Yaosen
Miejsce to nie wyróżnia się tak naprawdę niczym nadzwyczajnym. Położony jest przy jednej z bocznych, ale wciąż szerokich ulic, wzdłuż której rozstawione zostały stragany kupców i mniejszych sprzedawców. Asortyment jednak jest niezwykle okazały, zapewniając kupującym możliwość nabycia zarówno żywności dnia codziennego, jak i co rzadszych przysmaków. Oprócz jedzenia można tu znaleźć także tkaniny, wyroby rzemieślnicze czy inne, bardziej specyficzne przedmioty.
W razie co Kouga mógł nieco urozmaicić sobie pobyt na targu. Nierzadko bowiem udawało mu się znaleźć sprzedawców, którzy wykorzystywali niewiedzę potrzebujących. Wystarczyło reklamować swoje zioła, które nie były trudno dostępne, jako rośliny rzadsze, korzystając z faktu, że rzeczywiście jedne różniły się nieznacznie od drugich. Bohater nie był jakąś encyklopedią w tych sprawach, po prostu wiedział co sprzedawać i gdzie to zdobyć. To jednak wystarczyło, by z czasem stał się przeczulony na mniej lub bardziej subtelne różnice pomiędzy poszczególnymi kwiatkami, z którymi miał do czynienia. Sporadycznie zdarzało mu się więc płatać figle innym kupcom, żeby ujawnić wszystkim ich nieczyste zagrywki, uczynić z nich pośmiewisko, a przy okazji samemu przy tym trochę zapunktować. W kwestiach biznesowych Kouga był jak najbardziej uczciwy. Co z tego, że technicznie mógłby sobie pozwalać na robienie innych w konia dla własnych zysków i nie obawiać się bardzo o konsekwencje? Być może takim podejściem, świadomie lub nie, chciał zbalansować swoje notoryczne okłamywanie i uwodzenie nieświadomych dziewcząt, tylko po to, by te skończyły w jego brzuchu. Choć "zbalansować" było tutaj określeniem dość przesadnym. Bohater i tak trafi w końcu do piekła.
Tak też Kouga spacerował po targowisku, rozglądał się po oferowanych towarach, robił mentalne notatki gdzie trzeba w kwestiach cen i dostępności, jak również zapamiętywał stoiska szemranych kupców, żeby wiedzieć komu zrobić na złość, jakby zaczęło mu się nudzić. Czasem z uśmiechem puszczał też oczko pannom, które mijając bohatera, wykazywały chociaż minimum zainteresowania jego osobą.
Nie spieszył się, idąc od straganu do straganu i szukając zadowalającej jakości towarów. Preferował świeże, by następnie samemu je ususzyć jeśli trzeba, lecz o tej porze nie mógł sobie za bardzo pozwolić na kręcenie nosem. Duża część roślin zdążyła już dawno przekwitnąć, nie pozostawiając mu większego wyboru. Choć zawsze starał się robić zapas wtedy, gdy dane zioła akurat kwitły, nie mógł przewidzieć czy będzie potrzebował użyć ich więcej niż zwykle.
Stojąc przy jednym ze straganów, pełen wewnętrznych rozterek odnośnie kupna produktu, którego szukał i nie mógł znaleźć nigdzie indziej, a którego jakość nie była najlepsza, prawie nie zauważył nadejścia drugiego demona - zwyczajnie nie sądził, że spotka jednego ze swych pobratymców w takim miejscu, przyglądającego się z jakąś formą zainteresowania oferowanym ziołom. Jakby były bardziej godne uwagi niż poruszający się dookoła ludzie. Wyborny aktor, lub...?
Cyniczna część lekarza sprawiła, że niemal parsknął na kolejną myśl, która przeszła przez jego umysł. Nie zdołał jednak pozostawić swoich ust zamkniętych.
- Czyżbyś widział tu coś godnego uwagi, nieznajomy? - Słowa niemal mimowolnie wyrwały się z jego gardła, pełne namysłu i spokojne, lecz wyraźnie testujące grunt.
