoru.
- Nie dziś, dziś jest jedynie rozładowany, zapodziałem gdzieś ładowarkę. - Odpowiedział wzruszając ramionami, takie rzeczy w końcu się zdarzały każdemu, mu co drugi dzień ale jakoś dawał radę. - Oj od razu drażliwy, karma wraca czy jakoś tak...po co mi własne konto? W ten sposób mogę przynajmniej sprawdzać co oglądasz. - Odparł i wziął kolejny łyk trunku, chwilę potem zamknął oczy i skrzywił się gdy to został zaatakowany przez wredną rudą małpę tudzież orangutana jak to sam się określił, następnie zaśmiał się krótko po czym z uśmiechem wrócił do picia. Yuichiro należał do wąskiego grona tych osób na które to nie potrafił się złościć, znał go zbyt długo by chować urazy. Tatsu jednakże była osobą, której nie znosił i tolerował ją obecnie tylko dlatego iż jak na siebie to była bardzo miła, nawet aż za bardzo do czego to musiał się odnieść - Wszystko w porządku Tatsu? Uderzyłaś się w głowę czy co? - Zapytał ostrożnie, nie wierząc iż jest taka miła (jak na nią) bez powodu. Szybko jednakże zrozumiał iż wszystko było w normie kiedy to do jego nosa dotarł ten specyficzny zapach lukrecji, nie lubił go i to bardzo stąd skrzywił się od razu. Próbowała go otruć! Jednakże widząc iż była uzbrojona w bicz postanowił pozwolić jej na przyozdobienie wózka, musiał to znieść by potem niepostrzeżenie móc wyrzucić tą pelerynę błoto nim będzie za późno i sam przesiąknie zapachem zabójczej lukrecji.
Policjantka Saiyuri znała go niestety bardzo dobrze więc jedynie zaśmiał się cicho i zaraz to wziął łyk trunku, przez co niemal się zakrztusił, chwile zajęło mu dojście do siebie ale gdy to zrobił to z uśmiechem spojrzał na Sai - Za dobrze mnie znasz, prywatna cela to spełnienie moich marzeń. Tylko daj mi tam telewizor. - Odparł po czym na wzmiankę o jego "pojawianiu się w dziwnych miejscach" przewrócił oczyma - Bardzo często to ich zasługa, tyle mam na swoją obronę - Rzucił po czym przysłuchiwał się rozmowie w spokoju pijąc rum. Co jakiś czas patrzył kontrolnie na Tatsu by upewnić się iż nie pojawią się na jej głowię nagle rogi i nie zacznie odwalać jakiegoś dziwnego szajsu. Parę razy też się zaśmiał, głównie z powodu tego iż strój Sai był karą za przegrany zakład z Tachibaną czy też z tego jak Yui wczuł się w rolę. Wkrótce jednakże przestało mu być do śmiechu gdy to Tatsu pokazała swą codzienną twarz. Zwłaszcza iż atakowała Sai, na co ze względu na przyjaźń nie mógł od tak pozwolić. Stąd odwrócił się w stronę czarnej anielicy - To impreza Tatsu, co cię obchodzi co noszą inni, zazdrościsz iż Sai wygląda lepiej niż ty? - Wtrącił swoje dwa grosze Ichi po czym spojrzał na Tachibanę, co by nie mówić zwracał On na siebie uwagę, a teraz w tym przebraniu jeszcze bardziej niż zwykle. Tak jak zazwyczaj nie lubił snobów to do niego podchodził neutralnie, przynajmniej na razie. W razie czego w końcu stanąłby za Yuichiro, choć w tym momencie komentarz Tachibany sprawił iż uderzył się otwartą dłonią w czoło, po czym obserwował całą te sytuację, uśmiechnął się szeroko gdy Tatsu została oblana drinkiem i parsknął ze śmiechu. W końcu musiało się to stać i cieszył iż to Saiyuri to zrobiła. Następnie spojrzał na Yuichiro i wskazał ruchem głowy na wyjście - Chodźmy stąd nim Tatsu się rozpuści czy co tam wiedźmy robią. - Rzucił licząc iż jego przyjaciel wyjedzie z nim z baru. Samemu nie chciało mu się stamtąd ruszać, zwłaszcza iż wciąż mógł mieć szansę na darmowy alkohol, z drugiej strony uważał iż powinni sprawdzić co z Sai stąd ruszył za policjantką.
[BAR -> DWÓR]
Patrzał na nich twarzą myślą nieskalaną. Zamrugał kilkukrotnie powiekami.
— Burdelu?
Powtórzył za Inu bezmyślnie, śledząc jeszcze przez krótką chwilę drogę przekazywanej siekiery; szybko o niej zapominał. Kiedy spadła prosto na jego palce, zainteresowanie reliktem niespodziewanie powróciło. Przeskoczył z krótkim sykiem na jedną nogę, obejmując z czułością zranioną stopkę, ubraną w czarny pantofelek. Nie mogąc utrzymać równowagi, złapał się pobliskiego manekina, sprawdzając swoje straty.
Kiedy Kitsune wspominała o czekającej ich tajnej misji, był pewien, że wciąż leżąca na ziemi siekiera, będzie niezbędna do osiągnięcia celu — kimkolwiek był Gacek z pewnością najlepiej będzie prezentować się bez głowy. Schylił się po plastikową broń, wciąż zapominając, że zdobi go przykrótkawa spódniczka i podrzucił ją entuzjastycznie, szczerząc do nich niewinne ząbki.
— Nie zwlekajmy — szepnął konspiracyjnie, szybko wczuwając się w rolę. Przeskoczył błyszczącymi tęczówkami z jednej dziewczyny na drugą. Miał ochotę zabrać je na miejsce prawdziwej zbrodni, na najlepszą imprezę z trupami! — Chodź.
Wskazał Inu głową przejście, które przeorała dla nich Kitsune. Obraz mu wirował, miał wrażenie, że ściany falują, a on kroczy po nieznanym mu dotąd gruncie, nic więc dziwnego, że wpadł w pierwszej chwili na lisicę, jednak jej tyłek posiadał predyspozycje do skutecznej amortyzacji. Kiedy przekroczył granice sali, znów dopadł go atak gwałtownego chichotu, na który niewiele potrafi zdziałać. Zataczał się z jednej strony na drugą, mając przy tym wyśmienity ubaw. Patrzał jednak przed siebie. Dostrzegał bar — świecący ponurymi światłami, ale dla niego niewiarygodnie oślepiającymi, przez które musiał mrużyć ślepia. Znajdowała się tam spora grupka ludzi, ale nie potrafił skupić się na ich twarzach; wszystko bez przerwy pływało.
Oparł przedramiona o blat baru i spoglądnął na barmana, który znajdował się kawałek dalej — był zajęty robieniem jakiś drinków.
— Heej, pracujesz dla Rodrigeza Bartendera? Jeśli tak będę musiał cię zabić!
A potem wybuchnął śmiechem, kładąc się na blacie. Nie wyglądał jakby go usłyszał, w końcu w pomieszczeniu grała mroczna muzyka i ktoś obok najwyraźniej się kłócił. Tytuł spódniczkowego psychopaty z pewnością już na niego czekał.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Więc tak to sobie wymyśliłeś, w takim razie uważaj, jak potem będą Ci się śniły te koszmary po filmach o seryjnych mordercach, które z Rinem czasami oglądamy.... Chyba w takim razie będę musiał komuś zapłacić, żeby Cię śledził. A może pozbędziemy się Ciebie tak jak jego współlokatora, jeszcze muszę pomyśleć co mogłaby zrobić ruda małpa.- Zadziornie skomentowałem jego słowa. Nie ważne co mu powiem i tak ma odpowiedz na wszystko, czasami miałem wrażenie, że on mnie po prostu trolował cały czas albo przynajmniej bardzo się starał to robić. Ciekawe, jakie figle wywijał Rinowi i w jaki sposób on się bronił przed jego żartami. Bo w tej kwestii oboje bili mnie na głowę, na szczęście fizycznie to ja biłem ich obu.
- To wiele tłumaczy, tylko on mógł wpaść na coś tak niedorzecznego. Mimo że wyglądasz w tym dobrze, ale jako przyszła pani prokurator nie powinnaś się tak ubierać, ktoś to może potem wyciągnąć i jasne to Halloween a my jesteśmy młodzi, ale dyskredytacja i pomówienia na pewno powstaną. - Nie mogę powiedzieć, żeby mojemu męskiemu ja nie podobał się ten strój, ba nawet jakieś fantazje, ale jednak tak nie wypadało pokazywać się komuś, kto chciał mieć taką poważną funkcję. Rozumiem, że chciała dotrzymać zakładu, ale on powinien użyć tych ostatnich komórek mózgowych, które mu zostały po tych prześwietlonych kliszach.
W końcu do głosu doszła Tatsu, która ponownie wtrąciła się niczym nie pytana, sytuacja szybko eskalowała i nawet nie zwróciłem uwagi, gdy ten błazen się zjawił. Fakt faktem nie zapytałem się jej czy zostanie moją kobietą, ale mimo braku deklaracji randkowaliśmy, sprawdzaliśmy grunt. Czy lód nie pęknie od tego wszystkiego, miałem pewne obawy, że przez moją inną wieczorną działalność ściągnąłbym na nią niepotrzebne problemy. A była to kuzynka Rina, którą lubiłem i spędzać z nią czas i dobrze się bawiliśmy, przynajmniej do momentu, w którym nie musiał ją oszukiwać o swojej pracy albo się spóźniałem przez nią. Byłem zbyt mocno zajęty swoją szklankom i kłótnią tej dwójki, nim cokolwiek zdążyłem zrobić, w ruch poszedł drink z lodem i Tatsu dostała to, na co zasłużyła swoim pouczaniem i snobizmem. Czy ta scena była potrzebna, czy nie, nie mi to oceniać każdy reagował jak tylko miał ochotę.
- Ichi dogonię Cię, tylko tutaj jeszcze coś ogarnę, zadzwonię do Sai, bo ty i tak nie masz telefonu, nie zgub się. - Pokierowałem kolegą, żeby się jej trzymał, abym nie musiał później szukać go we wszystkich łazienkach. Sięgnąłem dłonią po czysty ręcznik za bar i podszedłem do Tatsu, przy kucnąłem i wyciągnąłem małą latarkę drugą ręką. Przyjrzałem się jej, była trochę czerwona i gdzieś tam od lodu miała drobne obtarcie. - Zasłoń jedno oko i podążaj za światłem. - Sprawdziłem, czy siatkówka, tęczówka i rogówki działały, jak powinny, byłoby źle gdyby alkohol jako poważnie uszkodził jej wzrok. Jeszcze Sai miałby problem, gdyby stało się coś poważniejszego, a tego nie chcemy.
