Podnosząc się czuła naprawdę duży bólu ale ignorowała go, w końcu minie a były sprawy ważne i ważniejsze. Sprawa z Tatsu nie dawała jej spokoju, w końcu sama była medykiem i było jak mówił chłopak, mogła potrzebować pomocy jednak.. Czy jej obecność tam nie narobi więcej szkód? W tym momencie była rozdarta i słysząc kolejne słowa zrobiło jej się ekstremalnie głupio. Przecież nie mogła tak sobie odejść, ocalić tyłek? Zdawało się, że ciemnowłosy był rozdarty między dwoma kwestiami i musiała to uciąć w zarodku. Nie wiedziała za bardzo co więcej powiedzieć. Trzymając wodzę poklepała klacz po szyi chwilę się zastanawiając i póki co nie mówiąc za wiele. - Wybacz, ale będziesz musiał mnie znieść jeszcze jakiś czas.
Wychodziło na to, że nie niestety będzie musiał przeżyć jej bliskość w trakcie jazdy, inaczej się nie da. Wdrapała się na grzbiet klaczy mimo bólu w ramieniu i zerknęła w dół na niego. - No to wsiadaj, sprawdzimy razem, jeśli faktycznie potrzebuje pomocy mogę jej udzielić, przynajmniej tej pierwszej, nim przybędzie ktoś bardziej kompetentny. Teraz gdy wiem.. Że istnieją, będę ostrożniejsza. - Skąd mogła wiedzieć, że nie w ostrożności w jej wypadku jest problem? W zasadzie sprawdzenie dawało jej możliwość podziękowania, możliwe też, że dowie się czegoś więcej. Naprawdę czuła, że coś jest nie tak, że atak nie był całkowicie przypadkowy.
Gdy tylko chłopak wszedł na konia ruszyła w kierunku lasu, widziała też ciemność w jego środku. Powinna jednak pamiętać drogę do tamtej świątyni. Mimo, że się bała nie miała odwrotu, nie mogła.
- Wiesz Fukuro... Od małego patrzyłam na plecy moich braci... Jak spełniają swoje marzenia i powinności.. Ja jako kobieta po prostu byłam.. Istniałam większość czasu nie wiedząc czym chcę się naprawdę zająć.. Wtedy moi bracia zaczęli odnosić rany podczas treningów.. Zawsze to ja zajmowałam się ich ranami nim przybył ktoś bardziej kompetentny i tak zaczęła się moja droga.. Mój mentor jednak uznał, że jako dziewczyna nie mogę zostać w pełni medykiem.... - Tutaj na jakiś czas zamilkłą prowadząc konia z pewnością siebie. Las sprawiał wrażenie magiczneego? Jednak bardzo ponurego i pozbawionego zwierząt? Nie słyszeli treli ptaków czy innych dźwięków istot żywych, poza oczywiście oddechem klaczy na której jechali.
- W tym momencie są na posłudze u shoguna, dawno z nimi nie miałam kontaktu. Oni są wiarą i sercem naszej rodziny zaś ja.. Dumą. Tak powiedział ojciec mimo tego, że wiedział jaka jestem. Znał głębię mojego serca i to jakim naprawdę tchórzem jestem. - Mocno zaciskała dłonie na wodzy a te aż się trzęsły ze strachu, tak się bała i możliwe, że dlatego tyle gadała. - Odmówiłam zamążpójścia i dlatego tutaj jestem, zwyczajnie uciekłam przed własnym przeznaczeniem. Rodzeniem dzieci i bycia panią domu. Udałam się do Osaki szukając medyka, który będzie chciał mnie szkolić pomimo tego, że jestem tylko 15 latką o drobnym i słabym ciele. Czy to coś złego, że chce od życia czegoś więcej? - Spytała retorycznie i nieco przyśpieszyła, czas w tym momencie był bardzo cenny. Kopyta uderzały miarowo a ciemność wokół nich zdawała się nie zmieniać, całkiem jakby liście drzew nie przepuszczały słońca. - Jadąc lasem zatrzymałam się przy świątyni aby się pomodlić, to tam się stało. Nawet nie czułam niczyjej obecności. Gdyby nie ta dziewczyna byłabym już martwa. Pamiętam głownie jej bursztynowe kolczyki i bardzo zimne spojrzenie, oraz dziwną broń z łańcuchem.. - Nie mogła mieć jednak gwarancji, że nadal tam jest. Nie darowała by jednak sobie gdyby się nie upewniła, że zabójczyni przeżyła.
-mowa #BB8FCE #BB8FCE
Wierzył w umiejętności zabójców - bardziej niż swoje własne, choć przecież długo był szkolony aby robić dokładnie to samo co oni. Po prostu... jego umiejętności nie okazały się być wystarczające mimo szczerych prób i chęci.
Był wsparciem, którego korpus potrzebował - a mimo tej świadomości, czuł się jakby zawiódł wszystkich.
