W szaletach zamieszkała podobno wielka pajęczyca Anastazja. Bar studencki zamieniono w nawiedzoną piwnicę, gdzie można zakupić związane z imprezą jedzenie i napoje, a w pokoju samorządu coś straszy. Bardziej niż zwykle - dopowiedziałby ktoś złośliwy..."
Pierwszą z nich było dyniowe pole, które w wieczornych ciemnościach lśniło blaskiem dziesiątek dyń w których wyrzeźbiono najróżniejsze kształty. Od prostych czaszek, po prawdzie dzieła sztuki. Znalazło się też kilka wulgarnie tłumaczących, dlaczego profesor mechaniki kurwą jest.
Oficjalne rozpoczęcie imprezy miało odbyć się za dwie godziny - będzie przemowa samorządu i kilku bardziej wyluzowanych prowadzących. Na ten moment jednak każdy był jeszcze zostawiony samemu sobie - noc dopiero się zaczynała, a powietrze, choć chłodne, nie dawało się we znaki na tyle, by nawet ci skąpiej przebrani czuli potrzebę schronienia się w budynkach. Na to jeszcze przyjdzie pora.
- Post rozpoczyna event, tematy w tym dziale są już dostępne dla zapisanych postaci.
- Dostępna jest trilokacja. Więcej tematów pojawi się niebawem.
- Jeśli chcecie mieć temat dla siebie z jakiegokolwiek powodu - dajcie nam znać, założymy.
- W swoich postach wybrać można, czy postać:
- Knuje - rozsiewa plotki, sabotuje cudze przebrania, podstawia nogę na parkiecie itd.
- Ratuje - dementuje plotki, pomaga innym naprawić szkody, wywija z kimś na parkiecie etc.
- Za cel jednej lub drugiej akcji można obrać maksymalnie do dwóch postaci (ale nie siebie samego).
- Ofiara knucia dostaje 1 psikusa.
- Postać uratowana dostaje 1 cukierka.
- Cukierki i psikusy niwelują się wzajemnie. Jeden cukierek i jeden psikus równa się zero. Dwa cukierki i jeden psikus to jeden cukierek. Cukierek i cztery psikusy to trzy psikusy.
- Postać, która zgarnie 4 cukierki może poprosić by los się do niej uśmiechnął.
- Postać z 4 psikusami ma pecha.
- Można też, oczywiście, po prostu się bawić.
- Powyższe zasady obowiązują w miasteczku i dyniowym polu.
Chronologia:
- Dyniowe pole - późne popołudnie/wieczór w którym zaczyna się impreza.
- Miasteczko - akcja tu toczy się od wieczora do końca imprezy. Nie jest to stricte jedno miejsce, a teren całego kampusu.
⠀⠀⠀⠀Zaradna dziewczyna poradzi sobie nawet bez niego, ale on? Nie mają przy sobie nikogo znajomego był wyłącznie smutnym kawałkiem pizzy na wielkim kampusie. Stał na środku strzelając oczami na boki w nadziei, że gdzieś niedaleko objawi się ktoś znajomy. Wtedy wreszcie będzie mógł zacząć zawracać komuś głowę.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
— korytarz @Inu, @Kitsune
To miała być najdziwniejsza noc w jego życiu. Zapowiedziała ją dwójka dziewcząt, które pokonując wszelkie zapory w postaci szafki i krzesła, wyważyły drzwi i wtargnęły do pokoju z oczami błyszczącymi niemal jak u nocnych potworów. Od zawsze uważał je za dziwne, a jego zdanie nie zmieniło się, gdy Inu wysunęła z dekoltu Kitsune grubego skręta, na którego widok zawstydziłby się nie jeden miejski ćpun. Potem wszystko jakoś dziwnie przyspieszyło i...
— Ej, widziałyście go? Nie miał głowy! Właściwie... Wiecie co oddziela tułów człowieka od głowy?
Zaśmiał się, poddając się kolejnemu z rzędu atakowi śmiechu; dusząc dźwięki, przykładał wierzch dłoni do ust. Chłopak obejrzał się przez ramię, szukając jeszcze wzrokiem znikającego w korytarzu jeźdźca z ukrywanym pod palcami szerokim uśmiechem. Jego wzrok nie wyrażał ani grama roztropności — bowiem jego źrenice były znacznie powiększone i zdawały się osadzać na wszystkim co do tej pory mijali. Mijali, tak... W końcu prowadziły go Kitsune i Inu w krótkiej sukience o delikatnym hafcie, białych pończochach sięgających połowy ud oraz butach na niskim obcasie, w których o dziwo jeszcze się nie zabił, ale z pewnością zdarł już obydwa fleczki.
— Jak nie wiecie, to wam powiem! Ej, gdzie ten bar? Nie minęliśmy go? Pokonaliśmy już chyba tysiąc mil. Stopy mnie bolą.
Zamachnął się jedną nogą, prawie tracąc but. Tak, nawet to nie pomogło w zorientowaniu się, że pomylił swoje przebranie.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
⠀⠀⠀⠀I wtedy dostrzegł Go. Cud natury i wzór włosingu skryty pod materiałową abominacją pizzy. Kirei był tolerancyjny jak może, ale... Postukując wesoło doczłapał do Suny i klepnął go w plecy.
⠀⠀⠀⠀- Hawajska? I to publicznie? Nie wstyd ci? - zakrakał wychylając się po lewej. - To... Na kogo czekamy? - spytał rozglądając się w obie strony. Z jego prostej znajomości społecznych relacji wywnioskował, że kogoś tu brakuje.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
- Rinaru! Ryururu! Chcemy się tylko zaprzyjaźnić! - Wrzeszczały, dobijając się do zamkniętych na cztery spusty wrót. Właśnie wróciły z ostatnich zajęć, a że do halloweenowej imprezy zostało jeszcze kilka długich godzin, Inu postanowiła wyciągnąć trzymany specjalnie na tę okazję towar.
Więcej nie pamiętała.
***
Dreptała, z niemałym trudem prowadząc mężczyznę w stroju gorącej pokojówki. Niesamowite, wyglądał dokładnie jak ten, który też na sobie miała - tak przynajmniej myślała. W rzeczywistości ciężka, czarna szata wisiała na niej równie urzekająco co worek po ziemniakach; maskę Krzyku gdzieś posiała, w połach materiału skrywała (chyba) atrapę noża. Całości dopełniały kroksy w agresywnie fuksjowym kolorze. W kieszeni ukryła ślimaka Gacka.
- Bar? Jaki bar? Gdzie ja jestem? - Chociaż można ją było określić weteranem wszelkiej maści używek, skręty z szemranego źródła okazały się na tyle potężne, że nawet ona poległa. Rozejrzała się po okolicy dziwacznie rozszerzonymi źrenicami.
- Ej, jak oni to zrobili, że wszystko jest takie niewyraźne? To… to jakieś efekty specjalne?
#9b5e64
⠀⠀⠀⠀Hallowen to nie zwykłe święto. To jedyne święto, kiedy mógł wyjść przebrany za pizzę bez ściągania na siebie nadmiernej uwagi. Zwykle zainteresowanie mógł zrzucić na falujące, czarne loki, ale dzisiaj spojrzenia - zachwytu i degustacji - padały na niego ze względu na soczyste kawałki ananasa uwypuklone na materiałowej powierzchni potężnego trójkąta.
⠀⠀⠀⠀Oh. Uwielbiał być w centrum uwagi. A dzisiaj był najwspanialszym kąskiem na srebrnej tacy kampusu. Nie dziwne więc, że szybko zlatywały się do niego gołębie.
⠀⠀⠀⠀Odwrócił się, chwiejąc z boku na bok, żeby odnaleźć ukrytego za jego plecami człowieka-ptaka. Strój tak doskonały, że Suna nie miał pojęcia z kim w właśnie się zetknął. Głos chyba nie należał do Kyoran.
⠀⠀⠀⠀— Hej, miało być przerażająco, a ja nie dociekam, dlaczego niektórych przeraża owoc pod stopionym serem. — Zbliżył się do człowieka-ptaka i spojrzał przez brakujące szkiełko jego maski na twarz. — Na Kyoran. Nie widziałeś jej? — Wyciągnął przed siebie ręce i pogładził powietrze w kształcie obfitych pomidorów. — Miała się przebrać za jakąś laskę z gry, więc pewnie ma te... big klamoty.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Jej impreza zaczęła się dzisiaj w bardzo nieoczekiwanych okolicznościach. Niby przypadkiem wywiesiła na drzwiach napis WC z typowym toitoiowym chłopkiem, żeby przypadkiem bardzo przystojny, nowy sąsiad z akademika, który przypadkiem wpadł jej w oko, przypadkiem zapukał pytając czy kibel wolny. I tak naprawdę jedynym przypadkiem był fakt, że bawiły się świetnie z Inu i kiedy mu otworzyła świeciła nie tylko wielkimi zjaranymi oczami. Na widok jego zalanego nosa wciąż chciało jej się chichotać i pewnie cały czas chichotała, ale nawet nie była w stanie tego zarejestrować.