- Wygląda, że wszystko jest dobrze, przetrzyj twarz i przemyj oczy. Są trochę podrażnione, polecam jakieś krople. Trzy dni i będzie wszystko dobrze. - Podałem jej ręcznik i wyprostowałem się. - Jak widać to nie ja potrzebuje rady, jak obchodzić się z kobietami, lepiej poczytaj jakieś jak zdobyć przyjaciółkę czy obejrzyj serial dla nastolatków. - Wróciłem do swojego miejsca i pokierowałem spojrzenie na Shotaro. Słuchanie go przyprawiało o migrenę, ciekawe czy przy dłuższym wystawieniu na takie ciężkie warunki pacjent dostałby tętniaka. Pojawienia drugie połowy Tachibany też całkowicie mi umknęło, chociaż to nic dziwnego bardzo dużo się działo, jedyne co mogłem, jej powiedzieć to, że współczuje jej wyboru. Trafiła do bardzo płytkiego mulastego zbiornika, tam się nie da zbyt dobrze żyć.
- No nic tylko pogratulować Ci błyskotliwości Tachiban, gdybyś tylko za te pieniądze rodziców był w stanie nie co się wykształcić albo wydorośleć. To można powiedzieć, że z funduszu powierniczego zrobiłeś pożytek. Dobrze, że się nie lubimy, skoro tak traktujesz tak swoją przyjaciółkę z dzieciństwa... - Krótko wymieszałem go z błotem, może niektórzy kupowali ten jego fajerwerkowy charakter, ale on mi kompletnie nie leżał. Nie lubiłem go za jego postawę, traktowanie ludzi jak gorszych od siebie i chwalenie się kasą rodziców, tak jakby to było, jakiekolwiek osiągniecie. Poza tym Saiyuri mi o nim trochę mówiła i nawet muchy w kiblu nie chciałbym z nim ubić.
W tym momencie nie było tu nic wartego uwagi, dlatego poszedłem zająć się ciekawszym rzeczami, takimi jak słuchanie amatorskich zespołów, które gdzieś dawał koncert.
Bar --------> Scena
- Ja dla niego pracuje, choć ze mną to zaprowadzę Cię do niego. - Musiałem zagrać w te ćpuńską grę, aby nie stawiał za dużego oporu, po drodze zgarnąłem mocną czarną kawę z podgrzewacza.
- Tu masz worek na skarby. Zanim Cię do niego zaprowadzę, musisz poznać tajne hasło. Wystaw język i powiedz AAAA. - Zaprowadziłem go za winkiel, wcisnąłem kosz do ręki, jak tylko zrobił to, o co go poprosiłem. To wcisnąłem mu dwa palce do gardła, aby zmusić go do zwrócenia zawartości żołądka. Jeżeli miał stanąć na nogi musiał się pozbyć tego co tam właśnie trawił, w barze grała muzyka, a ludzie na pewno nie zwrócą zbytnie uwagi na wymiotującego gościa.
- Pij, zaraz pogadamy, jak Ci się nieco przejaśni, bo jak na razie to pływasz po wszystkim. - Jak już pozbył się wszystkich treści żołądkowych, podsunąłem mu kawę, która przyśpieszy jego metabolizm. Może chociaż trochę zacznie kontaktować, bo inaczej to nawet nie dogadamy się z nim. Uśmiechnąłem się niewinie do Junko i Yony, gdy je mijałem, tak jakby nic dziwnego się tutaj nie działo.
- Z kim się tak z pizgałeś, wiesz, że miałeś dzisiaj przyjść? - Byłem na niego trochę zły, ale z drugiej strony na niego czy Ichiego nie potrafiłem się gniewać. Zawsze tak było, że nawydziwiał, a ja potem musiałem świecić oczami albo szukać sposobu jak ściągnąć go z drzewa. W Szkole bójek też nie było końca, aż w końcu ichi zapłacił największa cenę.
albo ją przed sobą stworzę
Okey! Stop!
Przesunęła wzrok, który w międzyczasie zbłądził w okolice krańca kusej spódniczki Rantoru, na twarz swojej ukochanej. Wytężając umysł (co wcale nie należało do najprostszych w obecnym stanie). dzielnie słuchała celu misji.
- GACKA?! Nie ma mowy. Nie oddam Gacka. - Żachnęła się. - Znowu robisz mu na złość. Myślisz, że nie pamiętam jak ostatnio próbowałaś go utopić pod pretekstem SPA dla ślimaków? Albo innym razem, kiedy zaserwowałaś mu plastikowe liście sałaty? Gacuś już się dosyć wycierpiał. Znajdziemy inną ofiarę. - To postanowiwszy, ruszyła za towarzyszami wyprawy na Barabar. Aż zagwizdała z wrażenia, kiedy mężczyzna w stroju pokojówki wjechał w pośladku Kitsune tak miękko, jak nóż wjeżdża w
- Kuurwa! - Syknęła, rozmasowując obolałą głowę. Szybko dopadła baru, przy którym znajdował się wypięty Rimtoro. Chwilę przyglądała się jego pupie, oceniając w skali od jednego do dziesięciu, wyciągnęła nawet rękę, jakby chciała wpić palce w pośladek i sprawdzić stopień jędrności, lecz coś jej przerwało -
- Nigdzie z tobą nie pójdzie, podrzędny NPCu. - Owinęła się wokół ciemnowłosego, nie pozwalając go nigdzie zabrać. - Jest tutaj ze mną i moją dziewczyną, i z Gackiem oczywiście. Mamy do wykonania supertajną misję. Ale nie mogę ci zdradzić szczegółów, bo wiesz, jest tajna. Supertajna. - Trochę bełkotała, ale z pewnością wszystko zrozumiał. - Poza tym jesteś rudy. Nikt nie lubi rudych. Pewnie nawet nie znasz Rodrigeza Bartendera, na pewno nie zatrudniłby rudego.
Była gotowa stoczyć pojedynek na śmierć i życie w obronie Rintrutu, tutaj przy barze, na oczach wszystkich.
Ostatecznie złapała za potargany kawałek koronki i dokonała szybkich poprawek, ukrywając zniszczenia w połach materiału. Jej strój musiał wyglądać idealnie, nieważne że znalazł się na kimś innym. Trzeba przyznać, na Rimturu prezentował się przepysznie. Raz jeszcze otaksowała przyjemne dla oka kształty, po czym oparła się o blat tuż przy mężczyźnie.
- Ejjj, ale nie mów mu od razu, że go zabijesz! - Konspiracyjny szept wcale nie był szeptem. - Wtedy ofiara będzie się bronić. Trzeba odciągnąć jego uwagę, zaciągnąć go na zaplecze i tam... Sam wiesz
#9b5e64
⠀⠀⠀⠀— Rekonstrukcja Potopu? — zapytał głupkowato, kierując wzrok na przednie amortyzatory Kyoran, które zniknęły pod obfitymi trójkątami stroju. Pizza zmarszczyła brwi w niezadowoleniu. Gdzie jego śliczna pilotka mecha w obcisłym stroju? Pomachał ustami jak ryba, zanim jakieś sensowne słowa opuściły na nowo jego gardło. Spojrzał na Kireia. — To ja będę falą, a ty Japonią. A Kyoran tą bramą torii, która przetrwała obie wojny i jeszcze 2010.
⠀⠀⠀⠀Machnął ręką, jakby nieszczególnie interesował go ten pomysł. Odpowiedział wyłącznie ze względu na dziewczynę, która gotowa była wbić mu swoje trójkąty w oko, jeżeli nie zainteresuje się należycie jej pasjami. Jego uwagę przyciągnęły słowa gołębia.
⠀⠀⠀⠀— Przyzywanie duchów? Że Phasmophobia IRL? — Oczy Suny rozjaśniło zaintrygowanie. — Gdzieś się na to trzeba zapisać? W piątej klasie miałem chomika. Myślisz, że by zadziałało? Nigdy nie zdążyłem się z nim pożegnać. — odparł łamiącym się na końcu głosem. Złapał Kyoran za rękę i ruszył gotowy przyzywać duchy.
⠀⠀⠀⠀Zatrzymał się dopiero kilka metrów dalej.
⠀⠀⠀⠀— Uh, dlaczego masz taką śliską rękę? — zapytał, kierując wzrok na cieplutką czekoladę, którą usmarowane były dłonie Lary Croft. — Oh. W ubikacji byłaś.
Z/t x 3 ---> Piwnice
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Tatsu zmrużyła lekko oczy, kiedy ten idiota Ichitaro zaczął mówić, że coś jest nie tak z jej głową. Naprawdę logika plebu jest idiotyczna. Jesteś dla nich niemiły, jest źle. Jesteś dla nich miły, jest podejrzanie dobre. Czemu w ogóle próbowała udawać miłą? Ich zawiść zawsze będzie silniejsza od jakiegokolwiek zdrowego rozsądku, a wyjdzie zawsze na tą gorszą to robiąc? W tej kwestii ten inwalida nie różnił się ani trochę od jej przyjaciółki. Jeśli tylko coś zrobi z tą flagą, będzie miała wystarczający powód tej dwulicowości plebu! Ignorowała kompletnie, że jej własne intencje były w tej kwestii nieczyste.
Ciemnowłosa uśmiechnęła się mile na widok narastającego gniewu Saiyurii. Miała dziś wyjątkowo kruchy lot. Chyba dlatego, że nie potrafi przegrywać. Bardzo ciężki będzie jej żywot jako prokurator z takim nastawieniem. Jej ego będzie takie duże, że będzie próbowała za wszelką cenę wsadzić za kratki niewinnego człowieka, by zwyciężyć w sądzie. Tak jak Malfred von Karma, czy Miles Edgworth z Ace Attorney. Jedynego sensownego anime, do którego uwielbiania nigdy się nie przyzna. Musiała być jak Phoenix Wright. Obnażać prawdę hipokryzji, którą jako jedyna widziała. W świecie pełnego łatwego na przekupstwa plebu:
- Doprawdy? - odrzekła z wyraźnym zdziwieniem słysząc jak jej długi sznur okazał się tylko i wyłącznie oskarżeniami o jakiś niedorzeczny crush do Kagamiego - W takim wypadku niepotrzebnie cię broniłam. Oboje wiemy, że tego nie docenisz. A porady modowe zawsze się przydadzą. Chociaż nie musisz udawać, że nie próbujesz zrobić nic, by mu się przypodobać.
Nie wymiga się faktem, że zmusił ją Shotaro. Gdyby chciała koniecznie zachować honor zapięłaby się pod suwak. Jednak miała zapięty go w pół. Ponieważ chciałaby, by ktoś gapił się na jej piersi. Byłaby się w stanie założyć, że jest to Yui. Nie pierwsza i nie ostatnia hipokryzja ze strony tej pokojóweczki.
Ignorowała kompletnie słowa Ichiaro uznając, że jest ostatnią osobą w tym towarzystwie, która mogłaby oceniać czyjś wygląd. Szkoda jej języka na klakiera Saiyuri.
Wejście Shotaro i jego dziewczyny było dla niej ogromnym zaskoczeniem. Skupiła się za mocno na swoim monologu, że nie zauważyła, aż jedna z nielicznych rozumnych istot na tym kampusie weszła do lokalu. Jej niemal taki sam miły uśmiech przesunął się w stronę mężczyzny mówiąc:
- No tak widać, że dużo roboty i serca w niego włożyłeś. Choć twój strój jest znacznie lepszy. Jakiś macho z gry komputerowej?
Zaśmiała się życzliwie obracając głowę w kierunku Saiyuri:
- Jednak muszę przyznać, że Saiyuri w tym stroj...