- Co? - wydusił z siebie cicho, wsiadając zaraz na konia za dziewczyną. Nie, to było głupie - głupie było zabieranie do demona rannego człowieka, który nie potrafił się bronić. -To będzie więcej pracy dla nas. Zawracaj do miasta... poza las przede wszystkim. Jeśli zabójczyni jest ranna, a demon wciąż będzie na waszym tropie, nie dam rady bronić dwóch osób na raz - powiedział zaraz, chociaż nie był w stanie nawet ocenić czy dziewczyna się go posłuchała. Musiał zacząć pomyśleć nad zupełnie innym rozwiązaniem - nad czymś, co mógł wykonać, coś co mógł zrobić i jak zadziałać, jeśli będzie musiał stanąć rzeczywiście do walki.
Obserwował las, starał się wyłapać zapach śmierci i krwi, który towarzyszył demonom. Był bardziej skupiony na tym, dłoń trzymając na rękojeści, a drugą starając się przytrzymać konia tak, aby jak najmniej wchodzić w dotyk z dziewczyną, która prowadziła - choć już sama jazda na jednym koniu znacznie to utrudniała.
Nawet nie przykładał wagi do jej słów, skupiając się na otoczeniu. Milczał, nie komentując, bo to nie było jego miejsce - ani do oceny, ani do komentarza. Nigdy nie czuł się do tego odpowiednią osobą, nigdy nie czuł się jakby miał wiedzieć, co w ogóle odpowiedzieć, mimo że często do jego uszu docierały historie i spowiedzi innych, szczególnie gdy przychodzili do niego po radę i środek, który miałby im pomóc na problem, z którym się zmagali. Problemu duszy, problemy ze snem, a czasem z ciałem - na wszystko istniała mieszanka, która nie zawsze była mu jeszcze znana. Próby, testy i nadzieja, że to co przygotowywał nie było śmiercionośne - nie dla samych zabójców, a prędzej dla demonów.
Odmówiła zamążpójścia, posługa u shoguna, duma rodziny...
Nigdy tym nie był - nie znał takiego życia. Jego szczęściem było poznanie tego, co znajdywało się w Yonezawie. Jego los się odwrócił w dniu, w którym matka podjęła ryzyko i uciekła wraz z nimi od ojca grabarza - uniknął wtedy losu, w którym i on miałby chować w przyszłości trupy, choć wciąż w innej wiosce był przecież obcym. A dzisiaj życie w korpusie zdawało się być czymś, o czym nigdy by nie śnił. Potrafił zarówno pisać jak i czytać, mógł rozmawiać z samurajami czy kupcami, a nawet sam otrzymał swój własny miecz - krótkie ostrze nichirin, które miało dbać o jego bezpieczeństwo i tych, którzy znaleźli się w jego pobliżu, nawet jeśli nigdy nie zabarwiło się oddechem.
Zawiódł Mistrza? Ludzi, z którymi trenował? Cały korpus, w momencie, w którym poddał się z treningiem po kolejnej nieudanej próbie? Kiedy skupił się na pracy z roślinami, pracy która była potrzebna, a jednocześnie wydawała się być tak błahą. Każdy w końcu mógł to robić.
- Broń z łańcuchem? - powtórzył cicho, mając nieprzyjemne przeczucie - miał nadzieję, że było błędne. Może mylił osoby, może to była inna zabójczyni o tak nietypowej broni? Może to nie była...
Spiął się jeszcze bardziej, zaciskając szczękę. Nie powinien o tym myśleć, o przeszłości. Nie, nie będzie przywoływał myśli, które w niczym mu nie pomagały. Pierw się powinni skupić na bezpieczeństwie Miki, a później na odnalezieniu... zabójczyni, która mogła być Tatsu, ale wcale nią nie musiała być. Na pewno nie była nią, na pewno nie do niej należało to chłodne spojrzenie, które mroziło w nim krew. Czuł się niekomfortowo, kiedy tylko na niego padło - było czystym sygnałem, że powinien dokonać odwrotu.
- Ludzie rzadko mają szansy na wygraną z demonami. Szczególnie bez odpowiedniego treningu. Dlatego tamta zabójczyni ci pomogła. Ma odpowiednią broń, która działa na demony i wiedzę, jak zabić demona. To nic, o co powinnaś się obwiniać, że nie wyczułaś jego obecności nigdzie. One... potrafią się maskować - powiedział, jakby to z całego jej monologu było najważniejsze. Cała jej historia, gdyby tylko musiał jej coś odpowiedzieć na nią, zostałaby streszczona w jednym zdaniu - aby go nie dotykała. Nie powinna z nim nawet rozmawiać, nie powinien jej opatrzeć. Był nietykalny, był kimś z którym ktoś jej klasy nie powinien nawet wymienić słowa.
Może to była jego paranoja - przeświadczenie z lekcji, którą otrzymał za młodu. Dlaczego to człowiek, a nie demon zadał mu szpecącą go dzisiaj bliznę? Może to dlatego wciąż miał opory przed rozmowami z niektórymi - wciąż przeświadczenie o tym, że był przecież gorszy od innych, siedziało w nim ciężko.