Miała na sobie idealnie dopasowany, szyty na miarę czarny lateksowy kombinezon, kocie uszy, ogon, idealny makijaż i domalowane kocie wąsy. Tak. Przygotowywała się dobre parę godzin pod czujnym okiem Rina i Inu. Zorganizowała im istny pokaz mody, albo striptiz. Sama już nie była pewna. Długie ostro zakończone pomalowane na czarny mat paznokcie zaczepiła o umięśnione ramię Reiruru, na którym uwiesiła się już w połowie drogi na Halloweenową imprezę. Fakt, że miał na sobie strój pokojówki w ogóle jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Musiała przyznać, że wyglądał świetnie. Dlatego też kiedy wcześniej grał w rozbierane karty z Inu specjalnie podpiłowała mu fleczki, żeby chodził koślawo niczym rasowa kaczka. Teraz też niby przez przypadek szarpała jego wątłe koronki długimi pazurkami, lekko je rozrywając. Jeśli na nią spojrzał uniosła jedną brew wyzywająco. Przecież to ona miała wygrać konkurs na najlepszy kostium, prawda? Królowa mogła być tylko jedna, a Kitsune nie zamierzała łatwo dać za wygraną.
- Głowa bez tułowia? Brzmi fajnie. No super to może zademonstrujesz - podłapała kiwając w zrozumieniu głową na żart, którego w ogóle nie załapała, ale chciała mu się trochę przypodobać. Rozglądała się za barem, jednak miała wrażenie, że ściany zbliżały się do siebie.
- Jesteśmy na imprezie kochanie, pamiętasz? Tą kostiumową, którą muszę wygrać - zagadnęłaInu wychylając zza ramienia nowopoznanego sąsiada. Wolna dłonią sięgnęła po iphona w czarnej obudowie z kocimi uszami przypadkiem pasującej do jej przebrania. Cyknęła Inu i Rineturu fotkę z ukrycia. Tak na pamiątkę.
*Kitsu sabotuje strój Rintarou.
Jak zwykle pojawiłem się sam na imprezie, zawsze mówiłem, że przyjdę na czas, ale finalnie kończyło się to tym, że moi znajomi bawili się w najlepsze, a ja dopiero pojawiałem się po załatwionych sprawach, które niewiele miały wspólnego z moimi studiami ani pracą, no ale musiałem też na to znaleźć czas jeżeli nie chciałem, aby ktoś mnie później nachodził. Może powinienem zrezygnować z pewnych rzeczy, ale z drugiej strony dreszczyk emocji i adrenaliny był zbyt duży, może byłoby nieco lepiej gdyby Rintarou przyszedł o umówionej porze, Już ja mu pokaże, sam będzie świecił oczami i się tłumaczył , oby miał dobrą wymówkę albo powód. Tego wieczoru nim zabrałem się za szukanie znajomych twarzy, musiałem po prostu usiąść przy barze i wziąć jednego głębszego. W ludziach mój strój najpierw budził grozę, a potem uśmiecha na twarzy, ale w końcu nie ma się temu co dziwić, kto by się nie przestraszył na widok lekarza wymazanego krwią, który wyglądał, jakby właśnie wypatroszył człowieka. Czy było to kreatywne w moim przypadku nie bardzo, ale kompletnie zapominałem o stroju przez to wszystko, jak ktoś mnie zapyta to jestem Haroldem shipmanem, czyli najbardziej morderczy i psychicznym lekarzem, który stąpał po świecie.
- Podwójną rudą na lodzie. - Usiadłem w knajpie przy barze i zamówiłem sobie coś mocnego na rozpoczęcie wieczoru, z kieszeni wyciągałem pudełko papierosów z zapalniczką zippo. Uderzyłem opakowani o otwarta dłoń, aby jeden ze szlugów wysunął się na tyle, aby mógł go złapać ustami i wyciągać z paczki i odpalić. Schowałem przybornik palacza i bardzo mocno się zaciągnąłem, aby po wszystkim wypuścić kilka okręgów z dymu. Była to jedna z rzeczy, które pomagały mi się zrelaksować i odprężyć, to był jeden z głównych powodów, dla których paliłem. Bo nie było nim uzależnienie od nikotyny, czy inne problemy z używkami, czy kwestie, że kawa lepiej smakowała po kiepie. Drugą dłonią wziąłem łyka rdzawego trunku, aby przenieść się już umysłem na imprezę, w słuchiwałem się w muzykę, która leciała z głośników.
albo ją przed sobą stworzę
⠀Prawdopodobnie nikogo nie miało zaskoczyć, że taki fanatyk historii jak Kyōran przebrała się za nikogo innego jak ikonę archeologii oraz perfekcyjnej sylwetki (do której jej samej było daleko, więc co chwilę poprawiała obcisłą koszulkę), Larę Croft. Z tym, że była to wersja z pierwszej części gry, a więc idealny biust został ograniczony do ostrosłupa szerokiego jak jej klatka piersiowa.
⠀— Szukacie mnie? — zapytała, spawnując się ni stąd, ni zowąd obok znajomych sobie mężczyzn. Z początku popatrzyła na Sunę, którego obczajała przez kilka dłuższych sekund, wodząc spojrzeniem z góry na dół i z powrotem do góry. — Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona? — zapytała w końcu szczerze wzruszona, układając sobie dłonie na policzkach. Chociaż co po niektórzy podejrzewaliby pewnie, że jej ulubionym dodatkiem do pizzy są kości sprzed ponad stu milionów lat, to w rzeczywistości bardzo ceniła sobie połączenie ananasa i szynki.
⠀Potem zwróciła się do Kireia, którego spiorunowała wzrokiem.
⠀— Jak śmiesz mówić takie rzeczy o najlepszej pizzy na świecie?! — krzyknęła oburzona, zaraz potem wyciągając otwartą dłoń w kierunku Suny, chociaż dalej krzyżując spojrzenia z tym drugim. — Chcesz, by mu się przykro zrobiło?! — I dalej nie zerkając na niego, sięgnęła dłonią do jego twarzy i poklepała delikatnie, niczym matka pocieszająca dziecko.
⠀Przerwała awanturę na rzecz poprawienia sobie tzw. klamotów.
⠀— Piękny strój — oświadczyła w końcu Kireiowi, gdy chęć do awantury zeszła z niej podczas poprawiania biustu. — Od razu czuję się jak w siedemnastym wieku. Ogólnie, świetne czasy. Bitwa pod Wiedniem i w ogóle... — rozmarzyła się na myśl o skrzydlatej husarii, a jeszcze bardziej o piosence Sabatonu na ich temat. — Za rok zrobicie ze mną rekonstrukcję potopu szwedzkiego?
⠀W trzy osoby. Wystarczy.
⠀Wyciągnęła z kabur plastikowe pistoleciki i uniosła je na wysokość ramion.
⠀— Dobra, panowie, żarty żartami, ale jaki mamy plan na dzisiaj? — zapytała, robiąc "gangsterskie" pozy z bronią. Zaraz potem uniosła jedną brew w reakcji na chichot jakiejś nieznanej sobie dziewczyny, która popatrzyła na czubek kawałka Pizzuny. — Gdzie z tą mordą?! — wrzasnęła agresywnie, teraz niczym terrorysta wymachując pistoletem nad głową. — Musimy go bronić, żeby go nie zjedli — szepnęła konspiracyjnie do Kireia, kciukiem wskazując na swojego pierwotnego towarzysza.
⠀Potem wyprostowała się i podparła boki dłońmi, w oczekując na propozycje dla jej archeologicznej mości.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
-Spóźniłeś się - Rzucił Ichitarō podjeżdżając do lekarza z nadmiarem krwi na fartuchu. - I jeszcze pijesz beze mnie - Dodał z udawanymi pretensjami po czym ziewnął i uśmiechnął się delikatnie do Yuichiro - Aleee postawisz mi jednego i zapomnę o tym. - Powiedział, jego zdaniem była to uczciwa oferta więc liczył iż Yui ją przyjmie. W oczekiwaniu jednakże na decyzję kumpla patrzył kto jeszcze siedzi przy barze. Miał nadzieje iż nie zauważy żadnego z bananowych dzieciaków, których niestety trochę było na ich uczelni. Najchętniej przejechałby ich wszystkich ale za dużo było z tym roboty jak na jednego inwalidę.