Słowa Tatsu umarły, wraz z być może komplementem skierowanym w stronę blondynki, gdy zimny napój wylądował na jej twarzy. Syknęła lekko z bólu czując, jak zimno odbija się na niej, gotując się lekko w sobie. Jak mogła być tak głupia, jeśli myślała, że nie ujdzie jej to płazem:
- Nie warto, a jednak go strzępisz. I jeszcze marnujesz dobrego drinka. Kolejny przykład hipokryzji ze strony wielmożnej Prokurator Kurayumi. - ostentacyjnie zlizała drinka ze swoich ust obracając głowę w kierunku głosu blondwłosej. Nie otwierając oczu. I nie dając po sobie poznać przejęcia tą sytuacją - Jednak nie martw się, inni być może będą strzępić ryj o tym drinku w naszym imieniu. I nie zapomnimy o nim przez miesiące, a nawet lata.
Wiedziała doskonale, że prawo w tej kwestii jest po jej stronie. Saiyuri zaatakowała ją przy wielu światkach. A żaden sąd nie uzna komentarz o piersiach za wystarczający powód na uzasadnienie tej agresji. Gdyby straciła oko, poszłaby siedzieć i nigdy nie zostałaby prokuratorem. Może powinna była na to pozwolić zamiast instynktownie zamykać oczy? Jej pójście do więzienia raz na zawsze odpłaciłoby krzywdę jaką przez nią doznała. Byłaby nawet w stanie za to oddać swoje oko.
Powoli otwarła swe oczy dostrzegając latareczkę, która w irytujący sposób zaczęła jej świecić do oka. Zacisnęła mocno rękę na swoim biczu. Będąc gotowa do brutalnej reakcji. Gdyby nie przypomniała sobie, że ten cały Kagami jest faktycznie studentem czegoś związanego z byciem lekarzem.
- Dziękuje... - odparła lekko miłym głosem Tatsu spełniając te "dziwne" polecenia lekarskie, powracając niemal natychmiast do swojego typowego chłodnego tonu - Jednak nie licz, że to cokolwiek zmieni. Jutro rano odwiedzę lekarza sądowego. Jeśli stwierdzi jakikolwiek stały uszczerbek, uderzę pełną siłą, jaką daje mi prawo. Jak przegra jeden taki pozew, może nauczy się myśleć głową, a nie emocjami. Zanim skończy w więzieniu, a nie jako prokurator.
Zmarszczyła lekko brwi słysząc jego komentarz o tym, że nie ma pojęcia jak robić przyjaciół:
- Gówno wiesz Yuichiro, co zaszło między mną, a Saiyuri. Prędzej świnie zaczną latać, niż my będziemy przyjaciółkami. A cała wina od początku leżała po stronie tej hipokrytki. Nigdy nie zrobi kroku wstecz i ja też nie zamierzam!
Rzekła ozięble obracając się w kierunku przeciwnym do Yuiego dając jasny znak, że nie chce z nim rozmawiać na ten temat. Oraz, że powinien sobie pójść. Przez cały czas w jego obecności czuła dziwne szybsze bicie serca. Które było spowodowane pewnie jej szokiem termicznym? Bo czymże innym...
- Kazałaby mu ubrać coś podobnego, gdyby przegrał. Na tym polega hazard. Pewnie wtedy nie sprzeciwiłbyś się ani słowem. - odrzekła z drobnym uśmiechem Tatsu wykrywając wyraźną hipokryzje w słowach rudowłosego. Może jednak on i Saiyuri byli siebie warci?
Gdy Yuichiro sobie poszedł Tatsu westchnęła głęboko mówiąc:
- Twoja przyjaciółka ma dzisiaj gorszy dzień niż zazwyczaj. Nie umie chyba faktycznie przegrywać? Bawi się w złą dziewczynkę przez Yuiego? A może strojowi brakuje pałki policyjnej, bo kazałeś jej ją wsadzić w tyłek?
Ciemnowłosa zaśmiała się lekko odzyskując swoją radość. Ciesząc się z tego co zafundował Shotaro Saiyuri. Musiała znaleźć jakiś sposób, by zafundować mu równie satysfakcjonującą rozrywkę.
- Jeśli chciałbyś również za nią biec te nie krępuj się. Jakoś to przeżyje. - odrzekła niewinnie mówiąc - A jeśli nie... kolejka na mój koszt dla wszystkich przy barze!
Odrzekła z radością stawiając kolejną 50 dolarówkę na barze, wyciągając swoją komórkę, by zrobić sobie zdjęcie do obdukcji. Nie wyglądała aż tak tragicznie. Miała nosa, by nie robić pełnego makijażu na imprezy plebsu. Szminka jej się lekko rozmazała i jej rzęsy lekko się rozmazały. Ale może dzięki temu wygląda bardziej mroczniej?
Widząc scenę dziejącą się dalej z ćpunami, nie zamierzała tam wchodzić i ryzykować swojego życia. Jedynie dyskretnie... obróciła kamerę w ich stronę i nacisnęła przycisk nagrywania. Jednocześnie dalej robiąc miny do obdukcji. Będąc ciekawa, co ten ćpun Rintarou znowu nawywija. I jak bardzo może pośrednio zaszkodzić tym Sai...
Dlaczego zawsze musiałem się spóźniać? To wszystko przez te pieprzone kolejki w sklepie. Wiedziałem, żeby iść dzień wcześniej, to nie wielki królewicz musiał sobie zachcieć iść kilka godzin przed zrobić zakupy. Świetnie. Najważniejsze rzeczy chyba miałem spakowane do plecaka. Powerbank, ładowarka, piwo, olejki, dobra chyba wszystko. Najwyżej się skoczy do baru, a na razie piwo powinno wystarczyć. Epapieros też chyba był naładowany, ciekawe czy wszyscy już są. Chociaż i tak za dużo osób nie znam, po co brałem tą dziekanke? Nie wiem, weź rok wolnego mówili, będzie fajnie mówili. Wróciłem i jest zajebiście, nie wiem w ogóle o co chodzi i przedmioty się pozmieniały, wprowadzili jakiś nowy system, wszystko przez dziekana, zamiast zarysować mu auto to trzeba było je zezłomować.
Wysiadłem z autobusu i po krótkim spacerku dotarłem na teren kampusu, trzeba przyznać było tutaj trochę ludzi. Tak, więc oficjalnie zaczynamy imprezę, trzeba by poznać jakichś ludzi, co po alkoholu nigdy nie było trudne. Musiałem przyznać, że przebranie za sushi miało bardzo duży plus, w środku była taka fajna kieszonka na piwo, wystarczyło wyciągnąć, wziąć orzeźwiający łyk zimnego trunku i schować z powrotem. Stało stabilnie i nawet nie musiałem się bać, że może się wylać. Najlepszy nabytek w tym miesiącu. Zaciągnąłem się epapierosem, wstrzymując dym przez krótszą chwilę w płucach, po czym ruszyłem dalej. Grubsza chmura przykryła moje pole widzenia na krótką chwilę i już widziałem, gdzie mnie nogi zabierają, w stronę baru. Tam pewnie zebrała się cała śmietanka towarzystwa, jak i ludzie którzy od wczoraj znając życie leżą i zgonują. Takie gagatki się znajdą wszędzie. Po drodze widziałem kilku ludzi zmierzających w tym samym kierunku, wyglądało na to, że chyba nie będę tam ostatni. Chociaż bar to tylko jeden wielki wydatek, aczkolwiek niektóre drinki mają tam nieziemskie. Ile bym dał za zimną whiskey z lodem, albo rum, aż ślinka sama cieknie. Stanąłem przed wejściem do baru i dokończyłem piwo, tego co wymyślił tą gorzką końcówkę, jakbym go znalazł to by nie przeżył. Nienawidziłem jej, ale co poradzić, ważne, że reszta dobra. Wyrzuciłem butelkę i stając przed wejściem drzwi same się otworzyły. Ale, że tak mnie witają no proszę, proszę. Wtedy to ukazała się przede mną kobieta przebrana za policjantkę i przyglądając się jej uważnie musiałem przyznać, że za całkiem niezłą policjantkę, no proszę, proszę. Zorientowałem się dość późno, że wzrok jest skierowany zbyt nisko co mogłoby zostać przez nią zauważone, więc trzeba jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- O! Cały tydzień szukałem tego stroju, chciałem się dokładnie tak samo przebrać, ale nigdzie nie mogłem tego znaleźć. Byłbym naprawdę seksowną policjantką, a tak to jestem tylko zwykłym sushi - uśmiechnąłem się w jej stronę, po czym wyciągnąłem kolejną butelkę piwa i otworzyłem ją o śmietnik. Kapselek wyleciał i wydał się piękny dźwięk ulatniającego się powietrza. Wziąłem mały degustujący łyk po czym podałem jej butelkę. - Piwa? Miodowe i zimne, czego chcieć więcej?
but only a blind man can truly see
- Kwiii - pisnęła niczym mała różowa świnka, a jej twarz zabarwiła się na piękną soczystą truskawkę, kiedy Rineru użył jej tyłka jako hamulców. Już wiedziała, że dobrze go z Inu wypatrzyły. Nadawał się. Był wręcz idealny. Cicha woda brzegi rwie. Niby taki niedoświadczony i wstydliwy, a tu proszę. Ciekawe czy też lubiłby się bawić tymi wszystkimi zabawkami w przeróżnych kolorach tęczy, które Inu dla nich kupowała.
W końcu jednak udało im się dotrzeć do Samotnej Góry, aka Barabaru i mogli zabrać się za dalszą część misji, po wykańczającej podróży potrzebowali trochę odpoczynku i naładowania baterii.
- Inu? Masz przy sobie Muchomorki? - Zapytała się wpatrując w swoją dziewczyną z prawdziwą powagą. Uniosła znacząco brwi jak gdyby przesyłała jej tajemną wiadomość, następnie zerknęła w stronę Barabaru. Punkt kulminacyjny ich misji spoczywał w rękach Inu. Wiedziała, że ta sobie poradzi. Kitsune zajęła miejsce koło Rinteseru wyciągając przed siebie dłoń. Wskazała palcem z długim czarnym matowy pazurem kota prosto na barmana.
- Właśnie! Ręce do góry bo strzelamy! - Pisnęła unosząc wysoko podbródek i podpierając się wolną dłonią o pokojówkę koło siebie, tzn Rina. Jej uwagę przyciągnęła poprawiona koronka, która znowu wyglądała w nieskazitelnym stanie. Musiało jej się wydawać, że trochę ją szarpała. No cóż musiała to natychmiast naprawić. Ponownie chwyciła za koronkę rozrywając jej części. Był to na tyle mocny i gwałtowny ruch, że od razu straciła równowagę na wysokich szpilkach. Pisnęła zataczając się do tyłu, strącając jednego drinka z baru i spadając w tył. Zamieszanie to zamieszanie. Miała nadzieję, że Inu w tym czasie dokona zbrodni doskonałej. Była z siebie dumna, nawet jeśli nie planowała upadku.
- Uciekajcie szaleńcy! - Wrzasnęła jeszcze jak spadający Gandalf w Mori, bo akurat ten cytat przyszedł jej do głowy. Była gotowa się poświęcić dla dobra ich misji.