- Jedyna zabójczyni, która przychodzi mi na myśl... jeśli to ją spotkałaś, jestem pewny że poradziła sobie z demonem - dodał cicho, nieco niepewnie, nie wiedząc czy nawet powinien mówić w tej sposób do kogoś zupełnie obcego. Jakby te słowa miały dodać jej komfortu? Tak mu się wydawało, że właśnie to miał na celu, nawet jeśli słowa po tym jak wyszły z jego ust wcale nie wydawały się nieść komfortu. Były puste, były tylko słowami, które nie miały przecież mocy.
dialog #7d9360
Tatsu za dużo widziała takich sytuacji, w swoim dość krótkim stażu jako zabójczyni, by nie wiedzieć co było tego powodem.
Kryjąc się w krzakach, kilkanaście metrów od świątyni, wyciągnęła jeden ze swoich bandaży i oderwała zębami jego fragment. Rany były czystym marnotractwem bandaża, jednak nie miała pewności, co jeszcze czaić się może w tym lesie. Demony nie różniły się w końcu zbytnio od komarów. Czując zapach potu i krwi mogły zdecydować się podążać za jej tropem.
Nie zdążyła jednak opatrzyć się całkowicie, gdy do jej uszu dotarła rozmowa dwójki ludzi jeżdżących na koniu. Pomimo dzielącej odległości, w cichym lesie była w stanie jednoznacznie usłyszeć jej treść. A konkretnie końcówkę dotyczącej jej osoby. Podobnie jak zidentyfikować, kto rozmawiał z kim...
Zadrżała lekko niedowierzając, że w tym lesie odnalazł Fukuro... Ze wszystkich zabójców w okolicy to musiał być on. Najchętniej wykorzystałaby swoją przewagę nadaną dzięki jej zmysłowi, by oddalić się od nich jak najdalej. Gdyby nie fakt, że szukali dokładnie jej. I ta głupia misja ratunkowa doprowadziłaby jedynie do ich zguby. Wzdychając głęboko podniosła się ze swojej kryjówki. Była Kanoto, który przeżył niejedną walkę z demonem, nie jakąś strachliwą Mizunoto. Nie może się bać spotkania z jakimś Ne...
Trzymając pargamin z niedawno otrzymanym listem w dłoni, wyszła im na spotkanie mówiąc:
- A ja jestem pewna, że staniecie się karmą dla demonów, jeśli będziecie zmierzać głębiej. - chłodnym głosem łowczyni, utrzymując kontrakt wzrokowy z pergaminem, aniżeli z dwójką ludzi - Nie odpowiedzialne jest Fukuro zaprowadzanie rannego cywila w głąb lasu, na terenie wroga, ze świadomością, że grasuje tu demon. Szczególnie lasu, z którego się ponoć nie wychodzi.
Gdy stanęli tuż przed nią, mogli wyraźnie dostrzec otrzymane przez nią rany. Demon trzykrotnie przebił się przez ubranie zabójczyni, tnąc ją po brzuchu, lewej ręce oraz mostku. Udało jej się dość pobieżnie zabandażować ranę lewej ręki, jednak te znajdujące się na korpusie dalej nie pozostały opatrzone. Rany te zdawały się jednak kompletnie nie przeszkadzać łowczyni. Jakby były dość płytkie lub zwyczajnie do nich przywykła.
Słysząc szelest a potem słowa momentalnie zatrzymała klacz by zlokalizować osobę Tatsu. Tak, bez wątpienia to była kobieta, która ją uratowała. Potem ten słowotok w stronę chłopaka, jakby to jego obwiniała a to przecież nie tak!
-Nie! To nie jego wina tylko moja.. On kazał mi jechać do miasta, to ja nie chciałam. Nie obwiniaj go, pomógł mi opatrzeć rany chociaż nie musiał. - Powiedziała i od razu zeskoczyła z konia by się przyjrzeć Tatsu. Widząc jej rany od razu poczuła się winna i posmutniał. Własną głupotą naraziła życie innej osoby, to było coś niewybaczalnego.
Jeśli Fukuro zareagował jakoś bardziej dynamicznie to i tak tego nie zauważyła, bardziej pochłonięta ranami zabójczyni. Jedynie co zanotowała to fakt, że bardzo dobrze muszą się znać. - Pozwól, że zerknę..
Powiedziała i nie czekając na odpowiedź dziewczyny zaczęła oglądać jej rany. Oceniając jak wiele szkód bestia zrobiła. Na szczęście nie były one głębokie nie można jednak było ich zbagatelizować. Jeśli dobrze się nimi zająć to nawet blizny nie będzie. Wróciła do torby na grzbiecie klaczy i wyjęła parę rzeczy i prowizorycznie wrzuciła je w rękaw a potem wróciła. Postanowiła zacząć od rany , którą zajęła się sama zabójczyni, nie że zrobiła to źle. To było jednak prowizoryczne. Wyciągnęła buteleczkę z płynem i odpowiednim ekstraktem to czyszczenia ran. Gdy ta była czysta położyła odpowiednią maść, tę samą, której na niej użył Fukuro, w końcu z niej skorzystał. Miała też ona na celu uśmierzenie bólu. Wyciągnęła czysty materiał by rozerwać na kawałki i delikatnie obwiązać ranę Tatsu. - Cieszę się, że nic Ci nie jest, wstyd mi. Nie miałam pojęcia o istnieniu.. demonów. Jeśli pozwolisz zajmę się też resztą ran, chociaż tyle mogę zrobić w tym momencie. Szkolę się na medyka więc podstawy, nawet trochę więcej mam opanowane. - Nie chciała też się za bardzo narzucać, rozumiała iż dziewczyna może jej nie ufać. Poczekała więc na odpowiedź.