Wyzierające spod lisiej maski żółte oczy zawiesiły się na twarzy nieznajomego, pozornie obojętne w swym wyrazie, lecz przebijała się przez nie odrobina zaciekawienia. Postawę utrzymał bardziej zrelaksowaną, sugerującą, że nie chciał konfliktu - a z pewnością nie tutaj, wśród tylu ciekawskich oczu.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Zanim Demon się namyślił nad swoim dalszym postępowaniem, niespodziewanie został przez kogoś zaczepiony. Potencjalny klient? Miło by nawet było, jednak krótka analiza nieznajomego wystarczyła, by wyciągnąć zupełnie inne wnioski. Kouga mimowolnie podejrzliwie zmrużył lekko oczy, choć jego uśmiech ni drgnął. Lokalizacja zdawała się mu sprzyjać, jeżeli rozmówcy zależało na nie bycie skojarzonym z przydupasem Muzana. Wiadomo jednak, że znajdą się Demony, które mają to gdzieś. Czy ogólnie, czy w przekonaniu, że zdążą wybić ewentualnych świadków, i/lub zmyć się z miejsca zdarzenia zanim pojawią się kłopoty. Do której grupy należał nieznajomy, trzeba było się jeszcze przekonać. Jak również ogólnie motywy, które nim kierowały, gdy postanowił zaczepić naszego bohatera.
- Nie. A przynajmniej nie dla mnie - odpowiedział, po czym odwrócił się całkowicie w kierunku mówcy - Aż do teraz, być może.
Z jednej strony nie chciał robić wrażenia, jakby stwarzał zagrożenie. To nie zawsze wychodziło, bo różne osoby różnie reagowały na mężczyznę, którego wzrost odbiegał od statystycznej średniej, a którego budowa ciała wskazywała na coś odmiennego od chucherka. Z drugiej strony nie chciał w tej wymianie zdań być uważanym za słabszą stronę. Większa afera to jedna z ostatnich rzeczy, dla których Kouga zjawił się tutaj na targu. A taka, z której miałby więcej szkody niż pożytku, już w zupełności.
- Czyżbyś chciał mi zaoferować coś, co rzeczywiście mogłoby mnie zainteresować? -zapytał - Czy to moja osoba konkretnie zwróciła Twoją uwagę?
Może nieznajomy osobnik również trudził się pracą kupca, a osobiste zagadywanie do innych było jego oryginalnym sposobem na pozyskiwanie klientów? To wydawało się zbyt piękne w tej sytuacji, gdzie jeden Demon postanowił zagaić do drugiego. Choć zaczęcie interakcji od rozmowy mogło być dość obiecujące, to Kouga do totalnych naiwniaków nie należał. Znał swoich pobratymców. Ważne teraz było, jak rozmowa się dalej rozwinie. Tylko wtedy będzie można dokładnie się przekonać o kartach, którymi chciał grać nieznajomy. I czy któraś z nich nie aktywuje karty-pułapki bohatera.
Westchnął dyskretnie, zbierając rozrzucone myśli i skupiając się na tymczasowym rozmówcy. Cóż, sam to na siebie ściągnął, zagadując jako pierwszy. Zacisnął wolną dłoń w pięść, żałując, że nie mógł otwarcie nosić swojej katany; druga trzymała kosz z zakupionymi wcześniej ziołami.
- Niestety, nie zajmuję się sprzedażą; głównie kupuję produkty potrzebne mi do wykonywania zawodu - odparł. - Nie mogę jednak zaprzeczyć, że twoja osoba przyciąga uwagę. Czyżbyś był nowy w tej okolicy? - zagaił, starając się utrzymać neutralną postawę, przynajmniej tak długo jak demon nie robił niczego podejrzanego.