*Kitsu cdn sabotuje kostium Rintarou po tym jak Inu go naprawiła w ostatnim poście.
Czasami zdawało się, że niektórzy mieli wsadzonego w tyłek dość sporawego kija i nie potrafili go wyciągnąć i dobrze się bawić. Podniosła atmosfera jaka powinna się pojawić, kiedy on sam zjawił się w barze została olana na rzecz rosnącej groźby wybuchu trzeciej wojny światowej na ich kampusie i to w tym semestrze. Tachibana czasami się zastanawiał jak dużo złej krwi może być pomiędzy studentami. Przecież to jest najlepszy okres w ich życiu, z którego powinni czerpać pełnymi garściami, a co poniektórzy mieli dość dziwne podejście do tego wszystkiego. Na przykład taki konflikt między Saiyuri i Tatsu. Laski studiowały to samo. Kręciła ich walka na sali sądowej, ale jedyny język jaki znały to język wojny. Dlatego on nie miał zamiaru bawić się w jakieś korpowojenki. Owszem mógł być na architekturze, bo bez trudu się tam by dostał, ale po co? Jego bardziej kręciła fotografia i szukanie tych małych detali w codzienności. Dla przykładu strój jego przyjaciółki owszem był dość prowokujący i sporo ukazujący, ale miał od groma możliwości, aby dobrze ukazać go i modelkę. Wystarczyłoby trochę chęci i nie podchodzenia do tematu jak za karę. Tachibana mógłby z każdego tutaj zrobić dobrego modela, który na zdjęciach wyglądałby jakby był z najlepszej agencji. Nawet z tego pożal się boże Kagamiego dałoby radę wycisnąć co niego. Jednakże trzeba wykazać chęci, a jak na razie jedyne chęci jakie widział to na awanturę. Cóż niech będzie, on nacieszy się widokiem i tą przyjemną whisky.
- Siemandero – odparł do Junko, która jako jedyna zwróciła uwagę na jego wielkie wejście, ale zaraz potem zmarkotniała, gdyż nie dostrzegła Yonki. To się chyba nazywa choroba sieroca czy jakoś tak – Spokojna twoja rozczochrana. Ruda zaraz dojdzie. Pewnie terroryzuje pierwszorocznych o cukierki.
Shōtarō był niezwykle spokojny o swoją dziewczynę, która zapewne zaraz ich zaszczyci swoją obecnością, a na razie oglądał dramat w wykonaniu Tatsu i Sai. Były jak woda i ogień. Zawsze w swoim pobliżu musiały sobie dogadywać. Aktualny blondyn miał teorię, że chodziło tutaj o wysoki poziom napięcia seksualnego, który pomiędzy nimi był. Powinny to jakoś rozładować i nawet raz przedstawił tą propozycję Sai. Nie odzywała się do niego przez kilka dni. W dalszym ciągu Tachibana jednak uważał, że powinny coś z tym zrobić i wcale nie dlatego, że zdjęcia tej dwójki całującej się rozchodziłyby się jak ciepłe bułeczki. Tachibana miał jeszcze jakieś resztki szacunku, godności i obawy o swoje klejnoty rodowe.
Trochę dziwiło go, że Sai zbiera wszystkie pociski, a sama nie odpowiada ogniem. To nie było do niej podobne, tak samo jak to co zrobiła chwilę później. Po ślicznym obrocie, który aż chciało się sfotografować Sai wywaliła cały drink na twarz Tatsu, a następnie wyszła jak burza.
- No niezły strzał. Co najmniej za siedem punktów. Szkoda jednak marnować dobrego drinka – powiedział Shoto, chociaż Long Island nie należał do jego ulubionych w dalszym ciągu nie był za marnowaniem alkoholu.
- Przeżyjesz Tatsu, czy wzywać lekarza? I tak. Ja żem sam książę Duke Nukem. Polecam – powiedział ciemnowłosy, napiął biceps i w tym momencie znalazła się jego zguba.
- Yonka! Gdzieś była jak cię nie było?! Szefie. Dla mnie to samo, a dla małej rudej szklanka mleka – powiedział blondyn i błysnął złośliwym uśmiechem. Taki mały żarcik. W sumie znalazł się lekarz. Zapomniał, że ten rudy ciul studiował coś związanego z tym kierunkiem. Patrzcie ma nawet latarkę. Pewnie to jego sposób na wyrywanie lasek. Proszę się pochylić i kaszlnąć.
- Yay. Będzie żyła – powiedział niebieskooki w dalszym ciągu oparty o bar i obserwujący wszystko z rozbawioną miną.
- Huh? Akuratnie to co robię za pieniądze moje, moich rodziców czy mojej rodziny to moja sprawa. Jak chcesz sprawdzić polecam ci kupić kolejnego Vogue’a, ale pewnie nawet nie wiesz co to jest. Poprowadzę. Jeden z największych magazynów o modzie, w którym będą moje zdjęcia. Tak więc czekam na twoje wielkie operacje panie doktorze. I moja relacja z Saiyuri to moja sprawa. Przegrała zakład i wiedziała na co się pisze. Ona sama by mnie nie oszczędziła, jednak do tego trzeba mieć przyjaciół Kagami– powiedział Tachibana lodowatym tonem, który nie pasował do jego zwykłej radosnej osobowości. Co jak co, ale tego typa z chęcią widziałby z rozwalonym nosem, bądź wywalonego z uczelni. Po prostu ten człowiek irytował go od samego początku. Na całe szczęście pan odpowiedzialny lekarz poszedł w pizdu i można było się bawić w odpowiednim towarzystwie. Za chuja nie wiedział co ta Sai widziała w tym buraczanym łbie.
- Za bardzo ją docisnęłaś. To też było nieładne. Jak chcecie się wyzywać to na sali w Sądzie, ale nie w barze. Rozwalacie atmosferę. W każdym razie mogłaś tak pojechać rudemu „dojrzałemu inaczej”. Nie obraziłbym się – rzekł blondyn i kątem oka zarejestrował przybycie nafukanej grupki.
- Oho. Ci to chyba zaczęli wcześniej i to znacznie mocniejszym sprzętem. – powiedział i zaraz się rozjaśnił kiedy Tatsu postawiła kolejkę. Nie ma w końcu nic lepszego od darmowego drinka.
- Yona, a ty gdzie się zgubiłaś? – rzucił do swojej dziewczyny, która pogrążyła się w rozmowie z psiapsi. I w tym momencie jedna osóbka zaliczyła glebę. No świetnie. Jak nie umiesz pić, jarać to nie rób tego.
- Ej Kitsu dobrze ci?
Czym byłaby impreza bez dodatkowej dramy? Wojny, gdzie dwie strony wzajemnie obrzucają się błotem, a potem bawią się w nim, jakby nie było drugiego dnia. Nie lubiła takich rzeczy i właściwie nie miała zamiaru przykładać do tego ręki. Owszem, zaproponowała ratunek biednej Sai od samotności oraz rozluźnienie, ale dziewczyna prawdopodobnie tego nie potrzebowała. Może i jak sobie przypomni, to wyśle jej wiadomość, jednak ruda nie liczyła, że to nastąpi bardzo szybko. Zresztą musiała najpierw odnaleźć Junko, odizolować się od Tachibany, by zrobić mu na złość i przede wszystkim czegoś się napić. Najlepiej procentowego, w kilku sztukach, bo jeden drinek to zdecydowanie za mało.
- Napisałam Ci wiadomość. Myślałam, że jak ciągle na nim wisisz, to poczekasz, ale... - zerknęła znacząco na opróżnione przez przyjaciółkę szklanki - Chyba się spóźniłam - dodała zrezygnowana, odstawiając kij obok swojego siedzenia. Tak, żeby w razie problemów miała go w zasięgu ręki.
Gdy Jun wypytywała ją o strój, spojrzała po jej kreacji z lekkim uśmiechem. Oczywiście, gdyby powiedziała jej z tydzień temu, żeby coś jej przygotować, pewnie nie miałaby z tym problemu. Potrzebowałaby materiałów, kilku nieprzespanych nocy, ale było to wykonalne - Wszystko sama, chociaż zajęło mi to sporo czasu. Tak z cztery dni? To pianka, nawet jak przywalisz mocno to nic się nie stanie, ale można się wyżyć, również na policjantce - szybko podłapała, do czego uderzała, stąd po raz ostatni zerknęła w tłum, ale wspomniana osóbka zdążyła się ulotnić. Pewnie by zaczerpnąć powietrza - Zgaduję, że to wymysł Shoto, chociaż jak patrzę na Ciebie to chciałabym raz jeszcze zobaczyć Carrie. Taki klasyk, nigdy się nie nudzi. - dodała rozmarzonym głosem, myśląc o tych wszystkich nocach, kiedy oglądały horrory. Dziewczyna miała smykałkę do nich, a dla niej cóż... To była miła odskocznia od anime. Chociaż nie należała do strachliwych, tak ceniła sobie fabułę i dobre wykonanie strojów. Poza tym były świetną inspiracją do tworzenia mroczniejszych obrazów, czy też szkiców na zajęcia.
- Szkoda Long Island, ale pewnie się należało. Wyłapałam z tłumu ostatnią scenę i nie powiem, ale chyba nawet to narysuje. Wiesz, w ogóle, o co poszło?- zapytała zaciekawiona, odbierając swoją szklankę. Szybko przybliżyła słomkę do ust i upiła mniejszego łyka, rozkoszując się krwawym trunkiem. Wtedy też spojrzała na Tachibanę, w którego stronę wycelowała pałkę, po wcześniejszym jej złapaniu - Zgubiłeś mnie! Podejdziesz i oberwiesz, wiesz, jak to działa! - odpowiedziała mu słodkim głosem i opuściła "broń", odwracając od niego wzrok. Taka przerwa mu dobrze zrobi, zwłaszcza, iż nie był w stanie jej upilnować, a przecież zatrzymała się tylko na krótki moment.
- Stawiam kolejkę, że po dwóch godzinach będzie się do kogoś dobierać, a ty? - nie potrafiła odmówić dobremu zakładowi, a jeśli chodziło o Tatsu była gotowa wyłożyć kolejne pieniądze na stół, byleby tylko mieć materiał na kolejny rysunek. Kilka z nich już miała w swoim notesie, chociaż nikomu ich nie pokazywała. No może poza Jun, chociaż mogłaby sobie rękę uciąć, że jak spała to pewnie i Duke go obejrzał.
- Nie Twój biznes - rzuciła do Shotaro z figlarnym uśmiechem - Uwierzysz, że przyszliśmy razem. Stanęłam, żeby zobaczyć wiadomości od Ciebie i sobie poszedł bez obejrzenia się za siebie? Cóż, myślę, że chwila wytchnienia mu dobrze zrobi - powiedziała przyciszonym głosem do Carrie i dokończyła Krwawą Mary. Kiedy już miała wybrać następny trunek, dotarło do niej, że ta zołza stawia, więc korzystając grzecznie z oferty, wybrała Białą Damę. Ciekawe, jak smakowała...