-mowa #BB8FCE #BB8FCE
Nie czekał, aby koń w pełni się zatrzymał, zsuwając się z niego już wcześniej.
- Przepraszam. Popełniłem błąd, który nie powinien mieć miejsca. Radzenie sobie z cywilami nie jest moją mocną stroną... - powiedział, nie spoglądając nawet na Tatsu. Odwrócił wzrok, wyraźnie zachowując odległość - nawet jeśli wolałby uciec w tej chwili. Było mu głupio, czuł się zażenowany - a do tego jeszcze chciał uciec od samej zabójczyni. Gdyby tylko mógł, zwyczajnie w świecie zawróciłby z lasu, bo przecież nie musiał się martwić o to, że Tatsu nie poradziłaby sobie z czymś. A jednak sumienie mu nie pozwalało - bo wiedział, że może znaleźć się tutaj więcej demonów i sytuacja mogłaby zmienić się drastycznie.
Wiedział, że powinien zadziałać inaczej, ale nie potrafił zawrócić konia, ani wykłócać się z samą Miką, która zaczęła go bronić. Poczuł się jeszcze bardziej poniżony, słysząc to wszystko - chciał się zapaść pod ziemię, chociaż nie było to dla niego wcale nowym pragnieniem. Może to po prostu kontakty z innymi tak działały na niego?
- Pomoc leży w moim obowiązku, tym bardziej jeśli widzę, że rany zostały zadane przez demona. Zignorowanie twojego stanu byłoby jeszcze głupszą decyzją z mojej strony, nie wiedząc gdzie demon się znajduje. Rzadko zostawiają ofiary żywe - stwierdził, chociaż czy było to prawdą? Mógł to powiedzieć po tym, co go spotkało nie tak dawno temu? Po tym, co miał w torbie odpowiednio przykryte. Dlaczego nie zostawiał tego pióra w Yonezawie? Sam do końca nie był pewny...
Powinien przejąć wodze konia, powinien zadziałać w inny sposób - uprzeć się, ale co dałoby uparcie? Mówiła, że miała piętnaście lat, a choć widział zabójców pilnie trenujących w jej wieku, nie był pewny czy rozumiała z czym się wiązały demony. Nie, był pewny że nie wiedziała - a on nie miał sił, ani na kłótnie, ani na wyrywanie się z nią. Nie miał sił na wchodzenie w większe interakcje niż tego potrzebowała sytuacja. Gdyby tylko pojechali.
Dopiero po dłuższej chwili podniósł wzrok na Tatsu - który prędko uciekł, pobieżnie oceniając to w jakim była stanie. Stała, nie kuliła się i mógł z pewnością określić, że było w porządku - względnie jak na zabójcę. Kilka ran nie stanowiły w końcu problemu, choć nigdy nie mogli być pewni tego, jakie sztuczki trzymali w rękawie ich wrogowie.
- Jeśli posiadasz ubranie na zmianę, mogę prowizorycznie zaszyć. Nie będzie to na poziomie pracy niektórych rzemieślników, ale może być przydatne podczas walki - powiedział, odchodząc znów dwa kroki, nie mieszając się, kiedy Mika tak ją obskoczyła. Wolał się nie mieszać, a może nawet w pewnym stopniu był szczęśliwy, że nie musiał się mieszać? Choć gdyby spotkali się z Tatsu sam na sam, prawdopodobnie nie zwróciliby na siebie nawet większej uwagi - minęli się, jeśli nie potrzebowali wymieniać się jakimikolwiek informacjami. - Zakładam, że pozbyłaś się sprawcy zamieszania? Czy jest ich więcej w okolicy? - dopytał po chwili, nie wątpiąc w umiejętności Tatsu w najmniejszym stopniu - chciał wiedzieć, w jakiej sytuacji się znajdywali. Chociaż wystarczyło znać go odrobinę, aby mieć pewność, że nie był pierwszy do żartów czy szyderstw, a przynajmniej nie wprost. O wiele większą część myśli zachowywał dla siebie, nie dzieląc się z nimi.
dialog #7d9360
- Czyli staliśmy się tymi, co zaczęli przyjmować rozkazy od niedoświadczonych w boju cywili? - odparła neutralnym tonem głosu, decydując się przesunąć wzrok na Fukuro. Wcale nie dlatego, że dzięki swojej echolokacji, wiedziała że na nią nie patrzy. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo nadbiegająca w jej stronę Mika stała się idealną ucieczką od potencjalnego kontrspojrzenia Fukuro.
- Nie winię go za to, że jest i ci pomógł. Mimo, iż powinnam zapytać go, co robi tak daleko za liniami wroga. Powinien wiedzieć, że jeśli zagrożenie dalej byłoby aktywne i zwyciężyło ze mną, do czasu jego przeżycia mogłoby być już w pełni sił po pożarciu mego ciała w całości. Wtedy, w najlepszym wypadku to Fukuro kazałby ci znowu uciekać, nie ja. Mając mniejsze spotkanie na triumf, oboje spotkalibyśmy się w jego żołądku. A wtedy jedynie Słońce mogłoby go powstrzymać przed podążaniem za tobą.