- Odrazu spóźniłeś, lepiej później niż wcale, nie? Ale skoro jesteś tu sam to rozumiem, że nie spotkałeś Rina? - Wzruszyłem ramionami na wieść o swoim spóźnieniu, nie było to nic nowego i nie robiłem tego specjalnie, ale jak na razie nie miałem na to wpływu. Pociągnąłem większego łyka ze szklanki z soczystym syknięciem na końcu.
- Jasne, gdybyś zaczął równo ze mną, to znowu musiałbym Twojego zgona wozić po campusie. A Rin pewnie zostawiłby Cię w damskiej toalecie z pomalowaną twarzą. No, ale dobra skoro tak odkupię winy. Dwa razy to samo co wcześniej. - Spojrzałem na niego z cwaniackim uśmieszkiem, lubiliśmy sobie dogryzac w żartach i tak nam już zostało od gówniarza. Nigdy nie braliśmy na poważnie swoich słów, a nawet jesli tylko po to żeby w żartach użyć hiperboli.
- Masz, tylko nie rozlej, bo jeszcze przypadkiem nie wygrasz tego konkursu. Chociaż do pirata chyba rum bardziej by pasował nie? - Spojrzałem na niego wymownie, nie znałem się na piratach, jedyna moja wiedza pochodziła z serii filmów piraci z Karaibów.
- Gdzie masz papugę albo małpę? W filmie piraci mieli takie rzeczy, trochę taki nieautentyczny się wydajesz przez to. Mogliśmy namówić Rina, aby się przebrał za zwierze. No ale nic straconego, może ktoś akurat jest przebrany w za jakiegoś ptaka. Tylko trzeba go nauczyć paru kwestii. -Zaśmiałem się delikatnie i wzniosłem szklankę do góry, na symboliczny toast. Oczami wyobraźni widziałem Ichiego a na nim kogoś w przebraniu papugi mówiące Poli chce krakersa. W barze jak ma razie nie było zbyt wielu znajomych twarzy, chyba nie ma sensu szukać ludzi w tłumie i lepiej po prostu skupić się na czymś przyjemy jak picie ze znajomkiem.
- No ale skoro mowa o duetach. To powiedz mi Ichi, masz już kogoś na oku? Czy dalej będziesz czekał, aż ktoś Ci sprzątnie sprzed nosa upragnioną zabawkę? - Byłem ciekawy czy ten leń w końcu obudził w sobie popęd i fascynacie kobietami, czy dalej wolał spać i żreć.
albo ją przed sobą stworzę
Nie pomagał dziwny napój, który wlała w nią współlokatorka. Miała być wódka z colą, a jednak dwa łyki wystarczyły, żeby jej serce biło przyspieszonym tempem, a kształty wydawały się jakoś ostrzejsze. Westchnęła zrezygnowana.
Kręciła się trochę, oglądając przebierańców. Gdzieś tam w tłumie przewinęła się jej hawajska, był też kominiarz z jakimś dziwnym dziobem? Ostatecznie trafiła do baru. Czas opić smutki.
Zamówiła wódkę z red bullem, a jej kciuki prawdopodobnie zrobiły już wgniecenia w ekranie telefonu od natarczywego wysyłania wiadomości. Zrezygnowana oparła się prawym policzkiem o barowy blat i wtedy zobaczyła jego.
Miłość i nienawiść potrafią iść ze sobą w parze. Takimi uczuciami darzyła właśnie rudego jegomościa siedzącego tylko kilka stołków dalej. Do tych pierwszych oczywiście się nie przyznawała. Nigdy w życiu. Poza tym Yuchiro chyba był zajęty i nie była pewna, czy zdawał sobie sprawę z jej istnienia.
Wyzerowała szklankę, zarumieniona po same czubki uszu. Szybko zamówiła kolejną. Teraz to dopiero łomotało jej serducho. Zachowuj się naturalnie, Jun.
Kątem oka widziała jak zbija toast ze swoim towarzyszem, którego kojarzyła z widzenia. Jak mu było na imię?
Halo, gdzie są wszyscy... Była w gotowości do powrotu do akademika.
Ah te głupie plebejskie święto. Na które ta uczelnia niepotrzebnie wydaje dużo pieniędzy. Za tą tandetną próbę uczynienia tego głupiego święta wielkim. No bo przecież nie oszukujmy się. Ten jeździec bez głowy wyraźnie miał głowę. Tylko ślepiec by tego nie zauważył. A te końskie łajno, które pewnie porobił po drodze nikt nie posprzątał. Ten samorząd jak zwykle nie myślał. Gdyby Tatsu miałaby choć drobną ochotę być jego częścią sprawiłaby, żeby był faktycznie straszny. Na tyle, że nie musieliby puszczać jakiś głupich plotek, że ich siedziba jest nawiedzona. Po co robić reklamę pokoju samorządu do którego i tak nikt nie wejdzie?
Jednak nie pozwoliła, by te ograniczone myślenie zabrało jej przyjemność imprezy. W końcu trzeba się cieszyć z przyjemności studiowania. Zanim zazna przyjemności kopania tyłków w sądzie, zarabiając na tym kokosy. A na razie zadowoli się obserwacją tej plebskiej dziczy. Będąc niczym w zoo tych kompletnie pozbawionych gustów ubrań. Może znajdzie czas w tym swoim napiętym grafiku, by łaskawie sfotografować i powyśmiewać na instagramie te najlepsze "parodie" strojów. Najlepiej to zrobić w barze, gdzie pijani idioci będą największymi zwierzętami. Na szczęście miała bicz, by okiełznać te najdziksze z nich, jakby zapomniały gdzie ich miejsce w łańcuchu pokarmowym.
Stompając zwinnie na swoich długich szpilkach rozejrzała się z anielskim uśmiechem po pomieszczeniu. Zauważając szybko jakąś dziewkę co cofnęła się prawie 50 lat do tyłu i udawała królowe balu z czasów starczych (pewnie dlatego, że w tych czasach mogłaby mieć na to jakiekolwiek szansę), tego idiotę na wózku, który jeszcze jakimś cudem nie spał. I tego największego idiotę... który chyba zapomniał, że nie jest w robocie tylko na imprezie Halloweenowej.
"Jak zwykle jesteś jedyną normalną osobą na tym campusie Tatsu..."
Powiedziała w myślach do siebie, poprawiając swe skrzydła i ruszając z gracją do baru. Kładąc 50 dolarówkę na stole racząc tego czarującego barmana drobnym uśmiechem, zamówiła najdroższy drink jaki tam mieli. By następnie, podpierając się łokciem o blat baru obróciła się w kierunki dwójki mężczyzn mówiąc:
- Nieprawdopodobne, że ten bar nie przystosowali w żaden sposób do potrzeb osób niepełnosprawnych. - odrzekła anielica wzruszając lekko ramionami - Jednak skoro ty zapomniałeś o wózku, to nic dziwnego że ci jajogłowi z samorządu również o nim zapomnieli. Chociaż mogli dać jakąś tabliczkę "Przepraszamy kaleki. Patrzcie na blat z dołu.".
Jej ton głosu był miły, a drobny chichot jaki wydawać by się mógł nie być szyderczy, a życzliwy. Jakby faktycznie wczuła się w postać anielicy. Zapominając, że jest mroczną anielicą o skrzydłach cienistych. Czy faktycznie ten anioł, miał diabła za skórą?
Nie mogła w to uwierzyć! Jak mogła przegrać z nim w czymś w czym nigdy z nią nie wygrał?! Na bank musiał jakoś oszukiwać! - Pewnie wrzucał bile jak nie patrzyłam.. cholerny oszust! - skomentowała wpatrując się w czerwone podłużne pudełko leżące na jej łóżku w jej pokoju. Z jebitną czarną kokardą i przymocowaną karteczką o treści:
ale to w końcu ja wygrałem zakład.. więęęęęc..
DOCEŃ moje starania z wyborem stroju na imprezę..
Przełknęła głośniej ślinę wpatrując się w pudełko. Uniosła wieko i brew jej drgnęła sama z siebie na widok wdzianka jakie Tachibana jej wybrał. - Nie wierzę.. - mruknęła pod nosem wyjmując z pudełka kajdanki, które zdecydowanie nie były z plastiku. To jedyna część jej stroju, która musiała być dokupiona osobno przez Shoto. I choć plastikowa odznaka ją lekko rozbawiła to główna część stroju jedynie wpędziła w zakłopotanie. - Zapłacisz mi za to Tachibana.. - warknęła zrzucając ręcznik na podłogę i po wzięciu głębszego oddechu zaczęła się ubierać.