Leżąc na blacie, nie zdawał sobie sprawy z tego, co się właściwie wokół niego działo. Odgłosy mieszały się ze sobą, sugerując zdecydowany wyjazd z rzeczywistości. W jego głowie szare komórki już pakowały torby i udawały się na pociąg. Kora mózgowa zanosiła się histerycznym płaczem, a szyszynka robiła zeza. Nie zdawał sobie sprawy, że właściwie wisiał na ladzie, aniżeli przy niej stał — dokładnie jakby miał zaraz runąć na plecy i oddać się otępieniu, gapiąc w sufit. Mógł przysiąc, że gdy tak na wpół zgięty zanosił się głupkowatym śmiechem, czuł na swoich ciasnych, opiętych czerwonych bokserkach czyjeś prześwietlające, gorące spojrzenie, ale nie przejął się tym zbytnio, nawet tym, że chłodek panujący w sali sięgał zastanawiająco zbyt wysoko i łaskotał go po miejscach, gdzie w normalnych warunkach nie powinien.
Podniósł łeb znad rzuconych przed siebie przedramion, ledwie widząc na oczy; otwarł pełne łez powieki, wyglądając niczym zwierzak, który dopiero wybudził się ze snu. Przekrzywił łeb, spoglądając na przytkniętą do jego ramienia Inu. Pociągnął nosem i otarł kciukiem kilka łez zebranych w kąciku lewego oka.
— Dobra to ja przygotuje nóż... — wybełkotał, czując, że znów łapie go głupawka. Szturchnął ją. — A ty zaciągnij go na zaplecze i wiesz...
Zachichotał znowu, próbując nieudolnie wyszukać w swoim stroju jakiejkolwiek kieszeni, a przecież powinny się tu znajdować, więc co się z nimi stało? Chwila... czy nie wyczuł właśnie czegoś wciśniętego za podwiązkę? Jaką podwiązką. Moment... Przechylił w tym samym czasie głowę w drugą stronę — w tą, po której znajdowała się jego ulubioną streamerka. Nie do końca pełnym trzeźwości wzorkiem próbował za wszelką cenę podążyć wzrokiem za jej palcem, ale w obecnej sytuacji łatwiej byłoby nauczyć fretkę donejtować kanał Kitsu, aniżeli oczekiwać po Rintarou tak wielkiego i odpowiedzialnego wyczynu. Chłopak w tym czasie gotowy do ataku wyszarpnął niezidentyfikowany przedmiot ze swojego stroju, który okazał się czymś na kształt tęczowego bakłażanu. Spoglądnął na niego, marszcząc brwi.
— Co jest... — mruknął. I wtedy coś trzasło przy jego boku. Odrzucił dziwnie lateksowy przyrząd na stół i rzucił się na pomoc upadającej baletnicy w szpilkach. — Kurwa.
Nieudolnie poderwał się z blatu, robiąc kilka niepewnych kroków, szybko jednak kończąc na kolanach wokół unoszącego się wokół aromatu alkoholu. Nachylił się nad dziewczyną, kładąc jej ręce na ramionach.
—Ży-żyjesz? — widząc jej uśmiech, w połowie wypowiadanego słowa sam się nim zaraził. Ramiona lekko mu drżały. — A ty wiesz, że mielśmy go załatwić, a nie siebie?
Miał nadzieję, że w czasie, w którym próbował pozbierać ją z podłogi, Inu wykorzystała chwilę zamieszania i broń najnowszej generacji do pokonania obrzydliwego ogra. Wydawało mu się, że ktoś z oddali zawołał imię Kitsu. A może mu się wydawało?
(ratunek Kitsu – próba podniesienia z ziemi)
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Na pytanie o muchomorki wsadziła obie dłonie w kieszenie i zaczęła grzebać w ich odmętach, przerzucając niesamowitą ilość pierdół. Chyba zabrała ze sobą połowę pokoju na tę imprezę. Grzybki, grzybki… Starała się skupić na zadaniu, ale widząc pochylającego się Rimrutu znieruchomiała, jak zaczarowana wpatrując się w czerwone bokserki. Niby nic, a jednak… Zamrugała skonsternowana; w następnej chwili mężczyzna siedział na podłodze, a po kuszącym szkarłacie materiału nie było już śladu. Miała przywidzenia? Musiała to później sprawdzić.
Zawieszona między jawą, a
Powoli sięgnęła po gumową zabawkę, która w niewiadomy sposób znalazła się w posiadaniu Rinmryry i zawahała się, szukając rozbieganym wzrokiem zagrożenia. Ostatecznie zamglone, złociste patrzałki zawisły na nieznajomym, wołającym imię jej dziewczyny. Uznając, że mroczny mag najprawdopodobniej chce ukraść duszę Kitsune, zamachnęła się i rzuciła w jego kierunku uprzednio włączony przedmiot. Nie mogła przewidzieć, czy przeciwnik wykaże się ponadprzeciętnym refleksem i złapie podarek, czy może odsunie się pozwalając, aby ten wylądował u jego stóp, smętnie brzęcząc. Niewykluczone, że ktoś mógł dostać nim w głowę.
- Obronię was! - Wykrzyknęła, przypadając do przyjaciół (a w rzeczywistości po prostu się za nimi chowając). Przez moment nic nie mówiła, wyglądając zza ramienia pokojówki. Aż tu nagle ją olśniło.
- To nie moje! - Tak też było, tęczowy należał do streamerki, chociaż czasami go od niej pożyczała. Zaraz jednak przypomniała sobie o tych wszystkich subskrybentach, natrętnie wysyłających pytania o możliwość kupienia takich fantów od lisicy. - I NIE JEST NA SPRZEDAŻ!
#9b5e64
Musiała ochłonąć po tej całej akcji! Tatsu na ogół ją irytowała podczas zajęć i gdy się mijały na kampusie. Ale dzisiaj! Dzisiaj przegięła tym wywodem skierowanym w stronę Kagamiego. Powinna to olać ale nie potrafiła. Nie interesowało ją co myślała o niej ta snobistyczna lafirynda ale to co płomiennowłosy myślał już miało znaczenie. Nie została wystarczająco długo by przekonać się czy w ogóle zareagował, a może po prostu nie chciała wiedzieć. W końcu nie byli exclusive. Pokręciła głową mocniej na boki łapiąc za daszek czapki policyjnej, która prawie jej spadła z głowy. Gdy otworzyła drzwi baru na oścież jej oczom ukazał się ktoś kogo znała. Chwila ciszy.
"O! Cały tydzień szukałem tego stroju.."
- Co? - spytała zmieszana słowami Kamezo. Znali się trochę, w końcu pracowali w tej samej kawiarni od paru tygodni. Czasami się mijali zmianami a czasami pracowali na tej samej. Lubiła go, był zabawnym i pełnym optymizmu chłopakiem.
"Byłbym naprawdę seksowną policjantką, a tak to jestem tylko zwykłym sushi"
Jego komentarz sprawił że zaskoczenie przeszło dość szybko w rozbawienie. Zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu. - Nie wątpię.. wyglądałbyś rewelacyjnie.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem. - .. zdecydowanie lepiej ode mnie.. - skomentowała łapiąc za krawędzie spódniczki i lekko je ciągnąc w dół. Po czym odebrała od niego piwo i wskazała mu w oddali fontannę z kolorowymi strumieniami świateł. - Bar jest przereklamowany.. - ruszyła w kierunku fontanny wyłapując wzrokiem jakiegoś czarodzieja po drodze. - Ile za pelerynę Czarnoksiężniku? - spytała dość poważnym tonem głosu z nadzieją że jej ją sprezentuje. - Jak się obejdzie bez mandatu to i za darmo.. - usłyszała i aż się uśmiechnęła z zadowoleniem odbierając ją od miłego studenta. Po czym zrzuciła na plecy i zawiązała sobie na szyi upijając łyka zanim usiadła na krawędzi fontanny. - Będziesz musiał uważać na spizganych studentów.. jak cię zobaczą to z tego twojego stroju nic nie zostanie.. - powiedziała z rozbawieniem i stuknęła swoją butelkę o jego zanim zrobiła kolejnego łyka.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Znudziło jej się szybko udawanie robienia obdukcji. Przecież ona, jak i Saiyuri doskonale wiedzą, że nie będzie miało to żadnej mocy prawnej w sądzie. Musiałaby porzucić imprezę, by jechać do szpitala. Jednak jej rany nie są, aż tak poważne. Wystraszyła wystarczająco tutejszych ludzi paragrafami. A te ćpuny same się załatwią. Lepiej skupić się na imprezie i nie przejmować się nimi.
Tatsu mogła się spodziewać, że Shotaro nie pochwali jej zachowania. Czy jednak przesadziła? Ani trochę. Gadała już znacznie gorsze rzeczy na jej temat. Wiedziała doskonale, że powiedziała akurat teraz nic złego. Najwidoczniej za długo przebywała z Kagamim słuchając o tych naciąganych zabiegach powiększających. Skoro ma, aż takie kompleksy na temat cycków. Nauczyłaby się korzystać lepiej z tego co ma, zamiast zazdrościć innym. Wtedy jej słowa nigdy by aż tak w nią nie uderzyły.
- Wierz mi lub nie, ale ten Kagami był głównym celem mojego ataku. Chciałam obronić ją, by nie dała się wykorzystywać i traktować jak pomyje przez niego. A to, że mój bicz słowny wycelowany w niego zaatakował w jej stronę. Nic nie poradzę, że jest na niego niczym magnez. Zresztą jakbyś usłyszał ten drętwy roleplay Yuichiro i Saiyuri żywcem wzięty z pornoli klasy F też byś się nie powstrzymał, by to skomentować.
Westchnęła głęboko biorąc dużego łyka drinka:
- Jednak naprawdę uważam, że wyglądałaby lepiej bez stanika i z czarnymi rajstopami. Wolne piersi przyciągają w takich strojach mężczyzn bardziej, niż ze stanikiem. A czarne rajstopy, no cóż... moja słabość i pewnie niejednego mężczyzn.
Rzekła z uśmiechem opierając się rękami o blat baru, ukazując pełnie jej kostiumu. Poza długimi czarnymi skrzydłami, ubrana była w dość obcisły gorset, dopasowany idealnie do jej piersi. Które nie były gigantycznych rozmiarów, ale jednak były duże. Na tyle, że nie dusiły się pod gorsetem, ale były dobrze wyeksponowane. Oprócz tego miała czarną suknie do kolan, czarne rajstopy. Oraz oczywiście czarne obcasy idealnie komponujące się do jej czarny włosów, czanej szminki. Obecnie rozmazanego czarnego tuszu na rzęsach.
- Powinna w końcu stać się kobietą, a nie być dalej małą dziewczynką.
"Wtedy można byłoby łatwiej zniszczyć jej życie."
- Czy kiedykolwiek z kimś się pieprzyła?
Zapytała dosłownie znikąd pytanie, na które jej współlokator powinien znać odpowiedź. Czy zemsta w postaci utraty cnoty w najgorszy możliwy sposób, ukoiłaby jej nienasyconą chęć zemsty? To byłoby dobry początek, ale nadal za mało. W końcu pierwszy raz jest niczym, w porównaniu do tego co przeżywa się później. A skoro jej późniejsza przyjemność przez nią nie zamieniła się w nic stałego. To jeden zły raz tego kompletnie nie zmieni!