Gdyby okazało się, że był potencjalnym kłopotem, musiałby to niezwłocznie zgłosić księżniczce. Tylko tego brakowało, by jakiś nierozsądny głupiec panoszył się po Osace i przyciągał uwagę zabójców. Nie potrzebowali ich tu więcej niż to było absolutnie konieczne. Przeklęta demonia aura... i przeklęte wyostrzone zmysły zabójców.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
bynajmniej nie chodziło tym razem o liczne tatuaże, które pokrywały jego ciało. Był samurajem, policjantem, a jednym z warunków jego zatrudnienia - w czym zresztą pomogli wysoko postawienie rodzice jego dawnej miłości - było nieobnoszenie się nimi przynajmniej w godzinach pracy. On jednak był z nich dumny, nawet jeśli takie zdobienie ciała mieli najczęściej przestępcy. Nie. Dla niego stanowiło to pamiątkę po Suki, która nie dożyła nawet swoich osiemnastych urodzin. Odebrali mu ją. Odebrał mu ją ten pieprzony, zniszczony na wskroś świat. Demony? Kto by się ich bał, gdy prawdziwym zniszczeniem dysponowali tutaj ludzie. Nikt inny, tylko oni wyrwali mu z serca tę dziewczynę dla byle kosztowności. Żadnego szacunku do drugiego człowieka, jedynie własny interes, własne ja. Egoizm i samozadowolenie. Zero współczucia, empatii, czy nawet odrobiny wyrozumiałości. Młody Akita wędrował szeroką ulicą, wzdłuż której roiło się od przeróżnych straganów, kupców, chętnych na zakupy. Pośród nich, w takim miejscach znaleźć można było, co naturalne, i złodziejaszków. Był to dla nich raj. Ale co właściwie robił tutaj Seiya? To Osaka, a nie Nagoja.
Himawari z natury i były twarda, a to, czego doświadczyła, jedynie upewniło ją w przekonaniu, że prawdziwa siła polegała na tym, by wiedzieć, kiedy przyznawać się do swoich słabości, a kiedy je ukrywać. Gdy w grę wchodziła rodzina, potrafiła być o wiele bardziej bezwzględna i wyrachowana. Wykorzystywała i dawała się wykorzystywać. Szukała pustych elementów, okazji i szans, by móc wyjść bez szwanku. Mimo niewielkiej integracji z ludźmi miała naturalny dar wyczuwania tego, na co może sobie pozwolić. Gdyby nie to, już dawno byłaby pozbawiona głowy.
Poinformowała Mikage, że wychodzi i wróci do wieczora, schowała swoje tanto w rękawie, a potem po prostu wyszła z posiadłości.
Pogoda była wystarczająco ładna, żeby taki spacer miał sens. Nie było ani za ciepło, ani za zimno. Niebo również było czyste, jedynie kilka, pojedynczych białych chmur, które czasami przesłaniało wiosenne niebo. Dla młodej Fujiwary było wręcz zbyt umiarkowanie, ale na pogodę i tak wpływu nie miała. Lepiej korzystać z ładnej pogody, niż potem słuchać narzekania, że tylko się siedzi w domu, z nosem w księgach lub trenując.
Minęła dłuższa chwila, gdy Sue w końcu zobaczyła pierwsze stragany. Do jej nozdrzy doszedł od razu intensywny zapach sprzedawanych tam kwiatów, ziół i kadzideł. Wywróciła na to oczami, sama do siebie, uznając, że lepszy i tak zapach roślin niż smród demonów, których tropem czasem podąża jako zabójca demonów. Wolno krocząc do centrum targu, obserwowała oferowane dobra, ludzi i ogólnie to, jak to miejsce tętni życiem. Zgadywała, że wieczorem to miejsce pustoszeje równie szybko, jak w dzień się zapełnia. Cóż, przy istnieniu demonów było to dość oczywiste.
Dziewczyna nie miała konkretnych planów zakupowych. W domu Mikage miała wszystko, co jej było potrzeba, nic się jej nie zniszczyło i żadna rzecz nie wymagała wymiany, by specjalnie rozglądać się za jakimś towarem.
Dziewczyna jednak postanowiła, że w sumie, nie pogardziłaby nową ozdobą do włosów, bo takie stoisko przykuło właśnie jej uwagę. Podeszła więc tam, przesuwając oczach po dostępnym typie ozdóbek.
- Dobry ma panienka gust! Same dobre rzeczy mam! - Handlarz zaczął bez ceregieli, co Fujiwara oczywiście zignorowała. - Drewno, metale, kamień. Czego panienka sobie życzy!
- Życzę sobie ciszy... - mruknęła Sue z udawanym szacunkiem i nieszczerym uśmiechem, po czym wróciła do analizy towaru.
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
For you to come along with me
Come, follow me, i'm begging you, please
"I'll follow you down"
Nie możesz odpowiadać w tematach