Idąc przez kampus i słysząc jakieś gwizdy złapała jedną dłonią za daszek i naciągnęła czapkę nieco bardziej żeby broń boże nikt z jej kierunku jej nie rozpoznał. Drugą dłonią co chwilę ciągnęła w dół za krawędź miniówy, bo nie dało się tego paska zasłaniającego tyłek inaczej nazwać. Kurayami dałaby sobie rękę obciąć pierwszorocznemu studentowi medycyny że laski w klubach ze striptizem zaczynają w mniej skąpych fatałaszkach.
W końcu dotarła do miejsca gdzie miało się zebrać kilkoro znajomych. Mekka każdego studenta - czyli BAR! Wchodząc do środka rzuciła ametystowymi ślepiami po zebranej w środku grupie i pierwsze co jej się rzuciło w oczy to oczywiście ruda czupryna. Idąc w stronę lady żeby zamówić sobie coś co minimalnie przytłumi zażenowanie strojem i chęć utopienia Tachibany w muszli klozetowej damskiej toalety. Im bliżej celu tym radośniejszy uśmiech pojawił się na jej ustach widząc że osoba którą wyłapała jako pierwszą faktycznie był Yui a obok niego jej dobry znajomy Ichitaro, dla którego miała coś w papierowej torbie. No i oczywiście było by zbyt pięknie gdyby wśród nich był Rin, musiała od losu dostać tą snobkę z kijem od szczotki tak głęboko wciśniętym w tyłek że pewnie nie potrafiła się już nawet zgiąć - Tatsu.
- A kogo my tu mamy?! - zawołała radośnie podchodząc do najbliższej osoby na jej drodze, czyli chłopaka na wózku. Przeczesała lekko jego włosy wolną dłonią i przytuliła radośnie. - Świetny ten strój pirata Ichi! Ale chyba zabrakło jednej rzeczy.. co to za pirat bez swojego wiernego towarzysza? - puściła mu oczko i wyjęła z papierowej torby maskotkę papugi z opaską na jednym oku. Po czym za pomocą specjalnych spinek przyszytych do nóżek ptaszka, umocowała maskotkę na ramieniu kolegi i wyprostowała się. - No i od razu lepiej.. - powiedziała z zadowoleniem i podeszła bliżej Kagamiego łapiąc delikatnie za krawędź zakrwawionego kitla. - Hmmm.. zainspirowany serialem Dexter? - spytała z ciekawości. Równie dobrze mógł być przebrany za lekarza, któremu coś nie poszło podczas operacji na pacjencie. - W Kitlu Cię jeszcze nie widziałam.. - dodała przygryzając delikatnie dolną wargę zanim się opamiętała i zwróciła do barmana. - Long Island dla mnie.. - zamówiła sobie drinka i stanęła tak żeby każdego dobrze widzieć.
- Pytanie za 100 punktów.. gdzie jest Rin? Mówił że będzie z wami.. - spytała biorąc do ręki szklankę ze swoim alkoholowym napojem i pociągnęła przez słomkę dwa większe łyki, wolną ręką poprawiając wiszące przy skórzanym pasie metalowe kajdanki, których kluczyk miała schowany w staniku. Kto wie, może się przydadzą tego wieczoru, a lepiej mieć opcje uwolnienia się z takiej 'zabawki'. Zawsze mogła przykuć Shoto do Tatsu w ramach kary za wybranie Sai stroju policjantki.
Nic dziwnego, że nie zauważył jak ostre, długie paznokcie Kitsu wbijają się w materiał jego przecudownej spódniczki i niszczą pierwsze koronki — był przecież zbyt przejęty, niczym małe dziecko. Teraz wzrok osiadł mu na powiewającym białym prześcieradle, za którym biegł jakiś brutal z tasakiem nad głową i głośno wrzeszczał. Z zafascynowaniem odprowadził ich wzorkiem, przykładając palce do ust wydętych w literę „o”. Czyżby trafił do nieba? Był pewny, że ten niewinny buch miał siłę sprawczą — i wcale nie dlatego, że prawie wypluł płuca. To było jak wejście do innego świata, jakby przejście do morderczej wersji Narii nie znajdowało się w szafie, a przez cały czas tkwiło zaklęte w drzwiach jego pokoju.
— Och... Niee! — Wyrwał się do przodu, wyciągając ze stojaka plastikową broń, która z pewnością służyła za ozdobę. Przyłożył ją do swojej krtani, jakby wziął na poważnie rzucone przez Kitsune wyzwanie. — Siekiera! Tułów od głowy oddziela siekiera!
Oczy mu lśni niemal jak dziecku, któremu pozwolono rozpakować prezenty. Nawet nie przejął się, że jego towarzyszki nie zrozumiały żartu, on bawił się wyśmienicie. Zaśmiał się, uderzając trzonkiem broni o drugą dłoń, jakby miał zaraz którejś z nich spuścić lanie. Całe szczęście, że wszystkie te kryminalne fascynacje zmazał jeden jasny, oślepiający błysk flesha, na który instynktownie pokazał język. Rintarou objął Inu jedną ręką i zniżył twarz — na ich wysokość, nie pozbywając się wątpliwego uśmiechu.
— Słuchaj. Ty lisico też — zwrócił się do streamerki, u której potajemnie wykupywał subskrypcja na onlyfans, o czym oficjalnie nie wiedział nikt, a nieoficjalnie wszyscy. Aby podkreślić powagę swoich przyszłych słów, zachęcił jej gładką buźkę do zbliżenia. — Musimy znaleźć bar. Bar... — powtórzył, marszcząc czoło, jakby próbował dostać się do jakiegoś zakopanego w umyśle wspomnienia. Bar, bar, bar... czemu właściwie? Nie umiejąc dokończyć swojej myśli, dokończył kulawo: — Rozumiecie? To ważne. Weźcie broń, jeśli nie chcecie zginąć.
Wtedy też wręczył Inu tę przepotężną siekierę.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Byłem przekonany, że spotkam go tutaj z Tobą i to ja się spóźnię. - Odpowiedział po czym spojrzał na szklankę w dłoni Yuichiro, liczył iż mocą umysłu uda mu się ją przyciągnąć do siebie. Niestety nie zdecydował się na przebranie profesora X z X-menów i był jedynie piratem.
- Aha? To już wiem na kim mam się mścić. Przysięgam, kiedyś obudzicie się na materacu pośrodku jeziora...tylko nie wiem kto was tam jeszcze wrzuci...ale przyjmuje twoje przeprosiny. - Powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym odebrał ostrożnie szklankę - Jeśli ja go nie wygram to wygra wózek. A co do piratów to nie wiem, moja wiedza pochodzi z filmów, które w większości przespałem. Ale jak chcesz to możesz zamówić mi rum. - Odparł po czym spojrzał na Yuichiro i parsknął ze śmiechu - Jedna ruda małpa siedzi obok mnie, druga gdzieś się zgubiła. Jak zgłodnieje to wróci, prawie jak kot. A teraz jeszcze raz wspomnisz iż mało autentyczny jestem to cię szabelką potnę - Powiedział po czym podniósł wolną dłonią plastikową szabelkę, wtedy to też zauważył iż ma dłoń pobrudzoną czekoladą. - Hmmm, teraz już wiem kto mi ukradł czekoladę... - Dodał po czym wzniósł szklankę z trunkiem w górę w ramach toastu, następnie wziął spory łyk i pokręcił głową. - Mam na oku wygodne łóżko i poduszkę, kanapa też może być. Więcej mi nie potrzeba - Rzucił w ramach odpowiedzi, nie szukał dziewczyny bo która chciałaby inwalidę? No właśnie, pewnie jakaś szalona co by go sprzedała na części. Cieszył się towarzystwem rudego kolegi póki to nie usłyszał głosu Tatsu, zawsze jak ją słyszał to miał ochotę włożyć słuchawki, zamknąć oczy i zasnąć, mimo to była jak na siebie jeszcze miła więc może uderzyła się w głowę? Trzeba było to sprawdzić. Stąd przewrócił oczyma i odpowiedział - Nie zapomniałem o wózku, zabrakło mi czasu. - Odparł pomijając fakt iż zabrakło go z powodu tego iż zaspał, celowo pominął też resztę jej wypowiedzi gdyż nie chciał wchodzić z nią w dyskusję, wygrałaby ją tylko dlatego bo by się znudził i zasnął. Miał już nawet dla bezpieczeństwa sugerować wyjście z baru ale wtedy to pojawiła się Saiyuri w stroju policjantki z filmów dla dorosłych, był niemal pewien iż sama nie wybierała stroju ale nie miał zamiaru w to wnikać, pewnie by tylko głowa go od tego rozbolała. - Siema Sai. - Odpowiedział odchylając głowę w tył by ją ujrzeć - Dzięki, twój strój też jest spoko, co nie Yui? A towarzysza mam, moja ruda małpa - Odpowiedział z uśmiechem po czym spojrzał na papugę z jednym okiem, cóż przynajmniej pasowała do niego - Dziękuję Pani Władzo, teraz mogę piracić filmy i seriale jak prawdziwy postrach mórz - Podziękował za prezent po czym wrócił do picia i ignorowania Tatsu przynajmniej do czasu aż nie padło pytanie o Rintarou nie znał na nie odpowiedzi więc jedynie wzruszył ramionami.