Obróciła się w kierunku Yony dostrzegając dopiero teraz jej obecność, uśmiechając się do niej życzliwie. Nie musiała być prorokiem, by wiedzieć że również nie była po jej stronie w tym całym incydencie. Jednak gdyby ją też Saiyuri wywaliła z sypialni byłaby jedną z nielicznych, która kibicowała jej w tej chwili:
- Yonka znowu udaje, że jesteś dla niej nikim? - rzekła półszeptem uśmiechając się złowieszczo - Jakbyś chciał, żeby cię dostrzegła, jestem tuż obok. W końcu jestem ci coś winna. Za wystraszenie twojej przyjaciółki...
Powiedziała z drobną dozą niewinności biorąc do ręki jedną z kostek lodu. Przykładając go delikatnie nad swoją prawą piersią i oplatając Shotaro swoim uwodzicielskim spojrzeniem.
Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, zauważyła niezidentyfikowany latający przedmiot, zmierzający wyraźnie w jego stronę...
- Padnij! - krzyknęła popychając ciemnowłosego na ziemie, ratując go przed pociskiem. Samej próbując znaleźć sposób na jego uniknięcie. Ale czy jej się powiedzie?
*ratunek Shotaro przed UFO
Dopóki Jun nie była częścią dramy, mogła czerpać z niej sporą przyjemność. Dlaczego Tatsu i Saiyuri mają beefa? Co jest między Tachibaną a Kagamim? Tyle smaczków ją na co dzień omijało, ale tak to jest, jak się unika socjalizacji i osobiście zabija własne życie towarzyskie. Dobrze, że miała Yonę, która zwykle potrafiła jej nakreślić zarys sytuacji.
Pokiwała z aprobatą. Wszechstronność przyjaciółki zawsze ją zaskakiwała. Normalnie złote ręce! Czy jak to się tam mówi.
— 10/10. Jeshli nie wygrash pierwszego miejsca, to jebać tę imprezę i wracamy do mnie na maraton horrorów. No, może się nawet skuszę na jakąś twoją chińską bajkę jak będziesz bardzo chciała. — w końcu są święta, nie? — Eh, cholera, ale ona wygląda w tym naprawdę spoko. Opinia publiczna zadecydowała: seksi pani policjant jeden, Carrie zero. Cieshę się, she chociaż ty jedna potrafish wyłapać i docenić nawiązanie do klasyka, mądralo — ułożyła dłonie na kształt serca i pociągnęła nosem, udając wzruszenie.
Wzruszyła ramionami na kolejne pytanie rudowłosej.
— Nie szłuchałam, ale znając Tatsu można się domyślić. Taaak, to się powinno uwiecznić wszelkim możliwym medium! "Olej na płótnie, Karma wraca, 2022". Chociaż przez chwilę było mi jej nawet szkoda.
Z bananem na buzi poklepała się po nodze. Z chłopami trzeba krótko. Była pijana, więc z automatu wszystko bawiło ją dużo łatwiej! Wizja Yony dającej manto Shotaro była naprawdę rozkosznie przezabawna.
— Dobierać? Że do majtek? Shykuj więc portfel. Pogryzą się z Szaiyuri przy następnej okazji — pokiwała głową zadowolona. Była tak zaabsorbowana dramą z Tatsu, że nie zwróciła uwagi na trójkę crack headów robiących fikołki po barze. Może to i lepiej, aktualnie zaczynała być w stanie, w którym wychodziła z niej namiastka ekstrawertyka. Co alkohol robił z ludźmi...
— Jaaaasne, książę się znalazł. Powinien bardziej doceniać, że go znosish na co dzień. Wysilić móżdżek nieco bardziej, żeby widzieć coś poza szubkiem własnego nosa! — powiedziała, taksując wzrokiem Shoto. Miała nadzieję, że ją usłyszy oczywiście. Chociaż kibicowała ich relacji i wspierała przyjaciółkę w wyborach, to miała poważne wątpliwości, czy Yona jest w niej z pełną świadomością. A może ją do tego zmuszał? Albo spłacała w ten sposób swój dług? Ewentualnie dick game był nie z tej ziemi, ale czy to warte? Yona, mrugnij dwa razy, jeśli potrzebujesz pomocy!
Posłała przyjaciółce minę typu omg, słyszysz to?, kiedy Tatsu postawiła im wszystkim drinki. Upiwszy łyk, zagaiła stojąc nieopodal dziewczynę.
— Tatsu, shłucha- — nie zdążyła dokończyć, a scena, którą właśnie ujrzała, wyglądała jak w zwolnionym i przyspieszonym tempie jednocześnie.
Kiedy zorientowała się, czym był nadlatujący przedmiot, zaczęła wiwatować. Shotaro został powalony na ziemię, a UFO zbliżało się niebezpiecznie blisko Tatsu. Bidula, najpierw oberwać drinkiem, a potem latajacym wibratorem? Coraz bardziej podobało jej sie to halloween!
— Łap je, łaaap! — poradziła, widząc bezradność Tatsu. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Rokowania były marne. Widziała, jak nieubłagalnie szybko bakłażan zbliża się w kierunku czoła anielicy. Odliczała do momentu, w którym miał uderzyć.
Tak więc pierwsza gleba została zaliczona. Kitsune wskazała palcem na barmana, poślizgnęła się i zdrowo pizgnęła w tył. Niczym kłoda bez odrobiny wdzięku wyjebała się na cztery litery. Na szczęście były dosyć spore i całkowicie zamortyzowały impet upadku. Już po chwili leżała płasko na posadzce mają nadzieję, że jej idealny lateksowy kostium odklei się od, klejącej od porozlewanych drinków, podłogi. Zaczęła chichotać niekontrolowanym śmiechem, a tuż nad nią pojawił się zmartwiony Rintarurur. Niczym prawdziwy rycerz bez białego rumaka w stroju pokojówki ruszył jej na ratunek. Zaparło jej dech w piersiach na jego widok. Wyglądał niczym prawdziwy Shrek ratujący Fionę. Do tego miał czymś upaćkany lewy policzek. Wyglądało na dziwnie znajome. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę gdzie podział się jej kolorowy brokat w tubce. Na jego twarzy.
A ty wiesz, że mielśmy go załatwić, a nie siebie?
- Niczym Romeo i Julia! - Pisnęła zadowolona podnosząc się z jego pomocą. Przycisnęła pełne wargi do jego brokatowego policzka składając na nim zdrowego całusa w ramach podziękowania - chociaż także chciała spróbować czy brokat jedynie pachniał truskawkowo czy też smakował. Zamrugała kilka razy rozmasowując obolały tyłek i krzywiąc się przy tym lekko. Prawie nie bolało, tylko dramatyzowała. Na szczęście była na tyle znieczulona, żeby nie czuć prawdziwego bólu. Ten pewnie przyjdzie jutro ze zdwojoną siłą.
Jej spojrzenie powędrowało na Shoto.
- TAK chciałam zwrócić na siebie Twoją uwagę i mi się udało - odparła puszczając mu oko i zamieniając całą sytuację w żart. Chciała jeszcze perfidnie pokazać mu za karę język, ale jej uwagę przyciągnął niezidentyfikowany latający obiekt. - Uwaga! - Krzyknęła chwytając Rina za rękaw i odciągając go w bok. Kątem oka widziała, jak jej nowy wibrator w kolorach tęczy szybował w stronę baru. Ten, który dostała od Inu na urodziny. - Inu boomerang!
*Ratowanie Rintarou przed lecącym OBIEKTEM.
Impreza się rozkręcała, ale kierunek w którym zmierzała w dalszym ciągu pozostawał dość nieznany. W każdym razie z pewnością będzie interesująca, gdyż alkohol potrafi rozkręcić nawet największego smutasa, a nikt ze studenckiej braci nie wylewał za kołnierz. Można powiedzieć, iż pod koniec przebywania na wyższej uczelni każdy z nich był w pełni funkcjonującym alkoholikiem. Mniej bądź bardziej. Najlepszym zaś miejscem do rozwijania tej godnej pogardy dla społeczeństwa pasji był dobrze wyposażony bar. Zapewne zakupili te alkohole z kasy za wszelkie poprawki, egzaminy komisyjne czy możliwość powtarzania roku. Przynajmniej tyle dobrego, że w swej łaskawości postanowili podzielić się ze strudzonymi i spragnionymi studentami.
- Myślałem, że idziesz za mną! – odkrzyknął do niej, chociaż stała jakieś dwa do trzech metrów od niego. Jednak wtedy nie byłoby tej zabawy – Ale nie bój się. Mam już sposób. Kupię czerwony balonik i przywiążę do ciebie. Będzie też na nim mój numer telefonu, aby wiedzieli gdzie oddać zgubę.
Dokuczanie Yonie z powodu jej wzrostu zawsze było zabawne, a poza tym rudzielec nie potrafił się na niego długo gniewać. Była zbyt uroczą istotką, nawet jeśli dzierżyła piankową pałkę zagłady.
- Ale tutaj proponujesz jakieś nowe rozwinięcie w sypialni czy co? – rzucił i pociągnął łyk swojego drinka. Mogła go bić tą swoją bronią, ale szkoda byłoby ją psuć. Wiedział ile nocy spędziła nad tym kostiumem i żal byłoby, gdyby się zepsuł. Nawet w dobrej sprawie.
- Oh Tatsu nie wiedziałem, że tak się troszczysz o Sai. Jesteś taką dobrą przyjaciółką. Normalnie gdybyście sobie nie skakały wiecznie do gardeł to bym uwierzył w to, że nie planowałaś rykoszetu w moją blond oficer – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Może i był lekkoduchem i nie studiował, żadnego z tych ważnych kierunków to jednak miał oczy i wiedział dokładnie jakie są poszczególne relacje. To było ważne. By obserwować i czytać zachowania.
- Hmm. Na to nie wpadłem. Za rok możesz ubrać taki strój i pokazać mi jakie błędy zostały popełnione ty ciemny aniele – rzekł Shoto i dokładnie obejrzał strój ciemnowłosej. Cóż w tym makijażu Tatsu nadawałaby się na okładkę magazynu dla zbuntowanych dzieciaków, bądź do jakiejś kolekcji dla Gothów. W sumie musi kiedyś nakłonić dziekan, aby pozwolono mu zrobić sesję studentów i walnie się to do magazynu.
- Też cię kocham mój ty tygrysku! – odparł Tachibana do rozeźlonej Yony i błysnął uśmiechem, zanim dotarło do niego pytanie Tatsu.
- O cholera. Więc jednak. Czujesz do niej miętę? Marzy ci się smak jej ust i dotyk jej rąk na twym ciele? Yona wisisz mi dychę! Tatsu ma chrapkę! – powiedział blondyn z wielkim bananem na gębie, a następnie kontynuował – A na serio to pewnie się pieprzyła. Miała tam jednego chłopa. Hayase, Hayake. Jakoś tak. Jednakże będę wam kibicował jak coś.
Po tych słowach podniósł kciuki do góry, aby pokazać swoje wsparcie. Szczerze to nie miał pojęcia czy wisienka Sai została zdobyta, ale nie zdradzi tego. Doskonale wiedział, co ciemnowłosa anielica zrobiłaby z tą informacją. Danie jej takiej władzy to byłoby niczym podanie czerwonego przycisku średnio rozgarniętej małpie. Jebło by cholernie.