Wwąchała się w zapach Miki i nie czując żadnego intensywnego zapachu. Jej twarz wyraźnie stwardniała, gdy rzekła stanowczym i chłodnym głosem do Fukuro:
- Znajdź szybko cokolwiek, co schowa jej zapach. Choćby to miało być nawet łajno twojego konia. Zaraz będziemy mieli na głowie każdego demona, co rezyduje w tym lesie, jeśli dalej będzie pachniała krwią, mogącą być warta setki!
Była stanowcza i zapominała o strachu do zielarza. Będąc w pełni świadoma, że zaraz tu może być nieprzyjemnie, jeśli nie zamaskują obecnego zapach i nie oddalą się od miejsca, w którym obecnie się znajdują. Marechi, który niedawno krwawił, nie zostanie zignorowany przez te krwiożercze bestie.
- Musimy ruszać! Teraz! - pogoniła wyraźnie Mike, która zaczęła poprawiać jej bandaż. Mieli trochę czasu, do czasu aż Fukuro zamaskuje jej zapach, jednak nie uznawała obecnej chwili za najlepszą na zajmowanie się jej ranami. - Nie ma w okolicy żadnego demona, jednak zaraz może się jakiś zjawić!
Szybko się wyrwała z rąk Tatsu, i ile ta próbowała ją pchać, trzymać czy cokolwiek. Szybko zaczęła grzebać w torbie by wyjąć ten jeden specyfik. Zawsze używała go gdy jej bracia nie mogli spać podczas choroby. Rzuciła pudełko Tatsu a drugie wzięła w swoje ręce i zaczęła smarować ranę z przodu.- Na bazie melissy oraz mięty bardzo silnie pachnie. Wystarczy ?
Spojrzała 2w jej kierunku nie przestając się smarować tym specyfikiem, wystarczałą naprawdę niewielka ilość pod nosem by usnąć. Dlatego też unikała tego miejsca. - Staraj się nie wdychać, bo zaraz uśiesz jeśli masz aż tak silny węch.. - Ostrzegła. ją jeszcze, tego by im brakowało by jeszcze zabójczyni udałą się w objęcia morfeusza, z powodu maści na bezsenność.
Teraz priorytetem było się stąd wynieść, tylko jak? Na piechotę zajmie to długo. - Cholera, koń nie uniesie trzech osób. Co robić... Zostawić nikogo też nie możemy...
-mowa #BB8FCE #BB8FCE
Zawahał się na moment, słysząc słowa Tatsu - nie dlatego, że nie znał rośliny, a raczej dla pytań, które pojawiły się w jego głowie. Może zbagatelizował słowa dziewczyny o tym, jak demon się na nią rzucił? Jeśli również Tatsu była zaniepokojona...
Choć zaniepokojona, jak na łowczynię, z pewnością było słowem na wyrost.
- Demon był w szale? Nie mam przy sobie perfum. Olej mógłby się sprawdzić, ale... - urwał, łapiąc dłoń Miki, powstrzymując ją przed nałożeniem na siebie więcej miętowej maści, na której silny zapach sam się skrzywił. Był zbyt mocny, zbyt wybijający się - zbyt inny od tego co znajdywało się dookoła. Gdyby byli na łące czy polanie, nie mieliby w pierwszej chwili obawy o to, że zaatakuje ich demon. Nie w dzień.
- Nie masz się doprawiać dla demonów, a zamaskować. Mięta nie rośnie w lasach, nie takich jak ten. Będziesz się rzucać i wybijać - odpowiedział prędko, puszczając po tym jej rękę, a po tym prędko bez słowa ruszył kilka kroków za Tatsu, kucając przy jednym z krzaków. Rozpoznawał kształty rośliny, ale również i jej zapach, kiedy znalazł się tak blisko. To było to, czego potrzebowali - choć pospolita w japońskich lasach, roślina mogła im się przydać.
Prędko wyciągnął przystosowany do tego nożyk z torby, ucinając kilka liści facji - dużych, rozłożystych. Starał się uciąć łodygę na tyle długą, aby można było nią przewiązać opatrunek. Miał przynajmniej nadzieję, że w jakiś sposób pomoże to zneutralizować zapach krwi - tak, aby pachniała bardziej niż las.
Zebrał jeszcze same pąki, wciąż jeszcze nie rozwinięte, a wracając do kobiet, zaczął je rozgniatać w samych liściach.
- Facja, ma silny zapach kiedy zerwana podczas nocy. Powinna dobrze maskować zapachy, neutralizować bardziej. Liście i owoc może dać silniejszy efekt, chociaż otwarte pąki byłyby skuteczniejsze to nie mamy czasu na czekanie, żeby rozkwitły... - mówił, podając liście pierw Tatsu, która w końcu również miała rany, choć wcale nie naciskał, zajmując się po tym głównie Miką.