- Imprezie? - Rozejrzała się po udekorowanych ścianach korytarza. Nie wyglądał znajomo. Tak po prawdzie to nic, ani nikt poza towarzyszącą Inu dwójką nie przywodził na myśl niczego, co dotychczas znała. Odpychając lekki niepokój, zogniskowała wzrok na streamerce. Już miała coś dodać w temacie konkursu, kiedy Rintoro ją objął. Sam. Nieprzymuszony.
Czy to znaczyło, że był gotowy powierzyć jej swój największy skarb? Czy ten jeden buch wystarczył, aby coś się w nim odblokowało? Tysiące pytań bez odpowiedzi przemknęło przez zamglony umysł, odbijając rozmarzeniem w przyćpanym spojrzeniu. Nawet nie zarejestrowała błysku flesza, zbyt zaaferowana niespodziewanym dotykiem. Właśnie w tym momencie podjęła bardzo ważną decyzję: dziś Rinatoru zakończy ten smutny, prawiczy epizod swojego życia. Z nią lub bez niej, w zasadzie to z kimkolwiek - to nie miało większego znaczenia. Trzeba go było ratować, a ona w całej swej wspaniałomyślności mogła i chciała mu pomóc.
Z tych jakże przyjemnych myśli wyrwało złotooką kolejne wspomnienie tajemniczego miejsca zwanego barem. Barabarem?
- Bar… barbar…Barabarabar? - Zawahała się, niezbyt pewna, co właśnie usłyszała. - Chcesz iść do burdelu? Ale… - Przerwał jej, wręczając siekierę. Ta z kolei zalała umysł wspomnieniami różnych światów, do których udawała się ze swoją dziewczyną, krain pełnych magii i przeróżnych stworzeń. Obrazy podpatrzone w grach mieszały się z rzeczywistością, zaburzając percepcję. Już nie wiedziała, co było prawdziwe.
- Nie potrzebuję tej podrzędnej broni. Umiem rzucać zaklęcia. - Z tymi słowami przekazała rekwizyt dalej, prosto do rąk Kitsune. - Nie wiem, gdzie możemy znaleźć Barabar. Musimy znaleźć kapłana, żeby wskazał nam drogę.
#9b5e64
Gdy tak rozglądałem się w barze, z początku nie widziałem zbyt wielu znajomych twarzy, jednak mój wzrok zatrzymał się na chwilę, na dziewczynie przebraną za królową balu. Skądś ją kojarzyłem, ale na pierwszą myśl nic sensownego nie mogło przyjść mi do głowy, chyba za dużo ostatnio spędziłem na praktykach w szpitalu i naukach do drugiego kierunku studiów. Kto by pomyślał, że inżynieria mechaniczno medyczna nie miała aż tak wiele wspólnego z medycyną. Dopiero wspomnienia zostały odświeżone przez jeden kawałek, który właśnie został puszczony z głośnika. Mijaliśmy się wiele razy na różnych koncertach, a przynajmniej z tym kojarzyłem jej twarz. Nie spodziewałem się, że świat jest taki mały, ale jak widać, wszędzie można spotkać znajomą osobę. Niedopałek zgasiłem w popielniczce i wypuściłem ostatnią chmurę w eter.
- Nie wiedziałem, czy się wyrobię, więc nie mógł być umówiony ze mną Ichi. Pisałem Ci, znowu telefon wpadł Ci za szafkę? - Czasami był strasznie fajtłapowaty, a teraz nawet nie dałby rady samodzielnie go wyjąć z tamtą, gdy nie miał nóg sprawnych. Powinien sobie załatwić fachową pomoc, która będzie go odciążyć, ale niestety był, jaki był, ciężko było mu wytłumaczyć pewną kwestię.
- Pan drażliwy tak? Myśli, że Cię nie wniesiemy do tej wody? Za daleko nie uciekniesz na swoich kółkach po piachu.... Niereformowalny jesteś, to dlatego mam masę obejrzanych rzeczy na netflixie? Mówiłem Ci, jak korzystasz to sobie zrób konto, a nie mi oglądasz rzeczy. - Czasami brakowało mi do niego słów, nie mogłem go strzelić jak za dzieciaka w szczepionkę, bo jeszcze ktoś pomyślałby, że bije niepełnosprawnego. Ale za tą rudą małpę beknie bardzo szybko.
- To orangutan, mają długie ręce i wiesz, co mogą nimi zrobić? - Uśmiechnąłem się do niego cynicznie i szybkim ruchem zarzuciłem mu ramię na bark, a drugą dłonią zacząłem robić kuksańca, czyli pocierać pięścią o czubek jego głowy.
- Uważajmy, bo mamy tutaj czarnobrodego, który zaraz przeciągnie mnie pod kiltem. A raczej pod podwoziem, już się trzęsę panie kapitanie. - Ponowiłem cwaniacki uśmiech, potrzebowałem tego głupka w swoim życiu, on upraszczał wiele kwestii i pomagał wrócić do chwil, w który nie liczyło się nic innego jak znajomi.
- To dobrze, że chociaż na cokolwiek zwracasz uwagę. Będę donosił Ci gotowce raz na jakiś czas.. - Wiedziałem, że żartem próbował przykryć pewne rzeczy, ale tej nocy nie zamierzałem jeszcze bardziej psuć atmosfery i po prostu, abyśmy mogli wyluzować się. Wypiłem kolejną porcję alkoholu, którego w szklance było co raz mnie. W końcu pojawiła się najzimniejsza suka na campusie, nie przepadałem za nią zbytnio, ale też nie przywiązywałem dużej uwagi do jej zachowania czy słów. Widziałem tylko, że w tym momencie, doszło do małego spięcia między nimi, a Ichi nie przepadała za nią nawet bardziej,.
-Ah ten ciamajdowaty samorząd, nie dba o nic. No nic, na osłodę ich wtopy, postawi Ci jeszcze rum Ichi i innym poszkodowanym studentom coś innego. - Dodałem po wszystkim, aby rozładować to dziwne napięcie w atmosferze i zwróciłem się do obsługi, aby podali kolejnego drinka Jun, chociaż wyglądała, jakby jej coś dolegało, była strasznie czerwona, czy może miała problemy z ciśnieniem, więc i woda z cytryną również znalazła się przy niej. Gin z tonikiem dla Tatsu. No i najważniejsze rum dla poszkodowanego inwalidy. W końcu pojawiła się Saiyuri, która dostarczyła trochę świeżego powietrza do baru.
- Nie wybierałaś go sama prawda?... Pamiętaj Ichi, małpy są wredne zwłaszcza te rude, żeby przypadkiem ta papuga zaraz Ciebie nie przytkała.... Jestem Haroldem Shipmana, lekarz, który zabił setki pacjentów, nim wpadł... Dlatego dla bezpieczeństwa wszystkich tu zebranych powinnaś mnie skuć i może zrobić rewizje, bóg jeden wie, co chowam pod fartuchem. - Wyciągnąłem w jej stronę wymownie dłonie, jakbym był gotowy do skucia i zatrzymania przez władze.
- Będę czekał na ciebie w celi piracie, górna koja moja, niedługo Cię posadzi za przekroczenie prędkości w zabudowanym... Ze mną na pewno się nie umawiał, nie wiedziałem, czy finalnie w ogóle przyjdę. Ale znając jego prędzej czy później tutaj trafi. -
albo ją przed sobą stworzę
Milczała przez jakiś czas idąc w tempie reszty. Widocznie się zamyśliła, a raczej totalnie zawiesiła, bo zaczęła ich podświadomie ignorować. Odruchowo zabrała się za uwiecznianie tego pamiętnego wieczoru, żeby potem mogła ogłosić konkurs na swoim insta na najlepsze ujęcie z początku i z końca imprezy. Uśmiechnęła się od ucha do ucha kiedy jej ukochana śliczna Inu została objęta, a przystojny Rin pokazał perfidnie język. Miała okropną ochotę go za niego pociągnąć. Zaśmiała się pod nosem, jednak szybko spoważniała, kiedy sąsiad zwrócił się do nich osobiście. Starała się skupić swoją uwagę na jego oczach, ale jej wzrok co chwilę wędrował na jego nos. Był to w końcu fajny nos. W którymś momencie zdała sobie sprawę, że trzymała w rękach jakieś dziwne narzędzie zbrodni. Jak ono się tam znalazło? Bez większego pomyślenia zdecydowała się je rzucić na ziemię prosto na stopę Reinterou.