- Nie kocha mnie aktualnie i rani me serduszko, ale dzielnie będę walczył o nią. I pani wybaczy, ale w związku jestem, więc nie gram na boku. Szacunek i te sprawy – powiedział Shōtarō z rozbrajającym uśmiechem. Można było nazywać go różnie. Można było o nim mówić wiele kwestii. Ale miał pewne zasady, których się trzymał. Główną jest to, że jak jesteś z kimś w związku to trzymaj chuja w spodniach i zachowuj się. Nie zdradzaj, szanuj, wspieraj. Proste, ale niektórzy nawet i tego nie potrafili zapamiętać.
Impreza się rozkręcała i symbolem tego był latający różowy chuj wie co, ale chyba dildos, który by trafił Tachibanę w ryja, kiedy ten skupiał się na Kitsune. Jakimś cudem w jednej chwili stał, a w drugiej leżał na dziewczynie, zaś różowy obiekt zagłady leciał prosto w twarzy Tatsu.
- No właśnie widzę. Fajny kostium – odparł z uśmiechem, a następnie spojrzał na upadłego aniołka.- Tatsu łap w zęby. Daję stówę!
Musiała przyznać, że jej przyjaciółka miała zdecydowanie za słabą głowę. Wystarczyło kilka drinków i dziewczyna jej zaczynała odpływać. Choć ciągle świadoma, tak zrozumienie wymagało od niej nieco większej uwagi. Przysłuchując się jej nieco bardziej uważnie, starała się nie tracić kontekstu - Nie, nie. To nie czas na anime, chyba że chcesz zobaczyć Higurashi. Krwawy, z kilkoma loli oraz pojebaną fabułą. Ciekawy, ale zostańmy przy horrorach. Oczywiście jak przegram z jakimś kupionym kostiumem - przewróciła oczyma, bo właściwie nie chciała gorzej wypaść od fatałuszków z Amazona. Starała się, o czym świadczyły dwa, czarne plasterki na jej palcach oprawionych teraz w skórzane rękawiczki. Oczywiście, znając sędziów to i tak pewnie przegra z kreacją podkreślającą seksapil lub taką, co pokazuje, aż za dużo ciała. Samo myślenie o tym już ją wkurzało, a przecież miała wyluzować. Westchnęła.
Słodkie serduszko od Carrie - tyle potrzebowała, aby zapomniała o dawnych nerwach i posłała jej pojedynczego całusa z lekkim dmuchnięciem, aby na pewno do niej doleciał - Jeśli tak bardzo chcesz uwagi, to mogę z Ciebie coś zedrzeć. Na przykład tę szarfę - uśmiechnęła się zadziornie, mrugając do niej sugestywnie prawym okiem.
- Szkoda? To niepodobne do Ciebie - przechyliła na bok głowę, palcem poruszając czerwoną słomkę. Współczucie wobec Tatsu było czymś... Zapomnianym. Nie wielu było zdolnych, aby podać jej dłoń, a co dopiero być przykro, że ktoś jej zrobił krzywdę. Nie wiedziała, czy zasłużyła, ale skoro Sai wylała na nią drinka, to coś musiało się wydarzyć. Pytanie tylko co.
Myślał? Uniosła nieznacznie głowę, aby spojrzeć na swojego blondyna. Nie była w szoku, raczej denerwowała ją myśl, że tak łatwo potrafił ją stracić sprzed swoich oczu - Za późno! Smycz się zerwała, więc nie myśl, że tak łatwo mnie złapiesz - zwłaszcza że za mało wypiła, a w sporcie potrafiła mu dorównać. Mogła się zaszywać w pokoju i oglądać chińskie bajki, jak to lubił określać, ale nigdy nie skipowała porannego biegania, czy też siłowni. Lubiła być w formie, poza tym park oddalony kilometr od jej domu niejednokrotnie pozwalał na przemyślenie następnego obrazu. Widoki tam były cudowne, a ona chciała wszystko uwiecznić. Zwłaszcza na płótnie.
Skoczyła na chwilę ze swojego miejsca i machnęła. Odruchowo złapała za kij i wymierzyła w ufarbowane włosy. Czy zasłużył? Pewnie nie. Posunęła się za daleko? Jak najbardziej. Ale z tego home run'a była dumna. Jednak tak jak wszystko miało swoje skutki, ten zabarwił kilka pasm głębokim czerwieniem. Najwidoczniej sztuczna krew jeszcze nie zastygła, a część z niej stała się nowym elementem jego postaci - Pasuje Ci, wyglądasz bardziej krwawo - rzuciła słodkim głosem, wolnym krokiem wracając na swoje miejsce.
Kiedy z powrotem siadała, cicho westchnęła, prostując do góry ręce - Naszła mnie dziwna ochota na baseball. Grałaś kiedyś? - zapytała lekkim tonem, dusząc w sobie potrzebę zaśmiania się z tego, co zrobiła. Wolną dłonią zakryła umalowane usta, aby przynajmniej ukryć banana na buzi.
Nie do końca to miała na myśli... No dobra miała. Zastanawiała się, kto pierwszy zabierze ją do pustej klasy, aby wykorzystać w ten jeden sposób. Postawiła na tym własne pieniądze, a skoro zakład został przyjęty. Cóż, nie mogła tego odwołać - Ważne, że się czegoś nauczy. Już jeden podarunek dostał- rzuciła z uśmiechem, powoli obserwując, co się działo wokół nich.
Zauważyła grupkę, niezidentyfikowany przedmiot w dłoni jednej z imprezowiczek oraz rzut. Tyle wystarczyło, aby potrzeba ochrony Duke'a przemówiła przez nią, a ciało zareagowało same. Nie puściła wcześniej kija, przez co instynktownie rzuciła nim przez długość stołu. Pianka zetknęła się z "ufo", zmieniając jego trajektorię, podkręcając nawet jeszcze bardziej. Jednak nie uratowała ukochanego, a przypadkowo Tatsu, która zdążyła ją uprzedzić. Na szczęście, nie trafiła w epicentrum większości dram. Kij poleciał tuż obok, lądując na ziemi. Chyba nici z zakładu.
Oszołomiona odeszła ze swojego miejsca i pognała w stronę Tachibany - Wszystko w porządku? Myślałam, że coś Ci się stanie - jej dłonie drżały, zwłaszcza gdy wyciągała je w jego stronę, aby mógł z powrotem wstać.
Próba uratowania Shoto, choć wyszło końcowo, iż ocaliła Tatsu
Na samym początku Saiyuri była lekko zdezorientowana, w sumie się nie dziwie skoro wychodzi sobie z baru i nagle ktoś wyjeżdża jej, że szukał tego stroju. Jednak ostatecznie udało mi się ją rozbawić. Uśmiechnąłem się, kiedy odpowiedziała na zaczepkę i kontynuowałem - Nie no bez przesady, do Ciebie nie mam podjazdu, lepiej wyglądać się nie da - zaśmiałem się i wyciągnąłem kolejną butelkę piwa, tym razem dla siebie i ruszyłem za nią w stronę fontanny. O tej godzinie światła wyglądały rewelacyjnie, te kolory dopasowane trochę mrocznie, w ogóle wszystko było ładnie udekorowane. Ciekawe, kiedy samorząd to zrobił.
Po drodze dziewczyna zaczepiła jakiegoś czarodzieja. W sumie gościu miał niezły strój, ciekawe jakie znał zaklęcia. Na pewno jednym z nich było zaklęcie "podryw", którym to oddaje pelerynę ładniej dziewczynie, sprytnie. Kiedy dotarliśmy do fontanny, usiadłem na jej krawędzi i wystawiłem butelkę, żeby się stuknąć. Jednak zanim to nastało zaśmiałem się z jej żarciku, no musiałem przyznać to się jej udało - spizgani studenci to mój wróg numer jeden. Ostatnio znajomy z akademika mi opowiadał jak jego współlokator się napalił i potem mówił, że robi sobie tosty, a smarował toster masłem, niektórzy to naprawdę mają nieźle po takich rzeczach - po stuknięciu butelkami, wziąłem łyka i wyciągnąłem olejek do papierosa, odkręciłem górę i zalałem trochę truskawkowej dwunastki. Zaciągnąłem się i kłębista chmura wypełniła przestrzeń przede mną, wyciągnąłem rękę z sprzętem w jej stronę i spojrzałem pytająco - palisz? Tylko uważaj troszkę kopie, olejek sam robiłem powinien być dość słodki - po chwili wzrok przeniosłem jeszcze raz na kampus i na wszystkich studentów na nim się znajdujących, ludzie mieli tutaj bardzo fajne stroje, część była nawet samorobna co dawało niesamowity efekt.
- Jak dobrze wrócić po roku przerwy, brakowało mi takiego siedzenia tutaj i opierdzielania się na wykładach. Nie wiem czy Ci się chwaliłem, bo nie pamiętam, ale słyszałaś może, że ktoś na początku roku zarysował dziekanowi auto? Jeśli tak to chyba domyślasz się kto to? - zapytałem z uśmiechem na twarzy jakbym był z tego dumny. - Najlepsze jest to, że gościu dalej nie wie kto to - ii wybuchłem śmiechem, cała ta sytuacja mnie naprawdę bawiła. - Jeszcze mnie ciekawiła jedna rzecz, czemu według Ciebie bar jest przereklamowany?
but only a blind man can truly see
Gdy wokół rozgrywały się igrzyska śmierci, niemal dorównujące tym wyjętych spod pióra Suzanne Collins, on stał pośrodku tego zgiełku, trzymając Kitsune za rękę, jakby należeli jedynie do tła tego piekielnego przedstawienia. Patrzał się na nią, kilkukrotnie mrugając. Kiedy ta obróciła się w kierunku grupy, dotknął naznaczonego brokatowym buziakiem policzka. Czy właśnie pocałowała go znana streamerka? Czy oznaczało to, że powinien zrezygnować z kąpieli przez najbliższe pięćdziesiąt lat?
Nie wiedział, nawet kiedy dziewczyna złapała go za nadgarstek i odciągnęła w bok. Zrobił parę nieporadnych kroków, prawie zabijając się w tych okropnych, przyciasnych butach. Kiedy zrobiło się tu tak głośno?
Coś trzasnęło, a po tym trzasku wydawało wszystko ucichnąć; jedynie w tle coś smutnie pobrzękiwało. Nawet barman zniknął. Dziwne.
— Cholera — mruknął konspiracyjnie do Kitsune, osłaniając usta dłonią — jego oczy jednak śledziły drugą grupę. — Myślisz, że to oni mają nasze skarby? Jeśli tak, to komplikuje sprawę. Mają tanka.
Jego ślepia skierowały się na postać Inu, upewniając się, że wszystko z nią w porządku. W końcu nie mogli stracić swojego jedynego, niezastąpionego archera. To byłby cios dla ich drużyny. Nie pozbieraliby się po takiej klęsce. Negocjacje i walka były jego największymi piętami Achillesa. Jako człowiek trzeciej pięty raczej nie powinien posiadać, chociaż kto tam go właściwie wiedział.