- Jeśli pojawią się zmiany skórne, zwykła maść łagodząca przez kilka dni powinna sobie poradzić. Niestety to toksyczna roślina... chociaż problem pojawia się, kiedy jest w kontakcie z uszkodzoną skórą. Ale nie jest to coś, co powinno stanowić problem dla medyka, żeby sobie z tym poradzić - mówił, można było nawet odnieść wrażenie, że w pewien sposób zachęcał Mikę do szukania dalej drogi właśnie w tej dziedzinie, choć osobiście nawet by mu nie przeszło to przez myśl. Bardziej chciał, aby nie walczyła o nakładanie na siebie czegoś, co mogło podrażnić jej skórę jeszcze bardziej.
- Zostanę, lepiej znajdę drogę na pieszo niż na koniu - powiedział, wiedząc przecież, że był w stanie sobie poradzić - samemu, nie broniąc kogoś. A tym bardziej, że mógł skupić się na zebraniu roślin, których potrzebował z tego miejsca. - Kanoto posiada lepsze umiejętności do podjęcia walki i obrony kogoś w razie, jeśli demon zaatakuje, a to ty wymagasz obrony w tej chwili. Nie jestem pewny czy nieopodal znajduje się gdzieś wisteria, której można by było użyć w lepszym stopniu do zamaskowania zapachu, gdyby tylko... maść mogłaby być... - zamyślił się przez chwilę, wiedząc w końcu jak długotrwałym procesem było pozyskiwanie perfum czy olejów - a gdyby można było przyśpieszyć ten proces? Resztki wisterii wmieszać do maści, pozostawić w ten sposób na dłuższy moment. Czy wtedy wszystko mogłoby wsiąknąć resztki zapachów?
dialog #7d9360
Powąchała lekko otrzymaną przez nią roślinę, kiwając głową w geście aprobaty, gdy poczuła jakikolwiek zapach. Nie miała czułego węchu, jednak wiedziała doskonale, że jeśli poczuje jakiś zapach, to może zabić on ten, który wyczuje tylko demon z nadludzkim zapachem. Brak takiego zapachu oznaczał, że cała gama tych nie istniejących dla niej mogła być dostrzegalna dla nich. Na własnej skórze przekonała się, że tak działo, choć marechi ci cenili swoje życie na tyle mocno, że nie narzekali na zapach kompostownika.
Nie przejmując się toksycznością rośliny, włożyła go niedbale, lecz stabilnie w opatrunek na ręce mówiąc:
- Jeśli to tylko wysypka, to nie jest to jakikolwiek powód do zmartwień. Chyba, że wolisz rozszarpanie przez demona żywcem.
Odparła przenosząc swój stanowczo wzrok na Mikę, nie przyjmując do siebie jakiejkolwiek formy sprzeciwu. Będąc gotowa nawet przytrzymać
Słysząc słowa Fukuro o oddzieleniu się od nich skomentowała lekkim westchnieniem. Zielarz miał rację w tej kwestii, jednak wiedziała, że ma ważniejsze rzeczy na głowie, niż eskorta marechiego do Nagoi lub Edo, mając coś do zrobienia w Kioto. Bo nie było żadnej mowy, by mogła spacerować po ulicach Osaki, które aż roi się od demonów, czekających na łatwy kąsek.
Nie rozmyślając zbyt wiele, rzekła srogim głosem do Miki:
- Wskakuj na konia. Dołączę do ciebie na moment.
Sama zaś pociągnęła Fukuro za ramie na ubocze mówiąc głosem nieosiągalnym dla medyczki:
- Mam nadzieje, że mi tu nie bohaterujesz, czy bawisz się w tego mistrza miecza Hanshina. - odparła srogo odwracając wzrok od niego - Będę w stanie zapewnić marechi eskortę do Sakai, ale zaraz potem będę miała na głowie inne zabójcze sprawy, które ciągną mnie do miasta. Gdzie pachnące marechi, nie przeżyje nawet kwadransa po zmroku.
Z wymuszoną powagą wyprostowała mówiąc:
- Będzie potrzebowała kogoś, kto potrafi zamaskować zapach, w szlachetny dla niej sposób, a nie wybije jej mieczem lub kusarigamą drogę z Osaki do Nagoi, czy Edo. Bo jakby nie patrzeć, każdy demon w drodze, który poczuje jej zapach, będzie chciał ją zażreć. Dlatego, jak skończysz swoje mam nadzieje zielarskie sprawy, poproś krukiem o wsparcie i udaj się z nią na wschód. Ja spróbuje ją jakoś przekonać, że jej samurajski bunt nie jest wart jej życia. Jeśli zawiodę w tej kwestii... no cóż nie pomożemy tym, co chcą się spotkać z Izanami-sama. Oczekuje kruka z pełnym raportem w tej kwestii.
Wydając ten rozkaz szybkim ruchem skierowała się w stronę konia Miki. Próbując uciec od Fukuro, nim ten zdąży cokolwiek odpowiedzieć. Bo jeszcze, by wspomniał słowem o tej cholernej pijackiej nocy, o której istnieniu najchętniejby zapomniała.
Wsiadając na konia złapała się beztrosko za cokolwiek, co mogła złapać. I gdy tylko odjechał zapytała beztrosko Mikę, jak gdyby nigdy nic:
- Ile lat mają twoi bracia?