- Okey! Stop! - Zaczęła z zdeterminowaną miną. Puściła dwójkę i wyszła przed szereg. Zatrzymała ich gestem dłoni wpatrując się w nich zawzięcie. Stali jeszcze na korytarzu tuż przed wejściem na salę. - Uwaga drużyno mamy misję! Tajną misję! Zaklęte skarby Barabara! - Mówiła natchnionym głosem gestykulując przesadnie dłońmi. - Zdobędziemy trzy zaklęte relikty - wymyślała na poczekaniu. - Wyborowe Mojito, Pieklieny Aperol i na koniec bombaśne Pornstar martini, bo mam okropną ochotę na marakuję! - Kontynuowała lustrując ich dokładnie wzrokiem. Odwróciła się do nich tyłem zamaszystym gestem zarzucając długimi, lśniącymi włosami. Inu pewnie dostała nimi po nosie, ale trudno. Czego nie robi się dla efektu. Wypięła lekko tyłek, jak gdyby pozowała do zdjęć, żeby lepiej wyglądać. Zapomniała, że dla Inu był to codzienny widok, a Rin pewnie widział go częściej na ekranie kompa niż ona w lustrze, ale co tam.
- Musimy jednak zachować największą ostrożność i dyskrecję. Barabar pilnowany jest przez samego Rodrigeza Bartendera, który każe nam zapłacić okup za skarby - podeszła do wielkich drzwi prowadzącycch na salę i położyła na nich płasko obydwie dłonie. Odwróciła lekko głowę spoglądając na pozostałą w tyle dwójkę. - Złożymy mu Gacka w ofierze - dokończyła tajemniczo i pchnęła drzwi z całej siły robiąc piekielny huk. Wejście smoka. To tyle z bycia ostrożnym i niezauważonym. Kitsune przecież uwielbiała być w centrum uwagi.
- Jaka szkoda... jednak na twoje szczęście może będę w stanie na to coś poradzić. Dając coś bardziej pasującego do twojego problemu, niż alkohol do topienia się w smutkach.
Spodziewała się, że jakieś bezguście przebierze się za pirata. Choć stawiała bardziej na tych idiotów z prawa pokroju Rintarou. Przecież każdy interesował się tą głośną rozprawą z Johnny Deppem w roli głównej. Nawet ona. W końcu nie zawsze takie rozprawy można oglądać w TV. Pełne publiczny brudów. Mogąc jednocześnie oglądać, jak przez głupie oskarżenia niewinny człowiek stracił miliony. Najważniejszy był jednak fakt, że Piraci z Karaibów stali się na nowo sławni. A wraz z nią moda na bycie piratem...
Sięgnęła do torebki przyglądając się z dumą jej zawartości. Pełnej kosmetyków, małej niespodzianki na czarną godzinę, ale też przyjemnej woni luksusowej babeczki jagodowej. Wywąchując się z dumą w zapach tego plebejskiego luksusu sięgnęła torbą głębiej wyciągając lekko dziurawą pelerynę z piracką czaszką na niemal całej jej powierzchni.
- Pomogę ci ją ozdobić. Znaj me dobre serce. - rzekła z niewinnym uśmieszkiem z zamiarem zawiązania tej w sumie klimatycznej ozdoby na metalowych rączkach, mając cały czas w swych rękach swój bicz do "samoobrony". Wraz przybliżaniem się jej do tej dwójki poczuć mogli wyraźną słodko mdławy zapach unoszący się z tej flagi. Zapach lukrecji był dla Tatsu zapachem prestiżu i bogactwa. Jednak wiedziała, że dla ludzi o plebejskim węchu, będzie coś za słodkiego, że aż chciałoby się im rzygać. Szczególnie w takiej ilości jakiej użyła tych perfum na tej fladze...
Mrugnęła kilkukrotnie dostrzegając jakąś striptizerke wchodzącą do baru. Zastanawiając się, czemu niektórzy uważają jej ubiór za... zbyt eksponujący, kiedy takie lafyrindy bez wstydu chodzą tak na campusie, eksponując swoje uda niczym zwierzęta. Kolana to przecież święta granica odróżniająca damę od prostytutek i cnotek. Jednak jej lekka irytacja szybko przerodziła się w drobny chichot dostrzegając kto przebrał się za panią od imprez kawalerskich. Napiła się dużego łyka alkoholu swojego drinka, chcąc ukryć pod nim uśmiech wyraźnej satysfakcji.
"I kto tu teraz jest kurwą Saiyuri?..."
Rzekła do siebie z wyraźną satysfakcją na to co ujrzała. Wiedząc doskonale, że od tego momentu żadny epitet powiązany z paniami lekkich obyczajów nie zabrzmi z ust blondynki tak samo.
Gdy te "casulowe" rozmowy szły pewną parą Tatsu zastanawiała się, co mogło zmusić tą "grzeczną" blondyneczkę do tak ogromnego zmianu imeagu. Ktoś wybrał go za nią? Być może, nawet domyślała się, kto mógł to zrobić. Jednak prawda została już przez mroczną anielice ustalona. Wystarczy powiedzieć ją odpowiednio głośno, by wywołać zamęt...
Gdy Yuichiro zaczął prowadzić swój nieudolny "roleplay", studentka zmrużyła lekko oczy w jego stronę mówiąc:
- Mógłbyś ją chociaż pochwalić. Powiedzieć, że ładnie wygląda niekoniecznie mówić, że jej cycki nie wyglądają aż tak tragicznie lub kłamać, że są nieziemskiej. Lub powiedzieć, żeby ubrała coś na siebie, bo to idiotyczne świecić majtkami po campusie jeśli jesteś z takich. - odparła z powagą w głosie wskazując lekkim skinieniem ręki w stronę Saiyuri - Wiem, że jak zwykle zawiodła w detalach, co jest normalne w jej rodzinie. Do takich strojów suwak zapina się pod biustem nie w jego połowie. I nie nosi się do takich strojów stanika... Choć w jej wypadku pewnie szukała okazji na dodatkowe jego powiększenie, stąd te dwa marne zabiegi. No i jak nosi się taką spódnice typu mini, powinno się założyć jakiejś rajstopy. Najlepiej czarne, idealnie pasowałyby do stroju i tym samym pozór nagizny jest mniejszy. A i efekt lepszy. Jednak pomimo jej beznadziejności w tej kwestii, powinieneś ją bardziej pochwalić lub zganić. A nie udawać, że jest ci obojętne, że twoja dziewczyna psuje swoją nikłą reputacje dla twojej przyjemności!
Rzekła z wyraźną irytacją w głosie łapiąc za swój bat. Ciesząc się ze swojego nie bywałego talentu aktorskiego. Po którym nawet ona uwierzyłaby, że faktycznie zależy jej na osobie tej pokojówki Saiyuri. A nie na uderzeniu dwójki naraz, w sposób bezpieczny. Na tyle, że nikt nie mógłby ją posądzić o celową złośliwość... Co najwyżej na wtrącanie nosa w nieswoje sprawy. Nie wspominając, że przy okazji sprawdzi, czy faktycznie coś między nimi jest... DLA WIEDZY!! Bo nie ma żadnych personalnych powodów, by wiedzieć czy ta pokojówka zadaje się z tym błaznem.
Jednakże tego wieczora Tachibana był zadowolony z kilku względów. Po pierwsze nie ma to jak impreza, na której można się dobrze zabawić. Po drugie wreszcie zmusi Yonę do wyjścia na dłużej niż dwie godziny, po trzecie Sai, a dokładniej jej strój i po czwartej impreza. Chociaż dobra zabawa była dla niego niezmiernie ważna to nie mógł się doczekać widoku Saiyuri w tym stroju, nad którym się tak bardzo namęczył. Czy wy wiecie jak trudno jest zawiązać tą kokardkę? Normalnie jakby to coś żyło własnym życiem i nie chciało za żadne skarby dać się związać. Ostatecznie jednak udało mu się wykonać zadanie i jego ukochana psiapsi dostała swój strój, którego wybranie zajęło mu całe dwadzieścia minut. Z zamówieniem i opłaceniem. Nie musiał się wysilać, gdyż pomysł na jej strój miał już odkąd tylko ich zakład został przyklepany. Tachibana chyba zużył wtedy wszystkie punkty szczęścia, ale dołożył Sai w bilardzie i sam nie wiedział co lepsze. Wkurwienie na jej twarzy, które przeradza się w czyste przerażenie czy też świadomość tego, że ma prawie wolną rękę w wyborze jej stroju. Ahh to było piękne.