— Rozegrajmy to, jak dorośli — zaczął, poważniejąc (tylko w teorii, stojąc przecież w tej krótkiej kiecce, nie dało się go brać na poważnie — na pewno nie bardziej niż zwykle). — Który z was to Rodrigeza Bartender. Mamy do niego sprawę.
Wzrok Rintarou przeskakiwał z twarzy Juno, Tatsu, Yony i Shotaro, wyglądając jak
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Dookoła działo się zbyt wiele, aby przepalony potężnym skrętem (lub kilkoma…) umysł był w stanie to ogarnąć. W efekcie Inu gapiła się tylko tępym wzrokiem, śledząc trajektorię lotu tęczowego bakłażana, który ostatecznie upadł na podłogę i brzęczał smętnie, w pełnym samotności i odrzucenia tonie, na najniższym trybie. Wolnym krokiem podeszła do niego, niebezpiecznie kołysząc się na boki, podniosła, wyłączyła i schowała do kieszeni.
- Uczcijmy to minutą ciszy. - Powiedziała grobowym tonem, nim poczłapała na uprzednio zajmowane miejsce. Wyciągnęła ręce ku Rinmruwu i Kitsune, pomagając im wstać, po czym opadła na jedno z krzeseł stojących przy opustoszałym barze. Zapomniała już o Rodrigezie Bartenderze, o całym ich misternym planie zdobycia trzech potężnych artefaktów i po prostu sięgnęła po pierwszą lepszą butelkę. Odkręciła i wzięła ogromny łyk z gwinta, smakując dziwnego trunku. Smakował znajomo, lecz nie była w stanie określić czym był. Czuła, jak uderza jej do głowy, nie zwracając uwagi na napis “woda gazowana”.
Odpłynęła, odcinając się od wydarzeń na parę minut, jakby poza nią i napitkiem nie istniało już nic. Do czasu.
- Łeeee! A fuuuj! - Pisnęła przeraźliwie, kiedy oparta o blat dłoń dotknęła czegoś lepkiego. Rozmazany na powierzchni czekoladowy cukierek na pierwszy rzut oka wyglądał jak kupa. - Kochanie! Kochanie numer dwa! Ratunku, pomocy, zaraz mi ręka odpadnie! Fuuuuu! - Ciężkie łzy spłynęły po bladym licu, nos w momencie zrobił się czerwony.
- Ra-ratunku… - Wyszlochała dramatycznie.
~ Pomoc przy podniesieniu tyłków z podłogi Rintarowou i Kitsuwune
#9b5e64
Zignorowała kompletnie idiotyczne uwagi Shotaro. Nie zamierzała ani na moment założyć stroju, który wcześniej nosiła ta blondyneczka! Ani kochać się z Saiyuri. Jedyną miłość jaką mogła z nią uprawiać to kiedy dusiłaby jej paskudną twarz w toalecie. Pokazując raz na zawsze swoją wyższość i mszcząc się na niej bez cienia litości...
- Kiedyś mi ta pokojówka za wszystko mi zapłaci. - odparła z ogromnym chłodem mówiąc - I to nie będzie zapłata w naturze.. Nie stój mi wtedy na drodze.
Gdy Shotaro zaczął opowiadać jakim to jest dzielnym mężem stanu, westchnęła pod nosem czując, że wyraźnie nie rozumiał jej aluzji, kiedy złożyła swoją propozycję. Nie musiałby robić nic, wystarczyłoby że ona ruszyła swą magią. A wtedy zazdrosna Yona przebiegłaby z być może kolejnym drinkiem na jej twarz... Swój efekt na pewno by osiągnęła. Nie baĺa się jej potencjalnej ceny...
Los chciał by swój plan w życie nie wcieliła. Zamiast tego uratowała Shotaro przed zgubą marną. A nim swój plan uniku w życie wcieliła zdekoncentrował ją jeden głos...
" Tatsu łap w zęby. Daję stówę!"
Zapomniała kompletnie, że jej uroda wisi na włosku mówiąc:
- Masz mnie za kurwę, co za byle...
Nie dokończyła, gdyż widmo grozy nad nią zawisło. Przed którym uchronił ją dobrze umiejscowiony kij Yony.
- Dziękuje... I ładny home run. - odparła uśmiechając się lekko - Choć byłby jeszcze ładniejszy, gdyby wybił on parę zębów tej ćpunce.
Obdarzyła wstającego z ziemi Shotaro złowieszczym uśmiechem mówiąc:
- Następnym razem pójdę bardziej w tym kierunku. Niemniej jesteśmy kwita...
Następnym razem zamiast upokarzać się podczas podrywania Shotaro, wynajmnie jakiś pierwszaków którzy będą chcieli go pobić. Yona tym razem go uratuje. Ewentualnie będzie zbierała jego zęby...
- A teraz przepraszam na moment...
Zaśmiała się niewinnie, po czym obróciła się z olbrzymią nienawiścią do ćpunów. Strzelając wpierw biczem przed siebie, by następnie wykonać ponowny zamach wycelowany centralnie w pośladki wstawającej Kitsune i pomagającej jej Inu:
- Spierdalać mi tu z moich oczu pókim dobra. Macie szczęście, że Yona was uratowała przed moją furią... Inaczej dopilnowałabym byście nie mogli usiąść przez najbliższy tydzień...
Jej bicz był gotowy na kolejne uderzenia, jeśli ich oddalenie na bezpieczny dystans było wolniejsze niż być powinno lub kompletnie nie nastąpiło... Nie miała siły i ochoty użerać się z tymi ćpunami ponownie... Szkoda jej urody i nerwów na to.
* sabotaż Kitsune i Inu - upokarzające uderzenie w tyłki biczem.
- Daj mi chwilę Pożyczę lasso – odparł do swojej pannicy, która wyrwała się na niepodległość i teraz mu pokazywała język. Zupełnie jak mały szczeniaczek, który pierwszy raz zobaczył śnieg i dostał z radości pierdolca. Za nic też nie reagował na krzyki ukochanego pana, który zamartwiał się o niego. No tak to było z tymi dziewczynami, a już zwłaszcza rudymi. Zupełnie nieprzewidywalne.
- Tak tak. Wiemy. Miłość kwitnie wokół was – powiedział Tachibana z lekko znudzonym wyrazem twarzy. On naprawdę rozumiał niechęć tej dwójki do siebie, ale ile można było wałkować ten temat? Przecież mieli imprezę i powinni się bawić, a jak naprawdę obie chcą spuścić z tonu i zrobić sobie krzywdę, a żadnej z nich nie interesował wściekły seks, to może im załatwić sesję na ringu. Spuszczą z tonu, a przy okazji się trochę poobijają w kontrolowanych warunkach. Wszyscy będą zachwyceni, a najbardziej ich zęby oraz piękne buzie.
Na razie jednak trzeba było stawić czoła innemu zagrożeniu. Tachibana naprawdę nie wiedział, że trzeba będzie uważać na naloty niezidentyfikowanych przedmiotów seksualnych. Musi naprawdę zacząć czytać ten drobny druk na ulotkach czy umowach, bo kiedyś obudzi się bez nerki, bądź co gorsza z jakąś dziarą na dupą w motywach anime. Chociaż jak tak patrzył na co poniektóre to były naprawdę fajne, ale w dalszym ciągu nie był przekonany. Owszem nie miał nic przeciwko tatuażom i nawet myślał nad zrobieniem sobie, ale szczerze jeszcze nie miał motywu, choć czuł iż jego dama może mieć kilka pomysłów. Teraz jednak musiał paść do nóżek i patrzyć kto zbierze trafienie. Niestety Tatsu nie przyjęła jego szczodrej oferty, za to Yona zaliczyła Homerun. Obiekt poleciał w niebo i może strąci jakiś balon czy trafi kogoś.
- I dziesięć punktów trafia do mojej wspaniałej dziewczyny. Chyba wybiła pani komuś szybkę – powiedział Shoto z olbrzymim uśmiechem na twarzy wstając wraz z pomocą swojej uroczej panny.
- W najlepszym. Wszystko dzięki mojej kochanej Yonce – powiedział i dał jej całusa w usta. Niestety miła chwila została zakłócona przez kolejne starcie Tatsu vs banda wariata.
- Oj ludziska. Co wy tacy spięci jesteście. Wedle najnowszych badań brak seksu jest powodem nadmiernego stresu i irytacji. Powiedzcie Księciuniowi. Kiedy się ostatni raz bzykaliście? – zapytał Shoto z szerokim uśmiechem na twarzy ich bandę czworga. Jednocześnie objął Yonę ramieniem.
Uniosła brew, śmiejąc się przy tym z propozycji rudowłosej.
— Podrywasz mnie? Tak bewstydnie przy Shoto? Ciii, bo jeszcze ci zabroni u mnie nocować. — zażartowała, chcąc się zrewanżować. Usta miała wykrzywione w ciągłym uśmiechu. Jeszcze trochę i jej taki banan zostanie na stałe.
Rzeczywiście, zaskoczyła samą siebie tym nagłym przypływem empatii. No ale niech będzie, magia świąt robi swoje. Chociaż czar prysł, kiedy do ucha dolatywały jej pojedyncze kwestie wygłaszane tym wkurwiająco dumnym tonem anielicy. Ciężka w obyciu to za mało powiedziane w przypadku Tatsu.
Wsparła podbródek na dłoni, przyglądając się słownym przepychankom dwóch skowroneczków jak dumna mama. No, czasami uważała to nawet za słodkie. Na przykład, kiedy miała odpowiednią ilość procentów alkoholu we krwi. Wtedy Shoto nie wydawał się aż takim bufonem jak zwykle. Rozbawiona nagłym atakiem na blondasa, niczym sędzia wyciągnęła prostą ręke w bok, tj. fair ball według zasad baseballu, ekhem. Leć po pierwszą bazę, Yona!
Jeśli już miałaby grać w baseball, to tylko z pozycji sędziowskiej. Drętwusy jak ona na boisko się nie nadają. A pogwizdać i poroskazywać innym zawsze spoko, o.
— No, no, jesstem dumna jak go słodko temperujesh! — nobody asked? Nieważne.
Tatsu nie zdążyła skorzystać ze złotych rad, które dawali jej obecni, gdy rudzielec rzucił się na pomoc swojej damie w opałach. Noooo, mała miała pierdolnięcie. Jak na pałkę z pianki, to prędkość lotu była zaskakująco szybka, a zderzenie z ufopociskiem głośne.
Junko patrzyła na wibrującą zabawkę, która wyglądała, jakby dostawała przedśmiertnych konwulsji. Na szczęście w ostatnich chwilach życia towarzyszyła jej Inu. Spoczywaj w pokoju.
— O nie, on krwawi! Lekarza! — wykrzyknęła, wskazując na czerwoną plamę na głowie Shoto. Trybiki nie zdążyły załapać, że to sztucza krew po wcześniejszym ataku jego ukochanej. — Yona, zatamuj ramę, dżwonię po doktora!!
Jej uwaga szybko pofrunęła do Rina, który mierzył ich wzrokiem jakby mu ciastko obiecali.
— Rodorigez Bartender nie gada z byle kim. — odszczekała, jakby piła z Bartenderem wódkę. — Szego chcesz od niego?
Nie możesz odpowiadać w tematach