-Summimasen, jeśli pozwolicie, nie będę więcej sprawiać kłopotu, sama się zatroszczę o siebie. Dziękuję za ratunek. Zapamiętam wszystko co się od was dowiedziałam. Dziękuję- Mogli ją uznać za niewdzięczną, głupią cokolwiek, ona sama jednak nie miała wyboru jeśli nie chciała być dalej kierowana przez innych. "Ha!" - Wydała, krótki okrzyk do klaczy a ta ruszyła z kopyta. Mika nawet się nie obejrzała, chociaż było jej ciężko to wiedziała, że dadzą sobie radę, nawet jeśli coś zacznie się dziać. Taki był jej wybór i nie było już odwrotu, nawet nie chciała tego zmieniać. Zmrużyła swoje fiołkowe oczy i już chwilę potem była niewidoczna dla ich oczu, znikając gdzieś za zakrętem. Liczyła, że jej ogólna postawa dała jasno do zrozumienia, że mają jej nie gonić i dalej nie interweniować. Oni zrobili już wystarczająco, teraz byłą jej kolej zadbać o samą siebie. Ostatecznie to życie ją zweryfikuje a ona nie będzie żałować swojej decyzji do końca. W końcu na tym polega życie.
z/t
-mowa #BB8FCE #BB8FCE
Nawet nie dostrzegł, kiedy dziewczyna znalazła się na koniu, oddając się w ucieczce - a raczej zorientował się w momencie, w którym już oddalała się na wierzchowcu. Podniósł na nią nieśpiesznie wzrok, widząc jak zwierz się oddalał, a później przeniósł spojrzenie na Tatsu i przez moment można było przysiąc, że chciał powiedzieć coś w rodzaju "widzisz z czym miałem do czynienia?", ale jak zwykle żadne słowa wcale nie opuściły jego ust - a wzrok szybko spuścił, poprawiając swoją torbę.
- Poszukam jej - powiedział chcąc zapewnić Tatsu, że w końcu rozumie zarówno fakt, że zabójcy mieli istotniejsze zajęcia niż bieganie za uciekłymi nastolatkami, ale i jej polecenie. Zresztą, nigdy nie był typem, który by się sprzeciwiał. Nie miał na tyle odwagi, zaparcia... siły na dyskutowanie i kłótnie. -Ale nie będę jej stawał na spotkaniu z Izanami-sama. Spróbuję skontaktować się z jej braćmi również. Wyślę kruka, kiedy ją znajdę lub jej braci. W innym wypadku nie będę pisał - powiedział, będąc wręcz pewnym, że jeśli chodziło o znalezienie jej rodziny, mogło być to jednym z łatwiejszych zadań - wystarczyło zlokalizować samurajską rodzinę w okolicy, w której rosły wisterie. Jeśli jej zgubionym talizmanem rzeczywiście były kwiaty wisterii, te powinny być łatwiej dostępne w okolicy jej miejsca zamieszkania. Choć nie mógł mieć tej pewności...
Chociaż zawahał się jeszcze zanim ruszył w kierunku, który zdawał mu się być odpowiednim do opuszczenia samego lasu - i znalezieniu roślin, po które przecież zjawił się w pierwszym miejscu.
- Chyba, że potrzeba ci czegoś z mojego asortymentu? - dodał jeszcze, choć wcale nie podnosił wzroku na rozmówczynię. Cóż, czasem nie było czasu na złożenie zamówienia poprzez kruka - czasem nie było okazji na chwilę wytchnienia i zastanowienie się. A teraz, podczas rozmowy można było wszystko ustalić. Nawet jeśli aktualne miejsce, w którym się znajdywali, nie było do tego najlepsze.
z/t
dialog #7d9360
I zapewne nie ostatni, do którego śmierci się przyczyni.
Sam odjazd był jednak czymś... dziwnym. Zaledwie chwilę temu martwiła się, że nie wszyscy wsiądą na konia. Teraz zaś, zdecydowała się odjechać samotnie, jakby to co się stało w świątyni kompletnie się nie wydarzyło. Zabójczyni kamienia powinna zdecydować się na jakiś manewr zatrzymania. Jednak, czy faktycznie powinna pomagać temu, który pomocy nie potrzebuje...
- Piąta...
Rzekła niemal do siebie, będąc w pełni świadoma, co czeka ją w okolicy do której zmierza. Nie wierzyła, by jakikolwiek marechi mógłby przeżyć w Osace, bez świadomości tego jak chronić się przed demonim wykryciem. Zabójczyni kamienia zdała sobie sprawę, jak utrata każdego zdawała się coraz lżejsza. Śmierć pierwszego była traumą, która zmieniła całe jej życie. Zeżarcie drugiego i spalenie trzeciego wywołało u niej "zaledwie" kilkumiesięczną depresje. Czwartego w Minamoto, opłakiwała jak normalnego zabójcę, czyli prawie wcale. Zaś teraz... czuła jedynie pustkę. Czując jedynie drobny żal, za to że jej całonocna walka okazała się jedynie wielką stratą czasu.