On sam wybrał strój, który był dla niego idealny. Wręcz podkreślał całą jego zajebistość. W końcu nie ma nikogo lepszego od samego księcia. Nikt nie jest lepszy od Duke’a Nukema. Tachibana nawet walnął się na blond. To się nazywa proszę państwa oddanie sprawie. Godziny na siłowni również dały efekt i Shōtarō wyglądał niczym młody bóg. Tytuł króla balu ma w kieszeni. Strój Yony również był ciekawy pod względem wizualnym. Może ją później namówi na jakąś fajną sesję. Co jak co, ale pierdolnięta uczennica całkiem dobrze pasowała do nastroju tego święta. Poza tym można było wiele o nim mówić, ale lubił robić foty swojej dziewczynie. Kiedy chciała była naprawdę urocza, a dobry fotograf umiał wydobyć z modelki wszystko co najlepsze w niej.
Tak więc Tachibana z uśmiechem na ustach, w ciemnych okularach i aparatem w cygarze oraz z wariatką w masce hokejowej zjawił się na imprezie. Pierwszy cel to bar, w którym trzeba było sprawdzić poziom serwowanego alkoholu oraz z tego co jego bystry wzrok dostrzegał zaczynała się tam rozkręcać mała imprezka.
- Yonuś nadążaj – powiedział Shoto i ruszył z olbrzymim uśmiechem na ustach do wodopoju. Jego oczy oraz instynkt go nie myliły, gdyż przy barze znajdowała się cała banda. Będzie się działo.
- Cieszcie, się bo oto powróciłem. Spokojnie, spokojnie dzisiaj bez autografów – powiedział Tachibana z olbrzymim uśmiechem na twarzy. W sumie prawdę mówił, że wrócił, bo dopiero wczoraj pojawił się na uczelni, po dwóch nieplanowanych dniach wolnego. Nie jego wina, że w Azji są idealne teraz warunki do zdjęć. Sam Tachibana zjawił się w momencie monologu Tatsu.
- Dla mnie whisky z lodem, a dla mojej towarzyszki... – rzucił i spojrzał na Yonę, która jak zawsze gdzieś mu umknęła. Co robiła? Mordowała nastolatki w krzaczorach? Powinna zostawić trochę mocy na tutejsze towarzystwo – Dobra. Ona dojdzie.
W międzyczasie słuchał wywodu Tatsu i patrzył po strojach zgromadzonych tutaj osób. Kiedy jego wzrok w okularach przesunął się na Sai, to uśmiechnął się szeroko i kiwnął jej głową. Czysta złośliwość malowała się na jego ustach.
- Oj Tatsu, Tatsu. Nie obrażaj mi tu stroju Saiyuri, gdyż ciężko się napracowałem nad nim. Oddałem mu całą duszę, ciało oraz kilka stów z mojego konta bankowego. Trzeba doceniać wszystkie stroje, nawet jeśli wylało się na nie ketchup i udaje, że to krew – rzekł Tachibana, a jego głos wręcz ociekał udawanym smutkiem i złośliwością. Kiedy odebrał swój drink to podniósł szkło w kierunku Sai – Pięknie wyglądasz Saiuś. Dokładnie tak jak trzeba. Ty też świetnie się prezentujesz Tatsu. Idealny anioł, którego wykopali z nieba za hejcenie boga. Pirata na wózku nie widziałem, ale fajny koncept. W ogóle widzieliście Yonę? Taka mniejsza ode mnie, ruda, jarają ją chińskie bajki. Była za mną i znikła.
Tachibana dużo mówił i lubił wchodzić w centrum uwagi, ale na razie zachowywał się jak na niego przyzwoicie. Czyżby jeszcze się nie rozkręcił?
"Dzięki, twój strój też jest spoko, co nie Yui?"
Spięła się na słowa Ichiego, wiedziała że powiedział to tylko dlatego żeby poprawić jej humor. W życiu nie ubrałaby czegoś takiego z własnej woli na publiczną imprezę. Nawet jeśli to było Halloween i ludzie pojawiali się naprawdę w najróżniejszych strojach. Ona sama planowała po wygranej załatwić dla Tachibany strój pokemona! Tego małego pomarańczowego dinozaura z płomyczkiem na ogonku, Yonie by się podobało zobaczenie go w czymś tak uroczym że nawet jego wredne docinki i seksistowskie żarty straciłyby całą swoją moc wkurwiania ludzi w koło. I jak miała być kompletnie szczera sama ze sobą, to też się nie spodziewała że Shoto wybierze jej coś takiego. Ale że była honorowa i przegrała zakład to oczywiście nie było innej opcji jak przecierpienie tego wstydu.
"Dziękuję Pani Władzo, teraz mogę piracić filmy i seriale jak prawdziwy postrach mórz"
- Aż tak Ci się spieszy do prywatnej celi? Izolatka, prycza i poduszka.. spełnienie marzeń.. - puściła mu oczko rozbawiona bo wiedziała że nawet by pewnie nie narzekał, mając tyle wolnego czasu przy zerowych obowiązkach. - .. przynajmniej chłopaki mieliby Cię pod stałym adresem.. - dodała po chwili. W końcu słyszała nie jedną historię o jego zniknięciu i pojawianiu się w różnych najdziwaczniejszych miejscach na kampusie i nie tylko. W tym słynna damska toaleta, z której widziała jak próbował dyskretnie się wydostać bez zwracania uwagi niepotrzebnych gapiów.
"Nie wybierałaś go sama prawda?"
Skinęła lekko głową na potwierdzenie i wzięła większego łyka przez słomkę swojego drinka. - Przegrałam zakład z Tachibaną.. - skomentowała zerkając w tłum w poszukiwaniu osoby odpowiedzialnej za to. - .. a że zwycięzca miał wybrać strój dla przegranego.. - w tym momencie rozłożyła lekko ręce na boki w geście bezradności i lekko dygnęła przed nimi zanim złapała w usta słomkę.
"Dlatego dla bezpieczeństwa wszystkich tu zebranych powinnaś mnie skuć i może zrobić rewizje, bóg jeden wie, co chowam pod fartuchem."
Uniosła brew zaciekawiona jego propozycją i widząc jak wyciąga ręce przed siebie żeby go skuła, aż figlarny uśmieszek wpełzł samoistnie na jej usta. Gotowa była mu odpowiedzieć na zaczepkę, niewinnie sugerując że ten pomysł przypadł jej do gustu. I już puściła słomkę, już rozchyliła usta, gdy nagle ktoś się wciął w rozmowę.
"Mógłbyś ją chociaż pochwalić."
- huh.. - szepnęła zaskoczona tym że akurat ONA się odezwała. Spojrzenie przeniosła z Yuiego na Tatsu słuchając dalszej części monologu. Brew jej aż drgnęła na kolejne słowa lecące z ust snobistycznej lampucery, która była jedną z jednorazowych dup Tachibany. Gest dłonią wskazujący jej strój nie umknął uwadze nikogo, zwłaszcza tej osoby, która była właśnie obsmarowywana. Sama treść tych wszystkich 'komplementów' wcale nie zdziwiła blondynki. Ale jedna rzecz ją zaskoczyła. Pierwszy raz obelgi nie były bezpośrednio kierowane w jej stronę a w stronę chłopaka z którym nie wstydziła się być bliżej. - huh.. - skomentowała połowę monologu dostrzegając zbliżającego się Tachibanę i oczywiście z czystej grzeczności pozwoliła Tatsu się dalej obrażać. Niech chociaż skończy co zaczęła.. nawet jeśli to wszystko było napędzane zazdrością z jakiegoś powodu..
"Jednak pomimo jej beznadziejności w tej kwestii, powinieneś ją bardziej pochwalić lub zganić. A nie udawać, że jest ci obojętne, że twoja dziewczyna psuje swoją nikłą reputacje dla twojej przyjemności!"
- wow.. teraz już widziałam chyba wszystko.. a myślałam że nie jesteś się w stanie już bardziej skompromitować.. cóż.. podsunąć ci wystarczająco długi sznur i sama się na nim powiesisz.. - skomentowała nie kryjąc zaskoczenia w głosie. - Tak czy inaczej.. skoro jesteś aż tak bardzo zainteresowana Yuim.. to pewnie Cię ucieszy fakt że nie jestem jego dziewczyną.. - to było jedyne logiczne wyjaśnienie jakie nasuwało się po monologu Tatsu. Zwłaszcza że forma zdradzała ją bardziej niż treść.
No i wypadało przecież sprostować ich status. Nie znali się wcale tak długo, a cała ta znajomość została zapoczątkowana przez Rintarou. Niemniej jednak, to ze się spotkali kilka razy, wcale niczego nie znaczyło. Żadne z nich się jeszcze nie zadeklarowało więc oboje byli wolni. Yuichiro mógł robić co mu się tylko podobało a ona nie mogła mieć o to pretensji.
Co jednak dolało oliwy do ognia, to komentarz jej przyjaciela odnośnie całej tyrady Tatsu. W tej jednej chwili podsumowując w głowie jej słowa i jego komentarz zaczynała się zastanawiać czy to nie było zrobione specjalnie.. Czy Shoto specjalnie jej nie upokorzył przy wszystkich, tym samym dając do ręki jej wroga broni z magazynkiem pełnym naboi, które ta bezlitośnie właśnie wystrzelała.
"Pięknie wyglądasz Saiuś. Dokładnie tak jak trzeba."
I to sprawiło że pękła..
Dłoń na szklance zacisnęła się tak bardzo że gdyby nie była pełna alkoholu i lodu to pewnie by pękła. Sięgnęła do słomki i zamieszała nią swój trunek złożony z 5 różnych alkoholi wpatrując się w oczy Tachibany. - To się napatrz na swoje dzieło póki masz okazję.. - skomentowała zimnym tonem i ładnie dla niego zrobiła powolny obrót po czym robiąc krok w stronę Tatsu chlusnęła jej w twarz całą zawartością szklanki. - Chyba nie myślałaś że te twoje otwarte komentarze na mój temat pozostaną bez odpowiedzi.. jedyna różnica jest taka.. że ja nie zamierzam strzępić sobie języka na ciebie.. bo nie jesteś tego warta.. - odstawiła pustą szklankę na blat kontuaru i ruszyła przed siebie w stronę wyjścia. Nie zamierzała dać się nikomu zatrzymać, a potrzebowała odsapnąć od tego co przed chwilą się stało. Chluśnięcia drinkiem w twarz nie żałowała, zasłużyła sobie po tym całym wywodzie. A jedyne czego teraz chciała to świeżego powietrza i czegoś procentowego do picia żeby poprawić sobie humor po tym co usłyszała.
[BAR -> DWÓR]
— Nie, a duże zderzaki ma chyba połowa dziewczyn. Jakiś chłop też się pewnie znajdzie. — Rozejrzał się na boki w poszukiwaniu drugiego połówki hawajskiej, ale na próżno. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej cuksa, rozwinął papierek i próbował go sobie wrzucić do dzioba. Nagle u ich boku pojawiła się Kyo.
— On tak, ja tłoche. — wymemłał spod maski dalej gryząc twardego cuksa. Nic dziwnego, że je rozdawali za friko przy wejściu. W końcu się z nim uporał — Dobła dobła, niech sobie będzie nawet carbonarą z cebula i śmietaną, nic mi do tego. — uniósł ręce w obronnym geście. On nie przepadał za ananasem w ogóle, ale co kto lubi. — Ale widzę, że oboje lubicie trójkąty. — dodał skacząc spojrzeniem od pizzy do kanciastego biustu — Swoją drogą, z niej to raczej marna archeoloszka, to całe pif paf... — zrobił dłonią pistolet i wystrzelił w powietrze.
— Awww, schlebiasz mi. — zakrył dziób dłonią, brakowało tylko ledowego rumieńca. Chwila, siedemnasty? — A nie piętnasty...? — powiedział cicho skonfundowany, ale zamknął się, wiedząc jak te dyskusje potrafiły się skończyć. Jak wtedy, gdy dyskutowali o piramidach... Potop? — Oj nie wiem, za rok ma ma być retrogradacja za retrogradacją, lepiej nie mącić spokoju... — zaczął i sięgnął po telefon by sprawdzić, czy dobrze pamięta. Z Merkurym nie było żartów.
— Nie wiem jak wy, ale ja planuję przywołać ducha. — odpalił beztrosko na pytanie Kyo. Między północą a trzecią energia przepływała najlepiej przez zasłonę, także miał jeszcze sporo czasu by wszystko przygotować. — Jak mi pomożesz, to przebiorę się za szweda. — przekrzywił głowę i spoglądał na nią, czekając na odpowiedź. — I odgonię innych wielbicieli hawajskiej od twojego skarbu. — dodał do oferty z nadzieją, że pomoże to jej podjąć jedyną, słuszną decyzją.
- Propaganda Demonów:
Autor: Suiren
Szykując się do wyjścia, zapomniała, że powinna dokupić sobie dodatkową szminkę. Taką, co zabierze ze sobą. Westchnęła przeciągle, kiedy muskała usta pędzlem. Tego dnia postawiła na czarny kolor, który pasował do jej ponurego stroju. Ile to nocy spędziła, aby pozszywać te materiały, aby tworzyły japoński mundurek szkolny? Trzy? Cztery? Chyba pięć. Jeszcze kupiła sztuczną krew, nową parę soczewek i krople do oczu, aby nie bolało za bardzo. Miała jeszcze pomysł na małą trumnę zamiast plecaka, ale przy górze projektów musiała zamówić przez internet. Spoglądając w lustro, musnęła oczy ciemnym oraz białym cieniem i za pomocą eyelinera dorobiła pajęcze kreski. Pozostało tylko podkręcić lekko rzęsy, wyrównać brwi, a następnie założyć maskę.
Wychodząc z domu, spojrzała po raz ostatni w lustrzane odbicie. Krwiste soczewki, kij z pianki w dłoni mały plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami na plecach - mogła iść mordować. I to nie sama. Kim byłaby Yona, gdyby nie pojawiła się na imprezie z własnym księciem Shotaro. Musiała mu przyznać, że gust miał dobry i dobrze wybrał strój. Pasował mu, ale czy zgodziłby się, gdyby chciała zdjęcie nie sama, a z nim? Już od jakiegoś czasu chciała dodać kilka zdjęć do kolarzu, lecz ten głównie by tylko ją fotografował. Ilość odbitek, jakie od niego dostała, nie mieściła się na całej ścianie jej przestronnego pokoju, a znając jego... Pewnie miał ich jeszcze więcej.
- Powiedz tak jeszcze raz, a użyje tego kija na Tobie - zagroziła mu rozbawionym głosem, bo humor się jej trzymał od wyjścia z domu. Miała hopla na tę imprezę już od momentu tworzenia plakatów. Sama zaproponowała samorządowi, że pomoże przy finalnych szkicach i nawet doda poro z Ligusi w kształcie upiornej dyni.
W każdym razie, kiedy tylko przekroczyła próg, chwyciła za telefon z nietoperzowym etui i jakoś w środku tłumu, na moment się zatrzymała. Ilość wiadomości od Junko wystrzelił pod sam kosmos - Baka - powiedziała do siebie i napisała jej, " Pomyliłam Cię z bóstwem cierpliwości, zaraz dotrę. Bar to chyba dobre miejsce, żeby zacząć, tylko poczekaj na mnie. Pięć minut wytrzymasz, prawda?". Wystukała z prędkością światła i wysłała, wkładając telefon do małej trumienki.
Kiedy uniosła głowę, zobaczyła, że Tachibanę wcięło - Świetnie. Nawet się nie zorientował, że idzie sam, a miał mnie przecież zawsze podziwiać i nie tracić ze swoich oczu - wyszeptała sama do siebie, ruszając przez grupki poprzebieranych ludzi. "Może ten blond, odebrał mu rozum?", pomyślała, trącając po drodze jakiegoś kolesia ubranego w puszystego pączka - Wybacz - rzuciła na odchodne i gdy w końcu doczłapała się w pobliże baru, zobaczyła, istnie dramatyczną scenkę z użyciem procentów prosto w buzię Tatsu. Jeszcze policjantka zaczęła odchodzić, co zwiastowało pierwszy zgrzyt podczas imprezy. Wzruszyła ramionami i płynnie przedarła się przez ludzi, aby wylądować przed Saiyuri - Hej piękna. Gdy będziesz chciała towarzystwa, to napisz do mnie wiadomość, mogę poudawać Twojego morderczego więźnia. A teraz leć, tylko nie na długo. Ta flądra nie jest tego warta - dodała jej na otuchę i w szarmanckim geście, odsunęła się na bok, lekko pochylając głowę.
Po chwili dotarła do osamotnionej Junko, której rumieńce promieniowały z połowy dystansu - Pisałam, żebyś poczekała - pochyliła się za nią, aby wyszeptać do jej ucha i usiadła tuż obok niej - Bloody Mary - rzuciła do barmana, podsuwając mu jednego Jacksona - A teraz słucham, czyje smutki opijamy? - zwróciła głowę w stronę dziewczyny, zerkając jednym okiem w miejsce, gdzie wylądował jej ukochany Shoto. Jednocześnie zdjęła maskę i ruchem głowy rozrzuciła włosy. Gdy tylko spojrzał w jej stronę, pokazała mu język, a potem wróciła do problemów Jun.
Nie możesz odpowiadać w tematach