Nagłe słowa Fukuro, przypomniały łowczyni kamienia o jego istnieniu, kiedy w kamiennej zadumie wpatrywała się w odjeżdżającą Mike. Nagłe zniknięcie trzeciej osoby sprawiło, iż Tatsu zaczęła czuć narastający niepokój.
- Pisz w każdym pewnym przypadku. To moja odpowiedzialność, nawet jeśli tego nie chce i mnie nienawidzi. Nie mam zamiaru uciekać przed wiedzą o jej losie.
Odparła srogo, pozwalając swym nogom powoli oddalać się od zielarza. Nie chciała się dowiedzieć przypadkowo o tej nocy. A sama bała się dowiedzieć... jaką twarz wtedy ujawniła. Mając niemal całkowicie zerową wiedzę o tym co się działo...
Jednak propozycja zielarza zatrzymała ją... Czując wyraźnie pokusę, by zdecydować się na jakiś zakup:
- Tak... słyszałam o twoich wyrobach. - odparła obracając się na wyżyny technik całkowitej koncentracji, by zachować chociaż iluzję spokoju - Słyszałam o oleju z jasnych kwiatów, który ponoć jest w stanie sparaliżować demona. Jedna lub dwie porcję mi wystarczą. Wraz z potencjalnym antidotum.
Oczywiście skłamałaby, gdyby to demon miałby być głównym celem jej ataków. Była w końcu Cieniem. Istniała możliwość, że jej celem mógłby stać się inny zabójca. Ale o tym młody zielarz nie powinien wiedzieć.
- Odbiorę go za parę miesięcy, gdy wrócę do Yonezawy. Osobiście albo przy użyciu kruka.
Odrzekła neutralnym tonem głosu, obracając się ponownie w kierunku drogi. Zatrzymując się dosłownie po paru krokach. Wyraźnie przełykając ślinę, próbując zebrać się z trudem na powiedzenie paru słów:
- Dziękuje... za chęci... - odparła odrobinę lżejszym głosem, wracając niemal natychmiast do swej wyuczonej twardości mówiąc - Ale nie potrzebuje pomocy zielarza, by ogarnąć się po walce. Nie jestem, aż tak ranna. I tak nie powinno cię tu być. Jako zielarz bez oddechu nie powinieneś się narażać. Za mało was w Korpusie, a historia tego Hanshina nie może się powtarzać co rok...
Po swych słowach przyśpieszyła wyraźnie, chcąc jak najszybciej oddalić się od Fukuro, nim ten zdąży jej odpowiedzieć. Jakby miała nadzieję, ze oddali się od niego, nim ten zdąży jej odpowiedzieć.
Niestety miała do takich manewrów beznadziejny zmysł. Który był na tyle beznadziejnie wysoko rozwinięty, że potrafiła wyczytać jego reakcję, nie patrząc się ani na chwilę w jego stronę.
zt
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Znów, ciemnowłosa zadała swoje pytania, a Sachiko bała się odpowiedzieć. Co by nie zrobiła i tak czekało ją cierpienie, przynajmniej tak myślała. Drżała cały czas czując jak przeklęta wisteria pali ją, jej zapach dusił szarowłosą. Nie mogła jednak nic jeszcze z tym zrobić. Była skazana na łaskę i niełaskę tej psychopatki.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Kogo?
— Jestem wilkiem, nie psem — Powiedziała po czym zacisnęła mocno zęby by nie wydać z siebie niepożądanych odgłosów w formie skomlenia. Kobieta popchnęła ją naprzód więc Sachiko ruszyła w wskazanym kierunku rozglądając się.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
- nieco disturbing content:
Zacisnęła rękę mocniej, przyciskając demona do drzewa, pod którym ta stała. Kilka razy uderzyła ją frontalnie z pięści w twarz, w którymś momencie puszczając i pozwalając, aby jasnowłosa upadła na ziemi. Mori uklęknęła nad nią, kontynuując uderzenia w głowę tak długo, aż ta zaczęła się zniekształcać. Nie musiała mieć wyostrzonego zmysłu słuchu, żeby słyszeć trzask łamanych kości, za to ulepszony wzrok wyłapywał odpadające fragmenty czaszki w tych krwistych grudkach, które zaczynały je otaczać, a także zdobić przedramiona i twarz samej Mori. Nie analizowała zbytnio tego, co robiła, znajdując w tym wszystkim ujście dla własnej frustracji. Niestety padło na kobietę, która w rzeczywistości nie była winna niczemu, o co została oskarżona. Nadgarstkiem odgarnęła z twarzy mokre, przyklejone do skóry włosy. Zmęczyła się prawie tak, jakby używała technik oddechu, a ten z kolei miała znacznie przyspieszony. Odpoczywając nie wstała z ciała demona, za to powolna regeneracja Wilczycy przypomniała jej o tych możliwościach nocnych szwendaczy. Sięgnęła po topór i zaczekała, aż z odnawiających się komórek wreszcie uformują się usta. Z rozmachem wbiła ostrze pomiędzy wargi, prawie odłupując górną część głowy demona od dolnej. Wsunęła palce do środka i z impetem rozdarła na oścież jamę ustną nieznajomej, aby prosto do jej gardła wlać całość fiolki zawierającej olej z wisterii.
z/t
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach